Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Malinkaaa

IGNAC, a gdzie robileś to echo serca bez skierowana? i tak normalnie bez wizyty u kardiologa? tak, tylko ja jestem uparta i wymyśłiłam sobie, że chce mieć zrobione to echo serca i mieć te wyniki na kartce.. a pozatym i tak pediatra potrzebuje to, z gastrokospi także ale to na szczęście mam. zaraz wybieram się do przychodni specjalistycznej i sprawdzę czy tam to jest. no naprawdę dzwoniłam do niego i sam stwierdził, że echa serca robionego niemiałam, to było takie wstępne badanie. fakt faktem sprawdzałam to echo serca trwa około 30minut, a on mi to sprawdzał zaledwie 5minut. No widzisz, mówił że wszystko wporządku, i że mam więcej na wizyte nie przychodzić a wczoraj przez telefon z tekstem, że po próbie wysiłkowej jestem umówiona z nim na wizyte, normalnie niewierze. ktoś inny by odpuścił, ale ja nie, muszę mieć to badanie wykonane dla własnego spokoju. ciągle mieć coś kłuje i najgorsze jest to wrażenie że to od serca bo czuje że dokładnie z tego miejsca jest to kłucia, paranoja. no nic, jadę i sprawdzę, najwyżej się zapiszę jak będzie to. a co sądzisz o tym teście wysiłkowym? wykonać go także? POZDRAWIAM

Odnośnik do komentarza

Witam, Od jakiegoś czasu czytam Wasze wiadomości. Postanowiłam napisać. Mam 20 lat i nie radzę sobie ze sobą. Od zawsze byłam dość wrażliwą i uczuciową osobą, stresowałam się zawsze 100 razy bardziej niż inni. Pierwsze problemy na tle nerwowym zaczęły się w II LO, kiedy to przez kilka dobrych miesięcy cierpiałam na potworne mdłości. Do dziś nie wiem jaki był powód ówczesnego stresu, czym się martwiłam. Do końca liceum zdarzyło mi się jeszcze kilka razy mieć problemy tego typu..jakaś gula w gardle, nie umiałam przełykać sliny w trakcie lekcji. generalnie minęło razem z liceum i maturą. Oczywiście od tamtego momentu miewałam gorsze dni- mdłości, bóle brzucha, ale wszystko przechodziło po kilku dniach. I wszystko to były nerwy. W 2013 moi rodzice rozstali się, mama wyprowadziła się z domu. Szczerze mówiąc myślałam, że to po mnie *obleciało* mimo, że sytuacja w domu nie była najlepsza. Wydaję mi się, że wszystko pękło dopiero w grudniu 2013, kiedy to zaczęłam brać tabletki antykoncepcyjne. Już po przeczytaniu ulotki miałam serdecznie dość..zakrzepica żylna, która jest jednym ze skutków brania anty. Od tamtego momentu zaczęłam szaleć i spędzać godziny na stronach internetowych poświęconych zakrzepicy. W każdym bólu głowy, kaszlu, mdłościach widziałam zakrzepicę. Wkręcałam sobie, że i na pewno ja na nią zachoruję. 2 tyg od brania tabletek wracałam trwamawajem do domu i zrobiło mi się niesamowicie słabo, ziemia uciekała mi spod nóg, kręciło mi się w głowie..nie wiedziałam co się dzieje. Pierwszy raz przydarzyło mi się takie coś, więc już w ogóle oszalałam. Lekarz stwierdził że to stres+tabletki. Tabletki odstawiłam, a cała reszta została. Od tamtego momentu częste uciski na mostku, duszności no i bóle głowy, które potrafiły utrzymywać się cały tydzień od rana do wieczora. Neurolog stwierdziła że to typowo napięciowo migrenowe bóle głowy i zapisała tabletki wyciszające, po których czułam się jak czubek. Nie dawałam za wygraną i za tydzień wybieram się na tomograf głowy..dla świętgo spokoju. Oczywiście zdarzyło mi się jeszcze raz,czy dwa zasłabnąć w miejscu publicznym (tramwaj, galeria handlowa). Od tego czasu panicznie boję się jeździć sama pociągiem, tramwajem, boję się wychodzić sama do miasta, do sklepu..boję się, że umrę, zemdleję, że nikt mi nie pomoże, że na pewno jestem na coś chora.Czuję się słabo, jestem zmęczona. Spędzam godziny w na forach internetowych. Szukam chorób. Miałam robione EKG, Morfologię, Ob, elektrolity. i TSH. wszystko w normie. Wynik TSH mnie trochę martwi , bo jest w górnych granicach normy. Od kilku tygodni zaczęły się dziwne bóle nóg, ale tylko w nocy. Wyrywające ze snu. Oczywiście co za tym idzie wkręcam sobie borelioze, grzybicę organizmu albo jakiegoś pasożyta. Od grudnia dzień w dzień czuję się źle, słabo, myślę, że umrę, że choruję na coś. Nawet nie chce mi się wychodzić z domu. Każdego poranka strzelam sobie serią pytań: Jak się dziś czuję? Co mnie boli? Czy dziś zasłabnę? Czy będę w stanie wyjść sama do sklepu? Czy będzie mnie bolała głowa? i tak w kółko. Dodam, że nerwicę miała moja prababcia, dziadek, babcia i nawet moja mama...więc może i ja?? ehh, już nie ogarniam

Odnośnik do komentarza

Ja też tak miałam żadnych tabletek antykoncepcyjnych nie mogłam brać bo po dwóch tygodniach miałam depresję.Dzisiaj czuje się okropne ale mam nadzieję ze to od pogody.Bolą mnie rece nogi kręgosłup.Jest mi smutno .Nie mogę nic przeczytać;,obejrzeć.Nic nie chce mi sir zrobić tylko bym leżała bo nawet spać nie mogę.Mam 38 lat a czasami mam dość wszystkiego.Ile razy trzeba wstać żeby znów upaść.Mam niby wszystko co potencjalnie jest potrzebne do szczęścia tylko ciągle mi go brak.Podejmowalam walkę terapię ale to stale. wraca.Brakuje.mi wiary w siebie.Czuje się źle.Uważam ze przez to.ze stale jestem smutna zaniedbuje rodzinę.Tak bardzo chciałabym moc się cieszyć tym co mam i niezamartwiac się. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość Malinkaaa

