Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Dziękuję IGNAC za odpowiedź. Ja dużo spaceruje, bo ja lubię. Siedzenie przy kompie, czy przed tv, to nie moja bajka... Ja z tym walącym sercem mam dziwnie. Ono bije spokojnie i ciśnienie mam modelowe przez kilka miesięcy a później z jakiegoś powodu zaczyna przyspieszać, a ciśnienie pozostaje w normie, do tego przyspieszenia dochodzą leki i wszystkie atrakcje. Trwa to przez ok. tydzień i samo przechodzi. Ostatnio waliło przez trzy tygodnie i teraz samo przechodzi. Ja tego concor nie wykupiłam, bo w aptece nie było i umówiłam się na wtorek. Biorę ten metocard, ale działał tylko 2 godziny i przyspieszało, a teraz od wczoraj uspokaja się samo. Wczoraj biło wolno, ale mocno, a dzisiaj i wolno i spokojnie. Wyniki mam dobre wszystkich badań sercowych, bo wszystkie mam zrobione po dwa razy. Kardiolog mówi, że to tachykardia napadowa i że podłoże jest nerwicowe, ale po lekach na francę jest jeszcze gorzej... Odstawiłam ten coaxil i teraz zostało mi jeszcze 200 tegretolu, który dostałam na utraty przytomności i nie był mi do niczego potrzebny!!! Jakoś jestem przekonana, że jak odstawię wszystkie psycho, to ozdrowieję. Ten concor wykupię, ale zanim wezmę jeszcze raz nawiedzą kardiologa. NIENAWIDZĘ TEGO walącego serca i to zawsze najpierw serce przyspieszy a później wpadam w histerię. Dobrego, spokojnego dnia życzę.

Odnośnik do komentarza
Gość ania z  przypadku

Witam Wszystkich Jestem tu pierwszy raz, trafilam przypadkiem szukajac czegos w Googlach.Z nerwica lekowa zyje juz od ponad 40 lat, rozne objawy,rozne dolegliwosci, o roznym natezeniu.Nauczylam sie panowac nad soba po kilku wyskokach mojego serducha, gdzie ratowala mnie erka, bo calkowicie odplywalam.Teraz staram sie zyc z jak najmniejsza iloscia stresow co oczywiscie jest smieszne, wiec nieraz mnie lapie.Najgorzej jest w nocy, jak budze sie z przerazeniem , serce wali jak oszalale, duszno, drgawki , w rekach nie moge nawet kubka utrzymac.Wtedy wstaje, ide do kuchni i zabieram sie do jakiejkolwiek pracy, na ktorej moge skupic cala swoja uwage, niewazne ze jest 2 czy 3 w nocy.Staram sie pomalutku np myc podloge mopem,wmawiam sobie wrecz ze to samo za chwile przejdzie, nieraz wiadro z woda sie rozleje, wiec dodatkowo nalezy ja pozbierac itp.Nauczylam sie panowac nad tym swinstwem i udaje mi sie choc troszeczke,nawet do autobusu potrafilam ostatnio wsiasc i pojechac do Zakopanego, jak na mnie to prawdziwy sukces.Dla mnie najlepszym lekarstwem na stres jest placz, jak sie wyplacze tak porzadnie po kazdej nerwuwie, to potem spokoj, serce nie szaleje, nie mam dusznoci ani pozostalzch objawow.Co do picia to tego pilnuje, wypijam dziennie ok 3 litrow plynow, czesto wody z mineralami,bo do tabletek jestem strasznie oporna.Chyba ponudzilam tu strasznie, ale duzo mi to dalo ze moglam sie wypisac.Podrawiam serdecznie Wszystkich i zycze duzo spokoju ania

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich w Nowym Roku Chciałam nawiązać do ostatnich dwóch postów. Płacz nie jest jedyną emocją, którą blokujemy, znacznie bardziej zablokowane jest w nas wyrażanie złości i gniewu. Wpływają na to względy kulturowe, wychowanie itp... Ja intensywnie pracuję ze swoimi emocjami i chciałam podzielić się dwiema obserwacjami. Po pierwsze - dotarcie do złości i pozwolenie sobie na jej pełne wyrażenie ( w sposób nikogo nie krzywdzący) jest bardzo trudno, bo blokada jest niezwykle silna. Po miesiącu pracy ze złością nawet nie dotknęłam jeszcze górnej warstwy, a wiem jak ogromne są te *złoża* pod spodem. Ale nie macie pojęcia jak bardzo pomaga próba wyrażenia właśnie tej emocji w kontekście objawów nerwicy. I moja druga obserwacja - po ponad miesięcznej pracy ze smutkiem, żalem i złością wreszcie, bo naprawdę ponad dwóch dekadach przeżytych lat, zaczynam odczuwać radość, ekscytację, chęć i czuję pierwszy jeszcze nieśmiały przypływ energii. Dopiero to uświadomiło mi jak bardzo tłumiłam wszystkie uczucia, jak byłam zablokowana. Naprawdę polecam spróbować dotrzeć do swoich uczuć i emocji, nawet tych najtrudniejszych. To uwalnia.

