Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Katamaran :-) Masz nerwicę i lekarze już Cię zdiagnozowali. Po co szukasz w internecie chorób i przypasowujesz je do siebie. Chcesz być mądrzejsza od lekarza, czy chcesz siebie dołować i wpędzać w coraz silniejszą nerwicę? Sama sobie odpowiedz. Sądzisz, że poszłaś do lekarza i on nie znał się na tyle, ze musiałaś sama znaleźć chorobę, na która jesteś chora. Poczytaj sobie wcześniejsze wpisy na tym forum, 80% ludzi tutaj tak robiło i w końcu okazywało się, że maja wyłącznie nerwicę i że gdyby słuchali lekarza już dawno byliby zdrowi. Popukaj się w głowę i przestań leczyć się sama, przestań szukać w internecie chorób, bo zawsze każdą chorobę można do każdego dopasować, bo tu się trochę doda, a trochę odejmie, trochę zmieni i...pasuje! Jestem chora! Wiedziałam! Po co to robisz? Za dobrze się czujesz? Chcesz być zdrowa czy nie, bo takim postępowanie, to zamiast zbliżać się do wyleczenia, sama sobie to wyleczenie od siebie odsuwasz. Jeżeli tego chcesz, to dobrze robisz! Natomiast jak chcesz być zdrowa, to słuchaj swojego lekarza, bierz leki idź na terapię i konsekwentnie walcz o siebie i swoje dobre samopoczucie. To tylko nerwica, można się z tego wyleczyć. Wybór należy do Ciebie. Powodzenia, cokolwiek byś nie wybrała :-)

Odnośnik do komentarza

Ewalit54 Dzięki za ten...*opieprz*:) Czasami sie przydaje. W sumie to mam powody by miec taka silna nerwicę...Mieszkam za granica, czuje sie okropnie samotna i przygnebiona. Moj maz (idealny na poczatku) okazal sie alkoholikiem i zamienil mi zycie w pieklo. Kłótnie, placz, nerwy. zero mozliwosci by trzasnac drzwiami i po prostu wyjsc do rodziny lub przyjaciół. Chce od niego odejsc, ale poki co nie mam dokad. Wiec zyje tak sobie w tym BAGNIE juz pare lat...Sama sobie dziwie sie ze tak trudno uwierzyc mi w nerwice po tym co przeszlam i wciaz przechodze. Najgorsze jest to przekonanie, ze nie mam wyjscia z tej sytuacji.

Odnośnik do komentarza

Ostatnie 9 lat to glownie nieszczescia: poronienie, kolejna ciaza bardzo trudna, corka urodzila sie za wczesnie, 2 tygodnie spedzila na intensywnej terapii, nie dawano nam nadziei, ze przezyje...Potem ciezka choroba męża (dzis juz wiem ze spowodowana naduzywaniem alkoholu), smierc bardzo bliskiej mi osoby, a od kilku lat proba wyciagniecia meza z alkoholizmu zakonczona ...porazka i dodatkowo wlasna nerwica lekowa. On mnie nie wspiera. Nie rozumie ze czuje sie zle. Potrafi stwierdzic ironicznie: *Ty chora?* Sam ma cukrzyce (skutek zapalenia trzustki z ktorego ledwo wyszedl), bierze insuline raz dziennie, a wieczorem pije. Potem nie wie co sie z nim dzieje. Ostatnio chcial wyjsc przez okno myslac ze to drzwi. Gdybym go nie powstrzymala z pewnoscia by sie zabil. Przynajmniej pare razy w tygodniu serwuje mi takie *atrakcje*. mam wiec powody by cierpiec na nerwice.

Odnośnik do komentarza

Katamaran moja droga nie masz lekko i serdecznie ci współczuje,dużo ludzi tak żyje.ja nie mam aż tak zle ale powiem ci,że dużo rzeczy chciałabym zmienic w swoim życiu i to nas strasznie dołuje i wpędza w choroby.ja też mam takie objawy jak ty i powiem ci że ciężko mi się ich pozbyc ale nie tracę nadziei i myślę,że z czasem dam radę.zacznij myślec bardziej o sobie i sprawiaj sobie jak najwięcej przyjemności.pozdrawiam serdecznie

Odnośnik do komentarza

Elunia to jest wlasnie najtrudniejsze - zmienic cos w swoim zyciu. Bo albo nie pozwalaja na to warunki, albo najzwyczajniej w swiecie brakuje nam odwagi. A stanu obecnego nie potrafimy zaakceptowac i to juz prosta droga do frustracji z nerwica wlacznie. mam swietnego lekarza: internista, psychosomatyk i psychoterapeuta w jednym. To on uswiadomil mi bolesnie ze nie pozbede sie nerwicy poki nie odejde od meza. A jesli odejde to bardzo mozliwe ze na poczatku nerwica bedzie mnie atakowac ze zdwojona sila. Bo jak juz wszystko zacznie sie ukladac po mojej mysli, to nerwy dopiero zaczna konkretnie odreagowywac lata silnego stresu:) malo pocieszajaca perspektywa, ale bardzo chcialabym juz byc na etapie *odreagowywania lat silnego stresu*. Bardzo. Tylko tak trudno zrobic mi pierwszy krok. Blokuje mnie...nerwica.

