Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

DOROTAT nie mijaj się z faktami, atak nie zaczął się od tego, że zrobiłaś coś innymi metodami niż terapia p-b, atak na Ciebie wcale się nie zaczął, choć Ty to tak odebrałaś. Jeśli chodzi Lowena, to nie bardzo znam jego publikacje, choć spotkałam się kiedyś z bioenegetyką, a więcej nieco wiem o mocno z tą pierwszą powiązanej wegetoterapii i ta ostatnia mówi o tym, że niewyrażone emocje zostają niejako w ciele i należy te emocje uwolnić (podczas szeregu ćwiczeń, krzyków, złości, wycia, kopania), ale po co je uwolnić?, a no właśnie, po to żeby jednostka mogła odzyskać pełną świadomość i ekspresję emocjonalną. Czyli jednak odzyskać świadomość, czyli dążymy w tej metodzie, to jest jej kulminacją i celem odzyskanie świadomości, czyli zadawania sobie sprawy z własnych procesów myślowych. Jak zwała tak zwał, myśli, proces myślowy, świadomość, samoświadomość sprowadza się do jednego, to my mamy poprzez świadome modelowanie, prostowanie, odkręcanie, uczenie się siebie na nowo, akceptację, dystans, ale to my mamy wpływ na nasze postrzeganie świata i siebie. Nie wiem czy umysł kontroluje ciało, nie wiem też, czy jak zmienimy nasze myślenie, zmienimy nasze uczucia, ale wiem, że myśli wpływają na nasze emocje, a zmieniając nasz sposób myślenia, z wiarą, że zmiana jest pozytywna i właściwa, to wpłyniemy na nasze emocje (uczucia to są sposoby wyrażania naszych emocji, a ich wyrażanie może różnić się od odczuwanych emocji np. czasami gdy się boimy, to atakujemy i emocja z reakcją spójne nie jest), czasami używamy tych stwierdzeń zamiennie, ale w tym wyrwanym fragmencie ze str. 33, napisanie o uczuciach, mogło być celowym zabiegiem. Zgadzam się z tym, że jak już w nas emocje zbierają, nie można ich tłumic, trzeba je wyrażać, czasami wykrzyczeć, choćby na pustkowi, płakać, czyli przeżyć coś w rodzaju katharsis - odreagować zblokowane napięcie, stłumione emocje, skrępowane myśli i wyobrażenia. Pisząc na skróty, to niektórzy preferują pracę nad myśleniem, aby wpłynąć na emocje, objawy i zachowanie, a niektórzy preferują pracę nad emocjami, aby dotrzeć do myśli - jak widać Ja lubię rzeczy namacalne, takie które swoim mózgiem, procesem myślowym, samoświadomością mogę ogarnąć, nazwać, zobaczyć wzajemne oddziaływanie, lubię konkrety, co i z czego się bierze, wiem jak pracować nad myślami i je zmieniać, a dzięki temu zmieniać postrzeganie wielu spraw, ale nie wiem, jak i nie wiem czy możliwa jest praca nad samymi emocjami, owszem można te zablokowane i odczuwane tu i teraz uwolnić, ale jak pracować, aby ponowne trudne się nie pojawiły?, jak wypracować w tym zakresie coś na przyszłość, wyłączając proces myślowy? Dużo jest koncepcji, różnych podejść psychologicznych, różnych publikacji i psychoterapeutów, trudne jest kierowanie się jedną ideologią i podejściem choćby najbardziej znanego psychoterapeuty amerykańskiego, nie warto się zamykać na bardziej sprawdzone metody, oczywiści nie zamierzam Cię ściągać z Twojej drogi, cieszę się że ona Ci pomaga, mnie pobudziłaś do spojrzenia nieco szerszego na aspekt zaburzeń lękowych i przypomnienia sobie, choćby teoretycznie pewnych zagadnień. Może też, głębiej się nad tym zastanowiwszy, jak ktoś jest totalnie na dnie, we własnym poczuciu, nie jest w stanie podjąć żadnych racjonalnych kroków, to może warto zacząć, czego wcześniej też nie negował, od właśnie odreagowania, zezłoszczenia się, wykrzyczenia, a później przystąpienie do dalszych bardziej racjonalnych działań :-)) Trzymaj się DOROTA

