Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć :-) Miłego i dobrego dnia życzę wszystkim nerwuskom i nerwusom :-) Byłam wczoraj u mózgologa nowego, za 200,-zł. i zostałam pouczona, i w pewnym sensie przerażona. Podzielę się z wami tym o usłyszałam i co później potwierdziłam grzebiąc w necie i szukając opinii na temat leków na nerwice, nie tylko na polskich stronach. Z przerażeniem stwierdziłam, że lekarz u którego byłam wczoraj, mówił zupełnie coś innego niż lekarz do którego chodziłam do tej pory. Natomiast, to co mówił jest zgodne z tymi opracowaniami, które znalazłam a necie. Powiedział mi, że Benzodiazepiny takie jak; NEUROL, XANAX, LORAFEN, LEXOTAN, AFOBAM, OXAZEPAM, CLORANXEN i wiele innych, to nie są lekarstwa, to są tzw. *pigułki szczęścia*, po których dobrze się czujemy, ale one nie leczą i są bardzo trudne w ostawianiu. Do takich Benzodiazepin musi być podawany lek przeciwdepresyjny czy przeciwnerwicowy. Jak choruje się na nerwicę np. lękową to powinno dostać się taki lek przeciwlękowy, który leczy i niestety zaczyna działać dopiero po ok. miesiącu systematycznego brania i powinno brać się przez minimum 6 miesięcy w górę, w zależności od stanu choroby, a te Afobamy, Xanaxy i inne benzodiazepiny podaje się razem przez pierwszy miesiąc, alby złe samopoczucie natychmiast poprawić, jednocześnie po miesiącu powinno się benzodiazepiny odstawić i pozostać tylko przy lekarstwie przeciwlękowym, który wylecza zaburzenia nerwicowe czy lękowe. Powiedział, że te benzodiazepiny działają jak tabletka od bólu głowy, to znaczy; bierzesz działa, przestajesz brać objawy wracają. Do tego dowiedziałam się, że są to gówna, od których bardzo szybko można się uzależnić i okres odstawiania może być gorszy od samej choroby. Piszę o tym, bo jestem wściekła na mających w dupie lekarzy, którzy bez zastanowienia przepisują niepotrzebne i szkodliwe tabletki... Z takiej pomocy lekarzy nie ma się, co dziwić, że wszyscy mamy długo problemy, skoro źle nas leczą! Pozdrawiam wszystkich :-) Ewa

Odnośnik do komentarza

Smerfetka84 :-) nie chcę się wymądrzać, ale jeżeli 84 to jest Twój rocznik, to znaczy, że masz przed sobą jeszcze wiele lat życia i dużą naiwnością jest wierzyć, że skoro nerwica ujawniła się u Ciebie pod postacią, już psychicznych i fizycznych objawów, to że samo Ci przejdzie, albo że nie wróci. Nerwica, to choroba psychiki i skoro już u Ciebie zamieszkała, to Twoja psychika dostaje w *dupę* na maxa, a to z kolei oznacza nie nie masz możliwości, absolutnie żadnych, aby pokierować swoim życiem i swoim sposobem myślenia, reagowania na wszystko łącznie ze stresem, oglądu świata i przeżywania kłopotów w taki sposób, aby być zdrowa. W dzisiejszych czasach na nerwicę zapadają już nie tylko wrażliwi ludzie, bo życie jest pełne stresów i niekomfortowych sytuacji. Oczywiście, ci wrażliwi zjeżdżają w ciemność szybciej i wcześniej, a ty jeżeli masz 28 lat i już mączysz się z choroba, to oczywiście możesz nie leczyć się i wierzyć, że Ci przejdzie, ale to, moim zdaniem, duża naiwność. Teraz jesteś w stanie pozbyć się objawów i nauczyć się żyć inaczej niż do tej pory. Z każdym rokiem będzie to trudniejsze, bo choroba będzie zadamawiała się w Tobie, coraz bardziej. Wybór oczywiście należy do Ciebie. Z całym szacunkiem i sympatią dla Magdzika, ona też była przekonana, że psycholog, ćwiczenia i wiara sprawia, że jej samo minie i nie minęło. Musiała rozpocząć leczenie i na początku leczenia było kiepsko. Teraz pisze, że jest trochę lepiej i że walczy, a może gdyby rozpoczęła leczenie ten rok czy 2 lata temu byłaby dzisiaj w znaczniej lepszej formie, albo nawet zdrowa. Ja myślę, że podstawą jest mimo wszystko myślenie i doświadczenia innych ludzi. Pozdrawiam ;-) Ewa

