Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich *nerwicowców*.Bardzo Wam wszystkim współczuję i wiem co przeżywacie bo sama już PIĄTY miesiąc jestem na zwolnieniu z powodu nerwicy lękowej,która jest dla mnie koszmarem.mnie zaczęło się od uczucia duszności,braku powietrza.bólu z tyłu głowy i spięcia mięsni ramon.Nasilało sie to z dnia na dzien juz ok.rok temu,odwiedziłam chyba wszystkich specjalistów w miescie...oprócz psychiatry.w końcu zaczęły sie lęki przed wyjsciem z domu,przed wejsciem do duzego sklepu,do koscioła itp.Nagle jak zemdlałam w pracy,zabrało mnie pogotowie,zbadał neurolog i stwierdził ze to ucisk w kregosłupie.Brałam tabl.ok 1,5 miesiaca i zadnej poprawy,w domu nadal omdlenia,doszło do chwilowego paraliżowania jednej strony ciała,wykręcania palców u rąk(taki atak trwał ok.20-30 min).aż któregos dnia moja koleżanka,siłą zaciągła mnie do psychiatry...I nie żałuję,wygadałam się tam,wypłakałam,i wreszcie znalazł się ktos kto mnie zrozumiał,pani dr powiedziała ze mam książkowe objawy nerwicy lękowej,i ze to wyleczymy ale potrwa to ok.roku.przed wyjsciem z domu tak ok.pół godz.biorę AFOBAM 0,5. wtedy ten lęk jest dużo mniejszy.no i co dziennie rano biore 1 tabl.PAXTIN. Poza tym mam nr tel.kom.do mojej pani psychiatry i o kazdej porze moge zadzwonic w razie ataku.Jest duża poprawa,juz od miesiąca nie miałam ataku!! choć jak pomysle o wyjsciu z domu to zaczynaja sie dusznosci,wszedzie zabieram z soba choćby dziecko-i czuje sie pewniej.A najbardziej przykre jest to jak ktos mi powie ze przesadzam,np.mój mąż mówi że wymyślam sobie choroby(tak sie złożyło że nie widział nigdy mojego ataku,bo akurat był w pracy)ale dzieci widziały!! Poza tym moja szefowa twierdzi ze załatwiłam sobie chorobowe,bo nie wierzy w to ze mozna miec takie lęki,nasyła mi kontrole z ZUSu itp.(no i nie mam juz powrotu do tej pracy)Ja mam 34 lata,3 fajnych dzieci. Studiuje zaocznie pedagogike opiekunczo-wychowawczą,i zaczyna sie sesja..i juz cała w nerwach.moim marzeniem jest praca z dziecmi,moze w przedszkolu,moze w domu dziecka...zobaczymy.Muszę być dobrej mysli,ze wyzdrowieje i znajde wymarzoną prace w któtej zapomnę o moich lękach.Zamierzam wybrac sie do psychologa.POZDRAWIAM WAS WSZYSTKICH I ŻYCZE SZYBKIEGO POWROTU DO ZDROWIA-BĄDŻCIE DOBREJ MYŚLI.
Odnośnik do komentarza
pamiętam jak to było w szkole:( beznadzieja... zero zrozumienia ze strony nauczycieli... wyrobiłam sobie opinię kombinatorki , bo wiadomo paluszek i główka ( brzuszek też^^) to szkolna wymówka:-/ nawet nie wyobrażam sobie jak ciężko musi być w pracy. Ludzie dla tego rodzaju chorób w ogóle nie mają zrozumienia... Ja dostawałam takie leki jak np. sulpiryd- (chyba jakoś tak) po którym dostałam laktacji. W wieku19 lat strzelałam mlekiem na odległość:/ Czasem AFOBAM ale niechętnie mi go przepisywali poniewaz podobno jest przestarzały i niebezpieczny... Gdybym cierpiała na bezsensoćć mogłabym mieć więcej dobrych leków, ale ja chodze zazwyczaj śnięta, mam niskie ciśnienie i cześciej chce mi się spać - dletego lekarze rozkładali ręce:/
Odnośnik do komentarza
Do Jola.. - Tak dokładnie zgadzam się z Tobą. Najgorsze jak ze strony swoich bliskich nie masz zrozumienia i ciągle Ci powtarzają, że sobie to wymyślasz. Bo dla nich jest to nie normalne. Taki brak zrozumienia bardzo dołuje... U mnie też lęki coraz bardziej się nasilają jeszcze pare tygodni temu nie bałam się wychodzić sama z domu natomiast teraz jest to dla mnie bardzo stresujące zawsze chcę mieć kogoś ze sobą. Tak więc radzisz mi również wizytę u psychiatry lub terapeuty??
