Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

U mnie odpukać ostatnie dwa dni minely spokojnie, obylo sie nawet bez picia melisy!! :) fakt ataki mialam, ale posluchalam rad i po prostu ignorowalam to co mi jest, bo wiedzialam ze po prostu nic mi sie w zwiazku z tymi bolami nie stanie :) co do wyjazdu.. hmm ja nie jestem w tej sprawie doswiadczona ale mysle ze to by tez troche pomoglo.. odciecie sie choc na chwile od problemow i obowiazkow.. my z moim Ł. wyjezdzamy na drugą majówkę nad morze, i szczerze? nie moge sie doczekac tego wyjazdu, nawet nie mysle o tym ze moglabym miec tam jakis atak paniki czy cos w tym rodzaju. ciesze sie ze sie odetniemy na 4 dni, wylaczymy telefony i bedziemy sie cieszyc morskim powietrzem :)

Odnośnik do komentarza

KYOKUSHIN wiesz co jest najgorsze dla osoby z nerwica powiedzenie *wez sie w garsc * ,nic nie dziala na mnie tak destrukcyjnie jak to powiedzenie,swiadczy to o tym ze marne masz pojecie na temat ludzkiej psychiki oraz emocji.Twoje rady moze sa i dobre ale pisane takim tonem jakbys byl jedyna sluszna wyrocznia.Nawet nie zadales sobie trudu zeby zapoznac sie z historia Futerko,wogole nie zadales sobie trudu zeby nas *poznac* troszke,odrazu *naskakujesz* *rozkazujesz* przepraszam ale tak to odbieram.Kazdy czlowiek nawet bez nerwicy ma prawo miec gorszy dzien,chcec zostania w lozku,poprostu odpoczynku zarowno fizycznego jak i psychicznego.Futerko sie nie udalo ,trudno nastepnym razem da rade,nerwice zwalczysz metoda malych kroczkow,a nie propozycjami jak z kosmosu.Moja kolezanka tez byla taka *twarda*,nie pozwalala sobie na chwilke slabosci,wczoraj odwiedzalam ja na oddziale neurologicznym,wiec prosze Cie boz aczynasz wiecej szkodzic niz radzic.Jest czas na zwyciestwa i czas na porazki,co napiszesz ANKASKAKANKA jak nie poradzi sobie z atakiem paniki,ze ma sie wziasc w garsc ?! Uprzedziles ja ze takie sytuacje sie beda zdarzac,ze nerwica nie spi nerwica czuwa ?? Cofnij sie do postow innych ludzi na tym forum poczytaj,dowiedz sie o nas wiecej a pozniej radz ale nie nakazuj, bo to droga do nikad ,komus sie nie udalo to trzeba go wspomoc i pocieszyc,a nie ganic ze zle zrobial np Futerko. Pozdrawiam Cie post do przemyslenia,jezeli poczules sie urazony to przepraszam,co zlego to nie ja.Milego popoludnia zycze.

Odnośnik do komentarza

Futerko, przeżyłaś silny stres związany z pobiciem twojej córki. Gdy czekałaś na rezonans i musiałaś wspierać córkę, czułaś się lepiej, bo organizm był nastawiony na walkę. Kiedy wynik badania okazał się dobry, napięcie minęło, uderzyła nerwica. Taki jest jej mechanizm działania, pogódź się z tym, że musisz odchorować tamto napięcie, które przeżyłaś. Daj sobie kilka dni na powrót do normalności i zaczynaj od nowa walkę z nerwicą. Kiedy rozumiesz co się z tobą dzieje, łatwiej jest odzyskać równowagę. Nerwica reaguje na każde stresujące wydarzenie w naszym życiu, którego nie potrafimy odreagować. Trzeba o tym wiedzieć i nauczyć się odpowiednich reakcji. Jeżeli tego nie potrafimy, pozwólmy sobie na chwile słabości, będźmy dla siebie dobrzy, bo nieustanna walka przeciwko sobie do niczego nie prowadzi. Rady w stylu *weź się w garść* dają tylko ludzie, którzy nie mają bladego pojęcia o nerwicy. Nikt, kto sam to przeżył nie powie czegoś podobnego. W ataku paniki nie da się myśleć o niczym innym, bo lęk przed śmiercią jest najsilniejszą z emocji. Kto twierdzi, że mając atak paniki ignorował go, ten kłamie. Radzenia sobie z atakami paniki trzeba się nauczyć i są to metody psychologiczne, a nie sposoby łopatologiczne. Zastanawia mnie, dlaczego nagle z naszego forum zniknęli tak fajni ludzie jak Lordmen, Ciciol, Julitka.