Odnośnik do komentarza

Dzięki za odp. Ewo :) ja oczywiście próbuję zmieniać myślenie, ale jest strasznie ciężko... wiem, że całe lata zamartwiałam się wszystkim na zapas i chciałabym to zmienić.. gdy sa lepsze chwile, radości, to zaraz mój mózg sygnalizuje *jesteś za szczęśliwa, to się niedługo skończy* i tak jest.. czuję niepokój i lęki, że wszystko co najgorsze mi się przytrafi..

Odnośnik do komentarza

Kamea2 dziękuję, ale ja nadal jestem wściekła, że żeby się wyleczyć trzeba za ogromne pieniądze iść do lekarza, bo za darmo, to mają chorego w dupie...!! Smerfetka 84. Ja myślę, że nie masz żadnej szansy na wyleczenie się i zmianę sposobu myślenia i reagowanie bez pomocy dobrych specjalistów, szczególnie teraz kiedy czujesz się często źle, masz lęki i te wszystkie atrakcje, które powodują, że tak na prawdę jesteś bardzo daleko od siebie zdrowej. Ja Ciebie do niczego nie namawiam i nie zmuszam. To Twoje życie i Twój wybór. Ja też kiedyś wierzyłam, że mi przejdzie i nie przeszło bez pomocy specjalistów. Teraz, kiedy cokolwiek odczuwam, a co jest nieniepokojące, natychmiast jestem u lekarza, bo tak bardzo boje się zjechania w ciemność, że już nigdy sobie na to nie pozwolę. Pozdrawiam Was :-) Ewa

Odnośnik do komentarza

Smerfetka84 :-) wiem, że jest ciężko, ale jak nie zaczniesz szukać, to na pewno nie znajdziesz. Poza tym na tym forum masz bardzo wiele informacji na temat specjalisty, kim może być, a kim nie, co ma go interesować, a co nie, o czym i jak ma rozmawiać a jak nie. Jak postarasz się, to na tym forum masz takie kompendium wiedzy, że sama będziesz w stanie ocenić wiedzę i zaangażowanie lekarza. Musisz się przygotować, dla własnego dobra. Powodzenia :-) Ewa

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich.Do wyjścia z nerwicy nie są potrzebni specjaliści itp.No chyba że naprawdę ktoś nie radzi sobie z nią. Dwa miesiące temu pojechałem do szpitala do dziadka..który chorował na raka...nie wiedziałem nawet co to jest...wtedy się dopiero zastanowiłem i wystraszyłem a bardziej gdy rodzice mi powiedzieli że dziadka już nic nie uratuje i czeka na śmierć. Tego samego dnia w nocy dostałem ataku....ból żołądka,brzucha,drgawki,pocenie się...myślałem ze umieram.Tego samego dnia rano poszedłem na badania krwi..tak w razie czego.Czysto.Z jednej strony się cieszyłem ale ciągle mnie dręczyło.Niestety za długo bawiła się mną aż doszły następne objawy ból głowy,oczów,uszów,zmęczenie,,nadkwasota,wzdęcia,skurcze,bóle kości,biegunka przy silnym stresie,bóle stawów,czasami w środku nocy budziłem się z drgawkami...pieprzona nerwica.Zacząłem se wyszukiwać różne choroby ,mam to ,mam tamto....a to wszystko było w głowie.Mimo to że wiedziałem ze mam nerwicę jednak ona się zemną nie zgadzała i podsuwała mi inne choróbska.Poszedłem do psychiatry od razu wystawił mi tabletki ale jak psychiatra wystawia tabletki to jest dupa a nie psychiatra. Po tym stwierdziłem że sam muszę się pozbierać...bardzo mi pomogła melisa..wysiłek fizyczny oraz wsparcie rodziców.Ale przede wszystkim przestałem o tym myśleć , cały czas szukałem jakiegoś zajęcia,muszę to zrobić tamto zrobić.Aż zacząłem się lepiej czuć ,zacząłem się wysypiać normalnie bez żadnych drgawek.Można tak powiedzieć że główkę mam czystą :D Do dnia dzisiejszego mam problem jeszcze z żołądkiem oraz jelitami.Znacie jakieś zioła czy cuś aby wprowadzić go na właściwy tor?? Pozdrawiam wszystkich!!I naprawdę walczyć z tym cholerstwem bo szkoda życia na to.Może wam to też pomoże ale zastanówcie się macie tylko nerwicę,NIE jesteście sparaliżowani do końca życia,to tylko nerwica :).Jeszcze raz POZDRAWIAM.!!

