Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Optymistka

Cześć Kochani. Widzę, że przybywa nowych osób. Dobrze - bo w grupie zawsze raźniej, źle - bo widać jak wiele osób cierpi na nerwicę. Cały czas pracuję nad sobą i swoimi lękami, czuję że powolutku coś się zmienia. To tak jakby w końcu moje w pełni świadome ja zaczęło pomału docierać do podświadomości. Kiedy zaczyna mnie dopadać atak paniki zaczynam analizować sytuację i tłumaczyć sama sobie, że w sumie nie niesie to ze sobą jakiejś tragedii. Ostatnio zauważyłam, że mam okresy, kiedy czuję drżenie - nie wiem czego mięśni, albo nerwów. To pewnie tak jak mówił IGNAC kolejne oblicze tej zmory. Czuję się wtedy tak jakbym miała za moment dostać ataku padaczki, albo parkinsona. Nie jestem w stanie zmienić mojej mamy, więc chciałam zaakceptować ją taką jaka jest. Zaprosiłam ją, żeby spędziła trochę czasu z moimi dziećmi, starałam się mieć do niej życzliwe podejście. Skończyło się tak, że moja mama wyzwała moją 12-letnią córkę, która akurat tamtego dnia się pochorowała - miała 39 st. temperatury i jak się nietrudno domyśleć nie była zbyt towarzyska, ani nie miała apetytu. Babcia stwierdziła, że Izunia nie je, żeby zrobić jej na złość. Później zaczęła warczeć na mojego męża i na mnie, więc ją odwieźliśmy do domu. Efekt moich dobrych chęci był taki, że do domu znowu wracałam jak zbity pies w złym nastroju, z poczuciem klęski. Ciągle słyszę jaką jestem złą córką, jak się nie zajmuję własną matką a to przecież mój psi obowiązek. Kiedy bronię się mówiąc, że uciekam od niej, bo mnie niszczy, że zaczęłam chorować na nerwicę. To słyszę, że przesadzam, że jestem histeryczką i że całe życie byłam taka nadwrażliwa. A to, że tak mnie źle traktuje to tak już musi być, bo jest moją matką i ma do tego prawo. Zawsze kiedy nie mam z nią kontaktu jakiś czas to zaczynam odżywać psychicznie, lepiej wyglądam i lepiej się czuję. A kiedy tylko się z nią widzę, np. zawożąc jej zakupy to zaraz słyszę jak źle wyglądam, że pewnie jestem chora. Mówiłam jej ze sto razy, żeby przestała sączyć ten swój jad pod moim adresem, ale to jak grochem o ścianę. Moje dzieci nie chcą jej odwiedzać, mąż nie ma zamiaru sam jej zanosić zakupów, bo traktuje go jak zło konieczne. Jedynie co umie mu powiedzieć to zamiast słowa dziękuję za zakupy mówi np. - nie widzisz, że śmieci leżą do wyniesienia? wynieś je! Wkurza mnie to, bo ona normalnie wychodzi na dwór, a jak tylko może to każdą okazję wykorzysta, żeby człowieka poniżyć. Dla niektórych osób takie sytuacje mogą się wydać błahostką, ale kiedy ma się z tym do czynienia na co dzień to urasta do wielkiego problemu.

Odnośnik do komentarza

Optymistko doskonale rozumiem Twoja sytuacje...to powoduje nieustanne napiecie w Tobie a wtedy nerwica musi miec jakies ujscie.. Ja tez mam teraz mega ciezki czas, dzis czuje sie okropnie, kolatanie serca, mega oslabienie, zawroty glowy:( nie moge zasnac bo czuje ogromne napiecie. wzielam neospazmine zeby jakos wyluzowac ale chyba jeszcze za malo czasu minelo od zazycia...

Odnośnik do komentarza

OPTYMISTKO ja również borykam się z nerwicą, miałem zły kontak z bratem starszym. Pogodziłem się po to żeby bardziej się na siebie otworzyć no i poki co zmierza to w dobrym kierunku. Nasze relacje w dziecinstwie z całym rodzenstwem były dobre lecz alkocholizm ojca spowodował ze wszyscy pozamykaliśmy sie między sobą. ja będe staral sie to wszystko odwrócić bo wiem jak ważne są bliskie relacje w rodzinie. Co do twojej sytuacji to ze wszystkich rad jakie czytam na specjalistycznych forach, jeśli osoba która niechce cię zrozumieć jak twoja matka i dotego powoduje w Tobie stałe napięcie więdząc o tym i nie próbując nic z tym zrobić, to powinnaś zerwać z nią wszelkie kontakty i wyzbyć się poczucia winy i obowiązków w stosnku do niej. Myślę że jeśli naprawdę będzie potrzebowała twojej pomocy i doceni twój brak, to moze spokornieje. Ale nie pozwól żeby cię niszczyła, bo to może odbić się szczególnie na Tobie oraz na twojej rodzinie. Zainteresuj się tematem DDDD czyli Dorosłe Dzieci z Domów Dysfunkcyjnych, na you tube są audycje radiowe poświęcone tematowi DDA oraz DDDD zobaczysz jak to pasuje do Ciebie. Rodzice gdy nas wychowywali nie dali nam poczucia bezpieczeństwa lecz wciąz wymagali i co kolwiek byśmy zrobili to i tak bedzie nie tak, w ten sposób towarzyszłylo nam napięcie które doprowadziło do lęków

