Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Witam :) Dawno nie pisałam, ale miałam *drobne zawirowania zawodowe*. Widzę, że naprawdę nas przybywa - jesień to chyba najbardziej podatny okres na nerwicę . NIESTETY, IGNAC - fajnie że się zjawiłeś . Apropos tego narzekania -wydaje mi się że każdy szuka tutaj też jakby potwierdzenia, wsparcia - i *łączenie we wspólnym * *nieszczęściu* jest łatwiejsze. Wielu z nas nie ma wsparcia w najbliższych - lub po prostu nie przyznaje się do tego co tak naprawdę mu dolega. A z tym jest chyba podobnie jak z nałogiem - i zdanie *mam nerwicę lękową* brzmi może dla niektórych abstrakcyjnie, a chyba nie powinniśmy się tego wstydzić, to nie swiadczy o tym, że jesteśmy słabi psychicznie lub coś w tym stylu. Właśnie odwrotnie - gdyby tak było to wielu z nas już by zbzikowało. Ignac - zgadzam się z Tobą - powinniśmy być większymi egoistami - robić więcej rzeczy dla siebie, myśleć częściej o sobie. Chodziłam na terapię i moja terapia zaczęła się od (co dla mnie było na początku głupie) polubienia siebie. Najpierw musiałam zwalczyć kompleksy - a wydawało mi się że ich nie mam. Mi na pewno pomogła aktywność zawodowa - ale o tym pisałam. Teraz jestem na etapie rozkręcania własnego małego biznesu - powinnam być na skraju załamania, ponieważ przez ostatnie kilka miesięcy non stop miałam pod górkę - ale mam świadomość że gdy się poddam to już po mnie. Fakt - mam chwile gdy mówię sobie *pier.... to wszystko - nie dam rady* ale wtedy przegram sama ze sobą, z nerwicą. Obecnie jestem bez leków - magnez dwa razy dziennie noi obowiązkowo herbatka z melissy :) Gdy jest mi bardzo żle biorę kalms - zagłuszam się dosłownie - i tak dwa dni - potem jest ok. Każdy do nerwicy podchodzi indywidualnie - jeżeli wmówimy sobie że damy radę - to damy . Przecież wiele innych rzeczy sobie wmawiamy i odnosi to skutek hehehe. Ja uważam , że najgorsze co może być to właśnie zaszyć się w domu. Jeśli raz, drugi przeżyjemy atak paniki w sklepie, w parku, na basenie, to z każdą chwilą będziemy silniejsi. Ja ostatni atak miałam gdy wracałam do domu - zostało mi jakieś 120 km. panika, serducho nawalało jak oszalałe. Dojechałam do domu, nie przechodziło. Zadzwoniłam żeby mąż wrócił z pracy i pojechał ze mną na pogotowie. Miałam wrażenie że serducho mi się rozpędziło i nie może się uspokoić i że oczywiście będzie zawał :) . Pojechaliśmy na pogotowie, zostałam zbadana, ekg itd lekarz stwierdził że wszystko jest ok. A mi po chwili samo przeszło - bez żadnych leków. Wniosek jest prosty :)) Pozdrawiam gorąco wszystkich.

Odnośnik do komentarza

Magdzik :-) Pięknie to ujęłaś. To właśnie, o to chodzi. Ja też uważam, że rodzina jest najważniejsza, ale nie wszystko można mieć i nie wszystko można zmienić, nawet jeżeli przyczyna leży tylko po jednej stronie. Mam swoje lata, życie jest tak bardzo niepowtarzalne, swój obowiązek wobec rodziny spełniłam, i w końcu powinnam pomyśleć samolubnie wyłącznie o sobie i koniec na tym :-)) Mam problem z oczami. Całe życie nosiłam okulary, mam astygmatyzm ( da się z tym żyć), a teraz zaniewidziałam na jedno oko dość mocno, przeszłam masę rożnych badań, za straszne pieniądze, bo kolejki na NFZ są niewyobrażalne i dzisiaj dowiedziałam się, że mam jaskrę. Od nieleczonej traci się wzrok. Zobaczę jak jest z leczoną :-)) Nie mogę się denerwować. Czuję się dobrze ( biorę ten CITABAX 20 ), mam plany na przeszłość i wszystko w doopie :-)) Pozdrawiam Wszystkich strych i nowych i życzę dobrej jesieni :-) Ewa

