Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

ARTEK82 - straszne myśli są elementem nerwicy, ważne jest że nie chodzi przede wszystkim o treść myśli, ale o to że z tymi myślami przychodzi uczucie leku! Walka z treścią myśli jest daremna i może pogorszyć sytuacje, najlepszy jest spokój i opanowanie - tzw stoickie podejście! Polecam również RACJONALIZACJE tłumaczenie i akceptowanie swoich uczuć :) :) PS.Zajmij swoim myślą czas!

Odnośnik do komentarza

Jakies dwa lata temu z dnia na dzień zaczelo mnie uciskac w głowie.Oczywiscie zaczelam latac po lekarzach tomografia głowy itd.Nic nie znaleziono. Meczylam się tak kilka miesięcy. Pewnego dnia byl to czerwiec wrocilam z zakupów i nagle trzask. Ciemno przed oczami cieplo w głowie uczucie jakbym wylewu dostala.M zawiozl mnie na pogotowie zrobili ekg ciśnienie i wysłali do domu. Po tym incydencie czasami dostawalam takiego ucisku kolo oka przez parę sekund i od razu wlanczal mi się lęk. I znowu kardiolog, holter mrt glowy nic nie wyzazalo.W grudniu 2012 zaszlam w ciaze i ucisk w głowie odszedl za to przypalentaly się dodatkowego skurcze serca. Dostalam wit na serce i tak się meczylam.Urodzilam synka we wrześniu i przez pierwsze dwa tygodnie czułam się świetnie ani kolatania serce ani uciski w glowie .Po dwóch tygodniach zaczelam miec zawroty glowy na początku wieczorami i nagle stalo sie.Siedzialam karmiac dziecko nagle klucie w sercu polecialam dac małego m i bum jakbym miala wylew jakbym mi ktoś wyłączył wszystkie organy strach panika karetka i szpital.Nic nie stwierdzono jedynie ciśnienie 138/100 Normalnie mam 100/70 .Puscili xo domu.Na drugi dzień to samo znowu szpital i nic .Na trzeci znowu.Bylam wykonczona krecilo mi sie w głowie non stop. Non stop plakalam mowilam bossze mam małej dzieci ja chcę żyć. I znów zaczelo się latanie po lekarzach rezonans kręgosłupa (lordoza szyjna i na pierwszym kregu w odcinku ledzwiowym naczyniak 2 m).Lekarze twierdzą ze jest ok. Serce zbadane ok tarczyca po za guzkami (czekam na wyniki) ok morfologia ob itd itd ok podwyższony cholesterol .Logopeda blednik itd ok.Wszystko ok .Ciśnienie 24h nic nie wykazalo. Lekarz mówi ze lekka anemia mimo że morfologia ok.Biore zelazo od dwóch tygodni. A ja dalej się zle czuje ucisk w głowie zawroty glowy lekii i dzdziwne uczucie jakby moje ręce nie byly moimi rękoma. Jeden lekarz stwierdził choroba XXI wieku nic z tym nie zrobi mam brać jak bede czuc ze atak nadchodzi tavor ale te ataki przychodza same nagle wiec nie wiem kiedy będzie następny. Drugi lekarz dal tabl ziołowe z dziurawca i twierdzi że jestem przemeczona i za dużo stresu. W koncu sama poszlam do psychiatry tydzień temu dal opripamol i zalecil psychotetapie. Nie powiedział co mi jest bo nie muszę wiedzieć i wez badz tu babo mądra . Dalej sie zle czuje ataków już nie mam na razie i na szczęście ale zawroty glowy sa nadal 24 h na dobę uczucie jakbym miała sie przewrocic jakby mi ktoś w głowe dal ucisk i strach. Bosszz pomoz bo nie wiem co robić .Chce zyc jak kiedyś chce się cieszyć każdym dniem a nie mogę. Nie powiem usmiecham sie robie wszystko co zawsze ale ciężko .Już sama nie wiem czy to przemeczenie jakieś czy nerwica.Szukam i czytam na necie i tylko pasuje do moich objawów nerwica lekowa a czy to faktycznie to nie wiem :( bo od lekarzy nic się nie dowiedziałam :(