Odnośnik do komentarza

Właśnie u mnie płacz pozwalał raz na jakiś czas wyładować całą złość i inne rzeczy, zawsze taka byłam, że szczególnie negatywne sprawy sama sobie tłumaczyłam na pozytywny pkt widzenia i zawsze byłam dumna z siebie, iż potrafię być ponad pewnymi sprawami sytuacjami zawsze z uśmiechem i *luzem* na twarzy jak widać mój sposób na spokojne życie nie wypalił, prZynajmniej nie na dłuższą metę..

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny, pisałem że dobranie się do francy na którymkolwiek etapie jest tak samo dobre i dalej to podtrzymuję. Kwestia podejścia do organizmu jako do całości. Wydaje mi się natomiast, że są pewne poziomy, warstwy i ruszenie wyłącznie wierzchołka góry lodowej nie załatwi sprawy. To co piszecie o płaczu, jako elemencie uwalniania uczuć, ukrywanych i kumulowanych w sobie jest właśnie takim wierzchołkiem góry lodowej. Oczywiście że jest to jeden z elementów wpływających na to że nerwica nas dopada. Ludzie potrafiący wyrzucić z siebie emocje na bieżąco mają wspaniały wentyl bezpieczeństwa, który chroni ich przed narastaniem niedobrego ciśnienia (nie chodzi mi oczywiście o ciśnienie tętnicze naszej krwi). Niestety w dalszym ciągu jest to tylko i wyłącznie walka ze skutkami. Trzeba dotrzeć do prawdziwych przyczyn, do powodów. Dopiero rozprawienie się z nimi może przynieść trwałe efekty. To tak jak z kotłem parowym - jeżeli jest zamontowany wentyl bezpieczeństwa to rosnące w nim ciśnienie uchodzi i kocioł nie wybucha, ale prawdziwym zażegnaniem niebezpieczeństwa jest dopiero wygaszenie ognia, który się pod nim pali. To jest bardzo trudne zadanie i bardzo indywidualne. Trudne dla tego że przez całe lata obudowujemy prawdziwy problem skorupą, uczymy się z nim żyć, uczymy się radzić sobie mimo niego i w efekcie tak głęboko jest czasem zakopany, że nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego czym on jest. Sprzyja temu narastanie problemu jeszcze w dzieciństwie, kiedy to budujemy wokół niego cały system bezpieczeństwa odruchowo, intuicyjnie, często nie rozpoznając problemu, nie definiując go. Dla tego w dorosłym życiu tak trudno nam go odkryć. Myślę że tutaj bardzo ważną rolę może odegrać mądry terapeuta - pomóc nam dotrzeć do sedna. Indywidualne, bo u każdego z nas to jest zupełnie inna historia (choć na pierwszy rzut oka mogą wydawać się podobne). To co napisałem, to oczywiście ogólne uwagi do wszystkich, ale także konkretne przesłanie do ANI Z PRZYPADKU - wybacz ale odebrałem Twojego posta jako opis wieloletniej próby nauczenia się życia z nerwicą, bez najmniejszej próby zawalczenia z nią samą i usunięcia przyczyn a nie łagodzenia skutków. Pomyśl nad tym i może spróbuj zacząć jakąś sensowna terapię z dobrym psychoterapeutą? Warto, zawsze, nawet po 40 latach. IZABELLA wydaje mi się że te nawracające kołatania to nic innego jak wyrzuty adrenaliny i innych hormonów, spowodowane rozchwianiem całego organizmu w wyniku nerwicy ale także leków, które w sumie działają właśnie tak - jedne hormony pobudzają a inne starają się przyhamować. Jedna wielka huśtawka, która powoli będzie się uspokajać. Myślę że rzeczywiście warto odstawiać chemię, uzupełniać w organizmie to co ta chemia wyrzuca - czyli np. magnez (początkowo niestety także chemią, łykając tabletki; ale z czasem warto pomyśleć o fajnie zbilansowanej diecie, która zaspokoi potrzeby organizmu w bardziej naturalny sposób). Spacery są super, chociaż jeżeli chcesz zużyć nadprodukcję adrenaliny, warto pomyśleć o czymś intensywniejszym na okrasę :) I jeszcze jedna uwaga do MAMUŚKI, ale nie tylko. Do wszystkiego trzeba podchodzić na spokojnie i nie rzucać się na każda rzecz z pazurami. Chodzi mi o to, że jak uzupełniać magnez, to rozsądnie i nie przeginając. Czyli bierzemy duże dawki ale dopuszczalne, a nie od razu wiadro dziennie. Jeżeli hydro może wywoływać jako skutek uboczny kołatania czy arytmię, to nie wyrzucamy całego zapasu do najbliższego ścieku, ale staramy się brać jak najmniej i jak najrzadziej. Nerwicy nie wyłącza się jednym pstryknięciem przełącznika. To musi trwać. Oswojenie się z tą myślą a przede wszystkim pogodzenie się z nią to jest stumilowy krok naprzód, a przy okazji zdjęcie jednego z ognisk zapalnych nerwicy sobie z głowy. Nieustająca myśl *żeby się to już wreszcie skończyło* to jest motorek na którym nerwica robi całkiem sporo kilometrów do przodu - trzeba łajzie zabrać ten środek komunikacji, niech jak już musi, zapierdziela na piechotę. Ponieważ jest troszkę nowych osób to przypomnę, że umieszczam wyłącznie moje przemyślenia, które mogą być słuszne bądź nie i każdy może sobie z nich wybrać co mu pasuje albo odrzucić w całości. Niech Was nie zwiedzie ton wypowiedzi, pisze je zdecydowanie, bo ja wierzę w to co piszę, inni nie muszą. Pozdrawiam nerwowo

