Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Moim skromnym zdaniem Lina powinnaś skontaktować się z lekarzem, niech on zdecyduje czy masz wrócić do całej tabletki czy może przeczekać jakiś czas na połówce aż się ustabilizuje. Bo może tak być, że to chwilowy dołek i później wróci do normy. A korzystałaś z wizyty u psychologa?
Odnośnik do komentarza
Do Modliszki, fajnie, że wróciłaś zadowolona z Egiptu, teraz napełniona dobrymi wrażeniami, wypoczęta, napewno dasz sobie radę z wszystkimi głupimi myslami. Ja tez byłam w Egipcie wczesną wiosną, było super a najważniejsze, że jest pogoda, ciagle świeci słońce. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
do nati 12. wiesz bylam na psychoterapii 8 razy i zrezygnowalam bo ten lekarz kazal mi mowic ,opowiadac nie zadajac pytan . mialam przez 5 spotkan tematy o ktorych jemu opowiadalam ale juz nie mialam o czym i zrezygnowalam bo on sie do mnie nic nie odzywal. jakis ma dziwny sposob leczenia. a kazde spotkanie koszuje 85 zl wiec stwierdzilam , ze dam sobie spokoj.
Odnośnik do komentarza
Lina z tego co piszesz to faktycznie dziwnie wyglądała ta terapia, nie byłam nigdy więc nie mogę powiedzieć nic na ten temat ale wyobrażam sobie, że trudno tak prowadzić monolog. Może spróbj zmienić lekarza, może spojrzy innym, świeżym okiem na Twoją chorobę, może okaże się bardziej kompetentny. Ja wiem, że to nie łatwo od nowa mówic o swoich problemach, ale tu chodzi o Twoje zdrowie i to ono jest najważniejsze. Pomyśl o tym. Zyczę miłego dnia :)
Odnośnik do komentarza
Witam , mam 21 lat , nerwicę lękową mam odkąd pamiętam tyle ,że wcześniej nie zdawałam sobie z tego sprawy. Utrudnia mi ona potwornie życie . Nie poszłam na wymarzone studia , bo perspektywa bycia nauczycielką mnie przezrazala. Obecnie jestem najlepszą studentką , wstydzę się iść do psychiatry i psychloga , bo boje się , że gdyby ktoś mnie tam zobaczyl , bałabym postrzegana jako wariatka.Odradza mi to również moja mama , twierdząć , że jestem za młoda na wizyty u psychiatry . Najgorsze jest to , że niedługoznowu zaczna sie studia : prezentacje , wystąpienia... żałuję , że nie wybralam jeszcze innego kierunku,.Mam już dosyć ciągłego uciekania przed wszystkim...Nie wiem , czy dam radę dalej tak żyć... :(
Odnośnik do komentarza
Hej ONA, słuchaj, jeśli masz nerwicę z napadami lęku to daruj sobie narazie jazdę i się kuruj (psychoterapia + dobrze dobrane leki od psychiatry naprawdę gwarantują wyjście z tego bagna, wiem co mówię bo właśnie się wydostaję z syfu). A jeśli po prostu boisz się jeździć (co jest normalne skoro jesteś świeżym kierowcą) i nie ma to nic wspólnego z nerwicą, to pojeździj po jakimś dużym placu, albo łące, albo po polnych drogach. Tam, gdzie nie ma ludzi i jest jak najmniej drzew, a poza tym pojeździj tam sama. Oczywiście niech gdzieś ktoś czeka na Ciebie i z dala widzi czy jesteś bezpieczna. Tylko w samochodzie posiedź sama. Mówię Ci to jako doświadczony kierowca. Bo nie ma gorszej sytuacji niż *dobry doradca* na siedzeniu obok, który skutecznie rozprasza swoimi uwagami a nawet samą obecnością. Ja dostałam prawo jazdy i pięć minut później kluczyki do samochodu. Mieszkam w wielkim mieście. Musiałam przez nie przejechać chwilę potem w godzinach szczytu. I to było lepsze niż cokolwiek. Tyle, że ja się rwałam do jazdy, dla mnie jest to największa radość i od początku jeździłam dobrze i pewnie. Może przyszło mi to łatwiej. Musisz sprawdzić na sobie ten patent. Ale najpierw trzeba ustalić czy masz tę nerwicę lękową czy nie. Bo jeśli masz, to odpuść narazie jazdę. Ja miałam ataki straszne i też nie mogłam jeździć, co dla wszystkich było szokiem a dla mnie dramatem. Miałam wrażenie, że za chwilę glowa rozleci mi się w kawałki, stracę przytomność, nie wiedziałam gdzie jestem. Straszne. Ale leki i psycholog i dałam radę. Trzymaj się!