Odnośnik do komentarza
Gość Antoninaaaaaaaaa

Cześć wszystkim! Długo zastanawiałam się, czy napisać i co napisać. Widzę, że u wszystkich są wzloty i upadki. Chciałam tylko napisać, że u mnie ostatnio coraz więcej wzlotów. Może to za sprawą poprawiającej się pogody? Ankaskakanka92, mam nadzieję, że u Ciebie jest progres. Jeżeli chodzi o Wasze lany względem dzidziusia... To indywidualna kwestia, ale ja osobiście uważam (to moje subiektywne zdanie), że to by Ci dało powera do życia. Musiałabyś być silna, dla tej malutkiej istotki. Dlatego myślę, że na pewno dasz sobie radę. Trzymam kciuki!!!

Odnośnik do komentarza

Aniu no cos Ty, ja sie nie obrazam :) Zapoznałem sie ze wszystkim i wiem co spotkało Futerko... A wiesz co jest najlepsze? Ze ja nigdzie nei napisalem ze to ma byc juz, ja nigdzie nie napisalem ze to przejdzie od razu z dnia na dzien, ja nigdzie nie napisalem ze pozbedziesz sie tego od razu :) Poczytaj moje posty uwaznie i wtedy zauwazysz duza roznice :) Zawsze pisalem ze to ma byc walka z nia kazdego dnia, czy gorszego, czy lepszego. I wiesz co podchodzilem do tego tak jak Ty, nie sluchalem jak mi mowili, uzalalem sie nad soba kazdego dnia. Mowili mi chlopie wez sie w garsc, jestes mezczyzna itd. Wiesz jak mnie to wkur...? A wiesz dlaczego? Bo w tym tkwilem! Rozumie miec gorszy dzien, kazdy ma i ja tak samo. pisalem o tym tez i widac ze Ty nie czytasz moich postow, ale przy tych gorszych dniach powinnismy wkladac wiecej pracy i jeszcze bardziej walczyc z tym cholerstwem i to tez pisalem. Jesli chcesz z nia wyghrac nie mozna pozwolic sobie na gorsze dni, w te gorsze dni szukamy sobie zajecia od wstania do spania. Uzalanie sie jest najgorsza rzecza przy nerwicy, i jak tego nie zrozumiesz to nie wyjdziesz z tego.I tak jak mowie, nigdzie nie powiedzialem ze to zniknie od razu, ja walczylem z tym kupe czasu, ale wstalem i pewnego dnia powiedzialem *KONIEC* i zaczalem z nia walczyc a co za tym idzie poznawac ja od srodka. Pisalem ze jak sie balem z domu wyjsc to zaczynalem od wyjazdow coraz dalszych, asz wyjechalem za granice sam i to mi pomoglo jak nie wiem, bylem zajety robota nie moglem pozwolic sobie na myslenie o niej, oczywiscie przechodzilem tam katusze bo myslalem ze sie udusze itd dostawalem okropnych atakow, ale nie poddawalem sie i pracowalem dalej. Kulo mnie serce szedlem na trening wlasnie karate gdzie biegalem do upadku prawie i zaczynalem sie coraz lepiej czuc. Ja to wszystko juz pisalem, wiec Aniu i Beatko ktora tak doskonalem doradza, ja nie rozkazuje, nic nikomu nie narzucam, kazdy zrobi jak uwaza, ja tylko pokazuje jaka droge obrac dlatego ze mi sie udalo, poznalem to cholerstwo od podstaw i wiem co trzeba robic zeby z tym wygrac. I jak wlasnie kazdego przy nerwicy *wez sie w garsc* wkurza, dlatego ze nie potrafimy sie przy niej wlasnie w ta garsc wziac bo nas przytlacza, zacznij od zmiany podejscia do tego slowa a bedzie inaczej :) Rowniez pozdrawiam niedowiarkow i nerwuskow ktorzy nie sluchaja i nie beda sluchac a wciaz beda tkwic w takim stanie latami :) Ja tylko chce pomoc. A i jesli ja Waszych historii nie znam, to oczywiscie Wy mojej tez, ale ja nie przychodze sie zalic i dobijac Was jeszcze bardziej bo to bezsensu. Ja przyszedlem Wam dac wskazowki a oczywiscie kazdego wyslucham i to ze pisze WEZ SIE W GARSC to znaczy ze tak trzeba zrobic i brac sie za siebie :) Walka bedzie ciezka i dluga ale kazdego dnia jesli bedziemy walczyc bedzie coraz lepiej, i zdarzaja sie dni slabsze i gorsze ale w te dni trzeba wycisnac z siebie maksimum :)

