Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

CZY DAM RADE, śpieszę z wyjaśnieniem. Nie przestraszaj się, to był na prawdę bardzo ciężki i złożony przypadek, totalnie zaniedbany przez głupich lekarzy. Człowiek był wiele lat faszerowany silnymi psychotropami starej generacji, co doprowadziło do wielu problemów natury fizycznej i psychicznej, a on sobie niestety z tego zdawał sprawę. Zero terapii, zero innej pomocy i to mu tak mocno zrujnowało psychikę że zdecydował się na najgorsze możliwe rozwiązanie. Także na prawdę, trzeba się mocno postarać i trafić na kompletnie nieodpowiedzialne osoby żeby doprowadzić do takiego stanu. Nie mniej jednak jedną z przyczyn było wieloletnie branie leków a raczej trwałe efektu skutków ubocznych. Także na nerwicę i depresję nałożyła się kwestia osoby wrażliwej i kreatywnej z której zrobiono pół warzywo. Głowa do góry, jestem więcej niż pewien, ze do takiego stanu bardzo Ci daleko i praktycznie nie masz szansy go osiągnąć. Pozdrawiam nerwowo

Odnośnik do komentarza

Witam :)) Dorota12 już wiesz i przekonałaś się na własnej skórze, że zamiatanie problemów pod dywan nic nie daje, nie ważne czy robimy to za pomocą leków, czy psychicznego wyparcia, ignorowania pewnych spraw w swoim życiu, wewnętrzne *ja* zawsze kiedyś się o siebie upomni, zazwyczaj wtedy dochodzi do wewnętrznego konfliktu, ten do frustracji, a to jest świetne podłoże do wszelkich zaburzeń postrzegania, w tym zaburzeń lękowych, czyli potocznej nerwicy lękowej, przez nas pieszczotliwie nazywanej francą. Rzecz, jak piszesz zaczyna się w głowie, a wysiada jelito, ale to nie jest taka prosta droga, bo owszem rzecz dzieje się w głowie, ale w tej głowie musi tam bardzo długo siedzieć, musimy tą rzecz bardzo dobrze i regularnie karmić, aby w końcu w całej swojej okazałości zaczęło coś się dziać w semantyce. Zaryzykuję takie stwierdzenie, że objawy somatyczne są powikłaniem po nie załatwionym problemie na poziomie myślenia, podejścia, postrzegania. Oczywiście, idyllicznie by było gdyby każdy kto zaczyna odczuwać konflikt wewnętrzny, próbował rozwiązać go w sobie, a nie tłumił, nie ignorował, nie myślał że tak ma być i jakoś trzeba z tym żyć, szukał pomocy nawet u psychoterapeuty, mielibyśmy o wiele mniej nerwicowców wszelkiej maści. Tacy już jesteśmy, że to dopiero objawy somatyczne, skłaniają nas do zajęcia się problemem, przy czym one są właśnie ostatecznym wołaniem organizmu o pomoc. A jak zaburzenia lękowe zaczynają wpływać na somatykę, czyli cały organizm, to nas jeszcze bardziej nakręca i tym bardziej aktywizuje lęk, taka kwadratura koła. Natomiast nic nie zmieni faktu, że przerwać cały zaklęty, napędzający się krąg, trzeba na poziomie myśli i postrzegania świata i siebie w tym świecie. Zaburzenia lękowe są szyte na miarę każdego z nas, to znaczy, że jeśli ktoś ma zajawkę na zawał serca, to u niego będzie więcej objawów w tym kierunku, a jak ktoś bardzie boi się SM to w kierunku SM, a to dlatego, że bojąc się jakiegoś schorzenia, bardzo mocno koncentrujemy się na sygnałach wysyłanych przez ten właśnie układ czy narząd, tym samym nakręcając się w tym kierunku i dosłownie wywołując dane objawy czy odczucia - tak franca to potrafi, a raczej nasz mózg to potrafi. W związku z tym co napisałam jestem