Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

wiam dziewczyny niepisze ostanio poniewaz jakos cos mi sie tak stało ze od wyjazdu Zofii dpadła mnie jakas totalna niemoc jakby nerwica zatoczyła wielkie kolo i jedziemy od nowa ,od kilku dni mam cholerny ból glowy i wszystkie objawy nerwicowe lęki zasłabniecia i wiele by tak wymieniac az szkoda slow mam wrazenie ze to efekt odreagowania po wizycie zosi zobaczyłam tak naprawde jak mozna zyc normalnie bez objawów i nerwicy pzwolłam swojej nerwcy chyba isc precz ale ona wróciła jak tylko wszystko wróciło do normalnosci i szarosci dnia / Miałam dzisiaj nawet isc do mojej psychiatry pogadac o jakim leku ale niedałam rady mam totalną niemoc i cały dzien płacz na koncu nosa nawet chciałam bardzo zeby mama juz poszła do siebie zebym mogła sie wywyć ale jak pszła placz mi przeszedł wszystko mnie boli i tylko bym lezała i spała no normalnie jak nie ja az sie sama sobie dziwie gdzie moja sila walki i chec pozbycia sie tej francy czyam wasze posty na bierząco ale tak mnie gdzies w srodku wypaliło ze niemam siły nawet nic sensownego napisac wybaczcie moze ten stan mi minie i to odrealnienie którego niemiewałam wieki tez pojdzie sobie zreszta jak lęków tez zapomniałam co to lęki a tu masz ??? zrobiłabym tyle zeczy ale nic a nic mi sie niechce rutynowo jade zakupy obiad i na yle mnie stac nawet na dzialke mi sie odniechciało jechac chyba ze mna niedobrze przesyłam wam buziaczki i duzo optymizmu bo mnie go cos ostatnio zabrakło!!! Ilonka niemartw sie tak bardzo napewno znajdzie sie jakis sposób na twoj kregosłup. sama niewiem co lepsze tu moze jest jakas nazieja a ta nerwica to chyba sprawa beznadziejna jakby golebie wypuscił z klatki kołują kołują a i tak wracają .
Odnośnik do komentarza
Gość slonce
witajcie, wiem co nam wszystkim jest, to jest powazna sprawa,prosze was zobaczcie to i podajcie dalej, podaje strony ,tu chodzi o nasze zycie. http://www.youtube.com/watch?v=G0-ALet19dM&eurl=http%3A%2F%2Fnowaswiadomosc%2Ening%2Ecom%2Fgroup%2Fstopcodex%2Fforum%2Ftopics%2Fprodukty%2Dzawierajace%2Daspartam&feature=player_embedded http://www.youtube.com/watch?v=r2QmGpEK3ko&eurl=http%3A%2F%2Fnowaswiadomosc%2Ening%2Ecom%2Fgroup%2Fstopcodex%2Fforum%2Ftopics%2Fprodukty%2Dzawierajace%2Daspartam&feature=player_embedded http://www.youtube.com/watch?v=r2QmGpEK3ko&eurl=http%3A%2F%2Fnowaswiadomosc%2Ening%2Ecom%2Fgroup%2Fstopcodex%2Fforum%2Ftopics%2Fprodukty%2Dzawierajace%2Daspartam&feature=player_embedded http://www.youtube.com/watch?v=PP_4SEozDDE&NR=1 http://www.youtube.com/watch?v=hokUiX-lh3s&annotation_id=annotation_816139&feature=iv http://www.youtube.com/watch?v=1lwL0yN5mxk&NR=1 http://www.youtube.com/watch?v=4lpxM1gwmCg&NR=1 http://www.youtube.com/watch?v=bzoP-UMmqXY&feature=related http://www.youtube.com/watch?v=6yYio6J61Ww&feature=related http://www.youtube.com/watch?v=-NP7bQu55lI&feature=related
Odnośnik do komentarza
cześć dziewczyny u mnie jakoś leci raz lepiej raz gorzej niedawno wróciłam z majówki jak zwykle mój nawywijał normalka mamy zaczynać remont ale z moim mężem to nie niewiem kidy dojdzie do skutku mo mam urlop to cały czas żyje w strachu żeby się nie opił i tak to leci w niedziele idziemy na komunie do jego rodziny już mam dosyć znów nerwówka i spięcia idę tam tylko dla dziecka a traz siedzę cichutko i modlę sie żeby mąz jak najdłużej spał żeby wytrzeżwiał dobra koniec o smutach byłam na solarium i u fryzjera muszę jakoś wyglądać na tej komunii pogodę mamy ładną więc nas mało na forum ale to dobrze to znaczy ze jest lepiej pa dziewczynki trzymajcie się mocno uściski pa pa !!!!!!!!!!!!!!!!!!
