Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie dawno mnie tu nie było. Widze ze duzo nowych osób jest!! Ja walczyłam z rfanca w zeszłym roku.. Kiedy juz myślałam ze ok to znow cos sie działo.. Nie byłam u psychologa chciałam sama sobie z tym radzić.. Z leków propranolol biorę bo miałam galopujące serducho... Eh.. Teraz od jakiegoś czasu jest ok tylko boje się żeby to znow nie wrócili no i boje się odstawienia tabletek bo w sumie jak juz serce się uspokoiło to będzie trzeba odstawiać stopniowo.... Kardiolog nie stwierdził nic wyniki ok tarczyca tez..

Odnośnik do komentarza

Chyba mnie źle zrozumieliście, ja nie mówię, że Beata doradza źle wręcz przeciwnie robi super robotę, jedynie wkurzyło mnie to co napisała, że straci zainteresowanie Futerkiem, przecież to nie jest motywujące a wręcz przeciwnie, życzę wszystkim powrotu do zdrowia , ja nadal myślę, że z nerwicą będę żyć do końca, miałam kilka lat spokoju ale to wraca, może zbyt krótko z nią walczycie i macie po prostu inne zdanie, macie jeszcze nadzieję, chciałabym za kilka lat z Wami porozmawiać na ten temat.

Odnośnik do komentarza

Oliwka, coś ci powiem i nie będę do tego wracać. Nie będę więcej usprawiedliwiać się z tego, co myślę, a piszę to, co myślę. My wszyscy jesteśmy tutaj, ponieważ mamy nerwicę. Jak sama zauważyłaś, na tym konkretnym forum, ten konkretny wątek jest zatytułowany JAK Z NIĄ WALCZYĆ. Dla mnie oznacza to, że osoby tutaj wchodzące chcą walczyć z nerwicą i szukają na to porady, sposobu, czasem wsparcia, czasami kopnięcia w tyłek, a czasami podtrzymania na duchu. Ale podstawowym celem jest walka z nerwicą i osiągnięcie zwycięstwa. Nikt nie mówi, że to jest łatwe. Jak napisała Jasma - nie oczekuj, że coś na co pracowałaś długo, minie w jednej chwili. Robimy krok do przodu, dwa do tyłu, a potem pięć do przodu. Idziemy naprzód i w końcu doczekamy się rezultatów. Ja mam nerwicę od 8 lat, ale pracowałam sobie na nią znacznie dłużej. Przeszłam dwie terapie i koszmar ataków paniki. Ale zawsze wiedziałam, że nerwica to zaburzenie lękowe i że muszę walczyć z lękiem. Dużo już osiągnęłam, mam swoje małe i większe zwycięstwa. Jednak miewam nawroty w postaci dolegliwości somatycznych. Wtedy robię co tylko mogę, wymyślam sobie nowe sposoby walki, szukam inspiracji. Ludzi, którzy cierpią na nerwicę od Bóg wie kiedy i nic z tym nie robią, narzekają, zrzędzą, biegają od lekarza do lekarza, robią miliony badań i nie wierzą w wyniki, postrzegam jako toksycznych w stosunku do tych, którzy chcą walczyć. Niektórzy ludzie tak się zamotali i zagubili w swoim wymyślonym cierpieniu, że nic do nich nie dociera oprócz współczucia i podobnego narzekania. Tacy ludzie robią złą robotę dla innych, są szkodliwi i źle wpływają na tych, którzy potrzebują wsparcia i inspiracji w swojej walce. Co do Futerko, zanim do niej napisałam, poczytałam sobie jej wpisy i zorientowałam się w jej historii. Włos się jeży na głowie. Mimo tego, postanowiłam spróbować jej pomóc. Z jakim rezultatem? Jak widać, Futerko, kiedy nie dostała tego po co tu przyszła, zamilkła. Teraz na tym wątku zebrała się fajna grupa ludzi, którzy coś robią ze swoją nerwicą i bardzo nie chciałabym, aby taka na przykład Gosia, która jest na początku tej trudnej drogi zasugerowała się działaniami Futerko i poszła w jej ślady. Bo to błędna droga i do niczego nie prowadzi. A ty, droga Oliwko, powinnaś zastanowić się nad własną nerwicą i nad tym, co sama zrobiłaś, aby żyć pomimo nerwicy. Bo tak właściwie to o to chodzi.

