Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Witaj Polcia i inni też ,co ja Wam mam kochane kobietki napisać ,może to ,że jutro będzie lepiej. Polcia , co tam po wizycie u lekarza , jak porobisz usg brzucha i węzłów chłonnych i będzie wszystko w porządku to obiecaj sobie ,że w to uwierzysz bo to będzie fakt a z faktami się nie dyskutuje , zrób sobie taki prezent na święta . Trzymajcie się , idę nastawić bigos. Megi , kuruj gardło , masz antybiotyk?

Odnośnik do komentarza

Hej mary :) no juz po, siedziałam u niego w gabinecie długo, macał mi brzuch itp. i powiedział ze nie da mi skierowanie na USG tylko mam co 3 miechy przychodzic na badanie krwi ;//. Bo węzły w pachiwnach są *ruchome* to tam jest jakieś zapalenie a ten na szyi jest brzydki, ale to mam obserwowac czy nie rośnie + ta krew;/ ehhhh teraz swieta i w dupe z tym nic nie zrobie przez ten czas :D jakos w I polowie stycznia sama sobie pojdę na to USG i tyle. A lekow to mi zapisał jak starej babci i kazał mi iśc do fizjoterapeuty na masaze bo mam zmiany przeciążeniowe a nie zwyrodnieniowe. (-.-) a ja do niego ze nigdy w zyciu nic nie dziwgałam i jak juz to mam krzywa dupe od kompa :D i poszlam sobie