Odnośnik do komentarza
Gość aliskaa
czesc dziewczynki widze ze forum swieci pustkami a to znaczy ze u wiekszosci dobrze sie dzieje i nie maja ochoty na pisanie:))) u mnie jako tako,dzisiaj troszke nerwowow ale widac to juz taka moja uroda ze raz musi byc lajtowo a raz nerwowo.Moze to przez to ze wczoraj corce znowu puscily nerwy i szybko lecialam do niej do pracy, dobrze ze mam blisko 15 minut i jakos wspolnie dalysmy rade sie nawzajem uspokoic, a pozniej noc nie przepsmna calyu czas o niej myslalam i dzisiaj nerowoy dzien, w dodatku syn ma egzamin juz drugi raz podchodzi do prawa jazdy, na motor zdal za pierwszym razem a na samochod cos mu nie idzie:( i chyba nerwy maja dosyc mojego podekscytownaia i daja znac o sobie ale jakos to musze wytrzymac. jutrowolne dwa dni wiec sie wybieram na dzialke na caly dzien, i oby byla pogoda. wlasnie dostalam smsa syn zdal uf jeden kamien z piersi spadl:) a poza tym to pomalutku, dzisiaj wzielam tabletke, bo za bardzo bylam nerwowa, teraz ide troszke odpoczac. trzymajcie sie dziewczynki cieplutko i milego wekendu zycze:)
Odnośnik do komentarza
Gość betunia754
Dzisiaj kochani krótko i szybko.Dziekuję za życzenia i trzymajcie kciuki za jutrzejszy dzień mojej córy.Narobiłam się tyle,że szlak mnie trafia i gdybym wcześniej trochę pomyślała,to dziś nie musiałabym wyzywać i robić rewolucję w garach,sztuccach itd.Mogłam zrobić tą komunię gdzieś w jakimś miłym lokaliku i miałabym z głowy,a tak..Ehhh,szkoda słów.Mam chociaż wielką i cichą nadzieję,że wszystko pójdzie zgodnie z planem i obędzie się bez pogotowia,umierania,czy omdleń.Jak było,to Wam napiszę już po oczywiście.To tyle.Pa.
Odnośnik do komentarza
witam! 3 miesiące temu zdiagnozowano u mnie nerwicę lękową. zażywam sulpiryd i doraźnie xanax. mam tez alventę ale jej nie biore ponieważ źle sie po niej czułam. odczuwam różnicę. jest lepiej niż kiedyś ale nadal dokuczają mi duszności i dolegliwości w klatce piersiowej.miewam też zawroty głowy.zastanawiam się nad psychoterapią ale sama nie wiem czy to pomoga...póki co chodze raz na miesiąc do psychiatry.boje się o swoje zdrowie, nie chcę by mój stan sie pogorszył...