MONIKAS, faktycznie pogoda dzisiaj beznadziejna, deszcz. Przyznam, że u mnie w mieście ostatnie trzy dni były słoneczne i aż lepiej się czułam, to znaczy takie mam wrażenie. Też tak mam, czuję że zaniedbuje swojego chłopaka, w sensie ciągle mówie tylko o tym jednym, o tym jak się czuję, jak jest beznadziejnie. W sumie wszyscy wkoło ciągle tego słuchają w domu. Chociaż i tak poprawiło się i niemówię już o tym jak najęta. Jestem młodsza o Ciebie, ale to nieznaczy, że tego nie rozumiem. To co piszesz ma dużo wspólnego z tym jak ja mam. *Ciężko jest lekko żyć* DOBRANOC :) IGNAC, dowiedziałam się, że u mnie w szpitalu wykonują echo serca, które trwa ok. 30minut czyli faktycznie o to o co mi chodzi ( u tamtego kardiologa trwało to zaledwie 5minut, niewiem co to było już sama *wstępne echo serca* jak to nazwał ) i mam termin na jutro rano, więc zobaczymy jaki będzie wynik. I zapisalam się także na ten test wysiłkowy na 26lutego, także prywatnie samo to badanie bez wizyty w szpitalu.

Odnośnik do komentarza

Cześć, dawno mnie nie było... Bo badania i takie tam głupoty. Ale jestem już troche spokojniejszy, bo wiem co jest ze mną nie tak - okazało się, że pani HP się u mnie zadomowiła. Jade na antybiotykach, drugi raz w życiu, i ledwo co ogarniam. NIe czuje się za dobrze, ale przynajmniej wiem co jest nie halo. Aczkolwiek pani gastrolog mnie uświadomiła, że te schorzenia które mnie dopadają to niestety ale również nerwica i problemy z *głową*, które teraz się uwidaczniają. Wszystko przez *ojca*, chociaż nie zdaję sobie z tego sprawy, bo siedzi to gdzieś głęboko we mnie. Jestem już po pierwszej wizycie u psychologa. Póki co nie wprowadza farmakoterapii, powinno udać się bez prochów. Będę pisał co i jak, ale ogólnie jestem już jakiś spokojniejszy, bardziej ogarnięty i przestaje myśleć że jestem chory. Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Witam Ja wreszcie idę dzisiaj do pracy, na całe 9 godzin i mam nadzieję, że wreszcie będzie dobrze i nic mnie nie będzie bolało, a dzieci z którymi pracuję dodadzą mi wiary, że warto być dla kogoś. Pogoda okropna, leje deszcz, mgła, a przede mną 40 km jazdy samochodem do pracy, ale to akurat lubię. Cieszę się ,że znalazłam to forum i zdecydowałam się napisać, bo nigdy tego nie robiłam. Teraz gdy tylko wstaję od razu tu zaglądam i czekam na wpisy. Co do terapii to trudno jest mi w niej uczestniczyć bo z teorii wszystko wiem z racji wykonywanego zawodu. Mogę pomagać dzieciom, służyć radą, wsparciem, ale gdy problem dotyczy mnie jest mi ciężko. Gdy mam depresję, nie jestem w stanie zrobić nic dla siebie a czasami tego wymaga terapeuta. Jestem też bardzo niecierpliwa a w tej chorobie to bardzo przeszkadza. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Witam, znów postaram się troszkę hurtem, ale każdy pewnie rozpozna co dla kogo, a w sumie to pewnie wszystko dla wszystkich :) Kolejne spojrzenie na nerwicę - pisałem że to nie choroba, że napięcie mięśni jest jednym z typowych przyczyno-skutków itd. , wszystko zależy od tego z której strony na nią patrzymy; wszystko się składa jednak na pewien obraz ogólny tego stanu. Tym razem o początkach, czyli pierwszym spuście - pierwszym *widocznym* objawie nerwicy, od którego z reguły zaczynamy zauważać że cos jest nie tak. Nerwica nie zaczyna się powoli, tak jak pisałem, jest to wynik konfliktów wewnętrznych i to po prostu latami narasta. Oczywiście odwoływanie się do babć i dziadków ma sens, bo wprawdzie nie jest to choroba i tym bardziej nie jest to choroba genetyczna, ale osoby o pewnych cechach charakteru maja większe skłonności do wpadania w nerwicę. Charakter troszkę dziedziczymy, troszkę kształtuje nam go wychowanie (nie będę tu decydował co bardziej, bo jest to odwieczny spór naukowy - dziedziczenie czy socjalizacja, co kształtuje człowieka), dla tego nic dziwnego, że dostajemy go tą czy inną droga po przodkach. Sama tendencja jednak nie wystarczy, dokładają się także kolejne sprawy - warunki, rola społeczna, otoczenie itd. W takich to okolicznościach narasta sobie zbiór przyczyn, które w efekcie wybuchają nerwicą. To tak troszkę jak z trującymi grzybami, są takie które po zjedzeniu od razu powodują problemy, a są takie które niby są jadalne, ale zawarte w nich toksyny powoli odkładają się w organizmie i po iluś latach spożywania grzybków w końcu ilość toksyn przekracza dopuszczalna granicę i zaczynają się problemy zdrowotne. Z nerwicą jest tak samo - konflikty, stres, problemy, przeżycia traumatyczne, to wszystko odkłada się w jakiejś części w nas i gromadzi a dodatkowo może implikować próby dostosowania się do tych wszystkich spraw, które są właśnie dostosowaniem do a nie rozwiązaniem samego problemu i to także narasta i się kumuluje. Problem osób z nerwicą w początkowej fazie wynika najczęściej właśnie z tego powolnego narastania. Zdarzyły się jakieś problemy, często podświadomie udało się oswoić, jakaś trauma z przed lat, która właściwie już nie boli, a jednak; trudniejszy okres w pracy/szkole owocujący stresem; stres codzienny - czy się dostanę, czy zarobię, czy osiągnę, czy się uda itd. I tak sobie rośnie ta ilość *śladów* które w nas zostają i pewnego