Odnośnik do komentarza

Witam witam :) Poczytałem sobie Wasze posty z ostatnich kilku stron, niestety ostatnio mam mało czasu na czytanie i pisanie. Może to i dobrze bo czytanie *hurtem* daje bardziej przekrojowy obraz :) Zauważyłem jedną rzecz, która moim zdaniem pięknie uzupełnia listę skrzętnie zebraną przez JASMĘ. Za bardzo podszyte to wszystko jest brakiem wiary i własnych możliwości. Zaraz wyjaśnię o co mi chodzi, ale najpierw napiszę, że doskonale to znam z własnych bojów i również przechodziłem taką fazę, mnie się nie uda, nie jestem wystarczająco silny, łatwo się mówi jak wszystko jest OK, było odrobinę lepiej i znów jest gorzej - itd.itd. Myślę że w tym względzie powinnyście wziąć przykład z DAM RADĘ - on pojawiła się na tym forum jako CZY DAM RADĘ i doradzałem jej pozbycia się tego czy (oczywiście nie chodziło mi o nicka ale o postawę w stosunku do problemu). Czytając Wasze posty nieustannie natykam się na koszmarne i paskudne słówko ALE. Otóż informuje Was niniejszym, że ALE to wredny, podły i nieugięty sługa i podnóżek francy (tak na marginesie - jak myślisz JASMA któż to ochrzcił tą ku..ew francą? Pisanie wulgaryzmów było po prostu krępujące :) ). W teorii komunikacji twierdzi się że odbiorcza nie pamięta praktycznie przekazu znajdującego się przed słówkiem *ale*. To niestety działa nie tylko w sferze komunikacji. Mówiąc ALE skreślamy praktycznie wszystko co było powiedziane wcześniej, to co po ALE najczęściej jest wytłumaczeniem, dlaczego pierwsza część jest niemożliwa. W wielu wypadkach, a niewątpliwie w walce z nerwicą po ALE pojawiają się wykręty i usprawiedliwienia przed samym sobą. Poradziła bym sobie z francą ale boli mnie noga. Podobnie działa słówko JAK, ale nie w znaczeniu W jaki sposób* ale bardziej w znaczeniu *jak to jest możliwe* co, odrzucając pokłady bawełny owijającej prawdę powinno brzmieć *to nie możliwe*. Jest kilka prostych zasad, które musimy wcielić w życie jeżeli chcemy francy się pozbyć: - jeżeli będziemy sobie wmawiać że się nie uda, to na pewno się nie uda - walka z nerwicą to nasza samotna walka z własnymi myślami - tymi świadomymi a przede wszystkim z tymi które przemykają przez naszą głowę pozornie niezauważone. - w związku z tym powyżej, jeżeli wątpimy (jak) albo usprawiedliwiamy się (ale) to robimy to przed samymi sobą. Oczywiście można o tym napisać na forum, uznając że tłumaczymy innym - dlaczego nam trudniej, dla czego nam nie wychodzi - tak naprawdę sami przed sobą, werbalizując to na forum, usprawiedliwiamy brak działania. Skoro wiemy, że nas oszukują, to nie dajmy się oszukiwać! Sprawa jest o tyle fantastyczna, że sami się oszukujemy i dla tego dopuszczając do świadomości taki stan rzeczy za każdym razem wiemy że jesteśmy oszukiwani. Podejmujemy decyzję, że ruszamy z miejsca i walczymy. Świadomą dorosłą decyzje. Dla tego trzymajmy się tej decyzji i nie szukajmy wykrętów i usprawiedliwień. Znamy sposoby, którymi franca nas atakuje więc nauczmy się przypisywać je dokładnie nerwicy, miejmy tego świadomość i drobnymi kroczkami nie dawajmy się nabrać starej małpie. Nabierać się po raz setny na te same sztuczki. Nie grzebmy się w nich i nie pokazujmy ich otoczeniu jak stygmatów, czekając że się ktoś użali i pogłaszcze. Jak idziemy na wycieczkę i obetrzemy sobie piętkę to możemy ja zakleić plastrem, albo jak nie mamy plastra to zacisnąć ząbki i iści dalej. Możemy także usiąść na przydrożnym kamieniu, zdjąć buta, skarpetkę i podtykać obtarcie wszystkim przechodzącym pod nos *o jak sobie obtarłam*. Pierwsza metoda z reguły powoduje dotarcie do celu, druga powoduje nocleg na kamieniu. Rano możemy dalej próbować podtykanie, tylko jesteśmy już nieźle zmarznięci, niewyspani i głodni. Pytanie brzmi po jakim czasie wstaniemy z kamienia i pójdziemy dalej. Oczywiście możemy zaprzestać podtykania i zacząć rozmyślać o wspaniałym gościu który akurat przez przypadek będzie przejeżdżał tędy swym ślicznym Porsche, zatrzyma się weźmie nas na ręce i zawiezie nie na miejsce, ale do super hotelu i własnoręcznie wyleczy naszą piętę a potem żyli długo i szczęśliwie i minęli masę tłustych bachorów. Miłego czekania :) Kolejną rzucającą się w oczy rzeczą jest brak cierpliwości. Robię robię i nic! Już od 3 dni to robię i nic! O kurcze, to straszne!!! Tylko ile czasu hodowaliśmy france na własnej piersi? Trzy dni? To nie świnia na pasztet - hodujemy pół roku a potem w łeb i po zawodach. Podejmując walkę, musimy sobie uświadomić (nie przyjąć do wiadomości, ale dokładnie uświadomić) że oto będziemy zmieniać własne nawyki myślowe, przyzwyczajenia, sposób myślenia, podejście do różnych spraw. To wymaga czasu i cierpliwości, to będzie się wiązało z krokami w przód i krokami w tył i przede wszystkim jest to proces stopniowy, więc niekoniecznie będziemy zauważać drobne efekty. Natomiast spoglądając z perspektywy czasu na pewno zauważymy że już nie jesteśmy na dnie studni i jaki kawał roboty odwaliliśmy. Nie powinniśmy również porównywać się z innymi, to nie jest wyścig na 100 metrów. Jednym idzie szybciej innym wolniej ale nie wynika to z tego że inni są lepsi a my to ostatnie fajtłapy. Wynika to z tego, że może oni nie zabrnęli tak głęboko, albo nasza psychika jest bardziej wrażliwa, albo jeszcze tysiące innych czynników. Każdy z nas jest inny i mimo że wydaje się że wiele jest podobieństw - w objawach, w podejściu - to jednak dalej to są tylko podobieństwa. Inne przeżycia, inna wrażliwość, inne doświadczenia, inne wartości itd. I jeszcze jedna rzecz o której chciałem przypomnieć. Franca to wredna suka, jeżeli zauważy że zaczynamy ogarniać jakieś objawy, to cichutko wprowadza