Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

kikuś: choć cię nie widzę to wydaje mi się , że pięknie wyglądasz z tymi nowymi włoskami i przede wszystkim w tym radosnym nastroju!!!!Baaaardzo się cieszę. U mnie dobrze, tak jak pisałam wyżej. Zawsze myślałam, że jak się dowiem, że z mamą coś się dzieje to padnę trupem, a tu pełna mobilizacja. Chciałam jutro do niej jechać, ale mi odradziła , bo przecież za tydzień na święta będę, no i ona się już znacznie lepiej czuje. Jutro jadą z ojcem na działkę coś w glebie grzebać. Mówię ci, że mam jaieś wrażenie , że wczorajszy incydent mnie jakoś wzmocnił. Może zdałam sobie sprawę, że nie tak łatwo mnie zabić, że na wiele jeszcze mam sił i tak łatwo się nie dam. Kurczę jakie to wszystko pogrzane!Jutro pojadę chyba na zakpki bo widziłam u Baty fajne klapeczki na lato.Może sobie w nich po Krakowie pobrykam. He,he. Buziaki!
Odnośnik do komentarza
Gość paulka123
zofia dzięki za te słowa otuchy, wiesz dawałam sobie 2 miesiące na ten stan tak jak było z codziennymi bólami głowy a tu ponad 2 miesiące i nie przechodzi. czasem to juz myśle ze może to tak powinno być i juz zapominam co to jest byc normalną. często wydaje mi się ze ludzie sie na mnie dziwnie patrzą i ze gadam od rzeczy. fajnie ze dobrze ci idzie zrzucanie kilogramów ja tez bym chciala ale na cwiczenie nie mam narazie ochoty, dobrze ze choc po tej asentrze nie bardzo mi się chce jesc:)
Odnośnik do komentarza
Zofia ja ogólnie mam pogodny charakter i wiosna mi się też udzieliła. Nie poddaje się chociaż mi trudno czasami zwłaszcza przy tych moich pracach domowych, przecież nie jestem az tak stara babą do jasnej ciasnej. Dzisiaj znowu pochulałam na spacerku było fajnie, potem wykąpałam psa i postanowiłąm że trzeba pojechać z nim na obciącie bo już strasznie przez zimę zarosła (mamy yorczkę) no i warto byłoby ja zaszczepic bo przecież bierzemy ja na spacery do lasu. Przyjechał mąż zapakowaliśmy się w samochód (bo niechciałam prpwadzić i jechać z tatą) zawiźliźmy ją a sami wstąpiliśmy do sklepu dgy panie fryzjerki :-) nią się zajmowały, kupiłam sobie przy okazji fajne adidaski, odczułam przez moment trochę lęczku ale było to małe piwo. Natomiast u weterynarza wiedziałam ze będe miała jazdę, zawsze tam ją miałąm i dobrze ze wszedł mąż bo bym po prostu uciekła z psem. Tak to uciekłam sama bo syn z męzem zostali j ą zaszczepić. Jak zwykle przyszło mi czekać a tam jakaś babina prosiła go zeby dał jej coś na krechę ten nie chciał no i się nakręciłam. Usiadłam ale zaczęło się poczułam ze robię się czerwona jak burak i ze zaraz padnę. W tej samech chwili wszedł mój wybawca mąż no i spitoliłam do samochodu. Czułam sie fatalnie. Kurcze nie cierpię tam chodzić jest to w podpiwnieczniu na dodatek mają tam rózniasta karme dla zwierzaków no i mam niemiłe wspomnienia stamtąd bo jeszcze nie zdarzyło sie żebym tam się słaabo nie poczuła. Kurczę muszę to kiedyś opanować. Pozdrawiam gorąco.
