Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Natalcia
To straszne że aż tyle ludzi cierpi na tę okropną chorobę. Niestety cierpię na nią i ja:( Jak ja dobrze wiem co Wy czujecie! Wydaje mi się że już przrobiłam na sobie wszystkie objawy nericy lękowej. Zaczęło się od szybkiego bicia serca. Którejś nocy obudziłam się i po chwili moje serce zaczęło bić bardzo szybko a mnie ogarnął jakiś dziwny niepokój. Wtedy w ogóle się tym nie przejełam, przeszło po kilku minutach i sobie słodko spowrotem zasnęłam. w ciągu roku kiedy miałam ten pierwszy atak powtórzyło się to może ze trzy razy. Też się nie przejmowałam, myśłałam że to ze strachu albo przez jakiś zły sen bo budziłam się ze strasznym lękiem i wtedy mnie łapało. Jednak pewnej nocy wróciłam sobie z dyskoteki (dodam że poszłam na nią trochę przeziębiona i z gorączką) i po godzinie snu znowu obudziłam się z potwornym lękiem, serce zaczęło mi bić jak młot - strasznie szybko i strasznie mocno. Wpadłam w panikę. Wtedy pierwszy raz wylądowałam z moją przypadłością na pogotowiu. Lekarz zbadał mnie, zrobił ekg i powiedział że wszystko w porządku. Dali mi coś na uspokojenie i do domciu. Rzeczywiście przez długi czas było w porządku. Aż któregoś razu znowu wylądowałam na pogotowiu z tymi samymi objawami Z tym że do szybkiego i mocnego bicia serca doszła duszność, pocenie rąk, dziwny paniczny lęk aż ciarki chodziły mi po plecach i kłucie serca z tym że nigdy nie bolało mnie w okolicach mostka a przważnie to były pojedyncze ukłócia po lewej stronie a czasami kłucie całkiem z lewej strony klatki piersiowej pod piersią, gdy przykładałam tam rękę, czułam jakby mi co jakiś czas pulsował tam jakiś mięsień albo coś się ruszało. Lekarz od razu aby wszedł powiedział że widzi po mnie że to na tle nerwowym. wymusiłam badania. Ekg w porządku, puls w porządku, szmerów jakichkolwiek brak - jesteś młoda powiedział, organizm się przystosowuje, nie przejmuj się. Wróciłam do domu wściekła. Powiedziałam doś, te barany z pogotowia się nie znają idę do kardiologa ja może umieram a oni nic! No i poszłam, zbadała serducho powiedziała że nic nie słyszy, ekg bardzo dobre, ale że może te moje przypadłości są napadowe kazała zrobić holtera żeby coś zarejestrować. Nic nie wyszło oprócz tego że czasami moje serducho szybciej biło ale to pewnie - szła pani po schodach albo biegła. Wszystko mieści się w normie a jeśli to dolega bez wysiłku to na tle nerwowym. Dała atenolol i aspargin, kazała wypocząć. Wyjechałam do USA. Chciałam odpocząć. Spędziłam tam świetny czas, ale Boże jak ja teskniłam, ile ja łez wylałam. Gdybym nie była tam sama to pewnie do Polski bym już nie wróciła. A tak, cóż z tego że leżałam sobie na plaży i odpoczywałam, jak obok mnie nikogo znajomego, jedynie ciocia z wujkiem, którzy mówią