Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich Postanowiłam założyć ten wątek ponieważ od paru dni przeglądam różne wpisy na forum i szukam odpowiedzi jak inni radzą sobie z nerwica aby jakoś w miarę normalnie funkcjonować,ja dopiero zaczynam walkę ze swoja choroba, i jestem załamana :(, w poniedziałek byłam u lekarza dostałam leki,miały przynieś natychmiastową poprawę ,ale ja niestety nie widzę takich rezultatów jakie bym chciała żeby już były, i ciągle zadaję sobie pytanie czy jeszcze kiedyś będzie normalnie,czyli tak jak było zaledwie parę dni temu,zdaje sobie sprawę ze na to wszystko trzeba czasu z tym że ja nie widzę u siebie większej poprawy i jestem mega przerażona.. pozdrawiam wszystkich i czekam na jak najszybsze odpowiedzi.

Odnośnik do komentarza

Witam od ponad dwóch miesięcy miewam takie bóle w skroni lewej nie są co dzień ale występują jak by takie pieczenie jak jak by czasem cos lekko polsowało czasem bardzo mało czasem po południu mocniej czasem wogóle ale sie pojawia gdy wezme prysznic lub posmaruje amolem przechodzi , do tego wczesniej bolał mnie punkt w głowie u góry po prawej stronie potem po jakim czasie u góry tylko po lewej ostatnio tak jak by uciskało juz jakis czas po lewej stronie jak by u góry w skroni jak jest ciemie czy jak to wytłumaczyc tak jak by uciskało czasem jak by lekko ukuło i to też jest od jakiegos czasu mozna powiedziec nie boli to mocno ale czasem poczuje jest dzień ze bardzo malo to da osobie znac czasem czesciej nie są to silne bóle nie biore tabletek tylko sie troche martwie ze trwają juz jakis czas jestem nerwusem duzo sie denerwuje czasem robie z igły widły bez powodu a jak cos zaboli to zaraz sobie wkrecam ze nie wiadomo co to i sie martwie dodatkowo i mysle o tym bez przerwy czy to moze byc na tle nerwowym? prosze o pomoc zrobiłem podstawowe badania krwi ob wszystko dobrze laryngolog tez w porządku okulista dno oka tak ze w porządku jesli ktos moze prosze o jakas porade Dodam jeszcze że nie mam jakis innych obiawów czuje sie normalnie tylko czasm jak zaczne sie tym przejmowac to robie sie taki przytłumiony , noce przesypiam budze sie rano to nic nie boli tylko jak około 6 sie ockne to juz czasem nie moge zasnąć bo tak jak bym sie denerwował Nie boli mnie przy wysiłku czasem biegam czasem robie cos ciezkiego schylam sie i nic samo z siebie czasem po prostu tak zaboli a od 3 lat denerwuje sie jauz bardzo mocno bo mam narzeczona na drugim koncu polski i wiadomo mysli i nerwy ostatnio cały dzień nie bolało nic pod wieczór zaczął bolec punkt u góry z lewej strony skroń i wyżej jak ciemie jest i w nocy troche wtedy wziałem tabletkę proszę o jakąś pomoc

Odnośnik do komentarza

JASMA i IGNAC. Jestem na odwyku i mimo mojego mądrzenia się nie jest to wszystkie takie proste. Przeczytałam wszystko na temat leków psychoaktywnych i na pewno już niczego nie połknę, bez względu na okoliczności. Z krwi, takie leki szybko znikają, ale z tkanki tłuszczowej, to i kilkanaście miesięcy, a tyle jeszcze nie minęło. Jest coraz lepiej, ale bez ostrzeżenia zaczynam źle się czuć i trwa to kilka-kilkanaście dni i mija. To są takie ataczki paniki kilkusekundowe i w ciągu dnia powtarza się to bez ostrzeżenie po kilkanaście razy. Poza tym nie mogę spać, śpię z przerwami w sumie z 4-5 godzin, nie mam apetytu. Staram się być czymś zajęta, chodzić na spacery, czytać, ale ostatnio mniej wyraźnie widzę (często) i dzwoni mi w uszach, trudno mi się skupić i z tego, co czytałam, to mogą to być objawy odstawienne. Później to mija i ja czuje normalnie przez coraz dłuższe okresy czasu, ale niestety to wraca... Proszę napiszcie do mnie, bo potrzebuję bardzo wsparcia... Pozdrawiam Was :-) Przeczytałam wszystkie posty jakie napisaliście, ale i tak proszę napiszcie do mnie...

