Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich. Znalazłam to forum kilka dni temu, poczytałam i spróbuję stać się jego częścią. Mam trochę ponad 40 lat i od ok. 3 lat mam problemy z nerwicą lękową. Na początku od lekarza rodzinnego dostawałam Afobam i pomagał, aż nie mogłam go nie brać. Odstawianie było trudne. Teraz dostaję Coaxil i po 2 miesiącach brania zaczął pomagać, ale mimo tego co jakiś czas mam zjazdy w lęki i wtedy sobie nie radzę. Ten Coaxil biorę już 7 miesięcy. Taki okres pogorszenia trwa ok. tydzień i po tygodniu jest znów dobrze, ale jak się zaczyna, to ja nie wierzę, że mi przejdzie i zaczynam panikować i idę do lekarza, a on przepisuje mi dodatkowo inne leki i mówi, że tak trzeba. Wczoraj przepisał mi DOPAKINE CHROMO nie wiem dlaczego. Nie mam padaczki i nigdy tego nie połknę. Nie wiem co mam robić i nie jestem przekonana, że im więcej leków tym lepiej. Boję się. Napiszcie mi coś optymistycznego. Proszę... Prócz tego Coaxilu mam jeszcze hydroxyzynę10, która jest za słaba.

Odnośnik do komentarza

Witam! Więcej czytam niż piszę, myślę że okiełznałam moją nerwice na tyle że mogę w miarę spokojnie żyć. Na pewno nie zapominam o niej żeby nie dać się zaskoczyć. Sosenkaa napisz coś więcej o sobie. W jaki sposób walczysz z nerwicą. Bierzesz leki, chodzisz na terapię czy masz wsparcie w rodzinie? Chętnie Cię wysłuchamy i doradzimy jak będziesz chciała. Jak widzisz nie jesteś sama. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witaj ekoakowska :) - zaczęłam od psychiatry, przepisał mi rexetin, brałam pół roku; - później zaczęłam psychoterapię u wspaniałej Pani doktor,która trwała 2,5 roku z przerwami. Nauczyła mnie jak mam oddychać żeby się uspokajać oraz pokazała mi jakie wykonywać ćwiczenia na spięte mięśnia. (ćwiczyłam prawie rok rano i wieczorem), - chodziłam na masaże (terapia czaszkowo-krzyżowa) w internecie krążą różne opinie na ten temat. Mi pomogła ta terapia. -powinien być na pierwszym miejscu mój mąż, który mnie zrozumiał i wspiera do dzisiaj - jeszcze mam dwie wspaniałe córki dla których warto żyć i być szczęśliwym :) Tak naprawdę zdarzają mi się jeszcze różne dni leprze i gorsze, dziwne myśli, ale naprawdę staram się myśleć, że to tylko taki dzień i jutro będzie lepiej :) To tak w skrócie :). Pozdrawiam Cię ciepło, trzymaj się i myśl pozytywnie.

Odnośnik do komentarza

Cześć GABBIB :-) Dziękuję, za odpowiedź. Ja mam męża, od zawsze tego samego. Nigdy nie chorował i nagle zaczął mieć kłopoty z kondycją. To wysportowany, szczupły facet, więc zaczęło być niepokojąco. Po wszystkich badaniach okazało się, że jest 5 min. przed zawałem. Jest po zabiegu przepychania żył i ma bajpasy, co dla tak młodego człowieka, to dramat. Ja czułam się wspaniale przez cały jego pobyt w szpitalu i jak wyjechał do sanatorium, a ja zostałam sama, bo córka studiuje w Warszawie, i wspaniałe samopoczucie zniknęło i zaczęły się lęki. Nie mogę zamęczać męża, bo on jeszcze się nie pozbierał, a córka jest 150km od domu i też nie może mi pomóc, a jedynie zaszkodzić sobie, więc walczę sama. Ciągle wierzę, że uda mi się z tych lęków i nerwicy wyjść na prostą. Szukam właśnie psychoterapeuty dobrego, ale nie mieszkam w wielkim mieście i znalezienie takiego terapeuty nie jest sprawa prostą. Ostatecznie będę raz w tygodniu jeździła do Warszawy, ale częściej nie będę mogła. Mam nadzieje, że tu na forum uda mi się zaprzyjaźnić z ludźmi o podobnych problemach i będziemy mogli pomagać sobie wzajemnie. Pozdrawiam :-)