Odnośnik do komentarza
Chciałam się ze wszystkimi przywitać:) Od kilku miesięcy śledze to forum, i dopiero teraz odważyłam się zarejestrować. Bardzo wam wszystkim dziękuję za te posty bo naprawde dużo dają dzięki wam uświadomiłam sobie że nie jestem sama i że nie musze się tej choroby wstydzić. Jestem na trzecim roku studiów, choroba dopadła mnie nagle zawsze byłam osobą bardzo energiczną, towarzyską,więcej czasu spędzałam poza domem niż w nim , a teraz wole siedzieć w domu bo czuje sie w nim bezpiecznie. We wrzesniu nabawilam sie zapalenia zatok , gdy sie wyleczylam pozostaly mi zawroty glowy i w taki o to sposob po krotce narodzil sie w mojej glowie lek przestrzeni. Na poczatku bralam jakies leki ale czulam sie po nich fatalnie, do psychologa zamierzalam sie wybrac ale sie nie odwazylam w koncu w pewnym momencie zaczelam juz zyc normalnie ale chorobsko ostatnio powrocilo nie chce tak zyc ! Nigdy nie myslalam ze mnie cos takiego dopadnie:(
Odnośnik do komentarza
Następny kawałek z mojej historii. Planowaliśmy emigrację od dłuższego czasu. Wszystko załatwiliśmy, wizy, transport sprzętów, nową pracę nawet zdalnie. Wszystko w maksymalnym tempie. Nie wziąłem ani jednego dnia urlopu. Jednego dnia skończyłem pracę w Polsce, kilka dni później zacząłem na drugim końcu świata. Zetknięcie z nową rzeczywistością też nie było łatwe. Inna kultura, inne zwyczaje. Setki możliwości wyjścia na frajera, setki okazji do stresu. Nowy język, nowe wyzwania. Ze dwa, trzy miesiące po przyjeździe do nowego kraju wybraliśmy się na niestrzeżoną plażę. Nie pierwszy raz zresztą. Tego dnia były wyjątkowo duże fale. Setki kilometrów dalej dogorywał tajfun. Fale były jego odległym echem. Poszedłem popływać i jak kozak pomyślałem, że wypłynę poza miejsce gdzie fale się załamują to sobie spokojnie popływam. Jakieś sto metrów od brzegu. Bardzo lubię pływać i jestem dobrym pływakiem. Przez jakiś czas było fajnie, ale po chwili nadeszły jeszcze większe fale i zgodnie z naturą zaczęły się załamywać dalej od brzegu. Nad moją głową. Dwumetrowa fala to niesamowity żywioł. Ocean to nie Bałtyk. Mało kto wie, że surferzy pływający na dużych falach ryzykują życiem. Fala poniewiera, wciska do dna. Zanim zdąży się wypłynąć i odetchnąć przychodzi następna, po kilku cyklach brakuje tchu. To jest tak. Świat się robi mroczniejszy. Obraz się niesamowicie zawęża. Uwaga skupia. Panika przeszywa na wskroś. Całe ciało daje sygnał do ucieczki, ale nie ma gdzie uciekać. Trzeba walczyć. Kipiel, walka na powierzchnię, oddech, kipiel, walka na powierzchnię, oddech. Trochę do brzegu. Ta adrenalina, to ona zawęża obraz, musiała mnie uratować. Dała siłę mięśniom. Nie wiem ile to trwało, pewnie około pięciu minut. Mnie wydawało się, że całe życie. Drżący wyszedłem na brzeg. Nieświadoma niczego żona spokojnie się opalała. Od tego czasu minęło dziesięc lat, ale kiedy sobie to przypominam to mam wrażenie, że jestem trupem. Myślę, że to był stres ponad moje siły. Zaraz po tym wydarzeniu szybko wróciłem do siebie, ale z miesiąc potem miałem niczym nie sprowokowany atak paniki. W kościele w niedzielny poranek. Trwał może kilka sekund. Znów ten sam mrok i przerażenie. To jest znane w psychologi. Odreagowanie traumy przychodzi po jakimś czasie. Wietnam, Irak, cała literatura jest na ten temat. Jeszcze i ten atak w kościele minął jak zły sen. Parę dni później dostałem służbowe zlecenie wyjazdu w odległe od świata miejsce z wizytą u klienta. Miałem