Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

JASMA: Masz racje. Jak zdarza mi się wypić więcej i jak trzeźwieje to jest czasem bardzo źle. Cały kolejny dzień mam praktycznie wyjęty z życiorysu, i to nie przez zwykłego kaca, tylko lęki że umrę zaraz, duszności, wędrujące bóle po plecach i klacie, mrowienie, poczucie winy, obiecanki że już nie będę. Wtedy wypije trochę alkoholu i jest ok. Błędne koło od mniej więcej roku. Żeby nie wpaść w alkoholizm (może już jestem uzależniony) przeczekuje kryzys. Kolejnego dnia jest lepiej, chociaż miałem prawie nie przespaną wcześniejszą noc. Nie wiem co robić, może psychiatra? ale nie chce brać leków a pewnie takie dostane.. W tygodniu już nie piję, tylko weekend. W weekend czuje się świetnie, poniedziałek to najczęściej koszmar, chociaż jak się czymś zajmę dobrze w pracy to chwilowo udaje mi się zapomnieć o problemie. Sam nie wiem, czy to alkoholizm czy problem z nerwicą..

Odnośnik do komentarza

No tak, na NFZ jest wygonie, ale nie masz wpływu na to na kogo trafisz, jest za darmo, ale czy skutecznie, hmm... to zawsze jest dylemat. No ale załóżmy, że już trochę chodzisz i jakoś bardzo wile z tego nie wyniosłaś i możesz tak jeszcze długo, czy nie szkoda Twojego czasu? A może warto w siebie zainwestować, dobry psychoterapeuta to nie fanaberia, to czasami w takim wewnętrznym odczuciu, być albo nie być, kasy fajnie się nie wydaje, ale to dobra inwestycja i kwestia priorytetów, tego czego chcemy i o co warto walczyć, może od nowa trzeba wszystko opowiadać, ale to jest do przejścia, jeśli się ma motywacje i chce zaangażować, a to, że teraz nie za bardzo możesz się zaangażować, to też zależy w dużej mierze od terapeuty jego charyzmy, podejścia, konsekwencji, pomysłu na Ciebie i złapania przelotu i zbudowania poczucia zaufania. Pomyśl nad tym, napisz skąd jesteś, a zobaczymy kogo fajnego dla Ciebie znajdziemy :-)) a może ktoś Ci kogoś podrzuci sprawdzonego :-)) A poza tym to płacenie, świetnie motywuje ;-D Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

:-) nie mam sily na szukanie nowego psychologa, gdyż zastanawiam sie także nad tym ile temu obecnemu daje od siebie. Ja z zasady nie naleze do osób wylewnych wiec obecny psycholog może mieć utrudnione zadanie. Mam tez lekko złe doświadczenia w porównaniu usług za pieniądze i niby bez - chociaż wiadomo ze placimy składki na NFZ. W styczniu szukalam psychiatry.Znalazłam z NFZ jednak wizyta była dopiero za miesiac . zapisalam się ale nie chcąc czekać do wiedziałam się ze ta sama osoba przyjmuje prywatnie wiec poszlamna pierwsza wizytę płacąc. Oczywiście rozmowa, wywiad ..zalecenie skontrolowania tarczycy przepisany servenon i wszystko fajnie, zaznaczylam ze za miesiąc jestem u niej zapisana juz w poradni. Za miesiąc spotkanie juz w poradni.... pani nie wiedziała kto ja jestem itp, zupełnie inny stosunek. Nie generalizuje ale jeszcze dam szanse dotychczasowej psycholog.. Może cos ze mnie wyciągnie..bo to tak wygląda,czasami IDE na spotkanie i się zastanawiał co będę mówić przecież juz wszystko powiedzialam... I to juz jutro wiec muszę pomyśleć :-) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Mój brat leczył się u tej babeczki na depresję w tamtym roku, był wrakiem człowieka i go wyciągła z dołka po paru spotkaniach no i też nie obło się bez leków. To prawda chciała mnie poznać, wypytywała o rodzine o okoliczności śmierci dziadka , rozmawiałyśmy prawie godzine i powiedziała ,że za dwa tyg też tyle będziemy. Boje się troche tych leków,ale mam brać połówki , połówkę 0.25mg. Z jednej strony pewnie będę się dobrze po nich czuła,ale boję się uzależnić.. Sama cholera jasna nie wiem co dalej robić :)