Odnośnik do komentarza
hej Witam wszystkich. Nie wiem czy znowu to do mnie wróciło już cierpiałam z powodu nerwicy dwa lata temu, brałam tabletki dzięki którym mogłam normalnie żyć. Cieszyłam się że już nigdy nie będę miała problemu z nerwicą aż do dziś. W pracy zaczął boleć mnie brzuch i do tego zawroty głowy w ogóle byłam zdenerwowana. Nie wiem czy jest to ten sam problem z przed lat czy po prostu inna dolegliwość. Jeżeli mieliście coś podobnego to podzielcie się tym ze mną. Pozdrawiam serdecznie:)
Odnośnik do komentarza
Witam!! Mam 20lat z nerwica mecze sie od lat 8. W wieku 12lat lezalam z szpitala z powodu podejrzenia padaczki. Dzis mianowicie mam straszne dolegliwosci. Brak tchu caly czas sprawdzam puls, sprawdzam czy zyje. W zeszlynm roku przyjmowalam Paxtin przez ok 6miesiecy teraz 3tydzien setolaft 1tabletka rano i 3tabletki dziennie mgb5. Nie wiem czy jest mi lepiej. Mam taka prace gdzie musze jakos wygladac i sie normalnie zachowywac poniewaz jestem fryzjerka. A przez nerwice nie mam nawet sily isc do tej pracy a co dopiero cos wykonywac. Pracuje z mama i z babcia ale mimo to jest mi zle. Nie mam na nic sily boje sie ze cos mi sie stanie ze umre. Chodzilam na terapie do psychologa. i znow musze zaczac. Ten okres jesienno-zimowy jest fatalny dla Nas ludzi z nerwica. Czasami rano wstaje i od razu zle sie czuje. Caly czas boje sie ze umre ze sie udusze ze cos sie stanie taki paniczny lek przed przyszloscia. Mam wspanialego chlopaka wspaniala rodzine ale mimo to caly czas siedze jak na szpilkach. Czami mam juz tego dosc to chodze i placze z bezradnosci z braku sil i wiary w siebie i w swoje mozliwosci. To jest naprawde cos strasznego. Chodze tylko i sie pytam mamo nic mi nie bedzie? mamo nie umre? Wiem ze terroryzuje otocznie ta niby choroba ale inaczej sie nie da. My jestesmy ludzmi slabymi psychicznie. Ja np caly czas wsluchuje sie w swoje cialo babcia nazywa mnie juz przez to egoistka ale inaczej nie potrafie. Kazdy kolejny dzien sprawia mi problem bo boje sie nadal sie boje ze cos mi sie stanie. Najgorzej jest z tym brakiem powietrza. Badania mam porobione wszytsko jest ok ale co z tego? Co z tego jak nerwy rzadza zyciem czlowieka? Boje sie ze tak bedzie juz zawsze(znowu slowa boje). mam taki obraz przed oczyma jak moje dziecko lezy w lozeczku, placze potrzebuje mnie czyli matki a ja nagle zaczynam sie telepac i dusic i co wtedy? Boże pomóż. To jest cos strasznego. I nie da rady sie z tym nauczyc zyc to daje taka bariere z dazeniu do celu.... ale wierze ze ktoregos dnia dojrze jakies uroku zycia moze jutro moze za miesiac a moze za rok. Ale pokonamy nerwice!!!
Odnośnik do komentarza
Do ANI i ELIZY. Dziewczyny nie zastanawiajcie się ani chwili nad wizytą u psychiatry!! to nie jest żaden wstyd!!ja tez za pierwszym razem patrzyłam jak wyglądaja pacjenci u psychiatry.....a to zwykli ludzie w różnym wieku.(poprostu takie są czasy teraz, ze jest mnóstwo znerwicowanych osób) Radzę wybrać lekarza młodszego-oni ciągle się doszkalają,leczą nowymi metodami,lekami po których mozecie normalnie funkcjonować,prowadzic auto itp.leczcie się bo nie leczona nerwica moze Was doprowadzic nawet do .....szpitala psychiatrycznego.Życzę powodzenia!!!!!!!!!!!!!!POZDRAWIAM
Odnośnik do komentarza
Kochana Jolu. Ja juz nie raz bylam u psychiatry i uwazam ze Oni sa cudownymi ludzmi. Jade 15stego do mojego lekarza bo u mnie w mieszcie nie ma nic specjalnego. Ja wiem ze trzeba sie leczyc bo bez tego to ani rusz. Ale najgorzej jest sobie to wytumaczyc ze nic sie nie dzieje ze nie tylko ja tak mam. Nie znam przyczyny moich lekow i obaw. Poprostu sa, lekarz ostatnio mi powiedzial ze z ta choroba trzeba sie troche zaprzyjaznic bo to nie jest choroba psychiczna i na to sie nie umiera jest to poprostu choroba ludzi slabych psychicznie a to jest wielka roznica. Ja np jak mam atak to po mnie to widac, lapie lapczywie powietrze tak jak karp ehhh i jest mi z tym strasznie zle. a ludzie spostrzegaja to bardzo dziwnie i mowia ze to sobie wmawiam, ale moze maja racje. Ja boje sie tego ze bede miala cos takiego i ze bede sie zle czula i ze to bedzie ostatni dzien mego zycia. Naprawde potrzeba specjalisty dobrego. W piatek przyjmyje u mnie pulmunolog u ktorego bylam chyba 4lata temu i nie wiem czy mam isc w zwiazku z tym oddechem czy poprostu to sa objawy nerwicy czy moze czegos innego? Co piatek sie zastanawiam czy isc czy nie a jak nie pojde to sie denerwuje na sama siebie i znow czekam do nastepnego piatku i tak dalej.... Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Gość rozchwiany bardzo