Odnośnik do komentarza

Katamaran świetnie cię rozumiem moja droga. dobrze,że trafiłaś na lekarza który zna się na swojej pracy i nie traktuje ludzi jak przedmiot.to już połowa sukcesu jeśi wiemy co nam dolega.każdy z nas ma swoje zmartwienia i musimy szukac złotego środka bardzo indywidualnie.ale nie możemy się poddawac chociażby dla naszych dzieci.pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Elunia, Ty masz rację i Twoja lekarka przedstawiła Ci rozwiązanie. Czy z niego skorzystasz, to już Twój wybór, tak jak Katatmarana. Sprawa jest bardzo trudna, ale opiera się na zasadzie; mam nerwicę, bo mój facet jest za silny, żebym z nim umiała wygrać i związek z nim mnie zabija i jednocześnie ; mam nerwicę, ale wolę zostać z moim mężem, bo lepiej być z kimś niż walczyć samej i a mam nerwice i boję się z ta nerwica zostać sama. To jest trochę tak; .

Odnośnik do komentarza

...cd. JESTEM ZA, A NAWET PRZECIW. Jeżeli nie możecie, nie macie takiej sytuacji mieszkaniowo-finansowej, to trudno, nie odchodźcie fizycznie, ale odejście psychicznie, to znaczy zacznijcie myśleć przede wszystkim o sobie i o tym, żeby Wasze życie stało się spokojne i zdrowe. To trochę tak jak mieszkanie z rodzicami. Czy życie rodziców i Wasze, to to samo - NIE! rodzice maja swoje życie, a wy swoje i tak należy przewartościować swój związek ze swoim obecnym facetem, bo skoro nie da się z nim żyć i być razem, to trzeba przestać z nim żyć i być razem. Głupotom jest wierzyć, że skoro już wpędziłyście się w nerwicę, będąc z tym mężem, to przy tym mężu Wam przejdzie! Nie przejdzie, będzie coraz gorzej, dopóki nie dacie sobie szansy na zmianę swojego życia na inne. Nie jesteście jedyne na tym forum, które mają podobną przyczynę nerwicy. Połowa ludzi na świecie to faceci, chyba nie musicie być z kimś, kto dla Was jest trucizną... Miłego dnia :-) Ewa

Odnośnik do komentarza

Czesc. ja tez mam stwierdzona nerwice i chcialabym wiedziec jakie wy macie objawy tej choroby? u mnie sa one tak roznorodne... a w dodatku wciaz dochodza nowe.. dzisiaj jestem np na etapie, w ktorym wydaje mi sie, ze klatka piersiowa mi nie oddycha i nie unosi sie, dlatego ciagle mam wrazenie, ze zaraz sie udusze... i wydaje mi sie ze nie mam przeplywu powieetrza w plucach i czuje moje serce, choc zdaje mi sie, ze ono nie bije... chce poznac wasze objawy, bo od moich dostaje juz swira... zaczelam 2 rok studiow pedagogicznnych i siedze na wykladzie myslac tylko i wylacznie o tym czy zaraz sie udusze, czy bede mogla polknac sline, czy gula z gardla mi wyskoczy itp... czekam na wasze odpowiedzi

Odnośnik do komentarza

Z nerwicą walczę już 2 lata, objawy różniaste bóle w klatce piersiowej, dreszcze, pieczenie twarzy i dłoni, straszne bóle głowy. Ogólnie dobrze sobie radzę, jestem w stałym kontakcie z psychologiem. Jednak dzisiaj połykałam witaminy dwie tabletki, jedna przeszła bez problemu, a druga mam wrażenie że poleciała nie tam gdzie trzeba, miałam atak kaszlu. Niestety już siedzę i się martwię, że tabletka trafiła do płuc lub oskrzeli. Jakaś masakra :(. Czy ktoś z was miał taki problem z tabletką? Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Gabrysia nie łam się ja ostatnio tak miałam z magnezem oczywiście potem był ogromny lęk ale jak widzisz jeszcze żyje to i Ty będziesz żyć:-) Mam dzisiaj imprezę rodzinną i nie mogę nie iść a czuję się tak fatalnie że od samego rana myślę jak temu podołać, jak człowiek musi się w życiu nacierpieć :-((