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich:) Mam 29 lat i z nerwicą walczę już nie pamiętam od kiedy. Zawsze byłam dzieckiem o wysokim poziomie lękliwości, niemniej swoje pełne, paskudne oblicze ta choroba odsłoniła przede mną dopiero po ślubie, czyli ponad 5 lat temu. Od tamtej pory zaliczyłam cały wachlarz fantastycznych objawów. Najpierw były szalone tachykardie, serce walące jak młot pneumatyczny, o spaniu z takim bębnem w środku nie było mowy, potem oczywiście duszności, kluchy w gardle, ból w klatce piersiowej, czasem wręcz szpile przeszywające moje żebra, skurcze dodatkowe, potworne zawroty głowy, uczucie usuwania się ziemi spod nóg, skakanie obrazu, uczucie nierealności, zaburzenia widzenia, o żołądku i jelitach w ogóle nie wspominając, bo do sensacji z ich strony niewiele potrzeba. Najgorsze zaczęło się po narodzinach naszej drugiej córeczki, 3 lata temu. Ło Jezu! To były klasyczne napady paniki, nieopisanego strachu przed zawałem, śmiercią, mega tempo serca, zadycha jak po maratonie i jedyne co mnie naonczas ratowało to zaliczenie kilku rund dokoła kuchni lub innego miejsca będącego pod ręką (nawiasem mówiąc serdecznie polecam w chwilach szczególnego schizu:)). W pewnej chwili nie byłam już w stanie funkcjonować, bałam się wychodzić z domu w obawie przed atakami, jazda autobusem przedstawiała się jak wyzwanie nie do podołania, dopadła mnie totalna depresja... uff, na samo wspomnienie tego koszmaru ciarki mi po plecach przechodzą. A że mój ukochany małżonek dysponował głębokim poczuciem empatii z moim nieciekawym stanem, wypchnął mnie siłą do psychologa, którego znał z wykładów psychologii społecznej na uczelni. Poszłam, choć z dużymi oporami i poczuciem potwornego obciachu oraz życiowej porażki. I Bogu dzięki. Moja psychoterapia zaczęła się dokładnie 2 lata i 5 miesięcy temu. Nie obyło się bez psychotropa - przez rok brałam rexetin, który skutecznie zniwelował wszystkie objawy somatyczne i dzięki temu można było spokojnie *pracować* na mojej psychice. Nawiasem mówiąc do psychologa owego zaczął również chodzić mój mąż, który miał również własne problemy. Cóż - dzisiaj od roku jestem bez psychotropa, napadów paniki ani lęku nie do pokonania nie ma, choć przeszłam piekło. No bo przecież obok toczyło się życie, dzieci patrzyły na mamę, która szarpała się ze sobą jak z najgorszym wrogiem, z mężem zaczęliśmy dostrzegać na jak bezsensownych zasadach oparliśmy nasze wzajemne relacje, jak bardzo jesteśmy nieszczęśliwi ze sobą, chociaż przecież się kochamy... Oczywiście były kłótnie, obrazy, postanowienia o rozstaniu, wielki smutek, poczucie winy, wszystko... Myślę, że to nie jest zbieg okoliczności, że ta nerwica największy pazur wystawia, kiedy wychodzimy za mąż i rodzą nam się dzieci. Bo nie umiemy być szczęśliwymi w małżeństwie, w macierzyństwie. Nasi rodzice dali nam często fatalny przykład, choć nie z własnej winy, a my - po cichu wierząc że nam się jednak uda - popełniamy te same błędy, które prowadzą do nikąd. Ale my oszukujemy sami siebie, że jest dobrze, rezygnujemy z siebie tak dalece, że w końcu musi nastąpić eksplozja - w naszym przypadku właśnie nerwica. Ale nie żałuję, że ona mnie dopadła. Bo tak naprawdę nerwica jest chorobą ludzi bardzo wrażliwych, o głębokiej emocjonalności, ciekawej osobowości, których psychika za nic nie zaakceptuje szkodliwych kompromisów, które zawieramy z najbliższymi, ze światem. Inni nie dostrzegają beznadziei obranych przez siebie dróg i po wielu latach budzą się z ręką w nocniku, albo z przewlekłymi chorobami. A my mamy bardzo inteligentne psychiki, które nogami i rękami bronią się przed narzucaniem im fałszywych prawd, okowów zbudowanych z lęku. Musimy tylko dostrzec, jak bardzo usiłują nam pokazać, że to co robimy jest dla nas złe, niewłaściwe, że musimy szukać innej drogi. Myślę, że tak właśnie trzeba traktować nerwicę. Nie można jej nienawidzić, bo ona jest tylko protestem naszego organizmu. Naprawdę słusznym protestem. Ja nie jestem jeszcze całkowicie wolna od somatyki, bo taka jest zresztą moja uroda, ale umiem opanować objawy, bo wiem z czego one w danej chwili wynikają. Coraz sprawniej z tym sobie radzę. Najgorzej mam ze skurczami dodatkowymi, bo one najbardziej sugestywnie oddziaływują na moją wrażliwą psychikę, ale