inne. Żebyśmy myśleli, że nerwica nerwicą ale tym razem... To są jej stare sztuczki. Ja w trakcie swojej przygody przerabiałem całe mnóstwo objawów. Niektóre ciągnęły się przez cały okres, inne znikały i były zastępowane nowymi, jeszcze inne znikały i wracały. Nie będę pisał jakie, bo zgadzam się JASMĄ że to tylko wylęgarnia pomysłów. Mogę natomiast zapewnić że niektórych z nich nigdy wcześniej w ogóle bym nie skojarzył z nerwicą. W tym miejscu wypada wspomnieć o drażliwym jelicie. Wiem że lekarze to diagnozują i że jest taka jednostka chorobowa, ale osobiście jak poczytałem troszkę o niej to bardzo mocno wydaje mi się, że lekarze zbyt często diagnozują drażliwe jelito. Sądzę, (choć nie mam na to dowodów) że 3/4 przypadków to nie jest jelito drażliwe ale właśnie jeden z objawów nerwicy. Mylone są skutki z przyczynami i objawy takie jak rozwolnienie, kręcenie w brzuchu, bóle w okolicy pępka to nic innego jak typowe reakcje nerwicowe. Przecież naturalny mechanizm lęku wynikającego z obrony osobnika przed zagrożeniem zawiera w swej palecie wypróżnienie - łatwiej się ucieka z pustym brzuchem. Biorąc pod uwagę że w naszych organizmach, w wyniku nerwicy, zaburzona jest znacznie gospodarka hormonalna, bo np. adrenalina leje się całymi wiadrami, i wiedząc z lekcji biologii że większość procesów w naszym organizmie sterowana jest procesami chemicznymi, nic dziwnego że żołądek stale, w ten czy inny sposób próbuje pozbyć się zawartości. Co chwila dostaje fałszywy sygnał - duży poziom adrenaliny, organizm będzie unikał niebezpieczeństwa, pozbądź się zbędnego balastu. Normalnie dostajemy kopa adrenaliny na widok czającego się tygrysa i pozbywamy się jej uciekając. To jest fałszywy sygnał zagrożenia, narasta lęk, leje się adrenalina, ale nikt nie biegnie, nie zużywa jej uciekając. To jak zepsuty szlaban - pociąg dawno pojechał a szlaban dalej zamknięty. Wiem po sobie że im bliżej byłem rozprawienia się z francą tym mniejsze problemy żołądkowe mnie dręczyły. Przyjmijmy do wiadomości, że lekarze także diagnozują wg jakiegoś schematu i że wielu z nich nigdy się nie przyzna, że nie wie co to. Dla tego wrzucają takie diagnozy, których nie można obalić a przy okazji leczenie nie zaszkodzi pacjentowi. Nauczmy się (to jest jedna z wartości dodanych która odziedziczyłem po nerwicy), że to my kierujemy i decydujemy. Inni to tylko lepsi bądź gorsi doradcy. Lekarz nie jest Panem Bogiem i jak powie żryj leki to my już jesteśmy w aptece na dwóch łapkach. Mamy swój rozum i spróbujmy ocenić na ile to co on mówi ma ręce i nogi. Jak powie co nam jest to się nie bójmy spytać, a dla czego tak uważa. Jak każe żreć jakieś świństwa to spytajmy się czy nie ma innej metody. Jak się zacznie fochać i drzeć to popukajmy się w czoło i wyjdźmy z gabinetu - trafiliśmy do kiepskiego fachowca i nie warto powierzać mu naszej najcenniejszej rzeczy - siebie samego. Na koniec sprawa dotycząca *jak*. Jak mam robić to czy tamto jak mam duszności? W nerwicy funkcjonuje takie pojęcie jak lęk przed lękiem. Ja uważam że jest to zjawisko dużo gorsze niż atak paniki. Panika trwa określony czas, z reguły dość krótko. Lek przed lękiem potrafi trzymać całymi dniami. Pod tym pojęciem z reguły postrzegamy lęk przed kolejnym atakiem paniki, ja uważam że jest to znacznie szerszy problem. Lęk przed lękiem wiąże się z ciągłym wpatrywaniem się w siebie, stąd to wieczne badanie pulsu a nawet duszności, bo przecież nigdy nie myślimy o naszym oddechu, a tutaj zwracamy na niego baczna uwagę. Z tego wpatrywania się wynikają wszystkie przypadłości somatyczne. Zwyczajny człowiek jak go strzyknie to się skrzywi i za 2 minuty już nie pamięta. U nerwicowców wszelkie taki *symptomy* nieoczekiwane i z reguły krótkie działają jak zawleczka od granatu - raz, dwa, trzy i panika wybucha waląc wszędzie odłamkami. Strzyknęło mnie w żebrach i już po minucie mamy kompletny atak paniki prawie ze 100% pewnością że oto zawał w końcu mnie dorwał. Z takimi sytuacjami można walczyć stosując kilka zbliżonych do siebie sposobów. - akceptujemy że mamy nerwicę i mogą się zdarzać różne sytuacje, ataki, problemy - zbieramy rzetelna wiedzę o *dręczących* nas dolegliwości, ale nie całą tylko o prawdziwych charakterystycznym objawach. Mając jazdę staramy się racjonalnie ocenić czy to są na pewno takie objawy. Mnie z zawału serca wyciągnęła p. kardiolog, która szczegółowo opisała mi jakie są jego objawy i na co zwracać uwagę. Dzięki temu mogłem natychmiast zweryfikować że to nie zawał, i powoli przestałem mieć jazd na tym tle. - staramy się bagatelizować objawy - na podstawie weryfikującej wiedzy, na podstawie wcześniejszych, podobnych sytuacji, które zakończyły się zupełnie normalnie. - staramy się jak najszybciej przerwać błędne koło, najlepiej świadomością tego co się dzieje - np. jest rzeczą więcej niż 100% że lękowa reakcja na kujnięcie w boku będzie powodowała kołatanie serca, bo się boimy. W związku z tym to nie są problemy z sercem rozpoczęte kujnięciem, ale kujnięcie zakończone lękiem. Kołatanie to nie kolejny objaw, ale reakcja na lęk. - pomimo objawu staramy się jak najdłużej funkcjonować normalnie, i zająć głowę codziennymi sprawami, starając się zepchnąć objawy na drugi, trzeci plan. Czyli nie poddajemy się przy pierwszym objawie, tylko jak mnie kuje w boku to i tak wstaje i idę pod prysznic. Można to sobie dodatkowo uatrakcyjnić mobilizującą gadką, np. i tak pójdę pod prysznic bo lepiej umrzeć czystym niż brudnym. - jak najwięcej czasu staramy się zająć głowę tak aby nie było czasu na nerwicowe myśli, bo one są jak wir na rzece. No dobrze starczy na jeden raz :) Pozdrawiam nerwowo