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich. Lencia1987 wcale nie jestem silnym facetem, gdyby tak było to bym się nie doprowadził do takiego stanu. Jest dokładnie tak jak pisze KASIA32 jedyne wyjście to się przełamywać i próbować, a że czasem się zdarzy coś nieprzyjemnego? No cóż trzeba z tym żyć. Takie wychodzenie w świat daje nam bardzo ważny sygnał - po pierwsze to nie zabija a po drugie że nie dzieje się to czego się boimy. Jezeli nie pójdziemy do sklepu to które z nas uwierzy że obawa o utratę przytomności w tym miejscu jest tylko głupim scenariuszem podsuwanym nam przez nasz roztańcowany umysł? A tak idziemy i nic się nie dzieje strasznego. KASIU32 bardzo mi paswuje do Twojej sytuacji moja ciotka. Prowadzi własną małą firmę i jakiś czas temu dowiedziałem się że tez miała przejścia nerwicowe. Radzi sobie z tym nieźle więc w ramach tematu tego forum: po okresie zaharowywania się na amen i doprowadzeniu się do koszmarnego stanu zaczęła zwracać uwagę na to co sama z sobą robi. Pomógł jej w tym lekarz medycyny chińskiej, uświadamiając prostą sprawę. Oramy naszymi organizmami na maxa, doprowadzamy do wyczerpania ale mimo to chcemy orac dalej. Dziwimy się że organizm nie daje rady ale zmuszamy go do dalszego wysiłku. Efekt 5 lat bez urlopu, tyranie po 15 godzin dziennie deoładowywanie się 10 kawami red bullami itp. Bardzo często dochodza jeszcze papieroski na stresik. On jej powiedział że organizm też może się zmęczyć, że są gorsze i lepsze dni i to jest normalne i trzeba to zaakceptować. Dbając o to co jemy, śpiąc odpowiednia ilość czasu, dając sobie chwile totalnego relaksu pozwalamy organizmowi odpocząć. Jaki jest efekt? Nie wpadamy w potworna spiralę zmęczenia i stresu i jesteśmy dużo bardziej wydajni i twórczy. Godziny przeznaczone na odpoczynek i odreagowanie nie są stracone, ponieważ wypoczeci zrobimy znacznie więcej i efektywniej niż dooralibyśmy przez te godziny. W związku z tym zaczęła stosować trzy proste sprawy - je porządne posiłki (czyli nie wrzuca byleczego w biegu, nie chodzi o jakieś wyrafinowane diety) Ponieważ wstaje o 6 rano to kładzie się najpóźniej o 23. W ciągu dnia robi sobie pół godzinny relaks w trakcie pracy (np. spacer) w trakcie którego wyrzuca z głowy wszystkie myśli. muszę przyznać że naprawdę dobrze jej to robi i trochę jej zazdroszczę, bo ja nigdy nie mogę aż tak zapanować nad moim dniem. Ale jest do czego dążyć ;)