Odnośnik do komentarza

DOROTAT12 muszę powiedzieć pełen szacun. Bardzo mi się podoba że ogarnęłaś nie nafochałaś się tylko pięknie opisałaś *swoją* metodę. Jestem pod wrażeniem. Wprawdzie na początku (ja jak zwykle muszę troszke przywalić :) ) jeszcze troszkę kąsasz i chyba niesłusznie, ale potem bardzo ładnie się otworzyłaś. To co piszesz - ja jestem wielkim zwolennikiem podejścia holistycznego. Uważam że organizm to jest całość. Troszkę trywializując i upraszczając to co się w nas dzieje to jedna wielka retorta chemiczna - to co jemy, to co wydzielamy wewnętrznie, to czego naszemu organizmowi brakuje. Prosta sprawa - to co jemy wpływa na nasze organy wewnętrzne, które wydzielają różnego rodzaju enzymy, hormony i inne płyny (pewnie JASMA zrobiła by nam wykład, ale wystarczy jak łaskawie napisze TAK, potwierdzając moje słowa :) ) To co jest wydzielane dokrewnie wpływa na wydzielanie z innych organów itd. No i cóż wystarczy że się zadzieje jakaś nierównowaga, czegoś się leje za dużo to zaraz czegoś innego też za dużo albo za mało i zaczyna się problem. Ponieważ wiele z tych hormonów (ich nadmiar albo brak) może wywołać różne reakcje w naszym zachowaniu mamy zamknięte kółko. Odżywianie, ale i ruch odpoczynek wpływa na organy wewnętrzne te z kolei na zachowania itd. No ale, no właśnie - można popatrzeć z drugiej strony. Stres powoduje np. niechęć do jedzenia, to z kolei może powodować niedobory różnych rzeczy, te z kolei zakłócają pracę organów wewnętrznych itd. Ja wyciągam z tego taki wniosek jak na początku - holizm. Organizm to jest jeden precyzyjny mechanizm, który można *uszkodzić* na każdym etapie. Skoro można uszkodzić na każdym etapie, to i naprawę można zacząć teoretycznie od każdego miejsca. Piszę teoretycznie, bo oczywiście łatwiej wpływać na jedne rzeczy na inne trudniej. Tak jak z maszyną - łatwiej najpierw zdjąć obudowę a potem rozkręcać i oliwić środek, niż zaczynać od środka. Bioenergetyka jest jednym z podejść do tematy, podobnie jak nurt behawioralno-poznawczy czy psychoanaliza poznawcza. Są także rożne szkoły psychoterapii. Myślę że tak naprawdę to należy tutaj wyjaśnić dwie sprawy. Terapia behawioralno-poznawcza uważana jest za najskuteczniejszą w terapii nerwic, ponieważ najszybciej potrafi rozprawić się z codziennymi problemami czyli objawami, lękiem przed lękiem itp. zmieniając relację emocja zachowanie. U większości osób jest to bardzo skuteczne. Nigdy nie pisałem o tym wprost, bo jest to w sumie kwestia dalszej pracy, wiec nie koniecznie ważna na początku walki z nerwicą; poza tym jeżeli trafi się do dobrego terapeuty to on już dalej i tak powinien pokierować pracą danej osoby. Chodzi o to, że wstępne rozprawienie się z nerwicą np. przy pomocy terapii b-p to nie koniec pracy i nie całość. Tak jak organizm jest całością tak i terapia powinna odwoływać się do różnych sfer życia. Dobry terapeuta, szczególnie w dalszej pogłębionej pracy nie powinien przywiązywać się do żadnego z podejść tylko być uporządkowanie eklektyczny i stosować to co przynosi najlepsze