Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Hejka! mam 27 lat i przypadkiem natknęlam sie na to forum czytając o serduchu i chorobie nie niedokrwiennej ( hehe - sama próbuję diagnozowac swoje objawy uważająć iż może lekarze nie w pelni się znają- sami to znacie pewnie.. ;) Na codzień w zyciu nikt by nie powiedzial ze cos mi jest - nauczyłam się nieźle grać ze wszystko jest oki.. ale mam te same ojawy co Wy - i przyznam ze mis się lepiej od razu zrobilo jak widze ze nie jestem z tym sama - do tej pory tak myslalam ;) straszne zawroty głowy, wrazenie ze zaraz umre bo mi serce stanie, kilka razy wzywalam karetkę - mam to od jakiegoś miesiąca - normalnie masakara.. Wzbraniam się jednak od psychotropów bo instyntkownie czuję ze to nie rozwiąze problemu... myślę że dla mnie najlepsza jest jadnak wiara w Boga... nie raz mi pomogła.. jestem chętna się spotkac lub podyskutowac na gg z Wami - piszcie w razie co na sunrise150@gazeta.pl
Odnośnik do komentarza
sunrise ja tez myslałam ze obejdzie się bez psychotropów,ale jeżeli cierpisz na nerwice lękową to uwierz mi ale będzie coraz gorzej.U mnie nasiliło się jakieś trzy lata temu,siedziałam z męzem i nagle poczułam ze dusi mnie w gardle myslałam ze umre,dostałam dreszcze,telepało mnie.Brałam ziołowe tabletki i hydroxyzinum,pomagało ale to powracało,teraz od prawie roku odwiedzam psychiatre biore leki i czuje że żyje,juz się nie boje.Pozdrawiam pa
Odnośnik do komentarza
Emiliko - ja juz jestem na skraju wyczerpania.. to mnie wykancza.. wiec pewnie nie obedzie sie bez wziecia tabletek - lekazr przepisal mi seroxat ..a moje objawy codziennie juz (od poltora miesiąca) .. to: nudności starszliwe rano i wieczorem, takie nie do zniesienia, stan podgorączkowy 37, niepokój i giga lęk ze umrę zaraz, stan mega wyczerpania od razu po wstaniu z łozka.. ledwo dojezdzam do pracy, w pracy mala wydajnosc, niechec do wychodzenia gziekolwiek bo musze lezec bo mi niedobrze, na samą mysl o robieniu rzecyz ktore zawsze lubilam - czytanie, sluchanie muzyki- robie mi się mdlo i niedobrze - uczucie jakby wszystko to mnie przytlaczalo i bylo tego za duzo! ( w sensie ze za duzo rzeczy i mysli mam juz w glowie i juz moj mozg wiecej nie przyswoi bo zwariuję!), nie mam sily sprzatac, zmyc naczyc i robic tego co nigdy nie bylo problemem, hipohondria czyli mistrzowsko opanaowana sztuka wyszukieania chorob w necie na podstawie w/w objawow i tylko jak pojawia się w wyszukiwarce - rak itd.. - serce mi zaczyan kolatac jak szalone! Tak bardzo się boje ze jestem chora na cos powaznego i o tym nie wiem.. i panicznei probuję uchronic sie przed smiercia... to jest okropne.. wszyscy co przeszliscie pzrez to wiecie o czym mowie.. z tym sie nei da zyc.. za tydz mam 3 tyg urlopu :) czy jednak po osdtawieniu lekow (jak zalozmy je wezem bo juz nei dam rady sie meczyc) to ustępuje? wielu z Was pisze ze nie..
Odnośnik do komentarza
senrise wez prosze te tabletki zobaczysz ze po 2 tyg zobaczysz poprawe,ja biore codziennie rano tabletke i naprawde nie pamiętam co to lęk .Od miesiąca pracuje i nie boje sie ze zaraz moze weżnie mnie atak.Mam 31 lat i jestem pełna zycia a jeszcze pare miesięcy znajomi mieli dosc mojego nazekania od samego rana,o niczym innym nie rozmawiałam tylko o jednym.Nawet 8 letniemu synowi mówiłam ze gdybym padła na podłoge to niech biegnie po sąsiadów.To było straszne jak zobaczyłam jego mine pytał mi sie czy umre,a ja własnie tak sie czułam a nie mogłam mu tego powiedziec,te tabletki przywróciły mnie do normalnego zycia.Denerwuje się czasem,takie jest zycie ale nie boje sie dzięki tabletką panuje nad tym i wierze ze będzie juz tylko lepiej.