jest i tak coraz lepiej, a skurczów jest albo kilka dziennie, albo żadnych. I wierzę, że kiedyś całkowicie nad tym wszystkim zapanuję, bo wciąż się uczę, wciąż dostrzegam nowe rzeczy, które mnie wcześniej blokowały. Mam wrażenie, że droga pozbywania się nerwicy jest drogą do wolności i to nie wolności od nerwicy, ale wolności po prostu - stanu, który osiąga wciąż bardzo niewiele osób, ale uwierzcie mi - my nerwicowcy jesteśmy na swój sposób *wybrani*, bowiem dokuczliwość objawów zmusza nas do szukania rozwiązań. Ci co nerwicy nie mają pomimo życia w całkowitej niezgodzie ze sobą nie mają wystarczającej motywacji do dokonywania zmian w swoim życiu. Albo na przykład uciekają w używki, z których chyba mimo wszystko trudniej się wyrwać. Chociaż sama nie wiem... Jedno co wiem - jesteśmy gdzieś w środku ciekawymi ludźmi o bogatej osobowości tylko różnorakie traumy z dzieciństwa nie pozwalają nam rozwinąć skrzydeł. I jest bunt na pokładzie. Każdy z nas już na własną rękę musi odnaleźć sedno własnych problemów, niemniej z całą pewnością jest to zbyt poplątany węzeł, aby poradzić sobie z tym w pojedynkę. Dobry psycholog to podstawa. A nie każdy psycholog jest dobry.... Moja siostra chodziła np. do pani psycholog, która wyrządziła jej więcej szkody niż pożytku. Mój pan psycholog, do którego obecnie chodzę sporadycznie, jest sam szczęśliwym człowiekiem, z 30letnim stażem małżeńskim i dzięki temu naprawdę wie co mówi:) I to co mówi naprawdę się sprawdza w życiu. Choć i tak to pacjent musi wykonać najwięcej pracy:) Z mężem jest teraz coraz fajniej, z dzieciakami też. Trudno, musiałam przejść tę drogę. Taki już mój los, ale najważniejsze by iść do przodu:) A tak w ogóle to wiosna piękna nam się zaczyna nareszcie:))) Pozdrawiam wszyskich nerwicowców i z najmilszą chęcią służę radą:)
Odnośnik do komentarza
Witajcie dziewczyny. Dzięki za miłe przyjęcie. Jesteście takie serdeczne! Czytam Was i nie wierzę, bo zawsze wcześniej myślałam,że tylko ja jedna mam te wszystkie lęki i inne dolegliwości.Zawsze ukrywałam to przed całym światem. Pamiętam,że na początku to nawet lekarz śmiał się z moich dolegliwości. Walczyłam z lękiem długie lata, ale niestety,nie rozumiałam jego przyczyny. Mam za sobą dwa nieudane małżeństwa, w których moi małżonkowie uzależnieni byli od alkoholu i bardzo agresywni. Rozstałam się z nimi raz na zawsze. Zawsze też wierzyłam,że spotkam tego właściwego mężczyznę. I spotkałam. To wyjątkowy człowiek.Jesteśmy ze sobą bardzo szczęśliwi . Mimo moich lęków ,prowadzę bardzo owocne życie. Bardzo dużo osiągnęłam , choć często ,tak samo jak i Wy dziewczyny, bałam się tygodniami wychodzić z domu. Pozdrawiam wszystkich cieplutko.
Odnośnik do komentarza
juz dawno tu nie zaglądałam bo kogos poznałam. zależy mi na tej osobie, ale zaczełam znowu udawac kogos kim nie jestem wiec znowu musze zapanowac nad lękiem. co do tej nierealnosci to ostatnio działa mi na nerwy:/ niedlugo matura ale mysle ze dam rade bo w tym roku poradzilam sobie z kazdym przedmiotem.
Odnośnik do komentarza
witam moje drogie panie! odzywam się, że zyję!dawno mnie nie było, dobrych kilka dni nareszcie znalazlam chwilke, niewielką niestety, więc nie mialam okazji przeczytac zaległych postów, ale z tego co widze na ostatniej stronie i przedostatinej zofia wiedzie prym w dobrym nastroju, super! slyszalam ze w polsce wiosna zawitala na dobre, tutaj niestety trohcę slonca na zmiane z deszczem i wciąż dość chlodno... coz, ja nareszcie mam wolne od szkoly, tyralam caly tydzien, wciązmam duzo do zrobienia przed wyjazdem w poniedzialek, zeby moc isę potem zrelaksowac i i nie mysleć o projektach. objawy nerwicy - wlasciwie juz prawie zapomnialam co tą są ataki paniki:) uczucie odrealnienia czasem wraca, ale juz sie przyzwyczailam. ostatnio wciaz jestem zmęczona, ale cokolwiek by to nie bylo ignoruję to, bo odżywiam się dobrze, więc jesli to nie nerwica to przesilenie wiosenne, tak więc - ignorujemy:) duzo palę niestety - stres, ale chyba powinnam ze wszystkim zdązyc na czas, więc trochę mnie to uspokaja. pozdrawiam was wszystkie , moje kochane, trzymajcie się! nie wiem czy w przyszlym tygodniu bede miala okazję zajrzec, ale biorę laptopa ze sobą,zobaczymy.postaram się jeszcze jutro wieczoram zajrzec, przed wyjazdem. buziaki!
