Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Nie do końca chyba mnie zrozumiałeś. Ty atakowałeś nas i forum, że niepotrzebnie się najkręcamy. A ja zastanawiam się dlaczego te same osoby mocują się z takimi samymi objawami po kolejnych mijających tygodniach pisania o tym, skoro wiem, że można brać leki które pomagają i korzystać z terapii, która przynosi pożądane efekty. Zastanawiałam się głośno, czy te osoby korzystają z opieki lekarskiej i farmakologicznej, bo obawiam się, że u niektórych sprawa kończy się na wyżaleniu na forum i nic z tym nie robią męcząc się dalej. Po ponad dwóch miesiącach pisania o objawach te osoby powinny pisać o tym jak w ich przypadku wygląda powrót do zdrowia, a jeśli ktoś powinien pisać o objawach, to osoby które do nas dołączają. Czyli chyba nie mieliśmy tego samego na myśli, a i ton naszych wypowiedzi się różni. I wiesz co, chyba nie ma ludzi, których nie lubię, zwłaszcza gdy ich nie znam. Tak *na oko* raczej nie da się ani lubić, ani nie lubić, przynajmniej ja muszę kogoś choć trochę poznać by mieć do niego jakikolwiek stosunek emocjonalny. Pozdrawiam!
Odnośnik do komentarza
Gość szara_ja18
witam po dłuższej przerwie :) wiecie, byłam na święcie młodzieży na górze św. Anny. to dużo mi dało. więcej niż leki... takie oderwanie od rzeczywistości bardzo pomaga ;) czuję się o wiele lepiej, taka naładowana pozytywną energią. a jak wasze samopoczucie? a ja mam pytanie odnośnie tarczycy jeszcze malutkie. jakie objawy choroby ?
Odnośnik do komentarza
hej:) przez ten upał ciagle mi się kreci w głowie:P ale jak na razie nie narzekam.... mi serce nie dokucz tylko glowa:) boli albo mi sie kreci w niej.:P staram sie teraz duzo wychodzic z domu.... biore zawsze przed wyjsciem kALMS.lekki uspokajajacy lek na nerwice itd. ma dzialanie terapeutyczne wiec biore go takze przed terapia.... fajnie sie po nim spi. Z poczatku bylam taka zaspana po nim ale pozniej sie przyzwyczailam i bylo coraz lepiej:) teraz mam miesiac wolny od terapii. Ale na ostatniej bylo nawet fajnie i smiesznie, babka jest mloda i spoko wogule. staram sie gdy wychodze z domu nie myslec czy cos mi znowu zacznie przeszkadzac i to nawet pomaga. albo calkiem sie wkrecilam rysujac:) zapomnialam o calym swiecie hehe bo tak to kocham.... i wiem ze nie jestem psychiczna i to mnie uspokaja.
Odnośnik do komentarza
Hej Szara, ja nie wyjechałam, tylko szalałam cały weekend. Miałam kolatanie od czwartku (a już nawet zapomniałam jak to jest) ale postanowiłam, że zamiast się położyć i odpoczywać... idę do dyskoteki. Szaleństwo lekkie, ale jak się okazało - zbawienne. Wyszalałam się tak, że można mnie było wyżymać, a serce? Zostawiłam na imprezie, bo wpadł mi w oko pewien pan... :))) Taką terapię polecam :)
Odnośnik do komentarza
Czesc wszystkim no szara to fajnie że się w koncu zaczynasz dostresowywac tez jestem tego zdania że powinno czas od czasu sie gdzie wyjsc idt,anka super pomysł z tą dyskoteką naprade człowiek się wyskacze i choroba przechodzi jak ręką odjoł ,a jeszcze jak sa jakies fajne mięska to już zupełnie ,ja wicze i pracuje nad swoją sylwetka jak narazie mi pomaga ,pozdrawiam miłego odpoczynku buzialie