Nie wiem gdzie sie zwrocic mam. Nie wiem czy mam zwykla nerwice czy jakies inne popieprzone i polaczone ze soba zaburzenia. Wszystko zaczelo sie w przedszkolu tak mniej wiecej 5/6 lat mialem. Historia/objawy mojej osoby prezentuja sie tak: Po pierwsze jestem bardzo inteligentna osoba i troche (moze nawet bardzo) dobija mnie to ze marnuje sobie zycie podczac gdy inni caly czas mowia jak to mi zazdroszcza itp. W tej chwili mam 20 lat, unikam ludzi i nie jestem w stanie wykonac najprostrzych rzeczy jak praca na kasei w sklepie. Dzis byl pierwszy dzien. Poszedlem wypelniony kompletna niewiedza. radzilem sobie swietnie (zreszta wszystko co robie pierwszy raz wykonuje tak jakbym robil to od paru lat). Caly dzien rozmawialem, nawiazywalem kontakty, smialem sie itp. Wszyscy mnie polubili. Jakby ktos nagral film to powiedzialby *ale ten koles jest swietny w robieniu zwyklej rzeczy zeby wygladala na zwietna zabawe*. Mimo pracy przy kasie bardzo duzo superfajnych dziewczyn sie do mnie usmiechnelo... Ale nie rozumiem kompletnie co sie dzieje ze mna. Wracam do domu i mam same zle wspomnienia. Wlasciwie to mam wspomnienia calego dnia ale pamietam tylko te negatywne odczucia. Tak jak ktos sie usmiecha na sama mysl o 5 kulkach lodow truskawkowych jak tak czuje stres na mysl o powrocie do kasy. Dzis byl pierwszy i ostatni dzien mojej pracy w tym sklepie. Juz to zdecydowalem. Boje sie tam wracac. Nie chce tam wracac!!! Nie mam pojecia dlaczego. Wszystko bylo tak jak mozna sobie najlepiej wyobrazic swoj pierwszy dzien w pracy a ja nie chce o tym nawet myslec. To jest przyklad sprzed ostatnich 2 dni w sumie... Innym przykladem jest rzucenie studiow w ostatnim tygodniu. Dostalem sie na matematyke, ogarnialem KAZDE zagadnienie z wykladu podczas gdy dziesiatki osob nie wiedzialo nawet o czym jest mowa. Czy ja sie boje porazki po prostu? Ciezko mi powiedziec bo nigdy nie odnioslem niczego takiego jak sukces. zawsze byly tylko komentarze nauczycieli w stylu *Ja nie pozwole zebys ty nie zdal roku tylko dlatego ze masz taki kaprys*. Jesli pojscie na mature mozna nazwac sukcesem to tak... Jest jeden sukces na moim koncie. Jesli sukcesem mozna nazwac myslenie logiczne to tez jest kolejny sukces. Ale dla mnie to za malo bo nigdy nie pracowalem na swoje umiejetnosci. Wszystko opanowywalem zawsze w ciagu okolo 3 minut jesli byly to skomplikowane rzeczy. Nienawidze siebie za to ze taki jesetm. Ze sie marnuje. Jestem pelen nienawisci do wszystkiego. Zawsze gdy ktos umiera jestem tym ktory w duszy tanczy. Cale zycie sklada sie ze wspomnien *inni sa zadowoleni* + same pesymistyczne wspomnienia. Na dzien dzisiejszy nie jestem w stanie przypomniec sobie choc jednego pozytywnego uczucia. Zadna mysl nie budzi pozytywnych uczuc. Brakuje mi czegos co powie mi *masz tutaj cos do czego chcesz dazyc*. Cale zycie przesiedzialem w kacie nie wychylajac sie ani nie zglaszajac sie w szkole bo *moja odpowiedz przeciez moze byc niepoprawna*. Jedynie po dluzszych (okolo miesiecznych przerwach) i tez tylko pierwszego dnia po przerwie bylem w stanie zglosic sie do tablicy i to tez wywolywalo we mnie odruchy typu spocone rece, slabosc, chwiejna ruwnowaga, niepewny krok i dlugo jeszcze moznaby wymieniac. Nigdy nikt tego nie zauwazyl jestem tego pewien. Jestem empatyczna osoba i uczucia innych sa dla mnie jak powietrze ktorym oddycham. Mam wrazenie ze jestem pusty w srodku a wszystkie uczucia poza tymi negatywnymi sa kradzione. Smieje sie i mam dobry humor i wiem/jestem tego pewien ze tak bylo dzis w pracy. Ale po opuszczeniu tego miejsca czuje ze nic takiego we mnie nie zostalo ani nigdy moj organizm nic takiego nie wytworzyl. Nigdy