Odnośnik do komentarza

Podsumuję to tylko jednym zdaniem, nie osądzaj jak nic na mój temat nie wiesz, nie chodzę po lekarzach , walczę jak potrafię, wychowałam dzieci, które nawet nie mają pojęcia o mojej chorobie, poza tym przypominam, że są różne odmiany nerwicy, ja mam nerwicę hipochondryczną a z tej nie jest łatwo wyjść, życzę powodzenia, nie przeszkadzam więcej Waszej fajnej grupie .

Odnośnik do komentarza

Ezka, witaj Proszę, walczyłaś w zeszłym roku i osiągnęłaś sukces. Moje szczere gratulacje. Ale piszesz, że się boisz nawrotu. Bojąc się go sama się o niego prosisz. To ten okropny lęk przed lękiem. Pomyśl inaczej: nawet jeśli wróci, znowu dam sobie radę, bo już raz sobie poradziłam. Z nawrotami nerwicy w przypadku, gdy nie brało się leków jest odwrotnie niż u tych, którzy mają nawrót po odstawieniu antydepresantów. Ci, którzy leki biorą, kiedy je odstawią mają nawroty znacznie gorsze, ponieważ nie nauczyli się walczyć z nerwicą tylko zagłuszali objawy. Ci, którzy leków nie brali, nauczyli się jak walczyć ze swoimi lękami i osiągnęli sukces, mogą mieć nawroty. Psychika nie przestaje działać w momencie zwycięstwa, a my jesteśmy podatni na chwile słabości. Ale w momencie nawrotu, gdyby wystąpił, będziesz miała swój bagaż wiedzy jak z tym nawrotem walczyć. Dodam jeszcze moje osobiste przemyślenie: na nawroty nerwicy są bardziej narażone osoby, które w tak zwanym międzyczasie nie nauczyły się jak rozładowywać emocje. W związku z tym, one znowu kumulują się i wcześniej czy później nastąpi nawrót. Ezka, jak rozładowujesz emocje? robisz coś, czy tylko siedzisz i myślisz, że boisz się nawrotu nerwicy?

Odnośnik do komentarza

Witam was wszystkich. Jestem tutaj nowa ale moja choroba za to nie jest nowa. Cierpię na to dziadostwo już od ok.20 lat. Chciałam was zapytać czy ktoś z was też ma tą samą przypadłość co ja,mam problem z jazdą samochodem i nie tylki,tzn.z wyjazdami po za moje miejsce zamieszkania. Zaraz dostaję silnego ataku lęku,duszę się wtedy i mam masę innych objawów. Był czas że już nie miałam problemu z chorobą(oprócz wyjazdów)a teraz znowu mi wszystko powraca nawet w domu. Napisałam wcześniej więcej,tzn.dokładniej to opisałam ale wszystko mi się skasowało i się zdenerwowałam,już drugi raz nie umiem tego tak samo napisać,może jutro coś więcej napiszę. Ale jak jest ktoś kto ma ten sam problem co ja to prosiła bym o odezwanie się,bo jak do tej pory to wydaje mi się że jestem z tym sama.

