Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Miki! co się nie odzywasz? Ewalit54!Dzięki za rady ale nie wiem czy to hormony malutka ma już prawie 8 miesięcy.Według mojego internisty to nerwica lękowa z natręctwami.Pomału wygasają ale lęk jest ciągle i dzisiaj jest źle.Boję się sama zostać z nią w domu wtedy myśli mi się tak kotłują.Idę zaraz z malutką na spacer może dam rady a świeże powietrze nie zaszkodzi.Wiesz Ewo jak to ciężko, ona jest taka grzeczna i cudowna a ja nie umiem się tym cieszyć.Jutro idę zapisać się na wizytę u psychiarty i biorę się za odstawianie od piersi i tym też się przejmuję.Nie wiem czemu mnie to spotkało skoro wszystko mi się układa.Mam fajnego męża,śliczną córeczkę więc widoczne było za dobrze.Nie spotkało mnie to nigdy wcześniej dlatego to tak bardzo boli....:-(

Odnośnik do komentarza

Freesoul- tak wiem co to za uczucie jest straszne mam nadziej ze naucze sie z tym objawamy nerwicy życ i jakos do przodu i bedzie dobrze,najgorzej jest to ze siedze z synkiem w domu maz pracuje i sama sie nakrecam, nie pracuje i nie mam zbytnio duzo zajec w domu i to jest najgorsze te siedzenie domu :( Gdzie mozna znalezc kontakty na takie psychoterapie ??? tylko ze Ja mieszkam za granicą gdzie moge zasięgnąc pomocy ???

Odnośnik do komentarza

Elika, wiesz co, rozumiem Cię bo również mam szczęśliwe życie a to cholerstwo się uczepiło. Tj. od września jestem szczęśliwa dzięki mojej drugiej połówce, ale lęki zabijają moje szczęście doszczętnie. Też tak uważałam, że to tak jakby równowaga, że skoro z tym wszystkim jest tak dobrze, to jakaś rzecz musi to odbić. Nawet na zaś boję się, że gdy wyleczę się z nerwicy nie przyjdzie do mnie coś innego. Ale trzeba się wziąć w garść. Świeże powietrze na pewno nie zaszkodzi, a powinnaś być szczęśliwa, że Twój dzieciaczek jest zdrowy i jak napisałaś, masz fajnego męża. Masz więc wsparcie na swojej drodze więc dasz sobie na pewno ze wszystkim radę! Pozdrawiam! :)

Odnośnik do komentarza

Elika, wiesz, mój brat, starszy ode mnie spotykał się kiedyś z dziwczyną i jej matka (wdowa) bardzo nie lubiła mojego brata. Oni jednak po dwóch latach chodzenia wzięli ślub i na ich weselu ta jego teściowa powiedziała, że gdyby jej mąż żył, to by do tego ślubu nie dopuścił. To było chore, ale cóż? Na tym weselu mojego brata, ja poznałam się z bratem mojej nowej bratowej i my w tajemnicy przed wszystkimi zaczęliśmy się spotykać. Spotylakismy sie prze 1,5 roku w tajemnicy i tym czasie oznajmilismy, ze chcemy sie pobrać. Jego matka, a teściowa mojego brata mało nie zagotowała się, ale co miała zrobić. Wzielismy ślub i ona nigdy nie ukrywała, że nie lubi i mojego brata i mnie.

Odnośnik do komentarza

ELIKA JESTEM W PRACY!!!:-)nic sie nie martw jak pójdziesz do lekarza napewno zaradzi coś na te twoje dolegliwości...chociaż niestety na efekt trzeba poczekać.....dasz rady ja też chodziłam z małym na spacery!!!zeby byc posród ludzi zreszta o moim problemie wie rodzina i kochana teściowa mieszka zaraz obok mnie wiec mówi ze jakbym źle sie poczula to mam do niej przyjśc ....chociaż mnie już przeszło ale czasem wraca myśl ze kiedyś tak miałam:-)ja 4 miesiac sie lecze teraz na psycho terapie sie wybieram bo lekarz zaproponował dla uzupełnienia :-)elika nie bede sie odzywać przez kilka dni bo nie mam intenetu w domu ale pamiętam o tobie!!!! I PAMIĘTAJ GŁOWA DO GÓRY KOCHASZ CÓRKĘ I NAPEWNO JESTEŚ DOBRĄ DZIEWCZYNĄ I PAMIĘTAJ MÓW MALEJ ZE JĄ KOCHASZ NAPEWNO POMOZE!!!