tez nie mialem problemo ze zrywaniem znajomosci z ludzmi. Nie lubie utrzymywac znajomosci. To jest po prostu jak powiedzenie konajacemu przyjacielowi w pewnym momencie *zdychaj* i odejscie bez wezwania karetki. Jesli mam pewnosc ze nie bede mial kontaktow z ta osoba to tak jakby jej nie bylo. Po prostu znajomosc sie urywa a ja nigdy wiecej nie czuje nic zwiazanego z ta osoba. TO NIE MOJE UCZUCIA!!! Dodam pare faktow ktore moze kogos zaciekawia (wiem ze sa tutaj osoby ktore tylko czychaja na *techniczne* dane: -Posiadam stwierdzone ADHD. Mimo wszystko jestem w stanie skupic sie na tym co robie przez kazdy okres czasu jaki chce (to boli psychicznie jakby ktos lamal mi reke-metafora). Zawsze jestem ta ostatnia osoba ktora zostalaby posadzona o nadpobudliwosc. Wiem ze to mam poniewaz cale zycie siedzenie w miejscu przez dluzej niz pare sekund sprawialo mi wielki bol. tego nigdy nie zapomne. Ale skoro inni potrafia to i ja potrafie -Nie czuje czegos takiego jak strach. Bardziej rozdarcie emocjonalne gdzie bija sie dwie strony. jedna jest racjonalna a druga pragnie pozbyc sie przyczyny. Nigdy nie mialem skrupulow przed robieniem czegos *zlego*. To na pewno nie jest strach a raczej trzezwe spojrzenie na cala sytuacje. Zawsze mam przemyslane pare ruchow na przod nawet w sytuacji podbramkowej. A wlasciwie zwlaszcza w takiej sytuacji. Czasem mam wrazenie ze predzej caly swiat sie ugnie przede mna niz ja zostane wzruszony przez niego. -Otarlem sie o smierc kilka razy glownie z racji jakiegos naglego nieprzemyslanego odruchu. Nigdy nie wywolalo to u mnie zdziwienia ani szoku. Kompletny brak uczuc. Zawsze udawalo mi sie wychodzic z tego calo. Tak jakby cos nade mna czuwalo. Cos doskonalego co nigdy sie nie myli. Przykladem jest biegniecie do swiatel na kiepsko widocznym skrzyzowaniu. Mimo ze bylo zielone swiatlo zatrzymalem sie (nie mam pojecia dlaczego. To nie bylo planowane przeze mnie) zaraz przy zejsciu z chodnika. W tym samym momencie przejechal autobys ocierajac o mnie boczna sciana. Zlamal przepis przejezdzajac na czerwonym (na pasach bylo zielone). -Nie potrafie wytrwac w sytuacjach. Czasem jak bardzo chce zniknac to po prostu urywa mi sie swiadomosc w pewnym stopniu. Czuje sie jak obserwator wlasnego ciala. Moze brzmi to glupio ale to mi pomaga. Mam wrazenie ze mnie tam nie ma. W sumie nie zajmuje sie juz tym czym nie chcialem sie zajmowac a mimo wszystk wykonuje swoje zajecie. Nie rozumiem tego kompletnie. BLAGAM!!! Jesli ktos przechodzil lub czul sie podobnie do mnie to prosze odezwijcie sie. Wiem ze brzmi to debilnie ale na prawde cale swoje zycie nie spotkalem nikogo kto bylby chociaz po czesci podobny do mnie (tego prawdziwego ja nie udawanego). e-mail: rozgarniety@poczta.fm
Odnośnik do komentarza
Zapomnialem dodać. Objawy: dreszcze, lekki ból głowy z zawrotami, zimne kończyny i całe ciało (często mi jest zimno), kolatanie serca, niechec do najprostszych rzeczy (nie chce wyjsc nawet z domu). Do tego nie mam zrozumienia w rodzinie, najbliższej. Proszę o kontakt z osoba która mnie rozumie i wie co robic. GG: 10793653
Odnośnik do komentarza
Droga Elizko.Bardzo Ci współczuję tego *łapania oddechu* bo wiem co przeżywasz,ja mam identyczne objawy,u pulmunologa tez byłam, nawet robiłam testy alergiczne.i wszystko ok.A psychiatra potwierdziła że to jest objaw nerwicy lękowej.w tej chwili w domu juz nie miewam dusznosci-bo czuje sie bezpiecznie,ale jak mam gdziekolwiek pójść to się zaczyna!!!i jak najbardziej CIĘ rozumiem.W chwili takiego łapania oddechu biorę AFOBAM 0,5. i naprawde pomaga.Życzę Ci powodzenia,zapytaj lekarza o Afobam, albo sprubój zmienić lekarza.Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Do Emila i Bardzo rozchwianego. Witam Was chłopaki,bardzo Wam współczuję dolegliwości i jedyne co mogę Wam doradzić to wizyta u lekarza psychiatry.Oni naprawde nie gryzą,pogadają z wami i coś doradzą.Samo to, że sie tam wygadacie,i ktoś was zrozumie- Wam ulży.przetestowałam na sobie więc polecam.Nie zwlekajcie bo dolegliwosci będą się nasilac,a jestescie bardzo młodzi ,szkoda życia. Życzę powodzenia.Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Mam ten sam problem. Z nerwicą zmagam się już od podstawówki.Teraz mam 23 lata. Kiedyś miałam często duszności, bóle serca. Wymyślałam sobie różne choroby. Potem pojawiły się ataki paniki, szczególnie w kościele(kiedyś myślałam że już nie dam rady wrócić do domu).W 7 klasie podstawówki miałam bardzo zły okres w życiu, to było coś jakby załamanie nerwowe. Bałam się wyjść z domu, nie mogłam chodzić do szkoły, leżałam tylko w łózku i płakałam. Wydawałó mi się że zwariowałam, częśto miałam takie uczucie że wszystko jest snem i nie dzieje się naprawdę, to nie pozwalało mi się cieszyć życiem. Potem jakoś mi to z czasem przeszło, poszłam do liceum, zaczełam jakoś żyć. Oczywiście lęki wciąż mi towarzyszyły(np. w kościele ale nie w takim nasileniu). Niestety teraz w maju wszystko wróciło. Zaczelam miec straszne ataki paniki, mialam wtedy takie okropne uczucie utraty zmysłów, biło mi szybko serce, robiłó mi sie aż słabo. Zaczelam bac sie wychodzic z domu(musialam rzucic studia jedne, bo studiowalam 2 kierunki), leżałam w łóżku pół dnia, nie byłam w stanie nic zjeść, wmuszałam w siebie jedzenie. Trzęsłam się cała rano, lepiej było wieczorem troche. Często też miałam wrażenie że już wariuje, nie moglam sie skupic na żadnej czynności. Nic mnie nie cieszyło, wszystko wydawało mi się takie nierealne( to straszne uczucie). Po jakimś czasie troche mi sie poprawiło, zaczelam sie uczyc do sesji(zdalam ja). Ale nadal boje sie sama wychodzic, jeżdzic gdzies daleko. Boje sie ze zwariuje. Raz jest lepiej raz gorzej.Nie wiem jak ja znajde prace, jak sama bede tam jeździć.U mnie najgorsze nie sa objawy fizyczne ale wlasnie psychiczne, ten straszny lęk, te okropne uczucie utraty rzeczywistości.Na szczęście juz od kilku miesiecy go nie mialam. Ale moje życie to same ograniczenia i lęk.
Odnośnik do komentarza
Gość Bardzo rozchwiany
Jolu, bylem u psychatry. Leczylem sie farmakologicznie. Zadne leki nie odnosily sukcesu. Ponadto gdy z kims przebywam nie jestem w satnie przekazac zadnych informacji poza tymi ktorych ta osoba oczekuje. To cos jak wypelnianie sie sposobem myslenia tej osoby. Jak juz mowilem ide do psychiatry a on mi powie *musisz zmienic nastawienie* no i ja zmieniam nastawienie. Tylko ze jak trace kontakt fizyczny(?) z ta osoba to uswiadamiam sobie ze nie jestem w stanie zmienic swojego sposobu myslenia sam. Mozna to porownac z przejmowaniem nade mna kontroli mentalnej. Nie spotkalem drugiej takiej osoby jak ja. Samo to ze ciagle porazki w zuciu irytuja innych skresla ich na starcie z mojej listy. U mnie w slowniku nie ma czegos takiego jak sukces/porazka. Jest tylko stwierdzenie ze wszystko przebiega po mojej mysli co paradoksalnie jest klamstwem samym w sobie poniewaz nie posiadam zanych mysli determinujacych dzialania swoje czy otoczenia.
Odnośnik do komentarza
Gość sabuska27
DO ELIZY I wszystkich Niestety nie wszyscy są na tyle odważni żeby o tym mówić z kimś innym prosto w 4 oczy... wiadomo przez internet czy sms jest łatwiej ... ja sama nie wiem co mam .. czy nerwice lękową czy nerwice serca chore serce czy wszystko naraz ... od wczoraj czuje sie okropnie,, serce potyka mi sie co kilka sekund,,, paraliżuje mnie strach że cos mi sie stanie .. ze serce sie *potknie* tzn stanie na chwile i nie zabije znowu.. ten strach,,,to uczucie nie daje mi normalnie zyć.. bardzo dużo łączy mnie z Elizą która wypowiadała sie pare postów przedemną.. Też mam 20 lat a właściwie za 4 miesiące już 21.. z nerwica mam do czynienia juz jakies 13 lat... zaczęło sie od napadu dusznosci nie moglam wziasc powietrza..jako male dziecko strasznie sie balam zreszta to mi do dzis zostało...ten strach... Również co chwila sprawdzam czy *żyję* tzn musze na chwile przestac wszystko robić i wsłuchać się czy mi serduszko bije, wczuc sie w puls ..Kiedys Brałam tylko kropelki SEDOMIX teraz trzymam je zawsze przy sobie w torebce *W RAZIE CZEGO* .. łykam je za to za kazdym razem kiedy np musze isc do dentysty.. Nie lubie siedziec na fotelu np u dentysty czy u fryzjera bo boje sie ze cos mi sie stanie a jak ten ktos jest w trakcie swojej