Odnośnik do komentarza

Pisałam kiedyś, że w ciągu ostatnich dwóch lat straciłam przytomność 4 razy. pogotowie, badania i takie tam rożne. Nikt nie wie dlaczego tracę przytomność, ale tak się dzieje. Okropnie bałam się zostać sama w domu, wyjść z domu, wsiąść w samochód... Wszystkie objawy lekowo-opsesyjno-panikowe oczywiście wróciły po latach *ciszy*. Wszystko, to wiecie... Kilka tygodni temu zdarzyła mi się dziwna rzecz. Poszłam spać, było już po północy. Okropnie bolała mnie głowa. Położyłam się i nagle *stałam* w absolutnej ciemności, ale wiedziałam, że jestem w pomieszczeniu. Stałam na środku tego pomieszczenia i nie bałam się. Nagle za mną, z mojej prawej strony pojawiło się światło. Widziałam je i czułam, było ciepłe i przyjazne i bardzo chciałam do tego światła iść. Nie mogłam tam iść, nie mogłam się nawet odwrócić, ale poczułam się bardzo przyjemnie, tak niesamowicie radośnie i lekko...Otworzyłam oczy i byłam w swoim pokoju w swoim łóżku, była noc i bardzo, bardzo żałowałam, że nie mogłam do tego światła pójść. Nie czułam się już tak niesamowicie lekko i radośnie. Nie wiem czy to był sen, czy coś innego, ale jeżeli tak się umiera, to jest to bardzo przyjemne... Nie wiem jaki wpływ na mnie miało to przeżycie, ale przestałam się bać, nie mam już leków. Ewa

Odnośnik do komentarza

Ignac - nie dodawaj mi lat ;) Staram się nie przemęczać - niestety czasem się nie da inaczej. AAA - i mam tak jak Ty Ignac - bardzo lubię kawę - smak, aromat od czasu do czasu wypiję ale jak są to np 3 dni pod rząd to już samopoczucie fatalne. Ewalit - z tego co mówiła moja pani psycholog - omdlenia w nerwicy się zdarzają. Trzeba w tym naszym i tak trudnym i pogmatwanym życiu znależć coś pozytywnego - zacząć od codziennego podsumowania dnia - co zdarzyło się pozytywnego, fajnego. To nic wielkiego a naprawdę pomaga. Tak samo to jak mówimy o swoim samopoczuciu. Gdy ktoś nas zapyta co słychać i odpowiemy - aaa nic dobrego, to źle, tamto jeszcze gorzej - to faktycznie sami się nakręcamy negatywnie. Może to głupie, może jestem naiwna ale ja wierzę że pozytywne myślenie działa cuda, a negatywne myślenie tylko ściąga na nas problemy. W KAŻDEJ ZŁEJ SYTUACJI NA PEWNO JEST COŚ POZYTYWNEGO - tylko musimy nauczyć się tego szukać ;)

Odnośnik do komentarza

Witam Was :) Pisałam tu kiedyś w tamtym roku przestałam bo od tego pisania i czytania czułam sie jak bym ze świrowała po nocach mi sie wpisy sniły,objawy i w głowie tylko nerwica i newrica byłam ciekawa bardzo co u innych ale zawziełam i nie zagladałam z tego forum pamietam Magdzika,EWALIST,Grację ,futerko i więcej chyba nie pamietam..... Dla reszty tylko napisze z echoruje od 2,5 roku i nie biore zadnych leków i radze sobie całkiem nie żle sama ,nie mówie ze ne mam leków i nie raz złego samopoczucia, bo ostanio miałam zły okres trzy dniowy ale przeszło dalam radę i z tego co wyczytałam co pisze IGNAC ma on rację w 100% ze to jest jak film moda na sukces* ja poznałam swoja chorobe dogłębnie (mam taka nadzieje)i ja zaakceptowałam i jakoś z nia zyje,wychodze sama domiasta robie zakupy bez zadnych problemów,chodze do kolezanek na plotki,wychodze na imprezki przedewszystkim nie zamknełam sie w domu.choc na poczatku pół roku było straszne tylko lezałam i nic nie robiłam schudłam 15 kg ,nooo ale nie bede Wam oposywac bo pewnie sami wiecie jak rozpoczeliście pzrygodę z nerwicą Zycze kazdemu z Was na wyzdrowienie a pomóc możemy tylko sami sobie ;)