Odnośnik do komentarza

EKOAKOWSKA :) witaj wśród nerwusków, w grupie zawsze raźniej. Ja mam zbliżony do Ciebie staż walki z nerwicą, bo choruję od 7 lat. Tak naprawdę cały ten czas poświęciłam na poznanie choroby, oswojenie się z wieloma objawami i walką z nią ale nigdy nie poszłam do lekarza i nie brałam psychotropów. Wiadomo jak to jest na początku, objawy nie były u mnie aż tak dokuczliwe, powiedziałabym że raczej incydentalne. Czekałam, że przejdzie samo jak katar. Z czasem było tylko gorzej. Kiedy uświadomiłam sobie, że tak naprawdę to rozwiązanie moje problemu jest we mnie, zaczęłam walczyć. Wroga trzeba dobrze poznać, więc czytałam, czytałam i czytałam na temat nerwicy i różnych terapii. Wiele rzeczy wcieliłam w życie, rozmyślałam nad swoją przeszłością, żeby pogodzić się z tamtym rozdziałem mojego życia. Wybaczyłam wszystkim, którzy mnie skrzywdzili - no łatwo nie było uwierzcie. Z czasem pomalutku zaczęłam zauważać, że jest ciut lepiej. Teraz patrząc wstecz myślę, ze zrobiłam ogromne postępy i to mi daje zapał do dalszej pracy nad sobą. Każdy jest inny - dla jednego najlepsza będzie psychoterapia, dla innego wsparcie lekami, a dla mnie poznanie samej siebie. Trzymam za Ciebie kciuki, żeby było z każdym dniem lepiej. SOSENKA napisz więcej o sobie :)

Odnośnik do komentarza

Witam. Dziękuję OPTYMISTKA że do mnie napisałaś. Ja podziwiam Ciebie, że sobie radzisz bez leków i bez terapii. Ja jestem w na tyle kiepskiej, obecnie formie, że bez leków nie chce z tego wychodzić. Chcę, żeby to było szybko. Zapisałam się na terapię w Warszawie i we wtorek jadę tam pierwszy raz. Ja sobie to wszystko przemyślałam i największe pretensje mam do lekarza, który bezmyślnie przepisywał mi przez 3 lata Afobam jako lekarstwo na moje leki. Dzisiaj wiem, że im dłużej brałam Afobam, tym lęki były gorsze, że od Afobamu byłam uzależniona i organizm domagał się coraz większych dawek. Lekarza powinnam zaskarżyć, za to, co mi zrobił, bo gdyby nie on, to pewnie dzisiaj nie miałabym żadnych kłopotów. Wina leży tez po mojej stronie, bo powinnam przeczytać ulotkę, zainteresować się lekiem, który mi przepisywano, a tego nie zrobiłam. Zaufałam lekarzowi. Teraz jestem na etapie, że muszę się wyleczyć, a potem odstawić wszystkie leki i żyć normalnie. Wierzę z całych sił, że mi się to uda. Chciałabym zostać na tym forum i rozmawiać z innymi, którzy mają podobne problemy. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