lecieć samolotem, ale ponieważ zbliżał się weekend postanowiłem wziąć dzień wolnego i pojechać autem z żoną, oglądają świat po drodze. Tysiąc dwieście kilometrów donikąd. Ten nastrój odludzia, porzuconych miasteczek musiał dołożyć się do całości. Pamiętam jak dzisiaj niesamowity porzucony cmentarz. Wiatr hulał miedzy grobami z przed wieku. Wieczorem w restauracji poczułem się źle. Strach, mrok, złe myśli, nierealność. Pot na czole. Niesamowita potrzeba ucieczki. To nie był przejściowy atak. To było jak mroczna chmura, która zasłoniła moje życie. Wróciliśmy do hotelu. Skulony leżałem w tej grozie. Po pewnym czasie zasnąłem. Gdy rano obudziłem się wstałem normalnie jak gdyby nigdy nic. Dopiero po kilku chwilach przyszły wydarzenia z poprzedniego dnia i mrok znowu zalał mój świat. Tak zresztą miałem przez całą chorobę. Przez mikrosekundę po obudzeniu czułem się normalnie i po em przychodziła pamięć. Całe to gówno siedzi w naszym umyśle. To jest na prawdę choroba umysłowa. To nasza pamięć i myślenie zaburza chemię mózgu. Nie odwrotnie jak przy schizofrenii. Sami się nakręcamy własnymi myślami. Ta mikrosekunda normalności po obudzeniu zawsze była dla mnie na to dowodem i nadzieją jednocześnie. Jeszcze napiszę.
Odnośnik do komentarza
Gość betunia754
Kochani-komu mam się wyżalić jak nie Wam?Już dawno po komunii,stres także minął,ale niesmak pozostanie jeszcze długo.Po pierwsze okazało się,że połowa zaproszonych nas olała i nawet nie pofatygowała się,by zatelefonować.Po drugie-mój *ojciec* był tak narąbany,że prawdopodobnie nie wiedział,że to właśnie dziś jest ten dzień..Chu..mu w dupę-pomyślałam,przynajmniej nie będzie miał co wypominać mnie i wnuczce- jedynej zresztą.Ale przykro mi było i skłamałabym,gdybym tego nie napisała.Po trzecie tyle się nagotowałam i napiekłam,a następne 3 osoby zwinęły się po godzinie..Zostaliśmy tylko my,mama(ciągle patrząca na zegarek),siostra z mężem na widok którego mnie zemdliło i brat z ukochaną.Jakoś przemęczyliśmy,ale mąż z bratem i szwagrem w kuchni popijali.A ja dziwiłam się,czemu mój tak chętnie zmywa i podaje talerze..Nie było źle,tylko,że w którymś momencie było już o jeden za dużo i zaczęła się jazda.Mąż ze szwagrem omal się nie pobili a siostra do mnie zaczęła mieć wąty,że miała być komunia bezalkoholowa.Oczywiście wydarłam się na mojego,że wszystko po kryjomu ukartował i popsuł ogół.Córka zaczęła płakać,bo panicznie się boi pijaków,nie chciała,żeby tata więcej pił(mimo,że nie pili przy niej,ale to jest mądre dziecko i nie jej kity wciskać)a ten dupek wyszedł z domu i poszedł w pizdu.Mówię wam-tętno mi skoczyło do 178,już myślałam,że mnie wywiozą,serce wyskakiwało z piersi,łzy zalały mi cały makijaż.Po chwili mi przeszło,ale towarzystwo zaczeło sie zbierać i dobrze,bo już byłam umęczona.Tylko,że onie poszli,a męża dalej nie ma,denerwuję sę i jestem wściekła na niego,że wie,że choruje na nerwicę a ma gdzieś,co teraz ze mną się dzieje.Przyjdzie pijany,uwali się i będzie sobie smacznie spał,a mnie szlak trafi!!Przewiduje sobie taki scenariusz,choć przecież on nie pije,jedynie co dzisiaj,ale właśnie dlatego,ze wyszedł wstawiony to nie rozejdzie się po kościach.Dzwonić do niego nie mam zamiaru,on ma mnie w dupie,ja go tym bardziej.Zal mi straszliwie,że ta komunia dziecka przecież,nie mogła się odbyc w spokojnej,kulturalnej atmosferze.To córka miał ten dzień,swój dzień,a my jej tak go schrzaniliśmy..Ehh,szkoda gadać.Co ze mnie za matka.