rezultaty, czerpiąc z wielu nurtów i szkół. Nerwica lękowa rzadko kiedy jest tworem samym w sobie, często towarzyszą jej elementy innych problemów psychologicznych - depresji, nerwicy natręctw itd. Często jest też rezultatem różnych problemów życiowych o różnym nasileniu, z którymi przy okazji trzeba sobie poradzić - nałogi, DDA, asertywność, fobia społeczna itd. Dochodzą tutaj także inne dziedziny tak odległe jak np. dieta czy techniki relaksacyjne. Także wracając do początku, promowana przez nas terapia b-p jest świetnym początkiem, przynajmniej ja tak uważam, ale sama jako taka to trochę mało. Druga sprawa sprowadza się praktycznie do tego samego - ponieważ tak jak pisałem to kolejne problemy tworzą coś na kształt zamkniętego koła to teoretycznie miejsce w którym wkroczymy jest obojętne. Teoretycznie, bo tak jak pisałem jedne są *łatwiej* dostępne inne trudniej. Nie mniej jednak każdy z nas jest inny i tak na dobrą sprawę genialnie było by *sprawdzić* u każdego, gdzie jest jego *najłatwiej dostępne* miejsce i tam wkraczać, ale to już chyba zbyt duże wymagania wobec wielu terapeutów. Tak dla zobrazowania - piszesz w którymś miejscu, że nic nie przyniosło takich wspaniałych rezultatów jak godzinne wypłakanie się. OK odnosisz to do bioenergetyki. Ja, wieczny przekora, mógł bym np. napisać, że po godzinie nadnercza się wypstrykały i nie miały siły produkować więcej adrenaliny. Mógłbym przekonywać Cię że płacz odwrócił Twoją uwagę od lęku, zajął Twoje myśli. I w każdym z tych przypadków miałbym rację. Tak naprawdę nie jest ważne jaka teorię dorobimy, ważna jest skuteczność. I na tym opierają cie dobrzy doświadczeni terapeuci - efekt a nie teoria. I dla tego terapie prowadzone przez nieudolnych debili są o kant d... potłuc, bo Ci z kolei próbują prowadzić terapię wg. puntów w podręczniku, nie zauważając że coś nie pasuje, a bardziej inteligentni pacjenci zaczynają sobie robić z nich jaja. I tu wychodzi ogromny plus tego forum - dzielimy się metodami. Oczywiście dalej uważam że wiedza jest ogromnym sprzymierzeńcem, ale wiedza dotycząca mechanizmów działania organizmu, powstawania lęku itd. Nie koniecznie wiedza polegająca na nazywaniu poszczególnych kierunków i technik. Przecież np. zmiana zwyczajów żywieniowych to także zmiana sposobu myślenia o sobie i tym co nas otacza. Że sobie tak pozwolę na koniec, choć odwołanie będzie trochę nie na te święta :) NIE ZASTANAWIAJ SIĘ CO BYŁO PIERWSZE, JAJKO CZY KURA. WALCZ Z NERWICĄ NA WSZYSTKICH FRONTACH. Kochani jutro Wigilia i początek Świąt, narodzi się Zbawiciel - życzę Wam żeby razem z nim narodziła się w Was nadzieja, wykiełkował spokój i pewność siebie, swoich czynów. Żeby świadome kierowanie własnym życiem stało się największą i najwspanialszą przygodą w Waszym życiu. To tylko od Was zależy jak będą wyglądały wszystkie kolejne dni Waszego życia. Możecie zmienić siebie i tylko siebie a zmieniając siebie możemy bardzo mocno wpływać na innych. Radości, spokoju, nadziei, miłości, mądrości i spełniania marzeń. Ściskam świątecznie i nerwowo :)

