Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Megi71. Ja nadal, czasem chce się *rzucać z mostu*, bo wiesz ja jestem *sama* ze swoimi smutkami. Ja miałam smutne dzieciństwo. Pamiętam, ze miałam własny pokój. To był 16m2 pokój, a w ogrodzie rosła duża grusza i ta grusza bardzo szumiała jak był wiatr i rzucała cień, mimo zasłon, ja panicznie bałam się tam sama spać i siedziałam na łóżku, ściskałam misia i płakałam. Kilka razy zdarzyło się, że poszłam do łóżka rodziców ze strachu i zawsze mama mnie wyrzucała mówiąc, że gdybym była grzeczna, to nie musiałabym się w nocy bać. i wracałam. W drzwiach była szyba i nie mogłam zapalić światła, więc...bałam się. Poza tym stale dostawałam lanie, stale. Za wszystko. Nawet jak poszłam na sanki i spóźniłam się na obiad. Myślę, żebyście się popłakały, gdybym wam zaczęła opisywać.... Ja wcale nie jestem silna, ja tylko umiem walczyć i staram sie pomagać innym...

Odnośnik do komentarza

Tak mi przykro arkekra, własnie nie rozumiem takich zimnych matek, które nie maja ciepłych uczuć dla własnych dzieci. Ja mam cudowną mamę ale oschłego ojca i to własnie mama wynagradzała mi wszystko. Dlatego ja zawsze stoje murem za moimi dziećmi choćby nie wiem co zrobiły złego. Ciągle powtarzam mojemu mężowi, że jak spróbuje kiedykolwiek podnieść na nie głos to mu oczy wydrapię.

Odnośnik do komentarza

Ewo strasznie mi przykro, że musiałaś to przeżywać. Nic dziwnego że masz nerwicę. Każdy z nas jakiś krzyż na plecach nosi. Ty musiałaś nosic naprawde ciężki. U mnie było podobnie jak u Megi z tą różnicą że moja mama w którymś momencie wyjechała na kontrakt i ja zostałam sama z ojcem, który za kołnierz nie wylewał i ciągle się mnie czepiał. Strasznie to przeżywałam, radziłam sobie jakoś ale jak widać wyszło to po tylu latach jak się okazało, że mój dobry mąż też tak jak mój tata za kołnież nie wylewa i dzieci sie od niego odwróciły a szczególnie syn.

Odnośnik do komentarza

Megi71, Ja jestem tu krótko i na początku przedstawiłam się i coś tam napisałam o sobie, a potem napisałam jeszcze coś i nikt mi nie odpowiedział na to, co napisałam i ja jestem tak bardzo przewrażliwiona, że nie mam *poważnych* problemów, że przestałam pisać o sobie, a zaczęłam uważnie czytać o waszych problemach i staram się wam pomagać. Ja mam dużo znajomych, którzy uważają mnie za super kumpele, na którą zawsze można liczyć, bo ja zawsze mam czas dla innych i nigdy się nie skarżę. Ja tak właśnie się *sprzedaję* Mój mąż *trzyma się ziemi* i sam jest chory, więc przychodzenie do niego ze swoim lękami, czy smutkami, to nieporozumienie, bo już próbowałam i zawsze radził mi, żebym przestała głupolić i się czymś zajęła... To po, co mam do niego przychodzić, chociaż on jest dobrym człowiekiem, tylko takim realistycznym. Musze sobie radzić sama, chociaż nie zawsze jest łatwo.... Teraz znalazłam, to forum i zupełnie niczego od was nie oczekuje, ale ciesze się, że tu jestem... Ewa

Odnośnik do komentarza

Ewo ale jak najbardziej możesz od nas oczekiwać wsparcia! Ty nam je dajesz. Twoje rady są nieocenione i szkoda, że jak za dotknięciem różdżki nie możemy się do nich zastosować. I myślę, że jak coś ci leży na tym dobrym serduszku to pisz będziemy próbowały cię wspierać, choć to na pewno bedzie trudne, bo jesteś silniejsza od nas, nauczyłaś się jak postępować z nerwicą (wiem że tez miewasz złe dni) i to my powinnyśmy się uczyć od ciebie, ale daj szansę to spróbujemy. Oczywiście jeżeli chcesz.

