Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

JAHCOB, wg tego co piszesz to na pewno jest nerwica z depresją i powinieneś jak najprędzej iść do lekarza (psychiatry) i psychologa zarazem, bo sam nie dasz rady z tego wyjść. U mnie nerwica się zagnieździła już 20 lat temu i jeszcze całkiem z tego nie wyszłam, żeby nie lekarz to nie wiem czy nie znalazłabym się w szpitalu.

Odnośnik do komentarza

Jahcob, tak jak napisał SA5, powinieneś zgłosić się jak najszybciej do psychiatry i być pod jego stałą opieką oraz jak najszybciej zacząć psychoterapię. Jak sam piszesz stan się *pogłębia* i im dłużej będziesz czekał tym bardziej się wkręcisz w objawy. To czy to jest nerwica czy depresja nie jest istotne, prawdopodobnie lekarz Ci powie. Ważne żebyś coś z tym zaczął robić. Z tego co piszesz koncentrujesz się na alkoholu i trawie, natomiast moim zdaniem inne sprawy, o których zaledwie wspominasz są znacznie poważniejsze. Nie wiem czy trzeba Ci o tym pisać, dla tego hasłowo - nerwica czy depresja to nie choroba umysłowa, mimo to zajmuje się nimi psychiatra, bo do psychiatry nie tylko chodzą *wariaci*. Nie próbuj zaczynać od internisty czy neurologa, bo to zupełnie nie ta specjalizacja i szkoda czasu. Spróbuj trafić do kogoś dobrego i sprawdzonego. Spróbuj dowiedzieć się od krewnych/znajomych, dobrym źródłem jest też strona znanylekarz.pl ale trzeba czytać opinie i wyciągać wnioski bo sama ilość gwiazdek o niczym nie świadczy. Skoro piszesz na forum to znaczy że zależy CI na wyjściu z tego stanu, a to jest najlepszy początek - lekarz i psychoterapeuta. Pozdrawiam nerwowo

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich :-) Ostatnio straciłam przytomność i trafiłam do kilka dni do szpitala, gdzie przeprowadzono mi wszelkie możliwe badania i dowiedziałam się, że leczenie mnie tegretolem było bez potrzeby. Na szczęście sama go sobie odstawiłam (dziękuję JASMA i IGNAC). Poza tym moje problemy ze zdrowie swój początek mają w poważnych zmianach w kręgach szyjnych i ta przerwa między krążkami zmniejsza się, co powoduje wszelkie moje objawy. Efektem braku poprawy jest rozwój u mnie nerwicy i jej uciążliwości. Przepisano mi NILOGRIN i dano już w szpitalu, bo nie wiem, czy miałabym odwagę połknąć to w domu sama. Ten NILORGIN pomaga na zawroty głowy i zaburzenia widzenia i szum w uszach. Lek mi nie pomoże i zostałam zapisana na operacje kręgosłupa szyjnego i dopiero teraz jestem przerażona...Mam hydro, ale jeszcze jej nie połknęłam, ale mam. Zapisałam się na specjalną psychoterapię, która sprawić, że przestanę się bać tej operacji... WSZYSTKO NA CO MOŻNA W ŻYCIU LICZYĆ, TO KILKA WYKRADZIONYCH LOSOWI CHWIL TYLE ZOSTAJE Z ROJEŃ O SZCZĘŚCIU. W MŁODOŚCI CZŁOWIEK WIERZY, ŻE SPEŁNIĄ SIĘ JEGO WSZYSTKIE OCZEKIWANIA I MARZENIA. GDY DORASTA ZDAJE SOBIE SPRAWĘ, ŻE LOS OFERUJE MU TYLKO CENNE, ULOTNE CHWILE.

Odnośnik do komentarza

Dzięki za zainteresowanie, już nawet wczoraj było mi trochę lepiej i dzisiaj nawet potrafię się zaśmiać. Właśnie, mam pytanie - czy choroba która zapewne mam jest taka zmienna? Że raz na jakiś czas mogę wydawać się uśmiechniętym, fajnym chłopakiem? I wczoraj nie dopisałem, że śpię teoretycznie dość dobrze - nie wysypiam się zawsze, ale nie ma z tym tragedii. W samym spaniu problem jest w tym, że strasznie się wiercę(potrafię przesunąć szafkę nocną przez sen), budzę się w nocy i strasznie zgrzytam zębami, przez co już dwa straciłem(na szczęście te dalekie). No i chyba dość ważne, mam 25 lat(więc takie problemy zdrowotne na jakie *poluje* są raczej mało prawdopodobne) Mam pytanie do IGNAC*a, bo nie wiem czy dobrze rozumiem. Piszesz, że skupiam się na trawie i alkoholu, a nie na rzeczach ważnych. Mam to rozumieć, że te dwie używki nie mają wpływu? Wydaje mi się, że mają i to ogromny - szczególnie, że myśli samobójcze pojawiały się z początku tylko po używkach - teraz są *na porządku dziennym*. Na czym się nie skupiam? Napisz, bo być może tego, tak jak piszesz, nie zauważam. Co do lekarza - to muszę się wybrać, zrobić RTG kręgosłupa, bo on doskwierał już wcześniej. Ale nim akurat się nie martwie, bo wiem, że będzie mi doskwierał(niedobory wit.D i siedzący tryb zycia). Dzisiaj widzę, że jednak szargają mną nerwy, bo boli kark, zaczyna być mi gorąco i jestem strasznie zmęczony...