pięknego dnia czara się przelewa. No i cóż, jest piękny pogodny dzień, żadnego stresu ani problemów dzisiaj akurat nie było, wręcz przeciwnie i nagle bach!!! pierwszy raz nami telepnęło. Zaczynamy więc kombinować - jaki jest powód? Ponieważ efekty były jak najbardziej odczuwalno somatyczne, to idziemy oczywistymi ścieżkami i szukamy choroby. Ponieważ choroba się nie znajduje to nasz niepokój wzrasta, bo podświadomość podsuwa czarne scenariusze. Acha, nie znaleźli, czyli to pewnie jest coś bardziej strasznego niż *zwykła* choroba, koro *zwykłymi* badaniami nie dało się jej wykryć. To się oczywiście nie dzieje w tak *przemyślany* sposób, to są działania odruchowe, podświadomość i masa drobnych myśli, które skutkują takimi wnioskami. Oczywiście w pewnym momencie pada hasło *nerwica*, ale którzy by tam wierzył w taką bzdurę! Po pierwsze mój racjonalny mózg, którym przecież JA steruje nie mógł by *stworzyć* takich reakcji, a po drugie jaka nerwica, kiedy ostatnio nic się takiego nie dzieję, nie denerwuje się, nie było jakichś wyjątkowych wydarzeń, spokój i codzienna rutyna. To jest myślę główny powód tego, że znacząca część nerwicowców ma prawie identyczne scenariusze początków nerwicy. Bieganie po lekarzach, badania, kolejne bieganie i tak w kółko. Z jednej strony otoczenie zaczyna mieć dość - bo przecież nic Ci nie jest, z drugiej strony nie dopuszczamy myśli że to jednak nerwica, że ona może dawać takie objawy i nie walczymy z nerwicą. To pokazuje z jakiego błędnego koła trzeba się wyrwać, po to aby skupić się na problemie, ale pokazuje także inne rzeczy. Po pierwsze obala mit o racjonalnym rozumie - wolimy mieć raka, zawał itp. niż nerwicę - racjonalne? Wogóle. Trzeba spróbować właśnie zracjonalizować całą sytuację i wtedy wszystko staje się jasne. Wiedząc że nerwica narasta latami, przestajemy się dziwić dla czego kolejne objawy, ataki pojawiają się w momentach, które wydają nam się zupełnie neutralne lub wręcz pozytywne. Tu dwie dodatkowe uwagi - pierwsza to taka że obiegowe opinie stawiają znak równości między nerwicą a nerwowością, a to jest zupełnie co innego. Często można się spotkać z opinia - mój tata miał nerwicę; a dla czego tak sądzisz; bo straszny był z niego choleryk w często wpadał w furię. Wniosek - tata był furiatem a nie miał nerwicę. Druga to taka, że wbrew pozorom każdy spust ma swoją przyczynę. Często jest to sytuacja/wydarzenie które nam się nie kojarzy, nie zwracamy na nie uwagi bo zbyt nieistotne i zbyt drobne żeby wywołać takie stany. Zapominamy że stany wywoływane są kroplą która przelewa czarę i z definicji kropli jasno wynika, że wydarzenie/sytuacja mogą być tych samych rozmiarów. Nauczenie się wychwytywania takich bezpośrednich przyczyn bardzo pomaga zarówno w doraźnym radzeniu sobie z atakami jak również walce z nerwicą. Jeżeli przyjrzymy się objawom nerwicowym, to jasno widać, że są to logiczne i prawidłowe reakcje organizmu, tylko bodziec je wywołujący jest *wymyślony* a nie realny. Atak paniki w związku z tym wydaje się nie mieć przyczyn, jest *zainicjowany* przez nasz mózg a nie np. przez wyskakującego z krzaków tygrysa. Jeżeli tak na to popatrzymy, to sprawa znów staje się bardziej oczywista i realna, bo mózg nie tworzy całego ataku, tylko go inicjuje; mózg nie tworzy fałszywego bólu, tylko go inicjuje - potem już działa normalna zdrowa fizjologia. Przekładając na przykładowy konkret, to nie mózg wysyła fałszywe informacje o bólach w klatce piersiowej, tylko naprawdę nas boli - tyle że ból pochodzi od dociśniętych napiętymi mięśniami i kręgami korzeni nerwowych, napięte mięśnie są efektem lęku a właściwie adrenaliny przelewającej się w ilościach hurtowych w naszym krwioobiegu i do tego miejsca działa prawidłowa zdrowa fizjologia, która działa wg zasady dociskasz mnie, rozluźnij mięśnie bo to niekorzystne!!! Nie słyszysz? No to ja Ci wyślę wyraźny komunikat - ała boli. W normalnej sytuacji, np. dźwigania wiadra z wodą, taki komunikat ała spowoduje odstawienie wiadra i pozwolenie plecom odpocząć. Różnica polega na tym, że w przypadku nerwicy wiadra nie ma, jest sam komunikat mózgu. To właśnie tą drobniutka część twory nasza głowa, a nie samo odczuwanie bólu. Na tym przykładzie można również pokazać kolejny element, przez który nerwicowcowi trudno uwierzyć że to nie jakaś choroba somatyczna. Mamy wyżej opisaną sytuację i dochodzi do typowej reakcji na pewien sygnał. W normalnej sytuacji znamy najczęściej antidotum - odstaw wiadro z wodą. W sytuacji nerwicowej okazuje się że żadnego wiadra nie ma!? I co w związku z tym? Dezorientacja, myślenie schematyczne, próba znalezienia rozwiązania, znów myślenie schematyczne i efektem jest schematyczne rozwiązanie - skoro mnie boli tak jak przy dźwiganiu wiadra a wiadra nie ma to znaczy że ból jest wynikiem choroby. Takie schematy myślowe ćwiczymy od dzieciństwa, bo pozwalają nam nie zastanawiać się nad każda drobną czynnością tylko działać. W tym wypadku myślenie schematyczne jest błędem i tworzy problem, ale bez wiedzy czy racjonalizacji którą opisałem wyżej, nie mamy żadnych powodów żeby tym razem nie stosować schematu, tylko zastanowić się. Zawsze powtarzam że wiedza