Odnośnik do komentarza
~felixa bardzo pieknie opisałaś swoje zycie i problem nerwicy. Ja niedawno zrozumialam ze nerwica nie musi byc przeklenstwem tylko trzeba ja oswoic. Jestem dobrej mysli bo coraz czesniej mam dobre dni bez leku. Ale zauwazylam ze moja psycha tak dziala ze pojawiaja sie leki. Mysle ze to cierpienie mnie czegos nauczylo chodz leki mam ok 7 miesiecy. Ale tak jak ty pamietam ze bylam lekliwym dzieckiem. Byc moze nawet z nerwica sie urodzilam a rodzinne ognisko rozwinelo to we mnie. Jesli uda mi sie zapanowac nad lekami do konca to napewno wyniose z tego duzo jako czlowowiek. Zdarzalo mi sie zalowac ze jestem taka dobra i wrazliwa dla innych ale to przeciez zaleta a nie wada. Ucze sie tez byc egoistką jak trzeba chociaz odrobine by nie dac sie zwariowac i nosic na barkach cierpienia innych. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich!!!Do świąt raczej nie będę miała okazji zajrzeć do NAS, a więc chciałabym WSZYSTKIM, bez wyjątku , sobie również, życzyć spokojnych, a zarazem radosnych Świąt Wielkiej Nocy!!! Życzę WAM także, aby zmartwychwstały Jezus dał Wam wiarę , siłę , moc i nadzieję na coraz to lepsze jutro.POZDRAWIAM....
Odnośnik do komentarza
misia: zawsze czytam z podziwem jak uciekasz do samochodu. Dla mnie samochód to ostatnie miejsce na ziemi, gdzie czuję się bezpiecznie. Jakbym mogła to wszędzie chodziłabym pieszo, ale mieszkam na wiosce w górach pod lasem, jak ja to mółwię za 7 górami i za 7 lasami. Muszę się z tym pogodzić. Chyba niebawem znowu zacznę jeździć sama autem do pracy. Nie ma wyjścia już czas. 3 miesiące przerwy chyba mi starczy. Choć mój mąż wczoraj nabył nowe alufelgi i koła do auta i ciszy się nimi jak mały chłopiec, więc nie wiem czy mi da teraz jeździć póki sam się nie naciszy. Buziaczki!
Odnośnik do komentarza
halo! robię sobie przerwe, bo cholerka, szlag mnie trafi z tym projektem.zofia- do mojego mężczyzny, do francji.będę miec dostep do internetu ale nie wiem czy bedzie czas:) 6 tygodni sie nie widzielismy trzeba nadrobic stracony czas;P sluchajcie, nie wiem czy lubicie bjork, ale znalazłam taki przepiękny kawales z ladnym zlepkiem zdjęc, bardzo mi poprawia humor:) http://www.youtube.com/watch?v=VGzGJBZT7n0 nazywa się Scary song, ale wcale taka nie jest:) pozdrawiam wszystkich i dziękuję za zyczenia dona!