CINEK90 :) ja Cie pamiętam OPTYMISTKO napisałaś super posta. Dokładnie to co próbuje tutaj wytłumaczyć ludziom!!! Nic dodać nic ująć - super. Właściwie to Twój post skłonił mnie do napisania mojego. Ekoakowska, witaj w świecie francy przebrzydłej. Myślę że warto abyś cofnęła się do starszych wpisów na tym forum, tam jest b. dużo informacji, które warto poznać. Myślę że swoją drogę do spokojności powinnaś zacząć od dwóch rzeczy - po pierwsze nie zwalaj na innych, pan dohtor przepisał Ci piguły ale to Ty je brałaś tyle czasu, to Ty zdecydowałaś o tym, nikt z karabinem przy Twojej głowie nie zmuszał Cię do tego. To jest bardzo ważne, nauczyć się że sami odpowiadamy za siebie i sami decydujemy o swoim losie. Nikt za nas nie podejmie decyzji, nikt za nas nie wyjdzie z nerwicy i przede wszystkim jedyna osoba którą możesz zmienić to Ty sama. Innych nie zmienisz, szkoda czasu na próbowanie, karanie, ciąganie po sądach. Szkoda czasu, bo potrzebny Ci jest na walkę z nerwicą. I to jest ta druga rzecz - zapomnij o tym że z nerwicy wychodzi się szybko, nie da rady. Szybko to się łyka piguły, a do czego to prowadzi to już wiesz. Piguły maskują problem ale go nie leczą. Piguły mogą pomóc na początku żeby wyrwać się z najgorszych odmętów, ale potem to już tylko i wyłącznie ciężka praca nad sobą. Terapeuta także tego za Ciebie nie zrobi, on może bardzo pomóc, wskazać co jak i dla czego, ale cała praca należy do Ciebie. Ponieważ jesteś tu nowa to tylko króciutkie przypomnienie - z nerwicą walczyłem jakieś 6-7 lat, z czego większość zmarnowałem na lekarzy, piguły i szukanie pomocy. Od momentu kiedy zrozumiałem że tylko sam sobie mogę pomóc zaczął się powolny ruch ku powierzchni, trwało to ok. roku, przeplatane było okropnymi momentami zwątpienia, które nakręcały nerwicę do granic wytrzymałości. Od kilku miesięcy jestem na powierzchni. Zostało kilka drobnych spraw do pozamiatania, od czasu do czasu franca próbuje nieudolnie przypomnieć o sobie, ale to są dosłownie kilkusekundowe błyski po których zabijam te próby śmiechem. Nie sugeruj się tym że ostatnia prosta trwała u mnie ok roku, bo było to możliwe dzięki temu że już wcześniej zacząłem zgłębiać wiedzę o tej francy, odstawiłem piguły i rozpocząłem terapię - także miałem dobrą bazę budowaną przez kilka lat. Nie wykluczone że bez niej nie wpadł bym na zbawienny pomysł wzięcia wszystkiego wyłącznie w swoje ręce. Nie licz na nikogo - bliskich przyjaciół, oni mogą pomóc ale nie muszą. Korzystaj z ich pomocy kiedy ja dają, a kiedy nie dają to nie dają i tyle, żadnych żali, żadnych płaczów - nie muszą, nie mają takiego obowiązku - nawet Ci najbliżsi. Poczytaj co napisała Optymistka!!! Głowa do góry, z nerwicy się wychodzi, a poza tym na nerwicę się nie umiera. Trzymam kciuki - zresztą trzymam je za wszystkich walczących. I wyraźnie podkreślam - walczących a nie łykających piguły. Za nich trzymam kciuki żeby poszli po rozum do głowy. Pozdrawiam nerwowo

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich od dawna tu nie pisalam ale niestety gorzej sie czuje od paru miesiecy,jest mi ciagle slabo najbardziej rano pozniej juaz jest w miare,biore depralin od ponad miesiaca,oprucz tego mam rano przyspieszony puls a leki ktore mam brac na to serce dodaqtkowo mnie oslabiaja.popwiedzcie mi czy ktos z was w takim stanie chodzi do dentysty bo ja sie boje ze zemdleje po tym znieczuleniu,pozatym cos w moim ekg jest nie tak bo serce bije jak by bylo nie dokrwione no i w echu serca tez sie cos kardiologowi nie podoba mam jechac na badanie tk serca ale nie mam sily jechac sie tam zapisac i pozatym nie mam z kim:((

Odnośnik do komentarza

Ależ mi miło :)))) IGNAC, JASMA :) FUTERKO25 to bardzo przykre, że nie masz z kim pojechać do lekarza. Wiem jakie to trudne, kiedy doskwiera nerwica i do tego strach o zdrowie. Naprawdę nie masz koleżanki, która zechciałaby poświęcić Ci trochę swojego czasu? Może poproś jakąś zwykłą znajomą ze swojego otoczenia. Ludzie często chętnie pomagają kiedy nadarzy się ku temu okazja. Ja bym nie odmówiła, gdyby mnie ktoś poprosił o taką przysługę. A ja dzisiaj postanowiłam zrobić sobie trening autogenny, no i nie tylko dzisiaj ale przynajmniej przez tydzień. Takie miałam okropne nerwy przez ostatni tydzień czasu, że się aż pochorowałam - zaziębieńsko mnie dopadło. Dzisiaj muszę z młodą iść na różaniec, bo to przecież ważny dla niej rok przygotowań do I komunii. Za nic w świecie nie chcę kiedyś wyrzucać sobie, że zaniedbałam ją, bo męczyła mnie nerwica. NEVER