Odnośnik do komentarza
Pierwszy atak miałam już w podstawówce, byłam przerażona, myślałam, że umieram. Przyczyną był atak padaczki kolegi z klasy. Byłam tak tym zdarzeniem wstrząsnięta, że bałam się, że też będę miała taki atak. Jak to pisze to chce mi się smiać. Ale wiem, że tym co przeżywają podobne sytuacje wcale do śmiechu nie jest. Krzyczałam wtedy do mamy, że mam atak padaczki, a moja mama podeszła do mnie i powiedziała:*Aniu-ty nie masz żadnej padaczki-to tylko nerwica* I te słowa podziałały jak najlepszy na świecie środek uspakajający...Nie miałam oczywiście zielonego pojęcia co to jest nerwica, ale jakoś wtedy mi to nie przeszkadzało. Przez wiele lat miałam święty spokój z napadami, tak mi się wydawało, bo analizując teraz różne sytuacje to jestem teraz pewna, że jednak były (tylko, że jakoś szybko musiały być opanowane) Wróciły z natężeniem w wieku ok. 22 lat.Dorosłe życie chyba mnie przestraszyło -ha ha ha. Nie będę tu opisywać szczegółów, bo to nie istotne, ale objawy takie jak u was: kołatanie serca, biegunka, duszności, wymioty itd. Nigdy nie brałam żadnych leków oprócz ziołowych uspakajających. Od kiedy pamiętam zawsze się czegoś bałam. Ale zmagam się z tym, czasami jest lepiej, a czasami gorzej. Z sercem wytłumaczyłam sobie, że jak bym była chora to już bym miała jakiś zawał albo coś w tym stylu. I podziałalo. Drgawki zawsze szybko przechodzą. Gorzej z nudnościami, bulami brzucha i brakiem apetytu, ale wtedy się zmuszam, bo muszę mieć siłę do życia. No właśnie i wiecie co? Jak tak sobie z tym radzę to to przechodzi. Bo my sobie wmawiamy te wszystkie nasze *okropne* dolegliwości! Ale wy doskonale o tym wiecie. Ogromnie boję się burzy i jazdy samochodem w jej trakcie (między innymi oczywiście)- ale to chyba normalne. Wczoraj byłam z kimś umówiona i nie mogłam zawalić. I wyobrażcie, że akurat jak miałam wyjężdżać spod domu to rozpętała się taka burza, że szok!!! Byłam przerażona, ale postanowiłam sobie, że przecież najwyżej walnie we mnie piorun, albo przygniecie mnie jakieś drzewo, nikogo nie potrące, bo wszyscy sie schowali przed burzą. serce mi waliło, żołądek pod gardłem itd. Udało się i zawsze się udaje, bo co ma się stać to i tak się stanie i mie można się wpędzać w te wszystkie matnie. Postanowiłam sobie że jakość mojego życia zależy przedewszystkim ode mnie i nie mam zamiaru tego życia zmarnować na zamartwianie się czy będę miała atak, czy nie i wiem, że zawsze będę się czegoś bać bo to ludzkie. Taka jestem i już. Więc idę teraz umyć łazienkę, a potem pójde do miasta, a wieczorem obejrze jakiś fajny film i może małe piwko. Zycie jest piękne!!! Ludzie - dacie sobie radę, grunt to sie nie przejmować i zająć się ZYCIEM!!!
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich serdecznie ,lecze sie na nerwice lekowa od 8 lat ,chodze na psychoterpaie indywidualna,myslałm ze juz leki mineły az tu znowu od jakich 3 tygodni znowu wszystko powraca ,boje sie zostac sama w domu ,robi mi sie słabo ,moj syn juz sie do trgo przyzwyczail i uprxeddziłam go co ma robic gdybym zasłaba.czy to jest normalne zachowanie?pracuje w szkle i ciagle mysle ze chyba nie nadaje sie do tej roboty skoro tak sie ze mna dzieje.w domu tez nie jest najlepiej ,maz obecnie jest an leczeniu odwykowym ,jest alkoholikiem ,zgłosił sie na szczescie sam.ale te ciagle dylematy co bedzie dalej ,mnie dobijaja.nie wiem czy sama dam rade ,podalm sprawe o separacje ,sama sie zastanawiam jak ja sie zdecydowaląm ,skoro boje sie wszystkiego.czuje sie samotna i nierozumiana ,znalazląm tutaj osoby z podobnym problemem i teraz czuje sie znacznie lepiej bo widze ze nie jestem ama ,moze ktos zechcialby napisac do mnie ,kto sie wyleczyl z tej uciazliwej choroby ,bede wdzieczna .pozdrawiam aniam71@wp.pl
Odnośnik do komentarza
Gość Pi_Dablju