Odnośnik do komentarza

ZANIM WYSLESZ DŁUGI POST NAJPIERW GO SKOPIUJ. Dzięki temu nie stracisz go, jeśli nie uda się wysłać za pierwszym razem. Julitka, witaj Nie jesteś sama, ja mam ten sam problem, tylko na szczęście już nie w taki stopniu. W sobotę osiągnęłam niebywały sukces: pojechałam sama do galerii handlowej dość daleko od mojego domu, bez telefonu (bo został na ładowarce) hip, hip, hurra!! udało mi się. Walczę z tym problemem od dawna, właściwie to jest obecnie mój największy problem związany z nerwicą. Kiedyś w samochodzie dostawałam takich ataków paniki, że musiałam zjeżdżać na pobocze, parking, gdzie się dało, żeby przeczekać. Jutro napiszę ci o tym więcej, bo teraz już idę spać. Ale nie jesteś z tym sama, zresztą widziałam wpisy innych ludzi, którzy też mają ten problem, to nie jest jakiś ewenement.

Odnośnik do komentarza

Byłam u psychiatry mam przepisany *escitil* ale boję się go brać,prawdopodobnie *lerivon* jest skuteczny ale jeszcze bardziej się go boję po tym jak po jednej tabletce miałam straszny odlot,zrobiło mi się słabo i nwet nie wiem kidy zasnęłam,zdążyłam tylko zadzwonić na pogotowie że umieram,ale żyję do dzisiaj i często się z tego śmieję. Teraz wieczorem zjadłam jedną ziołową tabletkę na uspokojenie i miałam napad lęku że aż mi kark zesztywniał i bałam się że nie będę umiała ruszać glową,taką mam fobię na punkcie leków.

Odnośnik do komentarza

Właśnie jak piszę z tabletu to nie umiem skopiować,a wogule to tablet mi działa na nerwy,i zauważyłam że moje objawy nasilają się jak trochę dłużej posiedzę na necie. Ty pojechałaś bez telefonu to gratulacje,ja do tej pory też nie miałam z tym problemu,ale w tamtym tygodniu zapomniałam go zabrać i zaraz dostałam napadu lęku w samochodzie jak się skapłam że go nie mam. Ja już mam trzeci albo czwarty nawrót choroby i kazdy jest inny,każdy następny gorszy od poprzedniego i staram się jechać bez leków. Jak jadę po za do to sobie powtarzam - nie będziesz głupi lęku mną rządzić,ale to czasem na krótko pomaga.

Odnośnik do komentarza

Hejka, Jest nowy dzień. Trochę pochmurno, ale koło południa się wypogodzi :) Nie kłócić mi się tutaj, bo nie ma sensu, a tym bardziej w przekrzykiwaniu się kto ma dłużej i co. To ja ze swoim krótkim stażem 10 lat powiem tylko, że jesteśmy wszyscy na maxa szczęśliwi, bo to gówno atakuje kiedy człowiek ma wewnętrzny spokój i brak adrenaliny w organizmie. Tak więc Panie i Panowie poranna kawka i wkurwi...... się na coś na szybko, żeby adrenalinka skoczyła i mamy spokój :) Miłego dnia i słonecznego, bo *zimy* mamy chyba wszyscy dość.

Odnośnik do komentarza

Dzien dobry wszystkim.Julitko witam Cie serdecznie.Witaj w klubie lekofobow:) Moge napisac w imieniu tez Beaty bo tak samo jak i ja lekow nie pobiera majac lęk przed nimi.Cicol cholerka alez z Ciebie pozytywny gosc,kawe juz wypilam ale wkur... szukam na poprawe humoru :) tyle ze ciezko bedzie bo ja bardzo spokojna jestem.Oliwko ja bardzo prosze zebys nie opuszczala forum,jezeli poczulas sie czyms urazona to bardzo Cie przepraszam,nie bylo to moim zamiarem,zreszta chyba nie napisalam nic co moglo by dac Tobie powod do takiego myslenia.Mi chodzilo o nasza Futerko zeby jakos jej pomoc wesprzec przez forum,ale chcialabym zeby ona sama tego chciala.Sama piszesz ze masz hipochondrie,wiec jej posty tez moga byc dla Ciebie szkodliwe,poniewaz wszelkie objawy jako osoba z nerwica bierzesz bardzo do siebie,a jeszcze ta hipochondria nie ulatwia zmiany sposobu myslenia.Masz dlugie doswiadczenie z nerwica Twoje porady moga byc dla nas bardzo cenne,wiec pisz bo przeciez po co nam te zwady skoro wszyscy mamy to samo,a kazdy sposob na walke z nerwica jest tu potrzebny.Futerko kochana jak czytasz pisz tez,obojetnie jak sie czujesz,postaram sie pomoc Tobie,mysle ze i inni tez sie dolacza.Gosia po wizycie prosze nam napisac co lekarz powiedzial.Wszystkich pozdrawiam milego dnia