Odnośnik do komentarza

Wybacz mi KASIU18, wogóle nie sądziłem że o to chodzi w nicku. A niby kobitki to tak wiek lubieją ukryć, a tu proszę prosze. To ja się jeszcze powymądrzam troszkę. Apropos omdleń. To jest normalne. Metabolizm lęku w nerwicy jest identyczny jak normalnego lęku. Natura tak nas wyposarzyła że jak zobaczymy kłapiące ząbki jakiegoś potwora to żeby uciec przed nim gdzie pieprz. W związku z tym zaczyna kołatać serducho bo trzeba wszystko dobrze dotlenić w trakcie szybkiego biegu, krew zaczyna bardziej zasilać organa wewnętrzne dlatego mamy bladą skórę i jest nam zimno dodatkowo szybki bieg nas rozgrzewa więc lepiej ostudzić zawczasu organizm, napinają się mięśnie, kurczą naczynia włosowate. Tylko niestety przykra niespodzianka. Ucywilizowane zwierzątko nie widzi kłapiących zębów i wogóle nie ma zamiaru uciekać. Organizm dostał błędną informację bo ciągły stres spowodował że tego i owego wydzieliło się za dużo. I organizm głupieje. Jakoś tą adrenalinę trzeba zużyć i energię i inne rzeczy. Więc np. jak się zacisną naczynia włosowate to przez przypadek łepetyna dostaje za mało krwi i się mdleje. Tak dla pełnego obrazu, nie wiem czy znacie to z autopsji ale pewnie tak, jak jedzie atak paniki to część z nas zaczyna biec ale do kibelka - albo góra albo dołem (tzn. nie do kibelka górą tylko juz w kibelku pozbywamy się lanczyku lub śniadanka ulubioną stroną. Czemu? bo szybciej się ucieka z pustym żołądkiem ;) Mam nadzieję że nikt nie poczuł się urażony tym porównaniem do antylopy szaraka lub innego karibu. Niestety tak to jest i nic nie poradzimy. Nasz mózg urósł większy i obrósł dodatkowymi fałdkami ale w samym środku mamy coś co się prawie wcale nie różni od tego co mają krokodyle w swoich zębatych łbach. Zresztą jeszcze głębiej jest ciało migdałowarte które pewni w znacznym stopniu przyczynia się do tego że nerwica jest taka *fajna* bo ono odpowiada za reakcje niepoprzedzone refleksją. Ja tu się mądrze a Wy pewnie dokładnie i dawno to wiecie, dlatego żegnam na dzisiaj bo muszę odespać ostatnią nockę uświetnioną przez moją najukochańszą zołzę nerwicę.

Odnośnik do komentarza

Witam, moja choroba pojawiła się 5 lat temu, ale bardzo szybko minęła. wtedy jeszcze nie wiedziałam że to nerwica lękowa... teraz już wiem bo znów wróciła.. i trwa od kilku miesięcy... już sobie z tym nie radzę.. nie chce zażywać lekarstw bo nie chce się uzależnic.. uważam że problem leży głębiej dlatego chciałabym wybrać się na terapie. Bardzo Was proszę o radę .. czy zna ktoś może jakiegoś dobrego lekarza w Krakowie? Liczę na waszą pomoc, bo tylko ludzie którzy na to cierpią mogą mnie zrozumieć. Aniaa

Odnośnik do komentarza
Gość baskabaska1

Witam. Hahaha Ewuniu, wiem że to nie śmieszne ale stanęłaś obok siebie? ja jak sobie to wyobraziłam to myślę, że ja bym tego tak spokojnie nie zniosła brrr... a co do picia kawy to piję 2 filiż, dziennie i nic mi się nie dzieje...ale oczywiśćie jak biorę leki, kiedyś jak nie brałam leków to czułam się bardziej spięta i nerwowa po jednej kawie i musiałam ograniczać. Myślę, że to każdy sam czuje czy może pić czy nie. Tyta32, tak...u WAS jest spokojniutko...dopuki KTOŚ tego spokoju Wam nie zakłóci...aby nie...:-) Pozdrawiam wszystkich bez wyjątku!!! ciauuu