Odnośnik do komentarza

Ups ktoś się zarejestrował na mój NICK i system nie pozwala mi się podpisać!!! Nie bardzo mam czas ale nie mogę przemilcześ więc tylko kilka słów do PAWŁA 28. To że jesteś DDA czy DDDD wyjaśnia w jakimś stopniu problemy z którymi się borykasz. Natomiast w rzadnym stopniu ich nie rozwiązuje!!! Zacznij robić porzadek ze swoją przeszłością, czyli postaraj się poradzić sobie tu i teraz z problemami które zaczęły sie w przeszłości ale tkwią w Tobie obecnie. Przeszłości nie zmienisz i nic na nia nie poradzisz. Wielką wartością jest to że znasz powody swojego stanu bo to doskonała podstawa do dalszej pracy. Żeby pozbyć się nerwicy musisz sobie poradzić nie z przeszłością ale z teraźniejszością która jest wynikiem tej przeszłości. Dlatego przestań wyszukiwać wszystkim czy są DDA czy DDDD czy jeszcze mają inną historię za sobą. Ty już znalazłeś swój powód i zamiast się nim epatować oraz wyszukiwać podobne powinieneś zrobić krok naprzód. Stoisz w miejscu w ten sposób i po pierwotnej euforii problemy powrócą, niewykluczone że z większą siłą, dlatego idź naprzód zamiast tracić czas. W przeciwnym wypadku będziesz miał dużo informacji o różnych DD..... i potworną nerwicę. OPTYMISTKO trzymaj się i nie przejmuj znamy takie upierdliwe mamusie. Jest twoja matką i nie mozesz zerwać z nią kontaktów ale mozesz spróbować ją trochę wychować. - Zmykam potem napiszę więcej PAAAAA

Odnośnik do komentarza
Gość Optymistka

Wiesz PAWEŁ okropnie irytuje mnie myśl, że moja choroba może wynikać z okropnego dzieciństwa, pełnego strachu. Całe dzieciństwo cierpiałam na nerwicę żołądka, pamiętam też jak będąc jeszcze w podstawówce, może w 6 klasie byliśmy na spacerze - tak potwornie zaczęło kłuć mnie serce, że nie mogłam nabrać powietrza. Zostałam za całą grupą z tyłu i myślałam, że za moment wykituję, tylko że wtedy nie chciałam żyć, źle mi było na świecie i pamiętam jak wiele razy modliłam się wieczorem, żeby Pan Bóg zabrał mnie już do siebie, bo tutaj nikt mnie nie kocha. Teraz jestem dorosła, szczęśliwa, mam wspaniałą rodzinę i tylko ciągnie się za mną jak smród ta moja chora relacja z moją matką. Chcę żyć pełnią życia, cieszyć się każdym dniem i złości mnie, że przez lęki tracę niezapomniane chwile z moimi dziećmi. Jeszcze kilka lat temu było super, dobrze się czułam i chcę do tego wrócić. Jednak życie przez tyle lat w konflikcie wewnętrznym daje mi boleśnie znać o swoich konsekwencjach. Pierwszy raz słyszę o DDD, chętnie poczytam o tym.

Odnośnik do komentarza
Gość Optymistka

IGNAC tylko powiedz Kochany jak wychować straszą panią, okrutnie upartą, która zawsze ma rację. Czekam na pomysły :) i z największą przyjemnością skorzystam z każdej dobrej rady. Zadzwoniła do mnie przed chwilą koleżanka z Warszawy, ja jestem z Gdańska, ale znamy się od kilku lat z gór, razem spędzałyśmy urlop w tym samym ośrodku i tak od kilku lat dzwoni do mnie na pogaduchy. Gorąco namawiała mnie na wspólny wyjazd zagraniczny na narty. Chciałabym pojechać i poszaleć na jakimś mega łagodnym stoku, zapomnieć na chwilę o obowiązkach, ale natychmiast przyszła myśl czy dam radę. Wkurza mnie to moje ograniczenie, ta ciągła obawa. Myślę, że fajnie by było, bo ma córkę w wieku mojej młodszej córci, nasi mężowie bardzo się polubili. Ech, siedzę i myślę - plan jest odległy, bo dopiero za rok. Będę intensywnie nad sobą pracować i może poczuję się na tyle dobrze, że odważę się na taki daleki wyjazd. W końcu przez ostatni rok zrobiłam ogromne postępy w walce z nerwicą. Z tej choroby się wychodzi. Skoro przyszła do mnie to może sobie w każdej chwili tak samo niepostrzeżenie odejść. Pozdrawiam Was piątkowo - mówiłam już, że uwielbiam piątki :) Mąż zaległ przed TV i ogląda mecz. Też oglądacie?