przeciwniczką wypisywania najgorszych i najstraszniejszych naszych objawów, po pierwsze, że właśnie każdy ma nieco inaczej (choć mechanizmy podobne) a po drugie, ponieważ tu zaglądają różne osoby w większości bardzo sugestywne i istnieje szansa, że za dwa dni połowa z nich będzie miała nowe objawy, równie trudne i destruktywne jak dotychczasowe, także może jednak nie straszmy się wzajemne. Lepiej chyba pisać o objawach typowych, ale w kontekście jak daliśmy sobie z nimi radę, czyli o sprawdzonych, działających sposobach w pacyfikowaniu np. ataków paniki. W kwestii leków jeszcze jedno, antydepresanty czyli leki z grupy SSRI, są to leki, krótko mówiąc wyrównujące poziom serotoniny, czyli hormonu szczęścia, ale jak sama nazwa mówi są to leki na depresję, a osoby lękowe zazwyczaj depresji nie mają, owszem mają obniżony nastrój, ale w następstwie odczuwania lęku, który jest dla nas trudny i bardzo nas martwi. Depresja i zaburzenia lękowe to dwa różne schorzenia, choć na pewnym poziomie z zazębiającymi się objawami, w depresji występuje lęk, a zaburzeniach lekowych obniżony nastrój, ale tak jak w depresji SSRI mogą, nie muszą, ale mogą skutecznie pomóc bo wpływają na główny objaw bo brak motywatorów, tak w lęku nie, ponieważ, nie załatwiają głównego problemu, bo przecież nie da się po prostu skutecznie usunąć lęku, poza tym może nie irracjonalny lęk, ale racjonalny strach jest nam niezbędny do prawidłowego funkcjonowania i oceny odraczającego nas świata, w tym oceny i niwelowania zagrożeń. Cały szkopuł więc w tym, aby irracjonalny lęk, sprowadzić, zamienić w naszych głowach, mózgach w racjonalny strach, czyli nauczyć się racjonalnie oceniać sytuację i adekwatnie na nią reagować - a to, znowu, można zrobić jedynie na poziomi myśli, postrzegania świata i siebie w tym świecie. A tak na marginesie, są pewne państwa, gdzie za przypisanie antydepresantów na zburzenia lękowe, lekarz psychiatra może stracić prawo wykonywania zawodu - o czymś to świadczy Mary10, co było a nie jest nie pisze się w rejestr :-)) przeprosiłaś mnie, choć wcale tego nie oczekiwałam i uważam, że właściwie nie powinnaś, każdy ma prawo przeciwstawiania się z czemuś lub komuś, czasami też błędnie postrzegamy czyjeś intencje, łatwo nam też oceniać, a ocenianie zazwyczaj podszyte jest emocjami, tak więc zostawmy to :-)) Cieszę się natomiast, że zaczęłaś pisać i piszesz fajne rzeczy i myślę, to robi dużo dobrego. Ignac czytałeś to: wzajemne popieranie się, spółka, jedność - aż zaczęłam mieć głupie myśli - oczywiście żartuję, ale bardzo się uśmiałam :-D

Odnośnik do komentarza
Gość ktosktoczyta

W sieci nie brak takich jak ty.;)) Uzdrowiciel :)) Na pewno wiesz co grozi a co nie ,koleżance - czy dam radę -.Super ! . Produkuj się ,aż pękniesz jak balon. :)) Zarozumiały ,nadęty bufon. :)) W żadnym polskim poradniku savoir-vivre*u nie znajdziesz potwierdzenia, że zaimki osobowe dzierżawcze w tekstach prasowych, poradnikach, reklamach i innych tekstach, które nie są listami , należy zapisywać małymi bądz dużymi literami. Wybór zależy więc od nas samych;) Ja się obroniłam ,ty natomiast popracuj nad ortografią . Jasma jestem pełna podziwu . ))) To co napisałaś do Mary .)) Rzeczywiście poranna dawka śmiechu pozytywnie wpływa na samopoczucie.:))