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich... dawno mnie tu nie bylo, z tego co pamiętam to prawie rok... To był całkiem dobry czas, oczywiście było tez kilka gorszych dni, kiedy nerwiwca atakowała ale calkiem niezle sobie z nią radziłam od kiedy wróciłam do pracy. Chyba za bardzo wierzyłam w to że jest dobrze, bo od kilku dni znów czuje sie zle.. Jestem osłabiona, mam kolatania serca, dodatkowe skurcze, zawroty głowy i czuje sie strasznie zmeczona :( znow wrocily leki.... :(

Odnośnik do komentarza

Witajcie dziewczyny, cóż ja mogę jeszcze napisać, oprócz tego co wielokrotnie pisałem na tym forum. W sumie to troszkę przypadek, że tu zajrzałem - podszept dobrej wróżki ;) Odszedłem już od tych tematów o których piszecie i dla tego zaglądam na forum bardzo rzadko, zresztą niewiele się tu ostatnio dzieje. Napiszę w dużym skrócie. Po pierwsze Ewalit to co piszesz o wychodzeniu z leków, to prawda ale nie cała. Uwolnienie się z krwi i z tkanki tłuszczowej to jest kwestia oczyszczenia się organizmu z *chemii* ale pozostaje jeszcze powrót organizmu do równowagi. Nie zapominaj że przez długi czas zastępowałaś jego naturalne mechanizmy sztucznie dostarczanymi lub sztucznie wywoływanymi. Teraz on czeka że jak mu brakuje czegoś (serotoniny np.) to mu dasz to w tabletce i nie podejmuje produkcji własnej. Oczywiście to pewne uproszczenie, ale zmierzam do tego, że przywrócenie normalnych fizjologicznych reakcji trwa znacznie dłużej niż uwalnianie chemii z tkanki tłuszczowej. Kolejna rzecz to poznawanie siebie i usuwanie przyczyn. Pozbycie się leków (mam nadzieję że POLA1199 że ostatnie słowo w Twoim poście - ze względu na brak ogonków miało oznaczać lęki a nie leki) to tylko bardzo drobny element. Zaczyna się je brać ze względu na objawy, a objawy są efektem konkretnych przyczyn. Jeżeli się tych przyczyn nie usunie, to objawy też nie miną. Trzeba szeroko otworzyć oczy i popatrzyć na swoje życie. Uczciwie i możliwie obiektywnie, odrzucając stereotypy, które w nas tkwią i często nie pozwalają ostrzec problemów. To czego nas nauczono przez lata, to co sami myślimy o sobie wydaje nam się ciężko wypracowaną prawdą, której nie ma potrzeby dotykać - jest fundamentem naszego życia, naszą opoką. Do tego dochodzą stereotypy społeczne i kulturowe - trzeba żyć tak i tak, w takim to a takim wieku powinno być to i to, takie elementy są wartościowe a takie złe. Jeżeli w 100% się o to bezrefleksyjnie oprzemy to mamy efekty. Konflikt wewnętrzny, nieuświadomiony między stłamszonym ja a tymi prawdami na całe życie. Żeby wyjść z nerwicy trzeba dostrzec to co się dzieje na prawdę, odpowiedzieć sobie na wiele pytań. To jest zadanie trudne i praktycznie na całe życie, żeby znów nie wpaść w pułapkę stereotypów i szablonów. Dostrzeżenie pancerza w który ubrało nas dotychczasowe życie nie jest łatwe, dobry psychoterapeuta może być pomocny, ponieważ patrzy obiektywie, wie na co patrzeć i potrafi wyciągać wnioski z naszych zachowań reakcji. Pokazując na to, właśnie otwiera drzwi