Odnośnik do komentarza

Ignaco nie wyszukuję ani nie epatuje. Poprostu próbuję komuś pomóc wejść na własciwą ścieżkę ponieważ mniejwięcej jakieś dziesięć lat temu pojawiły się u mnie pierwsze objawy lęku, nie tak silne jak teraz. Tak naprawde nie wiedziałem w którym kierunku iść, az w końcu stan się pogorszył i zacząłem się leczyć dowiadująć się własnie dopiero niedawno ze mam syndrom DDA i ze są terapie grupowe dla takich ludzi. Więc pisałem to tylko w dobrej wierze żeby ktoś wiedział jak ma działać jeśli ma podobne doświadzczenia co ja. Jakbyś się trochę zainteresował to wiedziałbyś ze terapia ta polega na powróceniu do swojej przeszłości zamiast udzielać rad typu ,,Stoisz w miejscu w ten sposób i po pierwotnej euforii problemy powrócą, niewykluczone że z większą siłą, dlatego idź naprzód zamiast tracić czas**. Takie wypowiedzi raczej nie pomagają iść do przodu. Zdaje sobie sprawe ze lęki mogą powrócić z większą siłą, ale już się pogodziłem z tym i nie walcze z lękami bo to byłby zły kierunek. Bardzo pomaga mi ksiązka, którą czytam i tam właśnie pokazują jak leczyć nerwicę.

Odnośnik do komentarza

PAWEL28 ja to rozumiem, i tak jak pisałem to bardzo ważna rzecz ustalić przyczyny - po to się wraca do przeszłości, ale wraca się także po to żeby rozwiązać te problemy. Ponieważ nie można w żaden sposób rozwiązać problemów w przeszłości trzeba rozwiązać problemy z przeszłości które w dalszym ciągu wpływają na nasze teraźniejsze życie. Dlatego mówię o pójściu do przodu. Przepraszam jezeli źle odebrałem Twoje wpisy ale tak to zabrzmiało - dopytujesz się czy inni też mięli problem z alkoholizmem rodziców itd. Przyczyn nerwicy może być całe mnóstwo. Ja także miałem pijacego ojca ale akurat to nie wpłynęło na moje dzieciństwo i dalsze życie i nie stałem się DDA. Moje problemy mają raczej źródło w nadopiekuńczej matce. Poszukałeś praprzyczyny, teraz trzeba zaleźć rozwiązanie. To w sumie dość trudne bo pierwsze pytanie jakie się pojawia - jak moge teraz rozwiązać problem który pojawił sie x lat temu. Zrozumienie że nie masz rozwiazywać tamtego problemu, tylko problem który masz teraz w wyniku tamtych sytuacji otwiera drogę do znalezienia rozwiązań. OPTYMISTKO myślę że to trudne zadanie dla tego że w takiej relacji włącza się automatycznie kwestia szacunku dla matki, która jest bardzo silnie ugruntowana w naszej kulturze. Czyli jak to zrobić nie narażając się na zarzut wyrodnej córki. Sadzę że powinnaś zastosować metodę lustra. Chodzi o to żeby ona zobaczyła swoje zachowania i to oczami osoby która jest odbiorcą jej zachowań. Myślę że można to zrobić korzystając z 2 zachowań - po pierwsze mówisz jej jak się czujecz w wyniku jej słów i zachowań, ale mówisz to na spokojne - spokojny komunikat, bez usiłowania uzyskania jakiejkolwiek reakcji (czyli jeżeli czujesz że nie dotarło nie powtarzasz w nieskończoność - ona go usłyszała a Ty będziesz miała jeszcze niejedna okazję powtórzyć go przy kolejnych okazjach). Koniecznie musisz stosować komunikaty przez ja, to skupia uwagę i daje znacznie lepsze efekty - twoje słowa mnie ranią, zrobiłaś mi przykrość swoimi uwagami, ja uważam że Twoje uwagi są niesprawiedliwe. Czyli przez ja i nie mów o niej tylko o jej zachowaniach - zamiast jesteś niesprawiedliwa - twoja ocena jest dla mnie niesprawiedliwa, zamiast jesteś wredna - twoje komentarze na temat mojego .... są wredne. Nie trzeba także dodawać wzmacniaczy, bo one zamiast nieść komunikat zaogniają sytuację - zamiast