Odnośnik do komentarza

Hej Aniaai - ja nie jestem z małopolski więc nie mogę polecić terapeuty, ale poszukaj kogoś kto zajmuje się terapiami behawioralnymi , poznawczymi - zresztą wcześniej też o tym pisał Ignac. Terapeutka do której ja chodziłam też polacała swoim pacjentom psychiatrę - ma kontakt z naprawdę fajnym gościem który zna się na rzeczy. Ja również bałam się leków, ale był taki moment, kiedy stwierdziłam że wolę brać leki niż w kółko czegoś się bać. Moja terapeutka stwierdzila że na leki zawsze przyjdzie czas i że dobrze sobie radzę więc nie ma potrzeby żeby kontaktować się z psychiatra. Myślę że trafiłam na naprawdę dobrą specjalistkę, aczkolwiek na początku byłam sceptycznie nastawiona, rysowałam na pierwszych godzinach, uczyłam się oddechu, miałam zadawaną pracę domową - ale teraz wiem że to było potrzebne. Brakuje mi rozmów z nią . A jeszcze fajne były ćwiczenia biofeelback - niewiem czy ktoś z was miał - jeśli ktoś ma problemy z koncentracją - świetna sprawa. Szczerze polecam. Aniaaa - kup sobie magnez - bierz dwa razy dziennie, pij dużo wody mineralnej niegazowanej - 2l dziennie, ogranicz do minimum słodycze, chipsy(najlepiej wyklucz :)) pij meliskę - ja wspomagam się dodatkowo kalmsem - lek ziołowy bez recepty. Biorę go sporadycznie gdy czuję że coś złego się dzieje, ale wtedy biorę go 2 dni i póżniej jest ok. Ignac - wybaczam ten wiek hehehe - poza tym nie wszystkie kobiety jak widać ukrywają swój wiek. Fajnie opisałeś reakcje obronne organizmu na stres - naprawdę super - logicznie i każdy wie o co kaman. Tak jesteśmy skonstruowani, że w chwili zagrożenia organizm daje sygnał - walcz albo uciekaj. I wierzcie że najlepiej wybierać walkę - w tym momencie ze sobą - ze swoimi słabościami :) Dobrej nocki dla wszystkich :)))

Odnośnik do komentarza

Witam Wszystkich, Znalazłem coś ciekawego - nazywa się technika Jacobsona. Nie wiem czy to działa jeszcze jakoś inaczej ale stwierdziłem że jak człowiek spróbuje zrobić wszystkie punkty (można je znaleźć np. http://www.samadi.republika.pl/rart107.htm) to jest to tak pokomplikowane że zajmuje głowę na maxa. Jak trzeba się skupić na robieniu kolejnych punktów to zapomina się o wszystkich innym. Polecam, szczególnie tym którzy mają tak jak ja nerwicowe napięcie mięśni (u mnie akurat plecy) KASIA 18 nie musisz mi wybaczać wieku bo ja mam nieustające 16 lat chyba że ciotka nerwica za długo siedzi z wizytą wtedy na chwilę mam 163 i pół. Także cyferki wynikające z metryki wogóle mnie nie interesują, czasami tylko jak muszę głośno powiedzieć ile mam lat (ostatnio przy prześwietleniu musiałem się pochwalić) to sam się dziwie co za bzdury opowiadam ;). Nie pamiętam nicka ale komuś kto się pytał o terapeutę w Krakowie - niestety nie znam bo nie jestem z Krakowa ale dwie sprawy na 200% tak jak któś juz potwierdzał behawioralno-poznawczy - na samym początku nerwicy b. skuteczna terapia i druga sprawa, zrób dokładny wywiad (znajomi internet itp.) żeby to był ktoś sprawdzony. Często prywatne przychodnie oferują szybkie terapie 5 góra 10 spotkań i będzie miodzio - to jest jedna wielka bzdura i może być niedajbóg odwrotny efekt, chociaż nie twierdzę że dobry terapeuta nie może pomóc tak szybko. Jak nie masz u kogo zasięgnąć opinii to spróbuj na znanylekarz.pl tylko uważnie czytaj opinie, jak są same pozytywne i bardzo lakoniczne to nie warto - dużo dobrych ale konkretnie uzasadnione i warto zacząć czytać od negatywnych.