Odnośnik do komentarza

VINCE myślę, że stany lękowe jednych nakłaniają do brania leków psychotropowych innych do picia alkoholu innych jeszcze do czegoś innego, na zasadzie właśnie ucieczki i zapomnienia i to jak napisałam, a Ty już to wiesz, tworzy się samonapędzające błędne koło. Efekty odstawienne wszystkich substancji odurzających, są dość kłopotliwe i trudne, a jeśli mamy w sobie lęk pierwotny tj. taki nie związany z np. alkoholem, a z innymi psychicznymi stanami, to bywa jeszcze trudniej. I właściwie nie ważne na ten moment co było pierwsze, lęk czy alkohol i co mocniej na siebie wpływa czy picie na lęk czy lęk na picie, to co istotne to, to, że jedno i drugie występuje i stanowi problem. Myślę, że w Twoim przypadku potrzebna jest wizyta u psychiatry, bo musisz sobie poradzić z uzależnieniem, może nie koniecznie fizycznym, ale raczej na pewno psychicznym, od alkoholu, czyli pomimo lęku, niepokoju, różnych rozterek, nauczyć się funkcjonować bez oklepanego *zapijania smutków* i równocześnie znaleźć psychoterapeutę najlepiej z nurtu poznawczo-behawioralnego i zajecie się gruntowne demonami jakie w Tobie siedzą, a super by było gdyby oni razem współpracowali. Możliwe, że jakieś leki na początek leczenia i terapii Ci przypisze, choć nie koniecznie, bo leczenie ewentualnego uzależnienia od alkoholu psychotropami, to chyba mało wnoszące by było - choć z tymi lekarzami nic nie wiadomo, warto pójść do sprawdzonego psychiatry, może takiego który specjalizuje się w uzależnieniach, podobnie z terapeutą warto do sprawdzonego i specjalizującego się w zaburzeniach lękowych i uzależnieniach - a to często idzie w parze. Może łatwo, nie jest, może nawet trudno, ale warto zacząć robić coś konstruktywnego i ważne, że zdałeś sobie sprawę z tego, że masz problem, przyznać się przed sobą jest najtrudniej, a Ty to zrobiłeś i to akurat jest oznaka siły, a nie słabości, a to co z tym zrobisz tylko od Ciebie zależy.

Odnośnik do komentarza

KASMER jeśli to sprawdzony lekarz, to może warto zaufać :-) Na Afobam uważaj, a od antydepresanta (Arketis) raczej się nie uzależnisz, choć oczywiście tłumią objawy, przez to odwracają uwagę od prawdziwej przyczyny i powodu lęku, co może prowadzić do spadku motywacji i zaniechania właściwej terapii, ale jeśli psychiatra uważa, że te leki są konieczne, to ciężko z tym dyskutować. Ja Ci tylko powiem, co zazwyczaj w takiej sytuacji przytaczam, ja też poszłam do psychiatry jakiś czas temu, ale to był falstart i duży błąd, lekarz była fajna, zainteresowana mną i moim problemem, budziła zaufanie, ale jak to lekarz, na pierwszej wizycie mi leki antydepresanty przypisała, a jak tak bardzo chciałam sobie pomóc, a do tego szybko i tak się stało po lekach byłam *uleczona*, ale to tylko pozory, tylko mi się wydawało i z jeden strony straciłam co najmniej pół roku, a z drugiej mam nauczkę, choć nie wiem czy jedno drugiego warte było - to oczywiście jedynie moja historia, a każdy jest inny i w innym momencie. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

GOŚCINA psychoterapia jest ważna i znam takie przypadki, gdy długo nic się nie działo, tak jakoś się ślimaczyło, niby do przodu i fajnie, ale jakoś tak trochę ni jak, ale jak doszło w pewnym momencie do podsumowania i pewnego rozliczenia tego co jest i co było, to okazało się, że nastąpił znaczny progres, choć tak naturalnie i spokojnie i prawie niezauważalnie, ale każdy ma swoje tempo, warto wierzyć i próbować się zaangażować i robić coś z tego co sugeruje terapeuta nie tylko na spotkaniu, ale i pomiędzy spotkaniami.