jest jednym z głównych oręży w walce z francą. Wiem że powyższe opisy są w dużej części dużymi uproszczeniami, ale celem jest poznanie mechanizmu a nie zgłębianie ludzkiej fizjologii. Jak ktoś ma potrzeby w tym drugim kierunku to polecam wieloletnie studia medyczne na którejś z renomowanych uczelni :) Teraz kilka konkretnych odpowiedzi MALINKAAA widzę że już chyba sama odpowiedziałaś sobie na pytanie - każda prywatna przychodnia, lub państwowa świadcząca także usługi poza NFZ, która robi echo serca zrobi Ci takie echo bez skierowania. Jeżeli chodzi o test wysiłkowy to sama musisz zdecydować. Ja już dawno napisałem że masz nerwicę i te badania są niepotrzebne. Chcesz to sobie zrób. Znów będą pozytywne wyniki i będziesz szukała kolejnych badań - jeszcze lepszych jeszcze dokładniejszych. Uprzedzam że kolejnym badaniem jest koronografia - tyle że jest to już badanie inwazyjne, obarczone ryzykiem powikłań. Badania możesz robić w nieskończoność, efekty będą dwojakiego rodzaju: albo nic Ci nie wyjdzie i będziesz w nieskończoność szukać kolejnych badań, albo wyjdą Ci jakieś drobiazgi - bo każdy ma jakieś drobne przypadłości które nie przeszkadzają w normalnym życiu - i będziesz jako nerwicowiec zadręczać się tymi drobiazgami. LAURA93 z Twojego opisu masz tak klasyczną nerwicę że tylko używać Cię w podręcznikach. Dodatkowe działanie anty jest zupełnie oczywiste - stres i nerwica wytracają całe wydzielanie wewnętrzne do góry nogami, jeżeli jeszcze dokładasz sobie środki, które powodują zmianę gospodarki hormonalnej w organizmie to się nie dziw efektom. Z tego co pamiętam to jest to klasyczny działanie niepożądane opisane w każdej ulotce od anty. MONIKAS Przepraszam że napisze tak wprost, ale przeczytaj to co sama napisałaś, włączając maksymalny obiektywizm. Napisałaś m.in. *nie jestem w stanie zrobić nic dla siebie a czasami tego wymaga terapeuta. Jestem też bardzo niecierpliwa a w tej chorobie to bardzo przeszkadza.* Czy terapeuta chce się pozbyć nerwicy, czy Ty się chcesz z niej wyzwolić? Terapeuta (oczywiście dobry terapeuta) sugeruje pewne kierunki, rozwiązania; a to co z Tym zrobisz i w jaki sposób, jest już tylko i wyłącznie Twoja decyzją. Uczciwość wobec samego siebie - to jest jedna z pierwszych rzeczy, na które trzeba się zdobyć przystępując do zapasów z francą. Oszukiwanie samego siebie to droga do nikąd. Ja odczytuje to co napisałaś tak: oczekuje od terapeuty gotowych scenariuszy, sposobów jak funkcjonować w ramach nerwicy, którą uważam za chorobę; najlepiej takich które w żaden sposób nie naruszą obecnego status quo. Boleję także nad tym że niecierpliwość przeszkadza mi przystosować się do życia z tą chorobą, bo udało by mi się jakoś żyć z tym ciężarem, gdyby nie ta niecierpliwość. Szczerze to jest straszne. Twój organizm wyraźnie daje Ci znać, że układy w których funkcjonujesz na co dzień poważnie naruszają Twoje potrzeby, zapatrywania, oczekiwania. Zaakceptowałaś to jako konieczność i próbowałaś dostosować się do tego, na rzecz spokoju wygody czy Bóg wie czego tam jeszcze. Musisz sobie uświadomić że Twój mądry organizm, mądrzejszy od Ciebie, mówi stanowcze nie. Ty się zgadzasz ulegając, ale tak naprawdę to w ogóle nie Twoja bajka i musisz coś zmienić, bo dłużej tak się nie da. W związku z tym musisz podjąć decyzję - albo tkwisz w tym dalej i akceptujesz skutki w postaci objawów/złego samopoczucia/frustracji, albo zaczynasz to zmieniać. Innego wyjścia nie masz. Nie mogę, nie potrafię to są tylko wykręty. Jeżeli Twoje dziecko narżnęło w pieluchę i było całe wymazane g....em aż po pachy, to pewnie także widok i smród przyprawiał Cię o mdłości, ale wtedy nie mówiłaś nie mogę, nie potrafię tylko brałaś się do przewijania mycia i zakładania świeżutkiej i pachnącej nowej pieluszki. Mogłaś oczywiście powiedzieć nie mogę, nie dam rady i zostawić dzieciaka aż by się odparzył, ale wiedziałaś że tak nie możesz postąpić. Dla czego w tej chwili nie potrafisz wyrzucić ze swej egzystencji tego g....a w postaci francy i spróbować zapewnić sobie czystej i pachnącej pieluchy? Jak długo będziesz jeszcze chodziła z tym ładunkiem w portkach? Jak długo będziesz tolerować odparzenia? Wszystko jest trudne zanim nie stanie się łatwe, ale żeby wygrać trzeba grać. Hasła reklamowe są często bardzo mądre. I zobacz, dzieciak po przewinięciu jest ten sam, tylko zadowolony i spokojny. Dla czego tak bardzo się boisz zmienić czegokolwiek w swoim życiu i szukasz głupich wykrętów. Zmiana nie oznacza zrujnowania, zmiana nie oznacza zniszczenia. Na szczęśliwą kobietę czekają dzieci i pewnie mąż też - daj im ten prezent, bo będzie to przede wszystkim prezent dla siebie samej. Najcudowniejsza rzecz jaka możesz sobie podarować. Pomyśl o tym i przestań sama sobie wmawiać takie koszmarne bzdury. Nie dam rady, nie potrafię - bzdura, dasz radę a jak nie potrafisz to się naucz. Chodzić też kiedyś nie potrafiłaś. I nie opowiadaj o wykształceniu które przeszkadza, bo ja mam za sobą dwa fakultety w naukach społecznych i kiedyś też tak chrzaniłem, że mnie terapeuta nie pomoże bo za dużo wiem. Straciłem na takie bzdury 5 lat życia. A teraz nerwica jest wspomnieniem... Pozdrawiam nerwowo