Odnośnik do komentarza
Gość Optymistka

Witam Wszystkich. Udało mi się przeżyć dzień na projekcie, o którym wcześniej Wam pisałam. Nie obyło się niestety bez uspokajacza i nie było wcale tak kolorowo na początku. Spanikowałam kiedy zobaczyłam grupkę około 40 osób i to niemal samych krawaciarzy. Jak nastąpiła ogólna prezentacja i okazało się to sami dyrektorzy i prezesi to poczułam jak zaczyna ogarniać mnie panika. Serce waliło jak oszalałe, spocone dłonie i gdybym miała łatwe dojście do drzwi to pewnie bym czmychnęła, ale tak ciężko było się wydostać z miejsca gdzie usiadłam, że zrezygnowałam. Ledwie wstałam kiedy mnie przedstawiano, a szczęki miałam tak zaciśnięte ze stresu, że sama się dziwię jak udało mi się wydusić słowa powitania. Później już było tylko z górki, ponieważ pracowałam w mniejszym już zespole. Patrzyłam na tych wszystkich otaczających mnie ludzi i tak im strasznie zazdrościłam tego luzu i spokoju. Nie wiem jak Wam, ale mnie kiedy czuję, że nadchodzi atak lęku pomaga skupienie się na jednej wybranej osobie, ale musi to być ktoś spokojny, na luzie. Wpatruję się w taką osobę krótką chwilę i zaczynam zarażać się od niej spokojem. Tłumaczę sobie, że przecież nic złego się nie dzieje, gdzie ty znowu chcesz uciekać, patrz jak inni spokojnie siedzą. Bardzo mi to pomaga. No niestety trochę odchorowałam tamten stres kilkoma skurczami dodatkowymi, ale za to satysfakcję miałam ogromną i nabrałam wiary w siebie, że mogę zacząć rozkręcać swój mały biznesik. Siedziałam wczoraj i dzisiaj trochę nad marketingiem i zobaczymy jaki będzie efekt.

Odnośnik do komentarza
Gość Optymistka

Chciałabym nawiązać do posta Ewy. Zgadzam się, że trzeba w życiu być trochę egoistą. Szczególnie w naszej chorobie. Ja też odkąd pamiętam zawsze dbałam o innych a moje potrzeby były na szarym końcu. Zauważyłam, że wszyscy się do tego tak przyzwyczaili, że był to dla nich stan jak najbardziej naturalny. Nikt mnie nie pytał - co ja bym chciała, o czym marzę. W końcu doszłam do wniosku, że tak obrana droga absolutnie mi nie służy i od dzisiaj będę brać pod uwagę również swoje potrzeby. Początkowo było trudno, pierwszy rok walki o siebie to były wielkie oczy mojego męża - dzieci jakoś szybciej adoptują się do nowych sytuacji. Ja doskonale wiem, że na nerwicę pracowałam całe życie a to, że objawiła się w stanie nagłego stresu no to chyba tak z nią zwykle jest. Teraz moje życie wygląda tak, że zwolniłam tempo w pracy, przerzuciłam na męża część stałych obowiązków typu zakupy. Więcej śpię, pozwalam sobie na poleżenie trochę w ciągu dnia. Kilka raz zdarzyła mi się nawet drzemka, co było do tej pory nie do pomyślenia, bo kto za mnie pozałatwia wszystkie sprawy. Pomalutku, powolutku wydostaję się z tego dołu. Będzie jeszcze lepiej kiedy przyjdzie wiosna i znowu wrócę do budowy mojego wymarzonego domku. Nie byłam tam już chyba ze 2 miesiące i bardzo mi brakuje tego kontaktu z naturą.

