Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Gość marysia25

Aniu ja chyba już straciłam nadzieję,że będzie lepiej. Cały czas udaję ,w pracy się uśmiecham, a w środku wyję z bólu ,ze strachu. Wszystkie czynności wykonuję automatycznie i myślę tylko o jednym , żeby nie zasłabnąc, żeby nikt się nie dowiedział.Jak długo można tak żyć?Nie mam żadnych problemów, stresów , dlaczego mnie to dopadło?

Odnośnik do komentarza
Gość Magdzik23

Lekarz internista również chciał mi przepisać leki albo wysłać mnie do psychiatry który to zrobi, Pani neurolog powiedziała żebym brała magnez i coś na ostudzenie mych emocji i pozbycie się lęków ale powiedziała mi i ona i internista i na pogotowiu itd bym się udała na psychoterapię bo można to w ten sposób wyleczyć, nie wiem o tym bo dopiero będę z tej metody korzystać i szukam kogoś kto jest już bo a wyzdrowiał. spróbuj może psychoterapi również za poleceniem lekarza bo czasem trafi się no kogoś kto nawet sam nie wie jak zacząć. raz byłam u takiej pani psycholog której jak powiedziałam co mi jest to jakoś nic mi na ten temat nie potrafiła powiedzieć i zapytała się jaka jest rodzina mojego byłego męża:/ i tak 150 zl poszła do kosza....ale ciąglę mam nadzieję.

Odnośnik do komentarza

A ja tam wiem dlaczego ja, choc miałam spoko dzieciństwo, od zawsze emocje trzymałam wewnątrz ,na zewnatrz skała a w srodku rozsypka. wszyscy mysla ze jestem pewna siebie a ja tak własnie maskuje niskie poczucie własnej wartości, odkąd pamiętam zawsze się bałam i to na wyrost, o zdrowie, rodzinę, koniec swiata, miałam myśli pełne czarnych wizji, wcale się już nie diwie dlaczego ja, teraz myśle pozytywnie chocby nie wiem jak było żle, dobranoc, ja spadam bo rano wstaje, nocy bż lęku dla wszystkich

Odnośnik do komentarza
Gość TINUSIA25

hej kochani :) gratulowac to mi bedziecie jak sie tego pozbede do konca :) a ze strata chlopaka to bylo przyznaje ciezko,ale jakos dalam rade,teraz normalnie umiem funkcjonowac.duzo dalo mi sily moje dziecko bo przeciez dla niej musialam wziasc sie w garsc. fajnie ze udzielacie sie wszyscy na forum na temat *tego cholerstwa*,bo przynajmniej wiecie ze nie jestescie sami i sa ludzie ktorzy was rozumieja no i nie jestescie z tym sami :) a to bardzo wazne w tej walce z nerwica :) trzymam za was kciuki wszystkich i mam nadzieje ze jesli nie pozbedziecie sie do konca *tego cholerstwa* to bedziecie chociaz na takim etapie jak ja ,czyli normalnego funkcjonowania :)