Odnośnik do komentarza
Gość Malinkaaa

Witam was, wykonałam prywatnie echo serca w szpitalu, wynik to: (wnioski) Lewa komora niepowiększona hyperkinetyczna ze zwiększoną frakcją wyrzutową. Zespół PPM ze śladową niedomykalnością zastawki mitralnej. Mała fala niedomykalności na zastawce trójdzielnej. Osierdzie: bez cech płynu Kurczliwość lewej komory: serce hyperkinetyczne Obraz zastawki aortalnej: prawidłowy Obraz zastawki mitralnej: nadmierne ugięcie PPM 3,7mm, płatki zastawki nieco pogrubiałe, przedni płatek 8mm Zastawka trójdzielna TV: mała fala niedomykalności Zastawka płucna PV: śladowa fala niedomykalności Zastawka mitralna MV: śladowa fala niedomykalności W trakcie badania znaczna tachykardia. Ktoś może z Was umiałby coś wiecej powiedzieć na ten temat?

Odnośnik do komentarza

MALINKAAA czemu nie zapytałaś lekarza który robił badanie, czy cos z niego wynika? Przecież on by Ci najszybciej powiedział. Dla mnie jako dla laika z tego opisu wynika na pewno jedno - w trakcie badania byłaś strasznie zdenerwowana i serducho waliło Ci jak oszalałe. Nie wiem czy to nie przeszkadza w uzyskaniu prawidłowych wyników.

Odnośnik do komentarza
Gość Malinkaaa

IGNACY, ponieważ pani kardiolog zrobiła badanie i tyle, dała kartke i do wiedzenia wkońcu płaciłam za echo serca a nie za wizyte w sumie.. no najlepsze jest to, że właśnie w trakcie badania byłam spokojna, żadnego strachu, nic!

Odnośnik do komentarza

Ignac ma zupełną rację.. trzeba pytać lekarza o wszystkie wątpliwości podczas wizyty a nie rozpamiętywać i dobijać się już po... Tachykardia jest to nic innego jak przyspieszona praca serca bardzo często spowodowana ( i napewno w tym przypadku też) stresem i nerwami podczas wykonywanego badania. Uginające czy inaczej mówiąc wypadające płatki ma bardzo dużo kobiet (ja równiez należę do tego *zacnego* grona) również mam stwierdzoną fale zwrotną I-szego stopnia i po diagnozie byłam przerażona no bo przecież to *wada serca* tak ale kosmetyczna i większość ludzi do końca życia nawet nie wie że ją ma.. ja sie o niej dowiedziałam przez nerwicę (bo objawy zaczęły się nie od uginającego płatka jak cały czas myślałam tylko od nerwicy) tachykardia, arytmia, bóle, drętwienia, mrowienia, mdłości i inne *fajerwerki*, cały czas mi to powtarzał mój kardiolog u którego byłam nawet codziennie w ciągu tygodnia tak byłam wkręcona w to moje biedne serce... owszem wykonuje kontrolne badania co jakiś czas ale już nie wkręcam sobie WADY!! i nie biegam codziennie po lekarzach bo mój biedny mąż wydał fortunę na badania i wizyty które w znaczej większości były poprawne.. dla osoby która nigdy nie słyszała o wypadaniu płatka/płatków zastawki mitralnej Twój wynik może okazać się niepokojący ale z mojego punktu widzenia i podobnej *budowy serca* stwierdzam ze to nic strasznego. Ale oczywiście ostateczne zdanie i opinia należy do dobrego kardiologa który napweno wynik powinien zobaczyć.. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Malinka , tak Ci się tylko wydawało ,że byłaś spokojna a serce jednak *tańcowało * wiem to po sobie , jak mi robiono raz echo to pani doktor myślała ,że mi wyskoczy z ekranu a ja czułam się spokojna bo byłam w szpitalu. A drugi przypadek to jak robiłam usg brzucha to mi powiedziano ,że wątroba jest super taka cudna ale........................strasznie rozdygotana jakby ktoś ją podłączył pod jakiś wibrator wcale to nie czułam a poszłam do lekarza ( to było z 30 lat temu )bo co rano rzygałam ( przepraszam za słowo) żółcią i po badaniu jak mi powiedziano ,ze wszystko ok następnego ranka rzyganka nie było. Wniosek mój taki co do Twojego badania , serce waliło bo stres i tyle i nie ma co dalej szukać - szkoda kasy i jeszcze jedno jakby było coś zle toby lekarka powiedziała coś a jak nic nie mówiła to znaczy ,ze wszystko w normie. Zbieraj na psychologa , bez tego sie nie obejdzie . Ignac , post jak zwykle super !!!!!!!! ( ten długi). Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Jeszcze jedno z tego co pamiętam to masz dopiero 18-lat, więcTwoje serduszko jeszcze rośnie i sie kształtuje a to oznacza że wypadające płatki mogą się odpowiednio ukształtować (tak sie stało u mojego brata). Nie martw się na zapas bo nerwy jeszcze bardziej wszystko potęgują.... nos do góry ;-)))