wyjatkowo wredne wystarczy poprostu wredne. Uzywanie wzmacniaczy, określanie osoby a nie zachowań, uwagi ogólne za nie przez ja (Twoje uwagi są złośliwe zamiast Twoje uwagi są dla mnie złośliwe) są najczęściej odbierane jako atak i komunikat jest pomijany. Skoro odebrałem komunikat ktoś mnie atakuje to już nie zwracam uwagi na to że moja wypowiedź była złośliwa dla kogoś. Po drugie odpłacasz pieknym za nadobne. JEśteś wyrodną córką? OK Ona jest wyrodną babcią bo nie zajeła się chorą wnuczką kiedy ta miała gorączkę. Nieprawda wnuczka była złośliwa - a Ty masz ochotę na jedzenie jak masz 39 stopni gorączki. Jeżeli chce pomocy jako starsza Pani (a nie potrzebuje jej) to ja traktuj z pełną troską nalezną niedołężnemu starcowi.... wobec obcych w sklepie, jej znajomych itp. Mam nadzieję że złapałaś o co mi chodzi bo niechę sie bardziej rozpisywać. Daj znać jakie są efekty :))). Tylko na spokojnie, nie dawaj jej powodu do argumentów że ja atakujesz.Życzę duzo wytrwałości i pamiętaj - szacunej należy się obu stronom a ona bardziej potrzebuje Ciebie niż Ty jej. Mozesz zresztą jej to powiedzieć przy jakiejś okazji - Jeżeli dalej Twoje zachowania będą tka przykre dla mnie, dla mojej córki i ..... (konkretne osoby - nigdy ogół) to wszyscy się od Ciebie odsuną nikt nie lubi być obrażany lub traktowany niesprawiedliwie (tu juz ogół bo tym razej jej pokazujesz że atakuje innych). Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam, to znowu ja, koleś *od magnezu*. Jak czytam ostatnie posty to aż lekki uśmiech maluje się na mojej twarzy. Absolutnie nikogo nie wyśmiewam, bo wiem co to nerwica i sam jej doświadczyłem, ale z własnych doświadczeń wynika, że takie przekonania są po prostu śmieszne. Zacznijmy od faktu, że nie ma czegoś takiego jak nerwica spowodowana tylko i wyłącznie złymi stosunkami w rodzinie. Ja miałem praktycznie bezstresowe życie zanim się ona zaczęła i uderzyła z dnia na dzień. Też szukałem różnych metod i chciałem iść do psychiatry, ale na szczęście szybko mi przeszło. Tak, tak panie IGNAC, udało mi się ją zwalczyć dobrą suplementacją i teraz jeszcze twardziej będę stał na tym stanowisku, bo efekty są na prawdę gigantyczne. Jeszcze do niedawna odczuwałem wieczorny lęk, którego już po prostu nie ma. Prawie zniknęły również wszelkie arytmie serca, problemy ze snem, koncentracją, zaburzenia widzenia oraz równowagi, zawroty głowy i napady paniki. Myślenie o nerwicy nie sprawia mi teraz problemu, nie muszę od niej odwracać uwagi, a żadne objawy mi przy tym nie dokuczają. Jak pisałem już kiedyś nerwica to stan drastycznie zmniejszonej odporności na stres spowodowanej niedoborem lub niedoborami różnych pierwiastków lub witamin. Czynniki stresujące TYLKO nasilają nerwicę czyli jeśli przykładowo myślimy o nerwicy to powodujemy w sobie stres, nad którym przez zmniejszoną na niego odporność nie jesteśmy w stanie zapanować. W dobie powszechnej cyfryzacji i prania mózgów przez telewizję zwykłemu Kowalskiemu trudno w takie *bajki* uwierzyć, bo przecież lekarze mówią co innego. Niestety, w dzisiejszych czasach przekręt kwitnie na każdym kroku. Ja chcę pomagać innym ludziom, ale inni ludzie po prostu nie chcą sobie pomóc szukając pomocy u kolesia, który powie takiemu delikwentowi to, co chce usłyszeć i zainkasuje pokaźną sumkę do portfela. Ja nigdy nie brałem i nie będę brał pieniędzy, a to chyba coś znaczy. Jak ktoś ma życzenie to pisać bicu997@o2.pl pomogę, wytłumaczę, odeślę tam, gdzie trzeba.