Odnośnik do komentarza
Gość Celestyna
Witam was wszystkich po bardzo dlugiej przerwie. Chce sie z Wami podzielic swoimi doswiadczeniami z nerwica lekowa. Lecze sie na nia od przeszlo 9 lat.W 1999 roku dostalam atak po raz pierwszy.Pogotowie zwinelo mnie z ulicy,bo bylam pewna ze to juz koniec - umieralam.W szpitalu lekarz uswiadomil mnie ze fizycznie nic mi nie dolega,ze musze zrobic porzadek ze swoim zyciem.I MIAL 100 % RACJE.Moje poprzednie zycie to pieklo psychiczne.Rok czysu psychoterapii - gdzie nauczono mnie uzywac slow : NIE - JA NIC NIE MUSZE - TO JA JESTEM NAJWAZNIEJSZA-ITD.Psychoterapia zmienila moja osobowosc.No ale zostala zmiana zycia.Bralam caly czas leki xanax 0,5 mg raz dziennie.Pomagal,zadko kiedy bylo zle.I tak przez nastepne lata biorac leki sukcesywnie ukladalam sobie swoje zycie tak jak ja chcialam,a nie moj maz(mam rowniez syna). W 2004 roku bedac jeszcze z mezem,kupilam mieszkanie.Moj malzonek blagal mnie wowczas zebym zostala zebysmy sprobowali jeszcze raz.Zgodzilam sie.Mozna powiedziec, ze wtedy juz jadl mi z reki,ale niestety we mnie pozostala tylko nienawisc do tego czlowieka za poprzednie lata.Musialy minac jeszcze dwa lata,zebym podjela decyzje,ze nie bede sie litowac nad nim,kiedy mi zycie ucieka.W 2006 roku wyprowadzilam sie.Mialam mieszkanie i syna i nic wiecej nie potrzebowalam do szczescia.Oddalam mezowi caly majatek i udzialy w firmie.Wyszlam z domu mozna powiedziec ze szczoteczka do zebow.16 lat mojej ciezkiej pracy przepadlo. Przyzeklam sobie wowczas ze przez dluzszy okres czasu nie zwiaze sie z zadnym facetem.No ale dwa miesiace pozniej poznalam fantystycznego faceta,rowniez po przejsciach.To byla milosc od pierwszego wejrzenia,bylisma tak pewni siebie ze juz dwa tygodnie pozniej moj kochany przyjechal z pierscionkiem zareczynowym.Zadnych lekow,zadnych atakow,nawet leki zmniejszylam do 0,25.Mankament jeden,ze moj kochany mieszkal od 20 lat w Niemczech.Widywalismy sie przynajmniej raz w miesiacu.Ja przjezdzalam do Niemiec.Sama,a nawet 9 razy lecialam samolotem,bez zadnej paniki.To dla mnie samej byl szok ze jest tak dobrze.Rok pozniej - dwa miesiace przed naszym slubem-poszlam do lekarki poinformowac ja ze chce odstawic calkowicie leki.Ona przepisala mi dodatkowo jeszcze jakis lek zebym nie odczuwala skutkow odstawiennych.Wzielam ten lek na wieczor.Rano jak sie obudzilam,myslalam ze to koniec.Wszystko wrocilo z podwojna sila.Bez przerwy wzywalam pogotowie,rodzine postawilam na rowne nogi.Balam sie nawet wyjrzec przez okno.Mama moja wyprowadzala mnie na spacery jak pieska.SZOK.Od razu wskoczylam na 2 mg xanaxu.Znowu trafilam na psychoterapie do wspanialej psychoterapeutki,u ktorej leczenie nie polegalo na samej rozmowie.Ona koncentrowala sie na tym jak pogonic z mojej glowy ten lek.Nauczyla mnie bardzo duzo.Terapia byla krotka ale skuteczna.Nadszedl czas wyjazdu na stale do Niemiec.Przyjechalam tu,nie znajac jezyka,zadnego polaka wookolo.Moj maz do pracy na 12 godzin,syn do szkoly,a ja zostawalam ze swoimi chorymi myslami i lekiem.10 razy pakowalam sie i chcialam wracac do domu.Ale moj kochany maz otoczyl mnie tu taka opieka i miloscia ze zostawalam.Przez pol roku jezdzilam z