Odnośnik do komentarza
Dokładnie natasza, mój psychiatra (hehe jak to wogóle brzmi, jak z filmu amerykańskiego) odpowiedział mi tak kiedy pół żartem pół serio stwierdziłem że ejstem chory psychicznie, mówi, wie Pan to że Pan do mnie przyszedł dobrze świadczy o Pana psychice, bo Ci którzy nie przychodzą muszą być zamykanie w oddziałach zamkniętych w szpitalu :)
Odnośnik do komentarza
Hej, wiecie co? Chyba wychodzę z tego gówna. Psychiatra przepisał mi ostatnią partię leków i będziemy kończyć terapię prochami. Psycholog też stwierdziła, że jeśli chcę to mogę do niej wpadać na pogaduchy ale ona nie widzi w sumie potrzeby kontynuacji psychoterapii. Ja dobrze wiem co gdzie robię źle i co mi szkodzi a co pomaga. Wyplątałam się z toksycznego związku, który faktycznie by mnie truł gdyby nie ta nasilona nerwica. Coś się musiało wydarzyć, żeby wreszcie poszła sprawa w którąś stronę. Kochani... Czy każdy z Was już wie, co za robal go toczy? Zajrzeliście już w swoje serducha i odpowiedzieliście sobie najszczerzej jak tylko można - co tak naprawdę Was gnębi? Musicie to zrobić. I uwierzcie mi - DA SIĘ WYJŚĆ Z TEGO BAGNA, które funduje nam własna psychika. Funduje nam w podzięce za to, że się sami okłamujemy...
Odnośnik do komentarza
Witam. Jestem na tym forum pierwszy raz. Na nerwice choruje od ponad 2 lat. Chodzilam do psychiatry ale ta pani doktor po prostu mnie zbywala. Moze ktos z was jest ze slaska a tak konkretnia z Jastrzebia i moglby mi polecic jakiegos dobrego lekarza. Bede bardzo wdzieczna bo to wszystko mnie juz przerasta
Odnośnik do komentarza
Gość nieznajoma
witam wszystkich. od kilku tygodni miewam podobne objawy. jednej nocy nawet nie przespałam z powodu dretwienia lewej ręki i kłucia w klatce piersiowej, piłam ziółka na uspokojenie,ale to nic nie dało! z każdym dniem lęk narasta. Boję się,że to objawy zawału! a ból ciągle narasta, nawet kłuje mnie w okolicy łopatki! nie byłam u lekarza, muszę w końcu iść!
Odnośnik do komentarza
Witam! Jestem tu pierwszy raz. Mam 34 lata. Z zaburzeniami lękowymi borykam się od 5 lat. Od 3,5 roku chodzę na psychoterapię. Na początku przez pół roku brałąm seroxat. Poamgał, ale jednocześnie *oddalał* i *izolował* mnie od problemu. Po odstawieniu przez 3 lata cierpiałam na lęki, ale jakoś funkcjonowałam. Na 2 miesiące przed zapanowanym końcem psychoterapii lęki zaczęły się nasilać. Zdaniem mojego psychoterapeuty to taka reakcja na *odstawienie terapii*. Do końca terapii zostało 1,5 tygodnia (przede mną 2 sesje), a ja mam tak silne lęki, że nie mogę wyjść z domu ani sama ani w czyimś towarzystwie. Dostałam lexotan. Mam stosować doraźnie, chociaż to chyba oznacza codziennie. Najgorsze jest to, że boję się brać ten lek. Obawiam się utraty kontroli. Nie wiem też jaką dawkę stosować. Raz wzięłam 1,5 mg. Miałam 2 godziny *głupawki*, a potem dołek, ale ani przez moment nie byłam wolna od lęku. Mieszkam sama, moi rodzice są starsi i schorowani. Nie mogę ciąge, iż angażować. Muszę iść na jakieś zakupy, bo coś muszę jeść. Ile mam wziąć tego lexotanu, żeby dojechać do sklepu? Aha zadaniem mojego lekarza te lęki wyciszą się po zakończeniu terapii. Jakoś nie bradzo mogę w to uwierzyć...
