Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Kochani, postanowiłam że opowiem Wam dziś swoje historię, mam 21 lat, mieszkam z mamą, i dziadkami, rodzice rozwiedli się gdy miałam 3 miesiace kontaktu z ojcem nigdy nie utrzymywałam - On nie chciał, ma syna, i tylko On się dla Niego liczy, o mnie nawet nie pamięta. Za to mam najcudowniejszą mamę na świecie, na którą zawsze mogę liczyć, po mimo wszystko ojca bardzo mi brakuje, najgorsza jest myśl, dlaczego On mnie nie chce? Wydaje mi się ze w tym tkwi przyczyna NERWICY ..

Odnośnik do komentarza

GOSCINA każdy walczy na swój sposób i możliwe, że Ty też jakoś postęp choćby na poziomie samoświadomości poczyniłaś, a z tą listą dla męża to fajny pomysł i fajny mąż :-), weź sobie kartkę i sobie napisz co Ci poprawia nastrój, albo co Ci poprawiało (bo zaraz mi napiszesz, że teraz to nic) może muzyka, dobry film, wieczorny spacer, masaż, rozmowa z kimś, krótka wycieczka, może książka i jak już spiszesz wszystko co Ci do głowy przyjdzie to pomyśl na co w tym momencie możesz i chcesz sobie pozwolić, zrobić sobie przyjemność i daj sobie takie przyzwolenie, zostaw wszystko i temu czemuś się poddaj, masz do tego prawo i prawo do przerwy w zamartwianiu, może później coś kolejnego z lisy wybierzesz. Takie działanie z jednej strony pokarze Ci ile farnych i ciekawych rzeczy lubisz robić, a słowo pisane dużo lepiej do nas dociera i zostaje w głowie na dłużej. A jeśli chodzi o żeby mąż Ci pomógł w mobilizacji, to ja bym zaczęła od spisania sobie własnych celów (najlepiej celów tych głównych, później ich rozpisanie na cele operacyjne, mniejsze), czego chcemy i do nich przypisania zadań, czyli co musimy zrobić, żeby dany cel osiągnąć i wtedy przy tych właśnie zadaniach i w ich realizację możemy włączyć męża, tylko pamiętaj ze mężczyźnie muszą mieć napisane konkretnie i zadaniowo, nie muszą przecież wiedzieć wszystkiego od zarania dziejów ;-)) np. cel główny: zrobienie badań kontrolnych, cele operacyjne: obniżenie poziomu leku, uświadomienie sobie powodu takiego stanu myślenia, racjonalizacja obaw, zadania: psychoterapia, nie czytanie w necie o chorobach, odwrócenie uwagi i skierowanie myśli w inną stronę, uświadomienie korzyści z wykonania badań kontrolnych - może właśnie w którymś z tych lub innych zadań może Cię wesprzeć mąż. Może to wygląda tak bardzo analitycznie i chłodno takie życia rozpisywanie, ale takie trochę na zimno ustawienie tematu, już samo w sobie zmienia percepcję i ogląd sytuacji, poza tym zawsze można do tego wrócić i ocenić co się zmienił i co zostało, a do tego systematyzuje pewne sprawy i ustawia hierarchię ważności i potrzeb. To oczywiście jest tylko mój punkt widzenia i pewien pomysł :-)) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Hej wszystkim Pisałam o sobie 6 tygodni temu, a potem zajęłam się pokonaniem choroby, ale czytam co piszecie i dzisiaj poczułam, że muszę się włączyć. POLCIA – absolutnie rozumiem Twój lęk o swoje zdrowie. Jeśli faktycznie chciałabyś mieć 100% pewności, że to nie chłoniak musiałabyś wykonać tomografię lub rezonans klatki piersiowej i jamy brzusznej oraz badania krwi i moczu. Wszyscy tutaj starają się dowieść, że jak masz jakiś objaw to pewnie nerwica. Niekoniecznie tak musi być. Rozmawiałam o tej kwestii z psychologiem, który stwierdził, że terapia nerwicy to jedno, a okresowe badania kontrolne to odrębna sprawa. Nerwica nie chroni przed innymi chorobami. Mądre rozwiązanie – to ustalenie terminu raz w roku i wykonanie badań, które z jednej strony nas uspokoją, a z drugiej pokażą, czy faktycznie nic nam nie jest. Jeśli chodzi o postawę Twoich bliskich – niewątpliwie JASMA ma rację. Wyjaśnię Ci to jednak dokładniej. Prawda jest taka, że za ich postawą też stoi lęk, tylko ukryty, którego nie potrafią wyrazić – o Twoje zdrowie. Boją się, że jeśli Ci uwierzą, to być może przyjdzie im walczyć z określoną chorobą, a nie zwalać wszystko na nerwicę. To ich jednak nie usprawiedliwia, bo Ty potrzebujesz teraz wsparcia i rolą rodziny jest właśnie wspierać. Mówię to z własnego doświadczenia, bo moja mama ma podobną postawę do Twoich bliskich i po rozmowie z nią, kiedy było mi bardzo źle naprawdę rozważałam, jak popełnić samobójstwo. Gdyby nie mój mąż, który zachowuje się zupełnie inaczej – wspiera mnie i towarzyszy mi we wszystkim (mimo kosztów jakie sam ponosi) – nie wiem co by było (pewnie pogrzeb). Dzięki niemu wychodzę na prostą po naprawdę krótkim czasie. Co do płaczu – płaczcie, jeśli tylko tego potrzebujecie. Ale też krzyczcie, kopcie łóżko, albo idzie do lasu pohisteryzować. To absolutnie uwalnia stare i obecne emocje i daje spokój, którego tak nam potrzeba. Nie dajcie się po raz kolejny uspokoić.