przez które możemy wyjrzeć we własny świat i zacząć w nim układać wszystko po swojemu. To jest zadanie dla nas. Nie dla terapeuty, który jest odźwiernym, nie dla lekarza, który meczy nasze ciało ale dusza go mało obchodzi i w końcu nie dla bliskich, rodziny - bo oni nie są na mi i za nas nic nie są w stanie zrobić. Tylko my mamy dostęp i możliwość zmieniania siebie, na tej zasadzie nie mamy możliwości zmieniać innych (oczywiście możemy starać się na nich wpływać, ale wyłącznie poprzez zmianę siebie i pociągniecie ich za lub przeciw sobie). Jednym z takich pierwszych rzutów okiem powinno być uświadomienie sobie że jesteśmy tylko ludźmi. Tylko, bo aż stosujemy nieustannie. Tylko człowiek oznacza, że jesteśmy częścią otaczającego świata, przyrody. Dla tego ma ona na nas ogromny wpływ - pory roku, żywność, pogoda itd. itp. To oznacza że mamy pełne prawo mieć gorsze dni, źle się czuć, być zmęczonym, popełniać błędy. Jeżeli to do nas dotrze, jeżeli to przyjmiemy i przez takie okulary zaczniemy patrzeć, zaakceptujemy - to wstąpiliśmy na właściwą ścieżkę. Droga daleka, ale kierunek dobry. Z otwarciem oczu łączy się nierozerwalnie wiedza, która możemy czerpać zewsząd, byle obiektywnie, rozsądnie. Wiedza to także potężny oręż. Jeżeli wiemy i potrafimy rozpoznać reakcje naszego organizmu, wiedzieć obiektywnie sąd się biorą, przestajemy się ich bać i uznawać za nienaturalne. To są trzy klucze do dalszych działań - otwarcie oczu, uznanie się tym kim naprawdę jesteśmy i wiedza. To pozwala nam poznawać siebie - kim jesteśmy czego pragniemy (my i tylko my a nie kolorowe gazety, mądrala w telewizji, czy nauczyciel sprzed lat), co jest ważne, czego nie chcemy, dokąd dążymy. Na tm możemy budować nasze prawdziwe ja, nasze szczęśliwe życie. My nerwicowcy jesteśmy w uprzywilejowanej sytuacji - tak, nie pomyliłem się. Z reguły do takiego spojrzenia na siebie i swoje życie skłania ludzi śmiertelna choroba. Nam dała taką szansę nerwica, odczuwanie panicznego lęku, uniemożliwiające normalne funkcjonowanie objawy - nie skazując nas przy tym na śmierć. Wyrwanie się na wolność jest krokiem w nieznane, obarczone lękiem przed utratą dotychczasowego komfortu, ale jak sobie uprzytomnimy jaka cenę z ten komfort płacimy, zaczynamy robić kolejne kroki. Nie chodzi tu o rzucanie się głową do przodu w chaos czy burzenie wszystkiego wokół łącznie z mostami. Dla tego jest to działanie na całe życie i próba budowania a nie burzenia. Stare i tak z czasem i pod wpływem naszego nowego prawdziwego ja rozleci się i zniknie. Miało być krótko, ale nie wyszło. Na pewno nie miał być to post dla tych którzy chcą mieć święty spokój i nie podejmą nigdy żadnych działań. Tym pozostaje zaakceptować objawy bo będą z nimi już zawsze. Nie był to również post dla tych którzy szukają szybkich i łatwych rozwiązań. Oni za mało wycierpieli, żeby zrozumieć. To jest post dla tych którzy zaglądają na to forum bo ma tytuł Nerwica lękowa - jak z nią walczyć. A na biadolenie szkoda życia i czasu Pozdrawiam nerwowo