pracy np mnie obcina czy robi zeba ..nie lubie nie miec wyjscia... Telefon nosze zawsze przy sobie * W RAZIE CZEGO* jakby cos mi sie działo to mogę zadzwonić do kogoś Te potknięcia i nerwica to zabójcza para... nie potrafie normalnie żyć bo ... *a jeśli pójde na impreze to coś mi sie moze tam zrobic i co wtedy* ta mysl juz potrafi skreslic wszystko... ale czasami sobie tlumacze ze jak cos to jest auto moge wrocic do domu czy szpitala ..Mogę dosłownie powiedzieć to co ELIZA :*Caly czas boje sie ze umre ze sie udusze ze cos sie stanie taki paniczny lek przed przyszloscia. * oraz drugie zdanie :*Kazdy kolejny dzien sprawia mi problem bo boje sie nadal sie boje ze cos mi sie stanie.*... włąśnie droga ELIZO mam to samo męczą mnie te same myśli... ;/ ktoś normalny czytając to powie * JAKA GŁUPIA CHORA PSYCHICZNIE* ale ktoś kto to ma zrozumie a może nawet mu pomoże świadomość że nie jest z tym problemem sam .. Brak powietrza... to również nie jest mi obce.. kiedy nie moge zaczerpnac powietrza panikuje... i dostaje :ataku* ...drża mi mięśnie , zaciska sie szczeka, czasami wykreca dłonie , dretwieja konczyny , brzuch , buzia.. odpukac ale dawno (2 lata temu kiedy znalazłam martwego tate w domu a bylam wtedy sama ) tego nie mialam i nie chce miec :( Miałam holtera , echo serca i...podobno wszystko jest dobrze ... to skad te potkniecia serca?? zdrowe serce i tak prauje ? mam rowniez problem z tarczyca i moze to byc tez jednym z wielu czynnikow .. Co chwila miewam potkniecia serca a w dzien kiedy mialam holtera na 24 godziny .,.serce jak na zlosc potknęlo mi sie 2 razy i to w diagu 5 minut i pozniej juz bilo normlanie ;/ Jeżeli chcesz możesz do mnie napisać na gg 3913505 może jakoś damy rade razem , powspieramy sie nawzajem :) jest mi z tym ciężko żyć ale ciągle mam nadzieje ze to ustanie pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
witam Wszystkich mam 30 lat jestem młodą kobietą pracuje mam wspaniałego chłopaka życie daje mi każdego dnia wiele nowych radości. Niestety były również i smutne i ciężkie dni z powodu lęku panicznego i agorafobii na które cierpię od 2006 roku. Zaczęło się prozaicznie stojąc w Kościele odczuwałam niepokój, robiło mi się słabo pociłam się, wydawało mi się ze zemdleje. Po powrocie do domu stan się poprawiał ale niestety choroba postępowała i zaczęłam lęk odczuwać w pracy w domu po prostu wszędzie... robiłam wszelkie badania chodziłam do specjalistów tak samo jak wielu w Was bo nie przyszło mi do głowy że te somatyczne dolegliwości jak szybkie bicie serca, poty, zawroty gołowy, słabości mają tło psychiczne. Wkońcu po pół roku zmagań i wiekim cierpieniu nadmienie że przez ataki przestałam jeść i schudłam 8 kg w ciągu paru miesiący trafiłam do psychiatry, któremu zawdzięczam całkowitą poprawe stanu zdrowia!!!Zdecydowłam się na leczenie farmakologiczne zażywam codziennie lek o nazwie AUREX to dobry i sprawdzony lek. Stopniowa poprawa nastąpiła po 14 dniach brania leku. Natomiast po 6 tygodniach mogłam już normalnie funkcjonować w pracy w domu . Rozkwitło moje życie uczuciowe. Bywa ze czasem odczuwam osłabienie ale już nie panikuje, spię, jem. Jestem myślami z tymi którzy cierpią na to schorzenie wiem ze to przerażająca i okrutna choroba. Znam koleżanki z mojego najbliższego otoczenia które tez na to cierpią niestety. Jednak pomoc lekarska dla nich podobnie jak dla mnie okzała się konieczna. Uważam ze wyjście z tej choroby to jeden z większych sukcesów w moim życiu, bo były chwile że nie sądziałam ze wyzdrowieje, załamałam się zrezygnowałam z walki ale szybko sie podniosłam z tego stanu i wiem że warto było walczyć i wierzyć że dolegliwości ustąpią bo życie jest zbyt piękne i zbyt krótkie by się poddać chorobie. Wiele przeszłam wiem co to cierpienie przez lęk wiem też ze nie jestem sama że wielu spośród Was piszących tutaj szuka wsparcia dajmy sobie wsparcie doradzajmy jakie leki są dobre jak soibe radzić bo kto właśnie jak nie my wie co to jest za choroba i jak się ją leczy. Pozdrawiam wszyskich
Odnośnik do komentarza