Odnośnik do komentarza

Do MARY – kiedy czytam Twoje posty, jest podobnie jakbym rozmawiała z moją mamą. Wiesz wszystko i o wszystkim – wiesz jak kto powinien się czuć i co przeżywać. Zastanawiam się tylko skąd???? Myślę, że takie rady jakie padają w Twoich postach nie tylko nikomu nie pomagają, ale dodatkowo dołują. A na tym forum pomocy szukają ludzie, którzy mają ze sobą problem, którym jest źle i ciężko. Po co im jeszcze dokładać????? To mają w domu od swoich bliskich.

Odnośnik do komentarza

POLCIA Tak, uważam, że masz wiele racji - przyczyny - te pierwotne naszej nerwicy - tkwią w kontaktach z rodzicami. Z tym jak było w najmłodszych latach, często niepamiętanych na poziomie świadomym. Tu faktycznie może pomóc terapia, szczególnie taka, w której terapeuta nie koncentruje się wyłącznie na chwili obecnej, ale przede wszystkim sięga daleko w przeszłość Trzymaj się

Odnośnik do komentarza

DOROTAT12 cześć ja oczywiście Cię pamiętam, fajnie że masz się lepiej. Nikt z nas tak do końca na twierdzi, że nic chorobowego u innych się nie dzieje, bo tego nie wiemy, ja bardziej, przynajmniej mogę mówić za siebie, staram się ten lęk przed chorobami i stawianiem własnych diagnoz zracjonalizować, żeby w przypadku jak coś będzie nie tak, to umieć podejść do tego w miarę możliwości na spokojnie, racjonalnie i motywująco do działania, a nie pogrążająco i paraliżująco z lęku i paniki. Przy czym u Polci za bardzo nie ma podstaw do takich obaw, poza wygniecionym na makasa węzłem chłonnym (kto po takich pieszczotach kto by nie spuchł? ;-)) ciepłocie ciała ok. 37 i parę i ogólnym złym samopoczuciu, lekarze nie widzą konieczności dalszej diagnostyki. Badania okresowe jak najbardziej, ale robienie rezonansu czy tomografii no nie wiem, nie wiem... Mi jednak wczucie się w pozycję drugiej strony, w tym tej naszej rodziny pomaga, pomaga mi samej, bo jest w mnie mniej złości i agresji i tą energie mogę przekierować w inną stronę, oczywiście czasami reaguję emocjonalnie, nie jestem zimną rybą, co to to nie ;-) ale dosyć szybko, zanim nie popłynę za bardzo, przychodzi konstans i refleksja. Ja stanę w obronie Mary, już ją trochę poznałam i wiem, że ma swoje sprecyzowane podejście do pewnych spraw i specyficzny sposób wyrażania opinii, może bardzo bezpośredni i taki tu i teraz ale, jest Babką z ikrą i ma dobre intencje, każdy jest inny i