Odnośnik do komentarza

Witaj Jasma Bardzo Ci dziękuję, że odniosłaś się do tego co napisałam. W wielu kwestiach zgadzam się z Tobą. W moim przypadku najtrudniej było uwierzyć, że to co dzieje się z moim ciałem nie ma podłoża morfologicznego tylko wynika z problemów wewnętrznych. Przez ponad 15 lat nie byłam gotowa by zmierzyć się z taką diagnozą. A i lekarze nie pomagali. Kiedy w wieku 20 lat, pól roku po śmierci mojej ukochanej babci, pogotowie zabrało mnie z ciśnieniem 250/150 i tachykardią lekarz, który coś więcej rozumie od razu powinien choć zasugerować rozmowę z psychologiem, a on wręczył tylko plik recept. Brałam te leki przez 10 lat, rozwaliły mi nerki i wątrobę, a ciśnienie nie bardzo normowały. Zgadzam się jednak z wieloma Waszymi wypowiedziami (Twoimi Jasma i Ignaca), że rozpoczęcie leczenia nerwicy możliwe jest dopiero wtedy, kiedy sami jesteśmy na to gotowi. I ja chyba jestem. Myślę, że na pewno. I będę wdzięczna za wsparcie Ignac czekam na post od Ciebie. Z jakieś powodu Twoje wypowiedzi są mi bardzo bliskie, tak jakbym słyszała je gdzieś w sobie

Odnośnik do komentarza

I jeszcze jedno Wiem, że jestem tu nowa. Ale apeluję do tych osób, które próbują to forum rozwalić, by dały sobie spokój. To jest miejsce wsparcia, a nie potencjalne źródło kolejnego ataku nerwicy. Jeśli ktoś potrzebuje się pokłócić, szuka sporu, możliwości wyładowania swoich frustracji - jest sporo innych miejsc, gdzie można to zrobić. Najlepiej włączyć się do jakieś dyskusji politycznej - emocje i wyzwiska gwarantowane.

Odnośnik do komentarza

Futerko To i tak doskonale sobie poradziłaś. Pomyśl, że teraz trzy dni wolne i będzie można się trochę zrelaksować. Może lepiej się poczujemy :) I doskonale rozumiem, że przy takich objawach ciągle nie możesz uwierzyć, że to nerwica. Mnie taką diagnozę postawiono 5 lat temu, choć objawy mam od co najmniej 15 lat, a przypuszczam, że i wcześniej coś było na rzeczy (ciągłe niesamowite migreny), a i tak nie mogę uwierzyć, że podświadomość (układ wegetatywny, psychika - jeśli ktoś tak woli) potrafi zrobić z nami takie rzeczy....

Odnośnik do komentarza

To forum zostało założone, by pomagać sobie i dzielić się sposobami walki z nerwicą prawda? Chciałam Wam napisać czego ja już próbowałam - żeby wszystkich trochę rozbawić - albo pokazać, jak bardzo człowiek (może tylko ja) ucieka przed wzięciem naprawdę odpowiedzialności za siebie. O tym, że lekarze nie pomogą, a leki tylko maskują objawy - to ja wiedziałam. Ale.. I tak liczyłam, że ktoś, coś z zewnątrz mi pomoże. Nie uwierzycie, ale przerabiałam leczenie energią (huna), akupunkturę, a nawet pijawki.... Tak tak, chyba miałam nadzieję, że wyssą mi nerwicę wraz z krwią :) Jak łatwo przewidzieć - to wszystko nic nie dało. Przyszedł czas na prawdziwe leczenie - czyli pracę ze sobą... Ja wnioskuję z wielu wpisów, także wpisów Ignaca - łatwo ani szybko nie będzie. A my jesteśmy pokoleniem, gdzie łatwo i szybko jest wysoko cenione....