Odnośnik do komentarza

I Beatko powiem Ci jedno. To Ty nie masz pojecia o nerwicy, moze jedynie takie jak ona dziala. Wlasnie czlowiek ktory wyszedl z tego, z usmiechem na buzi bedzie mowil zeby brac sie w garsc, bo wie na czym to wszystko polega. Opowiadasz ludziom glupoty, utwierdzasz ich w tym ze nie mozna tego sie normalnie pozbyc. Czytajac Ciebie ludziom tylko mieszasz w glowie. Kazdy atak paniki mozna zwalczyc, skoro przychodzi on z glowy i jest tylko atakiem paniki jak sama mowisz, to mozna to tak samo opanowac. To jest tylko ATAK PANIKI. Pojawia sie w naszej glowie, i tak samo mozemy sami sie go pozbyc. Jest to bardzo ciezkie ale kiedys po walce z tym to ustapi. I moge Ci opisac swoj kazdy dzien co przechodzilem, jak mnie to meczylo, co sie dzialo, gdzie nie jezdzilem, wypisac lekarzy i udowodnie Ci to ze przeszedlem przez nerwice. Chcieli mi dawac tabletki itd, olalem je bo tylko tlamsza ja w srodku a potem przychodzi niespodzianka bez tabletek, a jeszcze oglupiaja. To ze Ty masz takie podejscie do tego to nie znaczy ze kazdy takie ma, dlatego ten co ma inne poradzi sobie z tym, a inni nie, bo nie wierza i nie biora takich rzeczy pod uwage.

Odnośnik do komentarza

FUTERKO jak nie czujesz się na siłach to nie jedż,nie rób niczego na siłę rób to co Ci rozsądek podpowiada. Czasami mała przerwa od ataków lęku bywa zbawieniem. Tylko ten kto nie przeżył prawdziwego ataku lęku ze słabościami i utratą świadomości pisze bzdury że to można tak po prostu zignorować,bo jeżeli ma się silny napad lęku nad którym nie da się zapanować to się nic nie zrobi.

Odnośnik do komentarza

Julitka prosze Cie... Akurat Ty stracilas przy ataku swiadomosc wiec to jst nerwica tak. a inne juz nie? Wiesz dlaczego az takich dostajesz atakow? Bo sama sie nakrecasz az tak bardzo. Pojawia sie lek, zaczynasz sie bac, i do glowy wysylasz coraz silniejsze impulsy bo boisz sie o swoje zdrowie i potegujesz tylko ten atak. Jesli tego nie zrozumiecie nigdy z tego nie wyjdziecie. Potrafilem miec takie ataki ze brakowalo mi powietrza, dusilem sie, a piesci mi sie tak mocno zaciskaly ze nie moglem ich otworzyc, wszystko z nerwow bo sie sam wkrecalem. JEchalem na pogotowie, zastrzyk w tylek na rozluznienie, otoczenie lekarzy i szpitala i objawy mijaly jak reka odjal ;) Sami sobie nie pomagacie. Z tego co widze to Jest forum o tym jak walczyc z nerwica, a nie jakie mam objawy codziennie nowe. Jak narazie to macie wszyscy te same objawy, wszystko Was to samo lapie i NIC, NIKOMU SIE NIE DZIEJE, ZYJECIE i bedziecie zyc bo nic Wam nie jest. Popatrzcie to troszke z tej strony. I zle mowisz wlasnie Futerko powinna pojechac, przelamac sie, zaczac walczyc, bo tak do przeleci to zycie jej i nigdy nie wyjdzie z domu bo bedzie corz gorzej! Futerko uwierz mi ze gdysbys miala zawal, czy udar to bylby to o wiele silniejszy atak i juz dawno gdybys miala miec to bys miala. Skoro nic sie nei wydarzylo to znaczy ze sie nie wydarzy. Nawet ludzie bez nerwicy maja zawroty glowy, przy zmianie cisnienia np, bole w klatce piersiowej tez sie trafiaja, ale te sa potegowane przez nerwice bo jesli cos Cie zakuje to od razu zaczynasz sie zastanawiac nad tym czy czasami jest cos nei tak, czy nie mam jakiegos ataku, czy nie jestem chora, czy nie umre... To wszystko jest normalne przy tym cholerstwie, ale tu trzeba olewac na starcie te ataki, jak Cie zakluje raz to tyle, nawet o tym nie mysle, proboje pozbyc sie tych mysli bo zaraz sama sie nakrecisz. Wyrzucasz to z glowy i robisz dalej swoje. Raz, drugi, dziesiaty i zabaczysz ze beda one slably i za jakis czas zniknal calkiem. I ja Was rozumie ze ludzie z nerwica podchodze negatywnie do wszystkich dobrych opinii, tez tak mialem. Ale uwierzcie mi ze da sie z tym wygrac, tylko nie mozecie do siebie pisac w ten sposob jak Julitka czy Beata bo sobie nie pomagacie a tylko szkodzicie!