Odnośnik do komentarza

Witam kochani.ja mam dziś dzień obawy i małego strachu,(małego bo już to sobie troche poukładałam w głowie)dziś mija 17 rok jak choruje na to dziadostwo(z przerwami oczywiście)dość że był to 16 stycznia to jeszcze poniedziałek.jejku nie wiem dlaczego ta data mnie prześladuje,przecież wtedy nie umarłam,a tak się czuję.czuję się tak jakby mi ktoś odebrał połowe mnie samej,dziwne,ale dziś tak się czuję.na szczęście już nie panikuje bo dawniej to w ten dzień z łóżka nie wstawałam,ale głupia byłam.Adziś jade z synkiem do lekarza i myśle że będzie wszystko ok,zaszczepić go.mam jakiś strach w sobie ale pokonam go bez problemu,niech spada.a ktoś tu o psychoterapi pisał-polecam jeśli tylko trafi sie na dobrego psychologa to pomaga i to dużo.pozdrawiam wszystkich

Odnośnik do komentarza

No dziewczyny, damy radę na pewno! Grunt to nastawienie! Głowa do góry nie dajmy się tej francy pokonać. Większość z Was ma malutkie pociechy, kochającą drugą połówkę, rodzinę. To właśnie dla nich musimy pokonać tą nerwicę i wyjść na prostą. Gracja, ja też od czasów kiedy dopadło mnie to cholerstwo, czuję, jakbym straciła połowę siebie. Już nie jestem tą samą, wiecznie uśmiechniętą i śmiejącą się dziewczyną, jaką byłam kiedyś. Teraz cały czas lęk, strach... To przytłaczające i to bardzo. Ale spokojnie. Cóż, zima też nie sprzyja samopoczuciu bo wiadomo, ponuro na dworze i zimno. Ale za 2 miesiące odwiedzi nas piękna wiosna i będzie się robiło coraz cieplej. Smutna jesień za nami, zima w trakcie, a do wiosny zleci :) Wtedy myślę też, wszyscy odżyją! Także damy radę, na pewno! :*

Odnośnik do komentarza

ELIKA moja córcia też miała niecały roczek jak pierwszy raz dopadła mnie ta franca.Też miałam lęki,też siębałam jak mąż wychodził do pracy,zamykał za sobą drzwi a ja już panika...Idż jak najszybciej do lekarza a będzie wszystko dobrze.A karmieniem piersią się nie przejmuj ,ja karmiłam swoje dzieci tylko po pół roku i dziś są silne i zdrowe a przecież zdarza się i tak,żeniektóre mamy nie karmią piersią bo nie mogą z różnych powodów.Itak też jest dobrze.Głowa do góry a będzie wszystko dobrze,pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Po pół roku ja zaszłam w ciąże i bardzo się cieszyłam. Kiedyś, a jeszcze studiowałam wychodziłam z pracowni matematycznej i tam był taki podest wysoki na 30cm i wykończony blachą. Coś niosłam i potknęłam się o ta blachę i spadłam z tych 30 cm. Byłam 24 tygodnie w ciąży. Nic mnie nie bolało, ale poprosiłam o wezwanie karetki i ta karetka zabrała mnie do szpitala. Jeszcze tego samego wieczoru dostałam krwotoku i dwa dni później, mimo walki lekarzy moje dziecko urodziło się. Było tak malutkie, że po dwóch dniach zmarło... Myślałam, że umrę razem z nim... Nawet teraz jak to pisze, to plączę... Moja teściowa powiedziała, że to kara za to, że wyszłam za mąż za jej syna. Nienawidziłam jej! Lekarze powiedzieli, że w następną ciążę mogę zajść nie wcześniej jak po 8 miesiącach i zaszłam, ale od początku działo się coś złego, a ja byłam tak przerażona, ze jak wysłali mnie do szpitala, to byłam szczęśliwa. W szpitali spędziłam 6 miesięcy z tego przez 4 miesiące nie mogłam wstawać z łóżka. Do tylnych nóg łóżka były przymocowane takie klocki 20cm i leżałam głową w dół.oj synek urodził się zdrowy i piękny jeden tydzień przed terminem i ważył ponad 4 kg. Byłam najszczęśliwsza z ludzi. Rok później znów byłam w ciąży na własne życzenie i znów spędziłam 6 miesięcy w szpitalu. Było mi przykro z powodu starszego synka, ze nie ma mnie przy nim i często płakałam, ale z drugiej strony cieszyłam się, że będę miała dwoje dzieci. Jak byłam 34 tygodnie w ciąży, pozwolono mi wyjść do domu. Byłam w domu tylko 10 dni i wróciłam do szpitala i następnego dnia urodził się młodszy synek. Był zdrowy i śliczny, ale ja cały czas bałam się, że ich stracę, że coś się stanie. Żadne tłumaczenia nie pomagały. Bałam się i już. Pierwszy atak nerwicy lekowej objawił się jak młodszy synek miał 3 latka. Dzisiaj myślę, że miałam powody wpaść w nerwice i depresje po swoich przeżyciach, ale myślę tez, że gdybym poszła ze swoimi lekami do lekarza wcześniej, to bym nie zapadła na nerwicę lękową i nie musiałabym z nią walczyć przez te wszystkie lata. Elika, jestem pewna, że gdyby Twojej córeczce, coś się stało, to byś tego nie umiała przeżyć, dlatego kochaj ja, kochaj z całych sił, i każdego dnia dziękuj losowi za to, że ja masz, że możesz dotykać, przytulać, że jest częścią Ciebie, że dale Ci radość i nadaje sens Twojemu życiu, bo ona Ciebie kocha najbardziej na świecie i jesteś dla nie wszystkim... Ewa