Witam serdecznie. Mam 32 lata.Lecze sie na newrice lękowa od 10 lat oczywiscie z przerwami.Ostatnio nie brałam leków od 2 lat -poniwaz nie musiałam i myslałam ze to cholerstwo do mnie nie wróci.I bum.I to w takim momenie mojego zycia kiedy bylam taka szczesliwa. LĘK-nienawidze go.Dopada mnie głownie w otoczeniu ludzi-strasznie sie tym przejmuje poniewaz wydaje mi sie ze wszyscy to widza a mnie ciezko go opanowac.(i tu do -bardzo rozchwianego-jak widzisz jest ktos jeszcze na tym swiecie gdzie czasami tez nie potafi wypowiedziec wiecej niz musi a czasami i to sprawia mu trudnosc ale tylko wtedy kiedy mam lęki--to jest okropne).Do lekarza ide za tydzien bo taki ma wolny termin.Dobrze ze w domu mialam leki Asentre 50 i xanax 0,25 wiec szybko je zażyłam.Teraz musze tylko czekac na poprawe pewnie z 2 tyg lub miesiac.Wiem ze leki pomagaja i to bardzo choc ostatnio zastanawiam sie nad jakas terapia. Przez te 10 lat to najgorsze chwile byly tylko wtedy kiedy dopada mnie newica i czas oczekiwania na poprawe.Dopadla mnie tak mocno to 4 razy-wiec chyba nie jest tak zle-da sie wytrzymac!Ogólnie ciesze sie zyciem i staram sie byc szczesliwa mimo mojej choroby i wiem ze udaje mi sie to choc czasem mam chwile zwatpienia,ale sie nie daje!!!Pozdrawiam wszystkich i dzis wieczorem mimo lęków wyiberam sie na disco;)
Odnośnik do komentarza
Do Madziowa. To że lęk powraca to rzecz naturalna. Ja odstawiłam leki już 2 razy i po półrocznej przerwie dolegliwości wróciły więc czym predzej wracalm do leków. Asentra to dobry lek podobny w działaniu do mojego często przpisywany w leczeniu lęku napadowego. Warto czekać na poprawe tym bardziej że lek masz sprawdzony i wiesz że pomaga. U mnie stwierdzono że napady leku mam na tle genetycznym. Z tym schorzeniem trapiła się moja babcia i mama i jej siostra. ALe trwoło to u nich nie długo kilka lat i z wiekiem ustąpiło. Najwazniejsze to wiedzieć jak sobie z tym radzić i gdzie szukać pomocy gdy choroba wraca. Pozdrawiam Cie serdecznie i życzę zdrowia i udanej zabawy na disco.
Odnośnik do komentarza
Gość sebek_śląsk
Moja historia jest bardzo długa. Wszystko zaczęło się od tego, że myślałem iż mam raka mózgu i że umre. Zrobiona tomografia komputerowa głowy i rezonans magnetyczny w porządku. Myśle, teraz że mam wadę serca. Chociaż serce miałem bardzo dokłądnie przebadane. Czy potrzebne jest echo serca? Jakie jjest wasze zdanie? Pomózćie
Odnośnik do komentarza
Do Sebek Śląski. Witaj myśle że sam po wielu przeprowadzonych badaniach dochodzisz do wniosku że z Twoim ciałem jest wszystko wporządku zatem jeżeli kolejny lekarz wyklucza schorzenie typu guz mózgu czy choroby serca powinienes pomyśleć czy przypadkiem Twoje zaburzenia nie mają tła emocjonalnego. Możliwe że cierpisz na nerwicę i miewasz nieprzyjemne dolegliwości na tle somatycznym. Jednak do diagnozy takiego schorzenia potrzebny jest lekarz psychiarta. Proponuje byś udał się na wizytę do takiego lekarza on pomoże Ci znaleść wyjście z trudnego położenia. Jedno wiedż napewno na nerwice się nie umiera owszem przy lęku napadowym na który cierpie ja się bardzo przykre dolegliwości ale odpowiednie leczenie pozwala zniwelować chorobe zatem głowa do góry POWODZENIA
Odnośnik do komentarza
Droga Jolu. Dziekuje ze mnie rozumiesz i mi wspolczujesz. chociaz tyle z tego wszytskiego. Na dzien dzisiejszy czuje sie nawet dobrze rano( w pracy bylo mi zle). Te dusznosci sa bardzo straszne. Teraz czekam na chlopaka ktorego nie widzialam 2tyg i znow sie boje. Boje sie ze bede zle sie czula, ze bede sie bala...Kocham Go ale nie chce Mu zawracac juz glowy tym moim ciaglym narzekaniem. Ostatnio jak u mnoie byl to wracalam z pracy i szlam spac nie mialam checi na nic, poprostu chcialam usnac i nie myslec ze cos mi jest. Boje sie ze i tym razem tak bedzie i ze bede panikowala. Ahhh w poniedzialek jade do psychiatry ciekawe co tym razem i powie, moze cos wskora|? Groga Ago to co opisalas zatrzeslo mna jest to fatalne uczucie. U mnie wszytko zaczelo sie ze szlam sobie ulica na wakacje w wieku 12lat i nagle mowie cos do brata i mi sie wydaje jak by to byl sen. Pozniej tydzien nie wychodzenia z domu, leki, przerazenie. Szpitale, lekarze,psycholog. Balam sie isc