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich nowych i starych znajomych nerwusków! Aniu no to możemy podać sobie ręce, ja też się tak wszystkim zawsze przejmowałam, o wszystkich się bałam i nawet przez myśl mi nie przeszło, że to się może tak skończyć! My wrażliwi mamy gorzej. Ja też pracuję i od momentu (2009 - grudzień) kiedy mnie dopadło to choróbsko, często bywałam na zwolnieniu. Bałam się, że mnie w końcu wywalą z roboty. Na szczęście mam super prezesa i kierownika. Powiedzieli mi, że przecież widać, że jestem chora i nie udaję (schudłam 10 kilo), a do tej pory byłam niezawodnym pracownikiem (mam dość odpowiedzialne stanowisko i pracę terminową). Trochę się niektóre koleżanki bulwersowały, że ja na zwolnienia chodzę i nic się nie dzieje, ale im powiedziałam żeby sobie wzięły te moje zwolnienia i moje samopoczucie to wtedy pogadamy, ale na początku miałam duże wyrzuty sumienia, że mnie nie ma tyle w robocie. Agniesia imienniczko moja jak tam zdrówko? Lepiej już? Nic się nie odzywasz. Mnie dzisiaj jakoś omijało cholerstwo (no nie całkiem za dobrze by było!), a teraz trochę gorzej. Ból głowy, łydki i kości policzkowych. Ciekawe gdzie jeszcze się ta cholera pojawi. już mam jej dosyć. Oj ciężko z tym żyć, ale jakoś trzeba. Baskabaska ja też tak mam w sklepach, że nigdzie się sama nie wybieram tylko z mężem i cały czas trzymam go pod rękę, bo się boję że się przewrócę. Masakra jakaś. Kiedyś uwielbiałam latać po sklepach. Kiedyś uwielbiałam jeździć autem, a teraz boja bryczka stoi pod domem a ja z mężem wszędzie. Ciekawe kiedy mu się to znudzi. Michał z Ciebie to jest taki pomysłowy Dobromir. To bardzo dobrze. Tu też widać Twoją wrażliwość. Chcesz zrobić coś dla innych, martwisz się losem obcych sobie ludzi. Już chyba wiesz skąd poza pewnie innymi przyczynami wzięła się Twoja nerwica? Ale się rozpisałam. Chyba tym jednym postem chciałam nadrobić te strony, których tyle nadziergaliście. Pozdrowionka Aga1791

Odnośnik do komentarza
Gość Magdzik23

Tak wiem że terapia bez silnej woli nie pomorze ale ja chcę bardzo,bardzo,BARDZO by było już po. Ja również na zewnątrz twarda skała a w środku multum myśli ,przykrości, złośći, ja to zawsze byłam taka że nie trzymałam emocji na wodzy, ja poprostu je wyrzucałam po to by ich nie trzymać, no ale widać i to nieskuteczne skoro sZukam pomocy. Nie chcę być już twarda, i nie chcę być mięka, poprostu chcę być normalna:( ciąglę wszystkich atakowałam myśląc że oni wszyscy specjalnie mi dogryzają czy maja satysfakcje z tego co sie u mnie w życiu dzieje ale wiem teraz że chcieli pomoc a ja poprostu nauczylam sie przy moim bylym mezu ciągle bronić przed atakami bo on nienawidził wszystko we mnie co bylo dobre, a teraz juz nic nie ma:( kielce racja we wroclawiu jest pelno specjalistów ale nie karzdy zna się na tym co robi, z psychologami i psychiatrami trzeba uważać i najlepiej wziąść od kogoś , najlepiej lekarza poleconego przez niego specjaliste . Moja neuolog dała mi namiary na psychologa podobno mega dobrego , a wie to z tąd że jej kuzynke wyciągnął z tego i nie tylko ją. I kurde miesiąc się czeka! grr..:)

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich Nerwusków:) ja wczoraj po południu miałam kryzys, ni sta ni z owąt zaczelam plakać, zaczełam myslec o tym, ze sie nie wylecze, ze sobie nie poradze i te mysli mnie tak przeraziły, ze sama sobie nakrecilam kolejny atak...z własnej głupoty:(wiec szybko sie ubralam, umalowalam i poszlam na dlugi spacer, tak szłam godzine, az zaszlam do mojej siostry, ktora mieszka na drugim koncu miasta, u niej jakos mi sie humor poprawil, ale jak wrocilam do domu to znow zaczelo sie napiecie, scisk w brzuchu i okropne uczucie kulki w gardle, nie wiem czy Wy tez tak macie?? Ivette, próbuje cały czas nie brac leków, ale mam w zapasie jeszcze Propranolol, ktory biore tylko wtedy kiedy juz jest naprawde zle, ale tylko pół tabletki, nigdy wiecej. Strasznie sie boje, ze sobie z tym nie poradze, a przeciez całe zycie jeszcze przede mna, chce miec kiedys rodzine, dzieci, co ja wtedy zrobie jak sei zaczna prawdziwe zyciowe problemy nie to co teraz...dobrze, ze rodzice mnie wspieraja, bo moj chlopak ma to serdecznie gdzieś, nawet nie slucha co do niego mowie, kompletnie nie rozumie co sie ze mna dzieje, ale to normalne, tylko Ci ktorzy to przezywaja lub przezyli to rozumieja...Wracam do pracy, bo mam b duzo roboty, ŻYCZE WSZYSTKIM FORUMOWICZOM UDANEGO DNIA, DUZO UŚMIECHU I WYTRWANIA!!:))