Odnośnik do komentarza

Ważne że działa.... Ja mam okres suplementacji za sobą i u mnie nie pomogło, chyba że znasz jakąś uniwersalna metodę na kazdy organizm. Jest również przekonanie u wielu osób że sport załatwia sprawę, ruch, wydzielające się endorfiny itd. Tylko dlaczego jest tyle wpisów zaczynających się od słów jestem energicznym i wysportowanym człowiekiem, codziennie intensywnie ćwicze na siłowni. Pierwszy raz dopadło mnie właśnie na siłowni... Jeżeli sport był by takim panaceum to takich ludzi nerwica nie dopadała by....

Odnośnik do komentarza

Witam Jestem tu nowa, ale od dawna czytam Wasze wpisy na forum... Chciałabym opowiedzieć Wam o mojej walce z nerwicą. Wszystko zaczęło się pięknego majowego dnia 2011 rok- zaczął się koszmar i tragedia idą spokojnie po mieście zaczęłam oddczówać kołatanie serca, brak powietrza, świat zaczął wirować, czułam się jakbym była na statku, barak równowagi przy chodzeniu. Zadzwoniłam do przyjaciółki, która odzwiozła mnie na pogotowie, na izbie przyjęć leżałam 6 godzin dali mi jakieś kroplówki i w pełni nie świadomą odebrał mnie z pogotowia mąż aby zacząć ze mną wędrówkę przez piekło. Nie mogłam normalnie funkcjonować cały czas uczucie kołysania, wirowania, chodzenia i stania jak na piasku, serce chciało wyskoczyć z klatki piersiowej a o normalnym oddychaniu nie było mowy, po tygodniu doszły jeszcze okropne bóle głowy. Zwolnie w pracy, codzienne wzywanie pogotowia, bieganie od jednego lekarza do drugiego, branie ogromnej ilości leków przeciwbólowych. Wszyscy lekarze chcieli mi pomóc tylko nie wiedzieli jak, w domu zaczęła robić się apteka- dokładnie każdy lek przyjmowałam max.2-3 razy do następnej wizyty u innego specjalisty. Dodam, że wszystkie wyniki wychodziły ok-krew, eeg, tsh, RM, TK głowy, kręgosłupa szyjnego, lędźwiowego, a ja jak nie mogłam utrzymać się na noga tak nie mogłam. W końcu trafiłam do pani doktor neurolog-psychiatra, która zawalczyła o mnie w konsultacji z lekarzem internistą przepisała mi leki uspokajające były to leki robione i leki przeciwmigrenowe. Po 2 tyg brania leków zaczęłam odczówać ogromną poprawę podniosłam się z łóżka, lęki jeszcze się utrzymywały wychodząc z domu nadal odczówałam niepokój traciłam równowagę serce mi kołatało ale mogłam już normalnie funkcjonować w domu nie bałam się włączyć wodę na herbatę, żelazko, piekarnik (przed braniem leków bałam się tych czynności wydawało mi się, że jak włączę gaz albo żelazko i jak zemdleje to się spalę). Po ok 14 tyg objawy zaczęły ustępować zaznaczę, jeszcze że przez te 14 tygodni korzystałam z terapii u pani doktor. Pewnego dnia moja terapia przebiegała bardzo dziwnie weszłam do pani doktor, kazała mi zacząć myśleć o oddychaniu doprowadziła mnie do takiego stanu myślenia o oddychaniu, że zczełam się dusić po uspokojeniu kazała mi się ubrać, zeszła ze mną do samochodu zawiozła do centrum handlowego i kazała mi wybrać ciuch, który mi się bardzo pododba, chodząc po centrum rozmawiała ze mną tylko o tym co bym chiała kupić. Po 2 godz spaceru i wyczerpujących opowiadać o moich wymarzonych spodniach, znalazłam je- była ogromna euforia, że po tak wyczerpującym opowiadaniu zdobyłam je. Pani doktor kazała mi je kupić, stwierdzając, że płacąc za swoje spodnie to jest zapłata za dzisiejszą terapię. Stwierdziła tez, że idąc i wyczerpująco opowiadając jej o tych spodniach nie miałam objawów nerwicy i że to jest ostatni dzień terapii bo ja jestem zdrowa, i że ona już mi nie pomoże, ani leki (obajwy somatyczne zostały wyleczone a wyniki są dobre) teraz już tylko i wyłacznie wyszystko zależy ode mnie. Bardzo długo myślałam nad tym co się stało, nad funkcjonowaniem ludzkiego mózgu. Bardzo długo wychodząc sama na miasto myślałam o tym co kupie, opisywałam sobie w myślach daną rzecz nawet jeżeli wychodziłam tylko do osiedlowego sklepiku po chleb to myślałam nad tym jaki kupię jaki on będzie czy będzie smakował mojej rodzinie. Dziś uważam, że jestem zdrowa nauczyłam się cieszyć z małych rzeczy nauczyłam się kontrolować swoje myśli, stałam się większą optymistką. Wychodzę z domu i nie myślę o tym, że idę tak samo jak nie wolno myśleć o tym, że się oddycha .... Postaram się często tutaj zaglądać, życzę Wam wytrwałości w walce z *chorobą*...

Odnośnik do komentarza
Gość Optymistka

IGNAC serdecznie dziękuję za Twoje rady, są bardzo trafne. Podobne sformułowania znalazłam kiedyś w książce o toksycznych rodzicach, żeby na spokojnie osobie, która nas rani uzmysłowić jaki ból nam sprawia, właśnie mówiąc o swoich uczuciach a nie uogólniając. Nastawiłam się pozytywnie na taką rozmowę, zażyłam uspokajacza, żeby się nie denerwować i zaczęłam mówić kiedy, w jakich sytuacjach czułam się zraniona. Moja mama słuchała mojego wywodu co jakiś czas parskając śmiechem a na koniec podsumowała wszystko, że głupoty gadam, bo jestem jakaś przewrażliwiona. Natomiast kiedy próbowałam się odsunąć, bo miałam wrażenie, że mnie zadręczy - chociaż i tak regularnie robiłam jej zakupy - to nasłała na mnie dzielnicowego, mówiąc że jest biedną, starszą panią, którą córka zaniedbuje. Na moje pytanie jakie dzielnicowy ma na to dowody, bo przecież robię zakupy, sprzątam kiedy trzeba ale do wizyt towarzyskich nikt mnie nie zmusi - na to nie miał argumentu. Zrozumiał, że został wyprowadzony w pole i już nigdy więcej do mnie nie zadzwonił, na prośby mojej mamy odmówił jej zwyczajnie. Mówię Ci IGNAC to jest terrorystka, która całe życie stosuje rozwiązania siłowe i każdy musi się jej podporządkować. Jak dajesz sobą dowolnie manipulować to jest ok, gorzej jak się ma własne zdanie. Strasznie dużo złego przez nią przeżyłam. Odsunęłam się od niej przez te wszystkie lata. Robię to co muszę i już, chyba już nigdy nie będzie życzliwości i miłości jak w prawidłowej rodzinie. Za to mam cudowną rodzinę od strony męża i tym się cieszę.