Odnośnik do komentarza

Cześć Wam. Mi na EKG wyszedł częstoskurcz nadkomorowy napadowy, właśnie zapisałam się prywatnie żeby zrobić ponownie Echo serca, bo miałam robione dwa lata temu. Czy ten częstoskurcz jest groźny przy nerwicy? Bo ona mi go powoduje:/ biorę doraźnie propranolol.

Odnośnik do komentarza

Błagam, pomóżcie mi! Mam 17 lat i od jakiegoś czasu cierpię na nerwicę lękową. Moi rodzice skierowali mnie do psychologa i tam dostałam diagnozę. Niestety wizyty u psychologa mam raz, czasami dwa w miesiącu na godzinę, co dla mnie jest bardzo mało i wydaje mi się, że terapie nic nie pomagają. Ataki mam praktycznie codziennie i straciłam jakąkolwiek chęć do życia. Nie widzę sensu w moim życiu. Cierpię również na bezsenność. W szkole idzie coraz gorzej, bo nie mogę się skupić. Przeczytałam gdzieś, że można brać kwasy omega 6 i 3, ale niestety one mało dają. Do tego dodaję jeszcze witaminę D i Mentowal, ponieważ często kłuję mnie serce, a kiedy czuję, że zaraz zemdleję to biorę tabletki uspokajające Labofarm. Niestety nie dają pożądanego efektu. Jak mogę znowu stać się normalną nastolatką? Błagam, ratujcie!

Odnośnik do komentarza

W jakim kierunku ten świat zmierza.Jak tak dalej pójdzie,to stany nerwicowe bedziemy leczyć od czasu biegania pod stołem w pozycji wyprostowanej,ech.17 lat i nerwiczka od jakiegoś czasu,ale znam też dzieci,które już posmakowały chemii i psychoterapii.Sam lepszy nie jestem,bo też borykam się z nią od jakiegoś czasu.Parę lat zajęło mi przyznanie się do niej.Nie przyjmowałem tego do wiadomości ani do świadomości,ale teraz patrząc w swoją przeszłość widzę jak na dłoni jej pierwsze nieśmiałe próby przejęcia władzy nad moim ciałem,które były bardzo dawno temu,i które były przeze mnie ignorowane.Próbowałem kilku leków,ale z żadnym nie zakolegowałem się na dłużej niż na kilka dni.Albo coś sobie wmawiam,albo faktycznie źle na nie reaguję.Do jednego podchodziłem z pięć,a może sześć razy,z czego za pierwszym razem wytrzymałem najdłużej,bo aż dwa tygodnie.Przez te dwa tygodnie byłem nicością swojej osobowości.Spałem 12-15 godzin,a resztę czasu byłem ledwo przytomny.Aż nastał przełom i doszło do paradoksu.Mój doktorek wymamrotał coś o nadwrażliwości serotoninowej,ale leku nie zmienił.Zmienił tylko dawkę.Pff.Jak czytam wypowiedzi osób,które biorą wielokrotność mojej początkowej dawki,aby w ogóle funkcjonować,to stwierdzam,że chyba jestem nadwrażliwy na ten lek,bo mnie kładzie nawet znikoma jego ilość.Po 3-5mg śpię w nocy jak niemowlę,ale dnia też zbytnio nie pamiętam i wykonywanie jakichkolwiek czynności jest mocno uciążliwe,pełne bezpodstawnych lęków i bólu,który tak naprawdę jest mi towarzyszem od dawna i teoretycznie powinienem się juz do niego przyzwyczaić.Sam nie wiem,które z nich mnie bardziej drażni,ale szalę przeważa upierdliwy towarzysz.Marzy mi się choć jeden dzień bez jego towarzystwa lecz domniemam,iż nie będzie mi to dane.Ostatnio Pan doktorek dołożył mi drugi specyfik.Wytrzymałem z nim aż cztery dni.To był horror,a dwa następne też nie były lepsze.Najgorsze jest to,że mam tego draństwa całkiem spory zapas.Zapas,który najprawdopodobniej wyrzucę,bo na samą myśl o ich braniu mam awersję.Po rozmowie z innym moim doktorkiem,przepraszam,operatorem pokieruję się jego sugestią o zmianie lekarza oraz podjęciu psychoterapii.Moje zaufanie do niego nie jest bezpodstawne,ponieważ w pewnym sensie uratował moje życie,a na pewno poprawił jego jakość.Wczoraj nielubiana koleżanka znowy przypuściła szturm.Dorzuciła nowe, spektakularne doznania,które jeszce do tej pory mnie rozpalają do czerwoności.Co za kanał. 3:01 na zegarze lśni.Chciałbym móc pomarzyć lecz nie umiem śnić. Pozdrawiam Wszystkich,nie tylko tych nerwowych.