Odnośnik do komentarza

IGNAC a Jasma napisze TAK, jesteśmy całością wiele procesów w naszym organizmie zachodzi, jest ważne i ma znaczenie i wzajemnie na siebie wpływa. A, że na buzię padam, bo właśnie skończyłam pierogi kleić, a ciasto chyba za twarde wyszło..., na tym poprzestanę, ale jedynie przez zmęczenie materiału. A życzenia później Wam złożę, choć nie da się ukryć, że dzisiaj :-)) PAMKA bardzo się cieszę, że do biedronki poszłaś, że trochę lęk oswoiłaś i czuję, że jako krok do przodu to postrzegasz i dlatego następnym razem lepiej będzie, bo pozytywie zaprojektujesz swoje myślenie :-) Dobranoc

Odnośnik do komentarza

Czytam Wasze posty i uczę się. Wiele rzeczy mnie przekonuje, a nawet czuję je, jak czytam. We mnie też jest bardzo dużo złości, rozczarowań, bólu, smutku, tęsknoty ...i często czuję to wszystko w sobie , Czuje jak nie ma ujścia i jest mi z tym ciasno. Próbowałam wściekać się w domu, kopać łóżka, płakać, czego też nie robię zbyt czesto, ale to za mało. Wsiadłam w samochód i pojechałam do lasu. Dzisiaj ludzi nie ma na spacerach, wiec było pusto. Najpierw przytuliłam się do drzewa. Po chwili chyba słyszałam jak ono żyje. Było mi dobrze i nagle poczułam tak niesamowity ból, że bez kontroli nad sobą oderwałam się od drzewa i zaczęłam krzyczeć. Jeszcze nigdy coś takiego mi się nie przydarzyło. Krzyczałam wyrzucając z siebie wszystko, co było we mnie i nie dawało spokoju. Krzyk zmienił się w szloch. nie wiem ile czasu to trwało, ale nagle poczułam niewyobrażalny spokój. Czułam drzewa i wiatr i ciszę i było mi dobrze. Jeszcze trochę przytulałam się do drzewa, popatrzyłam i wróciłam do samochodu. Nie wiem na jak długo mi to pomoże, ale teraz jest mi cicho i spokojnie... Życzę Wszystkim spokojnych świąt i nadziei...

Odnośnik do komentarza

IGNAC - dziękuję. Było dla mnie ważne co odpiszesz, choć i tak uznałam, że będę podążać swoja drogą, bez względu na to, jak ocenią to inni, bo dla mnie to droga do zdrowia. IZABELLO - bardzo dziękuję za Twój wpis. I strasznie się cieszę, że to co napisałam wykorzystałaś dla siebie. Pomysł z lasem jest doskonały, ja musiałam radzić sobie w domu, bo nie byłam w stanie wtedy nawet wstać z łóżka, było tak źle. Ale teraz jestem gotowa wyjść na świat i na pewno po Świętach wybiorę się do lasu. Prawda, ze ten spokój jaki wtedy się czuje jest niesamowity? Jedyny problem polega na tym, że jeden raz nie wystarczy. Trzeba taką pracę wykonywać tak często jak tylko czuje się wewnątrz siebie, że napięcie rośnie, że emocje znowu wpływają na ciało. JASMA cieszę się, że i dla Ciebie w mojej historii znalazło się coś inspirującego. A z okazji Świąt życzę wszystkim przede wszystkim Spokoju, Miłości i Radości. Boże Narodzenie to czas nadziei, poczujcie, że i w Was jest nadzieja, że macie siłę, żeby pokonać nerwicę.

Odnośnik do komentarza
Gość Optymistka

JASMA ostatnio dużo pracowałam i zupełnie nie miałam czasu na prywatne siedzenie przed komputerem. Tak jak pisałam, zaczęłam ćwiczyć i dobrze mi z tym, jestem dzięki temu spokojniejsza. Odnowiłam też kontakty ze znajomymi i wiesz co - niespodziewanie mam plany na Sylwestra. Oczywiście pierwsza myśl po telefonie przyjaciółki z propozycją na Sylwestra była taka, żeby odmówić. Porozmawiałam z mężem i doszliśmy do wniosku, że idziemy i na wszelki wypadek żebym się nie mogła rozmyślić od razu wpłaciłam pieniążki za bal.