tylko po angielsku. Chyba z tęsknoty doszedł jeszcze jeden składnik nerwicy - dodatkowe skurcze. To chyba najgorsze co mnie spotkało w tej nerwicy, wolała bym żeby moję serducho waliło jak młot ale bez tych cholernych potknięć. do puki nie wiedziałam co to jest wydawało mi się za każdym razem że moje serce przestaję bić, że to jego ostatnie uderzenie. Wróciłam, zrobiłam jeszcze jednego holtera, wyszły dodatkowe skurcze - lekarz mówi - nic strasznego, z tym się żyje, to na tle nerwowym. Poszłam prywatnie, zrobiła echo, niby nic nie wyszło, wiotkie płatki, śladowa niedomykalność. Kardiolog prywatnie zbadał mnie od stóp do głów. Mówi zdrowa jak ryba. Ciśnienie książkowe, serducho w pełni wydolne, ekg wszystkie pięknie, badania krwi dobre, od zawsze uprawiała pani sport i jest pani szczuplutka więc żadnych problemów z serduchem nie może być. Dyskomfort w postaci skurczy dodatkowych możliwe że pani odczuwa przez to że jest taka szczupła i zbyt nerwowa, ma śladową niedomykalność której się nie leczy. Nie powiem, po tej batali po lekarzach jest mi lepiej, w końcu wszyscy mówią że nic mi nie jest a ja ciągle nie chciałam uwierzyć. Wszystko tak jakby się uspokoiło, łapie mnie coraz rzadziej, mówię sobie że w końcu przecież jestem zdrowa że to nic, to moje głupie nerwy, zaczynam wierzyć i jakoś leci. Zaczynam wychodzić do ludzi coraz częściej, chodzić na imprezy, chociaż czasami jeszcze łapie mnie lęk i niepokój. Na szczęście mam wtedy przy sobie mojego chłopaka który bardzo mi pomaga. Najgorzej jest jeszcze wtedy gdy łapią mnie dodatkowe skurcze. Nie umiem sobie z nimi poradzić za każdym razem boję się że umieram jak serducho mi chlupnie. Ale i z tym sobie poradzę, skoro wcześniejsze objawy idą w zapomnienie to i ten ostatni też musi... chyba. Nigdy nie sądziłam że złapie mnie coś takiego. Zawsze myślałam że jestem silna i mam mocny charakter a tu coś takiego. MASAKRA, nie mogę sobie poradzić z głupim strachem. Życzę wszystkim nerwuskom żeby się to w końcu skończyło tak nagle jak i się zaczęło
Odnośnik do komentarza
Czesc wszystkim co tam ?????????????oj dawno mnie tu niebyło ,,,,kurcze znowu zaczynam mniec obsesje ,w domu mówią że się przezemnie oni nabawią obsesji ,wiecie co nierozumię taka stara baba jestem i mam te obsesje tu niby wiem że to tylko natręctwa a tu i tak to zrobię i tak i to tak się ciągle powtarza !!!!!!!!!!!!!!!!!porażka doradzcie mi dobregp sychologa w okolicach Jarosławia
Odnośnik do komentarza
Witam Natalcia ja tez mam te skurcze dodatkowe czasami albo czasami czesciej tez bylem u kardiologów i badania mnie tez te podkniecia dokuczaja ale te skurcze sa podobnos wogule nie grozne taki mi tez mówi podobnosc do naukowo udowodniono i faktycznie sie tego nie leczy.Czesc Natasza.Mnie tez dawno nie bylo.Pozdro.
