Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Ania jak na swój wiek masz niebywałe podejście do sprawy, bardzo sensowne i logiczne, zresztą sposób opisywania wydarzeń, nazywanie rzeczy i trafne spostrzeżenia. Jestem pod dużym wrażeniem. Jakbyś była o wiele starsza ;). Mnie przytłacza fakt starzenia się i upływającego czasu, nie ma na to wpływu i trzeba to zaakceptować.
Odnośnik do komentarza
witam każdy człowiek reaguje inaczej na choroby to samo tyczy sie nerwicy każdy organizm jest inny i inaczej znosi ból. mnie od roku boli lewa strona pod żebrami i lewa strona na plecach myślałam że to trzustka ale usg wyszło ok potem usg nerki też ok, ból trwa cały czas boję się niewiem czy to coś poważnego mam 31 lat lekarze rozkładają ręce nie wiedzą co to może być a ja już nie wiem czy mam się z tym bólem nauczyć żyć czy może mieć nadzieję że kiedyś przejdzie najgorzej że niewiadomo co to jest ,niewiadomo co leczyć i dlaczego boli co z tego że człowiek wcześnie zgłosi się do lekarza jak oni czasem nie potrafią postawić właściwej diagnozy i choroba dalej się rozwija bo jest nie leczona we właściwy sposób
Odnośnik do komentarza
cześć ada ja też mam 31 lat i też od roku mam dolegliwości nerwicy. jak Ciebie też mnie boli z lewej strony i plecy ale w okolicy serca. na początku zrobiłem podstawowe badania i nic nie wykazały. Teraz już wiem że nie ma co chodzić do lekarzy i szukać sobie chorób - chodzę do psychologa i wiem że mi to pomoże - ogólnie czuję się kiepsko ale trzeba to przetrwać codziennie boli mnie głowa oczywiście bóle w klatce piersiowej ale cóż trzeba to jakoś przetrwać i nie dać się do końca i codziennie walczyć z tym cholerstwem, głowa do góry jeszcze będzie dobrze tylko trzeba na to zapracować DLA WSZYSTKICH NERWICOWCÓW: ROZKAZUJE CZUĆ SIĘ LEPIEJ -WYKONAĆ pozdrawiam wszystkich chorych inaczej
Odnośnik do komentarza
Do Janusza: Chciałbyś mieć takie podejście do życia jak ja kiedyś? Nie sądzę. Ah, chyba coś w tym jest! Lewa strona... dlaczego to zawsze musi być lewa strona? To chyba ma jakieś uwarunkowanie nerwowe, tak myślę, bo ze mną było tak samo. I nic nie może tego wykryć. Po prostu dziwne. Ale wydaje mi się, że sama to sobie wytworzyłam, ten ból. Jaka potężna może być siła myśli...
Odnośnik do komentarza
Może się będziecie śmiać, ale to co mi pomaga od jakiegoś czasu to medytacja. Takie zwykłe siedzenie w bezruchu, spokojne oddychanie, odprężenie, niemyślenie. Wiem że w naszym stanie to ciężkie do wykonania, ja również miałam z tym kłopot bo dusiło mnie w gardle, jakieś głupie mysli mi do głowy przychodziły, nie mogłam się odprężyć. Ale po kilku próbach było coraz lepiej, odprężałam się coraz bardziej. Mogę śmiało powiedzieć, że daje mi to ogromny spokój, nadzieje naprawdę! Przeważnie robię to trzy razy dziennie po około pół godziny i wierzę, że to mi pomoże. Wszystko inne zawiodło ale mimo to ja próbuję i teraz wierzę że się uda!!! Spróbujcie i Wy zacząć się wyciszać, tylko nie poddawać się jeśli nie uda się to za pierwszym razem. A tak na marginesie, jest tu ktoś z Poznania? Chciałabym nawiązać bliższy kontakt z osobami właśnie z Poznania, może stworzyć jakąś grupę wsparcia czy chociaż pogadać. Dobranoc śpijcie spokojnie :)
Odnośnik do komentarza
Z tą lewą stroną potwierdzam, jak nie z przodu to z tyłu historie. Załamka26 to wcale nie jest pozbawione rąk i nóg, ćwiczenia oddechowo-relaksacyjne ponoć niektórym pomagają, mam jakiś zestaw Shultza ale za cholerę nie mogę się odważyć ich zastosować ;). Terapeutka dała mi w zamian ćwiczenia Jacobsona których też nie mogę jakoś wdrożyć ;). Albo takie ćwiczenie, bierze się słomkę do picia i przez nią oddycha, daje to taki efekt jak szybsze bicie serca i zawroty głowy, lub kręcenie się na krześle obrotowym, kiedy przestaniesz kręci Ci się w głowie. Ma to ponoć na celu oswojenie z objawami jakie nam toważyszą i oswojenie lęku. Ja jak narazie nie odważyłem się ;). A teraz lecę na grzyby, miłego dnia wszystkim.