Odnośnik do komentarza

Dzień dobry wszystkim. Beata, tak uważam, ze przy intensywnej, ogólnej pracy nad sobą, najlepiej choć przez jakoś czas pod okiem specjalisty, można odwrócić lata brnięcia w kierunku zachowań lękowych, to tak jak z odchudzaniem się (i tu kolejne porównanie ;-) jak ktoś zaczyna mieć problem z wagą i oczekuje natychmiastowego, spektakularnego efektu, przechodzi na dietę cud, mobilizuje się na 100%, jedzenie jak dla królika, wysiłek fizyczny na poziomie panczenistki, wszystko w wielkim cierpieniu i oczekiwaniu na sukces, a jak się to kończy, no cóż może efekt jest, ale krótki, a później efekt jojo i marna psyche, a jak dietę potraktuje się jak nowy styl życia, już na zawsze i na spokojnie, nie wszystko od razu i nie łamiąc się kołem, to powoli i do celu i nawet jeśli na drodze małe grzeszki się wkradną, to przy nowych nawykach, łatwo zniwelować ich wpływ, poza tym organizm, ma nowy system wgrany i samoistnie dąży do *pionizacji*. Wile osób z zaburzeniami lękowymi ma też wgrany system *doszukiwania się*, wsłuchiwania, nad-interpretowania, snucia czarnych wizji itp. i nawet jak mamy lepszy dzień to często nie pozwalamy sobie na spokojny oddech, tylko podświadomie szukamy dziury w całym, bo instynktownie wracamy do wyuczonych zachowań i własnie to wymaga korekty. CICIOL :-) nawiązując do powyższego i tego co napisałeś, to wiesz dlaczego, nerwica atakuje jak jesteśmy zadowoleni, spokojni i szczęśliwi? bo sami ją zapraszamy, jak jest dobrze, spokojnie i miło, to nasza przewrotna głowa (z wgranym, autorskim oprogramowaniem ;-) zaczyna myśleć sobie, że jest za spokojnie, za miło i na pewno zaraz coś pierdo....., że to cisza przed burzą... - i co się dzieje okazuje się, że jesteśmy jasnowidzami, samospełniająca się przepowiednia się wypełniła bo nagle, nie wiadomo skąd pod koniec super dnia atak paniki, ale dlaczego?, skąd?, przecież tak dobrze żarło! A no własnie, odpowiedzialne są za to tzw. *automatyczne myśli negatywne* coś co nam przelatuje przez głowę, krótka myśl, obraz, wizja, dla niektórych np. sygnał karetki w oddali, coś co wydaje się nie istotne, a jednak jest, bo sieje niepokój, podkopuje