Odnośnik do komentarza

ARTEK podobne działanie do antydepresantów, w zakresie uzupełnienia serotoniny ma tryptofan, substancja naturalna zawarta w niektórych pokarmach tj. mleko, indyk, banany, ryby, sery, ale aby tryptofan przekształcił się w serotoniną potrzebuje do tego magnezu, wit.B6 i wit.C., zawsze to naturalne. Wroga trzeba poznać i czytać zawsze warto byle nie o chorobach, a o właśnie zwalczaniu nerwicy. To naprawdę nie dopada bez przyczyny zawsze coś lęk odpala, czasami jest to coś mało uświadamianego, coś spychanego do podświadomości, jakieś wspomnienie, skojarzenie, czyjaś sugestia, to się w psychologii nazywa *automatyczne myśli negatywne*. To czy brać leki czy nie to Twój wybór, ale z tego co piszesz na razie znasz jedną stronę medalu, leki pomogły, leki teraz są nowoczesne, można pić alkoholi i brać przez całe życie, może jednak powinieneś poznać drugą stronę medalu, nie na forum ale np. od psychoterapeuty, którzy to zazwyczaj są w opozycji do brania leków i potrafią to racjonalnie i mądrze przedstawić, co nie znaczy, że nie dopuszczają brania leków równocześnie z psychoterapią, często psychoterapii i leki dobrze się uzupełniają. Choć ja i kilka osób na tym forum jesteśmy przeciwni brania SSRI na zaburzenia lękowe. Poza tym nie można depresji i nerwicy lekowej wkładać do jednego worka, co prawda w jednym i drugim występuje obniżony nastrój i stany lękowe, ale depresja to zaburzenie w kwestii motywatorów, przeważa w niej znaczne obniżenie nastroju i brak celów, a tym trudnym odczuciom towarzyszy lęk, jako *skutek uboczny*, natomiast zaburzenia lękowe to odczuwanie silnego, irracjonalnego lęku spowodowane obawami o własne zdrowie i życie, a temu towarzyszy obniżony nastrój i przygnębienie. SSRI owszem działają zazwyczaj na depresję i zaburzenia lękowe, ale są antydepresantami i ich powinowactwo jest dużo większe w kierunku właśnie depresji, bo właśnie uruchamiają zwrotny wychwyt serotoniny, hormonu szczęścia, który przywraca radość życia i motywację do działania, natomiast działanie w nerwicy lękowej wygląda tak: owszem poprawia nastrój, ale my przecież jak się nie boimy to potrafimy się śmiać i cieszyć, choćby dlatego, że się właśnie nie boimy, z motywatorami też większych problemów nie mamy, choć paraliżujący lęk utrudnia realizację naszych celów i tu dochodzimy do sedna sprawy, SSRI zawierają substancje antylękowe, czyli obniżają poziom lęku i to właśnie sprawia, że na osoby lękowe działają również, choć nie usuwają przyczyny, a uspokajają, rozluźniają i do tego uczucia można się przyzwyczaić. POLCIA podczas wzbierania lęku można wpływać na swoje myśli i przekierowanie ich w racjonalną stronę, ale trzeba się tego nauczyć, faktycznie w rozkręconym ataku paniki, ciężko wpływać na myśli, tutaj potrzebne są inne techniki, polegające na kontroli oddechu i w rezultacie uspokojenie serca. Zawsze łatwiej złapać lęk w zarodku i go zracjonalizować, wtedy unikniemy ataku paniki, ale tak jak napisałam to wymaga ćwiczeń. I jednak ważne są treści myśli bo z nimi przychodzi uczucie lęku. To oczywiście mój pogląd i moje zdanie w tej sprawie. A ja właśnie wróciłam ze spaceru, myślałam, że wiatr mi urwie głowę, ale zawsze się trochę przewietrzyłam ;-)) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

BABY. Choroba XXIw., to nerwica. Zrobiłaś wszelkie badania i wszystko jest dobrze. Poszłaś do psychiatry i prócz leku przeciwlękowego i uspakajającego wysłał Cię na psychoterapię. to chyba najlepsza droga. Poza tym napisałaś, że masz malutkie dziecko. Po urodzeniu dziecka zmienia się poziom hormonów w naszym, kobiet organizmie i ta zmiana poziomu hormonów często wpływa na stan naszego systemu nerwowego. Podobnie dzieje się u kobiet w okresie menopauzy. Zrób sobie jeszcze poziom hormonów, dla własnego spokoju i idź na psychoterapię :-). Życzę Ci powodzenia i szybkiego powrotu do grona szczęśliwych mam :-)

Odnośnik do komentarza

Muszę przemyślec to co napisałaś i o technikach psychoteraputycznych, ale żeby tym się zająć muszę wspierać się lekami. Osobiscie mam tak że lęki łpią mnie nie ważne gdzie i kiedy i z kim jestem. Apropo diety to dobre wskazówki dajesz.