Odnośnik do komentarza
Przez ostatni miesiac mam niepokojace objawy. Zaczelo sie tym ze obudzilem sie w nocy z migotaniem przedsionków (tak przynajmniej twierdzi lekarz). Potem nastapiły dreszcze i straszny lęk, że umrę. Pojechalismy wtedy na pogotowie ale EKG i cisnienie w normie. Mialem robionego Holtera ale nie wykazal wiekszych nieprawidlowosci lecz trzeba przyznac ze tego dnia sie czulem dobrze. Na USG wyszla lekko powiekszona lewa komora. Od pierwszego ataku przez dwa tygodnie mialem wzgledny spokoj. Ale teraz mam prawie co noc tego rodzaju atak, teraz jednak bez migotania poniewaz biore lek na arytmie ktory zapisal mi lekarz. Co jest wspolne teraz dla atakow to: budzenie sie w nocy z naglym lekiem, dreszcze, po ataku zawsze musze isc sie wysikac, budze sie spocony, czuje ze serce zaraz mi sie zatrzyma, dziwne uczucie pieczenia w mostku i przy lewym boku., czuje jakby mi glowa dretwiala, zimne stopy i rece. Czesto mam tez skakanie miesni jak sie poloze oraz przy wysilku mi drza. Biore potas i magnez od miesiaca Czy mozliwe ze to rowniez nerwica? Jesli tak to jak sobie radzic podczas ataku? Bede wdzieczny za kazda odpowiedz.
Odnośnik do komentarza
Czy ktoś z was korzystał z pomocy psychologa? Ja chodzę od dwóch miesięcy ale wcale nie jestem przekonana czy pani psycholog podąża dobrą drogą. Ja chciałabym poznać przyczyny mojej nerwicy i sposoby radzenia sobie z nią a pani nie chce wógle o tym rozmawiać tylko cały czas każe mi stosować pozytywne myślenie. Idea chyba jest dobra ale raczej na poźniejszym etapie leczenia. Jakie są wasze doświadczenia?
Odnośnik do komentarza
Gość aliskaa
witam wszystkich widzę ze duzo nowych osob, pisze na forum o swojej chorobie, ale objawy sa ciagle te same , jak u nas wczesniejszych forumowiczek i kazdy na swoj spobo stara sie je zwalczac, i dobrze piszcie jak sobie radzicie, to zawsze pomaga,swiadomosc zemozna ja zwyciezyc, na pewno to troszke trwa ale coz nie mozna sie podadawac. Betunia kochanie, przykro mi ze tak wyszlo z ta komunia, zrobilas co moglas, z Twojej strony wszystko bylo ok, a ci co nie przyszli, to masz dowod teraz ze na przyszlosc szkoda Twojej fatygi dla takich ludzi, szkoda ze Twoj maz tak to Wam *pieknie* zorganizowal. Ty teraz sobie odpocznij , bo Ci sie nalzey, nie mysl o pijakach i o tym czy przyjdzie czy nie. Mysl teraz o sobie i o corce. Moze jednak dobrze ze nie zrobilas tego w knajpie, bo to dopiero bylby wstyd, jak zaczeli sie zachowywac tak a nie inaczej:((( szkoda tylko dziecka, bo to dla niej mial byc jeden z wazniejszych dni w zyciu, a dorosli jej to spieprzyli brzydko mowiac, ale bylo minelo, zapomnij o tym i pomysl teraz o sobie i corce, spraw sobie jakas mała radość, odreaguj i juz,:))) trzymaj sie cieplutko. Aina ja tez bralam supliryt i bylo ok, mialam spokoj przez kilka lat, nawrot choroby nastapil po pewnym czasie,w wyniku wielkiego stresu, no ale coz tak sie zdarza, walcze wiec na nowo. Tylko teraz juz wiem jak sobie radzic z niektorymi objawami,niektore sa nowe i trzeba sie uczyc zwalczac je na nowo. Ale mysle ze dam rade, jak to mowia: co nas nie zabije to nas wzmocni:))) g999 to prawie opwoiadanie, ale dziekuje za takie przezycia:((( trzymajcie sie wszyscy vieplutko i nie dajcie sie * pani nerwicy*
Odnośnik do komentarza