Odnośnik do komentarza

Dorota12 jeśli jesteś z Warszawy mogę Ci polecić psychoterapeutę, znam kilku (choć nie wszystkich z autopsji) specjalizujących się w walce z zaburzeniami lękowymi z certyfikatem z zakresu nurtu poznawczo-behawioralnego i od razu utnę konfabulację - nie czerpię, z tytułu ich polecania żadnych korzyści osobistych, a namiary podam na maila :-)) CZYDAMRADE - zapisuj, zapisuj gorące myśli i nie nakręcaj się, przecież Ty już wiesz o co chodzi w tym wszystkim i jak to działa, a przynajmniej oczy Ci się zaczęły w tym kierunku otwierać :-)) Futerko byłaś w biedronce, zrobiłaś zakupy i wróciłaś do domu, a teraz pewnie obiad robisz, czyli wszystko ok, nic się nie wydarzyło, a że lęk odczuwałaś, a ten lęk spowodował to co spowodował, to co z tego, to tylko lęk, przy czym to nie jest jakiś obcy w nas siedzący, to my sami go w sobie generujemy, a nieunikanie sytuacji trudnych, takich jak zakupy w sklepie, powoli ten lęk pacyfikuje i ciesz się tym, że dałaś radę i nie poszywaj tego żadnym *ALE*. Powiem Ci w tajemnicy, że ja też tak miałam, że po sklepie jakoś tam chodziłam, ale podchodziłam do kasy i jeszcze kolejka była, to czułam coś w rodzaju zniecierpliwienia, napięcia, nie mogłam w miejscu ustać, chciałam uciekać, tak było parę razy, a później postanowiłam poczuć się w tej sytuacji, nie uciekać myślami zagłuszając odczucia, stałam i sobie myślałam ok. właściwe to tylko lęk, który już znam, czasami tak mi robi, ale ja to znam i wiem, że tam miewam i co? i właściwie nic. taka metoda nie działa od razu, poza tym wtedy chodziłam na psychoterapie i pracowałam nad pewnymi sprawami globalnie, lęk ogólny spadał i objawy odpuszczały. Najważniejsze jest jednak to co robisz, czyli nie unikanie tych trudnych sytuacji, nie rezygnowanie z pewnych lękotwórczych sytuacji, bo każda rezygnacja podtrzymuje zaburzenie, oczywiście nie należy kołem się łamać, a robić małe, na miarę możliwości i sił kroczki, ale w pożądanym kierunku i cieszyć się z choćby małych sukcesów. Także Futerko ciesz się :-))) I W CAŁEJ SWOJEJ *WYNIOSŁOŚCI* SERDECZNIE WAS POZDRAWIAM I KCIUKI TRZYMAM :-))

Odnośnik do komentarza

Hej Jasma Bardzo Ci dziękuję za chęć podpowiedzi - niestety mieszkam w niewielkiej miejscowości w województwie dolnośląskim (najbliżej mi do Wrocławia, choć też prawie 100 km). To jest prawdziwy problem, bo u mnie nie ma dobrego psychologa czy terapeuty. Ja nawet 5 lat temu po usłyszeniu diagnozy chciałam podjąć terapię, ale postawa psychologa i sposób w jaki ze mną rozmawiał spowodowała, że poczułam się znacznie gorzej. Miałam wrażenie, że cokolwiek powiem było źle, czułam się atakowana. Być może to taki styl pracy, być może ja byłam przewrażliwiona, ale czułam, że to nie tylko nie pomaga, ale wprost szkodzi. Zrezygnowałam po pół roku, więc i tak długo wytrzymałam

Odnośnik do komentarza

Dorota12 trafienie na dobrego terapeutę, to trudna sztuka, a kiepski o słabym może bardzo zrazić. Natomiast, z mojego punktu widzenia najlepiej, tak jak pisała, jest psychoterapeuta nurtu poznawczo-behawioralnego i spróbuj go poszukać w swojej okolicy, to staje się dosyć popularny nurt, ponieważ daj efekty i dość często kształcą się w tym kierunku osoby młode, kreatywne i dużą ilością chęci i dobrej woli. kiedyś Ignac pisał o takich konsultacjach przez internet, ale ja nie wiem jak to działa.