Do Rafaela i wszystkich mam 31 lat pierwsze objawy nerwicy zarejestrowalam w liceum takie delikatne - sciskanie w gardle, niepokoj a wszystko zazwyczj w nocy po przebudzeniu.podczas wakacji po matruralnej klasie przezylam zdarzenie zwiazana ze spedzeniem dwuch miesiecy wakacji sama w obcym domu na odludziu. to byl dla mnie horror a miala byc wakacyjna przygoda. cale noce leżalam i nasluchiwalam odglosow- niespiac w przekonaniu ze zaraz stanie sie cos potwornego. dzis wydaje mi sie to nawet smieszne ze sie mozna tak zakrecic psychicznie. i wtedy wystapily po raz pierwszy objawy zwiazane z drzeniem miesni ( w nogach najczesciej)dodatkowo jeszcze natychmiastowa potrzeba skorzystania z toalety i szczekościsk. wrocilam po tych *super* wakacjach i to trwalo noc w noc. bylam wtedy u neurologa. powiedzial mi ze najprawdopodobniej to nerwica i jej objawy fizyczne. mineło ponad dziesiec lat i jestem teraz dwa i pol miesiaca po operacji oraz po wczesijeszym zmaganiu sie z krwotokami ( jestem po operacji brzusznej- usuniecie trzonu macicy). wszystko poworocilo miesiac po operacji. lekarz dal mi afobam. zjadlam opakowanie jedno. czuje drżenie w calym ciele. i takie jak opisujesz krotko trwajace i trwajace caly dzien. zdzaraja sie takie szrpniecia miesniami i drżenie jak by mroweczki gdzies przebiegaly ( nie mowiac o drganiu powieki ;)łapały mn9ie też wieczorem po połozeniu sie takie drżenia jakby dreszcze ale spotęgowane - przy tym zawsze serduszko mi lata , suchosc w ustach , koniecznosc wizyty w toalecie, szczekoscisk. ciesze sie ze was znalazlam. pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Droga Pi idz proszę do specjalisty ,afobam działa tylko na krótki czas ty potrzebujesz czegoś mocniejszego.Ja tez brałam afobam przez 5 mies.aż w końcu poszłam do psychiatry i przepisała mi xetanor i afobam wrazie co,ale nawet ani jednej tabletki afobamu nie musiałam brać,pomógł mi xetanor.
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich! tak sobie czytam i zastanawiam sie czy mnie tez nerwica nie dotyczy...objawy mialam jak wielu tu juz wczesniej pisalo tylko ze ja cierpialam dodatkowo na depresje przez kilka miesiecy bralam coaxil wyszlam z tego :)co bylo moim wielkim sukcesem i wygrana z najwiekszym swinstwem z jakim w zyciu mialam doczynienia.robilam rozne badania ukg,holtera ktory wykazal dosc liczne skurcze nadkomorowe ale nic poza tym...bylo ok przez jakis czas nawet w ciazy i kilka miesiecy po niej nie dzialo mi sie nic.a teraz od jakiegos miesiaca problemy ze strony serca znowu sie odezwaly,nie wiem czy to wszystko powraca :( i juz sie stersuje bo mam dopiero 24 lata a to dziadostwo doslownie zzera czlowieka :(
Odnośnik do komentarza
Gość Pi_Dablju
witaj Emilio - nie pisalam ale oczywiscie chodze do lekarza zwlaszcza teraz kiedy jestem po operacji zdecydowalam sie. powiem ci szczerze ze zbuntowany ze mnie pacjent ;) dal mi afobam i tak jak napislam wzielam 1 opakowanie. ale uboczne skutki afobamu jak chocby meczliwosc wykonczyly mnie chyba jeszcze bardziej niz nerwica. daje mi teraz pan doktor rozne rozniste recepty ale ja zawzielam sie i staram sie walczyc sama. moim szczesciem jest to ze mam przyjaciolke ktora jest psychologiem. (coprawda jej trudno objac mnie taka obiektywna psychoterapia). Bardzo pomaga mi rozmowa z nia wyjasnienie wielu rzeczy. choc wszyscy to wiemy ze szkoda czasem analizowac przyczyne i nastepujacy skutek bo to uroki nerwicy ze dopada kiedy chce. wiem ze sa zwolennicy brania lekow i tacy ktorzy podejmuja proby innego radzenia sobie - ja naleze do tych drugich bo bardzo chce umiec pokonac to sama.mysle ze odstawinie lekow to tez wielki stres. zaczelam silowac sie z pania nerwica troszke na zasadzie co nie zabije to wzmocni. pomaga mi tez racjonalizowanie zaistnialych sytuacji (stanow) doslownie z kartka w reku. Mowie sobie : w nocy mials drgawki ale przeszly -przezylas, w dzien drenie czujesz moze przejdzie nie napinaj sie. I powiem wam kochani ze jak czlowiek poczyta to czym mozecie sie podzielic to naprawde pomaga powiedziec sobie to TYLKO nerwica. bierzmy jakos kazdy na swoj sposob byka za rogi.pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Witajcie drodzy znerwicowani:)przewertowałam chyba całe forum, naczytałam się wiele i prawie każdą wypowiedź, którą przeczytałam mogłabym odnieść do siebie. Zrodziło mi się kilka pytań. Po pierwsze - wszyscy piszemy o