Czesc wszystkim! Betunia szkoda mi cię ze tak wyszło z komunią twojej córci.Ludzie tez są skoro kogos zapraszasz na tak wazną uroczystosc to się mowi od razu ze nie przyjdą p rzeciez to dziecko czekało a potem jeszcze nie potrzebne nerwy. u mnie dobrze w sobote byłam na urodzinach u szwagierki było ok wczoraj u tesciów na obiadku i siedzielismy do godz 19 i tez na luzie.dzisiaj byłam w pracy na rano a teraz czekam na męża i jade do lekarza bo mi się tabletki konczą. Pozdrawiam wszystkich i zyczę miłego popołudnia oczywiscie bez nerwów...
Odnośnik do komentarza
Hej! Dawno mnie nie było. Coś moje łącze bezprzewodowe mi nawala.U mnie dobrze. Z duszą dobrze, z ciałem trochę gorzej. Coś mi zaczyna szwankować. No ale nikt nie jest doskonały! Od powrotu z Krakowa czuję się świetnie. Ilonka zlikwidowała swój profil na nk. Dlaczego? Betunia: olej pijaków. Rób podobnie jak oni tzn. bądź egoistką bez skrupułów! g9999 : przepięknie opisałeś swoje życie z nerwcą! Czekam na więcej! A gdzie to nasze dziewuchy: dzidzia,misa, madziowa, paulka, zuza? Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Odnośnik do komentarza
betunia boże tak bardzo mi przykro że ta komunia żle wyszła ale to nie twoja winna najbardziej to mi szkoda twojej córci ona to najbardziej przeżyła to miał być jej wyjątkowy dzień dla wszystkich wierzących powinnien być to wyjątkowy dzień a tu takie przykrości i to dziadek z ojcem sponsorują jej takie przeżycia ty chciałas jak najlepiej ale nie możesz odpowiadać za czyjęś czyny jesteś napewno bardzo dobrą matką ale wiesz z rodziną to najlepiej wychodzi się na zdjęciu i to jeszcze z daleka od siebie żeby szło oddciąć trzymaj się i nie załamuj
Odnośnik do komentarza
Witam. Mam 30 lat. Moje objawy zaczęły się rok temu od zrywania się w nocy z jakimś irracjonalnym lękiem, najpierw co kilka nocy, później coraz częściej. Aktualnie co noc po kilka razy. Jakieś pół roku temu dołączyły dziwne skurcze serca, tak jakby na chwilę przystawało i ruszało ze zdwojoną siła (jeden mocny skurcz jak uderzenie) - najpierw raz w miesiącu a z czasem coraz częściej. Od jakiegoś czasu tym dziwnym skurczom towarzyszy uczucie lęku oraz przyspieszony rytm (nawet powyżej 150 bpm), czasem szybko przechodzi, czasem nie. Poza tym uczucie ucisku w klatce piersiowej, duszności, zawroty głowy, poty, bóle lewej ręki, uczucie dławienia w gardle, pulsowanie szyi.... Przez krótki okres brałem leki atenolol i neurol, ale nie chcę się truć. Staram się przetłumaczyć sobie, że na to się nie umiera, że już tyle ataków lęku przeżyłeś i nic się nie dzieje. Badania serca są ok, tarczyca też. Pozytywne myślenie trochę pomaga, czasami udaje się opanować atak, czasem nie, zwłaszcza jak jestem daleko od domu. Ostatnio musiałem wspomóc się doraźnie lekami przebywając w innym mieście na szkoleniu. Myślę o szukaniu jakiejś pomocy psychologicznej, która ma doświadczenie z takimi problemami i o zapisaniu się na jogę. Trzymam za was wszystkich kciuki i gorąco pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Bart kiedy czytałam twój post to jakbym czytała o sobie. Ja też zamiast łykania leków staram się zwalczyć nerwicę za pomocą psychologa. Co prawda na razie nie bardzo widać efekty ale to jeszcze mało czasu (byłam dopiero 2 razy). O jodze też myślę - być może wybiorę się w tym tygodniu. Mnie najbardziej niestety męczy silny ucisk w gardle i czasem całkowita niemożnośc przełykania - nawet płynów. Też próbuję z tym walczyć powtarzając sobie, że to tylko nerwica i nic złego się nie dzieje. Myślę, że w nerwicy najważniejsze jest dojście jej przyczyn - a tym niestety moja pani psycholog nie jest zbyt pomocna. Pozdrawiam wszystkich.