Odnośnik do komentarza
Gość Malinkaaa

Dziękuję wam wszystkim za odpowiedzi, zapisałam się na test wysiłkowy dla pewności. zastanawiam się czy iść z tymi wynikami do kardiologa żeby to sprawdził. a co do psychologa, też sie nad tym zastanawiam bo dzisiaj mam takie lęki że masakra.. ciągle się boje czegoś, jestem niespokojna. a przy tym tak ciężko się oddycha. tylko niewiem gdzie się wybrać psycholog czy psychoterapeuta?

Odnośnik do komentarza

MALINKAAA psychoterapeuta najczęściej jest psychologiem, czasami zdarzają się psychiatrzy którzy są psychoterapeutami. Tylko i wyłącznie do psychoterapeuty, bo psycholog to o wiele szersze pojęcie (np. taki co robi psychotesty dla kierowców to też często psycholog). Mam prośbę, jeżeli to nie jest tajemnica, z jakiej jesteś miejscowości? Jeżeli to jakaś maleńka miejscowość to koło jakiego troszkę większego miasta? Jeżeli nie chcesz się *chwalić* wszystkim to może tyko mnie na ucho :), czyli na maila ignac.ignac@vp.pl Oczywiście jeżeli chcesz podać, jeżeli nie, to nie było pytania. A tak jeszcze na marginesie to dwa opisy w Twoim echu wyraźnie wskazują na to że serducho waliło Ci jak młoteczek pneumatyczny - serce hiperkinetyczne oraz znaczna trachykardia. To świadczy tylko i wyłącznie o silnym stresie i sądzę że informacja o silnej trachykardii została podana, ponieważ może mieć to znaczenie dla prawidłowej oceny wyników. Tak jak już napisałem nie jestem fachowcem, ale małe niedomykalności kojarzę z bardzo wielu wyników echa moich znajomych, więc także sądzę że wynik jest prawidłowy. Jeżeli mogę coś radzić, to skonsultuj ten wynik z kardiologiem (nie wiem czy nie powinnaś spróbować na NFZ, wydaje mi się że do kardiologa nie potrzebne jest skierowanie i kolejki wcale nie muszą być długie) bo warto się uspokoić, skoro go już masz i daj sobie spokój z dalszymi badaniami. W Twoim wieku trudno sobie wyobrazić problemy z sercem inne niż wady wrodzone, a to by Ci wyraźnie napisali w wynikach echa. Na wieńcówkę będziesz mogła sobie zapracować za jakieś 30 lat, jeżeli nie będziesz zupełnie o siebie dbać. Szkoda czasu dziewczyno. Dobra terapia w Twoim wieku powinna pójść szybciutko i będziesz miała z głowy nerwicę - im szybciej tym lepiej bo nie utrwalisz sobie błędów zbyt mocno a i korygowanie ich także powinno pójść całkiem łatwo. Nakręcając się karmisz tą francę niepotrzebnie, a ja trzeba pogonić zamiast hołubić :) Dobrej nocy Pozdrawiam nerwowo

Odnośnik do komentarza
Gość Malinkaaa

IGNACY, nie ma sprawy, to nie tajemnica, jestem Rybnika województwo śląskie, kojarzysz? tak się składa że na NFZ jestem zapisana do kardiologa ale dopiero na połowe sierpnia.. i takie są właśnie kolejki. ale poczekam na wynik testu wysiłkowego, z dwoma wynikami pojde do kardiologa jeżeli naprawde bedzie wporządku to tą sprawe zamykam i droga prosta do psychoterapeuty. POZDRAWIAM I MIŁEGO DNIA ŻYCZĘ :)

Odnośnik do komentarza

MALINKAAA oczywiście, że kojarzę, nawet jutro będę przejeżdżał to Ci pomacham :) A tak na poważnie zapytałem o to po to żeby się z grubsza zorientować, bo na tym forum są ludzie z różnych stron i czasami w małej miejscowości naprawdę mają problem z dostępem do specjalistów - po prostu ich nie ma. Nie znam żadnego terapeuty z Rybnika ale może inni forumowicze cos podpowiedzą - warto iść do kogoś sprawdzonego. Pozdrawiam nerwowo P.S. IGNAC nie IGNACY :-)

Odnośnik do komentarza

Droga Pani Ono4747, Nie wiemy kto postawił u Pani rozpoznanie nerwicy lękowej - psychiatra, czy Pani sama u siebie rozpoznaje ten rodzaj nerwicy? Jeżeli to jest Pani własne rozpoznanie, to warto zweryfikować u psychoterapeuty lub u lekarza psychiatry, czy rzeczywiście ma Pani nerwicę lękową? Jeżeli rozpoznano nerwicę w ośrodku psychoterapeutycznym, to prawdopodobnie otrzymała Pani odpowiednie leki i dostała Pani literaturę przeznaczoną dla pacjentów, dotyczącą nerwic. Generalnie rzecz biorąc, jeżeli nie była Pani badana ani razu przez psychiatrę, to warto zdecydować się na taką konsultację. Należy stosować przepisane leki. Warto mieć grono przyjaciół (grupę wsparcia), z którymi można porozmawiać o swoich lękach i obawach. W każdym rodzaju problemów z emocjami dobrze robią umiarkowane wysiłki - spacery, nawet codzienne, po pół godziny. Jeżeli ma Pani lęk przed samotnymi spacerami, to można zaprosić na spacer kogoś z przyjaciół. Warto spróbować!