mezem do pracy na cale dnie,zebym sie czula bezpiecznie.Znalazl mi tutaj fantastychna Pania Psychiatre,u ktorej sie lecze.Przemila kobieta,ktora tez natchnela mnie zyciem.Zaczelam chodzic tutaj na psychoterapie (wszedzie wozona przez meza)ale terapeutka byla beznadziejna wiec zrezygnowalam.Lakarka zmienila mi tabletki na Lorazepam 2 mg dziennie i Citalopram.Na dzien dzisiejszy biore 0,5 mg lorazepamu tylko rano i caly czas 60 mg Citalopramu.Citalopram to lek uniezalezniajacy, powoduje wyrownanie jakis tak substancji w mozgu.I w tej chwili jest juz naprawde super.W styczniu tego roku zaczelam kurs niemieckiego 3 miesiace,gdzie uczestniczylam sam na ten kurs,jezdzac tramwajem.Nawet do Polski raz jechalam sama autem i dalam rade. Tak naprawde to moj kochany maz pomogl mi najbardziej.On nie rozumie do konca tej choroby,ale jej nie neguje.Jego milosc mnie wyleczyla a to ze ja go bardzo kocham to w chwilach trudniejszych dodaje mi sil.Czasami miewam gorsze dni ale nie maja one za duzo wspolnego z lekami. Co chcialam przez ta moja opowiesc powiedziec.Jezeli jest Wam w zyciu z jakiegos powodu zle,to zmiecie to na tyle na ile mozecie.Nerwica to tylko bunt organizmu ,mozgu ze cos robi wbrew swojej woli.Czasami bardzo trudno to dostrzec,ale wiezcie mi nic nie dzieje sie bez przyczyny.Szukajcie pomocy u lekarzy (tych wlasciwych).Ja tez zanim znalazlam ta wlasciwa lekarke przeszlam przez wiele gabinetow,skad wychodzac darlam zaraz recepty, bo wiedzialam ze bylam u dupka. Mnie tak naprawde wyleczyla szczera i oddana milosc meza
Odnośnik do komentarza
No właśnie to jest problem. Z jednej strony wiadomo, że leki stosowane w leczeniu nerwicy z całą pewnością są przeciwwskazane w ciąży. Z drugiej strony rozdygotana, spocona jak mysz i omdlewajacą matka to też nie jest coś co służy dziecku. Jedyne co pozostaje to jednak zacisnąć zęby i jakoś to wyleczyć. Ja - jak już pisałam - zawzięłam się i poszłam na psychoterapię. To były naprawdę trudne lata. Teraz na zakończenie (w środę ostatnie spotkanie) cierpię na syndrom * rozstaniowy*. Rozmawiałam z inną terapeutką i ona także potwierdziłą, że to taka reakcja na rozstanie z terapią. Nie wiem jak ja to przeżyję. Zaraz muszę wyjść więc łykam Lexotan i idę walczyć. Jeśli chodzi o moje doświadczenia co do samej terapii (to głównie do nati21) to nie można oczekiwać, że terapeuta to będzie taki fajny kumpel, który się nad nami zlituje i będzie pocieszał. Ja korzystałam z tzw. terapii psychodynamicznej czyli wglądowej. Jej celem jest zidentyfikowanie źródła problemu i jego likwidacja. W tym modelu faktycznie terapeuta jest dość bierny. Mało się odzywa. To pacjent jest aktywną stroną. Doskonale wiem jakie to trudne cały czas mieć coś do powiedzenia. Zdarzało się, że przemilczeliśmy pół sesji. Jeśi komuś zależy na szybkich efektach i bardziej aktywnym terapeucie to lepsza będzie terapia poznawczo - behawioralna. Ale, no właśnie ale. Ona tylko modyfikuje nasze nawyki lękowe, *oducza* nas lęku, ale nie zgłębia jego ukrytej przyczyny. Bo lęki nie biorą się znikąd i nie są karą boską. To takie wołanie o pomoc naszej duszy. Wszystko to takie piękne w teorii, no a tu trzeba otworzyć drzwi i wyjść...