Odnośnik do komentarza

Oj kochani, tak to jest w tej chorobie , że są gorsze i lepsze dni, ja tymi gorszymi nazywam te z atakami takimi że mnie kładzie i cisnienie skacze do 180, a tymi lepszymi bez ataków, chociaż cały czas coś mnie szczyka tu i ówdzie, a to serce a to głowa, uderzenia gorąca, ale to są te lepsze dni, nie ma natomiast dnia bez objawu, to bym nazwała cudownym dniem, ale o tym to mogę chyba na razie pomarzyć :(

Odnośnik do komentarza
Gość Rozyczkaaa

Witam moze zaczne od tego ze wczoraj cały dzien chodziłam senna ;/ grr a dziś nie mogłam się obudzić taka osłupiała wstałam,w głowie się kręci,dziwnie się czułam znów odrealnienia,nie wiedziałam co się dzieje aka ogłupiała chodziłam.W ogóle cały czas się beznadziejnie czuję :( nic mnie nie cieszy (są wyjątki ogólnie to smieje się ale po chwili znów stan smutku) cały czas myślę,ze zwariuje nie raz to na prawde mam chwile zwatpienia np. wczoraj kładłam się do łózka i znów te odrealnienia :/ i myśl,ze sobie nie dam rady,ze niedługo juz zwariuje,lęki,niepokoje i jak zawsze płacz do tego... Coraz cześciej zaczynam myśleć,ze mi się coś stanie,ze mi coś dolega.Strasznie mnie kark boli :/ eh...miałam iść wczoraj na impreze ale nie dałam rady.Dzięki Bogu mam kochanego tatusia który zawsze mnie pocieszy przytuli powie kilka ciepłych słów on mnie rozumie z mamą jest troszeczke gorzej ale tak samo jak tata wspiera mnie ale czasem mówi,ze ona się wykończy przy mnie :/ jak to powiedziała to strasznie mi się przykro zrobiło.Najbardziej dobija mnie to,ze ja codziennie czuje się dziwnie,w ogóle od dnia kiedy pojawiły się te objawy to zycie zrobiło się inne,nie czuje się juz tak jak dawniej kurcze no nie wiem jakby Wam to napisać codziennie budzac sie rano strach wypełnia moje całe ciało i zastanawiam sie czy na prawdę zyję czy dziś znów będą te ataki moze to te przezycia które wydarzyły się w przeciągu kilku lat tak na mnie wpłyneły min.śmierć mojej babci i dziadka którzy mieszkali z nami strasznie się wtedy załamałam...Ryczłam 2 dni pod rzad potem juz z przerwami na pogrzebie się tak trzęsłam wszyscy pytali się co mi się dzieje a ja mówiłam ze mi jest zimno a to nerwy dopiero tata wiedział co się dzieje i powiedział mamie zeby mi dała jakiś ziołowy lek na uspokojenie...Tym bardziej,ze ja widzialam tuz przed sama smiercia lezała wtedy na OIOM-ie strasznie wygladała :( Kolejna sprawa była z dziadkiem tez byłam przejeta choc miałam pare lat strasznie było mi się trudno z tym pogodzić tym bardziej,ze ja najbardziej byłam z nim zzyta i właśnie on tak nagle umarł jeszcze jego ciało było w domu przed cała noc bo zakład był zamkniety w niedziele (coś takiego bo juz nie pamietam) i od tego się chyba wszystko zaczeło dodam,ze od małego w domu nie było wesoło rodzice się kłucili przez co cały dzień siedziałam u kolezanki ale z wiekiem dorastania kłutnie ustały i dobrze.Mam rodzeństwo które tez dało mi w kość (starsze 2 braci) zawsze trzymaliśmy się razem ale kiedy skończyli 18 lat nie lubieli mnie zawsze padały jakieś wulgarne słowa z ich strony do mnie i tym takze się przejmowałam.Sama dla nich byłam dobra ale widocznie oni mnie nie lubieli...Nadal się kłucimy ale nie raz umiemy się dogadać.Przepraszam ale musiałam się komuś wygadać mam nadzieje,ze chociaz przeczytacie.