objawach, uczuciach w czasie ataków, niektórzy z nas pocieszają innych, ale czy ktoś zastanowił się nad tym DLACZEGO MY TO SOBIE ROBIMY??? Doskonale wiemy, że przyczyną nerwicy jest nasza głowa, natrętne myśli, strach, obawa o jutro, ale jak silny musi być tego mechanizm, skoro jedna, głupia, nieracjonalna myśl, wywołuje takie reakcje fizyczne, sieje takie spustoszenie! Co się wówczas dzieje w naszym organizmie, jak działa to połączenie między sercem a głową??? Może ktoś to rozumie, bo ja niebardzo...Wiem, że kiedy nadchodzi natrętna myśl, organizm uruchamia system obronny, uwalnia hormony stresu i wtedy serce bije szybciej, dłonie się pocą, drży ciało. Ale nasz stres nie jest naturalną reakcją, jest totalnym kataklizmem, który wielu z nas nauczyło się opanowywać. Po drugie - zastanawiam się, dlaczego nerwica, to nasze *umieranie* nadchodzi niespodziewanie?! Bywają dni, że jestem odprężona, radosna, pełna energii, a tu przychodzi wieczór, a wraz z nim stopniowo narastający niepokój, który kończy się wiadomo czym. Męczę się z nerwicą od około 8 lat. Zaczęło się od nieszczęśliwej miłości, przepłakanych nocy, niespełnionych oczekiwań. Wtedy po raz pierwszych poczułam paniczny lęk i przerażające bicie serca. Poszłam do lekarza, wszystko było w normie. Ale lęk pozostał na lata i wciąż powraca. Potem zaczęło się dorosłe życie, wyzwania, studia, wyjazdy z domu, ludzie wokół, którzy wyglądali na silnych, zdeterminowanych, zdecydowanych, a w dodatku sprawiali wrażenie, że im zawsze wszystko wychodzi najlepiej i *bezstresowo*. Podnosili mi porzeczkę. Wciąż podświadomie dążyłam do tego, aby być takim człowiekiem, to rodziło kolejny stres - nie sprostałam. Ciągłe wyrzuty sumienia, *wrodzone poczucie winy*, to wystarczyło, aby budzić się w nocy z walącym sercem...Myślę, że wiele rzeczy sami zakodowaliśmy w sobie, zaprogramowaliśmy się na takie a nie inne myślenie i dlatego jest nam tak ciężko wyjść z choroby. Na nerwicę składają się nie tylko problemy osobiste, ale i sytuacja społeczna, w której się znajdujemy i znajdowaliśmy od dziecka. Pamiętacie, jak rodzice mówili wam, nie dotykaj, nie ruszaj, nie wchodz, nie brudz się...Właśnie magiczne słowo *nie* - już wówczas byliśmy ograniczani, oczywiście z troski rodzicielskiej, ale często ma to konsekwencje w dorosłym życiu, w podejmowaniu decyzji, a to pierwszy krok do nerwicy...Nie raz zastanawiałam się, co ludzie powiedzą, jeśli zrobię tak, co powiedzą moi rodzice, jeśli, jak zareagują moje koleżanki, gdy, co będzie, jeśli nie uda mi się...I tak wkóło, gdybanie, które w obawie przed tym, aby kogoś nie zawieżć, zawiozło mnie do nerwicy. Dlatego myślę, że większość z nas zakodowała siebie, niewłaściwie interpretowała uczucia własne, sytuacje i reakcje innych. Nawet dziś, gdy mówimy o nerwicy, nazywamy ją *umieraniem*. Wyniki badań mówią, że jesteśmy zdrowi, my natomiast wmawiamy sobie, że jest inaczej. Dlaczego to robimy? Czy potęga podświadomości jest aż tak silna? czy to możliwe, że człowiek jest w stanie *zeżreć* sam siebie od środka?! Wreszcie, czy leki pomogą, czy nie są tylko chwilowym środkiem zaradczym? Problem pozostaje w głębi nas, farmakologia tego nie uleczy. Ja cały czas szukam metody, dzięki tym poszukiwaniom trafiłam na tę stronę i cieszę się, że nas tu tyle = w jedności siła!!!:) może coś wymyślimy wspólnie, tylko zastanówmy się DLACZEGO? pozdrawiam wszystkich, życzę optymizmu. Czy ktoś z Was się zastanawiał nad tym w taki sposób jak ja? czekam na opinie:)
Odnośnik do komentarza