Odnośnik do komentarza
Magdusiu a ja właśnie myślałam, że terapeuta to *taki fajny kumpel*, szkoda, że tak nie jest. W sumie może nie u kazdego jest tak samo, ja mniej więcej wiem na czym polega mój problem (przynajmniej tak mi się wydaje), to może ta terapia byłaby bardziej skierowana na dialog, właśnie na takie bardziej *gadanie * pani terapeutki..............Nie wiem sama czy wogóle to mi coś da, przecież psychoterapeutka nie rozwiąże za mnie problemu. Chociaż fajnie by było :) Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Odnośnik do komentarza
Owszem nie rozwiąże go za Ciebie, nie powie Ci co masz robić, ale będzie Ci towarzyszyć w samodzielnym osiągnięciu tego celu. To nie kumpel. Relacja jest zupełnie inna i bardzo trudna, bo ty mówisz o sobie wszystko a on o sobie nic. Wiem, że wielu ludziom wydaje się, ze terapia to takie nic. Guzik prawda! Ja też z pierwszej terapii uciekłam. Za drugim razem było łatwiej, bo na początku dostałam seroxat, potem zawsze jak nie byłam w stanie przyjść to dzwoniłam i mówiłam: sorry nie dam rady i było ok. Ale - według mnie - terapia też uzależnia. Właśnie tak jest ze mną teraz. Mam objawy jak na odwyku, ale postastanowiłam zaufać mojemu lekarzowi. Będę cierpliwa. Tyle już zniosłam to teraz tez wytrzymam. Rozmawiałam z wieloma osobami, które miały problem zaburzeń lękowych. Wszystkie twierdzą, że leki to pułapka. Wszystkie leczą objawy a nie przyczynę, a na dodatek część silnie uzależnia. Zresztą bez względu na to jak to się skończy w moim przypadku, uważam, że ta psychoterapia to była fascynująca wycieczka w głąb swojej głowy, którą zamierzam teraz sama kontynuować.
Odnośnik do komentarza
witam:) długo mnie tu nie było:(... ale jakoś tak to wyszło. Borykam się z nerwicą lękową po raz drugi w życiu, trwa to już pół roku. Jestem cały czas bez leków, nie powiem nie jest fajnie, ale da się wytrzymać. Ja bardzo boję się uzależnienia, mam dwoje małych dzieci i nie mogę sobie pozwolić na otępienie czy coś takiego. Nie wiem ale jakoś boję się bardzo tych leków, chciała bym bardzo z Wami podzielić się co osiągnęłam już: otóż dziś poszłam do chirurga szczękowego wyrwać sobie ósemkę, powiem szczerze, ze pół roku temu juz miałam wyrywaną ósemkę, ale tak to przeżyłam, że mało nie zemdlałam, a jeszcze nie miałam nerwicy. Teraz bałam się już nie samego zabiegu, tylko właśnie nerwicy, ale się jakoś przemogłam i bardzo się cieszę, oczywiście ręce mi się tak pociły, że musiałam je wycierać takie miałam mokre, nogi miałam z waty, cała się trzęsłam, serce mało mi z piersi nie wyskoczyło, ale sama sobie tłumaczyłam, ze nic mi się nie stanie, ze to tylko głupie nerwy i dałam radę. Za 10 dni wyjeżdżam do Norwegii na mc, boję się trochę, ze tam mi nikt nie pomoże, a ataki miewam takie, że bez powodu się duszę to jest dla mnie najgorsze... ale sami widzicie, ze każdy z nas jeszcze żyję, wiec będzie dobrze. A jadę z dziećmi do męża, bo wydaje mi się, ze ta nerwica mnie trzyma bo nie jestem z mężem brakuje mi go i dzieciom też, zresztą wszystko na mojej głowie. JADE NAJWYZEJ ATAKI ALBO DADZA SPOKOJ ALBO NIE TRZYMAJCIE SIE BUZIAKI
Odnośnik do komentarza