Odnośnik do komentarza

Aga 26 mam pytanie mam dokładnie te same objawy ciągłe parcie na pęcherz i ciągłe zimno na przemian z gorącem do tego dreszcze i bicie serca jakby zaraz miało wyskoczyć myslałam ze to coś od hormonów bo od lat biore tabletki anty miałam takie objawy raz na miesiąc dwa razy w miesiacu i tak częściej i częściej ze złym nastrojem sobie radze z wybuchami złości też ale najgorsze dla mnie i najbardziej uciążliwe jest to parcie i wachania temperatur poszłam do mojej ginekolog i powiedziała ze to nie hormony a ewidentna nerwica co mnie nie zdziwiło ponieważ żyje w ciągłym stresie... bellergot nie jest mi obce ale tylko uspokaja a dolegliwości nie przechodzą czy parcie na pęcherz przeszło w twoim wypadku ?? jeśli tak to dzieki czemu ?? prosze o odpowiedz jestem juz na prawde zdesperowana bo uniemożliwia mi to prowadzenie życia w takim tępie jak kiedys a nie moge sobie na to pozwolić...

Odnośnik do komentarza

Kasia89. Ja też tak miałam. Poszłam do lekarza rodzinnego i zaczęłam od badania moczu. Nerwica, nerwicą, ale trzeba być pewnym, że to nerwica. Ja nie miałam jakichś specjalnych zmian w moczu i przepisano mi Furaginę i po tygodniu mi przeszło. Zacznij od badań :-) Powodzenia... IGNAC :-) Dziękuję za odpowiedź, ale to wszystko nie jest takie proste. Byłam dzisiaj na spotkaniu z psychoterapeutą i dowiedziałam się, że psychoanaliza nie bardzo pomaga w nerwicy lękowej, ale i tak muszę nauczyć się innego patrzenia na życie, świat, ludzi a przede wszystkim na siebie i swoje wyobrażenia o zespołowym szczęściu... Mam przed sobą dużo pracy i wierze, że będę umiała nie zrezygnować z poszukiwań samej siebie, tej prawdziwej... Pozdrawiam Cię i fajnie, że możesz mnie nauczyć czegoś, czego sam nauczyłeś się wcześniej...

Odnośnik do komentarza

Witam Futerko25 poranne szybkie bicie serca w zaburzeniach lękowych są normalne, głównie dlatego, że rano fizjologicznie podwyższony jest poziom hormonów stresu (kortyzolu i aldosteronu) i to właśnie one tak wpływają na serce, a u osób z zaburzeniami lękowymi jeszcze bardzie ta gospodarka hormonalna jest zaburzona - to normalne, oswój ten lęk, a z czasem to się uspokoi, wiem co piszę, ja miałam tak, że gdy ktoś z samego rana zadzwonił do drzwi to reakcja mojego organizmu była taka, jak by się ktoś co najmniej włamywał (ale przeszło :)). Ja byłam w takim stanie u dentysty i nic się nie stało. Jak cierpimy na zaburzenia lękowe to zwykłe sprawy, tak jak u Ciebie zapisanie się do lekarza, urastają do rangi mega wyzwań, to też normalne, ale nie można ich pielęgnować, zrób sobie listę za i przeciw, a raczej zysków i strat - ale należy zrobić to racjonalnie czyli: zyski z przejazdu, choćby autobusem: zapiszę się na badanie, trochę się przełamię, jest ładna pogoda dobrze mi ona zrobi, zrobię coś dla siebie... straty: wszystko, co by chciało się tu wpisać lub jako pierwsze przychodzi do głowy jest irracjonalne i każdy taki argument da się obalić np. zdenerwuje się - a może nie zdenerwuje, a nawet jeśli to przecież nic takiego, zawsze przechodzi, poza tym to jest tylko w mojej głowie, ale może ktoś to zauważyć - no i co z tego!!! Żelazna zasada walki, czy tez oswajania nerwicy lękowej: KAŻDA REZYGNACJA LUB UCIECZKA PODTRZYMUJE ZABURZENIE, nie oznacza to, że trzeba skakać na głęboką wodę, czy łamać się kołem, ale robić małe kroczki, podwyższać powoli poprzeczkę, czyli wracając do przejazdu autobusem, możesz dzisiaj np. wyjść na spacer tak sama ze sobą, ale w określonym celu np. sprawdzić jakie autobusy jadą w potrzebnym kierunku, a może przejedziesz jeden przystanek? A jeśli jesteś z Warszawy lub okolic to ja przyjadę do Ciebie i razem pojedziemy, ale autobusem :) KASIA89 to mogą być objawy zaburzeń lękowych, ale może to być wynik po prostu stresu, a to nie to samo, poza tym jak już robisz sobie badania to zrób hormony tarczycy, zaburzenie ich gospodarki też może dawać podobne objawy do opisywanych przez Ciebie - nie szukajmy nerwicy tam gdzie jej może nie być :)) poza tym ginekolog diagnozuje nerwicę?! hmm EKOAKOWSKA - PSYCHOANALIZA faktycznie może być mało pomocna w leczeniu zaburzeń lękowych, ale PSYCHOTERAPIA w nurcie poznawczo-behawioralnym jak najbardziej tak!!! leki nie pomogą tak jak psychoterapia. Moja rada: jak najszybciej zrezygnuj z tego psychologa, bo szkoda czasu i poszukaj takiego co specjalizuje się w zaburzeniach lękowych Pozdrawiam wszystkich