każdy po swojemu wyraża siebie i swoje poglądy i każdemu co innego odpowiada i dla mnie to jest ok. PAMKA każdy mam jakąś historię i często trudne przeżycia i często one modelują nasze życie, często niestety negatywnie i warto z nim się uporać, pozamykać i pójść dalej. Bo tak naprawdę, co wydarzyło się ileś lat temu, trudno teraz oceniać, do tego dochodzą emocje i subiektywny ogląd sytuacji, którą ciężko przywołać, przełożyć na teraźniejszość i obiektywnie ocenić, fakt jest taki, że masz z tym problem i to Ty na swoim poziomie myślenia musisz zamknąć, pozwolić przeszłości i emocją z nią związanym odejść tam gdzie ich miejsce czyli w przeszłość i uciąć ich negatywny wpływ na teraźniejszość. To czy tato Cię chciał, czy nie chciał, a może chce, a może ma większe problemy niż Ci się wydaje, a może nic dobrego by w Twoje życie nie wniósł, tego już się nie dowiemy i tego nie zmienimy, owszem możesz kiedyś, jak będziesz na to gotowa, poprosić go o rozmowę i powiedzieć z Twojego punktu jak to widzisz i co ta cała sytuacja Tobie zrobiła, może coś odczarujesz, może zrozumiesz sytuację, oczyścisz atmosferę, a może po prostu zrozumiesz, że masz wieki skarb w postaci mamy, siebie i Twoich bliższych i dalszych, obecnych i przyszłych znajomych i nic więcej Ci nie potrzeba do życia, jak cieszyć się z tego co masz :-)))

Odnośnik do komentarza

Witaj Jasma Miło, że mnie pamiętasz. Myślę, że Mary nie trzeba bronić, bo z pewnością zrobi to sama. Forum jest otwarte dla wszystkich wolno się jej więc wypowiadać jak chce. Ja również mam prawo wyrazić swoją opinię. A wnioskując z postu Polci nie poczuła się zbudowana reakcją Mary. Ale nie ma co drążyć tego tematu. Absolutnie nie neguję Twojego sposobu na nerwicę i tego o czym piszesz. Myślę, że dla bardzo wielu ludzi jest to nieoceniona pomoc i idąc tym tropem mogą pokonać chorobę. Ja odkryłam inny sposób. Absolutnie po kilku tygodniach nie mogę powiedzieć, że działa i tak już będzie zawsze. Może za rok, dwa a może dopiero za pięć taka teza będzie uzasadniona. Ale psychoterapia i praca nad sposobem myślenia wymaga po pierwsze czasu, a po drugie jakiego takiego *ogarnięcia się*. Niewątpliwie jest niezbędna. Ja chciałabym powiedzieć jak w miarę szybko wstępnie się ogarnąć bez leków. Może komuś to się przyda, może ktoś skorzysta. W najbliższej wolnej chwili napisze jak mnie się to udało.