Odnośnik do komentarza

Otoz to.... Zaakceptować mysl pt. Mam nerwice i musze się nauczyć z nią żyć. .. Mega ciezka sprawa :( Zwłaszcza ,że tak naprawdę to nie chcesz żyć w ten sposób tylko normalnie jak dawniej. .. Okropny konflikt. Ja próbuję juz wszystkiego-magnezy, potasy, melisy, homeo trochę na własną rękę. I cały czas czuje rozczarowanie. I to mnie dobija. Dziś prawie cały dzień czulam sie ok-wieczorem dorwalo mnie...klucie serca, bol...potem walenie...od razu dół... dlaczego znów? ?? Przecież było ok... i co-znow to samo??? Znow plonna nadzieja, ze troche dluzej bedzie ok?? wyryczalam sie jak nienormalna..I od północy probuje zasnac...i skonczylo sie propranolol em bo gdy tylko zasnelam walnela mnie taka tachykardia, ze hej... Juz mialam dzwonić po pogotowie ale pomyślałam, że to i tak nie ma sensu. .tabletka zaraz zacznie dzialac a ja uslysze ze znow jest ok i ze to nerwica... Czuje kompletna bezradnosc :(((( Totalna... Chce isc we wtorek do kardiologa..zeby cos mi dal...mozecten concor?...moze cos innego zeby to serducho mi odpoczelo.. Kiedyś kardio dal mi concor zebym brala na noc ale stwierdziłam ,że nie ma chyba takiej potrzeby ...ale wtedy telepalo mnie sporadycznie. .nie jak teraz... Czasami mam wrażenie, że to się nigdy nie skonczy ; ( a ja naprawdę mam juz dość. .chce funkcjonowac jak dawniej. .mam 4letniego synka dla ktorego cchce być normalna mamą. .a nie znerwicowana babą, która nie ma nawet sily się z nim bawic...

Odnośnik do komentarza

Myślę jeszcze o endokrynologu..bo wiem, że nie mialam dobrych wynikow hormonów tarczycy. Bylam wtefy u endo ale w sumie wykluczyl nadczynność...usg tez było ok. Ale mialam niedosyt po tej wizycie. Nie wiem czemu. Moze powinnam skonsultować to jeszcze raz? wiem, że kombinuje i szukam chorob jak hipochondryk aale czasami nie wierzę, że to tylko nerwica:( Z ta tarczyca zastanawiam sie z kilku powodów-jest mi non stop zimno, schudłam, te kolatania..ffizyczne zmęczenie. .sucha skóra. . Wiem, ze nerwica tez potrafi zaburzyc wyniki tsh bo wplywa na poziom hormonów. Ale moze to jeszcze raz sprawdzic.... ; (