Odnośnik do komentarza
tunia dwa razy to zamalo zeby widziec rezultaty trzeba czasu dopiero po 10 sesji widac rezultaty ze cos sie zdzialalo najwazniejsza jest szczerosc. Ja juz bylam z 17 razy narazie ok troszke widze roznice poznalam siebie lepiej ale do konca nie widze poprawy wiec jeszzce bde chodzic. Grunt to pozytywne myslenie wiem ze jest ciezko i mi tez czasami ciezko ale 2 tyg prawie bez objawowo wiec to chyba sukces. 2 dni mam znowu zle ale wiem ze to minie. I powinnam sie przyzwyczaic do tej chwiejnosci. Betunia słonce ty jestes dzielna i dalas rade udzwignac wszytsko. A nie mozna brac odpowiedzialność za czyjes czyny. W pojedynke nie zbawimy swiata. Szkoda wielka szkoda ale to powinno byc wstyd tym ktorzy plamy dali bo na komuni sie nie pije. Wiec glowa do gory :D a teraz o sobie?? wczoraj na sesji doszlam do tego ze wychodowalam w sobie bardzo duzego krytyka. Żywilam go w sobie przez cale zycie. Jezeli uslyszalam krytyke pod swoim adresem bardzo bralam to do siebie a teraz ten krytyk atakuje mnie w kazdej chwili slabosci. Ale skoro do tego doszlam to bede pracowac nad tym i bedzie mi latwiej. bo nikt nie ma prawa mnie osadzac jestem tylko czlowiekiem i nawet jesli zrobie cos nie tak to kazdemu sie zdarza wiec luzz * A wiec zycze wam milego dzionka kochani oby kazdy dzien przyblizal nas do wolnosci :D
Odnośnik do komentarza
Witam. Postaram się pisać trochę częściej tę moją historię, choć z czasem słabo. Tak jak wspominałem wcześniej może komuś moje doświadczenia pomogą w jego walce. Piszę też dla siebie, bo czas powoli zaciera moje wspomnienia, a mam jakąś potrzebę żeby sobie to utrwalić. Jak piszę to przypominam sobie szczegóły. Pati. O leczeniu nerwicy polecam Claire Weekes *Peace from nervous suffering* i wszystkie inne książki tej autorki. Są na amazonie. Niestety nie po polsku. Po polsku to raczej słabo. Kempiński, ale to już parę lat temu. Po angielsku jest też niestety całe mnóstwo chłamu sponsorowanego przez różne sekty, czy koncerny farmakologiczne, żerujące na nadziei ludzi... Droga powrotna zajęła dwa dni i była koszmarem. Napady duszności. Kołatanie serca. Potrzeba ucieczki, powrotu do domu. To niesamowite uczucie nierealności, iluzji, bycia poza swoim ciałem. Jakby każdy dotyk, każde słowo musiało się przebić przez watę. Jednocześnie horyzont jakby się podniósł i zmroczniał. Jakby wszędzie było pod górę i groźnie. To pilne wyczekiwanie, kiedy poczuję się normalnie. Nieliczne chwile ulgi i zaraz potem powrót tego ekstremalnego napięcia. Nocowaliśmy po drodze w jakiejś mieścinie. Zbadała mnie przygodna lekarka, stwierdziła, że fizycznie jestem ok. Była całkiem bystra bo nie bardzo uwierzyła w somatyczne podłoże