do sklepu, na koncert, do kosciola wszedzie tam gdzie jest duzo ludzi. Po kilku latach w sobote(pamietam jak dzis) lezalam u siebie w pokoju i nagle zaczelam sie dusic wybieglam z domu, plakalam, biegalam.... Masakra. Teraz jest juz troche lepiej jak mozna tak to nazwac. Jeszcze ok rok-dwa lata temu budzilam sie w nocy z wielkiem przerazeniem, szlam obudzic rodzicow zeby sie z Nimi pozegnac, mowiac ze juz Bog mnie chce zabrac... Kurwa to bylo naprawde cos strasznego. Teraz gdy juz jestem troche starsza i gdy juz pewne trzeczy zrozumialam inaczej patrze na to wszytsko. Potrafie sie smiac, plakac, zartowac ale gdy przychodzi taki dzien gdy cos sie ze mna dzieje znow staje sie ta mala, bezradna dziewczynka jak przed lat. Zycie z nerwica wykancza chorego i jego otoczenie. Trzeba byc silnym aby to pokonac i w chwili zlego wmawiac sobie ze nic sie nie dzieje, ze wszystko jest ok. Ja teraz mam kochanego mezczyzne mojego zycia, ktorego na poczatku to przerazilo a dzis codziennie mnie sie pyta jak sie czuje. Moi znajomi wiedza co mi jest i wiedza jak maja na to reagowac. Kochani powiem Wam chodz sama tego nie potrafie ale trzeba myslec pozytywnie i cieszyc sie kazdym dniem swojego zycia jak by mial byc ostatnim. Aha i jeszcze jedno jak czujecie ze zaczyna nadchodzic lawina zlego zajmijcie sie czyms mozna sprzatac albo cos innego, mozna pojechac do lasu i pokrzyczec sobie, poprzeklinac.... Napiecie spadnie. Musimy byc silni, razem pokonamy wiele.... Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
DO SABUSKI27 Jejq to nie jestem sama. Wiem kochana ze to co mamy obie to jest cos strasznego ale musimy to pokonac. Ja od tych 8lat leczylam sie dopiero 2razy psychiatrycznie. od przyszlego tygodnia zaczynam po raz kolejny terapie psychologiczna. Wydaje mi sie ze musi cos Nam pomoc, przeciez nie mozemy sobie zmarmowac mlodosci no i zycia. Jestesmy na tym etapie gdzie powinnismy sie smiac, bawic, szalec a nie zadraczac sie ciaglymi myslami * czy sie nie udusze?* *czy nie umre*? To jest naprawde cos strasznego, ja czasami mam taki paraliz ze nie moge nic zrocic, nie mam na nic sily jestem taka bez zycia. Najgorszy mam teraz okres ten jesienno-zimowy gdzie dni sa krotkie, szybko robi sie ciemno. Potrzeba Nam slonca dlatego w styczniu lece do Egiptu jakas odskocznia. Kochana ja powiem Ci tak z ta choroba mozna zyc ale warta ja pokonac. Ja z nerwica skonczylam szkole, zdalam prawo jazdy( chociaz na kazda jazde bralam butelke ziol uspokajajacych) i jeszcze codziennie bo nie mozna sie poddawac. Jak brakuje mi tchu mysle sobie 8lat juz sie dusze i sie nie udusialam to dlaczego tym razem miala bym sie udusic? Bardzo trudno jest sobie to przetlmaczyc ale jakos trzeba zeby normalnie funkcjonowac. Ja wyprowadzilam sie z domu pomimo tego ze mam wspanialych rodzicow. mieszkam sama zrobilam to specjalnie aby sama siebie sprawdzic. Jestem juz na swoim ok 8miesiecy, wiedomo jak jets mi zle spie u rodzicow... ale takie wrzucenie siebie w wielkie morze daje jakies rezultaty. Masz zajecie, musisz ugotowac, poprac. Oczywiscie nie kazdy ma taka pozliwosc. Ja nieraz jak mam takie glupoty w glowie to pisze mamie smsa z pytanie czy nie umre i Ona napisze ze nie i samo to daje mi wewnetrzny spokoj. Nahgorsze jest to w moim zawodzie ze pracuje z ludzmi i jak mam dusznosci to dto po mnie widac a klient tego nie rozumie.... Nie wiem czasami co mam robic. Sabinko kochana NIE UMRZEMY. Ale jestem zdziwiona ze mamy podobne objawy naprawde.... Odezwij sie do mnie na gg :*
Odnośnik do komentarza
Witaj Elizo to bardzo wzruszające co piszesz widze ze wiele przeszłaś podobnie jak ja!!! też wydawało mi się że umre bo lęk dopadał mnie nawet nocą !!! Zrozumiełam ze było ze mną źle jak znalazłam pod poduszką różaniec !!! Dała mi go mama bo już tylko modlitwa za mnie pozostała. Ani ja ani rodzina nie sądziliśmy ze to tło emocjonalne było przyczyną moich dolegliwości. Dzięki Bogu najgorsze już za mną!! Teraz cieszę się życiem niedawno się zaręczyłam to cudowne żyć znów aktywnie. To ja panuje nad chorobą a nie ona nademną . Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×