Odnośnik do komentarza

Asiu Moje objawy (zaczne od głowy do stóp, zeby niczego nie pominac:)): - potworne bole glowy (klucie, pulsowanie, pieczenie, *prady*, wrazenie zimna lub goraca, zawroty, nacisk na oczy, nacisk na nos, szumy w uszach (te juz nieustannie), dretwienie jezyka), - przyspieszone bicie serca lub wrazenie *zamierania*, bole serca, kolatanie - dretwienia konczyn, *prady * w dloniach, kiedys nawet wrazenie, ze mam tylko tułow (nie czulam ani rak ani nog), - problemy z mowieniem, wrazenie ze odbiera mi mowe, - ataki lęku panicznego (mam nerwice po raz drugi, po latch, za pierwszym razem pogotowie bywalo u mnie pare razy w miesiacu...bo *umieralam*), - dusznosci ( czasem budze sie z uczuciem jakbym sie topila i wlasnie *wyplynela* na powierzchnie, *pierwszy* oddech po przebudzeniu lapie ciezko i jestem przekonana, ze umieram przez uduszenie), - *kontrolowany* oddech (jakby oddychanie nie bylo czynnoscia bezwarunkowa, musze myslec, zeby oddychac), - uczucie *zapadania* sie (to glownie w czasie zasypiania), - nagla slabosc i wrazenie, ze sie przewroce, - pare razy zemdlalam - luki w pamieci Niektore opisane objawy wydaja Ci sie zapewne przedziwne. To co nerwica ze mna wyprawia trudno czasem wyrazic slowami, opisac. Mysle ze wszyscy ktorzy maja juz jakis *nerwicowy staz* wiedza co mam na mysli:)

Odnośnik do komentarza

Ewalit54 teoretycznie wszystko jest prostsze... Nie mam mozliwosci zamieszkac sama, bo nawet nie mamy wlasnego mieszkania (moj maz nigdy go nie chcial, twierdzil ze ma dom u rodzicow, tyle ze ten obiecany dom nigdy nie zostal na niego przepisany) A zyc OBOK po prostu sie nie da. Uwierz - probowalam... (wyobraz sobie chocby, ze probujesz miec wlasne zycie, a wchodzisz do lazienki ...zasiusianej przez pijanego meza, albo ze spisz spokojnie, a nagle budzi Cie jego pijacki krzyk...) *swoje* zycie bede miec jesli kiedys zdarzy sie jakis cud i bede mogla mieszkac tylko sama z dzieckiem. Ale dziekuje Ci za rady. Jeszcze pare lat temu udzielilabym dokladnie takich samych komus w mojej obecnej sytuacji. serdecznie pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Katamaran :-) Bardzo Ci współczuję, ale zapewniam Cie, że z czasem nauczysz się żyć obok, jeżeli nie możesz mieszkać sama. Możesz mi wierzyć lub nie, ale ja mam już wnuczka, więc moje doświadczenia życiowe są znacznie dłuższe niż Twoje. Przychodzi taki moment, kiedy nie można już dłużej znieść ani jednej chwili i wtedy, coś samo się przewartościowuje i to, co do tej pory nie dawało spokoju i spokojnie żyć, staje się obojętne. Człowiek ma zakodowaną wolę życia i walki i dopóki jest w naszej głowie, czy duszy cień szansy na polepszenie sytuacji, to się walczy, bo takie przejmowanie się jest właśnie walką. To sporo kosztuje i im prędzej przewartościuje się pewne zależności i obciążenia, tym lepiej dla nas samych. Odpisałaś mi w formie, *co mi tam będziesz pisać, jak ja wiem, że i tak nie mam żadnej szansy na zmianę*. Zapewniam Cię, że się mylisz... Pozdrawiam Cię i życzę nauczenia się myślenia wyłącznie o sobie i swoim dziecku :-) Ewa