Odnośnik do komentarza

Aga 1791. Mój mąż tez nigdy za kołnierz nie wylewał. Na początku przychodzili znajomi, albo on z kolegami z pracy popijał, a później, to każdego wieczoru 4-5 piw wypijał sam ze sobą. Nie rozrabiał. Czytał, albo oglądał TV i popijał. Dla mnie tez zawsze był miły, tylko z ilością wypitego piwa zaczynał trochę język mu się plątać. Mimo tego nienawidzę tego jego popijania i zapachu piwa i gotowa byłam się z nim rozstać, bo mnie stać, żeby kupić jemu małe mieszkanie i się pożegnać, ale on zachorował na kręgosłup, a później męczył się ze stawem biodrowym i miał operacje wymiany tego stawu, ale kręgosłup bardzo mu dokucza i musi brać silne leki przeciwbólowe, więc musiał przestać pić. I przestał. Teraz, to jest fajny facet... hahaha

Odnośnik do komentarza

Ewo ale ja się tak denerwuję, bo on się leczy na cisnienie i tymi piwkami (bo też wypija 4-5 lub coś innego) sobie nie pomaga, a wręcz może zaszkodzić. Mój tata jest po wylewie więc mam obok przykład. A do tego to on potrafi wsiąść po 2,3 piwach za kierownicę i czasami to dzieci tak ze szkoły odbiera. Stąd moje nerwy. A z drugiej strony nie umiałabym go zostawić w potrzebie bo on jest bardzo dobry dla mnie i bardzo mi pomaga i wspiera w mojej chorobie. Szczerze to nie wiem jak długo to jeszcze wytrzyma.

Odnośnik do komentarza

*Uderzysz w stół...a nożyce się odezwą*..haha. Jestem kochane nerwicówki i witam serdecznie wszystkich.. ciasta niestety nie piekłam, leżeć też nie leżałam, bo przecież ja jestem od wszystkiego i musiałam *sprawy* załatwiać tzn. byłam u niedoszłej żony kuzyna mojego męża (bo zmarł w czerwcu) i grzebałyśmy w piwnicy co bym ja jeszcze mogła sobie wziąć po cioci mojego męża (w tym zdjęcia), Załatwiałam jakiś samochód, żeby ładny stół mi przywieźli po cioci ale nic nie mogłam na dziś załatwić, tak się tym stresowałam, że zaraz czułam jak objawy nerwicy się zbliżają, nie lubię jak coś wisi mi do załatwienia, a jeszcze się nadźwigałam dziś i cała spocona siadłam i czytałam TO FORUM, ochłonęłam i teraz piszę. Ewuniu, Ty to jesteś mądra kobitka...super potrafisz postawić nas wszystkich do pionu... ja też walczę jak tylko mogę ze swoimi lękami, a w dzieciństwie też dostawałam na d***ę, nawet pamiętam, że kiedyś na podwórku przewróciłam się i nowe rajstopy na kolanie szlag trafił...dziura była na całe kolano i wtedy dostałam kablem, resztę już kiedyś pobieżnie pisałam...

Odnośnik do komentarza

Aga1791, mój ślubny ma bardzo wysokie cisnienie i sie nie leczy, chociaz to młody facet , bo tylko rok ode mnie starszy. Niestety sam chla to piwsko wieczorami i mnie to drazni, bo nie znosze piwnego odoru. Między innymi dlatego mamy osobne sypialnie. Poza tym jest dobrym człowiekiem, pracuje od świtu do nocy, w domu wszystko umie sam zrobić, nie żałuje mi pieniedzy na nic. A mimo to nie moge liczyć na niego w mojej chorobie, bo on tego nie rozumie. A ponieważ ja jestem osobą zamnknietą w sobie nikomu się nie żalę. To forum jest takim konfesjonałem w którym moge wszystko wyrzucic