Odnośnik do komentarza

Witam stały i nowych znajomych :-)) IGNAC zgadzam się z Twoim postem w 100%, szczególnie w zakresie wierzchołka góry lodowej, którym jest frustracja jaką przeżywamy w związku z tym, że dopadła nas nerwica lękowa i że ta frustracja to jeden z objawów, a przyczyna tkwi gdzie indziej, a zabrać się trzeba całościowo, wielopłaszczyznowo za france, czyli nauczyć się gasić odczuwane stany, zadbać o organizm od strony somatycznej i dotrzeć do przyczyny, czy też przyczyn, które wywołały zaburzenia lękowe i przyszłościowo zmienić sposób myślenia. GOSCINA zarówno widzenie na czarno i interpretowanie wszystkiego negatywnie jest oszustwem, tak samo interpretowanie negatywów - pozytywnie jest oszustwem, a oszustwo zawsze wyjdzie, a prawda się o siebie upomni i wtedy boli. Niestety najtrudniejsze jest widzenie rzeczy takimi jakim są i tak właśnie stosownie do wszystkiego podchodzić, wtedy nasze emocje są spójne i adekwatne do naszych myśli, najprostsze - najtrudniejsze, bo zatraciliśmy je przez proces dorastania, włączając różnego rodzaju komplikatory te nasze wewnętrzne i od nas nie zależne, zewnętrzne. A tu tylko może pomóc mądra psychoterapia, zaangażowanie i czas do tego niezbędny. MAMUŚKA jak zaakceptujesz myśl, że masz nerwicę lękową i nauczysz się z nią żyć - to nigdy się jej nie pozbędziesz. Owszem akceptacja jest potrzebna, ale tego, że mamy gorszy moment, kiepski czas, że mamy objawy różne i że sami sobie to zrobiliśmy, pozwolić sobie na złość, płacz i bezsilność, jesteśmy ludźmi i mamy prawo do słabości, ale nie uczmy się z tą słabością żyć, a potraktujmy ją jako formę przejściową i zacznijmy pracować na naszą normalną, racjonalną, spokojną i radosną przyszłość. I tak jak pisze IGNAC wszystko na spokojnie i powoli, organizm nie lubi nagłych zmian, ani w jedną, ani w druga stronę. ANIA tak jak pisze IGNAC :-)) I jeszcze na koniec o złości i gniewie. Jest ten tłumiony od dzieciństwa, źal do mamy, taty i innych osób trzecich, które na nasze życie negatywnie wpłynęli i do tej pory z tym się zmagamy, czyli nasza przeszłość, z którą trzeba się uporać, może tak jak pisze DOROTAT te emocje uwolnić w sposób dynamiczny, a może poprzez zrozumienie, a może jedno i drugie, ważne to zrobić. Ale jest jeszcze gniew, złość, agresje taka tu i teraz i wcale nie wywołana w teraźniejszości i wcale przeszłości nie dotycząca, choć może czasami, niesłusznie i niesprawiedliwie, choć może tak jest łatwiej, ją na przeszłość zwalamy. To złość i gniew na nas samych, na naszą bezsilność, na słabość charakteru, że my tacy wykształceni, czujni, towarzyscy, ambitni, a w takie g... się sami wpakowaliśmy, bardzo nam źle z taką porażką i niestety (o czym piszecie) wyładowujemy naszą złość na najbliższych, dzieciach, współmałżonkach, a to powoduje, że jest nam jeszcze gorzej, bo nie dość, że taki sobie kipisz w życiu zrobiliśmy, to jeszcze nasza rodzina na tym cierpi - no dno, dna. Na ten stan jest też jedyne wyjście, wybaczyć sobie, zrozumieć co nami targa i że jest to dla nas trudne, jakoś tak się porobiło, ale tak zostać nie musi, ale my musimy coś z siebie dać i zmianę wprowadzić, a jak już nam się zdarzy naszą wewnętrzną frustrację na innych wyładować, zdarza się, ale to dobre nie jest (może właśnie, ktoś kiedyś na nas taką właśnie niemoc własną wyładowywał?), warto wtedy oczyścić sytuację, ochłonąć i powiedzieć, przepraszam, mam jakiś dzisiaj slaby moment i jestem rozdrażniona i zareagowałam jak nie powinnam - nam też to pomoże, bo przyznanie się do słabości i błędu to duża odwaga i zawsze dobrze robi na psychikę. Czyli reasumując, jeśli chodzi o złość, gniew, to z jednej strony warto wyrażać swoje emocje na bieżąco i stosownie do sytuacji, a do ostatecznego rozprawiania się z negatywnymi odczuciami, tymi przeszłymi i teraźniejszymi potrzeba dużo zrozumienia i dobrej woli - tylko tyle i aż tyle :-)) Pozdrawiam i kciuki trzymam

Odnośnik do komentarza

Dokładnie tak! Oszukuje głównie samą siebie i co więcej byłam dumna z tego że tak dobrze mi to wychodziło... obecnie mniej jestem dumna już jestem.. chodzę już od ponad dwóch miesięcy na psychoterapie na razie mam mieszane uczucia, poza tym nawet jakchcialabym zweryfikować czypsycholog jest dobry to teraz wolałabym sama tego nie robić.. bo obecnie ie mam ograniczone zaufanie przede wszystkim do samej siebie. Póki co mój największy lęk przed porządnym przebadaniem sie jaki był taki jest . Pozdrawiam wszystkich.