Odnośnik do komentarza

PAMKA. Czytam Twoje posty i myślę, że trochę się nakręcasz na tego ojca. Nie wiesz jaki byłby dla Ciebie jakby z Tobą mieszkał.i tak na prawdę nie wiesz jaki jest dla swojego syna... Ja miałam oboje rodziców i wszyscy uważali, że jestem córeczką tatusia. Prawda była znacznie bardzie smutna, bo jedyna osoba z która mój ojciec się liczył, to była moja mama. Ona decydowała jaki ojciec ma być dla dzieci i taki był. O wiele więcej bólu i smutku i wpędzanie z obniżoną samoocena dostałam od ojca, mimo, że nie było na świecie osoby, która nie uważała, że ojciec, to złoty człowiek. moja rada, chociaż trudna, to nabranie dystansy tak do ojca jak i mamy jak i całego życia. Jesteś dorosła i masz wystarczająco duże doświadczenie w byciu dorosłą, więc pora zacząć myśleć o sobie, przede wszystkim o sobie. Przeszłość, to coś, co minęło i niczego już w niej zmienić nie można, ale można wyprowadzić wnioski z błędów rodziców, bo zawsze oboje są winni (gdyby twoja mama była taka doskonała i złota, to nie tęskniła byś tak za ojcem, nie fantazjowała byś na jego temat i nie miała byś dzisiaj takiego popieprzonego stanu emocjonalnego. To nie tylko odejście Twojego ojca do tego doprowadziło. Niestety! Im prędzej nabierzesz dystansu i im prędzej zrozumiesz gdzie Twoi rodzice, a mama przede wszystkim narobili tobie krzywdy, tym prędzej zaczniesz normalnie funkcjonować i szukać przyczyn w sobie. poza tym jesteś bardzo młoda i na pewno kiedyś będziesz chciała mieć dziecko czy dzieci, jak dzisiaj nie rozliczysz, nie pożegnasz swojej przeszłości i błędów swoich rodziców masz duże szanse zrobić krzywdę swojemu dziecku, a przecież, nawet teoretycznie, tego nie chcesz. Życie jest brutalne i podłe i trzeba nauczyć się być twardym i nie szukać dodatkowych powodów do szaleństwa. wystarczy, że kłopoty sprawia wrażliwa dusz i za duży stopień empatii, a na to nie ma lekarstwa... Nie dopuszczaj do siebie niczego, co i tak niczego nie zmieni w przeszłości, a pogmatwa ci tak pogmatwany sposób odczuwania... Powodzenia.

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny (PAMKA i IZABELLA) właściwie obydwie macie rację. Dla jednej problemem jest brak ojca dla innej to jaki ojciec był. I tak właśnie jest i żadna z tych sytuacji nie jest bardziej trudna albo łatwiejsza. Przez pierwszych kilka lat życia to rodzice są dla nas całym światem. To jacy są (lub jakich ich nie ma) wpływa na naszą zdolność kochania, na nasze poczucie bezpieczeństwa i wiarę w siebie. PAMKA to ważne, że wiesz co Cię boli, gdzie jest problem. Nie zgadzam się z natomiast z panującym na tym forum przekonaniem, że przeszłość już była, trzeba zamknąć i do tego nie wracać, bo zmienić się nie da. Tak - zmienić się nie da. Ale emocje, jakie w nas wyzwalała wtedy i jakie wyzwala dziś wciąż są i tylko przeżycie tych emocji, zgoda na nie może uwolnić nas od przeszłości (tak naprawdę uwolnić). Nie wymyśliłam tego sama - osoby, które lubią czytać, chciałby więcej zrozumieć i przeczytać książkę właściwie o sobie odsyłam do dwóch publikacji, które dla mnie okazały się przełomowe: *Radość* albo *Duchowość ciała* LOWENA (to wybitny amerykański psychoterapeuta, który opracował własny system pracy terapeutycznej dla pacjentów z nerwicą i depresją) oraz M. Liszyk-Kozłowska i T. Kosiorek *Skąd się biorą dorośli. Jak dzieciństwo wpływa na dorosłe życie?*