Odnośnik do komentarza

JAHCOB, to nerwica. Mam to samo. Wkręcam sobie milion chorób tygodniowo. Wszystkiego się odechciewa... A co do Twoich pozostałych ;dolegliwości;, odnosnie guli w gardle, problemów z jelitami, to radziłabym Ci przebadać się pod kątem grzybicy ogólnoustrojowej. Zwłaszcza jeśli tak jak mówisz, nadużywałeś alkoholu. Myślę, że to rozwiąże większość Twoich problemów zdrowotnych. Mnie właśnie to choróbsko doprowadziło do nerwicy. Pisałam już o tym we wcześniejszym wpisie. Może jestem na tym punkcie przewrażliwiona, ale skoro wykonałeś już tyle badań , to jeszcze jedno nie zaszkodzi. :)

Odnośnik do komentarza

JAHCOB właściwie nie wiem od czego zacząć, wiec może być trochę nie po kolei :) Nerwica to konflikt, nerwica to dysonans, a może nawet jeszcze inaczej konflikt/dysonans to problem wewnętrzny, często nie do końca uświadomiony, a często spychany do nieświadomości, natomiast nerwica jest krzykiem naszego organizmu wołającego o pomoc i przerwanie niedopuszczalnej dla niego sytuacji. Tak jak ból palca jest krzykiem organizmu kiedy dotkniemy rozgrzany czajnik. Tylko są sygnały proste - palec czajnik i są sygnały złożone - nerwica. Każdy taki sygnał możemy potraktować jako ostrzeżenie i usunąć jego przyczynę albo starać się stłumić sygnał. Ciągnąć użyty przykład - możemy przestać dotykać gorący czajnik albo możemy spróbować uśmierzyć ból łykając silny środek przeciwbólowy. Niechcący wyszedł mi przykład na dwie rzeczy - pierwsza to pięknie uproszczony przykład, pokazujący jaki w praktyce ma sens branie leków w przypadku nerwicy, a druga to odpowiedź na Twoje pytanie. Zanim rozwinę dodam, że oczywiście z tym co napisze można dyskutować bo jest to klasyczny dylemat - co było pierwsze jajko czy kura. Ja uważam, że alkohol i narkotyki są skutkiem a nie przyczyną, czyli że problemy, konflikt będący podłożem nerwicy jest przyczyną, natomiast chęć stłumienia objawów, znieczulaczem może być alkohol, narkotyki, leki psychotropowe. Niektórzy promują tezę, że to używki degenerują psychikę i są powodem takich a nie innych zachowań czy reakcji. Ja się z tym częściowo zgadzam, bo uważam że dokładnie tak jest, tyle że to jest kolejny etap. Mówiąc krótko najpierw następuje coś co nas skłania do znieczulania się, co nie wyklucza sytuacji że znieczulanie się, szczególnie intensywne znieczulanie się prowadzi do deficytów psychicznych. Tylko że często ten pierwszy *nawrót* jest bądź niedostrzegany bądź lekceważony. Łatwo zauważyć związek - *odkąd zaczął pić dziwnie się zachowuje* i prawie nikt nie zadaje sobie pytania dlaczego zaczął pić, bo to oczywiste - każdy sobie pociąga od czasu do czasu, a niektórzy nie znają umiaru. Ja sądzę że to nie jest takie proste i oczywiste, że przyczyną picia są problemy - jakkolwiek je zdefiniujemy. Opowiadając więc ta Twoje pytanie uważam, że skupiasz się na widocznych skutkach i nie dostrzegasz przyczyn. A jedynie usunięcie przyczyn może zamknąć taki stan. Znów o czajniku - wyobraź sobie skutki dla palca wybrania drugiego sposobu, czyli trzymanie go przyciśniętego do wrzącego czajnika dzięki znieczuleniu się (sposób dowolny). Tak samo dzieje się z naszą psychiką. I to przełożenie ma też sens czasowy - szybkie oderwanie palca powoduje, że wsadzenie go pod zimna wodę szybko rozwiązuje problem, jeżeli trwało to dłużej to oparzenia III stopnia już się tak łatwo nie leczą, zimna woda to troszkę mało. Dwa słowa wyjaśnienia - konflikt/dysonans. Sądzę że jest to źródło zaburzeń nerwicowych i powstaje na styku aspiracji (naszych własnych lub wymuszonych przez innych/ogólnie przyjęte standardy itp.) możliwości fizycznych/biologicznych oraz oczekiwań społecznych lub przyjętych ról społecznych. Trywializując, a może upraszczając - chcemy być piosenkarzem/ciocia wmawia nam że mamy śliczny głos a my mamy słabe struny głosowe i po 20 minutach śpiewu chrypniemy i głos przestaje być taki niebiański/ wygraliśmy kilka szkolnych konkursów śpiewaczych i inni nas uważają za piosenkarza, w związku z tym oczekują prawdziwych występów, które trwają godzinę. Oczywiście w codziennym życiu nie chodzi o śpiewanie z bolącym gardłem, tylko o kończenie szkół które nas nie interesują, chodzenie do pracy której nie lubimy, ustępowanie znajomym mimo że sami tego nie akceptujemy - to też są uproszczenia, ale myślę że na tej bazie można zacząć audyt własnego życia. Świetną pomocą jest profesjonalny audytor czyli psychoterapeuta, tyle że dobry psychoterapeuta, bo kiepski nic nie zdziała. Ponieważ to audyt naszego życia to musimy się wysilić i musi to trwać i przede wszystkim musimy zrobić to sami - nikt za nas tego nie zrobi. A teraz o sprawach bardziej przyziemnych czyli o objawach, a właściwie przyczynach niektórych z nich. Mianowicie od tej strony nerwica to choroba napiętych mięśni (m.in. wynik chronicznego napełniania żył adrenaliną w hurtowych ilościach). Cóż to oznacza? Ano bardzo wiele. Podam kilka przykładów, resztę łatwo sobie dopasować. Zaczynając od góry (zęby są chyba wyżej niż kręgosłup) - zaciskanie zębów - odruchowe, nieświadome = bruksizm czyli zgrzytanie zębami; - napięte mięśnie karku - ty mamy całą paletę poczynając od pogorszonego krążenia zasilającego mózg, co powoduje migreny, zawroty głowy, szumy uszne a kończąc na ściśniętych kręgach szyjnych które uciskają na korzenie nerwowe powodując bóle w obrębie pasa barkowego, klatki piersiowej, drętwieniu rąk; - napięte mięśnie pleców to wyładowania międzyżebrowe, bóle pleców. Myślę że staczy. To co napisałem jest wielkim uproszczeniem, ale pokazuje kierunek myślenia i racjonalizowania nerwicy oraz jej objawów. Podejście holistyczne do organizmu, pozwala dostrzec jak czasem drobne zaburzenia w jednym miejscu skutkują nieprzyjemne efekty w innym. Dochodzą do tego inne mechanizmy funkcjonowania organizmu, np. cały zestaw reakcji organizmu na realne zagrożenie, które w przypadku napadów lękowych funkcjonują tak samo, tylko przyczyna jest mniej realna (bo to nie tygrys na nas wyskakuje tylko reagujemy np. na permanentny stres) i dla tego odbieramy te reakcje jako nieuzasadnione i dziwne. A ponieważ nieuzasadnione i dziwne, to doszukujemy się wszelkich możliwych chorób somatycznych, nie zgadzając się na to że nasz mózg może coś takiego wyprodukować.Pisałem już o tym więc zamiast powtarzania sugeruję zajrzenie do wcześniejszych postów na tym forum. Tak jak już pisałem, zgłębienie tych mechanizmów, połączenie ich z reakcjami psychicznymi pozwala zracjonalizować nasze zaburzenia nerwicowe, a to jest świetny punkt wyjścia do poradzenia sobie z nimi. Poradzenia w sensie dosłownym, czyli z konkretnymi objawami (niektórzy już tu się zatrzymują uradowani pozbyciem się uciążliwych objawów - ryzykują nawrotem nerwicy prędzej czy później) a także prawdziwego poradzenia sobie z przyczynami naszej kondycji psychicznej (idąc za ciosem można popracować nad sobą i zbudować życie wolne od wielu niepotrzebnych dysonansów - i tych prawdziwych i tych tworzonych dzięki naszym okropnym błędom poznawczym. O błędach poznawczych pisała JASMA we wcześniejszych postach). I na koniec jedna z drobnych rad praktycznych - opisywane wcześniej mechanizmy przyczyniają się (między wieloma innymi i ważniejszymi efektami) do wywalania z naszego organizmu mikroelementów, niezwykle potrzebnych do zachowania kruchej równowagi organizmu. Jednym z ważniejszych jest magnez. Przyczynia się m.in. do złagodzenia napięcia mięśniowego, którego jednym z bardziej znanych efektów są opisywane w wielu reklamach skurcze. Dla tego warto suplementować mikroelementy, bo z nerwicy nas to wprawdzie nie wyleczy i nie ma na to co liczyć, ale pomoże pozbyć się lub osłabić kilka z nieprzyjemnych objawów nerwicowych. Troszkę nie po kolei, chaotycznie i w znacznych uproszczeniach ale mam nadzieję że w sposób dający się zrozumieć i wyciągnąć wnioski zakończyłem odpowiadanie na Twoje pytania :) MAGDAACO czy mogła byś napisać w jaki sposób zdiagnozowano u Ciebie grzybicę ogólnoustrojową, bo chyba mam dla Ciebie pomocną informację. Ponieważ nie jestem pewny czy dobrze się domyślam to nie chcę *strzelać w ciemno*, bo może się mylę. Pozdrawiam nerwowo Pozdrawiam nerwowo