A jeszcze jedno! Szukając ratunku, wybrałam się do bioenergoterapeuty. Po zabiegach działy się ze mną cuda (pomijam kwestię ewentualnej sugestii). Miałam, nazywane tak przez siebie trzytygodniówki. Był to etap oczyszczania organizmu, czułam się fatalnie, całe plecy pokryły mi się podskórnymi pryszczami (wyglądały jak wysypka), choć wcześniej nie miałam żadnego najmniejszego wyprysku, momenatmi myślałam, że wariuje, objawy się nasilały, musiałam mocno się koncentrować, aby nie wejść na jezdnię na czerwonym świetle. Nie radziłam sobie w pracy, a jestem nauczycielem, wiadomo jaki to zawód. Były chwile, kiedy nie wiedziała, co uczniowie mówią do mnie. Po powrocie do domu padałam, spałam, spałam...Ale zaczęło się coś dziać w mojej głowie, zmieniło się moje podejście do wielu rzeczy. Oczywiście nie nastąpił żaden cud, nie zniknął problem, ale coś się zmieniło...Lepiej radze sobie z atakami, często udaje mi się zatrzymać je już na początku, jest ich mniej. Minusem całej sytuacji jest fakt, że mój organizm bardzo wyczulił się na wszelkie sygnały, coś mnie zaboli, w głowie mi się zakręci, ręka mi zdrętwieje i już jestem w pogotowiu, też wmawiam sobie-na podstawie tych pseudosymptomów-choroby wszelkiej maści, oczywiście te najgorsze, co by było tragiczniej;)Czy ktoś słyszał może o działaniu bioenergoterapii (reiki) w leczeniu nerwic i mógłby się podzielić ze mną swoją wiedzą na ten temat? W internecie niewiele jest na ten temat. pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Witam. Kłania się dziś mniej racjonalna, znerwicowana Dharma:)To jest ten dzień, w którym wydaje się, że już nic więcej się zrobić nie da. Od rana chodzę nabuzowana, sama nie wiem dlaczego i źle mi z tym. Zastanawiam się, czy to moja psychika wywołuje takie, a nie inne objawy fizyczne, czy może naprawdę coś jest ze mną nie tak i dlatego reaguje psyche. A może to wszystko działa na zasadzie sprzężenia zwrotnego i działa równocześnie? Czuję się tak, jakbym miała się rozchorować na grypę, słabowato jakoś i nijako. Rano troszkę szalało mi serce, ale szybko je uspokoiłam. To jednak wystarczyło, abym miała zmarnowany dzień. Boli mnie kręgosłup, snuje się po domu i szukam sama nie wiem czego, do niczego nie mogę się zmobilizować. Dziś te obajwy mogła nasilić pogoda - pochmurno, wietrznie, deszczowo...a ja jestem metopatą. Czy na Was, drogie nerwuski, też tak działa psotliwa w naszym klimacie aura??? Czy ktoś wogóle zagląda na to forum? Sprawdzałam dziś kilkukrotnie, ale żaden nowy wpis się nie pojawił:( Szkoda, że nie mamy czata, komunikacja byłaby sprawniejsza. Pozdrawiam serdecznie:)
Odnośnik do komentarza
Hej, jak się macie? Dolegliwości mam podobne do tych, które opisujecie, tak już od 6 lat. Od około dwóch leczona jestem Mobemidem, jednak ostatnio chyba przestał pomagać. Rezultat początkowy był zaskakująco dobry, a wręcz rewelacyjny. Teraz zawroty wróciły-niestety. Proszę o podpowiedź, jakimi sposobami walczyć z tym utrapieniem, to są poprostu dni wyjęte z życiorysu, a przecież mam rodzinę i pracę. Muszę się pozbierać, chociaż nie wiem jak? Pozdrawiam wszystkich *zakręconych*. Roksana
Odnośnik do komentarza
Witam was wszystkich dotkniętych tą chorobą.Nie było mnie tu bardzo długo.Ja borykam się z nerwicą około 6 lat, raz lepiej raz gorzej, chodzę na psychoterapię.Lekarstw nie biorę już od pół roku, Zauważyłam że leki tylko zagłuszały mój problem a i tak to wszystko wracało ze zdwojoną siłą. Mam nadzieję że psychoterapia mi pomoże odnaleźć przyczynę tej mojej nerwicy i w końcu tak szybko odejdzie jak przyszła.W końcu zrozumiałam że leki są tylko pomocne ale nie leczą tak naprawdę.Ja wiem że to trudne ale trzeba z tym coś zrobić, bo tak dalej nie można dłużej żyć. Szkoda życia na taką chorobę.Proszę może ktoś napisze czy ktoś wyleczył się tylko psychoterapią? POZDRAWIAM WAS WSZYSTKICH. IDA
Odnośnik do komentarza
hej mam 27 lat od 3 lat cierpie na napady leku , z poczadku myślalam ,że umieram co dziennie na pogotowiu, leki uspokajające pomagaly, ale ja nie wierzylam,że to nerwy, więc zrobiam sobie badania serca i czego tyklo sie dalo, dopiero gdy zaczęlam brac leki depresyjne bylo lepiej, ale na krótko.Hciala bym porozmawiac z osobami które cierpią na ta chorobe, może to by mi pomoglo. pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Cześć wam tak czytam te ostatnie wypowiedzi i jestem w lekkim szoku.Ja biorę już leki kilka miesięcy pisałam już wcześniej i od tamtego czasu nie miałam żadnego napadu lęku.także dziwie się ze wam lęki powracają,mnie powracały tylko po afobamie a teraz czuję się rewelacyjnie,Czasem tylko boli mnie głowa i mam ponury nastrój, zakręci mi się w głowie ale to wina pogody.