Odnośnik do komentarza

DOROTA 12 Ja nie napisałam, że do przeszłości nie należy wracać, ale, ze należny ją zamknąć, a to jest diża różnica... Co do PAMKI, to wyskoczyła na mnie broniąc swojej pozycji w życiu. Ja jestem od Ciebie starsza wiele lat i ten etap szukania winnych mam na szczęście za sobą. Ja ciebie PAMKA nawet nie znam, nie jesteś moją siostrą, koleżanką czy sąsiadką. Tak na prawdę, to Twoja sprawa jak będziesz sobie radzić, ale wyskakiwanie na mnie świadczy, że nie przyjmujesz zadniej innej możliwości prócz Twojej własnej, a to jest problem z którym dla własnego dobra powinna się uporać. Napisałam do Ciebie wprost, nie jak większość w *białych rękawiczkach* i tak na prawdę to jest to Twoja sprawa i twój problem, a nie mój i bycie niegrzecznym jest, w tym przypadku nierozsądne, ale to Twoja sprawa, nie moja.

Odnośnik do komentarza

IZABELA A w jaki sposób Twoim zdaniem należy zamknąć przeszłość? A PAMKA szuka i to jest wspaniałe, bo w końcu zrozumie o co chodzi i jak sobie z tym poradzić. Prawda jest niestety taka, że my dziś jesteśmy odbiciem siebie z wczoraj. Jeśli trochę poczytacie to zrozumiecie, że czas dzieciństwa to najważniejszy czas, który nas kształtuję. Większość próbuje temu zaprzeczać. Absolutnie dzisiaj, jako osoby dorosłe mamy inne możliwości i inaczej możemy reagować. Ale dopóki nie dotrzemy do ran z dzieciństwa, do braków jakie wtedy powstały, jeśli nie uporamy się z emocjami, które wtedy zostały zepchnięte do podświadomości (zamknięte w ciele jak pisze Lowen) to nie uporamy się z dzisiaj. To oczywiście moje zdanie (choć poparte opiniami specjalistów)

Odnośnik do komentarza

DOROTA12 Za namową ludzi z tego forum, poszłam na psychoterapie. Do pracy idę dopiero od stycznia i jak zapisywałam się na terapie, nie wiedziałam, czy dam sobie rade z płaceniem za wizyty, bo byłam bezrobotna ,ale znalazłam prace i na terapie chodzę 3 razy w tygodniu. Ta terapia, to najlepsza rzecz na jaką ktoś mnie namówił. Ja w znacznie mniejszym stopniu niż PAMKA karmiłam się moimi nieszczęściami z przeszłości, z dzieciństwa i sama sobie brukowałam wyboista drogę włóczenia się po nerwicy, lękach, żalach itp. Zamknąć przeszłość, to ją zaakceptować, to pogodzić się z nią, bo przeszłość, to coś, co minęło i jedyna rzecz jaką można zrobić, to nie rozpamiętywać, nie oskarżać. Wybaczyć, ale jednocześnie wyprowadzić wnioski i ratować to wszystko, czego jeszcze nie udało man się, przez rozpamiętywanie, oskarżanie i ubolewanie zniszczyć. Przekonano mnie i wytłumaczono, że nigdy nie jest winien tylko jeden rodzic, ale to nie oznacza, że należy ich nienawidzić czy przestać z nimi rozmawiać. Najważniejsza rzecz, to przestać sobie samemu opowiadać bajki na temat tych, których kochamy, bo nawet jak przestaniemy patrzeć na niektórych przez różowe okulary, to przestaniemy ich kochać. Nie przestaniemy, ale damy im i sobie szanse na lepsze życie i lepsze zdrowie. Pamka żyje w swoim świecie i jak na razie niczego nie chce zmieć w sposobie myślenia. Pamka chce cudu dzięki któremu będzie dobrze się czuła, a takiego cudu nie ma. Cały proces obdarzania nerwicy miłością i bycie z nią, to nasze myśli i nasze wierzenia, nasze w związku z tym postępowanie i tak jak 1000 razy na tym forum padło stwierdzenie, że dopóki nie zmienimy sposobu naszego myślenia, oceniania, podsumowania, tak długo nerwica będzie nas kochać z wzajemnością. Do wszystkiego trzeba dojść, wcześniej, później albo nigdy...