Odnośnik do komentarza

Witam, Mam 24 lata. W ubiegłym roku u mojej mamy zdiagnozowano raka piersi. Był i nadal jest to bardzo ciężki okres dla całej rodziny ale przede wszystkim dla mamy, dlatego zawsze starałam się zachować spokój ducha i podtrzymywać ja w dobrym humorze. Jednak poza wzrokiem mamy denerwowałam się razem z nią, bałam się, przeżywałam, płakałam. Wtedy zaczęły się uciski z tyłu głowy i odczucie jakby guli w gardle, jakby coś je ściskało, łapałam sie tez na tym ze strasznie mocno zaciskam zeby. Trwało kilka dni i przechodziło. Potem było jeszcze gorzej. Zaczełam u siebie dostrzegac objawy przeróżnych chorób. W tym roku byłam u lekarza więcej razy niz w całym ubiegłym. *Miałam* już raka nerki, jajnika, płuc. Oczywiście z każdą rzeczą leciałam do lekarza, który rozwiewał moje wątpliwości. Ostatnio wynalazłam sobie znamie na palcu którego wczesniej nie mialam i pierwsza mysl - czerniak. Cała rozdygotana przeszukałam internet od początku do konca i widziałam w oczach swoj koniec. Szybko umówilam sie do dermatologa i okazało sie ze to nic powaznego. Niestety na tym sie nie skonczylo, od kilkunastu tygodni męczyło mnie kłucie w uchu, powiekszyly mi sie na 2-3 dni wezly chlonne na karku, wiec od razy spanikowana polecialam do laryngologa prywatnie. Stwierdzil koncówki zaplenia dał antybiotyk, lek przeciwbolowy i kazal sie nie martwic. Objawy ustaly jednak za jakis czas pojawily sie znowu. Polcielam do lekjarza rodzinnego, ten stwierdzil, ze mam bardzo zaczerwienione gardło a ucho to moze od tego wlasnie albo od zatok. Znowu dostalam lek przeciwbolowy i płukanke do gardła. Ostatnio, jakis tydzien temu, kłucie wrocilo, teraz odczuwalam to bardziej jako napiecie w uchu. Laryngolog(ten sam co wczesniej) powiedzial ze juz w uchu nic nie widzi ale dał antybiotyk na gardło i nurofen. Bralam kilka dni, nie pomagało. Wtedy zaczelam panikowac jak nigdy w zyciu. Wtedy zaczelam odczuwac bol glowy, ktory trwa z małymi przerwami do teraz (jakies6 dni) Myslalam ze to na zmiane pogody bo jestem meteopata i wrazliwcem dlatego wiatr czy deszcz ma zły wpływ na moja głowe. Znowu google poszły w ruch. Zaczelam sobie wmawiac jakies powikłania po zapaleniu ktorych zapewne lekarz nie dostrzegł. Myślałam o tym w pracy i doszło do tego, ze dostalam strasznego ataku paniki, rozpłakałam sie, zaczely drzec mi rece i nogi, głowa zrobila sie strasznie ciezka, musialam szybko wrocic do domu. Cały wieczor juz nie moglam sie uspokoic. Nie dało sie tego ukryc przed mama wiec ta dla swojego pewnie i mojego spokoju kazala mi na nastepony dzien znalezc innego laryngologa. Znalazłam wspanialego doktora, z ludzkim podejsciem, zbadal mnie jak nalezy i stwierdzil ze zadnego zapalenia nie mialam ani nie mam i niepotrzebnie bralam tyle antybiotyków mi leków przeciwbolowych. Za to znalazl cos innego, jak to okresil, brodawczak w gardle, bardzo mały, uspokil i powiedzial ze za tydzien wytnie. Porozmawial ze mna, powiedzial ze jestem klebkiem nerwow, polecil tabletki ziołowe nervomix, po ktorych lepiej mi sie troszke spi. Wrocilam do domu spokojniejsza, ale trwało to tylko chwile. Zaraz wpisałam w internet *brodawczak* i wyswietlilo mi sie pewłno stron o wirusie hpv. Wylaczylam natychmiast i od razu zadzwonilam do lekarza zapytac czy to grozne, znowu mnie uspokoil, powiedzial ze to nic takiego, ze sie zdarza, ze faktycznie jest to wirusowe, ale nie powinnam tak sie tego bac. Uspokoil mnie i chłopaka którego zdazylam nakrecic swoimi obawami. Tego samego dnia wieczorem zaczelaqm myslec, ze skoro nic w uchu nie ma, a ono mnie co jakis czas kłuje, ze codziennie budze sie z obolałą głową i ze mam strasznie ciezka ta głowe, szczegolnie w okolicy czoła i oczu, to na poewno mam guza w głowie. Panikuje, boje sie ze faktycznie go mam, nie szukam juz informacji w internecie, mam czarne mysli, załamuje siebie i moja biedna chora mame. Drza mi rece, na zamiane jest mi zimno i goraco, probuje sie uspokoic, na chwile przechodzi ale potem znowu jest mi zle. Kołata serce poca sie dłonie, nie moge znalezc sobie miejsca, dodatkowo dostalam wolne do soboty, po tym ataku paniki w pracy, wiec juz kompletnie nie mam co robic. Stwierdzilam ze jedynym ratunkiem dla mnie sa dokładne badania głowy, na piatek umowilam sie na tomografie. Strasznie sie tego boje, wariuje, nie wiem co sie ze mna dzieje, ta sytuacja jest dla mnie nowa i mnie przeraza. Jestem płaczliwa roztrzesiona, mysle o smierci o tym, ze zostawie swojego chłopaka, który jest taki kochany i tak sobie dobrze ze mna radzi, ma tyle pozytywnej energii. Nie wiem czy wytrzymam nerwowo do tego piatku. jest mi zle, jezeli okaze sie ze jestem chora to nie dam sobie z tym rady. Proszę was o pomoc,o jakies słowa otuchy, o cos co mnie postawi na nogi...