wiarę w siebie i zbiera armię, aby się uaktywnić/zaatakować. Co zrobić, aby uniknąć takich sytuacji?, sposób jest jeden, tych drobnych negatywnych myśli, pozornie ulotnych, nie wolno lekceważyć, trzeba je złapać i zracjonalizować, czyli zamienić na coś co jest pozytywne, ale realne, w co możemy uwarzyć, aby zgasić ich moc, czyli jak nam się pojawia: jest spokojnie, za spokojnie, to pomyślmy sobie, a dlaczego miało by być inaczej, dzień się dobrze zaczął, wszystko jest dobrze, nic wielkiego. Na początku wymaga to pewnej konsekwencji i takiej uważności na treści, które nam się pojawiają, z czasem to wchodzi w nawyk, a w między czasie cześć z nich udaje nam się zneutralizować i te negatywne automaty przestają się włączać. A tak na marginesie, adrenaliny nie polecam, bo to hormon walki, a polecam noradrenalinę, czyli kopa ale pozytywnego, ten hormon uwalnia się podczas wysiłku fizycznego i innych wskazanych aktywności fizycznych :-))) JULITKA, wiele osób ma problem z szeroko rozumianym wychodzeniem z domu, skuteczną i podstawową formą raczenia sobie z tym jest metoda drobnych kroków, czyli wychodzisz z domu, ale zakładasz sobie na początek, bezpieczny, komfortowy obszar, np. na ławkę przed domem i nawet jeśli wszytko jest dobrze to na początek nie idziesz dalej, wracasz i cieszysz się z sukcesu, jeśli Ci się nie udaje, też wracasz do domu, nie łamiesz się kołem nie zmuszasz, ale podejmujesz kolejna próbę, jak już poczujesz się dobrze na ławce, to możesz podjąć próbę pójścia dalej, np. do sklepu. Czyli powoli, na Twoich zasadach, na spokojnie. Ja wiem, że to się wydaje upierdliwe, czasochłonne, że czasu na takie zabawy szkoda, ale ja sobie myślę, że może lepiej iść na ławkę przed blok i posiedzieć sobie w wiosennym słońcu :-)) niż rzucić się na centrum handlowe i po 15 minutach uciekać z niego w panice szukając pogotowia. Lęk trzeba oswajać. Myślę, ze fajnie sobie na forum radzicie, wspieracie i pionizujecie jak trzeba, ja się żegnam, kiedyś pisałam często i dużo, wiem że to wciąga i tym razem wolę tego uniknąć ;-))) ale czasami zaglądnę i poczytam co tam u Was nowego :-))) Pozdrawiam i jeszcze raz wytrwałości życzę.