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich, baaardzo często Was czytam, zwłaszcza wtedy, kiedy czuję się gorzej. Troszkę mi to pomaga, bo wiem, że nie jestem sama z tym problemem, jednak kiedyś tylko dwa albo trzy razy pisałam na tym forum. od maja tamtego roku leczę się nerwicę, a choruje na nią pewnie już dużo dużej. Jestem typem osoby baaaaaardzo wrażliwej, podchodzącej emocjonalnie do wszystkiego, szybko przywiązującej się do ludzi, jednak wiele ludzi mnie zraniło i zostawiło. Mam za sobą wiele nieudanych związków, w których to ja byłam zostawiana. Jednak teraz mam cudownego narzeczonego, z którym planujemy za dwa lata wesele. Jestem mega szczęśliwa z tego powodu, jednak nerwica często mi w tym szczęściu przeszkadza. Są dni, kiedy czuje fantastycznie, taka jak kiedyś, jestem wesoła, wygadana, dopisuje mi poczucie humoru, żartuje, mogłabym góry przenosić i wtedy zawsze sobie mówię, że nie będę się już niczym przejmować, bo już jest tak dobrze, jednak przychodzą takie dni jak dzisiaj, kiedy jestem rozkojarzona, mam straszny mętlik w głowie, nie potrafię się na niczym skupić. Jest to fatalne uczucie. Dodam jeszcze, że od maja chodzę na terapię i moja pani psycholog poleciła, abym poszła do psychiatry po tabletki, ponieważ moje dolegliwości takie jak, straszne lęki, bezsenność, zrobiłam się niesamowicie płaczliwa, wszystko w środku się trzęsło, suchość w ustach, rzeczywistość wydawała się taka odległa, bóle żołądka, rozwolnienie i wiele innych, przeszkadzały mi w funkcjonowaniu. Biorę Asertin, jedną tabletkę dziennie. Jakiś czas temu zauważyłam, że łapią mnie lęki w miejscach publicznych, czuję się nieswojo, nie potrafię się na niczym skupić, więc Pani doktor postanowiła zwiększyć mi dawkę Asertinu o pół tabletki, jednak po kilku dniach czułam się gorzej, ciągle chodziłam słaba, zmęczona, śpiąca, nie miałam na nic ochoty, było mi wszystko jedno, więc wróciłam do jednej tabletki dziennie. Jednak dzisiaj i wczoraj znowu czuje się taka rozkojarzona, czuję się po prostu nieswojo :/ kiedyś czytając na temat nerwicy natrafiłam na wątek schizofrenii, który bardzo mnie przeraził, przez to jeszcze bardziej zaczęłam się denerwować, kilka razy z tego powodu płakałam. Myślałam, że najgorsze mam za sobą, jednak znowu gorzej się czuje, jakbym miała za chwilę zwariować. Jak sobie z tym radzić? Staram się odwracać swoje mysli od tego, ale jak tylko kiepsko się czuję to zaczynam zastanawiać się co mi jest i zaczyna się błędne koło. Wszystkie techniki relaksacyjne mam opanowane, jednak nie pomaga oddychanie, ani wizualizacje itd. Co robić? Wizytę u pani doktor mam zaplanowaną na poniedziałek, jednak boję się, ze na którejś uzna, że jestem jakaś nienormalna :( że to nie nerwica tylko jakaś choroba psychiczna, schizofrenia itp. Chcę cieszyć się tym co mam, bo teraz mam to o czym zawsze marzyłam! Cudownego narzeczonego, którego kocham nad życie i który mnie też kocha. Chcę być szczęśliwa! pozdrowienia dla wszystkich nerwusów ;)

Odnośnik do komentarza

A ja się też troszeczke pożalę....;-((( dziś czuje sie fatalnie całe ciało chodzi jak *wibrator* ściska gardło, czuję jak wszystko w środku pulsuje, serce wali jak młot aż bluzka podskakuje, głowa boli.... strasznie męczacy stan, ajeszcze do 19-tej w pracy...;-((( juz była meliska i ziółka ale nie wiele pomogły....

Odnośnik do komentarza

I właśnie nie pomogła....;-((( próbuję wyregulować i uspokoić pracę serca oddechem ale coś nie bardzo działa..... ;-(( a juz ostatnie dni były znośne i znów krok w tył.....;-(( a jeszcze dziś ciężki wieczór mnie czeka, pakowanie i wyjazd na ferie....