Odnośnik do komentarza
Madziu ja tak 3 lata próbowałam leczyć się sama ,brałam tabletki uspokajające ale to wszystko wracało.Mój psychiatra powiedział ze te tabletki tylko zagłuszały lęki i ze byłoby coraz gorzej,to jest choroba nie można jej lekceważyć trzeba ją leczyć i ja będę brała xetanor tak długo aż mój lekarz powie ze mogę odstawić lek.Odkąd biorę go naprawdę czuję się rewelacyjnie, nie boję się ze w każdej chwili mogę mieć atak i ze umrę,po prostu nie mam czasu o tym myśleć,te tabletki przywróciły mi sens życia.Nie piję alkoholu tylko czasami piwko.Kiedy w święta wypiłam lampke wina i na drugi dzien do obiadku to po pewnym czasie lęki wróciły,byłam w szoku dlaczego powiedziałam to mojemu lekarzowi,a on zapytał sie czy piłam alkohol.Teraz wiem że nawet w małych ilościach szkodzi i unikam go jak ognia.Może wy tez na imprezie wypijecie troszkę i nie zdajecie sobie sprawy ze lęki wracają od tego.Nie mogę zrozumie dlaczego ja czuję się dobrze a wam te lęki wracają.Ja też nie palę przestałam , myślałam ze od fajek mnie boli w mostku i od razu rzuciłam nie pale 2 lata.Dla takiego samopoczucia mogę zrezygnować ze wszystkiego.Nie chcę żeby to wróciło,nawet nie wyobrażam sobie tego to buło takie straszne brrr.Pozdrawiam pa
Odnośnik do komentarza
Droga Emilko ja bralam inne leki typu bioxetin czy Zoloft bylo dobrze dopuki bralam bioxetin, bralam go 5 miesiecy i wlasnie w tedy zaszlam w ciąży naszczęscie dziecku nic sie nie stalo. Najdziwniejsze jest to że, w czasie ciąży te lęki ustaly,wiedzialam że, nie moge brać żadnych leków i bylo ok. Gdy urodzilam jak by piorun szczelil wszystko wrucilo nie w takim nasileniu, ale wrucily bóle w mostku, dusznosci i drętwienie rąk. Mieszkam z meżem i córką z rodzicami z tym że, jest to dom pietrowy i my mieszkamy na parterze a rodzice u góry, mój mąż jest kierowcą i często nie ma go w domu , w tedy ide spac z córką do rodziców, boję sie że, spiąc bez drugiej osoby doroslej dostane zawalu a,dziecko zostaniec samo. wiem że to może wydawać się glupie ale tak jest. Mój zaufany psychiatra wyjechal i boje sie iść do innego. Pierwszy psychiatra u którego bylam splawil mnie zapisal mi leki uspokajające, które zresztą nic nie pomagaly i kazal iść do pracy, a ja wtedy naprawde nie czulam sie na silach pracować, zreszta nie mialam ochoty na nic. Apropo alkoholu, lubie wypic piwko, jedno, bo po dwóch już jest cos nie tak. nie palilam przez dwa tygodnie po pierwszym ataku, i gdy bylam w ciąży, obecnie pale nie wiem po co ale pale mówią że, papierosy uspakajają ale to nie prawda, próbubowalam rzucić ten nalóg ale nic z tego. pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Gość Celestyna
Witam Wszystkich Ja cierpię na nerwicę lękową już przeszło 8 lat. Pierwszy atak dostałam rano gdy odwoziłam syna do przedszkola 8 lat temu.Nie wiedziałam co jest grane, dlaczego ja się tak potwornie źle czuję.Wróciłam do domu tak wyczerpana że padłam spać i spałam do południa. Gdy wstałam czułam się nadal fatalnie ale musiałam pojechać po syna. Gdy wracałam już do domu dostałam tak potwornie silnego ataku że byłam przekonana że to koniec.Zdążyłam zatrzymać samochód, wejść do najbliższego sklepu i krzyczeć że umieram. Wezwano karetkę i zabrali mnie do szpitala. Tam przeszłam badania i okazało się że wszystko jest w pożądku. Lekarz przyszedł i powiedział mi że fizycznie jestem zdrowa *tylko niech pani zrobi pożądek ze swoim życiem*. Te słowa uzmysłowiły mi że to nerwica. Tu wspomnę że od wielu lat żyłam w toksycznym związku.Przez rok chodziłam na indywidualną pogadanke do psychologa, która nie powiem bo pomogła mi przynajmniej na tyle że nauczyłam się mówić nie i domagać swojego. Przestałam tłumić swoje nerwy przed mężem.Oczywiście dostałam też polecenie od psychologa abym odwiedziła psychiatrę, a ta przepisała mi xanax.Zadziałał rewelacyjnie. Po roku brania czułam się bardzo dobrze.Psychiatra nawet mnie nie uświadomił że są to leki bardzo uzależniające,wręcz zakazał mi czytania ulotki.Brałam sobie te leki przez 8 lat, co prawda w niewielkiej dawce bo 0,5mg na dzień czasami 1mg gdy czułam się gożej. Leki już wtedy brałam od