Odnośnik do komentarza

Mój plan jest taki, chcę lekami dorowadzić się do spokojnego stabilnego stanu i wtedy stopniowo zastepować je psychoterapią z czasem dążąc do pełnego wyzdrowienia. Ostatnie 4 lata miałem szczęśliwe i spokojne przy minimalnej dawce, mogłem je wykożystać na dobrą psychotechnikę. Dzięki za opinie Jeszcze jedno, problemy z serduchem mineły razem z lekami i zaczołem jeżdzić na rowerze.

Odnośnik do komentarza
Gość brunetka

Cześć Dawno mnie nie było. Pierwszy raz napisałam tutaj jakoś nieco ponad rok temu, gdy jeszcze nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Od tego czasu jest duży postęp, ogromny krok do przodu. Przeszłam intensywną terapię, niedługo, bo w styczniu zaczynam terapię długoterminową - 2 letnią. Dużo jeszcze pracy przede mną. Podczytuję Was czasem. Dzisiaj mam trochę gorszy dzień. Z racjonalnego punktu widzenia wszystko powinno być okey, powinnam się cieszyć - byłam dzisiaj na koncercie jednego z moich ulubionych wokalistów.. samo to super. Ale mam często problem w kontaktach, nie w każdej sytuacji, ale akurat z tymi znajomymi koncertowymi mam problem, przy nich jestem spięta, chorobliwie nieśmiała, no i to raczej widać. W mojej nerwicy dużą role odgrywa chęć akceptacji od innych... To mnie właśnie zdołowało, że strszanie bałam się opinii innych, tego co o mnie myślą, to mnie blokowało przed swobodnym rozmawianiem. Mimo pełnej świadomości, że tak mam, nie umiem tego powstrzymać. Tak mi było źle po koncercie, że czułam się troche jak żebrak, jak ktoś kto czeka na jakiś gest przyjaźni, sympatii... okropne uczucie. Pracuję nad tym na terapii... mam nadzieję, że za jakiś czas będę sama w stanie dawać sobie akceptację. Póki co to moja wiedza o moich dolegliwościach nie zawsze przekłąda się na mądrą praktykę. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość Maggddaa