Wy sie mordujecie z nerwica a to glupota :) Niewiedza szkodzi. Za stany depresyjne odpowiedzialny jest brak magnezu MG. Mi pomoglo w kilka dni. Czuje sie praktycznie swobodnie. Kocham moja Kasie. Stres niszczy wszelkie komorki. Zaczyna brakowac nerwow doslownie komorek nerwowych. Magnez rekonstruje wszelkie braki. Za stany depresyjne odpowiada brak magnezu. Ktory łapiecie pracujac ciezko fizycznie np. na budowie ochronie itp. Ufacie rzywnosci ktora czesto jest zatruta chemią a nie witaminami a organizm krzyczy wlasnie nerwicą.Daj mi tępaku magnezu bo cie zabije. Na tym to polega
Odnośnik do komentarza
na to sie nie umiera jestem zywym tego przykladem :) wyszedlem z tego gowna. A jak prosto ograniczylem stres. Zaczalem robic grafike komputerowa. Strone dla dziewczyny itd... Wkręcacie sobie chorobska ktorych niema. Chcielibyscie hiv? Albo cos innego bo ja nie. Zachoruj na gruzlice zatestknisz za nerwicą. Albo białaczke. Wiecie co to są choroby? Chory nie usiedzi przy kompie minuty. A wy piszecie o chorobach ktore sa w waszej pustej głowie :D Chory a dupa a gowno. Trujesz przy tym swojej rodzinie i maltretujesz ich czyms czego niema. Dupa nie choroba. Obroc sie za siebie. I co widzisz.... Dalej siebie haha... Co codziennie jest latwiej. Sory juz macie latwo tylko tego nie widzicie. Co to za umieranie gdy piszecie na klawiaturze he? Patrz w lustro i nie wariuj co widzisz ... Kota czy siebie. Siebie haha. Pije magnez i czuje sie po tym naprawde swobodnie. Ide do psychologa 14 i mam w dupie co powiedzą znajomi. Życze im nerwicy jak sie zasmieją. Kolejne beksy będą na forum truly dupe chorobami ktorych niema. Spojrz na kolor moczu.. Jasny jasne ze jasny co to wlasnie jest zdrowie :)
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich Trafiłam tutaj z innego forum...dla kobiet w ciązy ktore walczą z nerwicą. Przeczytalam dokladnie wszystkie wpisy. Moze to wydac się dziwne, ale wpis od faceta ktory pisal o magnezie postawil mnie na nogi. Oczywiscie nie do konca zgadzam się z tym brakiem magnezu ( biore go oraz pije meliske bo teraz na nic innego nie moge sobie pozwolic). Po prostu takie dosłowne i dosadne podsumowanie naszej *choroby* naprawde działa *otrzeźwiająco*...przynajmniej na mnie. Przeciez wszyscy wiemy ze chore są tylko nasze dusze nie ciała, a i tak za kazdym razem panikujemy, wsluchujemy się w nasze ciala i boimy sie śmierci. Moze faktycznie wyraził się bardzo bezpośrednio i bez ogródek. Ale tez się z tym borykał, wiec wie na czym ta *dolegliwosc* polega. Taki zimny prysznic przyda się niejednemu z nas. Przeciez lepsze to niż uzalanie się nad nami. Pozdrawiam serdecznie
Odnośnik do komentarza
A ja się nie zgadzam. To wcale nie jest *choroba* tylko zaburzenie lękowe, które jest regularną chorobą. To jak mówisz *otrzeżwianie* oznacza ni mniej ni więcej bagdatelizowanie. Przerobiłam to na sobie. Wszyscy wkoło mówili, ze to bzdura, a ja tylko traciłam czas. Sorry, ale jeśli cierpisz na poważne zaburzenia lękowe to ani magnez ani melisa nie pomogą. A ta takie gadanie jak tego Pana tylko dobija ludzi, którzy naprawdę cierpią. Wierz mi, że czasem bywa tak okropnie, że wolałabym, żeby mi nogę ucięli niż przeżywać te piekielnie psychiczne katusze. Aha i jeszcze jedno. Ja doskonale wiem, że jak serce mi kołacze to *tylko* lęk, a nie choroba serca. Tylko co z tego. Z całego serca życzę Ci Joasiu, żeby ten magnez i melisa (mam nadzieję, że konsultowane z ginekologiem) wystarczyły.
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×