Odnośnik do komentarza

Czeeść. Długo mnie tu nie było, ale nie bez powodu piszę. Po trzech dniach w tamtym tygodniu: poniedziałek, wtorek i środa, które były nerwówką, stresem i zaniepokojeniem czuję się po prostu tragicznie. W czwartek już po egzaminach gimnazjalnych dostałem biegunki, ale ogólnie jakoś było ok. Zaczęło się od piątku, poszedłem do fryzjera, wykąpałem się, wysuszyłem głowę, wytarłem się, odczekałem 30 minut i poszedłem na polko grać, pod wieczór coś główka mnie zaczęła boleć. W sobotę jak jadłem bułkę rozwaliłem podniebienie, tak krew mi się lała, że przez pół godziny (Może troszeczkę mniej) lała mi się strasznie krew, nie mogła się zatrzymać... Jak już wszystko było ok stałem z łóżka i tak mnie zaczęła głowa boleć z przodu i trochę w skroniach - Rany po prostu nie do wytrzymania. Poszedłem wcześniej spać w niedziele obudziłem się z malutkim bólem, cały dzień siedziałem w domu, było ok, ale znów wieczorem mnie głowa zaczęła boleć. Dziś to już przeszło samego siebie, od godziny tak mnie głowa boli, że ratunku! Czuję jakby mi coś wychodziło, tragedia jakaś. Ogólnie ostatnio mam wieeeelki apetyt, dojrzewam ja to rozumiem tym bardziej, że rok temu miałem ok. 163 cm wzrostu a teraz 174 cm, więc jest różnica a widzę, że z dnia na dzień jestem coraz wyższy. No ale ostatnio jak wychodzę na pole mam problem własnie z bólami, jak dowali większy wiatr to już w ogóle. Dziś w szkole nie czułem w ogóle mięśni, jakbym je stracił. Myślę, że w większości to skutkuje stresem jaki przeżyłem przez 3 dni egzaminu gimnazjalnego, przez który w ogóle nie spałem i nic nie jadłem.

Odnośnik do komentarza

Futreko.. Czytalam wczesniejsze Twoje posty przeciez jest z Toba wszytko ok! Nie mierz cisnienia to tez dziala na psychike czlowieka.. Ja w tamtym tyg zle sie poczulam, i jak zawsze mam niziutkie cisnienie to mialam 148 na 80, i to dopprawilo ataku paniki.. Od tamtej pory cisnienia nie mierze i nawet dzieki temu lepiej sie czuje.. Fakt, dzis mialam nozki z waty w drodze do pracy mojego Ł. Ale wpajalam sobie ze nic sie nie dzieje i pilam duzo wody i doszlam do jego pracy i pozniej bylo juz tylko lepiej :) Co do lekow i magnezu, to jedyne jakie tabletki biore to miliganium, sa na rwcepte i wzmacniaja i odbudowuja uklad nerwowy i maja w sobie duzo witaminy B6. Jest juz lepiej, znajduje sobie zajecia, usiadlam do pisania pracy magistwrskiej, bo niby sie nia nie prejmuje ale na pewno gdzies z tylu glowy to soedzi i w nieodpowiednich momentach daje o sobie znac. Przede wszystki (wczesniej tak bylo) moj Ł. nie pyta codziennie jak sie czuje i czy bylo cos nie tak, bo o tym nie mozna rozmawiac. Chyba ze na prawde cos sie z nami zlego dzieje (cos co nie wychodzi z glowy). Kolego od testow gimanzjalnych (przepraszam ze nie po ksywie ale pisze na telefonie i ijakbym cofnela do poprzedniej strony to wszystko by sie usunelo) u ciebie to na pewno stres, bol glowy soe zdarza zwlascza przy takiej pogodzie jaka mamy teraz i skokow cisnienia. Ja z soboty na niedziele mialam staszny bol glowy, ale wzielam tabletke przeciwbolowa i moment przeszlo :) takze najgorsze masz za soba, a najlepsze przed :) czasy liceum wspominam do tej pory jakie najlepse w moim zyciu :) Pozdrawiam Was i walczcie walczcie, mi sie to powoli udaje choc myslalam juz nie raz ze konie jest ze mna :(