Odnośnik do komentarza

Witam Ja podobnie jak Ignac, już bardzo rzadko zaglądam na forum, bo tak właściwie nie mam po co :-)) i nawet ciekawość znika, choć jak widać jeszcze mi się zdarza. Odniosę się na początku do posta TAKIEGOSOBIE, mnie podobnie jak Ciebie przeraża wiek osób które się pojawiają ze zdiagnozowaną, bądź podejrzewaną nerwicą lękową, czy depresją, to się robi znak naszych czasów, choroba cywilizacyjna, to na pewno wynika w dużej mierze z wychowania dzieci, wartości im przedstawianym, a też sprzedawanych lęków. Dzieci zaczęły być traktowane jak partnerzy, taka moda wychowawcza ;-( mogą na wiele tematów się wypowiadać, decydować o wielu kwestiach, mieć własne zdanie, wchodzić i uczestniczyć w dyskusjach dorosłych i jak u małego 2-4 letniego dziecka to jest nawet zabawne i je otwierające, ośmielające i dodające znaczenia, ale łatwo z tym przesadzić i doprowadzić do absurdu, sytuacji trudnej do cofnięcia i zatrzymania, chodzi mi o to że dziecko z czasem zaczyna być świadkiem kłótni, sporów, rozmów o chorobach, cierpieniu, braku pieniędzy, zdradach, oszustwach, bardzo szybko dowiaduje się, że życie jest do d..., że to cierpienie, choroby, brak pieniędzy, wieczne dylematy, jeszcze tego nie rozumie, ale już wie, ale już zaczyna się bać, bo lęk ma niejako zaszczepiony, a przecież dziecko, czy młody człowiek powinni wchodzić w życie z przeświadczeniem, że życie jest piękne, pełne wyzwać, decyzji do podjęcia, dystansu do pewnych sytuacji, umiejętności racjonalnego myślenia, czasami porażek do udźwignięcia, ale piękne. Ja nie mówię, żeby dziecko w najmłodszych latach pozbawiać głosu, ja mówię, żeby dziecku dozować dane, nie straszyć, filtrować informacje, wzmacniać mocne strony, przedstawiać realnie jakie jest życie, ale w dostosowany i zbalansowany sposób, nie wyposażać go w nawis z własnych lęków, niepokojów, dylematów, itp. Taki przykład, jak dziecko wyciąga rączkę do obcego psa, nie mówić, uważaj, nie dotykaj, bo cię ugryzie, tyko: nie znamy pieska, a piesek nas i może nie chcieć, żeby go dotykać... ja wiem, że to wymaga więcej finezji i czasu, ale warto. Postarajmy się, żeby dzieci były mądre, a nie grzeczne. To oczywiście jeden ze styli wychowania z którym łatwo przesadzić i pójść w złym kierunku, bo są też dzieci lękowe, rodziców lękowych - nadopiekuńczych, wyręczających dziecko we wszystkim, odbierających samodzielność i poczucie samostanowienia, wewnętrznej mocy i siły rozpędu, przed wszystkim przestrzegane, które nawet nie mogły się w dzieciństwie zbliżyć, do prawdziwego życia, chowane pod kloszem, nagle trafiające do prawdziwego życia, ale nie wyposażone w narzędzia przystosowawcze, zupełnie nie wie co z tym życiem zrobić i jak się w nim odnaleźć... Jak moje dziecko miało, około 4 lat i chodziło po krawężniku w parku, a wychodziło, mu to dość niezdarnie, podeszła do mnie pewna pani i powiedziała (jak bym sama nie widziała),*pani dziecko chodzi po krawężniku, spadnie i zrobi sobie krzywdę* ja na to, że widzę co robi moje dziecko, obserwuję je, a jak nawet upadnie, to nie z 3 pietra na beton, tylko łagodnie na trawę, a późnej będzie bardziej uważało - pani była oburzona ;-)) Ja uważam, że dziecko trzeba wdrażać w życie, powoli i stopniowo, tak jak napisałam wcześniej, dozować i filtrować dane, ale nie pozbawiać samodzielności, poczucia samostanowienia, odrębności i własnej mocy sprawczej. Uczmy mądrości, a nie bycia grzecznym. Oczywiście, to tylko pewne przykłady błędów wychowawczych, można by je mnożyć, ale to przecież nie forum na ten konkretny temat. Błędy popełniają wszyscy rodzice, ale fajnie gdyby nie były kardynalne i zaważające na życiu naszych dzieci. Czasami, sytuacje jest już zastane, już mleko się wylało, jak w przypadku NERIDYU - powinnaś porozmawiać z rodzicami, z tym co się dzieje, co Cię boli i czego się boisz, a następnie z rodzicami, bądź opiekunami zadecydować co dalej, a najlepsza będzie psychoterapia, ale oczywiście raz w tygodniu po godzinie, przez co najmniej pół roku. A jeszcze słówko do TAKIEGOSOBIE, może czas przestać z testowaniem leków?, bo nawet takie krótkie okresy ich brania, zaburzają gospodarkę organizmu, później musi wrócić do stanu sprzed (co długo trwa), a Ty zaczynasz próbować z kolejnym lekiem, daj szansę sobie i swojemu ciału, zmień psychiatrę, ale na psychoterapeutę, np. nurtu poznawczo-behawioralnego :-)) EWALIT, to na pewno trudny czas w Twoim życiu, ale bardzo mądra decyzja, wnosząca, z mocnym światełku w tunelu. Ważne jednak, że jeśli już ją podjęłaś, to bądź konsekwentna, nie funduj sobie i swojemu organizmowi kolejnej huśtawki, co więcej jeśli się złamiesz i wrócisz do leków, to będziesz miła poczucie porażki, że tak bardzo chciałaś, je odstawić, a znowu się nie udało - a to nie motywuje. Nie rezygnuj w tym najtrudniejszym momencie z opieki lekarskiej, może jakiś mądry lekarz jest w Twoim otoczeniu, który nie przypisze Ci kolejnych leków psychotropowych, a pomoże przez ten czas przejść. Może pij melisę, może leki ziołowe, pomogą złagodzić pewne objawy - ale oczywiście z nimi też nie należy przesadzić. To trudny moment i trudna próba, ale cel na pewno wart swojej ceny :-)) Pozdrawiam Cię serdecznie i trzymam kciuki. IGNAC bardzo ładny i mądry post :-)) Pozdrawiam wszystkich serdecznie i spokojnie :-)))