Odnośnik do komentarza

ANKASKAKANKA ja właściwie nie wiem co Ci napisać, bo wszystko może zostać odczytane jako górnolotne, może protekcjonalne, a przez to mało empatyczne i pocieszające, ale spróbuje mimo to. To, że czujesz silny lęk o własne zdrowie, że podłożem i początkiem tego stanu jest choroba Twojej mamy (często tak się dzieje, że udziela nam się czyjś ciężki stan zdrowia), to że czytasz, szukasz, przykładasz do każdego objawu ucho i go eskalujesz do niewyobrażalnych rozmiarów to sama piszesz, ja to też widzę i to taki znany schemat, nie Ty jedna tak masz, choć każdy jest inny i są pewne odstępstwa od reguły. Piszesz, że masz rezonans w piątek i że strasznie się przed nim denerwujesz, a ja Ci powiem, że słusznie, ale Twoje nerwy nie powinny być spowodowane lękiem o diagnozę, ale tym, że znowu sobie czegoś szukasz i na tym nie poprzestaniesz, po rozwianiu kłopotów somatycznych z głową, za chwilę znajdziesz sobie coś nowego, a dr gogle, bardzo Ci w diagnozie pomoże, znowu przed badanem będziesz czuła to co teraz, a jak znajdziesz i podbijesz kolejny objaw, zaczniesz go diagnozować, latając po lekarzach, oczywiście co jakiś czas podważając wiarygodność diagnozy lub prawidłowość opisu badania, a chorób i badań jest nieskończona liczba, czyż nie szkoda czasu na takie szukanie dziury w płocie, jesteś młoda, tak chcesz żyć w ciągłym poczuciu czyhania na Ciebie śmiertelnej choroby? Dla Twojej wiadomości, bóle głowy, bardzo dotkliwe i utrzymujące się wiele dni, drętwienie i mrowienie głowy, drżenia całego ciała, napięcie i zarazem pobudzenie psychoruchowe, napięcie wszystkich mięśnie i różne nerwobóle to wszystko potrafi wywołać silny stres i nasza nieokiełznana wyobraźnia - tak wiem, Tobie na pewno dolega coś innego i to na pewno nie od nerwów, niemożliwe przecież, żeby mózg tyle mógł, nie jeden na tym forum tak myślał i pisał. To Twoje negatywne myśli wpływają na emocje, te na wystąpienie objawów, a trudne nerwicowe objawy wpływają na nasze reakcje i zachowanie, a to znowu wpływa na nasze myślenie i postrzeganie siebie i tak w kółko, a kółko się nakręca i rozkręca. To nie chodzi o to, że wszyscy jesteśmy zdrowi i nigdy chorzy nie będziemy, ale istotne, aby do wszystkiego właściwie podchodzić, czyli dostosować reakcje do okoliczności, a żeby to zrobić trzeba zmienić myślenie na pewne tematy, głównie te ze zdrowiem związane. Bo to czy Ty jesteś chora, czy zdrowa, to owszem ma znaczenie, ale zobacz ile razy się pomyliłaś, ile czasu i pieniędzy straciłaś, jak mocno Ty sama pracujesz na Twoje przyszłe siwe włosy... i tak jak już kiedyś napisałam do kogoś innego, będziesz szukała, wsłuchiwali się, interpretowała objawy, diagnozowała i nagle znajdziesz, jest przypadłość, choroba, cierpliwość się opłaciła, miałaś rację, że coś Ci jest.... a to starość będzie. Idź na terapię, odkręć swoje myśli, nie trać czasu na szukanie, dotrzyj do sedna sprawy, a jak nawet kiedyś na coś zachorujesz to dużo bardziej Ci się przysłuży zdrowy rozsądek, dystans i racjonalne myślenie, niż mało konstruktywna panika i rozchwiane zdrowie psychiczne. Nie wydaje mi się abym Cię pocieszyła, trudno to są minusy forum, że nie zawsze dostajesz to co chcesz, a poza tym, w tym przypadku ja, mogę się bardzo mylić. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Dziękuję za odpowiedź. Zdaję sobie sprawę, że mogę na tym nie poprzestać, ale obiecałam sobie, że jeżeli te badania wyjdą dobrze, to już nigdy, ale to nigdy nie spróbuje sama się zdiagnozować. Nie wiem czy mi się uda, pewnie ciężko będzie sie powstrzymać. Póki co przestałam szukać co tez google ma mi do powiedzenia. Chociaż nadal boję sie o wyniki. Czytam różne wypowiedzi na forum i widzę, jak niektórym ciężko jest pokonać lęki i jak bardzo przekłada się to na zdrowie fizyczne. Czytam o dolegliwościach i dziwie się, że aż takie rzeczy dzieją się z ludzkim ciałem pod wpływem tak silnych negatywnych emocji.To jest dla mnie nowa sytuacja, ale cieszę się, że znalazłam to forum i poznaje historie ludzi, którzy mają podobne problemy i którzy dają sobie z nimi radę. Przede wszystkim dla mamy muszę zacząć znowu myśleć pozytywnie, bo swoim zachowaniem przysparzam jej tylko więcej zmartwień. Jeszcze raz dziękuję za odpowiedź. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam Po kiepskim dla mnie tygodniu, po wtorkowej wizycie u mojej wysłuchiwaczki, wczorajszej roztrzęsionej środzie dzisiejszy dzień zaliczam do danych, to tak w nawiasie ;-) co do mojej pani terapeutki, też mam mieszane uczucia, tzn. miałam szczególnie po jednej z wizyt u neurologa, który stwierdził że to mi nic nie pomoże za długo już trwa i takie tam.... Prawda jest taka że chodzę do niej od maja zeszłego roku, na początku co tydzień ale w swoim zabieganiu nie zawsze mi się to udawało, potem okres wakacyjny, przeprowadzka i uczucie że chyba nie jest mi już potrzebna ... ogrom zajęć pracy spowodował że myśli miałam czymś innym zajęte. Przyszedł wrzesień więcej czasu głowa i ręce wolne od pracy fizycznej i znowu się zaczeło. Ale podjęłam decyzję ze bedę się spotykała co dwa tygodnie bo na więcej mnie nie stać. I tak czasami jak mi coś wypadło zdarzało się że nie widziałyśmy się miesiąc bo moją godzinę z częstotliwością tygodniową zajął ktoś inny. I tak dotrwałam do grudnia z totalnie rozchwianą sobą, z lękami gorszymi jak przed wakacjami. Moja decyzja zresztą po którymś poście JASMY ... zaczęłam cotygodniowe spotkania i zrobię wszystko żeby tego pilnować i żeby tak było. Zdaję sobie sprawę że mam o czym opowiadać... oj mam i wiem że na to co teraz ze mną się dzieje miały wpływ tak dużo sytuacji i przede wszystkim czasookres w którym to się działo... niestety trzeba zainwestować w siebie tak to nazwałam ... to tak jakbym robiła kolejna podyplomówkę ... kasę wyciągam i płacę ... opowiadam, płaczę, opowiadam i słucham i pragnę wrócić do w miarę normalnego funkcjonowania. Wiem że bez tego nie dam rady, mogę nawet powiedzieć że czasami jest tak że tęsknię za tym aby móc pójść do mojej terapeutki i znowu pogadać... ostanio fale strachu które mnie ogarniały spowodowały że znowu zaczełam myśleć że to jednak coś poważniejszego, ja może nie mam aż takich problemów z sercem jak Wy opisujecie, u mnie najgorsze są fale starchu, które mnie zalewaja jedna za drugą i pernamentny strach ... ciagły strach i lęk że jestem chora, powodują że jestem dosłownie sparaliżowana, ja nie potrafię normalnie pójść do toalety żeby nie myśleć że coś mi się stanie właśnie teraz... wszystko co robie jest podporządkowane tym że może mi się cos stać... przy tych falach owszem czuję szybsze bicie serca, ale jak mierzę wtedy ciśnienie to jest wszystko w normie. W pracy jak idę do toalety to myślę zebym właśnie teraz nie zemdlała chociaż nigdy mi się to nie zdarzyło bo nikt mnie nie znajdzie a jak znajdzie to będzie już za póżno ... w zeszłym tygodniu miałam tak prawie codziennie, weekend - sobota taka sama, do tego u mnie wypicie lampki wina powoduje że czuję się jeszcze bardziej zestresowana bo wtedy lekarze mogą mi nie pomóc bo jestem po alkoholu, miałam taki czas że nie najadałam się tak do końca bo co jak mi się coś stanie ... wiem jakie to jest irracjonalne ale tak miałam.... niestety. Ale to mi przejdzie... muszę sobie pomóc i choćby najmniejszymi kroczkami to, to zrobię.