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich W sumie niezly dzien i godzina na pisanie na forum...Ale mam chwilke wiec skorzystam... Mecze sie z nerwica juz jakis czas. Tak naprawdę to nie wiem czy to zaczęło się od pierwszych epizodów tachykardii po wypiciu alkoholu ale w sumie chyba to był ten początek-czyli jakieś 2 lata temu-ale było to do zniesienia, ograniczałam tylko alkohol, dało się żyć:) Od lutego tego roku niestety zrobilo sie duzo gorzej-brak sil, kołatanie serca non stop, skoki ciśnienia. ..doszly pozniej i lęki. .bezsenność itd. Lekarze w celu ustalenia czy przypadkiem to nie anemia, tarczyca czy samo serce... oczywiście wszystko ok a zachwiane hormony tarczycowe to efekt nerwicy. Pomogl chwilowo bioenergoterapeuta bo mega mnie wyciszyl i czulam sie super-niestety facetowi sie zmarlo a mnie do tej pory nie udało się znaleźć kogoś kto pomoglby mi jak ten poprzedni (choć szukam). Bylam tez u psychiatry, dostalam leki-nie zdecydowalam sie bo tak naprawdę nie chce wchodzic w psychotropy..:( Wokol mnie wszyscy biorą je jak wit.C :/ Poszlam wiec niedawno do psychologa i zdecydowalam się na psychoterapie ale wiem, że to nie tak szybko pomoze-to proces dlugofalowy-a ja tez w międzyczasie szukam antidotum na moje somatyzacje ....glownie serducho i to uczucie leku, strachu, sciskania od środka-bo niestety nie daje juz rady z tym dluzej i mam tego serdecznie dosc:(Ostatnio nawet doszlo wyczulenie na dzwieki...byle jaki dźwięk nieco głośniejszy potrafi tak mnie porazic, ze ręce opadaja-to podobno przeczulica słuchowa... Zaczęłam tez trochę homeopatii na własną rękę z różnych dostępnych info, które znalazłam w internecie-bo wizyta u homeopaty-bagatela 250 zl-pierwsza potem 130... normalnie pójdę z torbami przez ta nerwice...I również ostatnio lek izopatyczny - dostałam go od lekarza synka, który jest w nich dość dobry i przepisał mi takowy-byc moze pomoze mi-synek super reaguje na izopatie przy roznych historiach, ktore mu sie zdarzaja:) Nie wiem tylko czy moge laczyc homeopatie z izopatia-musze dopytac. Ale powiem szczerze, ze od pol roku wegetuje nie zyje...Szczerze mówiąc to mam już dość tego. .. Placze co jakiś czas z kompletnej bezsilności. .. Nie moge normalnie funkcjonowac- wychodzac do galerii handlowej zastanawiam się czy nie wylece z niej po 5 min bo znow mnie cos złapie. . Czy noc przespie normalnie czy wybudzi mnie po godzinie tachykardia...Czy pojde do fryzjera i doczekam konca w spokoju czy tak jak ostatnio walnie mnie w polowie i bede lykala propranolol z hydroksyzyna zeby dotrwac do konca... Czy w końcu napije sie normalnie drinka lub czerwoneho wina bez odreagowania mojego ukl nerwowego w postaci tachykardii. ????????? Czy ja moge znow byc soba i żyć normalnie? ;-( Nie mam juz sil.... Małżeństwo wali mi sie min przez to wszystko(chociaż przyczyny nerwicy leza tez właśnie w nim). Mam synka 3 letniego i musze miec tez siłę dla niego. .. Mam 32 lata a czuje sie o 30 starsza. Moi rodzice sa w lepszej kondycji niz ja. Ostatnio poznalam zielarke, która podobno b.dobrze leczy ziolami ale mam cos moczyc...parzyc...pić 3x dziennie..i juz nie mam na to wszystko siły :( Poza tym kazała odstawić homeopatie a ja nie chcialabym tego robić. Naprawde mam juz dość lekarzy...leków i tego wszystkiego. Po prostu chce normalnie żyć.