Odnośnik do komentarza

DjNear, ja tak samo uważam jak Ty , ja mam duuuuuuuuzo lat i też właściwie sama wyszłam z nerwicy , nie biegałam po lekarzach ani nie łykałam tabletek , no moze na początku przygody z nerwica około 25 lat temu. Takie moje podstawowe założenia to , jak mnie cos bolało to poszłam do lekarza i nie tworzyłam absolutnie * spiskowej teorii dziejów* , że lekarz może sie pomylił lub w laboratorium zle wykonali badania a druga moja podstawowa zasada to wsłuchiwałam sie w swoj organizm i sama wyciagałam wniosku odnosnie zachowan mojego organizmu , kiedy było zle samopoczucie , kiedy i w jakich okolicznościach przechodziło . Robiłam sobie nawet notatki i je czytałam jak zachodziła taka konieczność jak uwazałam ,ze było cos nie tak. Ja nawet pozytywnie myśle jak się zle czuje i nie uprawiam czarnowidztwa. Jak ktos nie potrafi sam sobie pomoc to wtedy musi iśc do odpowiedniego lekarza ale skutki jak widac sa marne i dlatego w chorobie pod nazwa nerwica najlepszym lekarzem jest się samemu. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

DjNear, a co do kłopotow z jelitami to tez musisz obserwować Siebie , jak mam stres to mi żadne ziołka nie pomagają i wtedy dla mnie jest najlepiej za bardzo nie jeść aby sie nie ze.........ć i to też u mnie działa a po stresie to nadrabiam zaległości w jedzeniu i nic sie nie dzieje lub jezeli muszę cos zjeść to musze znac plan gdzie znajduja sie ubikacje lub mozliwość * załatwienia się * , to moze byc nawet zaułek w parku , to też na mnie działa i problemów nie mam . Jaki z tego dowod , wszystko siedzi w naszej głowie!!!!!!!!!!!! Jeszcze raz pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Zdrowa! :-) z całym szacunkiem, ale zdrowa, to Ty nie jesteś. Na podstawie tego, co napisałaś, można wyprowadzić wniosek, że starasz się kontrolować chorobę, jej objawy i ewentualne skutki, ale zdrowa na pewno nie jesteś. Jeżeli nauczyłaś się żyć z nerwicą i jakoś sobie radzisz, nawet w stresowych sytuacjach, to wspaniale. Ja Cię rozumiem i wiem o czym piszesz, bo ja tez do młodych nerwicowców nie należę i przez, jak to napisałaś 25 lat, można przywyknąć do pewnych odczuć, zaakceptować swoje nie najlepsze samopoczucie, a przede wszystkim przekonać się, że na nerwicę, mimo często bardzo złych objawów, nie umiera się, nie dostaje zawału czy wylewu itp. Dlatego też z biegiem lat, to, co przerażało na początku staje się znaczniej mniej przerażające czy niepokojące. Do wszystkiego można przywyknąć a czas jest sprzymierzeńcem. Nie oznacza to jednak, że jest się zdrowym. Umiesz sobie radzić, wytłumaczyć i nie wpadać w panikę i to wszystko. Jeżeli Tobie to wystarcza, to super i moje uznanie :-) Młodzi ludzie, którzy dopiero zaczynają swoją *przygodę* z nerwica, nie mają żadnych doświadczeń. Są przerażeni, bo nagle przestali być sobą, przestali kontrolować swoje zachowanie. To nie jest angina czy zapalenie płuc, to jest nerwica, która zmienia całe nasze życie i to jest bardzo trudne na początku, aby zaakceptować, pokonać lęki i uwierzyć, że nie będzie się zaraz miało zawału... Ja myślę, że o wiele przyjemniej jest być zdrowym i nie gościć nerwicy u siebie i nie kontrolować wszystkiego, tylko normalnie żyć, a żeby tak normalnie żyć, trzeba tą nerwicę wyleczyć i nauczyć się umiejętności patrzenia na świat inaczej niż do tej pory, bo przecież nerwica zjawiła się w każdym z nas na zaproszenie. To nie jest choroba, którą jak anginą czy katarem można się zarazić. Radzenie sobie z nerwicą, a wyleczenie jej, co jest możliwe w 95% to są dwie zupełnie odmienne sprawy. Pozdrawiam Cię Zdrowa i wierz mi, mam dla Ciebie wiele szacunku za to, że umiesz sobie radzić z nerwicą. Dobrego dnia :-) Ewa