Odnośnik do komentarza

Kobiety, jak wasze cykle miesiaczkowe? CZy któraś z was brała PAROGEN lub BIOXETIN? (paroksetyna, fluoksentyna). Moja miesiaczka trwa miesiac, chyba sie zabije bo zaden ginekolog nie moze mi pomóc, a badania ok... Czy one to pwooduja czy wplywaja na hormony, czy ktos ma jakeis problemy?

Odnośnik do komentarza

Do Neridyu • 2014-04-23, 21:35 • IP: 83.0.207.* bardzo mi przykro,ze w Twoim wieku juz pojawiaja sie problemy,ale dasz Rade:) uwazam ze psycholog tutaj zbytnio Ci nie pomoze,tylko udaj sie do neurolog-psychiatry,nie mysl tylko blednie,jezeli chodzi o psychiatre?tylko tam Ci pomoga!!!sa takie tabletki jak Cipralex 10 mg...bardzo pomagaja jednak musisz sie uspokoic w cierpliwosc,jezeli chodzi o efekty ok,14 dni.oczywiscie musisz zazywac dluzej.......zapytaj u lekarza czy sa one dostepne w polskich aptekach ,jezeli tak to bedziesz potrzebowac Recepte,sa do tego dobre tabletki na spanie,ktore dobrze sie komponuja z Cypralex,ale nie chce podawac nazwy,poniewaz jestes bardzo mlodziutka!!!jezeli Potrzebujesz pomocy,Prosze poszukaj Neurolog-psychiatra ale dobrego:a dla pocieszenia to mialam podobne objawy)pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Oj ANDZIA Ty się stuknij w głowę, byle mocno, proponujesz 17-latce antydepresanty i do tego na spanie sugerujesz benzodiazepiny, a negujesz psychoterapię! - a może to jakaś prowokacja?, bo aż trudno uwierzyć, że można takie słowa napisać i kierować je do tak młodej osoby. Dziewczyna chce jak widać, po tym co napisała, chodzić na psychoterapię, sugeruje, że chodzi za rzadko, chciałaby częściej, czyli wierzy w skuteczność psychoterapii, a Ty jej mówisz schowaj gówno pod dywan, bierz leki, zrezygnuj z psychoterapii? Ty jak sądzę nadal bierzesz leki i czujesz się dobrze, bo to chemia tak na Ciebie wpływa i jak sądzę (wnioskuję po Twojej negacji psychoterapii) nic więcej nie robisz, tzn. nie próbujesz niczego zmienić w życiu, nie walczysz z przyczynami zaburzeń lękowych, leżących w naszej psychice, tylko wpłynęłaś sztucznie na objawy, ale pamiętaj kiedyś leki trzeba odstawić i przy takim podejściu wcześniej czy później - gówno spod dywanu wyjdzie.... i co wtedy? - nowe leki, te same, a może kilka na raz? To Twoje życie i Twoja sprawa, ale innym takich zgubnych rozwiązań nie poddawaj pod rozwagę, bo nie daj Boże z niech skorzystają. Leki SSRI czasami może i są wskazane, ale w sytuacjach już bardzo zaawansowanych i długotrwałych zaburzeń, gdy mają pomóc ruszyć z miejsca, mieć siłę i motywację do działania, do zmiany w życiu, do podjęcia walki o przyszłość, do podjęcia psychoterapii, bo same leki nie rozwiązują problemów, a jedynie maskują, wprowadzają w błąd, omamiają i sugerują cudowne ozdrowienie... łatwo dać im się uwieść, tym bardziej boli zetkniecie się z rzeczywistością. NERIDYU regularna i konsekwentna psychoterapia bardzo pomaga, zmienia nasze spojrzenie na życie i na nas w tym życiu, jesteś bardzo młoda, Twoja osobowość jest jeszcze bardzo *elastyczna*, a przy tym jeszcze dojrzewasz, masz huśtawkę hormonalną, jesteś przewrażliwiona na pewnym tle (jak każda nastolatka), ale dzięki tej pewnej zmienności i plastyczności psychicznej, łatwo naprostować pewne sprawy, przekierować na właściwe tory, co więcej można to zrobić na stale, na zawsze, czyli na zawsze pozbyć się lękotwórczych, destruktywnych myśli, a tym samym trudnych emocji i uciążliwych objawów. Już nigdy nie będziesz dawną sobą, ale to właśnie dawna Ty i okoliczności w jakich się znalazłaś wywołały stan w którym się znalazłaś, będziesz *nową Ty* samoświadomą, adekwatnie reagującą do sytuacji, racjonalnie myślącą z dystansem do siebie i świata - podejmij regularną i konsekwentną psychoterapię, ja oczywiście proponuje z zakresu nurtu poznawczo-behawioralnego, możemy spróbować Ci pomóc w znalezieniu kogoś, jeśli podasz z jakiego jesteś miasta :-))) Pozdrawiam Cię serdecznie