Odnośnik do komentarza
Gość Meggie___
Witam wszystkich!!! Tez dawno tu nie zagladalam, moze dlatego,ze od pewnego czasu (odpukac) bardzo dobrze sie czuje. tez cierpie na nerwice lekowa, mam ja juz od dziecka, bo zawsze wszystkiego sie balam,ale tak naprawde ujawnila sie ona teraz, w swieta wielkanocne. Natalcia, bylo tak samo,jak u Ciebie, a nawet gorzej, ja w ciagu 3 dni bylam 4 razy na pogotowiu, nawet 2 razy na dzien ;) Bo ciagle wadawalo mi sie, ze zaraz bede umierac, ze na pewno mam jakas straszna chorobe, tylko nikt nie potrafi tego wykryc. Studiuje za granica, swieta tez postanowilam spedzic tutaj z moim chlopakiem. Wiec w te swieta dodatkowo wmowilam sobie, ze juz na pewno nie zobacze rodzicow, rodzenstwa, mojej kochanej Polski. Bylam w okropnym stanie. Ale postanowilam od razu cos z tym zrobic. wybralam sie do psychiatry, zgodzilam sie na leczenie, biore tabletki, nawet nie duza dawke. Chodze takze na psychoterapie. Czuje sie naprawde swietnie. Czytalam tutaj (chyba Kasiek pisal) ze tabletki tylko tlumia objawy. Rozmawialam o tym z moim psychiatra. Tabletki psychotropowe lecza, a nie tlumia objawy, bo gdyby nie leczyly, nikt by ich nie przepisywal. Raczej nikt z Was tu nie pisze, ze chodzi do psychiatry czy do psychoterapeuty. dlaczego???? Ja to zrobilam i moje zycie wyglada,jak wczesniej, jak przed tymi okropnymi atakami. Wrocilam na studia (bylam w takim stanie, ze balam sie wyjsc sama z domu, bo zaraz bylo mi slabo), spotykam sie ze znajomymi, uprawiam sport. Robie wszystko sama, co jeszcze nie dawno bylo nie mozliwe, bo nie moglam nawet na minute zostac sama. Kasiek, dlaczego nie chcesz sprobowac??? Wierze, ze wtedy w pelni moglabys sie cieszy Twoimi pociechami. Ja caly czas oszukiwalam sie tak jak Ty. Bralam jakies ziolowe tabletki uspokajajace, pilam ziola, polykalam tony magnezu i witamin. Ale to niestety mi nie pomoglo. Wiem,ze przede mna jeszcze dluga droga. Ale dzieki mojejmu psychoterapeucie zrozumialam, ze wszystkie moje bole, moje leki sa dlatego, bo tak wbilam sobie je do glowy. Nauczylam sie, ze to ja sama panuje nad wlsnymi myslami. W kazdym razie zycze wszystkim powodzenia. I nie bojcie sie psychiatry. Oni przeciez sa od tego, zeby nam pomoc. Pozdrawiam!!!
Odnośnik do komentarza
Gość Natalcia
Witaj tom, rozumiem że tego się nie leczy, ale nie mogę pojąć, dlaczego nigdy wcześniej ich nie odczuwałam, w ogóle nigdy nie miałam takich potknięć, a teraz raptem się ujawniły i mi dokuczają. Chciała bym żeby wreszcie znikły i żebym mogła się cieszyć życiem tak jak przed tą straszną chorobą. Skoro wcześniej tego nie było to mam nadzieje że i teraz znikną
Odnośnik do komentarza
Gość Natalcia
Meggie, ja też zastanawiam się nad psychoterapią, tylko czy to coś mi pomoże??? Powoli zaczynam wracać do rzeczywistości i ignoruję objawy tego świństwa. A też było nie za dobrze. Bałam się potwornie chyba wszystkiego. Pójść na zakupy, na imprezę, do przyjaciół, zostać sama w domu, wyjść gdzieś z chłopakiem, pojechać na uczelnie - bo napewno coś mi się stanie, umrę, złapie mnie atak serca, zemdleję, czy coś tam innego. Zaczynam się otwierać i wychodzić do świata, ale ten lęk, chociaż mniejszy to nadal istnieje. A ja chce być znowu otwarta, radosna i przebojowa jak wcześniej, kiedyś inni zazdrościli mi tego. Teraz ja zazdroszczę im. Jak myślicie, czy psycholog mi pomoże?