Wita. Mnie nerwica lękowa trzymała około 7 lat, zaczęła się na ostatnim roku studiów. To był dość nerwowy czas i wiele miałam na głowie, wiele zmartwień. Nagle zaczęlam czuć dziwne bicie serca - odstawiłam kawę, pojawiło sie uczucie, że zaraz zemdleję głównie w autobusie czy w hipermarkecie itd. Byłam pewna, że to z przemęczenia. Zrobiłam badania i wszystko było ok, tylko że ja czułam że nie jest ok... Po studiach utknęłam w domu, bo miałam problem ze znalezieniem pracy. Cała ta sytuacja dobiła mnie. Dolegliwości pogłębiały sie i to szybko, aż doszłam do takiego stanu, że wyprowadzałam psa na parę kroków od klatki bo już drżały mi nogi i kręciło się w głowie. Nie mogłam spac, bo serce waliło jak oszalałe i pękała mi głowa. Patrzyłam przez okno i zazdrościłam ludziom, że od tak sobie idą chodnikiem, że są w stanie tak funkcjonować. Wstydziłam się mówic o tym co mi dolega. Zawsze byłam taka silna, pełna życia, towarzyska...a musiałam odsuwać od siebie ludzi bo nie wiedziałm jak wytłumaczyć, że nie dam rady iśc do kina, czy na głupią kawę. Wiedziałam, że jeżeli nie pójdę do lekarza to skończy się to źle, bo już nie mogłam tak funkcjonować. Byłam taka zmęczona... Znalazłam jakiegoś lekarza, psychiatrę od nerwić...po pierwszej wizycie wyrosły mi skrzydła. W końcu ktoś wyjasnił mi co się ze mną dzieje, potraktował moje dolegliwości poważnie i dał nadzieje, że może być lepiej. Wypisał mi leki, nauczył metod relaksacyjnych i kazał stawiać czoła lękom a nie ich unikać. Rozpoczęłam swoją wojnę. Brałam leki i będąc pod ich wpływem wychodziłam z domu np. na pocztę. Każde takie wyjście kosztowało mnie bardzo wiele, czasem myślałam, że nie wróce do domu, że *padnę* na chodniku...ale w głowie odganiałam te myśli, powtarzałam sobie, że nic mi nie jest dam radę. I jakos nigdy nie *padłam*. Każde udane wyjście z domu, każdą udaną jazdę autobusem czy wizyte w hipermarkecie traktowałam jak wielkie zwycięstwo i powtarzałam sobie, że następnym razem bedzie właśnie tak jak teraz i nie ma co się bać. Zaczęłam funkcjonować na zasadzie, że musze to zrobić, pewnie będę czuła się źle, ale na pewno nie umrę, nie zemdleję, muszę tylko oddychać i starać się nie myśleć że zaraz będę miała napad paniki. Zauważyłam, że musze odwracać swoją uwagę od natarczliwego myślenia, że zaraz zrobi mi się słabo. A robiłam to np. śpiewając lub opowiadając coś w myślach :) Funkcjonowałam tak ładnych pare lat. Kiedy nagle dostałam pracę i musiałam szybko ogarnąć wiele spraw...to stał się cud...wszystko minęło, przepełniała mnie wielka radość i podekscytowanie pracą. Nie wiem jak to się stało, ale nagle napady paniki zniknęły. Czasem czekałam na nie, bo byłam już przyzwyczajona, że są...i nic się nie działo. Nie umiem tego wyjaśnić. Od 6 lat nic, ani jednego napadu. Zdaję sobie jednak sprawę, że może wrócić w każdej chwili, ale już znam wroga i nie pozwolę już postawić się pod ścianą.

Odnośnik do komentarza

Witajcie. Mam 20 lat. Moja *przygoda* z nerwicą zaczęła się już jakieś 6 lat temu. Objawiała się początkowo bólami głowy jakby nerwicowymi. Miałam rezonans, kontrast który nic nie wykazał. Obijałam się od lekarza do lekarza i nikt nic nie stwierdził. W koncu roztrzygnieto - nerwica. Ale poza bólami głowy i nadmierną nerwowością nie miałam innych objawów. To był dopiero początek. Miałam kiepskie dzieciństwo, ojciec alkoholik, awantury, przez to problemy ze szkołą. Zawsze miałam miarowe ciśnienie, ale bardzo szybki puls, w stanie spoczynku ok. 100. Ten rok był najgorszym w moim życiu. Na początku rozejście rodziców, odszedł do innej kobiety, zawał serca mamy z którego wyratowali ją cudem, problemy w szkole, zaś moja matura. Wyjechałam do pracy, ale miałam mame na utrzymaniu.W koncu rozwód rodziców który rozstrzygł się 2 tygodnie temu. Wszystkie te skumulowane stresy dopiero wychodzą. Około dwóch miesięcy temu się zaczęło, wyjechałam z chłopakiem do niemiec, niestety tylko on ma prace a ja siedze w domu cały dzień i dostaje świra. Wydaje mi sie,ze miałąm po prostu za dużo czasu na myślenie. Pewnego dnia wstałam z uciskiem w klatce, poczułam, że wariuje mi serce. Bardzo szybko, pozniej wolno, nierówno. Do tego osłabienie, nadmierna nerwowość, rozkojarzenie, czułam panike i strach. Płakałam o byle błachostkę. Nie mogłam spać w nocy. Ciągle mierzyłam tętno palcem, czułam ze serce przestaje bić to wstawałam w nocy pare razy poskakać. Biło za szybko - to samo. Nachodziły mnie myśli, że umrę. Ze nagle przestanie mi bić serce, a ja naprawdę chce zyć. Nakręcałąm się sama. Objawy zaczęły być stałe, codzienne. Po tabletce nasennej zasnęłam, wstałam,było ok. Nieminęło pare godzin i znów przychodziły. Pojechałam do polski, od razu do kardiologa. Nie przejął się zbytnio. Zrobił mi usg serca, niby wszystko wyszło w porządku, nic przerośnięte, dobre wyniki. Tłumaczył że to wszystko na tle nerwowym. Przepisał mi ConcorCor 1,25.Nie pomaga mi, mam dokładnie takie same objawy codziennie, z tym, ze tabletki obniżają mi ciśnienie i puls. Teraz to 105/62 - puls 65. Ciągle mam obsesje ze coś mi sie stanie, ciagle mierze puls, ciagle czuje ucisk w klatce i strach. Wczesniej zapominałam o tym, kiedy chłopak był cały dzien w domu. Teraz nawet nie moge skupić sie na filmie, bo dostaje do głowy. Ciągle zgrzytam zębami, obgryzam wargi i paznokcie . Nie wiem już,czy sama sobie roje chorobe, czy może faktycznie coś jest na rzeczy.. Boje się. Proszę o opinie, pomoc, wsparcie. Cokolwiek! Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