Odnośnik do komentarza
zawsze jak są jakies dolegliwośći nieznanej przyczyny to podejrzewa się nerwicę niekiedy to prawdziwa diagnoza ale nieraz może pod tym się kryc jakaś poważna choroba lub też nerwica + inne świństwo człowiek nie docenia zdrowia jak je ma ale jak już sie zacznie chorować to zaczynamy sie zastanawiać co robiliśmy nietak że to własnie mnie dopadło leczenie w ciemno bez rzadnej konkretnej diagnozy nie ma sensu człowiek uzależnia się tylko od tych leków i wyniszcza przy okazji inne narządy i ciągle ma nadzieję że będzie lepiej a czasami nadzieja jak to mówią jest matką ( ... ) wynalazków pozdrawiam wszystkich
Odnośnik do komentarza
Załamko podziwiam Cię :) Ja potrafię nie myśleć o nerwicy, ale żeby wyłączyć się na dłuższą chwilę całkowicie......nigdy w życiu.Ja przez cały dzień mam natłok myśli...nawet zasypiając (*zanim odpłynę*) bez przerwy o czymś myślę i może ktoś wierzyć lub nie, w nocy gdy się obudzę znowu zaczynam myśleć (czasami bardzo intensywnie, aż nie mogę ponownie usnąć). Kiedyś o tym czytałam, że dziennie przez ileś tam czasu każdy człowiek powinien położyć się i całkowicie wyłączyć z myślenia.....mózg musi odpocząć.Łatwo powiedzieć..trudniej wykonać :) O oddychaniu przez słomkę także słyszałam, ale nigdy nie próbowałam.
Odnośnik do komentarza
ech, dzisiejsza noc była baaardzo długa, prawie nic nie spałem, w głowie czułem takie jakieś uderzenia, w klatce piersiowej jakiś ucisk i ogólnie jakiś taki niepokój. Do tego od tygodnia dzwoni mi w uszach, a osłabienie mięśni nie przechodzi... =/ Już nie wiem co robić... nawet nie chce myśleć, co będzie w nocy =/
Odnośnik do komentarza
witam ,ja też noce mam straszne ,zasypiam o3 nad ranem ,śpię do 10 po obudzeniu jstem jak ja to mowię **walnięta w mózg ** najpierw zebrac mysli gdzie co ijak a potem wstwć ,leki ,walka z moim lękiem czy coś za chwile mi się nie stanie mija po godzinie ,pare razy po przbudzeniu miałam ataki ,mogłam sama wywołac napad częstoskurczu ,130 uderzen na minutę,czym wiecej sie bałam tym szybciej mi waliło serce ,oddech płytki ,kończyło sie zarzyciem drugiej dawki leków ,po godz było ok,przy tym jszcze miałam rozwolnienie.lekarze mówia nerwy .pozytywne myslenie ,tez to przerabiałam ,mysl że ja juz z tgo się nie wylecze ,podziwiam te młode osóbki ,ale on maja dopiero nascie lat ,walczcie ,ja po 40-tce ,mi siejuz nie chce walczyc z tymi panicznymi lekami ,to trwa juz tyle lat,pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
BASKALATKA!!! kochanie nie możesz się poddawać, musisz być silna bo zasługujesz na lepsze życie!!! Coś Ci opowiem, moja mama zachorowała na nerwice gdy miała dwadzieścia parę lat. Miał takie ataki, że mój ojciec w środku nocy woził ją po lekarzach. przez dwadzieścia lat męczyła się z tym cholerstwem. Jednak nigdy się nie poddała. Dziś jest po pięćdziesiątce ale żyje zupełnie inaczej niż wtedy. Nadal miewa kołatania serca, duszności, bezsenność, ale bierze jakąś tabletkę i wszystko przechodzi. Podziwiam ją, że tyle przeszła, tyle lat walczyła. Ty też możesz tylko w to uwierz!!! Ja osiem lat byłam zdominowana przez te napady lęku, ale powiedziałam sobie dość!!! Może trzeba drugich ośmiu lat by z tego wyjść, ale mnie to nie przeraża bo wole osiem lat wychodzić i widzieć postępy a niżeli osiem lat nadal tkwić w strachu! Od kilku dni już wstaje z nastawieniem, że nie boję się kolejnego ataku, jak nadciąga to staram się w niego *wejść*. Ważny jest relaks ciał, bo część strachu siedzi w umyśle a część w ciele. Gdy potrafimy zrelaksować ciało to w trakcie zbliżającego się ataku zachowamy spokój. Ja to praktykuje i działa. Baskalatka jestem z Tobą!!!