Odnośnik do komentarza

Oj o taką !!! Przepraszam bo podejrzewałem, że dałaś sie złapać na bzdury których pełno w internecie - piszą ze jak nie wiesz co Ci jest to na pewno grzybica ogólnoustrojowa i wciskają genialne metody na jej leczenie. Badanie żywej kropli krwi, biorezonans i takie różne wyciągacze pieniedzy. Przepraszam za podejrzenie! Pozdrawiam nerwowo

Odnośnik do komentarza

Witam,jeśli można wrócę jeszcze do tematu Różeńca górskiego ,czy jest może na forum więcej osób ,którym on pomógł ? Pytam ponieważ biorę już miesiąc i nie zauważyłem specjalnie różnicy w samopoczucie jedynie mam wrażenie ,że podnosi mi ciśnienie krwi ,a miał ponoć regulować. Zastanawiam się ,czy faktycznie zadziała po paru miesiącach ,czy to tylko marketing i nic więcej czego się obawiam ponieważ liczyłem na cudowne właściwości tego ziółka.Jestem po operacji serca więc muszę dbać o swoje ciśnienie krwi. Pzdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Witam jestem tu nowa i cieszę się że znalazłam waszą stronę.Może mi pomożecie jak poradzić sobie z tymi lekami.Mam 41 lat,od 2005 choruję na to paskudztwo.brałam leki przez pół roku i do 2012roku wszystko było ok.Wcześniej miałam lęki ale dotyczyły tylko stanu mojego zdrowia.Teraz to co się dzieje to istny koszmar.Zaczęło się od tego,że przeczytałam ulotkę antybiotyku,który przepisał mi lekarz (miałam zapalenie gardła)-skutki uboczne,działania niepożądane.antybiotyku nie wzięłam,po 4-5 tyg.miałam już głębokie zapalenie oskrzeli i płuc.dostałam kolejny antybiotyk-po zażyciu pierwszej tabletki poczułam że coś się ze mną dzieje.Zaczęło być mi duszno,czułam że coś mi ściska gardło miałam wrażenie ze nie mam odruchu przełykania puls 150-180 ciśnienie 180130,do tego silne dreszcze uczucie gorąca i zimna, drapanie w gardle suchy kaszel i puste wymioty i ten paniczny strach że coś się ze mną stanie,ze zaraz umrę.Ten strach był tak ogromny że nie wiedziałam co robic wiec zadzwoniłam po pogotowie-trafiłam na świetny zespół.Jedna z pań powiedziała mi że to pewnie nerwica i ze wie co to znaczy.Dostałam leki obniżające ciśnienie i magnez z jakimś lekiem-objawy powoli ustępowały.podobnie się dzieje gdy chcę zjeść owoce orzechy ciasta lub wtedy gdy przeleci obok mnie osa, która nawet mnie nie użądli a ja odczuwam wszystkie reakcje uczuleniowe.Te ataki nerwicowe przychodzą nawet w tedy gdy nie myślę o tych **zakazanych produktach**.Przychodzą nagle-jak siedzę i oglądam telewizję,jak leże już w łóżku,w nocy nad ranem i tak co dzień.Jestem tym wszystkim tak zmęczona że szkoda słów.Dodam jeszcze że co dzień biorę leki na obniżenie ciśnienia i pulsu i nic takiego się nie dzieje.Wizytę w poradni psychiatrycznej mam dopiero w marcu i już się boję że gdy dostanę leki po prostu ich nie wezmę i co tu robić? Może ktoś z was przechodził podobną gehennę i poradzi mi coś-POMÓŻCIE