MARTYNAANNA1 - droga Martyno, ciesze się że do Nas dołączyłaś, myślę że powinnaś odwiedzić psychiatrę, który w sposób rzeczowy wyjaśni Ci na czym takowa nerwica polega, a przede wszystkim jak radzić sobie z jej objawami somatycznymi, strasznymi i natrętnymi myślami,pomyśl również o pschoterapii która może okazać się pomocna.

Odnośnik do komentarza

Witam po długiej nieobecności wszystkich forumowiczów. Ok 1,5 tygodnia temu odstawiłam wszystkie leki w tym lek przepisany przez psychiatrę (oczywiście po konsultacji z dr.) o nazwie Servenon i postanowiłam sama powalczyć z tym badziewiem. Al chyba niestety jeszcze jestem za słaba a mój układ nerwowy tak jest rozwalony że mimo wielkij pracy nad sobą ostatnie dni mam masakryczne i czuję że *tonę*;-(( objawy są okropne: -ciągle potworne pobudzenie -serce wali jak oszalałe -podwyższone ciśnienie -zawroty głowy -bardzo wrazliwy słuch (wszystkie odgłosy powoduja rozdrażnienie) -odrealnienie -potworne bóle w klatce piersiowej przeszywajace do pleców -drętwienie lewej ręki promieniujace do szczęki -bóle głowy (róże od uciskowych po tępe) -potworne rozdrażnienie (wszystko wytrąca mnie z równowagi) -spadek formy intelektualnej (problemy z koncentracją, skupieniem, zapamietywaniem) itd... mogłabym wymieniać. Przepraszam ale myślałam że jak ponownie zagoszczę na formum to z samymi optymistycznymi informacjami i radami dla innych, a niestety jest inaczej (moze trochę bardziej panuje nad strachem i paniką) Jest to straszny stan ciała i umysłu, myślałam że jestem na tyle silna że bez leków sobie poradzę ae niestety nerwica ciągnie mnie na dno... aż żyć się nie chce;-((( może dlatego ze ostatnie dni były naszpikowane negatywnymi informacjami i informacjami o chorobach znajomych i śmierci.....;-(( ciężkie jest to życie ......

Odnośnik do komentarza

Mirra jak w każdej chorobie są wzloty i upadki, na pewno nie wolno się poddawać, Nawet po najczarniejszej nocy wstaje nowy dzień. Ja też na początku miałem strach przed zażywaniem leków ale w pewnym momencie było to nie uniknione, one doprowadzą się do stabilnego dobrego stanu i wtedy masz pole do popisu z pracą nad sobą i terapią, aby w końcu się uwolnić. Ja jestem na forum od nie dawna ale czytałem trochę i wiem że każdy jest trochę inny i jego nerwica też. Trzeba sie wspierać i nie ważne co mówią ludzie nie znający problemu. Szukaj pozytywów i nadzieji. Mam kolegę który miał wypadek na zawodach rowerowych i wylądował na wózku ale nie załamał się (może ma jakieś leki) jeżdzi na przystosowanum rowerze, na monoski (narty) nurkuje i teraz walczy o wyjazd na olimpiade. Da się ...? Głowa do góry.