Odnośnik do komentarza
dzis wstałam ,i złe samopoczucie ,ale musiałam iśc podpisać kuronia ,więc kolezanke pod pache i jakoś poszło ,po południu chciałam wyjść do sklepu oddalonego od domu 300 m,no i klapa w sklepie panika i lęk ,szybko kupiłam ,ręce ,nogi dygotały jak galareta ,serce waliło,do domu odprowadziła mnie ekspediętka z tego sklepu i co wy na to ,jak ja mam walczyc ,jstm bezradna na takie ataki ?pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
BASKA, ja tak samo nie moge iść do sklepu bo za każdym razem *to* się dzieje. Jednak staram się nie przejmować i nie zadawać sobie pytania dlaczego znowu mnie to spotyka. Jeżeli mam mieć atak to go będę miała i tyle. Nie walczę z tymi uczuciami i to bardzo osłabia działanie lęku. Szkoda BASKA, że nie mieszkasz gdzieś blisko mnie, chciałabym Ci pomóc z całego serca!
Odnośnik do komentarza
Czy moze ktos powiedziec co ja mam robic jestem na seroxacie juz dlugo inne leki tez bralem ale dalej sie boje gdzies jechac sam 30 km to dla mnie jest nierealne najlepiej czuje sie w domu. mam dopiero 21 lat a zero checi do zycia wyszedl ktos tego zeby mozna bylo wsiasc w samochod autobus itd i jechac bez zadnych obaw ze zaraz umre:( jesli moze ktos pomoc to prosze chce byc normalny bo od 3 lat zyje jak roslina:(((((((((
Odnośnik do komentarza
Witam Was Kochani. od jakiegoś czasu podczytuje to forum,ale chyba nadszedł czas by do Was dołączyć:) chyba łudziłam się, że sama sobie poradzę,ale powoli trace nadzieję...Wasze forum jest jednym z najbardzij aktywnych, widze, ze stanowicie dla siebie mocną grupę wsparcia i mam nadzieję, ze mnie dobrze przyjmiecie:)Mam na imię Monika i mam 28 lat. zawsze byłam, że tak się wyrażę dość kruchej natury psychicznej,ale moje problemy zaczęły sie w czerwcu tego roku. Wtedy zginął w wypadku mój kochany Tata i od tego czasu moje zycie jest kompletną ruiną. czasem wydaje mi się, ze jest bez sensu, choć mam cudowną córeczkę,udany związek, mamę, brata, wielu przyjaciół i obowiąków, które wydawało mi się, ze pozwolą mi się uporać z bólem po stracie. żyłam sobie beztrosko, bez zadnych problemów, realizowałam się na wielu płaszczyznach i dzis stwierdzam ze nie potrafiłam tego docenic. a smierć była dla mnie totalna abstrakcją i sądziłam ze mnie ten temat nie dotyczy, bo jestem młoda, a moi bliscy nie przekroczyli jeszcze 50-tki,wiec nie musze póki co zawracac sobie tym glowy. ale..do rzeczy.chciałabym Wam napisać, jak to u mnie jest z tą nerwicą, choć po przeczytaniu setek postów, wiem, ze wszystko na ten temat wiecie. to chyba jednak po prostu chęć wygadania się, a każdy skierowany do mnie post, każda indywidulana rada- wierzę, ze sprawia, ze dostrzegę światełko w tunelu. a więc zaczeło się od potwornych bóli głowy i kołatania serca. na pierwszy rzut- tomografia głowy- moje urojenie - guz mózgu, bo o czym moze swiadczyc nieustępliwy, okropny trwający 3 tygodnie ból głowy? wynik w porządku. Następnie nie mogłam pozbyc sie mysli - rak- tylko czego? poszukiwania. USG tarczycy, jajników, piersi. są drobne zmiany. Biopsja-nic grożnego. cały czas oczywiście potworne