Odnośnik do komentarza

Witam Wszystkich użytkowników ,tej strony. Od ok.2 lat ,mam nerwicę lękową. Także dwa lata temu wyprowadził się od mojej rodziny tata ,strasznie to przeżyłam ,tata nie miał zamiaru się spotykać ,przychodzić do mnie ,oraz interesować się moją nauką ,czy po prostu jak się czuję ,nie wziął nawet jednego obrazka ,które mu rysowałam w dzieciństwie. Był tak zauroczony swoją kochanką ,zostawił dla niej wszystko. Dokładni kilka miesięcy po jego wyprowadzce ,cały czas myślałam,czy nie umrę ,czy moja mama nie umrze i takie inne,to był pierwszy objaw ,ale w następnych tygodniach kiedy poszłam do kościoła ,były jeszcze choinki ,gdyż było to jakoś w styczniu ,bardzo się modliłam,aby tata wrócił do domu ,by się opamiętał ,przez to zbytnio przycisnęłam oczy co spowodowało ,że lekko miałam zamazany obraz ,w końcu to normalne ,ale dla mnie wtedy tak nie było ,pomyślałam już milion myśli na sekundę *będę niewidoma* *będę nosić okulary* i przez to spanikowałam ,przeszło przeze mnie ciepło jakbym miała zemdleć ,powiedziałam szybko mamie ,na szczęście był to już koniec mszy więc nikogo prawie nie było mama,podniosła mi nogi do góry i zadzwoniła uspakajając mnie po pogotowie ,oraz tatę ,bo wtedy jeszcze tego chciałam ,pogotowie u mnie nic nie stwierdziło ,ale ja wiedziałam ,że coś mi jest ! Tak to była nerwica.. Moja mama też przez to przechodziła ona jednak kiedy studiowała ,teraz jest już dobrze.. Ale kiedy tylko pomyślę o kościele ,boję się ,że znowu to się stanie ,dlatego omijam go i idę do innego ,jak nawet teraz to piszę mówię ,sobie o matko ,to jest nienormalne. No właśnie jest nienormalne ,ale jak to sobie wytłumaczyć przy ataku ? Potem ,kiedy zaspana wstałam do toalety ,i wróciłam do łóżka myślałam,że to mi się śniło ,i boję iść się do toalety (w nocy ) ,ale przecież muszę ,wybrałam się do psychologa ,stwierdził ,że to nerwica lękowa ,powiedziała ,abym przyjmowała melisal ,tak też było ,pomógł mi. Przez ponad rok ,nie było ataku ,ale 6 miesięcy temu znów się nasiliło ,zdechł mój piesek ukochany piesek ,spotkałam się pierwszy raz ze śmiercią ,znów wróciły lęki ,strach przed śmiercią ,codzienne wieczorne myśli *a czy ja nie umrę * to mnie już wykańczało. Bałam się także zasypiać ,bo w końcu ona tak zmarła! Na święta dostałam od mamy pieska ,maltańczyka jest kochany ! Ustało to trochę ,ale znów powróciło ,kiedy zmarł mój dziadek od strony taty ,gdyż nikt mi o niczym nie powiedział ,dowiedziałam się przypadkiem od cioci. potem córka (siostra mojego taty) zadzwoniła i zabroniła nam przyjść*na ziemię cmentarną* ,to był szok ,przecież to moja chrzestna ,zawsze tak mnie kochała bawiła się ze mną ,i tak z dnia na dzień ,mi nic nie mówi ,że mój dziadek umarł ?! Tak ,to była prawda ,ponownie lęki się nasiliły ,aż do teraz nie mogę sobie z tym poradzić ,boję się iść spać pierwsza ,przed mamą ,boję się iść do toalety ,zostawać sama w domu ,to jest straszne ,przyjmuję validol ,przed snem ,pomaga mi ,piję też czasem melisę. Próbuję się zajmować innymi rzeczami ,wtedy jest ok,jednak przychodzi wieczór i jest lęk ! Mama mi mówiła abym zawitała na jakiekolwiek forum o nerwicy i poczytała o tym ,że nie jestem sama i nie tylko ja z nią walczę ,że ona też przez to przechodziła. Mam w mojej mamie wielkie wsparcie ,strasznie ją kocham ,nawet kiedy mam atak każe mi ją narysować ,i opisać ,wtedy spalam z mamą tą kartkę i widzę ,że jest taka czarna brudna ,i niemiła ! Przestaję mieć wtedy atak ,ale później powraca. Już nie mogę sobie z tym poradzić ,więc w końcu tutaj piszę ,mam nadzieję ,że odpiszecie mi i także opowiecie o swojej podłej nerwicy ,może udało wam się z nią zawalczyć ? Było by mi miło ,gdyście pomogli także mi ją zwalczyć ,bo każdy kto to zna ,wie o czym mówię. Malwina :)

Odnośnik do komentarza
Gość Malinkaaa

ASIAAAAA Czytając Twój post czułam trochę jakby był o mnie, wiele mam z tym wspólnego. Także mam dni kiedy czuję się wporządku, jakby nigdy nic i mówie sobie że DAM RADE, że już to minęło i nigdy niewróci, że przecież dziś czuję się wporządku to już *wyzdrowiałam* i niedopuszczę do takich lęków a na następny dzień to samo, powrót.. Niewiem czy czytałaś moje poprzednie posty, ale mi głównie dokuczają kłucia i bóle po lewej stronie klatki piersiowej, duszności, zawroty głowy, i głównie ciągła jakaś obawa, jakiś strach, niepokój, lęki że coś mi się stanie. Miałam duuużo badań i wszystko wporządku, jedynie poza żołądkie ale jestem w trakcie leczenia i kręgosłupem, dopiero leczenie na nfz zacznę w maju. No i echo serca wykazało mi wypadanie płatka z śladową niedomykalnością zastawki trójdzielnej i coś tam jeszcze, co ponoć nie jest groźne ale z tym pójde do kardiologa jak wykonam próbe wysiłkową. Mam nadzieje, że jak kardiolog stwierdzi, że to co wykryto nie daje takich objawów to wkońcu uwierzę, że NIC MI NIE JEST, a to wszystko przez tą paskudną nerwicę i wkoń)cu wybiore się do psychoterapeuty a czas będzie mijał, aż nadejdzie lato i wszystko będzie jak dawniej. Wiem, rozpisałam się, ale owszem, jest lżej jak się tutaj, na tym forum czasem *wygadam* bo wiem, że są osoby co mają podobnie. Mi się wydaje czasem, że jestem jakaś chyba psychiczna bo u mnie wszyscy zachowują się normalnie, żyją, śmieją się i dziwią mi się czemu ciągle mi coś jest, niedowierzają, bo ile można... a ja non stop analizuje czy coś mi jest, ciągłe narzekania jak to się źle dzisiaj czuję. Ahhh.. no nic, późna godzina, idę się położyć i włącze tv choć i tak myślami będę gdzie indziej...

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×