Odnośnik do komentarza

Mam problem. Ta noc i połowa dnia była dla mnie koszmarem, wielkim, wszystko mnie bolało, poszedłem do sklepiku po pierwszym WF po ledwo, którym stałem, mówilem tam pani, że mam problemy takie a ona, że może cukrzyca. Na pierwszym rzut oka, nie. Wziałem w puszcze Lipton i lizaka, na przerwie 15 minutowej wypiłem Liptona i zjadłem lizaczka, po kilku minutach NAPRAWDĘ czułem się jak nowo narodzony, serio. Po drugim WF było to samo, poszedłem kupiłem kolejnego lizaka, poczułem się lepiej. Do domu przyszedłem o 13:30, zjadłem obiad, poszedłem na dwór o 14:30. Około 16 na dworze poczułem niesamowity ból brzucha i mięśni, nie mogłem stać. Poszedłem do najbliższego sklepu, kupiłem 4Move to jest izotoniczny napój, miał 0,7l na 0,1l miał 3,9g cukru, więc dużo, wziąłem też lód, który miał 28 gram, po jakiś 20 minutach naprawdę czułem się super, teraz już jest 19 czuję mały ból brzucha i głowy, ale tak myśląc może naprawdę mam cukrzyce? Tym bardziej, że mam podwójne widzenie a to objaw cukrzycy typu 1, wszystkie objawy typu 1 mam, czyli w ogóle nie tyję, mam ogrooomny apetyt (Szczególnie w ostatnich dniach), zamazane lub podwójne widzenie i ogólne osłabienie, senność. Objawy typy 2 co najlepsze też mam, bardzo dużo piję, często chodzę oddawać mocz (Bardzo, w wieczorem podczas snu potrafię nawet 4 razy a przed 3-5), mam właśnie skłonność do łatwego powstawania siniaków, nawet jak ktoś mnie lekko uderzy, mrówienie też mam i suchą skórę i to bardzo... oraz mnie mega drapie, szczególnie ręce, głowa, nogi i miejsca intymne. Już dawno temu myślałem nad cukrzycą, bo lubiłem jeść słodkie, poczekam do końca tygodnia i jak stan się nie polepszy, obiecuję, powiem rodzicom.

Odnośnik do komentarza

Najgorsze jest przecekiwanie, bo do koca tygodnia teraz bedzies kazdy bol, oslabienie czy uklucie trakowal jak nie wiadomo co.. Ja mialam tak samo, zrobilam najszybciej wszystkie badania chociazby po to, zeby sie nie *orac* ze mam tk czy tamto.. Idz sobie rano do przychodni, bez sniadania i zrob nawet prywatnie (to nie jet duzy kosz, ok 20 zl) badania na krew pod katem cukrzycy i anemii. :)