Odnośnik do komentarza

Hejka. Fajny macie sposób z tą kawą i wkurw**ieniem się,mi nie brakuje powodów do rego wystarczy że mój były mnie wk***rwia i jeszcze jedna obca osoba,a kawa u mnie tylko pogarsza mój stan,mam wtedy jazdy z lękiem,i myślę że za długo żyję w stresie.(mówią mi że jestem za dobra i dlatego inni po mnie jeżdżą a ja to przeżywam). Jak obie dajecie radę bez leków to fajnie,to mnie tylko utwierdza w moich przekonaniach żeby ich nie brać,jedna lekarka - psychiatra powiedziała mi tak od serca że lepiej żyć bez tych leków. Ja na noc wzięłam ziołową tabletkę i całą noc budziłam się ze strachu,i rano też obudziłam się z lękiem.

Odnośnik do komentarza

Hejka, Nie mam zamiaru się kłócić, nie po to tu przyszłam. Zresztą pisząc o ludziach, którzy są dla nas toksyczni wcale nie miałam na myśli Oliwki, ciekawe, dlaczego wzięła to do siebie? Nic o niej nie wiem, więc nie mogłabym jej oceniać. Chodziło mi ogólnie o ludzi, którzy nic nie robią tylko zaglądają sobie do organizmu i sprawdzają czy wszystko działa. Ale dość o tym. Ciciol - tkwisz w poważnym błędzie i proszę, nie propaguj tego na forum. Adrenalina jest jednym z czynników wywołujących atak paniki. Osoby z nerwicą powinny uczyć się rozładowywać stres i wyciszać organizm, a nie jeszcze celowo i dodatkowo podkręcać układ nerwowy. To świetna droga do ataku paniki. Radzę ci poczytać wcześniejsze wpisy Jasmy i moje, gdzie piszemy o tym, jaki jest mechanizm nerwicy. Od rana powinniśmy podnosić sobie poziom noradrenaliny, hormonu anty-stresowego oraz poziom endofin, hormonu szczęścia. Adrenalinę w nadmiarze nasz organizm produkuje bez naszego udziału. Tak więc, nie wku.. się, a raczej uszczęśliwiać. Jasma - doskonałe porównanie z tym odchudzaniem. Tak właśnie jest. Posiadanie takiej dogłębnej wiedzy o działaniu nerwicy pomaga z nią żyć, a w końcu z niej wyjść. Nawet jeżeli nastąpi nawrót, będzie łatwiej ją znowu opanować posiadając wyrobione nawyki odwracania myśli. Uważam także, że powinnaś dzielić się swoimi przemyśleniami i sposobami radzenia sobie z nerwicą. Werbalizacja pomaga również tobie. Aniu, jesteś aniołem. Za cóż ty przepraszasz? nie powiedziałaś nic, co mogłoby kogokolwiek obrazić. A głaskanie po głowie osób, które szkodzą tobie jest autodestrukcyjne.

Odnośnik do komentarza

@BEATA012 Po pierwsze nic nie propaguję, a tylko stwierdzam fakt, co mi pomaga. Po drugie każdy z nerwicą wie, że to coś atakuje właśnie wtedy kiedy człowiek jest wyluzowany i odprężony. Ktoś w poście powyżej napisał dokładnie, to samo i to samo usłyszałem kiedyś od psychologa i muszę mu przyznać rację, bo po sobie wiem, że tak jest. Forum jest po, to żeby każdy mógł nikogo nie obrażając oczywiście, co myśli, jakie ma spostrzeżenia i co go boli. Miłego dnia.

Odnośnik do komentarza

@BEATA012 Po pierwsze nic nie propaguję, a tylko stwierdzam fakt, co mi pomaga. Po drugie każdy z nerwicą wie, że to coś atakuje właśnie wtedy kiedy człowiek jest wyluzowany i odprężony. Ktoś w poście powyżej napisał dokładnie, to samo i to samo usłyszałem kiedyś od psychologa i muszę mu przyznać rację, bo po sobie wiem, że tak jest. Forum jest po, to żeby każdy mógł nikogo nie obrażając oczywiście, co myśli, jakie ma spostrzeżenia i co go boli. Miłego dnia.