Odnośnik do komentarza

MAMUSKA wszystko dobrze z jednym wyjątkiem - piszesz że *tak naprawdę to nie chcesz żyć w ten sposób tylko normalnie jak dawniej.* i wszystko było by poprawnie i pozytywnie gdyby nie ostatnie dwa wyrazy. Nie chcesz żyć w ten sposób tylko normalnie i to motywuje do walki z nerwicą, chęć żeby było jak dawniej jest niestety roztkliwianiem się nad sobą, do tak jak dawniej nigdy już nie będzie. Będzie lepiej, będzie gorzej (mam nadzieję że jednak nie), będzie inaczej ale nigdy tak jak dawniej. Dawniej minęło i teraz jesteś innym człowiekiem z nowymi doświadczeniami po nowych przeżyciach. No i niestety ta szamotanina - przepraszam że wale tak prosto z mostu, ale sam przeżyłem takie chwile i dopiero zrozumienie ze to nie tak pchnęło mnie do przodu. Ciągłe kombinowanie i myślenie - co by tu jeszcze wziąć, do kogo się jeszcze udać, kto mi jeszcze może pomóc. To jest błędne koło. Dawno tego nie pisałem, ale to jest niezwykle ważne - nikt Ci nie pomoże!!! Jedyną osoba która Ci jest w stanie pomóc jesteś Ty sama. Tutaj troszkę się nie zgodzę z JASMĄ. Trzeba się pogodzić z tym że się ma nerwicę. Nie oznacza to w żadnym wypadku zaakceptowania takiego stanu rzeczy i spoczęcie na laurach. Chodzi o to żeby przyjąć do wiadomości że się ma taki stan i wynikające z tego konsekwencje. Oznacza to także skupienie się na wychodzeniu z nerwicy zamiast usilnych prób znalezienia innej choroby, która w jakiś sposób uzasadni objawy. Jak już sobie powiemy - tak mam nerwicę i muszę się tym zająć, bo inaczej objawy nie ustąpią - to zaczynamy drogę do domu. Szamotanie nic nie da i tylko przedłuża problemy i właśnie to trzeba zaakceptować. To jest tak jak z wpadnięciem w bagno - można w panice szarpać się i szamotać i efekt jest tylko taki że traci się siły a bagno szybciej wciąga. Są sytuacje kiedy nie da się szybko i od razu tylko trzeba systematycznie i powoli. Można się wściekać na taki stan, można się rozczulać że dłużej już nie damy rady, ale to nic nie zmieni. Co najwyżej jeszcze bardziej nas sfrustruje i rozdrażni. Jeżeli chcesz żeby Twój syn miał *normalna* mamusię to zacznij systematycznie nad tym pracować. dzięki temu mając 5 lat być może będzie ją już miał. Moja nerwica trwała ok 7 lat, czyli przekładając to na Twój stan, syn będzie miał lat 11. Nie popełniaj tych samych błędów, skoro trafiłaś na ludzi którzy mogą Ci coś podpowiedzieć to nie przecieraj sama szlaków tylko spróbuj pójść już przetartym. Po co myślisz o endokrynologu? Wolisz usłyszeć diagnozę ze masz problemy z tarczycą niż że masz nerwicę? Uważasz że lekarze łatwiej poradzą sobie z tarczycą niż z nerwicą? Myślisz że życie z chorą tarczyca jest łatwiejsze niż życie z nieogarniętą nerwicą? Uważasz że takie myślenie ma cokolwiek wspólnego z racjonalnym podejściem do tematu? To jest błędne koło - zdiagnozują Ci tarczyce, nic nie wyjdzie to dalej będziesz miała niedosyt, tak jak teraz. Wmówisz sobie że być możne coś przeoczyli i za jakiś czas zamarzysz o kolejnych badaniach. Jest jeszcze drugi scenariusz, uznasz badania za poprawne i zaczniesz szukać innej choroby. Jeżeli bardzo chcesz, to mogę Ci na maila podać całą listę przypadłości które mają objawy zbliżone do Twoich ataków nerwicy (na forum ich nie podam bo nie chcę wywoływać ogólnego pandemonium chorób wszelakich - przy nerwicy to bardzo łatwe). Przebadasz sobie ciałko na obecność wszystkich po kolei, zajmie CI to pewnie kilka ładnych miesięcy. Potem możesz powtórzyć badania, zrobić bardziej dokładne. Potem zaczynają się już badania inwazyjne, mało kto się na nie odważa. Twój syn zacznie dobijać do 5 lat, Twój portfel będzie znacznie chudszy, no chyba że będziesz czekać na badania przez NFZ, wtedy jak skończysz Twój syn będzie już chodził do szkoły. I co? I nic, dalej to samo. Nerwica nie ruszona a latka lecą. Moja rada w punktach: 1. Przestań się miotać i uznaj w końcu że to na co cierpisz to nerwica - od razu będziesz znacznie spokojniejsza 2. Znajdź dobrego terapeutę i zacznij terapię i cierpliwie czekaj na jej wyniki 3. Przestań sama siebie oszukiwać 4. Weź SWOJE życie w SWOJE ręce. Tylko Ty możesz je zmienić i tylko siebie możesz zmienić - nie zmienisz innych, nie zmienisz okoliczności wokół. Zmieniając siebie wszystko wokół także zacznie się zmieniać. Trzymam kciuki i jestem więcej niż pewien że Ci się uda. Pytaj, sprawdzaj - możesz na forum, możesz na mojego maila. Postaram służyć radą na ile będę potrafił, jak będziesz chciała się po prostu wygadać, też nie ma problemu Mam troszkę przemyśleń na temat źródeł nerwicy, ale muszę to chyba na spokojnie spisać i wtedy wrzucę na forum - może kogoś zainteresuje :) Pozdrawiam nerwowo