Odnośnik do komentarza

No cóż, czasami rzeczywiście nic się nie da zrobić :( to już Horacy powiedział że Dzieci straszy się diabłem, dorosłych – ludźmi. Widocznie muszą być i tacy ludzie. Bardzo mi szkoda Twojej mamy - Ty masz kochająca rodzinę, a ona? Pozdrawiam goraco

Odnośnik do komentarza
Gość Optymistka

ASDASD1 jakoś nie chce mi się wierzyć, że kiedykolwiek chorowałeś na nerwicę skoro bawią Cię nasze wpisy. Może rzeczywiście miałeś jakiś przejściowy niedobór makroelementów. Ja choruję na nerwicę od dziecka, bo miałam okropne dzieciństwo i nie oczekuję, że mnie zrozumiesz, bo sam piszesz, że dzieciństwo miałeś bezstresowe - tylko pozazdrościć. Wielu z nas jednak boryka się ze swoją przeszłością, dzieciństwo ma ogromny wpływ na dorosłe życie. Biorę magnez, ale póki co nerwica nie odpuszcza. Ciężko wyleczyć duszę samym magnezem.

Odnośnik do komentarza

Witajcie kochani:))) Pomimo, że od dłuższego czasu czytam forum, dopiero dzisiaj się zarejestrowałam. Jak się domyślacie, ja również cierpię na nerwicę lękową. Jeśli pozwolicie, razem z Wami, będę próbowała okiełznać france. Cierpię na nią od kwietnia 2010, cały czas mnie przeraża, choć powoli zaczynam rozumieć o to chodzi. Od października chodzę na psychoterapię, póki co nie biorę leków. Szczerze powiedziawszy, nie chcę ich brać, gdyż nie spotkałam się jeszcze ze stwierdzeniem, że komuś pomogły wyleczyć nerwicę. Też Paweł28 jestem DDA, do tego mój kontakt z matką OPTYMISTKO był toksyczny, a że wychowywali mnie przez połowę życia dziadkowie, rodzice mojej mamy, którzy często za jej błędy winili mnie, a także do niej porównywali, to dziś nie potrafię zaakceptować wielu rzeczy, a największym problemem jest zaakceptowanie siebie. Wierzę jednak, że wyjście z nerwicy jest możliwe i dlatego tu jestem.

Odnośnik do komentarza
Gość Optymistka

Witaj AGULINA, dobrze że postanowiłaś napisać. Razem łatwiej walczyć :) Nikt Cię nie zrozumie tak jak my tutaj. Ja też nie biorę leków syntetycznych, pomagam sobie za to lekami ziołowymi w tabletkach i zwyczajnie ziołami parzonymi wieczorkiem. Jestem spokojniejsza. Czasem jak mnie coś zezłości w pracy to zaparzam sobie zioła uspokajające i później mogę prowadzić każdą trudną rozmowę. Jakoś trzeba sobie radzić.

Odnośnik do komentarza
Gość Optymistka

IGNAC ja właśnie przez to, że jest mi mojej mamy zwyczajnie żal, że jest taka strasznie samotna, tkwię w tym po uszy. Gdybym miała inny charakter to pewnie wyjechałabym gdzieś daleko i nie oglądała się za siebie, ale nie umiem jej tak zostawić całkowicie bez opieki. Ale bardzo spodobał mi się pomysł, żeby przy ludziach traktować moją mamę tak jak wymaga tego ode mnie, czyli jako starszą, całkowicie niesamodzielną panią. Ostatnio była u niej kierowniczka z MOPSu, bo brałyśmy stamtąd opiekunki, żeby przynajmniej obiad miał kto ugotować mojej mamie, chociaż ja uważam, że to zbędne bo ona jest sprawna, a przez to że cały czas ją ktoś wyręcza to tylko leży i nie ma ochoty wstawać przez to boję się, że z każdym dniem będzie coraz bardziej niedołężna. No, ale chciałam o tej kierownice opowiedzieć, no więc ona przyszła na rozmowę, bo moja mama wypędza każdą opiekunkę jaką dostanie i ta kobieta zasugerowała mojej mamie, że jest niespełna rozumu, tzn. nie tak wprost, ale tak wynikało z jej słów. Oczywiście mama się wściekła i wyrzuciła ją za drzwi. Ja nie umiem ocenić stanu psychicznego mojej mamy, bo nie jestem obiektywna. Mój mąż od dawna mówi mi, że moja mama jest psychiczna, ale ja tego nie zauważam. A co jeśli rzeczywiście ma jakąś chorobę psychiczną i to przez to nie ma z nią kontaktu? Siłą jej nie zaciągnę do psychiatry, bo chyba tylko on mógłby postawić jakąś diagnozę. A może to zwyczajnie taki ciężki charakter i tyle i nie ma co się dopatrywać choroby.