Odnośnik do komentarza

IZABELLA zgadzam się z Tobą w kwestii, że do wielu spraw, szczególnie z przyszłości warto podchodzić z dystansem. PAMKA to zrozumiałe, że nie znamy dokładne Twojej sytuacji i często możemy się mylić w swoich osądach, ale my jesteśmy i Ty jesteś na tym forum i musimy sobie jakiś pewne sprawy wybaczać. DOROTAT oczywiście, że masz prawo do wypowiedzi jak ja do wstawiania się w czyjejś obronie. A jeśli chodzi o przeszłość, to faktem jest, że zmienić się jej nie da, ale można ją zrozumieć, odczarować, coś w tej kwestii zrobić dla siebie teraźniejszej, aby móc z przyszłości wspominać to co wspomnień jest warte - a to już rzecz subiektywna i indywidualna. Oczywiście, że przeszłość nas kształtuje, a właściwie trzy główne czynniki 1 - genetyka, czyli to co dziedziczymy i zapisane jest w naszym genotypie, pewne skłonności i predyspozycje 2 - środowisko wychowawcze, a tutaj grupa pierwotna czyli rodzina bądź inni opiekunowie, grupy formalne (przedszkole, szkoła) i grypy nieformalne (znajomi, kontakty poza szkolne) i 3 komponent naszej osobowości to dążenia własne, czyli potrzeby, pragnienia, cele osobiste, preferencje, potencjał i nasze wybory, te wszystkie trzy komponenty wzajemnie się przenikają i wpływają na siebie tworząc pewną wypadkową w postaci mua ;-)) A Ty od wrześnie nie bierzesz leków i tak zostało? to super, już kiedyś pisałam, żebyś z nami podzieliła się swoim sposobem i prośbę ponawiam, oczywiście w wolnej chwili :-))