zmęczenie, niechęc do zycia, towarzyszące uczucie, ze to własnie ostatnie minuty mojego zycia. Na jakis czas odpuściłam. nerwica i nieumiejętność poradzenia sobie ze stratą. kilka miesięcy zażywania leków antydepresyjnych i lantylękowych. Poczułam się lepiej. odtsawiłam. stweirdziłam, ze teraz na pewno sama się z tym uporam, bo to leciutka nerwiczka:). Poza tym przygotowywałam się do egzaminu, bardzo chciałam go zdać - dla taty, bo było to dla niego tak wazne i tak się cieszył, ze będę radcą prawnym.... udało się. ale co dalej. przeciez niemozliwe, ze jestem zdrowa. zaczyna się- ból rąk, moje podejrzenie bola mnie żyły. co to może być- na pewno jakies problemy z krażeniem które spowodują moją nagłą śmierć- zator do płuc lub coś w tym stylu, ewentualnie ciężkie zapalenie żył. ten ból rąk trwa ok 3 tygodni i towarzyszy mi do dzis. a na dodatek coś chyba ugryzło mnie w tę rękę, co potęguje ból i moje schizy. od dwóch dni boli mnie także bark,ale rzecz jasna nie wiąże tego z kręgosłupem, tylko krążeniem ( mój znajomy który zmarł kilka miesiecy temu w wieku 32 lat tez tak miał). moja córcia choruje i jestem na L4 więc mam bbbardzo duzo czasu na przemyslenia i wertowania netu w poszukiwaniu tego co mi jest i zastanawianie się do jakiego lekarza się udac.mam dość, dośc mnie ma też moja rodzina, więc nie moge już im o tym opowiadać, a nawet za bardzo okazywać swojego gorszego samopoczucia. chce iść na terapię,ale nie wiem czy to dobry moment. boje się, ze ryczałabym tam bez przerwy, bo ja wiem co jest przyczyną mojego stanu- brak taty i tęsknota potworna za nim....nie moge znależć sensu zycia, boje się cały czas, ze malutko mi go zostało, ze nie zdaże wychowac córki, ze nie ma sensu wysilac się przy urządzaniu mieszkania ( za co mój mąz ma do mnie pretensję i ja go rozumiem), ze nie wiem po co mam dalej sie uczyc, po co sprzątać. tylko z jedzeniem nie mam klopotu, bo po co mam być szczupła- Tata i tak juz tego wszystkioego nie zobaczy.... a ja nie mam ochoty sie z tego cieszyc... ale sie rozpisałam. moze znajdzie się ktoś kto to przeczyta:) następnym razem będę sie streszczac, Będę Wam wdzięczna za każdy dodajacy otuchy post, za każda rade, miłe słowo. pozdrawiam Was serdecznie. M
Odnośnik do komentarza
moniq80 - jeśli masz możliwość to udaj się na regularną terapię, omów z psychologiem jak będzie najlepiej dla Ciebie, mów tam o wszystkim, dosłownie, nie wstydź się ani nie ukrywaj, taka rozmowa z kimś w tym przypadku trapeutą oczyszcza. Terapeuta to doskonały słuchacz, on nie osądza, stad nie ma obaw aby być szczerym. Pokaże Ci sposoby radzenia sobie z informacjami które zalewają głowę i wydają się nie do objęcia. Samemu często się błądzi szukając rozwiązania. Leki to zawsze dodatek kiedy sami nie dajemy rady. Jak czytałaś nasze posty na forum to może pamiętasz że lęk *lubi* się przemieszczać, jedno miejsce się opanuje to wyrośnie w innym, to nasze chodzenie po lekarzach to tego objaw. Strasznie mi przykro z powodu Twojego taty, strata bliskiej osoby zawsze jest nie do zniesienia i nie ma słów które mogły by to określić. Pisz do nas jak najczęściej :).