Odnośnik do komentarza

Jasma, dzięki. Twój też porusza ważny temat - wychowanie. Przepraszam ale pozwolę sobie dopisać jeszcze jeden z błędów, bo stykam się z tym coraz częściej - toksyczni rodzice. Rodzice którzy swoje frustracje i niepowodzenia (w różnych dziedzinach - od błahych typu zadrapanie na lakierze nowego samochodu, do poważnych typu brak pracy, pieniędzy i ciężkie warunki życia) przerzucają brutalnie i bezwzględnie na dzieci. Może się to przejawiać w wyładowaniu agresji (bicie, karanie, poniżanie), może to być presja psychiczna (obarczanie winą, wygórowane żądania) może przybierać inne formy. Dziecko rośnie w przekonaniu że ponosi winę za to co się dzieje w jego rodzinie (a to ciężka odpowiedzialność dla kilku - kilkunastolatka), rośnie w przekonaniu że jest złe, nieudolne, głupie - czyli z bardzo niskim poczuciem własnej wartości i w końcu rośnie w przekonaniu że na miłość rodziców misi sobie zasłużyć - często okazuje się że zasłużyć nie jest w stanie, bo co by nie zrobiło jest źle, za mało, nie tak jak trzeba.... A dziecko nie ma świadomości że to wszystko jest bzdurą i tak naprawdę to rodzice mają poważny problem, są sfrustrowani, zgorzkniali i to oni, przerzucając to na dzieci są źli, głupi, nieodpowiedzialni i przede wszystkim to oni ponoszą winę za swoje życie i to oni powinni zasłużyć na miłość dziecka. Dziecko nie ma tej świadomości i rośnie w przekonaniu że jest takie jak mu to wmawiają rodzice - przecież to autorytet, do pewnego wieku niekwestionowany. Na takim przekonaniu buduje swoje kolejne doświadczenia, metody radzenia z problemami, funkcjonowania w życiu. Dorosły człowiek już nie widzi tych podstaw, i ciężko mu stwierdzić dlaczego zbudowany gmach jego życia chwieje się i rozpada. Toksyczni rodzice w cale nie muszą być patologiczną rodziną, często z zewnątrz wszystko wygląda pięknie, wręcz wzorcowo. Mówiąc o patologii szukamy siniaków i innych uszkodzeń ciała, pani w przedszkolu chętnie powiadomi policję jeżeli zauważy siniaki na plecach. Ale nie da się dojrzeć siniaków na psychice. Przemoc psychiczna boli znacznie bardziej niż fizyczna i zostawia znacznie trwalsze blizny. Ale przecież my jesteśmy nowoczesnymi rodzicami, nie bijemy naszych dzieci, to oburzające że w ogóle ktoś może to robić... A tym czasem dzieci dostają tęgie baty tyle że po psychice a nie po pupie. I taki drobiazg na koniec - ANDZIA1070 dostajesz jakąś działkę od koncernów farmaceutycznych? Nie wstyd Ci naciągać 17 letnią osobę. W tym wieku organizm jeszcze dorasta, kształtują się ciągle jeszcze niektóre funkcje fizjologiczne, hormony są troszkę rozszalałe samym procesem dojrzewania, a ty chcesz temu dziecku dodatkowo mieszać w hormonach chemią. Makabra. I co jej te leki pomogą? Na chwilę zamiotą problem pod dywan, na chwilę usuną objawy? Namieszają w organizmie, a potem latami będzie pozbywać się ich działania - przeczytaj sobie post Ewalit na poprzedniej stronie i zastanów się, zanim kolejny raz komuś coś poradzisz. Organizm człowieka to nie zbiór organów, w które się wali chemią, byle szybciej, byle z głowy. Organizm to jest całość i nie warto naprawiać jednego na siłę psując wszystko inne. Zdanie z ulotek brzmiące - efekt terapeutyczny przeważa nad objawami niepożądanymi - brzmi jak zdanie wyjęte z sennego koszmaru. Rozwalimy CI nerki wątrobę, kiszki i prawą nogę, ale głowa nie będzie bolała. Żeby o czymś pisać nie wystarczy mieć własne doświadczenia jednostronne. Wzięłam - pomogło. Tylko co dalej? Już wiesz co lek zrobił z Twoim organizmem? Próbowałaś odstawić i miałaś skutki odstawienie? Wiesz jak przyjmowanie tego leku przez kilka lat wpłynęło na Twój układ nerwowy, mózg? Odstawiłaś i dalej jest dobrze? Trzeba umieć dostrzec wszystko co się z tym wiąże. Neuropsychiatria być może święci triumfy w Stanach lub w Niemczech. U nas się idzie do psychiatry. Ale w tym wieku psychoterapia będzie lepszym rozwiązaniem, systematycznie, u mądrej sprawdzonej osoby i uda się na pewno, z świetnymi perspektywami na przyszłość. Młody człowiek wchodzący w życie z pozamiatanymi problemami - tylko się uśmiechnąć promiennie. Tyle że się trzeba za to wziąć i wylać troszkę potu - znacznie więcej niż przy dźwiganiu tabletki do ust. Pozdrawiam nerwowo

Odnośnik do komentarza

Witam Wszystkich Znerwicowanych.. Jestem tutaj po raz pierwszy, choć codziennie przeglądam przeróżne fora dotyczące problemu nerwicy... Czytanie Waszych wypowiedzi trochę mi pomaga w zmaganiu się z tą nieszczęsną przypadłością. Uświadamia mi to, że nie jestem sama a z drugiej strony przeraża fakt, jak wielu ludzi boryka się z nerwica.. Ja choruje od 7 miesięcy. Jednak przypominam sobie, że w dzieciństwie, w wieku 12 lat miałam podobne dolegliwości, ale najwyraźniej nie zostało to doleczone.. Może po prostu zaniedbane... Później jakoś te dolegliwości minęły a życie toczyło się dalej. W tym momencie mam 28 lat i jest mi strasznie ciężko.. Choć jestem pod opieką psychiatry od 5 miesięcy i zażywam leki- Prefaxine, dolegliwości nie ustępują. Owszem bywają pojedyncze lepsze dni ale tylko wtedy, gdy jest ktoś blisko mnie. Narzeczony, rodzina, przyjaciele.. Nacodzień jestem sama w domu ponieważ nie pracuje od roku. Właśnie wtedy dopadła mnie nerwica jak zwolniłam się z pracy. Ale nie wytrzymywałam juz w tym miejscu psychicznie. Czułam się wolna.. Ale po kilku tygodniach, miesiącach uświadomiłam sobie, że ciężko znaleźć prace i wtedy to zaczęły się wszystkie moje problemy... Obecnie, każdy dzień jest dla mnie ogromnym wysiłkiem. Każdego ranka modle się tylko, żeby przetrwać dzień bez większych epizodów.. Pozdrawiam wszystkich i oczywiście Duuużo ZDROWIA życzę!