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich w nowym tygodniu i miesiącu. Nie martwcie się nerwicą, jeszcze tylko 10 dni i będzie spokój. Jak wam się podoba koniec świata jako antidotum na nerwicę? Optymistko, gratulacje z całego serca. Wiem że nic nie działa tak pozytywnie jak poradzenie sobie z taką sytuacją. Człowiek od razu czuje się 2x lepiej. Wiem coś o tym, bo miałem w piątek służbowe andrzejki na które wogóle nie miałem ochoty iść - wiadomo dla czego. Tuż przed telepało mnie okropnie, ale mówiłem sobie że dam radę - najwyżej po godzince zmyje się po cichu. Najgorsze było pierwsze 15 minut. Działo się tyle że wychodzac po północy przypomniałem sobie że mam nerwicę. Tak sobie głowę zająłem że zupełnie o niej nie myślałem i poczułem się wspaniale. Czyli jednak można sie oderwać od tej małpy na trochę. Tak mnie to podbudowało że weekend miałem na totalnym luzie. Muszę zadbać żeby mieć więcej takich okazji. A no i nie myślcie sobie - wieczór bez kropli wódeczki, tak że nie resetowałem się płynami ale na zupełnie trzeźwo. Szkoda tylko że dzisiaj znów małpa daje o sobie znać :(

Odnośnik do komentarza
Gość Optymistka

IGNAC górą nasi!!!! Najtrudniej jest się zmusić i przełamać, a później już jakoś idzie. Każdy taki sukces uskrzydla mnie niesamowicie. Postanowiłam, że będę sobie stawiać takie małe wyzwania, a mam na swojej liście sprawy ciągle odkładane, do których warto by było zabrać się wreszcie. Myślę, że wtedy złapię dużo większy luz. Ale mnie wczoraj zirytował facet od naprawy telewizora. Nie wiem czemu umówił się ze mną na niedzielę, no ale ok - w takim systemie pracuje. Słuchajcie on przyszedł, zajrzał do środka, nawet niczego nie wymienił i skasował mnie na 100 zł. Naprawę zaczął od piep...cia telewizora aż zaskoczył. Kurcze czuję się oszukana. Naprawa trwała około 3 minut. Poszłam do kuchni wstawić wodę i kiedy wróciłam już było po naprawie. Ja nie wiem, czy to rzeczywiście te naprawy tyle kosztują? Może ja po prostu nie jestem na czasie.

Odnośnik do komentarza

Widzę, że każdy walczy na swój sposób. Ignac podziwiam, że pójście na impreze było możliwe, u mnie od roku nie ma takiej opcji. Mogę pójść do znajomych na grilla, domówkę, ale wyjście w miejsce gdzie jest tłok, głośna muzyka i wysoka temperatura, jest nierealne. Najbezpieczniej czuje się w domu, oczywiście o ile ktoś ze mną jest. Udało mi się pokonać lęk przed wariującym sercem, skurczami itd, ale ciągle boje się osłabienia, zawrotów głowy i uczucia oszołomienia które bardzo często mi towarzyszy:( Może ktoś z Was wie jak sobie z tym radzic? Jesień jest najgorsza, ale wierzę, że niedługo znów będę cieszyć się życiem.