Odnośnik do komentarza

Witam Wszystkich i Ciebie MAMUSKA w ten świąteczny dzień. Mam nadzieję, że dobrze się czujecie. U mnie do wielkiej dupy!! Wczoraj byłam w szpitalnych oddziele ratunkowym z tętnem 140. Można zdechnąć. Dostałam inny lek na to tętno. METOCARD, zamiast BISOKARTU. Przyszedł kardiolog, powiedział, że BISOKARD, to w ogóle nie dla mnie, że on przede wszystkim obniża ciśnienie, a ja potrzebuje coś na obniżenie tętna, bo ciśnienie mam niskie. Ten METOCARD miałam brać 3xdziennie po 1/2 tabletki i tak wzięłam i nie pomógł i dzisiaj znów 3 godziny spędziłam na oddziale ratunkowym. Mam brać ten ten METOCARC 2x po całej tabletce i jak będzie źle, to jeszcze 1/2 tabletki w południe. Powinno pomóc, ale organizm musi się nasycić, a to trwa kilka dni. U mnie jest tak jak u MAMUŚKI, wszystko zaczęło się od tego, za szybko bijącego serca, później przyszły lęki i leczenie nerwicy lękowej. Ja tez mam tego dość, ale wyjdę z tego. Na pewno wyjdę... Życzę Wszystkim spokoju i wiary, że wyjść z tego można :-)

Odnośnik do komentarza

Witam Wszystkich. Ja zaczynalam okres świąteczny z ogromną nadzieją że ta franca w święta zrobi sobie wolne i niestety sama ją przywolalam. ?. Tak to właśnie było byle zachęcie na linii. ?. Tak nazywam moje zawroty głowy i znowu się zaczęło strach lęk bicie 5serca i wszystkie inne cholerne objawy które mnie zniewalaja doprowadzają do stanu kiedy czuję się jak starsza schorowana pani, magiczna ręka którą czuję na swojej głowie w stanach spięcia cholerne szumy w uszach sztywność karku to wszystko odpadło mnie od wczoraj i trzyma do tej chwili. W sumie to mam pytanie czy te wichury nie wpływają też na nasze samopoczucie bo ja tak chyba mam. Mimo wszystko życzę dalszego świętowania w spokoju. ?. Którego tak pragniemy. Sciskam Was wszystkich ciepło i życzę przetrwania.

Odnośnik do komentarza

Może święta nie są dla nas... nerwicowców.... ;) ja przez swięta przestudiowałam wszystkie objawy raka jajnika, języka, szyi, tchawicy , krtani bo o węzłach chłonnych to już wszystkie strony w google świeca sie na fioletowo..... ;/ Ciągle boli mnie lewe podbrzusze i burczy mi w brzuchu i się przelewa :( najgorzej jest rano i wlasnie teraz, jak to calje jedzenie spływa.... Mialam przerwę w tabletkach antykoncepcyjnych 3 miesięczna bo brałam je 5 lat i mam juz schizy ze przez te 3 miesiące to rak jakis i torbiele masakra..... a u ginekologa bylam na początku czerwca ;/ A na moje jelito drażliwe dostałam tabletki DEBUTIR, ktore za przeproszeniem jak wyjme kapsułkę z opakowania to śmierdzi niedomytą nie powiem czym i nawet ten *zapach* na rekach zostaje, aż sie cofa mi jak muszę to połknąć , masakra -.- < NIezadowolona> Ale jutro , trzeba przejechac pół Polski do TZ :) I tam przynajmniej bedzie miał mi kto dać po łapach i zabrac internet :)