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich. Jest to mój pierwszy wpis na forum i już we wstępie chciałbym zaznaczyć, że nie mam zielonego pojęcia, czy mam akurat nerwicę lękową czy może jakiś inny rodzaj bądź jakiś rodzaj depresji, jednak niektóre z objawów pokrywają się. Nie wiem jednak do czego zdolna jest nerwica lękowa, więc zdam się na Waszą opinię. Na początek może powiem co nieco o sobie. ;) Jestem świeżo upieczonym 20-latkiem (dokładnie od 12 kwietnia). Mierzę sobie około 192 cm wzrostu i jestem lekko słoniowaty, bo ważę okrągłe 100 kilo. Od dziecka borykam się z problemem astmy oskrzelowej, która uaktywnia się głównie podczas chorób, wadą wzroku, a od czasów, mniej więcej, 2 klasy gimnazjum, z problemami z ciśnieniem, które do tej pory przeważnie mam podwyższone, bo w okolicach 140/90. Dość często boli mnie głowa, a zazwyczaj są to bóle z tyłu głowy, z prawej strony. O ból ten pytałem już nie raz lekarzy, zarówno swojego rodzinnego, jak i lekarza w Centrum Pulmonologii (...) w Karpaczu, w którym leżakowałem 4 razy. Żaden z nich się tym nie przejął, tak więc do dzisiaj nie wiem co odpowiada za te bóle. Jestem generalnie człowiekiem dosyć nerwowym i dość agresywnie reaguję na różne sprawy, przede wszystkim w szkole, przy czym ostatnio jest z tym u mnie delikatnie mocniej. Nie to jest jednak głównym problemem, który poważnie utrudnia mi życie w ciągu ostatniego miesiąca. Od dłuższego już czasu mam przeczucie, że coś jest ze mną nie tak. Z czasem podejrzenia zmieniły się w strach i załamanie. Moją, że tak powiem, domeną do zamartwiania się, są sprawy nowotworów i guzów mózgu. Nie wiem dlaczego akurat te spośród pozostałych śmiertelnych schorzeń, ale były takie dni, że obawa przed tym wyciskała ze mnie nawet łzy i niczym światowej klasy paranoik zaczynałem wyszukiwać objawów poszczególnych nowotworów i guzów mózgu i zastanawiać się, czy przypadkiem żadnego z nich nie mam. Były to jednak pojedyncze przypadki i wtedy chociaż wiedziałem dlaczego i czego się boję. W gruncie rzeczy nie czułem się tak źle, nie licząc bóli głowy (o ile występowały danego dnia) i innych dodatków, takich jak problemy z koncentracją. Prawdziwy problem zaczął się dla mnie około miesiąca temu. Jego inicjacja miała miejsce podczas trwania lekcji. Po prostu siedziałem i nagle zacząłem czuć, że ciśnienie gwałtownie mi skacze (uderzenia gorąca i dosyć pokaźne zawroty głowy), czemu towarzyszyły myśli, że *zaraz tutaj umrę* i uczucie takiego... ja wiem, *odlotu*, które przeszło przez całe moje ciało. Jak tylko wstałem z ławki i poszedłem do ubikacji, te myśli i uczucia odlotów przeszły mi. Wróciły po około 5 minutach, kiedy wróciłem na lekcję. Naturalnie, zwolniłem się wówczas do domu, gdzie wziąłem tabletki pomagające przy wysokim ciśnieniu i odpuściło mnie po około 20 minutach. Czułem się potwornie zmęczony już do końca dnia. Taki stan rzeczy trwał około tygodnia. Później nieco się uspokoiło. Jakiś którki okres czasu później jednak dolegliwości ciśnieniowe ustały, natomiast nadal bardzo dziwnie się czułem, doskwierało mi uczucie lęku (zupełnie tak, jakbym się przed czymś stresował/czegoś bał - charakterystyczne uczucie w brzuchu) i oczywiście myśli, że *zaraz coś mi się stanie*. Było tak kolejny tydzień. Pewnego dnia czułem się, w sumie tak jak dziś, dziwnie. Byłem skołowany, miałem poczucie otępienia, co jakiś czas występowały lęki. Do tego ukłucia w klatce piersiowej po lewej stronie, w dosyć różnych miejscach - raz całkiem z lewej strony, raz bliżej centrum, raz naprawdę blisko centralnej części klatki. Do tego jeszcze dziwne uczucie słabości. braku siły w rękach - którą przecież mam. Gdy nadeszła noc to nawet się ucieszyłem. Pomyślałem sobie - odpocznę sobie, wyśpię się, będę się czuł jutro lepiej. NIC BARDZIEJ MYLNEGO! To była NAJGORSZA NOC w moim życiu. Na początku nie mogłem po prostu zasnąć. Zamykałem oczy i nie działo się nic, nie czułem w ogóle senności. Po pewnym czasie po zamknięciu oczu zaczęło mi towarzyszyć znowu uczucie *odlotu*, bardzo nieprzyjemne uczucie które zmuszało mnie wręcz do otwarcia oczu. Zacząłem się trochę bać, ale próbowałem dalej zasnąć. Po kilkunastu próbach w końcu usnąłem, na moment... Po kilkunastu minutach otworzyłem oczy i byłem już naprawdę mocno wystraszony. Co się działo? Po otwarciu oczu miałem wrażenie, że nie mam kompletnie sił w rękach i nogach. Byłem niesamowicie skołowany i otumaniony i jakby nieobecny. Doszedłwszy do łazienki zdałem sobie sprawę, że mi się niesamowicie kręci w głowie. W rękach, oprócz braku sił, czułem też zimno na wysokości mięśni, w dokładnie tych samych miejscach na obu rękach. Do tego oczywiście ogromny lęk, strach i myśl, że zaraz umrę. Nie było żartów, chciałem już budzić matkę żeby dzwoniła na pogotowie. Postałem jednak nad umywalką minutę czy dwie, obmyłem twarz zimną wodą, napiłem się. Zaczęło powoli ustępować, ale i tak łyknąłem dosyć silny środek na uspokojenie - hydroxyzinum, po którym dopiero odpuściły mnie wszelkie lęki, strachy i dyskomforty, choć i tak nie mogłem usnąć do 4 rano. Problemów ze snem do tej pory miałem łącznie 3 bądź 4, z czego pierwszy był wyżej opisywanym. Żaden następny przypadek nie był już na szczęście tak straszny, po prostu nie mogłem usnąć, też do 4 nad ranem. Pozostałe noce były już normalne. Po tym incydencie jedynie co to mnie przez około trzy dni później wciąż prześladowało uczucie lekkiej niemocy w rękach i jakiś tam mały, przelotny lęk. Od 10 do 13 kwietnia miałem, powiedzmy, mocne powody do zmartwienia z własnej winy, już mniejsza o szczegóły. Wtedy też, zajęty zamartwianiem się, nie odnotowałem żadnych z powyższych dolegliwości (prócz lekkiego bólu głowy, od intensywnego rozmyślania o sprawie ;)), a nawet i spało mi się bardzo