Odnośnik do komentarza

Fresooul ja jestem uśmiechnięta i straszna gaduła ze mnie jest,uwielbiam ludzi a jednak jest coś ze mnie wyrwane,i nawet jeśli byłam w dobrym stanie,po leczeniu te nigdy nie czułam się jak przed chorobą,tylko cały czas że czegoś brakuje.ale z tym da się żyć,bo się człowiek przyzwyczai i nawet już tego nie odczuwa jak o tym nie myśli.to tylko nasza psychika albo aż.

Odnośnik do komentarza

Ewa, przykro mi, że tak się potoczyły Twoje losy i spotkały się takie smutne rzeczy... Utrata kogoś bliskiego, również kogoś, kto jest nieodłączną częścią, kogoś na kogo się czeka jest największym ciosem od życia. Rozumiem Cię, chociaż jedyną osobą, jaka mi zmarła, był śp. Dziadek, ale to ok 4 lata temu i to nie ma nic wspólnego z moimi lękami. Ja nie mam takich przeżyć wcale, nie jestem pewna skąd u mnie wzięła się ta nerwica lękowa i przeogromny strach przed śmiercią? Ostatnio czytałam testament mojego żyjącego Dziadka i wpadłam w płacz, szlochałam. A przecież Dziadek żyje, obecnie ma 70 lat i trzyma się dobrze! No ale masz teraz dwóch synów, i z tego co czytałam wcześniej, to wychowałaś ich najlepiej jak umiałaś i oddałaś im całe serce! Jesteś na pewno dobrą mamą! :)

Odnośnik do komentarza

Gracja, rozumiem Cię bardzo dobrze! Ja też często gadam jak najęta! :D Mam przyjaciółkę w klasie, lecz nie wie ona o wszystkim. Jakoś tydzień temu postanowiłam jej powiedzieć o tym, żebym w razie ataku w szkole miała wsparcie. I ona nie uwierzyła, była zszokowana, że nie dałam nic po sobie poznać od września. A właśnie od września to nabrało postaci chipohondrycznej, a wcześniej to było związane z czym innym. Nasza psychika jest bardzo skomplikowana. Ja, mając lęki od lutego, do sierpnia związane z czym innym, to gdy o tym mówiłam, drwiłam z tego bo to było absurdalne, to czego się bałam. A gdy zostawałam sama ze sobą, traciłam zdrowy rozsądek i panika wzięła górę. Myślę, że czas leczy rany więc może kiedyś, ślad po nerwicy będzie małą blizną na psychice... Przynajmniej bardzo bym tego chciała...

Odnośnik do komentarza

Freesoul ja też tak miałam jak ty piszesz w szkole,nikt o tym nie wiedział,nawet najbliższe koleżanki ani kumpela.teraz ta kumpela jest chrzesną mojego synka i często się widzimy i ona w szoku jest że ja takie rzeczy przechodziłam w szkole a nikt tego nie widział.tylko ja sama wiem ile przeszłam.A teraz właśnie przyjechałam z synem od lekarza,troche mi się tam zrobiło gorąco ale zaraz się czymś zamysliłam i odeszło.potem jeszcze po sklepie pochodziłam,kupiłam pare rzeczy i już jestem w domku,zadowolona że pojechałam a nie zciemniałam i się wykręcałam.muszę wam powiedzieć że wziełam się za siebie od nowego roku i wychodzę z domu ile tylko się da,czy do rodziny,czy do sąsiadów albo chociaż na śnieg z synem i już nie patrze czy jestem słaba czy nie po prostu idę.a każdy krok w przód daje dodaje mi skrzydeł.a przedtem tylko w domu siedziałam i się użalałam ale widzę że nie warto było.a to wszystko dzięki magdzik.to jej wpisy mnie tak zmotywowały.dzięki magdzik jesteś wielka.pozdrawiam wszystkich bo wszyscy dajecie mi siłe kochani.................