Odnośnik do komentarza

Zdrowa!. Postaraj się być mniej kłótliwa. Ja nie wiem, czy to Twoja cecha charakteru, czy usposobienie, czy jeszcze coś innego, ale ludzie nie lubią kłótliwych i upierających się przy swojej jedynej i słusznej racji. To nie pierwszy raz. Jesteś na forum długo i zawsze masz jakieś uwagi do innych i wynikają z tego często nieprzyjemne sytuacje. Napisałam dzisiaj do Ciebie pokojowy post i Twoja odpowiedź nie była ani miła, ani pokojowa. Dopiero w następnej wycofałaś się. Postaraj się pomyśleć, co chcesz osiągnąć, pisząc takie nieprzyjemne odpowiedzi i po co, zanim napiszesz. Jestem przekonana, że tak na tym forum jak i na każdym innym przychodzimy, żeby tu znaleźć wsparcie, zrozumienie i pomoc, a nie denerwujące odzywki prowokujące zatargi. Ewa

Odnośnik do komentarza

Witam. czytalam sobie wasze wypowiedzi zastanawiając się jak to naprawdę jest i doszłam do wniosku ze Ewa ma rację. kontrolowanie tych stanów tych ataków a pozbycie się ich całkowicie to są dwie różne sprawy. a jeżeli to wszystko powraca to niestety jest się chorym bez względu na to czy się nad tym panuje. więc ja z dość krótkim stażem 3 lat wolałabym nie mieć powracających chorych myśli z którymi czasami jestem w stanie sobie poradzić a czasami one wygrywają. tylko zadaje sobie pytanie czy z nerwicy można wyjść? czy można jej się pozbyć i nigdy do tego nie wracać? kiedyś przeczytałam ze to choroba na całe życie. czasami przechodzi w stan uśpienia ale i tak kiedyś zaatakuje ponownie bo czeka na gorszy okres w naszym życiu.co o tym sądzicie ? Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Aguska87 :-). Ja mogę opowiedzieć Tobie o sobie. zjechałam w ciemność jak mój młodszy synek miał 3 latka, a było to 28 lat temu. Miałam nie najlepsze dzieciństwo, bo moja mam nie powinna mieć dzieci w ogóle. Nigdy nie mogłam do niej przyjść i pożalić się, czy porozmawiać, bo ona tego nie lubiła. Wychowałam się w bogatym domu i miałam własny pokój z dużym tarasem i przed oknami rosła ogromna, stara grusza. Jak była burza, czy wicher, to ta grusza stawała się dla mnie *potworem* . Ile razy umierając ze strachu szłam w nocy do pokoju rodziców, żeby się nie bać, to moja mama zawsze mnie wyganiała z powrotem do siebie, mówiąc, że jak bym była w dzień grzeczna, to nie musiałabym się w nocy bać, więc przestałam przychodzić, a byłam małą dziewczynką i do dzisiaj pamiętam jak siedziałam skulona w rogu łóżka ściskając misia i umierałam ze strachu. Poza tym nigdy, moja mama, nie stanęła po mojej stronie, zawsze się wydzierała i najlepiej było, żeby niczego od niej nie chcieć. Mając 22 lata wyszłam za mąż i nie rzuciłam studiów. Zaszłam w ciąże i dziecko urodziło się w 24 tygodniu i umarło. Pół roku później znów mogłam być w ciąży, ale musiałam iść do szpitala i spędziłam tam 6 miesięcy. Synek urodził się zdrowy i śliczny, ale jak miał 9 miesięcy, to przytrafiła mi się kolejna ciąża. Wtedy aborcja była legalna, ale ja chciałam mieć drugie dziecko i znów na 6 miesięcy trafiłam do szpitala. Mąż przyjeżdżał do