Odnośnik do komentarza

EKOAKOWSKA oczywiście że nie jest łatwe, wręcz przeciwnie, jest dość trudne. Dla tego ludzie latami czepiają się piguł, bo to się im wydaje dużo prostsze. Łykasz raz albo dwa razy dziennie, trzeba tylko pamiętać i nic poza tym. Tylko że to nic nie daje, wszystko wróci po odstawieniu, a jak się nie odstawi to skutki uboczne są w niczym nie lepsze. Tak więc trudne jest przekonanie siebie samego, że trzeba ze sobą zacząć coś robić; trudne jest to, że zrobić ze sobą trzeba nie drobne zmiany ale nierzadko wywrócić dotychczasowe przyzwyczajenia, sytuacje, układy itp. Żeby znaleźć siłę na to trzeba zrozumieć dwie rzeczy - nerwica jest krzykiem organizmu, który nie akceptuje obecnego stanu (sama musisz dojąć do tego co to jest, bo u każdego to co innego: niechciana praca, wredny szef, małżeństwo które okazało się nietakie - to przykłady, dla łatwiejszego zrozumienia) i nie może dłużej tkwić w nim. Z tego wynika druga sprawa, a mianowicie to, że zmiany są konieczne, inaczej objawy nie ustaną. Szarpana nerwicą psychika siada coraz bardziej i będzie tylko gorzej. Oczywiście jedną z form zmiany może być akceptacja obecnego stanu. Takie połowiczne załatwienie sprawy ma wady i zalety - zaletą (?) jest to że nie trzeba robić rewolucji z własnym życiem, natomiast wadą jest konieczność autentycznej akceptacji, która właściwie powinna być tu nazwana rezygnacją/poddaniem się i pogodzeniem ze wszystkimi konsekwencjami. A konsekwencje mogą być takie, że objawy do końca nie ustąpią, natomiast po jakimś czasie stan, którego nie akceptujemy może się pogłębić i znów trzeba będzie podjąć działania bo nerwica rozkwitnie na nowo. Zawsze boje się, że nie do końca jasno się wyrażam, więc wydumany przykład (oczywiście znacznie uproszczony): Mąż poniża swoją żonę - czasami i nie jakoś okrutnie. Ona się do tego *przyzwyczaiła* i żyje w tym związku. Tym czasem podświadomość nie akceptuje tej sytuacji, bo cierpi na tym jej ego, czuje że czegoś innego oczekiwała od życia. Zaczyna się nerwica. No i mamy dwa wyjścia - w pierwszym żona nie daje się poniżać, co nie jest łatwe bo przez lata mąż się przyzwyczaił że ona to akceptuje, więc na początku traktuje to jak przelotny foch, a potem może próbować walczyć o zachowanie status quo, ale ona jest zdeterminowana i dąży do swego, biorąc pod uwagę nawet zakończenie małżeństwa, jeżeli nic się nie zmieni. Sytuacja trudna bo zmieniają się codzienne rutynowe zachowania + mąż będzie się bronił więc trzeba mieć siłę bycia konsekwentnym oraz podejmowania ostatecznych decyzji. Wyjście numer dwa to akceptacja - *tak wiem że on mnie poniża, nie chce zmieniać nic więc to akceptuję, godzę się z tym że będzie dalej to robił w imię ...