Odnośnik do komentarza
Problem w tym, że mój psychoterapeuta (jest psychiatrą) uważa, że dalsza terapia nie ma już sensu. Nasilony lęk - jego zdaniem - jest taką moją reakcją na zakończenie terapii i wkrótce po ostatniej sesji osłabnie a potem zniknie. No ale najpierw trzeba dotrwać do tego momentu. Stąd ten lexotan, ale tylko doraźnie. Szczerze mówiąc tak źle jeszcze nie było. Inaczej to sobie wyobrażałam. Myślałam, że te lęki będą w miarę terapii ustępować, a tu na koniec taka niespodzianka. Sama nie wiem co o tym myśleć.
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich, no i jestem tu ponownie. kilka dni temu wrocilam z urlopu, na ktorym notabene czulam sie ok az do przedostatniego dnia. zadnego krecenia w glowie, paniki, ze zaraz zemdleje, leku przed smiercia itd. ...az do przedostatniego niestety. dopadlo mnie znowu, a odkad jestem w domu jest znowu gorzej. czuje sie jak na wiecznej karuzeli i ciagle podswiadomie czekam i obserwuje, czy i kiedy sie w koncu zle poczuje. okropienstwo. Jak myslicie, czy to jakas podswiadomosc? taka reakcje organizmu na powrot do domu? i to ciagle zastanawianie sie, czy oby ze mna jest wszystko ok? czy ja przypadkiem nie umieram?... Nie mam co prawda stwierdzonej nerwicy, ale cos mi sie zdaje, ze ja niestety mam. Lekarz internista i kardiolog, u ktorego bylam przebadal mnie gruntownie i zapewnil, ze z sercem jest wszystko ok i moja zastawka mitralna niby sobie czasem wypada, ale nie stanowi to wiekszego problemu. Wyslal mnie do neurologa, zeby ten sprawdzil skad te moje krecenia w glowie (czuje sie czesto, jak bym stala nad woda, albo siedziala na karuzeli, niby wszystko jest ok a jednak ja czuje, ze nie jest. takie ciagle uczucie bycia na rauszu). Neurolog okazal sie jednak fabryka zwolnien, do ktorej wchodzi sie po 2 osoby na raz. powiedzial, ze sie takimi przypadkami nie zajmuje i wyslal do poradni zdrowia psychicznego. Tam tez wlasnie zamierzam sie udac i tu moje pytanie prosba - jak myslicie, powinnam sie udac do psychologa czy od razu do psychiatry. Zapewne macie w tej kwestii swoje doswiadczenia i wieksza orientacje niz ja. Mozna powiedziec, ze jestem poczatkujaca w tej materii ;) A moze ktos ma jakis kontakt do dobrego specjalisty w tej dziedzinie, Warszawa albo Zyrardow wchodza w gre, bede ogromnie wdzieczna. pozdrawiam zyczac spokojnego wieczoru :)
Odnośnik do komentarza
Masz rację Martella. W zasadzie nie mam wyboru, muszę zaczekać i sprawdzić czy ten scenariusz mojego psychoterapeuty się sprawdzi. Ale to takie niesprawiedliwe! 3,5 roku terapii, która czasem była jak droga przez mękę, istne piekło, a na koniec zamiast nagrody jest jeszcze gorzej.
Odnośnik do komentarza
Hej wszystkim nerwuskom:) Jestem szczęśliwa, bo wróciłam z Egiptu cała i zdrowa. Przezyłam lot, bez srodków uspokajających, na co namówił mnie mój chłopak, serce waliło mi jak szalone, ale nogi i ręcę nie drżały i tylko na poczatku , przez pierwsza godzine lotu brakowało mi tchu. jestem z siebie dumna. Czasami bałam sie, że na urlopie tyle tysięcy kilometrów od domu dostane ataku, a tu nikt mi nie pomoże. Bałam się wyruszyc na pustnie i nurkowac, ale w koncu przemogłam sie i przezstałam myslec o najgorszym. jestem taka szczęsliwa :) Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×