Odnośnik do komentarza

W odniesieniu do wpisu Ignaca. Ja tez uwazam ze w nerwicy nie jest glownym problemem atak paniki, bo on zawsze mija, lecz to obserwowanie sie. To jest to co bynajmniej mnie najbardziej wykancza i co oczywiscie najkrecs spirale strachu. Ale nie o tym chcialam. Ja mam duzy problem z tym ze umniejszam to co mi się mimo wszystko udaje. Oczywiscie moi bliscy mi w tym usilnie pomagaja :) ale Pani psycholog polecila mi zebym spisywala sobie codziennie wszystko z czego jestem dumna ze mi sie udalo zrobic. I tak dzisiaj wieczorem myslalam sobie: kolejny dzien do dupy, caly w obserwacji siebie ( ja to nazwalam monitoringiem siebie:) ), objaw gonil objaw i ... Otworzylam zeszycik z zapiskami z dnia a tu cala strona sukcesów. Chyba pierwszy raz dzieki temu pisaniu widze ze ja cos robie i ile rzeczy mimo wszystko mi sie udaje :)

Odnośnik do komentarza

Megi , angina to jest paskudztwo , po 3-4 dawce powinno być lepsze samopoczucie i jezeli jest gorączka to bedzie opadac a i kosci ,ktore bolą przy anginie troche przestana. Ja też miałam często ale wyrosłam z tego. Megi jest nadzieja. DAM RADE , no widzisz super Ignac , skomentuje ostatni fragment Twojego postu , jak mi było niedobrze i serce kołatało a ja nie wiedziałam co sie dzieje to szłam do łazienki myć sie i wkładałam czyste gacie bo jakby co no to byłam zwarta i gotowa aby zezwać pogotowie i na ogół po * tym zabiegu* przechodziło . Z pozostałym tekstem też oczywiście się zgadzam. Ide spać - dobranoc wszystkim