Odnośnik do komentarza

A ja w sumie w końcu chciałbym napisac jak to wszystko u mnie się zaczeło bo nawet patrząc na posty nigdy tego na dobrą sprawę nie zrobiłem:) Wszystko zaczeło się od grudnia, tak odoło jego połowy (2011r), wieczór jak każdy inny, patrząc teraz na to wiem dobrze, że wtedy narastała we mnie bezradność, uczucie samotności i ogólnej nostalgii. Była może godzina 17.... poszedłem wcześniej się wykąpać i pomyślałem, że później zrobie sobie kolację-jak pomyślałem, tak zrobiłem. Kapu kapu, wychodzę, idę do kuchni, pochylam się nad blatem żeby chleb przekroić i bum! uczucie gorąca podchodzącego do góry, coś okropnego... Pamiętam moje straszne zdezorientowanie, nie wiedziałem czy mam dzwonić po karetkę, czy się położyć, czy też przeżegnać ostatni raz... Sam do dzisiaj nie wiem dlaczego ale zaczełem jeść, myślałem,iż to coś od żołądka, położyłem się w wielkim strachu do łóżka, ból rozpierał wtedy kaltkę. Nie wiem jak to zrobiłem ale zasnełem... obudziłęm się 2h później, byłem sam pamiętam to uczucie zdezorientowania, strachu, odrealnienia.... jakbym nie wiedział co się teraz dzieje i gdzie ja jestem. Jedyne co z tego zapamiętam to ból rozrywający klatkę. Leżałem tak może z 2 dobre dni po czym zapisałem się do lekarza rodzinnego, Bałem się okropnie ale usiadłem przed tym przy piecu i sam do siebie mówiąć *nic ci nie jest, to nie zawał* spychałem to uczucie ciężkości w dól. No ale przyszła godzina, wchodzę do gabinetu, mówię w czym rzecz... oczywiście od razu ekg.... kiedy pielegniarka je robiła zapytałem ironicznie *czy jeszcze żyję*, ta tylko zaśmiała się mówiąć, że wsio jest ok. No ale nic, poszedłem z tym do lekarki, która defacto pokręciła głową i powiedziała *Panie Marcinie, proszę się tak nie denerwować, nic Panu nie jest*. Złapałem oddech z wielką ulgą.... Dostałem wtedy magnez z wit. B6 na uspokojenie. Pamiętam jak połykałem pierwszą tabletkę z nadzieją, że to *wszystko* ze mnie zejdzie. I faktycznie, dosłownie jakby ktoś mi z 2kg zdjął z klatki. I w sumie od tego momętu zaczeły się straszliwe lęki.... bałem się wejść do tej kuchni, pamiętam jak przez pół roku nie byłem w stanie zrobić sobie kolacji, kiedy tylko próbowałem zaraz była powtórka z rozrywki-udzerzenie gorąca podchodzącego do góry, paraliżowało mnie to wtedy, nie wiedziałem co się ze mną dzieje, dodakowo strach potęgowałą ciemność, teraz wiem, ze to był początek depresji. od tego feralnego grudnia cała zabawa się zaczeła.... od tego momentu dziwny, irracjonalny lęk towarzyszył na każdym kroku. Bałem się, że zaraz dostanę zawału, wylewu czy cholera wie co jeszcze. Rzecz jasna udałem się do kardiologa, miałem wtedy zrobione ekg i echo serca.... ten tylko zaśmiał się mówiąć, że serce mam zdrowe, tzn jest tu jakaś mała anomalia ale jej nawet w kardiologii się nie rusza, poza tym jest wszystko w porządku, stwierdził, że naszły się dwie rzeczy a ja je powiązałem z sercem (jak to chory na nerwice ma w zwyczaju). Mijał dzień za dniem, pamiętam, że póki nie psozedłem na siłownie żeby się *zmęczyć* nie mogłem nawet jeść, za to codziennie budziłem się z nadzieją cudownego ozdrowienia. Codziennie z rana musiałbyć magnez (bez tego nawet do tej pory się nie ruszam), jakiś s[port, wyjście z domu na jakiś spacer nie zależnie od pogody. Miałem straszne uczucie odosobnienia, nie wiedziałem tak do końca co się zemną dzieje, bo przecież wyniki wychodzą w porządku. No ale przyszły badania do jeden z pracy, czas na ekg... oczywiście byłem w szkou... ciśnienie na 1min przed tym ekg miałem 140/80+ ale puls 95..... położyłem się na tym łózku, podłączyła przewody... po chwili usłyszałem-*wie Pan, że ma Pan arytmię....?* o kurwa, arytmia.... (pomyślałem), drżącym głosem powiedziałem, że nie. Kobita stwierdziła, że to częstoskurcz.... zrobiła 2 ekg na wdechu po czym powiedziała, że już jest lepiej. Hm dziwne no nie? Raz dobrze, raz źle... coś jest nie tak.... okazało się w ogóle, że sama nerwica może wywołać częstoskurcz, a sam on zachodzi jak masz 100+ puls. Od tego momentu doszedł dodatkowy lęk-lekarze nie mówią mi prawdy. No ale cóz, podświadomie to olałem.... Przy następnych wizytach pokazywałem to ekg, żaden z lemarzy nie stwierdził, żeby to była jakaś *konkretna* wada. Przez cały ten czas śledziłem to forum, czytałem co ludzie przechodzą i kurde wszystko pasowało to co mi dolegało... Ten paraliżujący strach, myśli, że zaraz umrę (chociaż z medycznego pkt widzenia gówno człowiekowi dolega). Po dziś dzień miewam *swoje dni* tzn-depresja,i te piekelne ataki tzn uczucie zawału, osobiście uważam się za twardszą osobę ale tego nie jestem w stanie wytrzymać.... Pamiętam jak pare razy *zjechałem w łóżku* myśląc, że to już koniec. Nie mogłem ustać na nogach bo tak drżały, oddech był płytki, uczucie otumanienia i bóle niewiadomego pochodzenia. Do Dnia dzisiajszego odwiedziłem paru lekarzy i w sumie z róznymi skutkami, lądowało się pare razy po róznych szpitalach i izbach z uczuciem zawału po czym przychodził lekarz z wynikami i tak na prawdę nic sie nie działo-poza zajebistym ciśnieniem. Nie było żadnej funkcji niedokrwienia serca etc. I powiem wam szczerze, że nawet teraz nie umiem nad tym zapanować, nie do końca to rozumiem, słyszałem o tych sprzecznościach, które są w człowieku i to przez nie mamy takie a nie inne dolegliwości, jedno co wiem to to, iż jest to choroba postępu cywilizacyjnego i dotyka ich ludzi którzy myślą o życiu poważnie. Na dzień obecny jestem na etapie czekania na wizytę a do tego czasu profilaktycznie witaminki, magnez i zomiren, no cóz chciał nie chciał musiał ; ) oczywiście jakbym miał tak opisywać wszystkie przypadki to człowiek by książkę napisał ale po cóz to.... : )