Odnośnik do komentarza

Ja zanegowałam taki rodzaj akceptacji nerwicy, który polega na bierności i gaszeniu skutków nerwicy, takich działań objawowych i doraźnych, takie nastawienie się na życie z nerwicą i akceptacją jej całego spektrum, bo to powoduje życie w na pewnym poziomi lęku i stałe się rozglądanie z której strony przyjdzie cios, czyli na pół gwizdka, pełnego wewnętrznych ograniczeń. Ja to zdanie napisałbym tak: Zaakceptować myśl pt. Mam nerwicę i muszę się nauczyć jak sobie z nią poradzić. Zwłaszcza, że tak naprawdę to nie chce żyć w ten sposób, chce żyć zupełnie inaczej niż teraz i dawniej, na nowo i od nowa :-)) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam Wszystkich ciepło. U mnie jak zawsze. ?.nie, tak nie napiszę, Napisze tak u mnie było całkiem dobrze mialam dość długą przerwę ze spotkaniami z terapeuta ale juz jutro nastepna wizyta i juz nie moge sie doczekac. Dzisiejszy dzien moge zaliczyc do udanych niestey nie w 100 procentach ale i tak powiem ze byl udany. Bylam na dlugim spacerze na pysznej kawie pospiwalam kolędy w kosciele i niestety ale nie udalo mi sie tego nastroju utrzymac do wieczora. Dwie meliski validol i nie jest jeszcze spokojnie ale powoli wracamy. W przerwie zajrzalam na forum a tak sudoku nie wypada mi z rąk. To mi pomaga stabilizuje moje napiecie ten cholerny uscisk na glowie a z tym od razu mysli ze moze jednak to nie nerwica moze to cos z moim oponiaczkiem ... kolejne badanie mam w kwietniu i juz bym chciala miec je za sobą. Te wszystkie zle emocje sciski w klatce napiecie miesniowe doprowadzaja mnie jak zresztą kazdego z was do szału. Ale jak tak poczytam wasze wpisy terazniejsze starsze, specjalnie do nich wracam bo pomagaja i naprawde to co pisze Ignac Jasma i inni przede wszystkim pomogly mi powoli myslec inaczej . Inaczej o samej sobie... to co pisalam ze tesknie za sobą z przeszlosci jej juz nie ma a bedzie inna Edik inna i nikt nie powie ze gorsza kazdego dnia sie boje jednego dnia bardziej innego mniej jednego o siebie czesto o moich najblizszych ale ucze sie to wszystko ogarnąć. Korci mnie zrobic jakies dodatkowe badania ale po co ... żeby znowu czekać w napieciu na wyniki i bez tego jestem napieta. Nawet teraz jak zaczęłam pisac jestem odrobinę spokojniejsza a to tez jest mały sukcesik czyz5 nie tak? Powoli uswiadamiam sobie ze to jest do ogarniecia tylko to musi potrwac wyhodowalam to przez ladnych pare lat więc wyeliminowanie tego badziewia z mojego zycia tez musi potrwać pozdrawiam Was wszystkich zycze spokojnej nocy i milego dnia na jutro. A na dalekie podróże w autobusie może wlasnie sudoku spróbuj mozna sie wyłączyć :-)

Odnośnik do komentarza

EDIK fajnie, że małymi kroczkami do przodu, tak właśnie trzeba :-) a gorsze chwile ma każdy, jak pewnie cofniesz się daleko w tył, gdy wolna jeszcze byłaś od francy, to też miałaś gorsze i lepsze dnie i momenty, bo takie jest życie, tyle że teraz masz na te złe momenty bardziej nastawione radary i skrupulatnie je rejestrujesz, ale to właśnie kwestia percepcji, która z czasem powinna wrócić do równowagi, choć to potrwa. Aż normalnie musiałam sprawdzić co to sudoku, już wiem, choć chyba spodziewałam się czegoś innego, może, że to jakaś odmiana piłeczek relaksujących, żeby ugniatać w dłoniach ;-D Ciebie relaksuje sudoku, a mnie np. herbata czarna z sokiem malinowym i do tego batonik musli, lubię oglądać programy podróżnice, czytać książki o takiej tematyce (później mi się śni, że na słoniu jeżdżę, choć to i tak postęp bo kiedyś mi się śniło, że mnie gonią, nawet sny były przeciwko mnie ;-( oglądam strony o tropikalnych wyspach i podróżach, albo strony z butami, a później mnie pliki cookies ganiają i gdzie nie wejdę, to wszędzie reklamy butów, albo egzotycznych podróży ;-). A Was co relaksuje i w dobry nastrój wprawia? Dobrej nocy

Odnośnik do komentarza

MEGI czeka Cię coś dobrego, coś co z pewnością jest Ci potrzebne, krok do przodu. Podjęłaś odważną decyzje o uczestniczeniu w tego rodzaju terapii, może czujesz obawy z tym związane, to normalne i z czasem ten lęk oswoisz, a i łatwiej będzie Ci pokonywać trasę autobusem, strach ma wielkie oczy i to jest prawda prawd. A na podróż weź sobie coś co Ci tą podróż *przyśpieszy* a myśli nie będą się bezpańsko błąkać, może właśnie coś w rodzaju sudoku lub coś fajnego do czytania. Trzymam mocno kciuki i jestem z Tobą myślami i mam nadzieję, że nam wszystko zrelacjonujesz, jak tam Ci jest :-))