Odnośnik do komentarza

Droga Pani Ago7341, Warto często kontrolować sobie ciśnienie i tętno i zapisywać wartości. W niektórych sytuacjach ciśnienie i tętno mogą być zbyt wysokie lub zbyt niskie. Warto omówić ze swoim lekarzem, co robić, gdy jest jedna lub druga sytuacja. Wizyta u psychiatry może dużo wnieść w sprawę Pani stanu zdrowia. Proponuję powiedzieć lekarzowi-psychiatrze, że obawia się Pani brania nowych leków i być może nie będzie Pani brała tych, które Pani przepisze psychiatra. Prawdopodobnie wymaga Pani dokładniejszego tłumaczenia - kilka razy na ten sam temat - aż Pani zrozumie i przekona się do jakiejś nowej idei, dotyczącej Pani stanu zdrowia. Trzeba jednak brać pod uwagę, że nie wszyscy mają czas i cierpliwość, żeby po raz kolejny powtarzać tę samą kwestię. Wydaje się, że za dużo Pani siedzie i leży w ciągu dnia i za dużo ogląda Pani telewizję. To nie są czynności, które nas uspokajają. Warto od czasu do czasu - może nawet codziennie - wstać i przejść się na spacer. W miłym towarzystwie, albo chociaż samemu. Umiarkowany, powtarzający się monotonnie ruch, jaki daje spacer, działa bardzo korzystnie w likwidowaniu napięć emocjonalnych. Proszę zawsze prosić, żeby Pani wytłumaczono, dlaczego ma Pani postąpić tak, a nie inaczej. Jeżeli przekona się Pani do danej sprawy, nie będzie miała Pani wątpliwości i być może znikną lęki.

Odnośnik do komentarza

Panie Doktorze Dziękuję Panu za odpowiedź.Chcę dodać że od 10 lat leczę nadciśnienie,obecnie biorę Polpril 5mg oraz Coronal 5mg,doraźnie Captopril 25 mg i propranolol 40mg.Kiedy wszystko jest ok moje ciś. wynosi 115-12075-80 a puls 65-75.Ale kiedy ciśnienie mi rośnie wtedy zaczynają się moje lęki,i teraz nie wiem czy to wina nerwicy czy ciśnienia.Mogę przecież dobrać leki ale coś mnie przed nimi blokuje.A z tym **WYDAJE MI SIĘ...** MA PAN RACJĘ! Jedynym moim wyjściem z domu to codzienne zakupy i wszystko,a większy wysiłek powoduje bardzo szybkie bicie serca i duszności. I jeszcze jedna rzecz-kiedy ratownik medyczny podawał mi magnez wytłumaczył mi że będę czuła przepływające ciepło.Byłam przerażona przed podaniem leku ale kiedy usłyszałam te tłumaczenie mój lęk zmalał.Mam jeszcze jedno pytanie czy kawa bezkofeinowa również wypłukuje magnez,bo tylko taką piję.Jeszcze raz dziękuję.

Odnośnik do komentarza

Ja do IGNACA. Tylko słóweczek kilka... Jesteś cudowny.... twoje teksty są tak rewelacyjnie mobilizujące... ja także należę do grona nerwicowców od 7 lat. Było ciężko, nadal z * francą* walczę, choć dzięki psychoterapii i ciężkiej pracy nad sobą raczej powoli wygrywam. Dziś, kiedy czułam narastający niepokój, siadłam do komputera i trafiłam na posty IGNACA...i roześmiałam się w głos, czytając te porównania z zafajdaną wycieraczką i załadowanym zlewem....to wszystko PRAWDA.!...Do roboty ludzie.!..A Tobie IGNAC: stokrotne dzięki, jesteś mądrym facetem.