Odnośnik do komentarza

Witam Was przedświątecznie MARY oczywiście, każdy kto chce może czytać obecne i wcześniejsze posty Ignaca i moje, mam nadzieję, że jeśli nie pomogą, to nikomu krzywdy nie wyrządzą. Ignac z tego co wiem zacząć pisać od grudnia 2012 i u niego pięknie widać progres jaki zrobił przez ten cały rok, bo choć fajne i wnoszące teksty pisał zawsze, to jednak na początku jego pisania na forum, odnosi się wrażenie, że zmaga się ze swoimi demonami, a później widać jak to się zmienia. Ja po raz pierwszy napisałam chyba w lutym 2013, choć ja jednak pisałam w tamtym czasie dosyć sporadycznie, trochę więcej zaczęłam pisać od chyba września 2013. Czytanie różnych starych postów, przecież nie da się tak zupełnie czytać wybranych, a przy okazji można dowiedzieć się kilka nowych objawów, przypadłości i trudnych historii, dlatego samemu warto rozważyć, czy warto się cofać. DAM RADE ponownie cieszę się z Twoich osiągnięć, szczególnie w zakresie ich zauważania, to jest fajny pomysł, z tym zapisywaniem osiągnieć, a ja bym jeszcze poszerzyła o spisywanie pozytywne myśli na temat własny i świata wokół siebie, bo fajnie pokazuje jakie w nas zachodzą przemiany i jak zapiszemy pozytywne fakty, to tak jak pisze Mary ciężko z faktami dyskutować i choć mamy tendencje do widzenia na czarno, to te udokumentowane pozytywy zaczynają z czasem się przebijać, a też znacząco podbijają naszą samoocenę i to już bardzo dużo. IGNAC fajnie, że napisałeś coś od siebie, a w szczególności, zgadzam się z tym naszym *ale*, też samo o tym nie dawno pisałam, że to nieszczęsne *ale* przekreśla cześć zdania, frazy, twierdzenia która się przed nią znajduje, czyli taki przykład *był super dzień, ale jutro to nie wiadomo co będzie* i w naszej głowie z tego, wydawałoby się, w miarę optymistycznego twierdzenia, zostaje w głowie *jutro nie wiadomo co będzie* a jak nie wiadomo, to dla nas lękowych oczywiście domyślnie będzie żle, dlatego też czasami po fajnym dniu napada nas lęk, bo jutro będzie żle, proponowałam też i nadal to robię zamianę z *ale* na *i* lub *a* i w przypadku naszego zdania wygląda to tak: był super dzień, a jutro nie wiadomo co będzie* w naszej głowie zostaje pełny komunikat i choć może nie jest on super optymistycznym, ale bardzo realnym, bo dzisiaj był super dzień i nikt nam tego nie zabierze, a co będzie jutro któż to wie, czyli zostawiamy sobie miejsce na myśl, że nie wiemy co będzie, więc równie dobrze może być, równie super dzień. PAMKA pomachałam w czwartek do Ciebie przy zjeździe na Kożuchów przy trasie Zielona G.- Żary. A i jeszcze jedno, wczoraj przeszłam mały chirurgiczny zabieg, taki trochę zapobiegawczy, ale na sali operacyjnej z wszelkimi procedurami medycznymi, podeszłam do niego zupełnie spokojnie i na zadziwiającym luzie, nie piszę o tym, aby się pochwalić jaka jestem dzielna, choć może trochę też :-)), rok temu, w najostrzejszej fazie mojego lęku, pójście do fryzjera było dużym problemem, a teraz sama i trochę na własne życzenie położyłam się pod nóż, czyli można, można francę spacyfikować, a nasze reakcje lękowe doprowadzić do stanu co najmniej akceptowalnego. Czasami poniektórzy z Was pytają *jak* mam zrobić to czy tamto, nawiążę do postu IGNACA, choć w pójdę w innym kierunku. Ja jestem nauczona, bardzo rzadko zadawać pytania zaczynające się od *jak*? Napiszę na przykładzie pracy, szef rzuca mi temat do ogarnięcia i gdybym ja mu zadała na wstępie pytanie *jak ja mam to zrobić*? to powiedział by abym wróciła do niego przygotowana, więc żeby uniknąć obustronnych nerwów, idę i szukam co najmniej trzech rozwiązań sytuacji lub sposobów wykonania zadania, z rozpisanymi *za i przeciw* i moją opinią, który najlepiej wybrać, pewnie wiele z osób tak właśnie działa w życiu zawodowym, tak samo można to przełożyć na ogarnięcie francy, poznać dobrze temat, poszukać najskuteczniejszych rozwiązań, rozważyć pod własnym, indywidualnym kontem, coś dogodnego dla siebie wybrać, podjąć decyzję i rozpocząć realizację, mając na uwadze, że każda decyzja niesie ze sobą pewne ryzyko, ale cóż, takie jest życie, TYLKO TEN NIE POPEŁANIA BŁĘDÓW, KTO NIC NIE ROBI. Pozdrawiam serdecznie wszystkich