lekarza rodzinnego nie od psychiatry. W ubiegłym roku uwolniłam się od mojego toksycznego męża i zamieszkałam z synem sama.Poznałam cudownego człowieka i w tym roku w czerwcu wyszłam za mąż za niego.Ponieważ mamy zamieszkać na stałe w Niemczech postanowiłam zupełnie zejść z leków żebym nie musiała stąd przez rodzinę załatwiać sobie leków. Z drugiej strony byłam na to gotowa, bo czułam się naprawdę bardzo dobrze. Już nawet nie pamiętałam jak wygląda atak paniki.Plan miałam dobry bo chciałam co dwa tygodnie odcinać kawałek tabletki aż do całkowitego odstawienia. I jestem na sto procent pewna że bym sobie poradziła.Ale skusiłam się i poszłam do lekarza aby ona mi doradziła czy to dobry pomysł. Pani doktor do mojego planu się przychyliła ale mimo to dała mi od siebie tabletki wspomagajace (velaxin o ile dobrze pamiętam)które miały mi tylko pomóc w odstawieniu leków. To był kwiecień tego roku, zażyłam na noc pół tabletki. Jak obudziłam się rano dostałam tak silnego ataku paniki że natychmiast wzywałam karetkę.I tak dzięki pani doktor ataki wróciły ze zdwojoną siłą, od nowa chodzę na psychoterapię do wspaniałej psychoterapeutki, która już zmieniła trochę mój tok myślenia. Biorę na dzień dzisiejszy 2mg xanaxu i *gówno*mi to daje. Żle się czuję prawie codziennie. Trenuję oddychanie, jogę, sama sobie tłumaczę że od tego nie umrę że to tylko siedzi w mojej głowie, ale jest bardzo ciężko. Wszędzie gdzie wychodzę muszę iść z osobą towarzyszącą, bo inaczej nie wyjdę.Uczucie despersonizacji towarzyszy mi prawie na okrętkę. Jak sobie pomyślę że już za miesiąc mam się przeprowadzić do Niemiec (a nie znam języka),a mój mąż pracuje średnio 12 godzin i zostanę ze swoimi myślami sama w domu to jestem cała spocona. Czytałam na tym forum o różnych lekach,ale ja w tej chwili mam taką fobię jeśli chodzi o zmianę leku, że strasznie się boję że zadziałają w przeciwnym kierunku. Czy ktoś zmieniał już leki z xanaxu na coś innego. Xanax mi nie pomaga, chodzę jak trzaśnięta i mam już straszne kłopoty z logicznym myśleniem. Zastanawiam się czy xetanor by mi pomógł. Doradźcie bo ja się potwornie boję
Odnośnik do komentarza
droga Celestyno prawde mówiąc nie wiem jak ci pomóc, moge cię tylko zapewnic że,w Niemczech też są osoby które cierpią na napady lęku, mysle że wiedząc iz nie jest się samym z tym problemem jest troche lepiej, co prawda język pomógl by ci w znacznym stopniu, ale uwierz w siebie napewno sobie poradzisz, dla rodziny można znieśc naprawde duzo, a nie pozwól na to abyście żyli oddzielnie.Bardzo polecam ci książke Pe Jacobi pt. *Zrozumieć lęki Pokonać panike* jest tam opisanych wiele sytuacji w jakich znajdują się kobiety cierpiące na tą chorobę, które zresztą mieszkają w Niemczech. Jest to bardzo ciekawa książka znajduje sie w niej wiele dobrych wskazówek jak postepować, co robić a czego nie.Tak na koniec przy tej chorobie najważniejsze jest nie unikanie sytuacji związanych z lękiem mósisz pokonywać je ,nawet wyjazd do Niemiec,niby nic ale wielki stres. Wierze w ciebie. pozdrawiam goraco
Odnośnik do komentarza
ja mam tez nerwice a moje objawy to ; zawroty glowy uderzenia goraca kolatanie dretwienie rak mroczki przed oczami nawet nie moge spac a gdy juz zasne to budze sie jakby ktos mnie wystraszyl. bylam u psychiatry i przepisal mi doxepin na noc i signopam na dzien
Odnośnik do komentarza
Madziu jak czytałam twoją ostatnią wypowiedz to tak jakbym to ja pisała.Ja mieszkam sama z mężem i synkiem,gdy mój mąż 2 lata temu wyjechał na miesiąc na kurs,to w pierwszą noc zaprosiłam koleżankę zeby u mnie spała(wtedy nie pracowałam i nie leczyłam się u psychiatry),juz czułam ze będzie coś nie tak nie potrafiłam zasnąć bez męża,tuliłam się do synka,ale to co siedzi w głowie jest silniejsze w nocy rozbudziłam rodziców i teściów,mówiłam ze umieram w szpitalu zrobili mi ekg i puścili do domu.Spałam wtedy u mamy,na drugi dzień wzięła mnie teściowa.No i właśnie po tym zdarzeniu poszłam do psychiatry,a reszte już znasz.No powiedz Madziu co siedzi w naszych głowach.Wydaje mi się ze jednak kochamy tych naszych mężów,żeby oni wiedzieli co przez nich przechodzimy hihi.