Odnośnik do komentarza

Dziękuję Optymistko za miłe przyjęcie. Postanowiłam napisać, bo szukam dodatkowych sposobów na walkę z nerwicą. Chodzę wprawdzie do psychoterapeutki,ale czuję, że to za mało. Czuję, że jeszcze trochę i wpadnę w agorafobie. Jestem teraz na takim etapie, że czuję wszechogarniający marazm, nic mi się nie chce, na nic nie mam siły. Za tydzień wracam do pracy po prawie półtorarocznej przerwie spowodowanej urodzeniem córeczki. I tego strasznie się boję. To tylko jest symbol. Chodzi o to, że boję się jak mnie odbiorą, czy dobrze wypadnę, czy dam radę. Byłoby dobrze, gdyby mój stan był taki jak wcześniej, czyli tylko niepokój, uczucie ucisku w klatce piersiowej i te objawy których nie widać. Ale niestety, w październiku doszła mi do tego trzęsawka, cała drżę wewnątrz, ręce też mi się trzęsą i to tak naprawdę lęk przed lękiem i że ktoś zobaczy moją słabość:(((

Odnośnik do komentarza

Widzisz Optymistko, moja mama jest alkoholiczką i prawie całe życie się mną nie zajmowała, nie interesowała, nie utrzymywała kontaktu i ja do pewnego momentu też użalałam się nad nią, pomagałam jej, próbowałam wyciągnąć z tzw. *meliny*, cały czas w nią wierzyłam. Tyle ile prób podejmowałam, tyle razy ciężko to odchorowywałam, bo ona zawsze wybierała alkohol. Ciężko to znosiłam, ale nadal było mi jej żal, nadal miałam nadzieję. Aż pewnego razu, gdy wszystko zapowiadało się dobrze, w ten dzień mieliśmy ją zawieźć na stacjonarne leczenie, na które się zgodziła, przyszła pijana, bez wstydu, jakby nigdy nic. Wtedy coś we mnie pękło i uwolniłam się od tego piekła. To był ostatni raz. Piszę to, żeby powiedzieć, że pomimo tego jak nasi rodzice nas ranią i jak wiele błędów wręcz świadomych popełnili, to my przez naszą wrażliwość oraz niepewność czy to na pewno dobre, nadal im pomagamy, dalej ich kochamy i jesteśmy im w stanie wiele wybaczyć, choć tak bardzo nas skrzywdzili bądź krzywdzą.

Odnośnik do komentarza
Gość Optymistka

AGULINA a próbowałaś może treningu autogenicznego (mam nadzieję, ze dobrze pamiętam nazwę). Mnie on bardzo pomógł. Znalazłam na youtube nagranie z tym treningiem , wrzuciłam do komórki i wieczorem kładłam się z słuchawkami na uszach, żeby przed snem maksymalnie rozluźnić mięśnie. Bardzo fajnie się po tym czułam. Odprężenie jak po silnej tabletce uspokajającej. W momentach paniki niestety to na mnie nie działa, ale np.w pracy, żeby świadomie się zrelaksować przez dłuższą chwilę to jak najbardziej. Nie mogę doczekać się wiosny, znowu zaczęłam ćwiczyć. Mój mąż co drugi dzień pokonuje ogromne odległości biegając i chyba to mnie zmotywowało. Wzięłam się i ja za siebie.

Odnośnik do komentarza
Gość KASILUNKA

Witam was serdecznie , w końcu znalazłam ludzi którzy przeżywają to samo co ja, ja z nerwicą zmagam się od 4 klasy podstawówki, ale wtedy nie wiedział nikt co mi dolega,jeździłam z rodzicami po lekarzach, więkrzośc czasu lezałam w szpitalu, nikt nie potrafił określić co mi dolega, pamiętam jak co noc budziłam sie i nie mogłam nabrać powietrza, czułam że to juz ostatnie chwile mojego życia, nie chciałam zasnac bo bałam się że juz się nie obudzę, ale jednak zasypiałam i budziłam się , tak było przez długi czas ale ja bałam sie komuś o tym powiedzieć bo wydawało mi sie że mnie wyśmieja, po jakimś czasie to ustąpiło, myślałam ze wyrosłam z tego, dzisiaj mam 26 lat od pięciu lat jestem szczęsliwą mężatką, lecz znowu zmagam się z nerwica, tyle że teraz już wiem co mi dolega i staram ograniiczac swoje ataki, zarzywam leki, i chodzę na terapie, czy jest lepiej? myśle że tak, w nocy śpie i nie budze się już z tym lękiem, czasami mam jeszcze takie ataki ale już nie są tak nasilone, pozdrawiam wszystkich, i dziękuje że jestescie:)