Odnośnik do komentarza

Witam wieczorem Megi , jak tam gardełko ? Pamka i co z Twoim oddechem , ja mam to często , także spoko. Polcia ,Dam Radę co u Was. Ignac , kiedy pieczesz ciasto ( przypuszczam , że Jasma * podesłała przepis ) , ja w poniedziałek , jestem podekscytowana dlatego bo produkty z przepisu są moimi ulubionymi. Pozdrawiam i spokojnej nocy wszystkim.

Odnośnik do komentarza

Witam Polcia , znowu bym Cię pomyliła z Megi . Polcia masz pewnie też anginę , przecież Twoje objawy nie są objawami chłoniaka , kto Ci to powiedział DR GOOGLE ? Ignac ,ja już dzisiaj go upiekę i Tobie chociaż wirtualnie prześlę bo jakby i mi nie starczyło czasu na pieczenie to co My powiemy Jaśmie . Ale nic co się odwlecze to nie uciecze. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Mary to jakie to sa objawy chłoniaka ? bo mi lekarz zaden angniny nie wywrózył tez. do fizjoterapeuty mnie kierowali ;) Powiedizałam mamie ze mnie gardlo boli to zaczeła sie drzec i tyrac mnieprzez 10 min ze kestem nieormalna i wogole ze siedze i placze także napewno juz do konca dnia się nie ogarne ;)

Odnośnik do komentarza

Polcia , sama się nakręcasz , pisałaś ,że jadąc do domu cieszysz się i co Mama nakrzyczała i czar prysł. Dalej się pytam kto Ci powiedział ,że to są objawy chłoniaka , nie dostałam odpowiedzi na to konkretne pytanie. Babcia be , Mama be bo krzyczą bo Ciebie nie rozumieją . Anginy się nie wróży tylko widzi w gardle a to moze się zdarzy bardzo nagle . Byłaś u lekarza po południu i nic a w nocy można już dostac anginy i tyle. Co Ty zamieszasz zrobic płakać ? Płacz Cię nie uzdrowi z niczego .

Odnośnik do komentarza

Polcia ja nie wiem jakie sa objawy , to musi lekarz* na żywo * Ci to powiedzięc i pod tym kątem robic badania , innej opcji nie ma i w to musisz wierzyć. Nikt Ci nie ma prawa napisac o objawach chłoniaka w internecie BEZ BADAŃ ponieważ wiele chorób ma podobne objawy i tyle , o tym moze i tylko może zadecydować lekarz jezeli ma takowe podejrzenia..