Odnośnik do komentarza

AGA7341 Myślę że przede wszystkim powinnaś odpowiedzieć sobie na pytanie, czy *to* Ci się dzieje wtedy kiedy rośnie Ci ciśnienie (tak jak napisałaś) czy może raczej jest tak, że jak Ci się *to* dzieje to rośnie Ci ciśnienie. Problemy nerwicowe (bo tak bym to określił, nie zgadzając się ze stwierdzeniem *jestem chora na nerwicę*, ale o tym za moment) raczej wskazywały by na taka kolejność rzeczy. Ataki nerwicowe czy też objawy nerwicowe są z punktu widzenia funkcjonowania organizmu prawidłowymi reakcjami fizjologicznymi. Takie objawy jak kołatanie serca, wzrost ciśnienia czy parę innych (o których na tym forum często i szeroko można poczytać) są prawidłowymi reakcjami organizmu na sytuację zagrożenia - organizm fizjologicznie przygotowuje się do ucieczki (szczegółowy opis umieszczałem już na tym forum kilkukrotnie). Problem z nerwicą polega na tym że sytuacja zagrożenia nie jest realna ale *wytworzona* przez nasz umysł. Najczęściej jest to efekt wewnętrznych konfliktów, podświadomej reakcji na nieakceptowalną sytuacje w jakiej się znaleźliśmy. Nieuświadomione konflikty narastają w wyniku dysonansu między wewnętrznymi potrzebami, aspiracjami, presją społeczną, obowiązkami, potrzebami. Poddawani jesteśmy presji sytuacji pozostającej w sprzeczności z naszymi wewnętrznymi tendencjami. Sytuację często akceptujemy, uznając, że jest to kwestia dostosowania czy ustępstw na rzecz ważniejszych spraw. Do tego mogą się dokładać przeżycia traumatyczne, problemy z dzieciństwa itp. sprawy. W pewnym momencie nasz organizm uznaje, że została przekroczona granica i próbuje nas o tym powiadomić poprzez tworzenie objawów nerwicowych. Ponieważ nie do końca mamy świadomość takiej sytuacji, mylnie interpretujemy objawy jako wynik jakiejś choroby somatycznej, co tym bardziej jeszcze nas pogrąża, ponieważ wyniki badań nie wskazują na konkretna chorobę - my szukamy dalej a otoczenie coraz bardziej traktuje to jako fanaberię (osoba która nie miała objawów nerwicowych nie jest w stanie zrozumieć co to jest). To także nie jest sytuacja komfortowa. Wszystko to powoduje dodatkowe obniżenie nastroju i mamy to co mamy. Pojawia się pytanie co dalej. Pierwszym krokiem jest zaakceptowanie sytuacji, że jest to nerwica i że to z nerwicą musimy coś zrobić, a szukanie innych chorób i zamartwianie się kolejnymi jest tylko i wyłącznie stratą czasu i krokiem w tył. Drugim krokiem jest zrozumienie, że sytuacja której jest to wynikiem, narastała często latami i żeby to odwrócić potrzebny jest czas. To pozwoli nam uwolnić się od kolejnej szamotaniny w poszukiwaniu super leku/sposobu który uwolni nas od nerwicy w kilka chwil, i będziemy szczęśliwi i radośni. Po przejściu tych kroków musimy zabrać się do pracy - musimy, bo nie możemy tkwić w takim stanie, musimy bo nikt za nas tego nie zrobi - to jest nasz umysł, nasza sytuacja i nasz problem, więc inni nie będą mieli nawet możliwości zrobić tego za nas. Usprawiedliwianie się stanem psychicznym i brakiem sił w tym wypadku nic nie da, bo nie odzyskamy ich jeżeli nie pozbędziemy się nerwicy. Pozbędziemy, bo z nerwicy się wychodzi, pozbędziemy bo nerwica to nie choroba więc nie można się z niej wyleczyć. Tu dochodzi kolejna ważna sprawa - leki. Nerwica, stres powodują zaburzenia w naszym metabolizmie, więc możemy potrzebować suplementowania niektórych witamin czy minerałów, chodzi tu głównie o magnez i wit. B. To pomaga, ale nie leczy, więc suplementacja nie wyleczy nas z nerwicy. Kolejna sprawa to wszelkiego rodzaju leki nazywane popularnie psychotropami. W ramach tych leków są leki działające doraźnie np. przeciwlękowe czy uspokajające oraz leki działające w dłuższych okresach np. z grupy SSRI. Wszystkie te rodzaje leków maskują pewne objawy ale również nie leczą. Dla tego decydując się na ich branie powinniśmy mieć dokładną świadomość tego na co się decydujemy. O pierwszej sprawie już pisałem - maskują objawy nie leczą, co może być pomocne w pierwszym okresie, aby doprowadzić naszą psychikę do stanu pozwalającego funkcjonować i zająć się walka z nerwicą. Należy jednak pamiętać, że leki maja skutki uboczne i to czasami niebagatelne. Oprócz tego: leki doraźne najczęściej szybko uzależniają a przyzwyczajenie do nich powoduje konieczność zwiększania dawki aby uzyskać ten sam efekt; leki długodziałające zaczynają działać dopiero po 2-3 tygodniach a ich późniejsze odstawienie również wymaga czasu (nie można odstawić od razu) i nierzadko powoduje wystąpienie objawów odstawiennych; leki działają bardzo indywidualnie, więc może się zdarzyć że dopiero drugi, trzeci lek zadziała w oczekiwany sposób i okres przejściowy wydłuża się, a objawy nadal występują, czasami nawet wzmożone. I sprawa wg mnie najważniejsza - leki maskują objawy, odczuwamy ulgę uwalniając się od najgorszych objawów (zakładając że lek na nas działa), w związku z tym i tak słaba motywacja, żeby z nerwicą walczyć traci element wymuszający podjęcie działania - objawy się złagodziły uffff no to już nie musze nic robić. I tu wpadamy w pułapkę, bo nerwica dalej pozostaje nie zwalczona i odstawienie leków/przyzwyczajenie się do leku/nowa trauma wyciągnie ja z niebytu szybciej niż byśmy się spodziewali. Biorąc to wszystko pod uwagę decyzja o wzięciu leków powinna być podejmowana bardzo rozważnie i absolutnie pod kontrola lekarza psychiatry (nie internisty, nie neurologa - bo to nie ta specjalizacja). Psychiatra wie jaki lek, na jak długo, czym go w razie konieczności zastąpić itd. Nie ma co się bać wizyty u psychiatry i ulegać obiegowym opiniom. Psychiatra nie jest lekarzem który leczy wyłącznie Napoleonów mieszkających w pokojach bez klamek. Psychiatra zajmuje się depresjami, zaburzeniami lękowymi itp. Lekarze innych specjalności tej wiedzy nie mają i mogą nam bardziej zaszkodzić niż pomóc. No i doszedłem do najważniejszej sprawy - żeby wyjść z nerwicy niezbędna jest praca nad sobą, wsparcie psychoterapeuty i czas. Praca nad sobą, bo tylko my jesteśmy w stanie sobie pomóc i bez tego z nerwicy nie wyjdziemy. Psychoterapeuta jako doradca, wskazujący dobre kierunki, pomagający dojść przyczyn, pomagający znaleźć właściwe metody. Czas, bo w 5 minut nie zmienimy swoich myśli, nawyków i spojrzenia na różne sprawy. Wreszcie ważne sprawy praktyczne. Jeżeli korzystamy ze specjalistów, to zadbajmy o to żeby to byli dobrzy i sprawdzeni specjaliści. Źli mogą nam bardziej zaszkodzić niż pomóc. Psychiatra przepisujący leki i odsyłający do domu, bez sprawdzenia co tak naprawdę się dzieje, psychoterapeuta obiecujący cudowną poprawę już po pierwszej sesji a na 1000% po dziesięciu spotkaniach, to typowe przykłady koszmarnych dyletantów i absolutnie nie wskazanych specjalistów. Znajomi, rodzina i internet mogą pomóc w znalezieniu kogoś właściwego. Jeżeli szukamy terapeuty to kierunkiem terapii który najlepiej i najsprawniej daje sobie radę z nerwicą (zaburzeniami lękowymi) jest terapia poznawczo - behawioralna. Nie oznacza to że uparcie mamy szukać terapeuty z tego nurtu i jeździć do niego przez pół Polski. Wielu terapeutów stosuje metody łączone, biorąc z różnych nurtów to co najlepiej działa. Na pewno dużo ważniejsze od nurtu jest to aby to był dobry i sprawdzony terapeuta. No i na koniec - porady pana doktora kardiologa - to bardzo cenne rady, ponieważ ogólna higiena życia pomaga w wyjściu z nerwicy i łagodzeniu jej objawów. Właściwe odżywianie, sen, wypoczynek, ruch na świeżym powietrzu to są niezwykle ważne elementy i powinno się je włączać w miarę możliwości jak najszybciej do palety środków walki z nerwicą. Aczkolwiek podobnie jak suplementowanie minerałów i witamin, są to czynności wspomagające. Same w sobie z nerwicy nas nie wyciągną. Cóż mogę jeszcze dodać - są książki, są fajne strony internetowe, jest wiele interesujących wpisów na tym forum. Wiedza jest największym orężem w walce z francą. Do roboty kobieto - straciłaś 8 lat swojego życia, i nic Ci ich nie zwróci, ale możesz nie tracić już ani jednego dnia. Ja straciłem 7 i od ubiegłego roku jestem wolny od tej francy. 2 lata walczyłem, wcześniejsze 5 straciłem bezpowrotnie, popełniając masę błędów o których tutaj pisałem. To co napisałem jest wynikiem mojego doświadczenia. Przy okazji zastrzeżenie - nie uzurpuje sobie prawa do nieomylności. Piszę zdecydowanie bo ja jestem przekonany o tym co piszę, ale oczywiście mogę się mylić. Dwa słowa do innych. Panie doktorze - błędy poznawcze, zagubienie, irracjonalne lęki - na to nie pomoże dokładniejsze tłumaczenie, to wymaga pracy nad sobą i terapii. Nerwica to bardzo przykra przypadłość i niestety póki się przez to nie przejdzie, bardzo ciężko zrozumieć co się wtedy z człowiekiem dzieje. KATIA35 Nie pisz takich rzeczy, bo potem mnie ludzie pytają czy zostałem Indianinem, bo chodzę taki cały czerwony ze wstydu i zażenowany. Cieszę się że Ci się podobało, w zamian dziel się z innymi swoją wiedza i doświadczeniami - przez 7 lat nazbierałaś ich całą kupę i teraz możesz innym wskazać, które ścieżki prowadzą do Rzymu a które kończą się urwiskiem lub krokodylem. Pozdrawiam nerwowo