Odnośnik do komentarza

Poszłam tylko z kuzynem na jasełka a tu 2 storny wiecej :P DOROTA12 - 10.01 pojde na badania jamy brzucha i węzłów chłonnych (USG) mam nadzieję ze jak to wyjdzie OK to mi to wystarczy Ja się obawiam bo miałam w czerwcu eozynofilie ponad 3 razy większę i się odrobaczyłam, a teraz nie zoribli mi tych eozynofilii ale granulocyty w normie wiec w dup. z tym :D węzeł fakt, na maksa wymacany + w obu dołach pachowinowych i jedno coś na karku ale na karku jest tyle rzeczy ze sobie tam nie dlubie bo nie wiem co to, i boli ta gula jak dotkne i jest zaraz pod wlosami wiec moze tam jakiś mięsień. J$%^Ć teraz swieta , pojde na USG to się dowiem w 2 tyg rak mnie nie zabije (chyba) PAMKA co do rodziny.... Moj tato nie żyje od 20 lat. ja mam 23 lata. moja siostra 19.... i tez w moim mniemaniu moja mama jest *SIWETSZA OD PAPIEZA* ale dzisaj jest dzien ze chciałabym zeby mnie przytulila i powiedziala *dobrze pojdziemy razem do doktora* a nie * Ile ja z tobą musze przechodzic!* raz lepszy dzine raz gorszy. a co do mojej BABKI bo to nie BABCIA a BABKA o ktorej ksiazke napisze to kobieta Szatan i Jędza. I nie wymyślam ( ja z nia i dziadkiem mieszkam na studiach od pon-czw) oboje synów jej umarło i ok, można na łeb dostac na starość i na taki smutek i dramat, ale przychodzi do niej kolezanka np: dajmy na to ZOSIA i pani Zosia szczelsiwa , opowiada co u wnuczków a BABKA * na co się cieszysz i tak masz raka* albo mierzy sobie ciśnienie, mowi ze umiera , patrze ze ciśnienie ma 147/90 mowie * oooo łeee babcia ty 160 kg wazysz to masz dobre cisnienie* a za 5 min siedzac u siebie w pokoju słysze jak dzowni do Pani doktor * Paniiiii ratujj mam 200/120..* Albo zaczyna moja mame od ...... najgorszych wyzywac i wtedy mnie telepie. I co jak co, moge zrozumiec ze jest STARA, CHORA, STRAPIONA, WKURWIONA, SMUTNA., ale ona o mojej mamie nie ma prawa zlego slowa powidziec bo nic zlego tej kobiecie nie zrobila. Mieszkam u nich bo siostra poszla do innego miasta studiowac i mama za wynajem placic musi, siostra do pracy tez chodzi , ale wiadomo, dorywczo i na jedzenie zarobi, ale za wynajem mama placi, ja sobie jakos raadze. a BABKA Kiedys mi wmawiała ze mnie sledzi czy na cmetarz chodze, a ja mówie ze nie, bo nie lubie i wiem kiedy tato mial ur. i jak sa swieta to ide z lampka, a ona ze w takim razie ona sie na jego miejscu polozy i *zlikwiduje* grób .... i pozniej dziwic się ze ja na nienormalną rosnę. mam nadzieję ze w styczniu moje schizy wszystko rozwieje. Pamka nie przejmuj się :) masz mame i jest najcudowniejsza na swiecie :)

Odnośnik do komentarza

PAMKA. Ja się nie obrażam, bo nie mam powodu. Masz prawo myśleć jak chcesz, ale zastanów się pisząc zdanie *moja mama nigdy bym mnie nie skrzywdziła, wspiera mnie w walce z nerwica i jest dla mnie najważniejszą osoba na świecie*. Twój problem polega między innymi na tym, że już w swoim wieku, a pisałaś, że masz 21 lat, najważniejsza osoba na świecie powinnaś być dla siebie Ty sama, a mama w odpowiednim dla siebie miejscu i im będziesz starsza, tym miejsce mamy powinno być coraz dalej. Jest to proces naturalny i zdrowy. Przestałaś być dzieckiem, stajesz się dorosła i taka jest naturalna kolej rzeczy. Z czasem będziesz miała męża, dzieci i jak im kiedykolwiek zasugerujesz, że mama jest dla Ciebie najważniejsza osobą na świecie, to złamiesz im życie Tak jak teraz nie stajesz się dorosła i samodzielna i tak na prawdę mama Ci na to pozwala, bo mama powinna pozwolić Ci odejść do własnego życia i świata, a nie cieszyć się, że jest dla Ciebie najważniejsza osobą.. Taka postawa nie zmienia miłości do rodzica czy rodzica do dziecka. Taka postawa pozwala rodzicowi cieszyć się z sukcesów dziecka, które wychowała, nauczyła i pozwoliła odejść, a dziecko pełne miłości z bagażem dobrych nauk i doświadczeń może śmiało żyć na własny rachunek. To jest miłość.