Odnośnik do komentarza

Jasma Bardzo Ci dziękuję. Czytałam książkę dotyczącą tej formy terapii i myślę, że gdyby pracować tą techniką z doświadczonym psychologiem można byłoby do czegoś dojść. Więc na pewno poszukam. A na początek - po lekturze ostatniej książki B. Pawlikowskiej - zamierzam każdy dzień zacząć od spaceru. Przełamię lęk przed wychodzeniem z domu, dotlenię się, a przy okazji zahartuję, a jeśli autorka ma rację - to zacznę również dialog ze swoją podświadomością. Napiszę Wam za jakiś czas jakie są efekty tych spacerów. Ale sama decyzja już budzi we mnie krytyka wewnętrznego - a głupio tak samemu spacerować..., a pogoda się psuje i zmarznę, jeszcze się przeziębię... Nie jest łatwo wprowadzać nawet małe zmiany...:( Ech

Odnośnik do komentarza
Gość czy dam rade

Ignac - dzięki uspokoiłam się :) Ponieważ powoli już wracamy do głównego nurtu forum:) opiszę coś co mnie zaskoczyło :) Strasznie nie lubię wychodzić na spacery po mojej wsi. Mam taki lęk przed tym że kogoś spotkam i będę musiała stać i z nim gadać i że zaraz będzie mi słabo no i już dalej leci ;) Mimo to próbuję, wychodzę, nakręcam się spinam ale idę. Wczoraj stwierdziłam że dosyć tego. Co to jest żeby człowiek nie mógł wyjść na spacer po własnej wsi. Nie żebym była taka odważna:) mówię mamie idziemy na kijki. Mama w szoku ale idzie. Dodam że myślę iż z dwa lata nie byłam na kijkach bo się bałam. Idziemy. Myślę sobie nic mi nie jest, hmmm... coś dziwnego :) Idę dalej, idą znajomi, rozmawiam z nimi, nadal żyję i nie mi nie jest :) Idę dalej, wieś mi się kończy, mama wymięka z braku siły, ale idziemy :) A mi nic nadal nie jest :) Tak sobie chodziłam, myśląc jedynie o tym że mi zimno w głowę, bo nie mam czapki :) i o tym ze mogę to robić w sensie wychodzić i się nie denerwować :) Jednym słowem dwa lata rezygnowała z czegoś co lubię bo się bałam że się będę bać a nie bałam się zupełnie :) Jednak dzisiaj wstałam wraz z moimi towarzyszami - objawami ;) ale nie ma lekko jedziemy na zakupy pokonywać to dalej. Nie było cudownie i bez lęku ale byłam zrobiłam zakupy i żyję dalej :) Teraz rodzi się we mnie kolejny lęk bo zostaję znowu sama w domu. Rodzice idą na imprezę a w mojej głowie myśli jak ja wytrzymam sama w nocy w domu. I tak sobie myślę że już mam to w dupie w sensie nakręcanie się, najnormalniej w świecie znudziło mi się :) Trudno będę się bała ale nie muszę się tym nakręcać od rana. A może i nie będę się bała ???:) Będę sobie siedzieć i napawać się wczorajszym uczuciem, że się nie bałam !!! :)

Odnośnik do komentarza

Dorota12 idź, idź, *krytyka wewnętrznego* też zabierz. Ważne aby negatywy nie przysłoniły pozytywów, a tych pozytywów choćby w wyjściu na spacer na pewno jest więcej :-)) Ktoś mi ostatnio powiedział :-)), że przynajmniej dziewczyny z nerwicą lekową mają fajne figury, (oczywiście mówiąc o sobie nie o mnie), ale to co Ty napisałaś, to ja buzię otworzyłam ze zdziwienia, ze 116 na 54 ??? a teraz ile ważysz? jeśli nie chcesz to nie pisz, to tylko moja ciekawość, która nie ma żadnego znaczenia.