Odnośnik do komentarza
Mnie cos zaczelo kluc znowu i slabo mi sie robi,wrocilam z solarium i tak mi sie zaczelo robic :-(( mam tego dosc!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! w czwartek jestem zapisana do lekarza niech mi powie od czego mam zaczac sie badac,bo nie wytrzymam,czy to pluca,serce czy zoladek,czy nic a ja po prostu sobie wkrecam!!! jestem taka bezradna :-((((
Odnośnik do komentarza
Cześć Natalcia. Psychoterapia pomaga, chociazby dlatego że rozmawiasz z osobą która ma doświadczenie i pozwala ci zobaczyć problem z drugiej strony. Ja chodzę od kilku miesięcy i zrozumiałam skąd biorą się we mnie rózne obawy. Ale uważam, że psychoterapia musi być poczatkowo skojarzona z leczeniem farmakologicznym, bo musisz trzeźwo patrzyć na problem a nie trząść się, płakać i mysleć o tym jak bardzo się boisz. Jak tabletki wyciszą w tobie objawy lekowe - kołatanie serca, bezsenność, brak wiary w przyszłość wtedy łatwiej ci zacząć pracę nad sobą. Po roku prawie udało mi się odstawić tabletki i miałam kolejny atak ale słabszy i nie tak rozpaczliwy i to zdecydowanie dzięki terapii. Musisz tylko pamietać o tym, że taka psychoterapia trwa minimum 2 lata, dopiero wtedy ma efekty.
Odnośnik do komentarza
Gość Natalcia
ewciu, więc chyba będę musiała w końcu skorzystać z psychoterapii, wszystkie moje objawy tak jakby narazie ucichły, tylko jeszcze czasami ogarnia mnie ten potworny lęk i skurcze dodatkowe, ale chcę się tego pozbyć raz na zawsze. O ile się w ogóle da
Odnośnik do komentarza
Gość Meggie___
Czesc Natalcia!!! Ewcia ma racje. leczenie farmalogiczne i psychoterapia musi byc razem polaczone, bo same tabletki nie usuna problemu, a znowu zeby zaczac psychoterapie musisz byc do tego gotowa i wyciszona, w czym pomoga Ci tabletki. Ja zrobilam dokladnie tak samo, najpierw bralam tabletki, dzieki ktorym powolutku zaczelam wychodzic, bo bez nich nawet pojscie do psychoterapeuty nie byloby mozliwe. Teraz biore tabletki, chodze na terapie i musze powiedziec, ze czuje ogromna roznice. Natalcia, ja zawsze bylam wesola, lubiana dziewczyna, wszedzie bylo mnie pelno, lubilam wychodzic z domu, spotykac sie ze znajomymi,a ta choroba zupelnie zmienila mnie. Siedzialam w domu, wsluchujac sie w siebie i czekajac na nastepny atak, nawet nie odbieralam telefonow od kolezanek, bo nie mialam ochoty. A od pewnego czasu jest znowu jak dawniej. Moj chlopak smieje sie nawet, ze chyba juz wyzdrowialam, a ja czesto lapie sie na tym, ze mysle sobie *jest jak dawniej* Natalcia sprobuj, przeciez nic nie masz do stracenia. Super, ze juz Ci lepiej, dlatego tez wspomoz to leczeniem i zobaczysz, bedzie dobrze, bo juz jestes na dobrej drodze. Ja na poczatku, jak mama zaprowadzila mnie do psychiatry ( tez to przeszla, a dzis jest tryskajaca zyciem kobieta),to myslalam sobie, ze to ona jest nienormalna. a dzis sie ciesze, ze tam poszla. Trzymam kciuki!!!