Odnośnik do komentarza

Witam :) jestem tu nowa i potrzebuję Waszej pomocy, od jakiś trzech miesięcy nie wiem co się dzieje...zaczęło się od bólów brzucha i uczucia silnego niepokoju,że zaraz umrę,bóle w klatce silne kołatanie serca i ten przerażliwy niepokój że zaraz się coś stanie,wcześniej często płakałam , miałąm problemy w związku uczucie że nikogo nie obchodzę i moje problemy są nieważne dla osób mi bliskich w szczególności dla mojego partnera,uważał że ciągle się czepiam o byle co,że nie można ze mną wytrzymać a ja potrzebowałam obeności kogoś bliskiego...wracając do tematu,zaczęłam biegac po lekarzach,internista stwierdził że to zatrucie,ale bóle w klatce były tak dokuczające że szybko wylądowałam u kardiologa, kilkukrotne ekg i echo serca nic konkretnego nie wykazały,badania krwi,cholesterolu,cukier,tarczyca w normie.wtedy pierwszy raz padło sformułowanie pewnie to nerwica,a moje myśli ....i ciągłe mierzenie ciśnienia bo pewnie lekarz się pomylił,i dopisywanie różnych chorób.w sklepie trudno było mi wystac w kolejce,autobusem sama bałam się jechać bo gdyby mi się coś stało ktoby mi pomógł.Do tego doszły bóle głowy, silne zawroty,prześwietlenie kręgosłupa też nic..następnie dretwieni nóg, rąk, twarzy uczucie słabości w kończynach moja diagnoza guz mózgu,białaczka,rak kości.... wybieram się na kolejne badania bo może teraz coś znajdą...Nie mogę tak już żyć nie wiem jak sobie radzić tabletki ziołowe uspakajające mi nie pomagają.próbuję tłumaczyć sobie że to chwilowe ale wtedy pojawia się kolejny atak i myśl że nigdy z tego nie wyjdę, nie mam już siły ....proszę o pomoc...

Odnośnik do komentarza

Witajcie. Podczytałam sobie *konkretnie* dziś Wasze forum (nie trafiłam tu przypadkowo oczywiście, gnana nękającymi mnie ostatnio herzklekotami i nerwową telepką:); jak tak dalej pójdzie Wasze zmieni się wkrótce na nasze). Ale - do adremu. Pytanie do IGNACA i JASMY (jestem pod wrażeniem konkretnych i rzeczowych wskazówek): wskazujecie na kluczową rolę psychoterapii w walce z cholerną, uprzykrzającą życie nerwicą. Pełna zgoda. Podejmuję decyzję o psychoterapii i...tu moje pytanie: jak znależć owego *dobrego* psychoterapeutę, czym się kierować? Załóżmy, że już wiem, że ma być to terapeuta -specjalista nurtu poznawczo-behawioralnego, ale jak wyłuskać tego odpowiedniego (szczególnie w mniejszej miejscowości, a z takiej piszę). Na co zwrócić uwagę? Skąd będę wiedzieć, że to ten odpowiedni fachura? Czy uważacie, ze zasadne są wyjazdy do innego miasta w poszukiwaniu odpowiedniego człowieka? (najbliżej mam do Trójmiasta, jakieś 70 km). Z jaką częstotliwością odbywają się sesje w początkowym etapie? (wiem, że nie ma zasad - chodzi mi o orientacyjną częstotliwość spotkań). Wybaczcie, jeśli pytania zbyt *techniczne*, ale pomogą mi rozwiać wątpliwości i nakierują. Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