mnie co dziennie, a raz na dwa tygodnie z synkiem. Moja mama nie przyjechała ani razu, twierdząc, że to kara Boża! Drugi synek urodził się śliczny i zdrowy o miesiąc za wcześnie. Wróciłam do domu i na początku było cudnie. nie przeszkadzało mi to, ze jestem niewyspana i zmęczona. Moi rodzice kupili nam 2-pokojowe mieszkanie i nareszcie nie musiałam mieszkać z mamą. Nie wiem, jak to się stało, ale pewnego razu wstałam w nocy, żeby pójść do dzieci pokoju i nagle zakręciło mi się w głowie, ściany zawirowały i paniczny lęk. Nie przeszło do następnego dnia i wtedy mąż pojechał ze mną do lekarza, a ona stwierdziła, że to typowe objawy depresji. Leczyłam się przez 3 miesiące antydepresantami silniejszymi, później słabszymi i tak przez rok. Poszłam na terapie do psychologa, nauczyłam się przez 3 lata chodzenia, innego oglądu świata, a przede wszystkim nie przejmowania się sprawami na które nie mam wpływu. Nauczona mnie godzenia się z rożnymi stacjami w życiu w taki sposób, aby przede wszystkim, nie obwiniać i nie oskarżać samej siebie. Nauczono mnie dystansu do mojej matki i nie zamęczania samej siebie ciągłymi staraniami zasłużenia na jej miłość, bo to nie była moja wina, że ona nie potrafi kochać. To, co piszę było tak dawno, że ja mogę o tym swobodnie pisać i mam do tego dystans, ale kiedyś była to ciężka walka o życie, tak swoje jak i swoich dzieci, swoje małżeństwa... Po trzech latach byłam absolutnie zdrowa i w pewnym sensie inna i było dobrze, nawet bardzo dobrze do momentu, kiedy mój, już dorosły, młodszy syn rozstał się z żoną, a ja jednocześnie weszłam w okres menopauzy. Natychmiast wiedziałam, co się ze mną dziej i natychmiast byłam u lekarza. Teraz czuję się dobrze, ale biorę lekarstwa i jestem pewna, że jak skończy się okres menopauzy, to ja będę mogla stopniowo odstawiać leki. Dzisiaj myślę, że gdyby nie menopauza, to rozwód mojego syna, nie byłby dla mnie takim ciosem. Ja opisałam tylko kilka zdarzeń, z mojego życia. Zapewniam Cię, że było ich znacznie więcej, ale zapewniam Cię jednocześnie, że można wyleczyć się z tego na tyle bardzo, że można zupełnie normalnie żyć, pracować, mieć rodzinę, jeździć po świecie i śmiać się, spotykać z przyjaciółmi, napić się wódeczki i nic się nie dzieje. Pozdrawiam :-) Ewa

Odnośnik do komentarza

No tak. nasze cudowne życie... czyli coś w tym jest ze nerwica łapie głównie tych którzy mieli w dzieciństwie jakąś traume . ja jestem córka alkoholika. a moja mama też nie powinna mieć dzieci. ona też jest córka alkoholika o ile wiesz co za tym stoi jakie życie. no i moja mama chciała żebyśmy my nie mieli tak jak ona a wyszło zupełnie tak samo i teraz ona cierpi z powodu tego ze nie umiała swojego i naszego życia pokierować w lepszym kierunku a ja jestem w ciąży i też się boję mojej przyszłości a przez nerwice jestem tez strasznie wybuchowa i boję się ze mogę nie zapanowac nad sobą przy moim dziecku jak te historie ostatnie w tv . wiem ze to straszne ale nie mogę się od tego uwolnić...

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×