Odnośnik do komentarza
Gość Natalcia
Meggie, a powiedz mi jesze jakie robili Ci badania na których podstawie lekarze stwierdzili że to nerwica? i gdzie udać się najpierw, do psychiatry czy od razu psychologa? Cieszę się że już prawie czujesz się jak dawniej:) mam nadzieję że mi też uda się całkiem z tego wyjść
Odnośnik do komentarza
Gość Meggie___
Natalcia, ja mieszkam w Niemczech, tu spedzilam tez swieta. jak juz wczesniej pisalam, swieta spedzilam na pogotowiu i w kilinice. Tu po najprostszych badaniach, typu Ekg, krew orzekli lekarze,ze jestem *mloda, zdrowa kobieta, tylko z moja psychika cos nie tak* to ich slowa. Ale ja im nie wierzylam, stwierdzilam, ze oni sie nie znaja ;) i pojechalam do Polski. Tam zrobiono mi szczegolowe badanie krwi, moczu, rowniez badanie na tarczyce (bo takie objawy sa tez typowe dla tarczycy) Badania wyszly super. Zrobilam jeszcze Usg brzucha, bo dosc czesto mnie bolal, ale i tu lekarz stwierdzil,ze nie ma sie do czego przyczepic. wyslal mnie do ginekologa, ten tez zrobil mi Usg i to rowniez wyszlo dobre. Wiec stwierdzono,ze moje bole brzucha,to nic innego jak na tle nerwowym. Udalam sie do kardiologa,tam tez wszysko ok. Moja mama od poczatku mowila mi, ze to nerwica, bo sama to przeszla,ale ja glupia latalam od jednego lekarza do drugiego. Oj Natalcia, myslalam,ze sie wykoncze. Ciagle sie trzeslam ze strachu przed kazdym kolejnym badaniem, wmawialam sobie,ze ktorys wynik na pewno wykaze smiertelna chorobe. Patrzylam na ludzi, moja rodzine i znajomych i zazdroscilam im, ze oni dobrze sie czuja,a mnie ciagle cos boli. Moj lekarz w Polsce po obejrzeniu wynikow stwierdzi,ze to nerwica i zaproponowal psychiatre. I mama mnie tam zaprowadzila. On jeszcze raz wszystkiego wysluchal, obejrzal wyniki i stwierdzil nerwice lekowa. Dostalam tabletki, po 2 tygodniach bylo duzo, duzo lepiej. zdecydowalam sie sama wrocic do Nimiec, gdzie ostatnie 2 tygodnie nie odstepowalam mamy na krok. Tu poszlam jeszcze raz do mojego lekarza domowego, on potwierdzil wszysko po raz trzeci i wypisal skierowanie do psychoterapeuty. Natalcia idz najpierw do psychiatry, a potem do psychoterapeuty. Ale nie o psychologa. Wiesz,ja tez chodzilam do psychologa, ale ten za kazdym razem powtarzal mi, ze musze zaczac inaczej myslec, bo jestem zdrowa itd. itp. Mowila to, co my juz wiemy i mozemy przeczytac rowniez tutaj. A psychoterapeuta rozmawia ze mna o moim zyciu, moich problemach. On na tej podstawie szuka przyczyny, ktora wywoluje u nas strach. Naprawde polecam. ja mam jutro znowu wizyte i juz sie ciesze. Natalcia na pewno Ci sie uda. Tylko sprobuj. Pozdrawiam i do pozniej, uciekam na zajecia :) papa
Odnośnik do komentarza
Gość Natalcia
Ja też miałam dzisiaj w nocy małe schizy. Obudziłam się i wydawało mi się że moje serce bije jakoś dziwnie nierówno:( czułam dziwne duszenie w gardle i znowu ogarnął mnie lęk:( Próbowałam ignorować i spać nadal, ale byłam jakaś niespokojna a mój sen był tak płytki, że słyszałam wszystko co sie wokół dzieje. Teraz czuję się jakby ktoś mi porzadnie przywalił w głowę:( Kiedy to wszystko minie...