Odnośnik do komentarza
Witam, zmieściłam moją odpowiedź w części nerwicy serca, ale sądzę, że tu też widnieje jak najbardziej niesamowity związek....Czytając to wszystko mam wrażenie, że to wszystko jest o mnie. Nie, to nie wrażenie - to jest o mnie. Z bólami w okolicy mostka, serca, które promieniują po całej przestrzeni międzyżebrowej aż po ramię i kręgosłup borykam się ponad dwa lata. Prawdopodobnie byłoby inaczej, gdybym trafiła na konkretnego lekarza, ale oni potrafili tylko mnie odsyłać od jednego do drugiego. Diagnoz miałam około 10, jak nie więcej, już nawet przestałam liczyć. Jednak nie o to chodzi, a o kwestię nerwicy serca. W moim wypadku nerwica bardzo nieźle namieszała w moim organizmie. Począwszy od zaburzeń żołądkowych skończywszy na odchyleniu zastawki serca. Nerwica jest niebezpiecznym zjawiskiem Zawsze wybiera sobie najsłabsze organy naszego ciała i na nich *odbija sobie nerwy*. Warto zwrócić uwagę dlaczego nerwica atakuje lewą stronę naszego ciała. W psychoterapii jest tak, że lewa strona naszego ciała stanowi odzwierciedlenie stanów emocjonalnych. Ataki serca są typowym objawem psychosomatycznym. Wiążą się z tym oczywiście niesamowite lęki, jak właśnie lęk przed śmiercią. Dodać do tego panikę i już mamy wrażenie, że koniec - umieramy. Gdy miałam takie ataki czułam, że to już zawał. Dusiłam się, trzęsłam się, a nawet paraliżowało mi ręce czy nogi. W ogóle nie mogłam być sama, bo zaraz włączała mi się myśl *co ja zrobię, gdy będę miała atak, a nikogo nie będzie i nikt mi nie pomoże?*. Odwiedzałam psychoterapeutów, ale na dobrego trafić to też cud, a płacić 50 zł za nic to bezsens. Po prostu trzeba było samemu próbować szukać sposobów na to, żeby jakoś sobie z tym radzić. Gdy nadchodziły ataki po prostu wychodziłam z domu. Zabierałam kogokolwiek i o każdej porze po prostu szłam na spacer. Oddychałam głęboko i mówiłam, że skoro idę i oddycham to nie może być zawał, to tylko nerwy. Próbowałam je rozchodzić. Rozmowa z kimś na wszystkie tematy tylko nie na temat aktualnego stanu pomagała odwrócić uwagę. I tym sposobem doszłam do wniosku, że najlepsze będzie odwrócenie uwagi. Generalnie bardzo to pomagało, ale nie zawsze jesteśmy z kimś. Nie da się mieć przy sobie anioła stróża przez 24/h. Tak więc zaczęłam zmierzać się z głównym lękiem, a mianowicie śmiercią. Tłumaczyłam sama sobie, że to jest kwestia, od której nikt nie ucieknie. Muszę się z tym pogodzić. Sądzę, że to mi bardzo pomogło. Potem zaczęłam stosować różne techniki przeciw stresowi. Metody oddechowe, sport, muzykoterapia, techniki wyobrażeniowe, pozytywne myślenie, książka, prawidłowa dieta. Dzięki samoobserwacji mogłam zauważyć co mi pomaga, na ile i w jakiej sytuacji. To nie jest tak, że wyleczyłam się z nerwicy, bo to długa droga, a i czasem zdarzają mi się ataki nerwicowe serca, żołądka, etc...ale jeśli uda się osiągnąć choć ciut to to naprawdę pomaga. Poza tym ważne jest, aby zadać sobie pytanie dlaczego tak bardzo koncentruję się nad atakiem i dlaczego chcę go tak kontrolować? W ten sposób można odnaleźć prawdziwe źródło naszego ataku. Nerwica nie od razu daje się we znaki. Czasem nazbiera się mnóstwo negatywnych przeżyć i pewnej nocy ma się atak. Od dwóch miesięcy, dla przykładu, nie miałam żadnych ataków duszności. Historia jest znacznie dłuższa, a i przejść, tych złych przejść, miałam znacznie więcej, ale chciałam napisać, że można walczyć. Oczywiście nie mam tu na myśli tych poważnych problemów z sercem, bo to już wymaga ścisłej konsultacji kardiologicznej. Serdecznie pozdrawiam i zdrówka życzę.
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×