dobrze. Po tym czasie znowu wróciło, na szczęście delikatnie i przeszło. W ostatnich dniach czułem się bardzo dobrze. Pogoda bardzo dopisywała, no pięknie było, ale to już chyba każdy wie ;) Był to czas dla mnie bardzo dobry, ponieważ nie bolała mnie ani głowa, ani nie uświadczyłem żadnych lęków, po prostu nic. Do wczoraj. Wczoraj pogoda uległa znacznemu pogorszeniu. Naprzemienne opady śniegu, deszczu, gradu, czasami słońce i niska temperatura. Z automatu więc siedzę w domu i zwyczajnie nie mam co robić. No i problem wrócił. Wczoraj męczyło mnie uczucie lęku, słabość w rękach, kłucia w klatce - standard w ostatnim czasie. Dzisiaj zamiast kłucia w klatce mam bóle głowy. Właściwie to w tym momencie przypomina, jakby mi ktoś lekko uciskał czaszkę. No i obawiam się, że tej nocy znowu mogę mieć problemy ze snem. Dosyć często mam wahania nastroju. W jednej chwili jestem zły, by za moment mieć dobry humor. Zazwyczaj też jestem negatywnie do wszystkiego nastawiony. Ostatnio również miałem niejako problem przed prowadzeniem samochodu. Również mocny lęk, który gnał mnie co chwila do ubikacji i wywoływał w pewnym stopniu nudności. Na myśli od razu pojawiały się różne wizje kiedy prowadzę samochód i nie daję rady w pewnej sytuacji, choć w rzeczywistości nie mam z tym najmniejszych problemów i nawet się nad tym chwili nie zastanawiam. Trwałem w takim stanie do momentu wejścia do samochodu. Z chwilą dotknięcia nogą sprzęgła - wszystkie lęki zupełnie odeszły. Co ciekawe na drugi dzień lęk nie wystąpił, a w jego miejsce pojawiła się radocha że pojadę, bo właściwie jazda autem sprawia mi frajdę. Ze spraw, które osobiście zauważyłem to między innymi fakt, że wszystkie te lęki i dolegliwości dotykają mnie kiedy siedzę bądź leżę, ewentualnie wtedy się nasilają. Kiedy wstanę, stoję, chodzę - jest jakby lepiej. Jest również lepiej kiedy z kimś rozmawiam lub kiedy jestem zajęty, coś robię, mam czym zająć umysł. Jeżeli o używki chodzi to nie ukrywam, że po prostu lubię wypić jakiś alkohol. Papierosy, niestety, również są, jednak w bardzo małych ilościach. Głównie do, tak zwanego, piwka, do którego przyjemnie mi jest puścić chmurkę, aczkolwiek nie usprawiedliwia mnie to w żaden sposób. Ostatnio kiedy paliłem była niedziela, spaliłem wówczas dwie fajki. Próbowałem powiązać jakoś fakt popalania z tym, co mnie dotyka, natomiast to połączenie nie ma specjalnie sensu, szczególnie, że kiedy to wszystko się zaczęło to był okres, kiedy nie paliłem absolutnie nic od sylwestra. Używam również tabaki, w bardzo niewielkich ilościach. Standardowe, 10-gramowe pudełeczko starcza mi na ponad miesiąc. Ma ona jakieś tam ilości nikotyny, ale też nie sądzę, by się do tego wszystkiego w jakiś sposób przyczyniała. Tym bardziej, że tabaka skończyła mi się w niedzielę, więc ani wczoraj ani dziś jej nie używałem. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia jak przyjmiecie moją historię, ale w końcu postanowiłem się z kimś tym podzielić. Wierzę nawet, że znajdę tutaj odpowiedź choć na jedno pytanie, wyjaśnienie choć do jednej dolegliwości. Zapytacie się - dlaczego do tej pory nie poszedłeś, chłopie, do lekarza? Cóż... nie będę owijać w bawełnę - boję się. Głównie tego, że któreś z badań wykryje u mnie coś bardzo nieciekawego... ;/ Jeżeli gdzieś nagmatwałem, napisałem coś nielogicznego czy coś - przepraszam. Wyjątkowo ciężko mi opisywać i ubierać w słowa to, co mnie dotyka. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Cześć wszystkim, trochę mnie tu nie było już, a wpadłem tylko zobaczyć co się u Was dzieje i widzę że już mnie poszukujecie :) Ogólnie bardzo dobrze się czuję - jestem pełen życia, spokoju i radości - dosłownie. Prawie żadnych objawów nerwicy od 2-3 tyg poza tam jakimiś małymi odczuwaniami zmian pogody jak np teraz w niedziele/poniedziałek (ze słonecznego i ciepłego dnia wszedł niż z deszczem, zimnem i gradem) - odczuwania w sensie chwilowego otępienia czy pogorszonej koncentracji. Ale ogólnie na prawdę super. Szukam zajęć, kontaktu z ludźmi, popijam sobie wtedy piwka (max 2) bez żadnych skutków ubocznych, wysypiam się, pracuję, nie boję się. Kontynuuje też psychoterapię SADIMIRWLADIMIR - widzę bardzo dużo podobieństwa do naszych objawów... ale musisz iść do lekarza na podstawowe badania kontrolne - krew i mocz. Bez tego nikt Ci nie powie, że masz nerwicę. Nie jesteśmy lekarzami - zwłaszcza, że masz stwierdzone inne choroby. Najpierw przebadaj się, później porozmawiamy Kamil - miałeś egzaminy które pobudziły Twój układ nerwowy i przez to rozstroiłeś układ pokarmowy - stąd te biegunki. A biegunki to przyczyna utraty elektrolitów - potasu, magnezu. Brak elektrolitów to problem z nerwami, pracą serca i skokami ciśnienia. Nic wtedy nie jadłeś? To czym chciałeś uzupełnić braki elektrolitów? Nic nie spałeś? Nie miałeś ukojonych nerwów i ciągle byłeś naładowany stresem. Czyli nie regenerowałeś organizmu... przez to ból głowy itd i się koło zamyka ale.... Twoje objawy mogą przypominać cukrzycę ale aby zbadać cukrzycę musisz iść oddać krew na czczo i po wynikach i konsultacji wyników z lekarzem, tak jak powiedziała Ania - wyznaczenie krzywej insulinowej. Jeszcze nie wmawiaj sobie cukrzycy, bo zjedzenie cukru nie poprawia stanu w kilka minut - trwa to dłuższą chwilę zanim zostanie wchłonięty przez organizm - na szybkie efekty to się podaje glukozę domięśniowo albo pije roztwór o dużym stężeniu. Ja w pracy jeszcze odczuwam taką a la malutką hipoglikemie ale asekuracyjnie zjadam coś (kanapkę, batonika) i jest spokój. W weekend mogę być głodny i nie odczuwam nic więc podejrzewam że to kwestia rozregulowanego organizmu przez stres. Może Ty też tak masz. Jadasz regularnie posiłki? Pożywne czy raczej cipsy? Duże ilości czy skromne i bogate w warzywa?