Odnośnik do komentarza

Baskabaska, jak tez za dziry w rajtuzach dostawałam pasem, albo skakanka. Prawie zawsze mialam pręgi na iu ukłas. Wiecie moi rodzice mieli kury w ogródku. Jak przychodziła niedziela, mój ojciec zabijał kurę i był obiad. Nie raz widziałam jak siekierą odrąbał biedniej kurze głowę, a one jeszcze bez tej głowy przebiegała kilka kroków zanim padła. Ja nie chciałam jeść tych niedzielnych kur i płakałam sobie w poduszkę w nocy. Ja nie zabijam nikogo i niczego. Jak po deszczu, na chodniku są ślimaki, to idąc do sklepu zbieram te ślimaki z chodnika i odkładam w krzaki, żeby nikt ich nie zadeptał. Nawet muchy wypędzam przez otwarte okno. Boje się pająków, ale jak któryś łazi po ścianie, to go z bijącym sercem zmuszam, żeby wpadł do szklanki zamykam talerzykiem i wyrzucam przez balkon,. Kiedyś miałam wrażenie, że taki pająk niebezpiecznie zbliżył się do krawędzi szklanki i wyrzuciłam go razem z ta szklanką... Ja mam 4 koty i wszystkie zostały wyrwane śmierci. to takie znalezione biedactwa. Miałam jeszcze inne koty, tez uratowane, ale już poumierały. Dokarmiam w zimie ptaki i bezdomne dorosłe koty, Wpłacam pieniądze na schronisko dla zwierząt. Nie odmówiłam nikomu, kto potrzebował pomocy. Jak przychodzą święta, to piekę ciasta, dla takich biedniejszych sąsiadów i robię paczki dla dzieci ze szkoły, którzy są z biednych rodzin... Mam nadzieje, że nie zabrzmi to jak przechwałki, bo ja to robię dla tych ludzi i zwierząt, a nie dla siebie.

Odnośnik do komentarza

Ha, myślisz, że nie próbowałam? przez pewien czas brał tabletki, ale potem przestał jak mu było lepiej. Nawet go straszyłam ( tak żartobliwie oczywiscie), że jak mu sie cos stanie, dostanie wylewu i umrze to nic ale jak go sparalizuje to go oddam do zakładu za kare, że go ostrzegałam i nie słuchał. Pewnie, żebym tego nie zrobiła. I tfu tfu, nie życzę mu niczego złego, ale to dorosły człowiek i powinien zdawac sobie sprawe czym to może sie skonczyc.

Odnośnik do komentarza

Ewa, z kurą to ja też miałam można powiedzieć *przygodę*, bo ja jestem miastowa ale jeździliśmy czasem do siostry mamy na wieś i właśnie tam kazali mojemu bratu zabić kurę i ja widziałam tak jak ty jak bez głowy latała i na obiedzie rosło mi w buzi, nie mogłam przełknąć ani kawałka, była gówniarą ale do teraz mi to zostało...nawet karpia na święta przez to nie jadam, robię go ale nie jem. Wrażliwcami jesteśmy większymi niż *normalni* ludzie... ale muchy i pająki to jednak zabijam bez skrupułów ale nie zawsze zdążę..haha

Odnośnik do komentarza

Megi71. Nic nie zrobisz. Im bardziej będziesz naciskać, tym bardziej będzie uparty. Jedyna szansa, to jak się sam przestraszy. moja koleżanka dosypała do piwa jakiś lek. Pożaliła się swojemu lekarzowi i poprosiła go o pomoc i on jej to dał receptę i ona dosypała. Boże, co się wtedy z nim działo; przez trzy dni rzygał i miał biegunkę. Mało flaków nie wyrzygał, ale pić przestał... hahaha. Do dzisiaj nie pije, ja tylko pomyśli, to mu niedobrze...

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×