Odnośnik do komentarza

Hej Jasma Jak zaczęłam chudnąć to bardzo się ucieszyłam, bo od 10 lat próbowałam zrzucić nadmiar kilogramów i co trochę schudłam to więcej tyłam (jak zaczynałąm się odchudzać to ważyłam 79 kg, a dzięki odchudzaniu doszłam do 119 nawet), a tu *dzięki* nerwicy kilogramy leciały i to bez względu na to co i ile jadłam (pewnie pomagała częsta biegunka i okresowe wymioty ze strachu). Jak doszłam do pierwotnie wyjściowych 79 kg była wręcz szczęśliwa, a potem zaczęłam się martwić, że ten proces nigdy się nie skończy. I na to się zanosiło. Ostatecznie w marcu 2011 roku doszło już do tego, że nie mogłam jeść, wycieńczyłam organizm i mój mąż wezwał znajomą lekarkę, a ta zabrała mnie do szpitala - wtedy właśnie waga pokazała 54 kg. Tam mnie nawodnili, zrobili badania wszelaki - ale jak łatwo przewidzieć nic nie znaleźli. I wtedy przypisali mi Sulpiryd (2 razy po 50 mg). Dzięki temu jakoś doszłam do siebie, zaczęłam jeść (Sulpiryd napędza apetyt). Teraz ważę dokładnie 79,8 kg. Chciałabym z 10 kg zrzucić i zanosi się, że się znowu mi się uda, po odstawiłam lek 17 września i zaczyna być tak jak wtedy... Znowu kłopoty z jedzeniem, biegunka i itd.

Odnośnik do komentarza
Gość czy dam rade

Jasma - dziękuję :) Im bliżej ich wyjścia tym lek rośnie w siłę ale wiem też że jak wyjdą to on zacznie maleć. Przynajmniej zawsze tak było to czemu ma teraz być inaczej:) Dorotko :) Nie pamiętam dokładnie jaki masz nick. Już nie chciałam ja pisać czego próbowałam ale co tam czemu nie ubawić innych :) Więc tak: - ręce które leczą czyli bioenergoterapi - zielarstwa - troszkę pomagało - chyba wszystkich dostępnych ziołowych leków - homeopatii - mszy uzdrawiających - modlitw uzdrawiających - uzdrawiających win ;) mówię poważnie istnieje coś takiego :) - masaży - chyba wszystkich dostępnych wpływających na uspokojenie - to akurat przynajmniej mięśnie rozluźniało - przeczytałam chyba wszystkie dostępne książki o nerwicy, pozytywnym myśleniu, radzeniu sobie ze stresem - terapii grupowej i indywidualnej - oczywiście leków od psychiatry - relaks poprzez hipnozę - to akurat strasznie mnie nakręciło - muzyki relaksacyjnej i tych wszystkich relaksacji - jak słyszę już *tak głęboka relaksacja pomoże ci ....* to się najeżam :) Wygrałam ranking ;) Jak to mówią tonący brzytwy się chwyta czy jakoś tak :) A wszystko jak się okazuje polega na zmianie myślenia. Czy nie tańszy sposób :)

Odnośnik do komentarza

Dorota12 poczytałam o tym leku i powiem Ci, że ten Sulpiryd to niezły gagatek ;-)) z tego co czytam, to dosyć długo go brałaś i tak po prostu psychiatra Ci go odstawił, a dał coś innego, czy teraz od 10 wrześnie nie bierzesz już żadnych leków przeciwlękowych? a jesteś obecnie pod opieką jakiegoś lekarza? tj. psychiatry, neurologa, bo jak wiemy psychoterapeuty nie.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×