Odnośnik do komentarza

I znowu odbiegamy od tematu wątku. Jak walczyć z nerwicą? Co daje nam wytykanie sobie, ile lat mamy nerwicę? w pewnym momencie to przestaje być powodem do pochwalenia się, a staje się powodem do wstydu, ponieważ oznacza, że straciliśmy te lata. Julitka, opowiem ci o moim problemie samochodowym, chociaż już o tym pisałam. Nie mam już agorafobii, nie boję się sklepów, ani ogólnie większych skupisk ludzi. Pomógł mi na to sposób *chcę a nie muszę*. W samochodzie jest dobrze, póki jadę. Kiedy stoję na światłach, zwłaszcza dłużej, gdy jest korek i muszę przeczekać kilka zmian, moja podświadomość zaczyna podnosić poziom adrenaliny, hormonu walki. Zwiększony poziom adrenaliny jest prostą drogą do ataku paniki. Ostatni atak paniki miałam właśnie w samochodzie kilka lat temu. Nadal walczę o zmianę sposobu myślenia na czerwonym świetle. Psychiatra mi wyjaśniła, że posiadam wyższe niż u nie-nerwicowców poczucie odpowiedzialności i wysoki poziom zadaniowości. Myśli typu *co się stanie jak mi się coś stanie* są moim największym problemem. W samochodzie próbowałam różnych rzeczy. W atakach paniki oczywiście zjeżdżałam na bok, żeby przeczekać. Tyle, że to było takie zjeżdżanie po fakcie, ponieważ ataków dostawałam zawsze stojąc na czerwonym świetle, a ze skrzyżowania nie da się uciec w okamgnieniu. Ponieważ muszę przemieszczać się samochodem, był to dla mnie problem znacznie ograniczający mi życie. Później, gdy zapanowałam nad atakami paniki, w samochodzie, na czerwonym świetle zaczęły pojawiać się u mnie objawy somatyczne udające atak paniki. Robiło mi się gorąco, szum w głowie, uczucie, że mózg zmienia się w jakiś watowaty stwór. Jak tylko zmieniało się światło na zielone, natychmiast wszystko mijało. Wtedy zaczełam telefonować. Mam głośnomówiący w samochodzie, więc to było bezpieczne. Dzwoniłam do teściowej, która rozmawiała ze mną przez całą drogę, zagadywała i pomagała odwracać myśli. To był dobry sposób, bo działał. Niestety, moja teściowa zmarła. No to zaczęłam telefonować do przyjaciółki, która ma do mnie świętą cierpliwość, ale pracuje. W godzinach pracy może poświęcić mi kilka minut, a ja nie chcę jej wtedy zawracać głowy. Musiałam zacząć radzić sobie sama. Co robiłam? grzebałam w torebce, zaglądałam do telefonu, robiłam porządki w schowkach w aucie. Przypominam, że to zawsze działo się na czerwonym świetle. Aż w końcu doszłam do wniosku, że to są metody doraźne i nie prowadzą do celu, czyli do pozbycia się tych objawów. Wtedy zaczęłam myśleć zamiast działać. Mówiłam do siebie w myślach, aby odwrócić uwagę od lęku. To zaczęło przynosić efekty, powoli, po trochu, ponieważ jak napisała Jasma, nabytych nawyków trudno jest się pozbyć, potrzeba na to czasu. Telefon stanowił dla mnie wentyl bezpieczeństwa, wiedziałam, że w razie czego będę mogła zadzwonić. Aż w ubiegłą sobotę, w trakcie jazdy do galerii handlowej zorientowałam się, że nie mam telefonu. Kiedyś zawróciłabym od razu i w panice popędziła z powrotem do domu. Ale teraz tak nie zrobiłam. Powiedziałam sobie, że sto lat ludzie jeździli samochodami bez telefonów, ja także przecież jeździłam gdy nie było komórek. I co? dawałam sobie radę, to teraz też dam. Najgorsze były te wredne czerwone światła, ale o dziwo nic się nie stało. Czułam się dobrze i napawałam się tym uczuciem, starałam się je zapamiętać, wszystkie odczucia i wrażenia, żebym mogła je przywołać następnym razem, na innych czerwonych światłach. To był dopiero pierwszy raz gdy udało mi się pojechać i wrócić bez żadnych większych czy mniejszych sensacji, bez odwracania myśli, a szczególnie bez telefonu. Ale udało się i mam zamiar to kontynuować. Nawet jeśli następnym razem zrobię krok w tył, to za kolejnym popędzę dwa do przodu.

Odnośnik do komentarza

P.S. Przepraszam, że dwa posty się wkleiły. Na marginesie, to Kopernika też kiedyś uważali, że sieje ferment, a okazało się jak się okazało. Niech każdy pisze, co mu akurat pomaga i już. Ktoś może skorzysta i akurat mu pomoże, a jak nie to będzie miał wybór czegoś innego. Najgorzej nie mieć wyboru i zostać przy jednej opcji. Miłego dnia.