Odnośnik do komentarza
Gość Malinkaaa

Witam, jestem młodą dziewczyną (palącą, niestety). Tak w skrócie opiszę o co mi się rozchodzi. Wszystko zaczęło się w w pierwszej połowie grudnia - gdy szłam spać i odwracałam się na lewy bok to momentalnie zaczynała mnie boleć lewa ręką i cała lewa strona klatki piersiowej. Na prawej stronie wporządku. I tak codziennie. Po jakimś tygodniu doszedł w dzień ból po lewej stronie klatki piersiowej + ból lewej ręki. Minęło na drugi dzień. Natomiast dziennie zaczęło się jakieś pobolewanie w klatce piersiowej. W wigilie wszystko się nasiliło, bóle nabrały *mocy*. Pojechałam na dyżur, zrobiono mi ekg i wszystko wporządku. Dostałam zastrzyk rozkurczowy, przeciwzapalny. Drugi dzień jakoś przeżyłam, natomiast w nocy dostałam znów bóli i doszło pieczenie w klatce oraz między łopatkami. Zrana pojechałam na pogotowie, tam zrobiono mi znów ekg, ukg, ogólne badania krew, wszystko wporządku. A ja czułam się fatalnie, ciągle jakieś bóle, do tego w tym czasie nabawiłam się lęków jak nigdy (dreszcze, duszności, uczucie śmierci, złe myśli itp.) Te napady *paniki* zawsze nasilały się wieczorem, koszmar. Czas mijał a mnie dziennie coś w tej klatce piersiowej kuło, bolało.. Zrobiłam rtg płuc wporządku, rtg odcinka lędźwiowego i wyszło dyskopatia l5-s1, zniesienie fizjologiczne lordozy, kifoza klatki piersiowej. Lekarz rodzinny stwierdził *trzaba z tym żyć*. Załamałam się bo czułam się dziennie gorzej. Poszłam prywatnie do gastrologa, wynik to przepuklina rozworu przełykowego, dwie nadżerki 2mm, niewielki refluks. Stwierdził u mnie także nerwicę lękową na co dostałam tabletki NEOPERSEN FORTE (z tego co wiem one nie wyleczają, tylko uspokajają). Wiadomo dieta i tabletki zażywam, ponad tydzień. Pieczenie za mostkiem zniknęło, ale.. dowiedziałam się na własną rękę, że powinnam chodzić do fizjoterapełty z takim kręgosłupem, zapisałam się dopiero na 6maja. A kardiologa mam dopiero na 8sierpnia. Niedawno doszły zawroty głowy, bóle lewej ręki i drętwienie, mrowienie, no i dziennie dokucza mi kłucie po lewej stronie, dyskomfort. I czasem przy wdechach, czasem przy ruchach, różnie. Niewiem co o tym wszystkim mam sądzić, owszem jestem panikarą, boję się, że coś mi sie stanie, naczytałam się sporo.. Ciągle myslę, że może faktycznie to od serca jakieś problemy i zastanawiam się nad prywatną wizytą u kardiologa. A może kręgosłup daje znaki? Bądź dopadła mnie nerwica serca? Czytałam, że mogą być takie objawy, tylko nawet po obudzeniu? Może ktoś inny coś o tym sądzi? Pozdrawiam :(