Odnośnik do komentarza
Gość marysia25

Ja miałam holter, w czasie ataków ciśnienie 225/150, tętno 140, kolejny pomiar po 5 minutach i wszystko w normie. Podczas tych ataków okropny ból brzucha, omdlenia, blednięcie twarzy, biegunki. Kilka razy lądowałam w szpitalu, tam ekg , relanium i do domu. Najgorsze ataki zawsze mam w miejscach publicznych, sklepach, na spacerze. Tak się ich boję , że praktycznie przestałam wychodzić z domu.

Odnośnik do komentarza

Różyczka taki stan jaki ty opisujesz jest naprawdę całkowicie normalny w przebiegu nerwicy, wszyscy tak mamy czy mieliśmy. mimo mojego rozgoryczenia chorobą codziennie wbijam sobie do głowy,że nie umrę, nie zasłabnę, podczas lęku obserwuję go i się nie boję, zawsze też mam tabletkę, którą można wziąć. ja dziś czuje się prawie normalnie, chociaż jutro sesja i stres. wiem, że w każdej chwili może mi się zdarzyć atak i wiem, ze nic się nie stanie, ale takiego podejścia uczy się bardzo długo. Nawet gdy się dobrze czuje ćwiczę różne metody(pisałam o nich wczesniej działają po czasie, ale warto. Już przestałam wątpić w sukces, a skoro mi się udaje, to wam też, pozdrawiam nerwuski

Odnośnik do komentarza

Rozyczkaaa ja mam dokładnie to samo, poczucie takiej beznadziejnośći i pustki bardzo czesto mnie przepełnia i do tego dochodzi płacz i zwatpeieni czy to sie uda wszystko, co prawda ja jeszcze nie byłam u psychaiatry, bo ten u którego byłam za pierwszym razem przyjmuje tylko raz w tygodniu w godzinach mojej pracy, ale praca to nie jest wszystko, wiec w przyszłytm tygodniu sie wybiore, mam nadzieje, ze dostane leki i sie wewnetrznie uspokoje i bede spokojnie walczyc z tym cholerstwem, bo teraz mam taki natłok myśli, emocji i wrażen, ze sama tego nie ogarniam. Najgorzej denerwuje mnie to, ze sa dni kiedy jest naprawde dobrz, zapominam, chodze, ciesze sie, smieje, rozmawiam z ludzmi, jest ok, ale nagle w ciagu 5 minut bez wyraznej przyczyny wszystko sie zmienia i nadchodzi ten beznadziejny lęk, ktorego nie nawidze. Wy tez tak macie?? ze jak juz Wam sie wydaje, ze moze Was to opuscilo nadchodzi z powrotem?? kiedys czytalam artykul o nerwicy, ze ten lęk ktory przychodzi terzeba potraktowac jak kolege, ktory nas odwiedza, nadac mu imie i mowić do niego, wiem, ze to brzmi cholwrnie dziwacznie, ale moze w tym jest jakas nadzieja...juz sama nie wiem...

Odnośnik do komentarza

Teraz napisze troche smutno, lekarz psychiatra jest ok, dobierze leki uspokająjące i objawy miną, ale nerwicy nie wyleczą, tylko zaleczą. psychoterapia jest lepszym wyjsciem ale dłuższym. najlepiej jest stosować leki z psychoterapią, ale i to nie pomoże dopuki nie nauczymy się oswajać lęku, obserwować go, traktowac go naturalnie jak każde inne uczucie np złość. można zająć się pracą fizyczną, bo pomaga zapomnieć, ale to nie jest rozwiązanie. boimy się lęku bo jest nieznany i nieoswojony. i coś na POCIESZENIE , Z GABINETU PSYCHOLOGA - czego się najbardziej boisz ja; ze dostanę ataku paniki w pracy i wszyscy to zauważą - miałaś już atak w pracy ja;wiele razy - ktoś to zauważył ja; nikt - to jakie jest prawdopodobieństwo,że tym razem ktoś zauważy ja;yyyyyyyyy żadne - no właśnie polecam książkę kazimiery sokołowskiej, jak pokonałam nerwicę i depresję trzymać się nerwusy

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×