Odnośnik do komentarza
misiA moze masz razje ze miala zaly dzien , ale jakos teraz ja strasznie nie trawie ...przez ta sytuacje...a zreszta masz racje szkoda sie przejmowac nia .A jak samopoczucie twoje myszko? Mam nadzieje ze dobrze , przynam sie ze nie czytalam wszystkich postow od mojej sostatniej wizyty bo strasznie bola mnie oczy od tych pieprzonych swietlowek u mnie w pracy wiec weslzam tylko tu na chwilke aby do was napisac :).Pozdrawiam buziaczki
Odnośnik do komentarza
zofiaa a no wlansie faceci jak cos nowgo nabeda a szczegolnie do auta to koniec :D dokladnie tak jak piszesz jak male dzieci hehe.Fajnie ze juz bys mogla jezdzic autkiem szkoda ze ja nie mam prawka a z tym stanem to nawet nie mysle bo az mnie strach paralizuje jak bym miala jezdzic autem eh...no a dzis tak strasznie chcialam isc na grilla na dzilake a tu musialam caly dzien w pracy siedziec i jutro tak samo ,..... normlanie koszmar.A i mam nadzieje ze z mama twoja bedzie dobrze Pozdrawiam kochana Dona dziekuje za zyczenia swiateczne i wzajemnie :) A tak w ogole to ja widze ze co niektorzy przy swoich lekach moga pic alkohol bo mi psychiatra powiedziala ze nie moge.A teraz lece robic sobie domowe spa :D pozdrawiam was wszystkich
Odnośnik do komentarza
Gość betunia754
Witam moje drogie!Dzisiaj mam jakis zły dzień od samego rana.Musiałam wstać o 4.30 i 15 minut się zastanawiałam czy w ogóle iść do pracy,potem była harówa,bo jednak iść musiałam.Wróciłam ledwo żywa i od razu mnie dopadło.Ten idiotyczny niepokój.Potem siedziałam sobie na kanapie,chciałam sie zrelaksować a w rezultacie chyba zbytnio o tym myślałam,bo serce mi waliło aż bałam się zmierzyć puls..No i zaczęlo się...Siedze sobie teraz i płaczę jak bóbr,bo jeszcze wczoraj się chwaliłam,że jest dobrze!Boli mnie głowa,jest mi strasznie zimno,dretwieje mi prawa strona twarzy,w jednym miejscu szyja okropnie boli tak,że nie mogę skręcić głową.Boże,przecież ja wiem,że to ta nerwica,czemu więc tak cholernie się boję?Chodza mi mysli po głowie,żeby na pogotowie jechać,bo zaraz padnę,a córka sama w domu zostanie.To okropne jest!!Eeeee tam,co ja sobie myślałam,czego się spodziewałam...Chciałam cudów,a cuda się nie zdarzają.Jak ja zazdroszczę moim koleżankom,że one nie mają tego co ja,że są zdrowe...I w tych chwilach to przychodzi mi do głowy,że nienawidzę swojego ojca,bo jeśli to on mi zafundował takie jazdy przez swój alkoholizm,to niech go szlak trafi!!Może to i wstyd tak pisać,ale on kurcze dalej znęca się psychicznie nad mamą,zabronił mi tam przyjeżdżać,nie chce widzieć ani mnie ani mojej córki.Od 1 stycznia nie rozmawiałam z mamą,tesknie za tym,ale mam też do niej żal,że mimo wszystko pozwoliła na to i też nieświadomie nas skrzywdziła przez to.Była z tym gnojem,jest i pewnie już zostanie...
Odnośnik do komentarza
witajcie dziwewczyny nieodpisze dzisiaj nikomu poniewaz jestem jak po taku na per harbor juz rano wiedzialam ze bedzie lipa pmyliłam tabletki i znowu zarzyłam wieksza dawke lexapro i po południu sie zaczeło dostała takiego ataku jak naigdy w zyciu dusznosci lek niedo opanoawania i wiele innych zeczy których nawet niejestem w stanie opisac jeden wielji koszmar serce raz stawłao raz biło jak szalone spociłam sie ja mysz cisnienie spadło mi 90/50 myslałam ze juz koniec byłam bliska wezwania pogotowia na dodatek byłam sama w domu wszystko zaczeło mi sztywniec a rece latały jak w jkims ataku drgawek ech szkoda mówic rano jak sie obudziłam powieki wisiały mi na policzki takie miałam spuchniete jakis koszmar i jeszce sie do konca z niego nie obudziłam caly czas jestem jak nie ja i ten paniczny strach z nijakiego powodu utwierdzam sie w przekonaniu ze ten lek chyba niejest dla mnie bo jak tylko podejmuje próbe zwiekszenia dawki zaraz sa takie jazdy przeciez to niejet normalne a biore go juz miesiac wiec czuje ze on nie dla mnie tak sie cieszylam ze tak mi dobrze idzie i jeden dzien zniszczył wszystko jutro mam w planie wyjazd na dziełke i sama juz niewiem co mam robic bo jak mnie dzisiaj tak sponiewierało to co mnie juyro spotka ?? az sie boje pomyslec dzisiaj ten atak był tak silny ze mslałam ze umieram i niema juz dla mnie ratunku nigdymnie tak nie dopadło co to za leki które robia wiecej szkody niz pozytku niemam juz siły nawet niemam pewnosci czy jak wróce do starych leków to sie postawie do pionu całuje was mocno i wy walczcie dalej ja sie chyba udam po niedzieli do lekarza bo swieta idą a ja sie cofnełam w czasie szkoda ponadto te spadki cisnienia to cos dla mnie nowego jestem słaba jak bym była z waty i mam trudnosci zeb sie wogule w pionie utrzymac szkoda tylko bo moja mam sie okropnie zmartwiła a tego nie chciałam dzowniła do mnie co chwile i byla mocno wystraszona trzymajcie sie cieplutko i spokojnej niedzieli wam zycze
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×