Odnośnik do komentarza

Iwona76 Dzięki za słowa otuchy.Byłam dzisiaj na spacerze choć mi było ciężko ale dobrze mi to zrobiło.Byłam u koleżanki na kawie i jakoś mija ten okropny dzień.Dzisiaj nie dawałam malutkiej cyca i nawet się nie domaga gorzej będzie wieczorem i w nocy.Lęk mam w sobie ciągle.Zawsze byłam wesoła i pełna radości a teraz coś ze mnie uszło.Wściekła jestem sama na siebie że akurat mnie to musiało dopaść.Najgorzej że jestem w moim mieście sama to znaczy nie mam bliskiej rodziny więc jedynie co wyjdę to do koleżanki bo inni znajomi pracują.Muszę sama jakoś sobie radzić choć mi cholernie ciężko!!!Pozdrawiam! Ewalit54! Dzięki za historię i ciepłe słowa.Ja pewnie nie doświadczyłam wielu problemów i mam szczęśliwe życie a jednak takich ludzi jak ja to też dopada.A boli tym bardziej że mam malutką córeczkę i nie mogę jej dać tyle radości co zawsze.Cieszę się,że mogę z wami o tym porozmawiać bo nikt nie rozumie lepiej nerwicy niż ten kto ją ma.A jeszcze te natręctwa myślowe są okropne i dotyczą mojej córeczki a ja przecież nie chcę jej skrzywdzić i oddałabym za nią życie dlatego tak bardzo przeżywam.Rozmawiam o tym z mężem on nie wie jak mi pomóc i zbytnio tej choroby nie rozumie mimo tego że o tym z nim rozmawiam.Wiem i widzę że też go to martwi.To już wlecze się 2 miesiące a ja dalej nie wychodzę z dołka.Dziękuję jeszcze raz!Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Gracjo Tak się cieszę z twoich sukcesów aż mam ochotę tańczyć!!!!:D Laska czas brać się w garść i dać nerwicy po mordzie!!! :DD trzymaj tak dalej:* twój wpis na forum mnie tak podniósł że i mi się on udzielił i zaliczam ten dzień do lepszych niż było poprzednio:) *widzimy się na priv* bo mi poczta zamula:))) pozdrawiam was wszystkich i każdy pozytywny wpis działa tak samo! budująco!! Wiem że jest ciężko, ale dziewczyny pamiętajcie jesteście cudowne!!!!!

Odnośnik do komentarza

Witaj DOOMEL.Myślałam,że to tylko u mnie ciągłe kłopoty.Mąż też już nie daje rady,jest już tym wszystkim strasznie zmęczony i załamany.Iwcale mu się nie dziwię,jeżdzimy odroku po lekarzach ,psychologach a poprawy jak nie było tak nie ma.Ja też już wysiadam,już przestaje wierzyć.Ta pieprzona nerwica rozwaliła mi życie,mnie i moim bliskim,dla ktorych chciałam wszystkiego co najlepsze,nie wyszło...pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny nie załamujcie się, bo będzie dobrze. Wiecie są mężowie i mężowie, ale ja z moim tez nie mogłam rozmawiać. On tego nie rozumiał i na początku starał się być miły i pomocny, ale z czasem widziałam, że ma dosyć i mnie i moich narzekań, więc przestałam mu opowiadać i jęczeć. To z jednej strony było przykre, ale z drugiej strony musiałam sama sobie radzić i dzisiaj myślę, że dla mnie było lepiej jak nikomu nie mówiłam. To był mój problem i sama musiałam go pokonać. Każdy człowiek jest w jakimś sensie inny i ja jak miałam wsparcie męża, to ta nerwica trzymała mnie mocniej, bo nie walczyłam tak bardzo tylko czekałam na współczucie i pomoc, a jak przestałam mu mówić, to sama musiałam się zmusić do walki. Dla mnie to było mobilizujące. Każdy ma inne zapotrzebowania i każdy inaczej walczy, ale jak nie można się żalić, to trzeba, tak jak to napisała Magdziak, samemu dać w mordę nerwicy. Trzymajcie się, wszystko minie i będzie przyjemnie żyć :-) Ewa

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×