Odnośnik do komentarza
Witam Was :) trafilam dzis przypadkowo na to forum i chyba dobrze się stalo (mam taką nadzieję, że i dla Was), w każdym razie dla mnie na pewno dobrze, dlatego, że cieszę się , że mogę Wam powiedzieć- to jest do wyleczenia!!! na pewno!! :)))) ja jestem tego przykładem:) tak jak i wielu z Was próbowałam wszystkiego (no może prawie wszystkiego) i w skrócie powiem: tabletki świetnie i natychmiast działają, ale na prawdę poradzić można sobie z lękiem tylko za pomocą psychoterapii (mówię o sobie), która jest długa, bywa kosztowna, wymaga odwagi i ciężkiej pracy. W skrócie tyle - jeśli ktoś jest zainteresowany, odezwijcie się :) u mnie pierwsze objawy pojawiły się około 2-go roku studiów, potem na trochę spokój, potem było gorzej, leki, uzależnienie od Xanaxu, potem stopniowe odstawianie - KOSZMAR!! teraz jestem w terapii (indywidualnej i grupowej) od czerwca*02 i po tym czasie mogę stwierdzić, że chyba załapałam o co w tym moim lęku chodzi:) czasem mi się jeszcze przytrafia, ale to już nie jest tak jak kiedyś, że się bałam wyjść z domu wyrzucić śmiecie.. pozdrawiam Was gorąco :)))
Odnośnik do komentarza
Gość KASIEK
witam:) Ja już sama nie wyrabiam;/ chyba sięgnę po tabletki bo naprawdę już nie mogę psychiatra wypisał mi MOKLAR , czy ktoś z Was to brał i czy na te potworne objawy pomaga?? ja sie boję tych leków ale moja nerwica jest tak silna, że już normalnie nie wyrabiam!!!!!!!! Maggie miałaś racje nie każdy daje sobie rade bez tych proszków-- ja raz wyszłam na 7 lat z nerwicy bez tabletek i wierzyłam że i tym razem tak będzie NIESTETY MAM DOŚĆ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Dziś znowu złapał mnie atak bardzo przyjemny, czekała żeby wejść do okulisty i sie zaczęło bez powodu duszność, napadowa akcja serca (mało nie wyskoczyło mi przez oczy) i czułam, ze zaraz odlecę ludzie co jest nie tak, ze to mnie ciągle trzyma??? gdzie robię błąd?? pozdrawiam i z.ycze zdrowia
Odnośnik do komentarza
Gość mary74
Natalcia :) ja to rozumiem tak, że w toku psychoterapii trzeba dotrzeć do tego co ten lęk chce Ci powiedzieć. Wiem to z doświadczeń moich i innych osób, które przechodziły ze mną terapię grupową - lęk pojawia się wtedy, gdy coś z nami dzieje się nie tak jak powinno, i nasze ja wie o tym, ale my je zagłuszamy z jakichś powodów, najczęściej sami o tym nie wiedząc, więc krzyczy tak mocno, żeby wreszcie zwrócić na nie uwagę (przyznasz chyba, że na napad lękowy trudno nie zwrócić uwagi:)). U mnie to było w uproszczeniu tak, że na progu dorosłości zaczęłam bać się panicznie, że nie dam sobie z tą dorosłością rady, ponieważ w dzieciństwie nie dostałam od rodziny odpowiedniego wsparcia i miałam makabrycznie niskie poczucie własnej wartości (moja mama jest alkoholiczką, ojciec zmarł, gdy byłam dzieckiem, więc trudno było o to..) no i zaczęłam sobie z tym lękiem przed dorosłością radzić w nieodpowiedni sposób (alkohol, dążenie na siłę do założenia rodziny) pomogło na trochę, ale gdy po urodzeniu dziecka mąż wyjechał do pracy do łodzi (mieszkamy w Lublinie), natychmiast zaczęło się znowu.. bo tego poczucia bezpieczeństwa nie miałam w sobie, tylko opierałam je na innych.. wyedy zaczęłam brać leki, potem dołączyłam do nich alkohol.. każdy dzień zaczynałam od myśli, że coś ze mną jest nie tak, skoro mam te lęki, że w przeciwieństwie do innych - normalnych , nie jestem w stanie