* (zachowania małżeństwa, bo poza tym to dobry facet, jak będę sama to sobie nie poradzę, bo musiała bym zaczynać życie od nowa i żal mi tego co osiągnęłam.... - powody mogą być różne). Efektem może być osłabienie nerwicy, aczkolwiek dalej się funkcjonuje w warunkach, na które organizm zareagował negatywnie, więc część objawów może zostać. Gorszym efektem jest to że nieakceptowana sytuacja może się pogłębiać - mąż zaczyna poniżać żonę wobec innych itp. - a nawet jeżeli nie, to sytuacja trwa coraz dłużej. To powoduje, że przeciwstawienie się jest także coraz trudniejsze. Jeżeli żona zareagowała by po pierwszej sytuacji poniżenia to było by to naturalne i oczywiste, jeżeli reaguje np. po roku to może wywołać zdziwienie *przecież nic nie mówiłaś wcześniej*. Jeżeli zareaguje po 10 latach to z dużą pewnością zostanie to w ogóle zignorowane - *jakiś chwilowy foch, bo przecież zawsze tak było i było dobrze*. Powtórna próba akceptacji takiego stanu może się już nie udać a zmiana tej sytuacji jest z czasem coraz bardziej trudna. Dodatkowo siły psychiczne nie regenerują się tylko są coraz bardziej zszargane. Kuracja zastępcza - piguły - nic nie zmienia w relacjach mąż żona, w pierwszym okresie daje spokój co można wykorzystać aby pojąć kroku do zmiany siebie/swojego życia (i tylko w tym celu warto je brać). A co potem, ano organizm się przyzwyczaja więc trzeba brać więcej, zmieniać na inne mocniejsze, pojawiają się skutki uboczne (można sobie o nich poczytać w ulotkach od leków, zapewniam że miłe nie są) no i trzeba się liczyć z tym, że im dłużej bierzemy to objawy odstawienne też stają się bardziej prawdopodobne i mocniejsze. Problem jaki był taki pozostał tyle że walczący jest słabszy, złachany psychicznie, a powody często są pogłębione i bardziej utrwalone. Trzeba na to spojrzeć uczciwie i uczciwie odpowiedzieć sobie na pytanie: czy jest jeszcze jakaś inna droga? Tylko naprawdę uczciwie, bo oszukiwanie samego siebie może prowadzić do ciężkiej nerwicy :) Uwierz mi, da się zrobić. I nie trzeba być jakimś tytanem z żelaznym charakterem i siłą woli o mocy lokomotywy. Kluczem jest metoda drobnych kroków, co bardzo ułatwia. Tylko trzeba być konsekwentnym, inaczej nic z tego. I trzeba mieć duże pokłady cierpliwości oraz świadomość ze po dwóch krokach w przód na pewno będzie jeden w tył - ale tym nie należy się zrażać, to norma. Na koniec taka drobna uwaga - nerwicy nie terapeutuje się u psychologa ukierunkowanego na psychoanalizę, to nic nie da. Nerwicę terapeutuje się ze znakomitymi rezultatami u psychoterapeuty ukierunkowanego na psychologię behawioralno-poznawczą. To jest sprawdzone i pewne, wiec szkoda Twojego czasu. Znajdź sobie właściwego - Ci dobrzy, fachowi z reguły piszą w jakim kierunku prowadzą terapię. Trzymaj się. Głowa do góry, bo z nerwicy na 100% się wychodzi!! Wiem co mówię :) Znów nie udało mi się krótko, ale ja jestem gaduła!!! Pozdrawiam nerwowo

Odnośnik do komentarza

IGNAC - to ja mam pytanie. Przepraszam że tak bezpośrednio do Ciebie ale Twoje wypowiedzi strasznie mi pomagają. Troszkę uspokoiłam się w kwestii zawału po Twoich wypowiedziach :) A pytanie. Jednym z moich objawów jest kontrolowanie oddechu. Ja tak to nazywam. A jest to takie skupianie się na oddechu. W sensie że jak nie będę myślała o oddychaniu to się uduszę. Wiem że to nieracjonalne bo oddycha się bezwiednie, ale jak mnie to złapie to nie umiem się z tego wybijać. Masz na to jakąś radę ??? Może ktoś inny też ma?

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×