FAMKA witaj. Nurt poznawczo-behawioralny jest faktycznie uznawany za najskuteczniejszy w walce z zespołem zaburzeń lękowych - czyli potoczą nerwicą lękową, oczywiście psychoterapeuta, zazwyczaj nie kieruje się jedynie metodami z zakresu tego nurtu, ale też innymi, choć p-b jest w takiej terapii wiodący. terapia trwa zazwyczaj od pół do roku (zazwyczaj), a spotkania muszą być regularne i nie zadziej niż raz w tygodniu, w tej metodzie też bardzo ważny jest wkład własny, polegający nie tylko na *wygadywaniu się* ale zaangażowaniu w stawiane przez psychoterapeutę *zadania*. Niestety, to dość młody w Polsce nurt i jeszcze dość mało jest terapeutów z certyfikatem w tym zakresie, szczególnie w małych miejscowościach. Są też terapeuci, który nie mają jeszcze certyfikatu, ale kształcą się w tym nurcie. I ostatnie najważniejsza sprawa, jak znaleźć dobrego psychoterapeutę, moim zdaniem lepiej mieć terapeutę na miejscu, jak najbliżej, to musi być ktoś sprawdzony na np. znanylekarz.pl, albo rekomendowany przez jakiegoś znajomego, postawiłaby właśnie na konkretnego człowieka, a nie na placówkę, ten ktoś musi się specjalizować w zaburzeniach lękowych i depresji i nie koniecznie musi być z nurtu p-b (wśród tych terapeutów też czynnik ludzki wchodzi mocno w grę i też z nimi bywa różnie) więc reasumując, chyba lepszy terapeuta specjalizujący się Twojej dolegliwości, przy tym rekomendowany, sprawdzony, niż świeżo upieczony, bez dobrych opinii, a przy tym daleko od domu. Napisz na forum skąd jesteś, może ktoś Ci kogoś poleci :-) AGNESTI, wiele osób z tego forum dobrze zna uczucia i objawy które opisujesz, jeśli zostały wykluczone inne choroby, a z tego co czytam - zostały, to nie zostaje nic innego jak uznać, że dopadła Cię *królowa imaginacji i ściemy* czyli nerwica lękowa, nasza franca pier..., która wiele może, ale tak naprawdę jej się tylko jej wydaje, ale niestety nam razem z nią się wiele wydaje i nie było by nic w tym złego, gdyby nie lęk temu towarzyszący tak bardzo pogarszający naszą jakość życia. To zaburzenie z grupy lekowych nie powstało tak z dnia na dzień, choć może doszło do znacznej eskalacji, ale pracowałaś na nią jakiś czas i teraz trzeba zrobić trzy główne rzeczy: 1-nauczyść radzić sobie z tym co odczuwasz, z emocjami, lękiem, paniką (co wpłynie na oburzenie ogólnego poziomu lęku), 2-zadbanie o organizm od strony somatycznej, nasze odczucia bardzo mocno wpływają na reakcje naszego organizmu, jego praca zostaje zaburzona i mocno rozchwiana, przez to odczuwamy przykre dolegliwości i trudne objawy, 3-dotarcie do przyczyny Twojego stanu, zmiana sposobu myślenia, w którym występuje dużo negatywnego nastawienia, a to wpływa destruktywnie na emocje, te na występujące objawy i na nasze zachowanie, a to zmyka kółko i negatywnie wpływa na sposób naszego myślenia, które jest coraz bardziej destruktywne. Czyli ostatecznie trzeba zmienić myślenie, a przez to patrzenie na siebie i nasze życie, a po drodze zająć się rzeczami doraźnymi i skutkami nerwicy. Wydaje się to nieco trudne i skomplikowane, ale z czasem ogarnięcia tematu okazuje się logiczne i możliwe do zrobienia. Przez ostatnie pół roku pojawiało się wiele postów IGNACA i moich też :-)) i jak ktoś ma ochotę to może nieco się cofnąć i poczytać sobie jak naszym zdaniem można sobie pomóc. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

JASMA bardzo dziękuje za odpowiedź,masz dużo racji,staram się myśleć pozytywnie i nie dać się temu....ale jak tylko pojawi się u mnie jakaś *nowa * dolegliwość od razu odwiedzam strony i czytam przy jakiej chorobie występuje ta dolegliwość a reszta sama się już znajdzie.Odwiedziłam kilku lekarzy po wstępnych badaniach każdy uważa ze nic mi nie jest ale jednak w mojej świadomości ciągle pojawia się wątek ...a może konieczne są dodatkowe badania, może za mało im powiedziałam może ktoś sie pomylił i jednak coś mi dolega...zdaje sobie sprawę że to ciągle nakręcanie się wcale mi nie pomaga tylko pogarsza sytuacje,ciężko mi uświadomić sobie że muszę wrócić do normalnego życia bez chorób..tylko że coraz bardziej przekonuję się ze sama nie jestem w stanie poradzić sobie z tym.każdego dnia budząc się myślę dziś koniec walczę i mówię sobie że dziś będzie ten dzień że bedzie dobrze po czym zaczyna boleć mnie głowa i wtedy pojawiają sie mysli dlaczego...skąd ten ból, i od razu panika, dochodzą duszności i dreszcze i spokojny dzień z głowy. jeszcze niedawno chodzenie na basen zajęcia taneczne sprawiały mi radość, miałam tyle radości a teraz boję sie ze pojdę i dostanę ataku...tak bardzo chciałabym wrócić do normalności.*Mam 28 lat a czuje się jakbym przeżyła przynajmniej 60... dziękuję że jesteście i wspieracie takie osoby jak ja,to jakieś światełko :)

Odnośnik do komentarza

Dobry wieczór Wszystkim Jasma wielkie dzięki za dobre słowo i jak zawsze po słoneczko u mnie leje. ?. Dzisiaj fatalnie, strach opanowal moje całe JA jestem totalnie rozbita boli mnie glowa a u mnie to juz jest wystarczajacy powod by czuc się na tyle kiepsko zeby panikowac na maxa juz w swoim azylu sypilani i nasluchuje i zamartwiam jak ja pojade jutro do pracy. Zawroty glowy dzisiaj mi sie nasiliły i wszystko jest do bani Dzisiaj nie pomaga ani książka ani sudoku ... ja chcę spokoju nie chce sie bac jak dobrze ze moznatu wyrzucic wszystkie nasze gnioty nawet za mmałą chwilke spokoju ... dobrej nocki dzisiaj spokojnego spanka

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×