Odnośnik do komentarza

ANKASKAKANKA obiecałam sobie, że to badaniem, jeśli wyjdzie dobrze, to już ostatni raz, przepraszam ale nie wierzę, mogę prawda? ale nie dlatego, że nie wierzę w Twoją prawdomówność, ale że jest to zbyt silne i na ten moment na wysokich obrotach, aby tak po prostu przestać szukać, poza tym to nie chodzi o to aby sobie czegoś zabronić, ale nie czuć potrzeby, takiego wewnętrznego przymusu do dalszego szukania, diagnozowania i tym samym nakręcania się i wprawiania w stan silnego lęku. Trzeba zrozumieć pewne sprawy, wiedzieć co się dzieje i dlaczego, nauczyć się pewnych spraw od nowa, aby ostatecznie nie przykładać ucha w różne miejsca swojego ciała, ale nie przez zakaz, tylko właśnie poprzez brak motywatorów do takich działań, bez poczucia, że jak siebie nie kontroluje, to może mi coś istotnego umknąć, a przez to nie zacznę tego diagnozować, a w konsekwencji leczyć. Ty nie musisz myśleć pozytywnie, przynajmniej nie zawsze, ale musisz myśleć racjonalnie, a zrobić to musisz dla siebie i pośrednio dla mamy :-) Znajdź terapeutę, idź na terapię, taką z prawdziwego zdarzenia, samemu jest ciężko, daj sobie czas i prawo do słabości i zaangażuj się w odkręcenie tego wiru negatywnych myśli, a z czasem wszystko się naprostuje - to moja propozycja, choć subiektywna. EDIK tak terapia, to jest inwestycja w siebie, dokładnie tak jak piszesz, jak kolejne studia podyplomowe, tym razem dokształcenie się wiedzy o samej sobie, swoim życiu i co i jak z nim dalej zrobić. Ja alkoholu tez nie piłam, z nieco podobnych powodów co Ty teraz, a na tego sylwestra wypiłam prawie pół litra szampana, nie na raz, a przez parę godzin i nic mi nie było i było ok. i nawet, co mnie mimo wszystko zdziwiło, wcale go nie sączyłam na siłę, oglądają się w poszukiwaniu objawów, ale tak zwyczajnie i radośnie, choć na drugi dzień trochę mi nie dobrze było - ale to raczej normalne po takiej ilości bąbelków ;-) Od dawna to piszę i napiszę jeszcze raz - małymi kroczkami jest najlepiej, bo może to być już na trwale, mając przy tym szansę na zmianę wielu aspektów życia, a później można nawet wyprowadzić pewnie wnioski, że z francą przyszła wartość dodana w takiej i takiej postaci w tej i tej dziedzinie :-) Chyba idę spać, bo mnie dzisiaj strasznie dużo na forum