Odnośnik do komentarza
Gość Malinkaaa

Dodam jeszcze, że nie da się przestać myśleć o tym, ciągle boję się że zaraz mnie zakuje, że coś się stanie, że umrę.. itd. Każdego bólu się boję.. Jedyne tabletki, które mam to neopersen forte, które są słabe. A jeżeli faktycznie to nerwica to co dalej? Zgłosić się do psychiatry? psychologa? rodzinnego? Już sama niewiem skąd to wszystko

Odnośnik do komentarza

Amen - to oczywiście do podkreślenia słów Ignaca, z którymi w całej rozciągłości się zgadzam, również w zakresie słów kierowanych do Pana Doktora. Owszem, zdrowy styl życia, w tym skuteczny odpoczynek i sen, racjonalne żywienie, unikanie stresu i aktywność fizyczna najlepiej na świeżym powietrzu, to zawsze działa i na osoby lękowe również, ale wspierająco, rozluźniająco, ale problemu nie załatwia, bo problem jest gdzieś głębiej, jest mocno ugruntowany, długo na niego pracowaliśmy i najpierw trzeba dotrzeć do przyczyny irracjonalnego lęku, później zrozumieć, co jak i dlaczego i to przepracować, gruntownie, systematycznie i na spokojnie, dając sobie czas na powrót do równowagi psychicznej szeroko rozumianej. Leki też nie leczą zaburzeń lękowych, niezbędna jest terapia, a najskuteczniejsza w tym zaburzeniu: poznawczo-behawioralna. Ja bym była też ostrożna, z doradzaniem osobie lękowej częstego mierzenia ciśnienia i tętna, bo jeśli ktoś ma *zajawkę na ciśnienie*, to jest w stanie nie ściągać mankietu od ciśnieniomierza, a to zafiksowanie powoduje silny stres, który podnosi ciśnienie już na samą myśl o mierzeniu ciśnienia, a jak podczas mierzenia wartości są zawyżone, to jeszcze bardziej nakręca lęk i powstaje błędne koło. Ciśnienie trzeba kontrolować, tętno też, szczególnie jak ktoś ma stwierdzone nadciśnienie i jest leczony lekami obniżającymi ciśnienie, ale robić to należy systematycznie o ustalonych z lekarzem godzinach. Ale co istotne syndrom białego fartucha nie jest uważany za schorzenie somatyczne, a właśnie psychiczne i nie leczy się go lekami obniżającymi ciśnienie, podobnie wzrost ciśnienia na tle emocjonalnym, a dlaczego, a dlatego że, osoby w sytuacjach silnych reakcji emocjonalnych u których wzrastają wartości ciśnienia, zazwyczaj w sytuacji codziennej, zwykłej, spokojnej ciśnienie mają na właściwym poziomie, a czasami nawet za niskie, a jeszcze takich inteligentnych leków nie wymyślono, które by obniżały tylko za wysokie ciśnienie, a jak jest w normie to zostawiały by w spokoju i nie sprawiały, że delikwent ledwo sunie nosem po podłodze, szczególnie, że lęk i emocje dopadają nas trudnych do przewidzenia porach i godzinach dnia. Ale oczywiście, aby właściwie rozgraniczyć czy to jest nadciśnienie związane z układem krążenia czy na tle emocjonalnym (choć niestety czasami jest jedno i drugie), należy się zbadać w niniejszym kierunku, robiąc między innymi Holtera ciśnieniowego. Pozdrawiam serdecznie wszystkich

Odnośnik do komentarza

MALINKAAA myślę ze powinnaś przeczytać sobie mojego wcześniejszego posta. Ja sobie zdaję sprawę że jest długi i nudny, ale prawdziwy. Zawiera całą masę uproszczeń ale ciężko na forum pisać książki. Jeżeli jakiś fragment wymaga dodatkowych wyjaśnień to chętnie odpowiem na pytania. JASMA nie krzycz na pana doktora, chciał dobrze, tylko to nie jego specjalizacja. Od głowy jest inny pan doktor. A żaden z nich nie jest od całego człowieka, więc trudno powiązać tak odległe byty jak układ krążenia i mózg. Tak przy okazji bardzo *uradował* mnie fakt zdiagnozowania u MALINKIII nerwicy lękowej przez gastrologa oraz fakt przepisania na nią neopersenu forte. Ja u Ciebie JASMA diagnozuję rozdrażnienie beztroską i ordynuję Ci dobrą herbatę, ciacho i możesz sobie jeszcze wetrzeć w lewą nogę oliwkę dla dzieci. Niestety nie wypiszę Ci recepty bo do tego trzeba spędzić dużo czasu w Akademii Medycznej, ale zaordynowane środki kupisz w najbliższym warzywniaku. A co, może pani sklepowa też jest wszechstronna. I potem sam sobie się dziwię że mnie ludzie za złośliwość nie lubią... Kochane nerwusy szukajcie specjalistów/fachowców/profesjonalistów, do innych szkoda nawet zaglądać. I błagam - mało jest lekarzy wszechstronnych, więc nie noście swojej głowy do lekarza od czego innego. Z samochodem też nie jeździcie do szewca! Przepraszam wszystkich prawdziwych lekarzy, którzy nie zmarnowali czasu w AM i leczą ludzi a nie organy. Na całe szczęście jest ich kilku. Pozdrawiam nerwowo