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie, czy ktoś ma nerwicę z obawami, ze zostanie sam w życiu? Mam męża, 10-letnie dziecko, przyjaciół i obsesyjne myśli, ze wszyscy niedługo mnie opuszcza. Biorę leki, jestem po pierwszej psychoterapii i narazie jest coraz gorzej. Dodam jeszcze, że nie mam żadnych problemów finansowych, wręcz przeciwnie chyba za dużo. Powiedzcie czy nie poprzwracało mi się w głowie, bo jak na to popatrzeć to tak. Czy ktoś jest w takiej sytuacji? Tylko błagam nie piszcie, ze sposobem na to jest drugie dziecko, ja tak uważam, ale mój mąż niestety nie:(

Odnośnik do komentarza

Mam takie wrażenie, że JASMA i IZABELLA koncentrujecie swoją uwagę wyłącznie na myśleniu. Zmienić myślenie, przyjąć, zaakceptować.... To Wasze prawo, Wasz sposób. Zwróćcie jednak uwagę na to, że nerwica objawia się w ciele. Podobnie zablokowane emocje (gniew, złość, strach, przerażenie) blokowane są właśnie w ciele. Abstrahując od nerwicy, czy nikt z Was nie zetknął się z badaniami, które dowodzą, że rak i choroby autoimmunologiczne, zawały, choroby układu krążenia wynikają z emocji zablokowanych w ciele ? Jeśli przepracujemy myślenie - co jest zadaniem na długie miesiące a nawet lata (oczywiście absolutnie koniecznym) - to zmienimy naszą przyszłość i to jest ekstra i to jest nasz cel. Ale co z tymi wszystkimi emocjami, które w przeszłości zostały w nas zablokowane. Jeśli ich nie uwolnimy one nadal będą nas niszczyły. I chciałabym być dobrze zrozumiana - nie chodzi o obwinianie kogokolwiek. Pewnie wszyscy z nas zostali tak albo inaczej skrzywdzeni w procesie wychowania, ale w większości przypadków nie było to celowe. Nasi rodzice działali wg schematu, wychowywali nas tak, jak wcześniej sami byli wychowywani. Chodzi raczej o nas samych i przede wszystkim nasze ciało. Tylko wyrażenie dawnych emocji pozwala się naprawdę od nich uwolnić. IZABELLA a jak dawno temu zaczęłaś terapię?

Odnośnik do komentarza

SZANKA Witaj.to, co piszesz, to wszystkim tu jest dobrze znane. Jedni boją się że sami umrą i szukają w sobie bez końca chorób, inni tak jak Ty boją się, że zostaną sami. Nie ma z tym nic wspólnego status majątkowy, bo ludzie niezamożni maja inne problemy, a zamożni inne, ale problemy mają. Większość ludzi tu i nie tylko tu, ale na to forum weszli szukając wspólnoty, zrozumienia, jedności i oczywiście pomocy. Wszyscy mamy kilka wspólnych cech, to których należy zbyt duża empatia i inne. Drogi, którymi doszliśmy do tego miejsca są rożne, ale efekty podobne. To jest o tyle optymistyczne, że nie jesteśmy sami , że to, co nas dopadło, mają tez inni. To jest może mało pocieszające, ale nie sprawia, że przerażamy się jak ktoś, kto jest jeden z nielicznych cierpiących na coś wyjątkowego. Nerwica lękowa we wszystkich swoich odmianach, to obecnie zjawisko społeczne. Jedyna rzecz jaka nam pozostała, to dotrzeć do przyczyn, które nas tam zaprowadziły, pogodzić się ze wszystkim, nauczyć się nie panikować, nie myśleć, nie szukać i nie pielęgnować swoich emocji, tak tych negatywnych jak i pozytywnych, bo np. empatia to pozytywne emocje, ale jak przesadzimy w angażowanie się, to skutek dla nas jest negatywny. To tyle najogólniej. Reszty nauczysz się na psychoterapii i nawet jak nie będzie Ci się zawsze podobało, to nie rezygnuj tylko ucz się jak być sobą na prawdę, a wtedy będziesz zdrowa i już zawsze będziesz się pilnować.. Co do drugiego dziecko jako lekarstwo na złe emocje, które zamieszkały w Twojej duszy i głowie, to najgorszy z możliwych pomysłów, ale masz terapeutę i na pewno Ci wytłumaczy dlaczego. Pozdrawiam serdecznie :-)

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×