Odnośnik do komentarza

Kochani, a na czym polega to *odrealnienie*? Rzadko, ale zdarza sie, ze budze się w nocy i przez krotka chwile mam totalna, wywolujaca strach pustke w glowie. Nie wiem gdzie jestem, kto jest jeszcze w domu. To jest okropne uczucie, na szczescie szybko mija. pamietam, ze raz probowalam wolac mojego tate, zanim sie opamietalam, ze moj tatulek niestety baaaardzo daleko ode mnie mieszka. Czy to jest to *odrealnienie*?

Odnośnik do komentarza

Ewalit54 Ja wiem, ze masz rację. Ale tak mysli sie chyba dopiero z perspektywy czlowieka, ktory sie z bagna *wykaraskal*...Jestem swiadoma, ze ten brak szansy na zmiany to tylko i wylacznie moje subiektywne przekonanie. Najwyrazniej nie nadszedl jeszcze ten dzien, kiedy bede miala do tego stopnia dosc, ze po prostu zabiore dziecko i pojde dokadkolwiek. Potem bede sie martwic co dalej. Czytajac to co napisalas zastanawialam sie czy tez mialas podobne przejscia? Oczywiscie nie odpowiadaj na to pytanie jesli wyda Ci sie zbyt osobiste. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Hej, chcialabym z Wami popisac na forum,jezeli oczywiscie sie zgodzicie :) Moje problemy zaczely sie w zeszlym roku od problemow z sercem, mam tachykardie napadowa, mialam wiele badan i po tym zaczelam brac beta blokery. Pozniej zaszlam w ciaze, pisalam z dziewczynami na forum ; nerwica w ciazy. W ciazy bralam leki zastepcze a po wrocilam znowu do beta blokerow. Nigdy nie bylam u psychologa, nerwice zasugerowal kardiolog po wielu badaniach. Teraz moj problem powrocil. Mam maluszka i na nieszczescie pojawily sie problemy z sercem, czyli znowu kolatania i skoki pulsu, dodatkowo odczuwam lęk i mam roznego rodzaju obawy o zdrowie swoje czy dziecka. Zawsze bardzo duzo sie stresowalam. Mam tez znowu problemy z oddychaniem i roznego rodzaju kłucia. Caly czas mysle,ze mam jakas powazna chorobe, ale wiem tez ze czesto moje samopoczucie napedza lęk. Jak przychodzi mi taki atak to mam wrazenie,ze stanie sie najgorsze. Jakby za plecami caly czas czail sie wlasnie ten atak. Powiedzcie mi, czy Wam np nerwica wracala po jakims czasie, np nie mieliscie jej przez pol roku i potem bach, jakby wszystko od nowa? Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×