Odnośnik do komentarza
Gość kasiaaaa

Witajcie Troche mnie tu nie bylo:) U mnie zdecydowanie lepiej:)) Leki mam zmienione bo wczoraj bylam na konsultacji w osrodku leczenia nerwic, i wczoraj bylam pierwszy raz na terapi grupowej, a wczesniej rozmawialam z psychologiem takze pol dnia tam spedzilam. Jest super, czuje ze mam wsparcie, bardzo podoba mi sie to w jaki sposob lekarze o tym mowia, czego ucza itp. Jestem w grupie gdzie sa mlodzi ludzie, normalnie szok tacy mlodzi jak ja......Tam wydaje sie to wszystko takie proste, tak na luzie tam jest, bo jestem wsrod swoich hehe, dla kazdego normalne jest ze ktos musi sobie na chwilke usiasc albo na chwile wyjsc:)) nic nie stresuje:) Duzo sie u mnie dzieje, pozytywnie oczywiscie. Ciesze sie ze wczoraj moglam pochodzic po sklepach po tym calym dniu, i w jednym sklepie i w drugim i w urzedzie zalatwic kolejna sprawe, poprostu tak na luzie, tak swobodnie, a bez lekow wiem ze bym nawet nie weszla do sklpeu, a co dopiero wybierac przebierac!Kochani zycie jest pięęęęęęękne i chce w tym trwac i trwac!!!!!! Pola pytasz jaki jest sposob na *to uczucie* ze robi sie slabo itp, ja niewiem jaki jest sposob, bo od wrzesnia probowalam sama z tym walczyc, i za h.... a nie udawalo mi sie, nawet pozytywne myslenie nic nie dawalo robilo mi sie slabo, na przemian zimno goraco, serce walilo, w zoladku sciskalo, mdlilo,lęk przed tym samopoczuciem, problem w odprowadzaniu dziecka, brak sil i checi do wszystkiego. Kiedys zrobilam blad ze nie posluchalam lekarza , i byc moze wlasnie mialam powtorke ataku nerwicy. Lecz teraz wiedzialam ze nie moge popasc w gorszy stan, i dorazu polecialam do lekarza. Tzn do osroda leczenia nerwic, dostalam leki i jest naprawde dobrze, moge wyjsc normalnie i wszystko robie i mam sile, ciesze sie z zycia, z rodziny :) dzięki lekom, bede teraz dbac o siebie,skupie sie na leczeniu na psychotarapii, bo bez lekow nawet nie bylabym w stanie tam chodzic i wytrzymywac. Pozdrawiam wszystkich i niestety moje zdanie jest takie ze jesli objawy nerwicowe nie znikaja, nie potrafisz z tym walczyc i zyc, to jedyny sposob leki plus psychoterapia= sukces! Poco sie meczyc codziennie z dolegliwosciami, co to za zycie.... Leki sa po to by mozna bylo chorobe pokonac, stopniowo, sa takim wsparciem:)

Odnośnik do komentarza

Witam, Pola1199 niestety wiem z doświadczenia że jedyna metoda to ignorować. Panuje nad atakami paniki, kołataniem serca i potrafię dać sobie z tym radę. Naprawdę, przez te lata nauczyłem się tego. Natomiast zupełnie nie panuje i nie mam wpływu ja szumy w uszach a przede wszystkim zawroty głowy. Potrafią mnie trzymać przez cały dzień przez kilka dni z rzędu i nic na to nie działa. Jedyna metoda to olać lub zająć czymś głowę tak bardzo żeby nie myśleć o objawach. Przyznaje tu racje mojej terapeutce która twierdzi że póki się nie rozwiąże głównych problemów to objawy są i będą. Co do imprezx to tak jak pisałem - nie daje sobie taryfy ulgowej (no może od czasu do czasu, ale bardzo rzadko) czyli staram się żyć tak jak bym nie miał tych wszystkich objawów. Naprawdę polecam książkę o której pisałem kilka postów temu. Daje bardzo dokładny obraz tego co się dzieje, a ja uważam że znane jest mniej straszne niż nie znane i dla tego czytam takie rzeczy z dużym zainteresowniem ipozytywnym nastawiniem że znajdę cos dla siebie. To pomaga przebrnąć przez nudniejsze czy baqrdziej zniechęcające fragmenty. Powtórzę się - uważam że prochy to ostateczna ostateczność bo stwarzają pozory rozwiązania problemu co demobilizuje. Dlatego warto się pomeczyć żeby znienawidzić nerwicę na maxa i nie zapomnieć że to Twoj wróg największy. Oczywiście jeżeli się popadnie w błędne koło objawów i nie ma sie siły myśleć o czymkolwiek innym poza objawami to czasami warto wspomóc się w wyrwaniu z koła - ale na krótko i doraźnie. Statystyki są nieubłagalne. Na prochach można tylko i wyłącznie funkcjonować i nikt nie wyszedł z nerwicy tylko na prochach, natomiast terapia pozwoliła wielu osobom wyjść z tego. Czasami dodatkowo pozwala popracować takze nad innymi *brakami* dlatego tą drogą wychodzi się w dużo lepszym stanie niż na prochach do końca swych dni.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×