Odnośnik do komentarza
Gość Malinkaaa

Do IGNACa: Tak przeczytałam ten post, dziękuję. Faktycznie przepisał mi gastrolog neopersen forte, które nic mi nie pomaga, za słabe (bez recepty) czytałam, że tylko uspokokaja, bo zawiera melisę, w niczym więcej nie pomoże. Jak narazie chyba to zostaje mi kardiolog, by wykluczyć sprawy sercowe. A później niewiem co dalej. Wczoraj w nocy znów mnie złapało - piękacy ból za mostkiem, no i oczywiście NERWY, PANIKA, STRACH. Wiem, czuję to, że potrzebuję jakiś tabletek/syropu na te *nerwy* bo nie mam siły tak żyć. Mam nadzieję, że kiedyś wyjdę z tego... Pozdrawiam was wszystkich ;)

Odnośnik do komentarza

Witam Ignac , trochę będę bronić pana doktora i dlatego ,że to jest forum kardiolo i dlatego ta specjalność lekarska jest jak najbardziej na miejscu to po pierwsze. Po drugie , ile osób z tego forum zdaje sobie sprawę ,że jak skacze serce czy boli i ma porobionych 150 razy ekg , echo i co tam jeszcze z holterami na czele i ciągle chodzi do kardiologa a ten mówi mu ,że to jest nerwica to ile pacjentów swoje drogi kieruje do psychiatry , myślę ,że bardzo mało . Dalej szuka i nęka następnego kardiologa . Ludzie przecież piszą tu ,że chodzą do 5-6 kardiologów i dalej nie wierzą w nerwicę. Tu są na forum i ludzie ,którzy przyznają się ,że idąc do kardiologa wymuszają na nim tabletki na ciężkie stany sercowe co wynika z ich opisów swojego stanu zdrowia z bólami zawałowymi na czele i co wtedy * taki biedny * lekarz mas zrobić , zapisuje tablety , które są nieadekwatne do stanu zdrowia pacjenta a jak nie da recepty to go wyzwie ( lekarza ). To tyle * w obronie lekarza * ale i chętnie podyskutuje i poczytam innych opinii. Ja osobiście trafiłam na forum pisząc to nie raz z powodu kiedyś tam ok, 30 lat arytmii ,która spowodowała u mnie nerwice z lękową na czele. Ja

Odnośnik do komentarza

Pisze dalej , z nerwicy lekowej się wyleczyłam z arytmii nie ale do mojego stanu zdrowia psychicznego przyczynił się kardiolog a nie psychiatra co prawda byłam na dwóch, trzech wizytach u psychiatro-psychologa i brałam około 1 miesiąca psychotropy i to był mój koniec z takimi lekami. I nawet teraz jak mam doła bo serce wali jak chce i nie zawsze * głowa * ma taki sam stan aby to przyjąć do wiadomości to wyciągam moje wyniki *sercowe* i czytam opisy ,że wszystko jest w porządku . A ciśnienie to ja mam wybitnie na tle emocjonalnym z syndromem białego fartucha na czele i na to w moim przypadku tabletek nie ma i dlatego nie biorę. Wychodzimy na spacer , rano świeciło słonko , teraz się schowało . Pozdrawiam wszystkich.

Odnośnik do komentarza

MALINKAAA oczywiście dokończ badania, bo nie można w ciemno zrzucać wszystkiego na nerwicę i lepiej sprawdzić. Natomiast nie licz na to że jakiekolwiek leki pomogą Ci rozwiązać problem. Potrzebujesz dobrej psychoterapii i rozwiązania przyczyn takiego stanu. Tak jak pisałem leki mogą doraźnie na początku pomóc obniżyć próg objawów aby dać szansę na zajęcie się psychoterapią i pracą nad sobą, natomiast nie załatwią problemu kompleksowo. Przechodziłem przez podobne pragnienia rozwiązań łatwych i szybkich aby wrócić możliwie natychmiast do normalnego funkcjonowania - to tylko wydłuża czas i nie przynosi żadnych efektów. Oczywiście można próbować jechać na proszkach do końca życia, ale z moich obserwacji osób które wybrały taką drogę jest to dość wątpliwe rozwiązanie. Pomijając skutki uboczne takiej *kuracji* to pozytywne efekty w dłuższym okresie są bardzo pozorne. To być może smutne ale z nerwicą jest tak, ze albo trzeba się zdecydować na pracę nad sobą i poważne działania, albo trzeba się pogodzić z nawracającymi objawami, które można ew. próbować łagodzić chemią, bez gwarancji efektów. Nie da się tym razem zamieść pod dywan i udawać że problemu nie ma, uciec od niego lub przerzucić na innych. Wóz albo przewóz i nie pomoże tupanie nogami, rozpacz i uciekanie od problemu poprzez wmawianie sobie i innym że ja już nie mogę i nie dam rady. A jak się już za to weźmiesz to nie taki diabeł straszny - z nerwicy się wychodzi! Pozdrawiam nerwowo

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×