Odnośnik do komentarza

Kamilu, Lordmen dobrze ci napisał, to wszystko prawda. Wychodzi teraz stres egzaminów, brak snu i jedzenia. Poza tym, sam stwierdziłeś, że szybko dużo urosłeś, bóle wzrostowe u chłopców w twoim wieku mogą być bardzo silne. Bóle kości, stawów, mięśni - w twoim wieku, przy szybkim wzroście, są to bóle wzrostowe. Powinieneś powiedzieć o tym mamie, bo na takie bóle bierze się wspomagająco wapń, witaminy i elektrolity, ale to lekarz musi zalecić dawki. Co do cukrzycy, to raczej jej sobie nie wkręcaj. Poziom cukru może spaść w naturalny sposób u każdego człowieka, gdy nie je, nie śpi i stresuje się i to nie oznacza od razu cukrzycy. Jak dużo pijesz, wypłukujesz elektrolity i oczywiście dużo sikasz. Przynajmniej masz pewność, że nerki są zdrowe. Kamilu, masz nerwicę, te wszystkie objawy to efekt zmęczenia, stresu i bardzo pobudzonego układu nerwowego. Naprawdę powinieneś porozmawiać o tym z mamą. SADIMIRWLADIMIR - ale sobie nick wymyśliłeś, gratulacje, można połamać na nim zęby (żartuję, żeby nie było, że się czepiam). Oczywiście, Lordmen ma rację i popieram jego zdanie. Nikt z nas nie jest lekarzem i nie postawimy diagnozy. Powinieneś pójść do lekarza, zrobić badania i dopiero wtedy możemy pogadać. Oczywiście, twoje objawy pasują jak ulał do nerwicy, opis ataku paniki jest świetny, tak właśnie to przebiega. Ale póki nie masz diagnozy, to są tylko spekulacje. Maszeruj do lekarza i nie bój się raka mózgu, bo jakbyś go miał, byłbyś nieprzytomny i nie pisałbyś na forum. I przestań czytać w internecie o chorobach, to najgorsze co możesz zrobić. Lordmen, jak miło cię czytać. Bardzo się cieszę, że dobrze się czujesz i tryskasz energią.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×