Odnośnik do komentarza

Cześć Agulina i inni nerwowicze. Ja również walczę z nerwicą i chwytam się róznych sposobów i są efekty. Na początku trudno zastosowac pewne metody, ale zauważymy ze jest mi lepiej, znacznie lepiej. Jak już wcześniej napisałem na tym forum prawdopodobnie mam syndrom DDA, ponieważ mój ojciec był alkocholikiem przez niego przeżyłem przykre sceny co negatywnie mnie nastawiło do życia i uczuć. Przeczytałem książkę pod tytułem ,,Pokonać leki i fobie** Judith Bemis o Amr Barrada i przyznam ze zadziałała na mnie jak terapia i jest lepiej. Ja też chodzę do psychologa ale poki co to mnie rozpoznaje mówiąc jej o swoich zachowaniach i odczuciach. Dużo czytam o psyhiatri i psychologi i zaczynam rozumieć pewne mechanizmy. Zacząłem również czytać ksiązkę która naprawde nastraja mnie pozytywnie pod tytulem Sekrety Szczęscia. I dzięki niej dużo zrozumiałem skąd się wzieły lęki i dlaczego co jakiś czas do nas powracają. Pamietam że jak byłem dzieckiem to często czułem sie szczęsliwy bez powodu, potem z wiekiem te szczęscie znikneło. Według uczonych w podswiadomości człowieka utrwalają się wzorce odczuwania emocji, poprzez rozwijanie odpowiednich neuroprzekaźników. Jeśli w twoim życiu bedą przeważał smutek żal niepokój i inne negatywne emocje to nasza podswiadomość sie zaprogramuje nas na odczuwanie złych emocji i dlatego one bez powodu powodują w nas złe samopoczucie. A jeżeli wiecej jest szczęscia i pozytywnych mysli to utrwalają sie w naszej podświadomości pozytywne odczucia. Wszystko jest fajnie opisane w książce Sekrety szczęścia. Gdzie przebadano 100 szczęsliwych ludzi i ich zachowania. Autorka po analizie swoich badań oraz zastosowaniu cech tych ludzi zaczęła odczuwać szczęscie bez przyczyny. Autoka dużo osiągnęła w życiu lecz to wciąż nie dawało jej trwałego szczęścia. Ja zaobserwowałem to prawidłowość w mojej rodzinie. mam trójkę rodzeństwa. pamiętam że w dzieciństwie byliśmy szczęsliwi i uśmiechnięci, ale przez picie ojaca zmknęliśmy się w sobie. Ale moja siostra i mama nigdy nie traciła na dłużej dobrego samopoczucia i widać po nicha ze cieszą sie z życia choć do niczego wiekszego nie doszli. Mój starszy brat dazy za wszleką cene do sukcesu i osiąga to co postanowi ale wciąż widać po nim że jest smutny i wiele rzeczy neguje, choć jak był dzieckiem był wesoły. Ale jego negatywne i pesymistycznie myślenie doprowadza się do stanu smutku i przygnebienia co programuje jego podświadomosc na te uczucia i przycmiewa jego naturalne szczęście. Znowu mój drugi brat nie dąży do sukcesu ma skromną pensję i o wiele pozytywnij myśli niż mój brat, który o wiele wiecej osiagnął. Mój dziadek aż do śmierci trzymał pogodę ducha bo zawsze sobie żartował i często się śmiał i był uśmiechnięty. Tak samo mój wujek jest wiecznie pogodny i wesoły i świetna atmosfera panuje w jego domu. Czesto sie zastanawiałem czy oni poprostu udają czy poprostu sa szczęsliwy. Teraz po zainteresowaniu się psychologią zauwazyłem że jednak można być szczęsliwym do końca życia i pozbyć się lęku poprzez zaprogramowanie swojej podświadomości na pozytywne odczucia. Także spróbujcie się nauczyć szczęscia bez powodu. Polecm książkę Sekret szczęscia która pokazuje jak być szczęsliwym bez powodu. Pokarze nam że majatek da nam tylko chwilowe czucie szczęścia. Jeszcze dodam że z swoim bratem w ostatnim czasie miałem kiepskie relacje, ale postanowiłem się otworzyć na niego i zacząłem z nim rozmawiać pozytywnie, zauważyłem ze czuje się lepiej, oraz mój brat zmienił do mnie stosunek

Odnośnik do komentarza

Hej, dzisiaj miałam nieciekawy dzień. Chociaż najgorsze zaczęło się chyba około 15... Nie mogłam usiedzieć w miejscu, najdrobniejsza rzecz mnie denerwowała, a jak zgłodniałam bałam się zrobić sobie kanapkę, bo na pewno w jedzeniu znajdę larwę(obrzydlistwo, boję się czegoś takiego dotknąć, a co dopiero zjeść...). Po długim namyśle w końcu przekonałam się do jedzenia(przecież nie mogę znowu się głodzić), ale każdy kęs dokładnie sprawdzałam zanim włożyłam do ust... Posypały mi się dzisiejsze plany, bo bałam się wyjść z domu... Myślałam, że zaczęło mi się poprawiać, ale niestety to był *podstęp*. Wydaje mi się, że wróciłam do tego samego punktu, z którego zaczynałam(co jest oczywistym kłamstwem, ponieważ już przynajmniej depresji się pozbyłam). Najbardziej denerwujące są moje ciągłe zmiany nastroju.Jednego dnia nic mi nie jest, a następnego czuję się obserwowana, cała się trzęsę, mam napady niczym nieuzasadnionego lęku... Ech... Mam nadzieję, że jutrzejszy dzień zrekompensuje mi dzisiejszy.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×