Odnośnik do komentarza

Mary. Codziennie wszystko mnie boli i macam sie z wizją tego ze to ostatnie swieta. Jak piszesz ze mama BE babcia BE to sory, ale w tej chwili wszystko mnie irytuje i doprowadza do lez, jezeli one sie dra ze wydziwiam to juz nie mam w nikim oparcia i moj stan się tylko poglębia. Bez wsparcia bliskich moje poradzenie sobie bedzie gorsze. I zebys wiedziała ze sobie poplacze. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Dzień dobry Kochani :-)) Jak dzionek, u Mary, Polci już wiem, a jak tam Megi, Dam Rade, Ignac, Edik, Mirra, Madzorek, Goscina, Izabella, Optymistka, Pamka i inni zaangażowani w nasz wątek - proszę się meldować :-)) POLCIA my próbujemy na różne sposoby podnieć na duchu, raz bardzo łagodnie i spokojnie, jaz stanowczo i sugestywnie, jakoś potrząsną i postawić do pionu, a ja Ciebie dzisiaj po prostu przytulam i mówię trzymaj się dziewczyn, nie Ty pierwsza i nie ostatnia tak się czujesz i nie Ty pierwsza i nie ostatnia masz szansę zostawić to dziadostwo za sobą, ale musisz zacząć w to wierzyć, po prostu wierzyć od wiary zacząć, a święta to cudowny czas na refleksję A nasi bliscy po pierwsze nie rozumieją co się z nami dzieje, a po drugie już tak często nam coś strasznego było, oczywiście wyimaginowanego, a później następowało cudowne ozdrowienie, że zaczynają ignorować kolejny raz. Paza tym ja nie wierzę, aby babcia, czy mama miały względem Ciebie złe intencje, one próbują przemówić Ci do rozsądku, choć może robią za pomocą nie właściwych metod, ale za to to ich winić ich nie możesz, poza tym u nich podobnie jak u Ciebie działaj bardzo silne emocje, a w rodzinie to te emocje są na bardzo wysokim poziomi i często wymykają się spod kontroli i później ciężko je odkręcić, wszyscy chodzą nabzdyczeni, a nie się nie przeproszą, ani nie pogadają o tym, tylko gniotą w środku, później samo się po kościach rozchodzi, choć gdzieś na dnie niesmak pozostaje, niesmak, który później wychodzi i modeluje kolejne rodzinne swary, oczywiście najlepiej wszystko wyjaśnić, co i kto miła na myśli i jakie maił, a jakach intencji nie miła, ale w rodzinie to bardzo trudne, szczególnie jak dotyczy kilku pokoleń. Takie właśnie trudne bywają relacje rodzinne, ja zawsze te nasze drugie strony nieco usprawiedliwiam, bo czasami w postępowaniu z naszymi specyficznymi zaburzeniami są ja *Andzie w zamglonym parku* i to trochę żle wychodzi. POLCIA postaraj się spojrzeć na postępowanie Twoich bliskich łagodniejszym okiem, Tobie to nie zaszkodzi, a może pomoże, a na pewno uprości nieco relacje, poza tym nadchodzi oczyszczająca Wigilia i warto przy jej okazji puścić w niepamięć pewne sprawy. Przytulam Cię jeszcze raz. MARY poproszę zdjęcie ciasta ;-)

Odnośnik do komentarza

Chyba wyłączę edytor tekstu, bo człowiek się mniej kontroluje, a edytor sobie końcówki zmienia i choć sedna nie zmienia to wychodzi jakoś niestylistycznie :-( za co przepraszam wyszło *a nie się nie przeproszą, ani nie pogadają o tym* a miało być *ani się nie przeproszą, ani nie pogadają o tym* ale ja mam nadzieję, że każdy wie o co chodzi :-))

Odnośnik do komentarza

Hej! wszystkim, ja już sama nie wiem czy mam pisać, bo monotonna być nie chce a samopoczucie paskudne wszystko boli jak przy grypie, panadol sobie zapodaje, plus uspokajacze i tak sobie wegetuje. Poza tym tutaj powinno się pisać jak walczyć z lękiem, a ja staram się go tylko gdzieś na bok odsunąć, więc mogę działać *trochę* domotywująco. Myśli mam podobne do Polci. Staram się poskładać w głowie co bym chciała mężowi powiedzieć, żeby on mnie więcej przycisnął do działania. Bo póki co to stara się mnie nie denerwować pomaga w domu itp, ale jak już widzi, że rycze to na pytanie np. jak mi może pomóc czy co mnie boli to przeważnie uderzam w jeszcze większy płacz albo mówie że wszystko i i tak dyskusje ucinam.. Proponował aby mu napisać w formie listu, lecz zabrać się za to nie mogę..Czuję sie jak taka maszyna na resztkach akumulatora...

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×