Odnośnik do komentarza

Witaj MIRRA. może mimo wszystko za szybko schodziłaś z leków. może powinnaś silniejsze zmienić na słabsze, później, co drugi dzień i tak do końca. Ja też jak zaczęłam odstawiać leki, a zrezygnowałam z brania jednej tabletki, a przy drugiej zostałam, to i tak po tygodniu objawy wróciły. Serce waliło jak szalone i oczywiście lęki i całe to dziadostwo. Dostałam BISOCARD i on wyciszył serce i w torebce mam AFOBAM, ale jeszcze go nie wzięłam i już nie wezmę. Jak uspokoiło się serce, to inne objawy zaczęły się wyciszać. JASMA :-) Byłam dzisiaj pierwszy raz na terapii. Rozmawiałam, słuchałam, odpowiadałam i było miło, ale po chwili obie zdałyśmy sobie sprawę, że to ja pytam, a pani opowiada o sobie i swoich poglądach. Ja często tak mam, ale pani szybko się zorientowała i wróciłyśmy do mnie i mojego problemu... :-)) Zobaczę jak będzie dalej. Nie płakałam, nie miałam problemu z mówieniem ani niczego podobnego, ale po pierwszym spotkaniu trudno wyprowadzić wnioski. Idę tam w czwartek. Pozdrawiam :-)

Odnośnik do komentarza

Dziękuję Wam kochani za słowa otuchy, sa dla mnie niezwykle ważne szczególnie że nikt z bliskich nie rozumie co ja przeżywam (chyba jedynie poza mamą z którą mogę zawsze porozmawiać ale nie chce jej martwić bo sama ma problemy ze zdrowiem) , mąż niee chce słuchać i odsuwa sie od problemów (taka postawa jest bardzo wygodna) ale już się z tym pogodziałam i przestałam opowiadać jak się czuję.. bo po co...a jejt to ciągła walka o siebie każdego dnia. Jestem osoba bardzo otwartą, chyba zbyt uczuciową i wrażliwą na cudzy los, wszystkim i każdym się przejmuję, nie przejdę obojetnie obok głodnego i zmarżnietego psa;-?(( chyba takim ludziom w życiu jest najciężej.. i boję się żeby moja ukochana 6-letnia córeczka taka nie była bo zycie jest ciężkie i bezwzględne a ludzie wrażliwi przeżywają wszystko bardziej 100-krotnie ;-)) Sorry za wywody filozoficzne o tak poźnej porze, ale chociaż tu mogę się wygadać, w czwartek mam ponowną wizytę u Pani dr. w sumie to ciekawe co teraz mi zaproponuje i zaaplikuje (ale oczywiście to tylko moja decyzja czy prochy przyjmę, wolałąbym bez, ale chyba narazie nie dam rady inaczej z tego wyjść) Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę spokojnej nocy i kolorowych snów...;-)))

Odnośnik do komentarza

MIRRA :-) Ja też jestem taka popieprzona, ale nie myślę o sobie w sposób, że tacy ludzie mają najgorzej, ani dzisiaj nie zamartwiam się jak moje dziecko będzie miało w dorosłym życiu. ODPUŚĆ SOBIE zamartwianie się na zapas, bo nigdy Ci nie przejdzie. Co do wrażliwości, to jest to wspaniała cecha, jak nauczysz się wyznaczać granice. Bez tego nigdy nerwica nie da Ci spokoju.

Odnośnik do komentarza

ARTEK. Ja zgadzam się z Tobą, że jak jest źle, to leki pomogą doprowadzić do stabilnego stanu i dobrego samopoczucia i wtedy jest czas na terapię i nauczenia się siebie od nowa. Myślę, że mimo lęku przed lekami warto jest podleczyć się, a nie walczyć samą psychoterapią, bo tylko z samą terapią jest znacznie trudniej i dłużej, Ja tak myślę.

Odnośnik do komentarza

Witajcie kochani, jak minęła noc? zapowiada się ładny słoneczny choć mroźny dzień;-)) taka pogoda zawsze nastawia mnie potymistycznie;-)) bardzo lubie zime szczególnie z mrozem i śniegiem. Pomyślcie o świętach z białym puchem wirującym za oknem........ coś pieknego i mgicznego w tm jest... hmmm ale się rozmarzyłam, oby ten dobry nastruj utrzymał sie przez cały dzień, bez tego badziewia czego zyczę wszystkim ;-)) trzymajcie sie kochani, miłego dnia.. lecę popracować....

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×