Odnośnik do komentarza

Dzień dobry... dobry dzień będzie ;-) ANKASKAKANKA, chyba jak większość z nas na tym forum doskonale Cię rozumiem, te wszystkie poszukiwania... nigdy więcej choć skłamałabym gdybym nie napisała że nie zdarza mi się to i teraz tylko nie w takim nasileniu. Ja tak siebie nasłuchiwałam, tak szukałam jeszcze rok temu że miałam absolutnie wszystkie objawy stwardnienia rozsianego, do tego stopnia że przy jednej z wizyt w szpitalu na kontroli błędników pan który przeprowadzał to badanie naprawdę zrozumiał że ja mam tą chorobę i zapytał kiedy mi to stwierdzono. Po tym okropnym kolejnym doświadczeniu postanowiłam, że już nigdy tego nie zrobię. Po postawieniu prawdziwej diagnozy nie zajrzał do internetu przez długi czas, nie czytałam nic co można znaleźć o tym tylko słuchałam lekarza. Skoro on powiedział, że mam się teraz tym nie martwić ... to dlaczego mam to robić. Oczywiście nie wyszło mi to tak od razy z tym martwieniem ale powoli udało mi się to, tak na taki sposób który ja sama wiem że jest lepiej zdecydowanie lepiej. Z tym szukaniem jest tak, że pomimo piszę że nie robię tego ... przynajmniej staram się to ostatnio we wtorek, w pracy zaczęła mi drętwieć prawa ręka, tzn. chyba drętwieć ... od zawsze mam boleści na zmianę pogody od zawsze bo pamiętam że odczuwałam to już będąc dzieckiem. Tylko tym razem, zamiast odczytać to tak jak zawsze ja ... od razu panika drętwieje mi ręka i co zrobiłam ... internet ... i co, proszę spróbujcie wpisać drętwienie prawej ręki .... to co przeczytałam tak mnie nakręciło że nie byłam normalnie funkcjonować, panika strach sztywny kark ściśnięta głowa falę gorąca które zaczęły mnie zalewać trzęsące się ręce.... trzymało mnie tak do późnego wieczora. Do wieczora za oknem lał deszcz ... ale nie ja swoje, coś mi jest ... pomimo tego, że piszę o małym sukcesiku ze czasami uda mi się nad tym zapanować tak we wtorek sama sobie zrobiła takie kuku że nawet na spotkaniu z moją terapeutką nie byłam w stanie zapanować nad płaczem. To jest okropne, każdy to potwierdzi ale kto mi to zrobił ... JA SAMA... ANKASKAKANKA, trzymam kciuki za piątkowe badanie ale tak jak pisze JASMA, ja też sobie obiecywałam że to badanie będzie ostatnim... i nici z moich obietnic, na tamtym etapie, teraz jest lepiej zdecydowanie lepiej i będzie jeszcze bardziej, będzie tak, bo nie chcę żeby odnaleźć się tak jak to fantastycznie napisała wczoraj JASMA znajdę ... a to starość będzie. Wczoraj nawet przeczytałam to mojemu mężowi a on pocałował mnie w czoło i powiedział że damy radę i ja też przestanę nasłuchiwać, szukać badać tylko racjonalnie podchodzić do tego co mnie strzyknie a ma w sumie już co ... W poniedziałek kończę 40 .... śmieszne ... nie możliwe ... nie ... ja, nie mam tyle lat.... przynajmniej na tyle się nie czuję.... Nawet jak tymi moimi małymi kroczkami pójdę do przodu o kilka kroków... potem mała czasami większa fala strachu i odrobine się cofnę, to i tak wiem że jestem w innym miejscu... w innym lepszym bo wiem jak się czułam rok temu a jak teraz. Wiem ile mnie jeszcze pracy czeka nad sobą, ale czy tak od zaraz musi być lepiej... jeszcze kilka lat temu marzyłam o innej pracy takiej która da mi satysfakcję i osobistą i finansową.... podczas tych wszystkich złych rzeczy które się ze mną dzieją zmieniłam pracę. Zmieniłam, udało mi się nie dlatego że ktoś mi pomógł ... JA SAMA (też ja sama jak wyżej ;-)) to zrobiłam to ja pisałam test kompetencyjny to ja chodziłam na kolejne rozmowy rekrutacyjne to ja wygrałam ten konkurs i chcę się z niej cieszyć ... ale jak nie poukładam siebie do końca to tak nie będzie. Pozdrawiam Was wszystkich, JASMA kolejne dzięki. Trzymajcie się ciepło

Odnośnik do komentarza

ANKASKAKANKA ja też to znam, ledwo otworzysz oczy po przebudzeniu i myślisz, oh nie kolejny dzień ,znów będzie do dupy bo napewno coś będzie mnie bolało. No i skoro ma się takie podejście z samego rana to zazwyczaj coś boli.. Ja sprawdzam co chwilę palcami tętno na szyji ( chyba sprawdzić czy żyję :D ) oprócz tego mierze ciśnienie i skręcam ramionami, poruszam się, zwijam ,zeby sprawdzić czy dalej boli mnie w klatce ( podobno nerwobóle ). Też trzymam kciuki za twoje piatkowe badanie, chociaż pewnie wszystko będzie dobrze ;-) JASMA owszem wiem, to ,że będę zażywać leki przez jakiś okres czasu to nie znaczy ,że moje problemy znikną. To wszystko siedzi we mnie i ode mnie zależy jak to będzie, tylko ja sama nie wiem co bym chciała w sobie zmienić.. Chciałabym się wyprowadzić na swoje,ale nie mam za co. Moje życie od dobrych paru lat jest takie samo, nic się nie zmienia. Czas stanął w miejscu tylko głowa podświadomie się buntuje i zmarszczek przybywa.