i jej podejrzenia trochę kierowały się w stronę schizofrenii (wypytywała czy słyszę głosy etc), choć tego nie powiedziała. W motelu jakość udało mi się zasnąć, choć mój deficyt snu narastał. Dotarliśmy z powrotem do domu, ale nie zmieniło to mojego samopoczucia. Przez kolejny tydzień, dwa pogrążałem się w chorobie. Byłem u dwóch lekarzy, każdy stwierdził, że jestem fizycznie zdrowy, tylko wyczerpany. Bałem się wyjść z łóżka, schudłem kilka kilogramów. Miałem złe myśli, że duszę się jedzeniem. Potem jak wyraźnie schudłem zacząłem się bać, że zagłodzę się na śmierć. Natrętne myśli zresztą towarzyszyły mi bardzo długo: że zrobię sobie coś głupiego, albo krzywdę swoim najbliższym, rozbiję szybę bez powodu w sklepie, wskoczę pod auto etc. Niesamowita łatwość wyobrażania sobie negatywnych konsekwencji była częścią mojego stanu maksymalnego napięcia. Podobnie jak mikro wizje strachu – skłonność do identyfikowania obrazów w aspekcie zagrożenia. Kilka razy miałem pogłębione ataki paniki w stylu jak „po trawce”. Jeden pamiętam szczególnie, gdy moja żona pojechała na zajęcia i zostałem wieczorem sam. Wydawało mi się, że serce mi stanęło i że umieram. Pot, groza. Zasnąłem, czy raczej omdlałem w sen z wycieńczenia. Problem ze snem to kolejny temat. Nie mogłem spać. Mój brak snu narósł do katastrofalnych rozmiarów. Wpadałem w krótkie drzemki w ciągu dnia z wycieńczenia. W nocy nie mogłem spać, zasypiałem na godzinę, dwie nad ranem. Jeszcze miesiące później gdy czułem się dużo lepiej musiałem czasem w przerwie w pracy zamiast na lunch iść do auta, żeby choć trochę się zdrzemnąć po przeleżanej bezsennie nocy. Były momenty, gdy wydawało mi się, że nigdy z tego nie wyjdę i całkiem zwariuję. Gdzieś wewnątrz była jednak we mnie nadzieja. Depresja była jednak wtórna i jakby obiektywna w związku ze stanem napięcia w którym byłem. Przetrwanie tego okresu zawdzięczam mojej żonie, która bardzo mnie wspierała. Kładło to na nią ogromny ciężar co raczyłem zauważyć dopiero po jakimś czasie. Ta choroba jest jak alkoholizm, dotyka całej rodziny. Cierpliwe wsparcie kogoś bliskiego jest niezastąpione. Wsparcie, nie dobre rady. Kiedyś zadzwonił do mnie mój brat, gdy wieść się rozeszła, że słabo sobie radzę. Miał mi tylko do powiedzenia, żebym „wziął się w garść”. Chciałem mu odpowiedzieć, żeby wsadził sobie tę radę w dupę. Nie zrobiłem tego bo nie byłem zdolny do takiej reakcji, ale to był chyba początek rozejścia się naszych dróg. Trudno powiedzieć, kiedy wszedłem na drogę poprawy. Na początku w ogóle jej nie czułem, ale z perspektywy czasu widzę kilka ważnych punktów i pewien zestaw sprzyjających okoliczności.
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×