Odnośnik do komentarza
dziękuje Grzegorz, czasem kilka zdań- to tak wiele. Dostęp do terapii mam jak najbardziej- jestem z warszawy. Zastanawiam się nad nią od dłużego czasu i chyba faktycznie nie ma sensu tego odwlekać. to może jest jedyna forma ratunku dla mnie. siedzę teraz z małą w domu, ona cały czas namawia mnie na zabawy, a ja reaguje niechęcią, analizuje, czy to cos ( nie komar i nie osa)co mnie ugryzło nie przeniosło mi jakiegos smiercionośnego wirusa, bo od czegos mnie te zyły bolą. ale bolą od kilku tygodni, a ugryzienie mam od niedzieli. takze ja panikuje, a mała zajmuje się * sama sobą*:(i takie to oto błędne koło. szkodze sobie,ale i swojemu dziecku- cos muszę z tym zrobic.sporo sie naczytałam o terpii i terapeutach w stolicy,ale nie wiem na kogo się zdecydować. nie lubię błądzić i nie mam czasu- chciałabym zeby to był ktos kto mi pomoże...choć jak znam swoje rekacje, to najpierw wybiore się do jakiegos chirurga naczyniowego:) jeszcze dzis obgadam z meżem kiedy ma wolniejsze popołudnie tak żeby zajął się małą, a ja sięgam po telefon i się umawiam na pierwsze spotkanie...fajnie się tu pisze, naprawde. na chwilę zapominam o swoich licznych dolegliwościach...takze jak juz sie zarejestrowałam i odwazyłam napisac, na pewno częsciej będę do Was pisac,papa.M
Odnośnik do komentarza
szymek21 - już nie pamiętam co mi pomogło, ale nie mogłem nigdzie wyjechać w pochmurny dzień bo bałem się że piorun mnie trafi, w podróży jak dopadła mnie burza to stawałem na stacjach i chowałem się w barze aż przestało padać. Gdy jechałem 500km na drugi kraniec Polski to w okolicy dużych miast gdzie są szpitale, jak widziałem karetkę to się cieszyłem że jest kto mi pomóc. Na urlopie nie wiem ja wsiadłem do łódki i pływałem po jeziorze, strach że coś mi się stanie i się utopie mnie rozwalał ale jakoś w tym trwałem, nie wiem kiedy lęki zaczęły ustępować i od czego dokładnie. Ale jestem pewien że siedzenie lub leżenie w domu niczego nie poprawi. To co do Ciebie napisałem to propozycja, sam musisz zobaczyć czy skuteczna, wiem na pewno że uciekanie od lęku niczego nie rozwiązuje, z tym trzeba się zmierzyć i wiem dokładnie jak jest to trudne. Akurat z piorunami się nie będę konfrontował bo wynik wiadomy z góry ;). Może masz kogoś kogo weźmiesz ze sobą, będziesz czół się pewniej.
Odnośnik do komentarza
moniq80 - ja z okolic Warszawy, jeśli chcesz mogę zapytać swojej terapeutki czy nie mogła by kogoś polecić z wawy, będę za 1,5 tyg na wizycie. No jesteś wśród swoich, mi się wydaję że coś mi drży lekko po lewej stronie klatki i też zaczynam myśleć o kolejnej wizycie u kardio, zrobić holtera, komplet badań krwi, a potem do dermatologa ;). Od 5 dni czuję się niemal normalnie, jakieś sporadyczne lęki 1-2 minutowe ale to wszystko, to już piąta noc kiedy nie biorę leków na sen, wow, żona kasztany wrzuciła do łóżka i mówi że pomagają spać :). Moje gg 11876713 pisajta do mnie ludzie ;).
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×