Odnośnik do komentarza

Witam w dobry dzień :-) EDIK, warto właśnie co jakiś czas robić sobie takie podsumowania, wtedy gdy chodzi się na terapię i ma się wrażenie, że nic się nie zmieniło, wtedy taki bilans (np. raz na 1 lub 2 m-c) pokazuje progres, bo czasami zmiany są subtelne, a do tego, że jest lepiej, szybko się przyzwyczajamy i przestajemy je zauważać. Ja jakiś rok temu, w ramach terapii (choć pomysł był mój) zrobiłam sobie takie zestawienie, spisałam wszystkie objawy, te bardzie i mniej dokuczliwe i przy każdym określiłam jego siłę i natężenie w %, później raz na miesiąc, przez chyba 4, ponownie dokonywałam oceny i przypisywałam %, mi takie zestawienie pozwoliło zobaczyć jak procenty się obniżają, ale też, zastanowić się nad tymi które trzymają się na podobnym poziomie i na pracę nad czym się bardziej skoncentrować. Trzymam kciuki :-) KASMER, a może wcale nie musisz siebie zmieniać, a jedynie naprostować pewien sposób myślenie na własny temat i świata Cię otaczający. Od leków problemy nie znikną, ale jak już się zdecydujesz się brać leki, to dobrze ten czas wykorzystaj, właśnie na terapię, taką z prawdziwego zdarzenia, może u osoby do której zaczęłaś chodzić, choć jak napisałaś, że widzisz się z nią za dwa tygodnie, to na terapię mi to nie wygląda, a raczej na kontrolę u lekarza (co nie znaczy, że mam rację :-)) . Czujesz stagnacje i zawieszenie w czasoprzestrzeni, a lęki i objawy tą pozycję i brak motywatorów podtrzymują, jak nieco lepiej psychicznie się poczujesz, a ogłony poziom leku się obniży,

Odnośnik do komentarza

Witam w dobry dzień :-) EDIK, warto właśnie co jakiś czas robić sobie takie podsumowania, wtedy gdy chodzi się na terapię i ma się wrażenie, że nic się nie zmieniło, wtedy taki bilans (np. raz na 1 lub 2 m-c) pokazuje progres, bo czasami zmiany są subtelne, a do tego, że jest lepiej, szybko się przyzwyczajamy i przestajemy je zauważać. Ja jakiś rok temu, w ramach terapii (choć pomysł był mój) zrobiłam sobie takie zestawienie, spisałam wszystkie objawy, te bardzie i mniej dokuczliwe i przy każdym określiłam jego siłę i natężenie w %, później raz na miesiąc, przez chyba 4, ponownie dokonywałam oceny i przypisywałam %, mi takie zestawienie pozwoliło zobaczyć jak procenty się obniżają, ale też, zastanowić się nad tymi, które trzymają się na podobnym poziomie i skoncentrować się nad pracą w tym zakresie, co zrobić żeby i one nieco odpuściły, znaleźć przyczynę ich występowania i sposób na wpłyniecie na nie. Trzymam kciuki :-) KASMER, a może wcale nie musisz siebie zmieniać, a jedynie naprostować pewien sposób myślenie na własny temat i świata Cię otaczający. Od leków problemy nie znikną, ale jak już się zdecydujesz brać leki, to dobrze ten czas wykorzystaj, właśnie na terapię, taką z prawdziwego zdarzenia, może u osoby do której zaczęłaś chodzić, choć jak napisałaś, że widzisz się z nią za dwa tygodnie, to na terapię mi to nie wygląda, a raczej na kontrolę u lekarza (co nie znaczy, że mam rację :-)) . Czujesz stagnacje i zawieszenie w czasoprzestrzeni, a lęki i objawy somatyczne tą pozycję i brak motywatorów podtrzymują, jak nieco lepiej psychicznie się poczujesz, a ogólny poziom lęku się obniży, spojrzysz inaczej na swoje życie, a to że masz cele, jak samodzielne zamieszkanie, to bardzo dobrze, a to ze teraz nie masz za co, to wcale nie znaczy, że za rok nie będziesz miała :-)) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Dziekuję za słowa wsparcia :-) KASMER właśnie dzisiaj rano tak miałam. Obudziłam się i pierwsze co zrobiłam to chwila zastanowienia nad tym co mnie boli. Stwierdziłam, że nadal głowa i to nieszczęsne ucho. Od razu się spięłam, czuje napięcie w całej głowie, nogach, rekach. W momentach kiedy o tym nie myśle jest lepiej, słabnie troche napięcie, ale niestety wszystko zaraz wraca bo przypominam sobie o jutrzejszym badaniu, że wyjdzie źle, że coś jednak znajduje w mojej głowie i że długo już nie pożyje. Nawet teraz jak to pisze mam łzy w oczach. Już nie obawiam się może tego, że boli mnie cała głowa, ale tego że kumuluje sie ten ból po jednej stronie, że po tej jednej stronie to napięcie jest większe. Mam wrażenie, że gdyby bolała mnie cała głowa, z każdej strony tak samo to byłabym spokojniejsza:-) Już wiem, że dzisiejszej nocy nie przespie spokojnie.

Odnośnik do komentarza

Terapia fajna, tylko dojazd kosztuje mnie bardzo dużo nerwów, stresów i nie wiem jak to dalej będzie:( Wiem, że muszę przerobić dzieciństwo, no ale jak mam to zrobić skoro ja mało co pamiętam???:( bez sensu. Chciałam jeszcze zapytać czy przez nerwice organizm jest mniej odporny? Bo ja ciągle chora jestem, nie mam już siły do tego

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×