bez nich funkcjonować.. a to moje *JA* gdzieś ze środka krzyczało, że zamiast je dostrzec i się nim zająć przytomnie, ja zagłuszam je chemią. Nie jestem przeciwniczką leków, ale w moim przypadku nie pomogły na dłuższą metę, problem i tak pozostał, i tylko odwlekły w czasie moment, gdy trzeba się było nim zająć *na poważnie*. Terapię zaczynałam biorąc leki i po kilku miesiącach je odstawiłam, teraz nie biorę od września 2002. Napady lękowe miewam, ale teraz trochę inaczej do nich podchodzę. Terapeuta pomaga mi zrozumieć o co w nich chodzi. Rozmawia się o wszystkim, im więcej informacji tym dla niego lepiej, żeby to zrozumieć. Oczywiście nie wyciąga ze mnie informacji na siłę, ale takie informacje, o których nie chcemy mówić też są ważne, często świadczą o tym gdzie jest istota problemu.. Bo tak na prawdę, to ten lęk służy nam do czegoś, mnie chciał zatrzymać w domu, bo potrzebowałam tak na prawde, aby się mną ktoś zajął i on był do tego wymówką, ale tak na prawdę czułam się wtedy jak kaleka niezdolna do samodzielnego życia i potrzeba było tylu lat, żebym zrozumiała,że tak na prawde, to JA sama dla siebie muszę być dobrą matką, której nie miałam w dzieciństwie. W okresach gdy jestem tą matka dla siebie nie miewam napadów, gdy o sobie zapominam, pojawiaja się znów. Bo to jest b. trudne tak na prawdę.. mogłabym Ci mnożyc przykłady z moich terapeutycznych doświadczeń, ale te, które znam opierają się w skrócie na tym samym założeniu :tu nie trzeba o sobie zapomnieć, tylko właśnie zadbać o siebie, tylko trzeba robić to właściwie. Dobry terapeuta podpowie jak to zrobić :)
Odnośnik do komentarza
Gość mary74
..oj, ale się rozpisałam.. a zwrotu *tak na prawdę* użyłam z 50 razy :DDD.. wybaczcie.. nie wiem, czy piszę zrozumiale.. ja tak to rozumiem.. I nie potępiam tych, którzy biorą leki, mi one przez jakiś czas pozwoliły funkcjonować, podjąć pracę, trochę sie w tym życiu *umocnić*, tylko nie uważam, żeby to było dobre *na zawsze* - mi caly czas dawały świadomość, że funkcjonuję z *protezą*, bez której jestem do niczego, a to mi nie pomagało.. Do odstawienia pomogła mi się przygotować moja terapeutka, ona zadecydowała kiedy jest na to dobry moment, ale przede wszystkim była PIERWSZĄ osobą, która na moje opowieści o dzieciństwie, wstydzie, lękach zareagowała: ALEŻ TO STRASZNE!!!, a nie tak jak pozostali: weż się w garść, rozejrzyj się, inni mają gorzej, ty masz dla kogo żyć, przestań się nad soba użalać, zajmij się lepiej dzieckim itd..
Odnośnik do komentarza
Gość Natalcia
mary74, podpowiedz mi gdzie znajdę dobrego psychologa w Lublinie? Zaczełam kilka dni temu pracę, moje lęki i obawy tak jakby znikały, bo mam tyle obowiązków, że nie mam czasu myśleć o kolejnych atakach. Jednak boję się że powrócą i myślę że jak zacznę terapię, to może zanikną całokowicie, skoro zeszły do minimum. Chcę, muszę sobie z tym poradzić, bo już jestem strasznie zmęczona psychicznie.
Odnośnik do komentarza
Gość mary74
polecam panią Olę Jurecką, którą można znaleźć w ośrodku Psycho-Soma na ul. Kolorowej, telefon 740 18 62 (w ośrodku leczą głównie uzależnienia, ale nie tylko) ostatnio ciężko się tam dodzwonić, trzeba próbować do skutku. Jeśli pani Ola nie będzie mogła pracować z Tobą, powiedz jej o problemie i poproś niech Ci kogoś poleci, jestem pewna, że dobrze wybierze :)
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×