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich a bardzo dziękuję za odpowiedź jaka dostałam od JASMY i IGNACA. Czuje się tak sobie, ale walczę i na pewno nie odpuszczę. To jest takie falowanie raz jest lepiej i żyję normalnie, a później to zmienia się w przyspieszone bicie serca, lęki, dzwonienie w uszach, nieostre widzenie, trudności ze skupieniem uwagi i zapamiętywaniem... Takie gorsze okresy to od tygodnia do dwóch tygodni i jest dobrze na coraz dłuższe okresy nawet 2 miesięczne, ale walczę i wierze, że dam radę. Od 24 04 br. idę na terapię i też spodziewam się nauczenia innego widzenia swojego świata i siebie. To wszystko nie jest takie proste i jest mi byle jak, niestety, dlatego nikogo nie namawiam do branie tego typu leków, bo jak JASMA i IGNAC wieeele razy pisali, te leki nie leczą i nie dość, że trzeba zwiększać dawkę co jakiś czas, to jeszcze uzależniają i oczywiście działają właściwie tylko wtedy, kiedy się je zażywa. Jak zaprzestanie się zażywania, to niestety nasze niepogodzenie się ze światem i sobą, a co za tym idzie objawy - wracają i tak bez końca, a to nie jest ani dobre, ani zdrowe, ani normalne dla *leczącego się* lekami. Chciałam powiedzieć, że IGNAC i JASMa maja rację, jeżeli chodzi o zmiany, jakie w naszej psychice robią nam rodzice przez całe życie i nie zawsze robią to specjalnie czy świadomie. nie maja wiedzy, nie zastanawiają się i często wychodzą z założenia, że ich rodzice podobnie wychowali i jest dobrze, to i teraz tez będzie dobrze. Niestety nie jest dobrze i nie było dobrze... Na zakończenie dzisiaj podam adres mailowy, gdzie znaleźć można skutki brania benzodiazepin - cud leku na nasze problemy - Rozdział II - Benzo.org.uk oraz Rozdział III - Benzo.org.uk Warto przeczytać jako OSTRZEŻENIE. Pozdrawiam i dziękuję za wsparcie, którego teraz bardzo potrzebuję.

Odnośnik do komentarza

Na terapie idę 29 04 br, a nie jak mi się napisało 24 04. Poza tym byłam dzisiaj świadkiem, jak na przystanku autobusowym młoda, dobrze wyglądająca mama była z takim 2,5 letnim, bardzo radosnym, rezolutnym synkiem. Dziecko wychodziło z wózka, wdrapywało się na ławkę na przystanku, śmiało się, próbowało mówić do mamy i cała scena była sympatyczna, gdyby nie mama, która bawiła się ze swoim synkiem i co chwilę zwracała się do niego *ty łobuziaku*. Dziecko oczywiście nie wiedziało, co ta mama do niego mówi i było szczęśliwe. W pewnym momencie ja przeprosiłam tą mamę i zwróciłam się do niej, żeby nie mówiła do synka w taki sposób, bo zapewne nie zdaje sobie sprawy, że oswaja dziecko z tym sformowaniem i kiedy urośnie i zrozumie, co oznacza *ty łobuziaku*, czy *ty łobuzie* , to sam sobie nada prawa do bycia łobuziakiem i nic już jako mama nie zrobi, bo teraz go tego uczy, zapewne nie zdając sobie sprawy z konsekwencji. Ta mam była tak zszokowana i zanim przyjechał autobus rozmawiałyśmy i ona przyznała mi racje, że takie mogą być kiedyś skutki, a teraz ona tak pieszczotliwie i miłośnie.... Tego typu przypadków dotyczących bardzo szerokiej gamy zwrotów z jakimi rodzice zwracają się do swoich dzieci nie zdając sobie sprawy, a po latach są zdziwienie i nie rozumieją jak to możliwe, że ich dziecko nie spełnia ich oczekiwań. Czasem warto jest myśleć szerzej. Ja mam taka matkę, która z jednej strony rozbudzała we mnie przekonania o byciu lepszą od innych i rozbudzaniu ambicji, a z drugiej strony bardzo jej to przeszkadzało i nadal przeszkadza..., ale to opowieść na inny wpis. Pozdrawiam i życzę dobrej wiosny i dobrego samopoczucia :-)

Odnośnik do komentarza

Witam , mam 17 lat byłem w szpitalu zrobili mi tomograf głowy rentgen klatki piersiowej 3 razy robili mi ekg , uSg tarczycy ., usg jamy brzusznej i nerek , wszystkie badanie krwi jakie sie da > wszystko wyszło bardzo dobrze a ja nadal mam bóle głowy dziwne zachowania serca uczucie dławienia duszenia ciezkosci i obcego ciała w gardle cały czas mi sie odbija . Lekarz mi mówi ze to nerwica biere Citaxin i Sulpimyryd ale to wogóle nie pomaga a ja nadal sie czuje jak bym był chory wszystko mnie boli :D

Odnośnik do komentarza

Bardzo dziękuję wszystkim za odpowiedzi. ;) Chce chodzić na terapię, a leki uważam już za ostateczną konieczność. Boję się ich przyjmowania, ponieważ mam problemy z nerkami i żołądkiem. JASMA jestem z Olsztyna. Za miesiąc wyjeżdżam na tydzień do Niemiec ze szkołą. Trochę się boję tego wyjazdu. Może znacie jakieś sposoby, żeby spojrzeć na ten wyjazd bardziej optymistycznie?

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×