Odnośnik do komentarza

Ciciol, nie musisz dodawać 012 pisząc do mnie, to tylko cyfry dodane do loginu, ponieważ na forum są inne Beaty i trzeba je jakoś rozróżnić. Masz rację, że ataki paniki występują w momencie gdy jesteśmy wyluzowani, ale przyczyną nie jest brak adrenaliny. Powyżej Jasma dokładnie to wyjaśniła. Adrenalina jest hormonem walki i ucieczki, jej poziom podnosi się dopiero w ataku paniki. Nieustannie podwyższony poziom adrenaliny powoduje także inne objawy somatyczne. Osoby z nerwicą powinny się wyciszać i rozładowywać napięcie, a nie dodatkowo nakręcać, ich układ nerwowy jest już i tak nadmiernie pobudzony.

Odnośnik do komentarza

Ze mna znow dzis nerwica wygrala;(((a to wszystko przez to ze od poprzednirj soboty mialam grype non stop goraczke przez 7dni obecnie biore drugi antybiotyk i jestem oslabiona jeszcze,a mialam jechac oplacic skkadki nfz bo nie mam ubezpieczenia bo mam kare w urzedzie pracy i nie dalam rady tam pojechac:(((oj kiedy sie to skonczy czy bedzie kiedys normalnie;(

Odnośnik do komentarza

Witam Wizyta u kardiologa już jest za mną i potwierdziła że moje serce jest w porządku,objawy kardiologiczne które miałam nie były następstwem choroby serca.Podsumowując kardiologicznie ok,neurologicznie ok....w takim wypadku mogę się uznać za posiadaczkę nerwicy:-) A przez to wszystko co się ze mną działo w tych ostatnich tygodniach jest we mnie wielka wola walki.

Odnośnik do komentarza

Cześć panie i panowie :) widzę że się forum rozhulało w posty i nowe *twarze*. ale smutno mi się zrobiło że nikt o mnie już nie pyta :P przepraszam że przestałem się udzielać, ale trzymam się zaleceń pani psycholog i nie czytam zbytnio objawów innych by sam się nie nakręcać. Ale nerwica jeszcze nie odeszła, cały czas dokucza sprawdzonymi metodami - budzę się w nocy, drżą mi nogi (stopy, łydki) i muszę częściej jeść, żeby nie pogłębiać uczucia nadpobudzenia czy niepokoju (a la hipoglikemia). Jestem po drugim spotkaniu z panią psycholog, szukamy w historii podświadomości przyczyn tego stanu i na razie żadnych wniosków pani doktor mi nie przedstawiła. ogólnie zeszły weekend był chyba najlepszym od pojawienia się nerwicy - po prostu nic mi nie było! i nawet spałem całą noc. po prostu w sobotę popracowałem fizycznie - uwierzyłem że mam siłę, do tego spotkanie towarzyskie i dzień zleciał bez pojawienia się objawów czy myśleniu o nich. i wtedy i niedziela spokojna. a od poniedziałku ponownie od nowa. Podejrzewam że powinienem spakować walizkę pieniędzy i pojechać na miesiąc na Bora Bora i tam odpocząć... tyle że nie mam walizki pieniędzy a i urlopu pewnie bym nie dostał :P czekam na badanie kontrolne klatki piersiowej jak na zbawienie bo mam nadzieję że mi lekarz znowu powie że wszystko jest w porządku i mi nerwica odpuści... czyli jeszcze 3 tyg

Odnośnik do komentarza

Hej Beatka,to co napisałaś o czerwonych światłach to tak jakbym o sobie czytała,też dostaję napadów paniki itd. Dzisiaj postanowiłam ruszyć się z domu w ramach treningu-terapii,jak wyjechałam czułam się fatalnie,ale postanowiłam sobie że nie dam się tej wstrętnej chorobie,pużniej pojechałam do marketu średniej wielkości i jak zaczęły mi wpadać w ręce przedmioty które planowałam kupić to odrazu się rozkręciłam i mi się polepszyło,ale jak wróciłam do domu to czuję się podle po tym co przeżyłam po wyjechaniu z domu,i jedno wiem naoewno:nie nawidzę mieszkania w którym mieszkam i nie mam ochoty w nim mieszkać.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×