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich w świąteczny wieczór Polcia - czytam o Twoim jelicie i chciałam Ci polecić obejrzenie programu *Uzdrowisko wstydliwych dolegliwości* (kiedyś leciało na TLC, ale powinno być też w sieci). Warto zobaczyć jaką proponowali tam uczestnikom terapię i jakie były jej efekty. A ja będę ciągle o emocjach, ale dziś inaczej. Opowiem Wam dwie historie, bez wniosków, myślę, że łatwo je wyciągnąć samem. Pierwsza opowieść - dzień przed Wigilią Szłam z mężem na zakupy. Z mojej klatki wychodziła sąsiadka z 1,5 rocznym dzieckiem. Sadzała go wózka na co ono protestowało krzykiem i płaczem. Najpierw raz mu wytłumaczyła - nie mam czasu żebyś mogła iść sama musisz pojechać na wózku, bo mamy dużo spraw do załatwienia. Dziecko jednak nadal protestowało, wiło się przypięte do wózka i płakało. Sąsiadka zaczęła go uspokajać - *uspokój się, czego płaczesz?*. Nie pomogło, dziecko nadal chciało iść samo, nie jechać. Sąsiadka zaczęła na dziecko wrzeszczeć - *W tej chwili się gówniarzu uspokój. Jak zaraz nie będzie cicho to wyciągnę Cię z wózka i naszczelam po dupie*. Po tym nie tylko dziecko się przestraszyło, ja też. Widziałam jak zmienia się jego wyraz twarzy na przerażoną. Umilkło. Kobieta była zadowolona, ze uzyskała efekt i szybko odjechała wózkiem. Druga opowieść - z mojego domu Mam psa, bardzo go wszyscy kochamy, ale on jest potwornie zazdrosny. Nie mniej z zazdrością swoją uważam, ze radzi sobie doskonale. Kiedy mąż mnie przytula czy całuje pies szczeka, ale szybko łapie swoja ulubioną maskotkę i natychmiast na niej wyładowuje swoją zazdrość i frustrację. Nikt go tego nie uczył, ale i nikt mu tego nie zabrania. Jest z nami 8 lat, nigdy nie chorował, jest radosnym, szczęśliwym psem. IZABELLA nie poddawaj się. Trudne momenty pewnie będą się pojawiały, (ja też po pierwszym razie nie stałam się zdrowa) ale spróbuj regularnie pracować ze swoimi emocjami, a po miesiącu zobaczysz różnicę :)

Odnośnik do komentarza
Gość karolinaaaa12

Mam objawy nerwicy lękowej od jakiegoś miesiąca. Codziennie nasila mi się to coraz bardziej. Za każdym razem boję się, że umrę. Coś ściska mnie za gardło, kręci mi się w głowie. Raz miałam atak podobny do padaczki. Dostałam jakieś psychotropy, ale nie chcę się uzależniać, poza tym chodzę po nich śpiąca i nie mogę normalnie pracować. Znacie jakiegoś dobrego psychologa w Warszawie?

Odnośnik do komentarza

Witajcie poświątecznie! Dorota.. też często widzę podobne sytuację, np. idzie matka z dzieckiem i to dziecko się przewraca, a matka reaguję na to złością i krzykiem. Przykre niestety. Padło pytanie jak minęły święta, pozwolę sobie napisać o swoich wrażeniach. U mnie minęły pod znakiem małych zmian, co do których nie mam do końca pewności, czy wyjdą mi na dobre. Generalnie jako druga córka (jeszcze niezamężna) jestem w moim odczuciu traktowana nieco niesprawiedliwie, oceniania krytycznie, że niby nic nie umiem, że jestem powolna. Miałam serdecznie dosyć tych uwag i dałam o tym znać osobie, która tych uwag mi nie żałowała. Miałam nadzieję na zrozumienie, ale w w rezultacie doszło do kłótni. Mimo, że nie tak powinny wyglądać święta, to jestem zadowolona, że dałam znać o swoich uczuciach, o tym że jest mi przykro gdy ta osoba odnosi się tak do mnie. Myślę, że to mały krok do zaznaczania zdrowych granic. W wyniku tej sytuacji, ale to juz na plus, spędziłam drugi dzień świat z rodziną chłopaka, którzy co roku mnie zapraszają, ale mi się wcześniej w głowie nie mieściło, że mogłabym spędzać święta poza domem. Tyle u mnie. Poza tym strasznie się przejadłam, brzuch mi pęka ;-) Ignac, napisałeś wcześniej, że terapia zaburzeń lękowych powinna trwać około rok. Jak najbardziej zgadzam się z Tobą, ale dodałabym od siebie, że może trwać również całe życie. Mam na myśli świadomy rozwój osobisty, który powinien być procesem na całe życie. I myślę, że taka perspektywa daje optymistyczne spojrzenie, że terapia zaburzeń lękowych jest tylko krótkim, ale bardzo ważnym, etapem na drodze do samodoskonalenia. Tak bym na to spojrzała. Jakie macie plany sylwestrowe? Pozdrawiam wszystkich i każdego z osobna jednocześnie :)

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×