Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, Mam nerwicę lękową, jak większość, o ile nie wszyscy, z Was, którzy tu piszecie. Złapało mnie intensywnie i nagle w lutym. Miałam potężny atak paniki i już byłam pewna, że umrę albo, że dokończę swój żywot w pokoju bez klamek i perspektyw. Panika wywołała traumę, a trauma zaowocowała agorafobią i depresją. Zimne poty, mdłości, dreszcze, osłabienie, poczucie odrealnienia stały się moją codziennością. Nie mogłam wyjść z domu nawet na głupi spacer. Mamy kwiecień, a ja wychodzę z domu, chodzę na imprezy, do kina, restauracji, na uczelnię, mówiąc najkrócej - daję radę. Czy wyzdrowiałam? Nie. Wciąż czuję od czasu do czasu lekki stresik przed wyjściem z domu, atakują mnie natrętne myśli, obawiam się bzdurnych rzeczy, ale jest tego coraz mniej i mniej i mniej... Czy wpadam jeszcze w panikę? Nie. A co najważniejsze, nie boję się, że w nią wpadnę. Wszystko, co teraz osiągnęłam udało mi się dzięki kilku czynnikom. Po pierwsze, od razu zgłosiłam się do psychologa. Stwierdziłam, że wolę już wylądować w psychiatryku, skoro takie moje przeznaczenie, niż gnić i cierpieć we własnym pokoju, dalej się nakręcać i sprawiać tylko przykrość tym, którzy muszą patrzeć, jak się coraz bardziej zamykam. Psycholog nie wtrąca nikogo do wariatkowa bez powodu. Nerwica zaś nie jest żadnym powodem ku temu. To nie jest wariactwo. I dobry psycholog was w tym utwierdzi i wytłumaczy czym tak naprawdę jest wasza dolegliwość. Zrozumienie jej to połowa sukcesu, bo zabiera połowę lęków i obaw. W leczeniu nerwicy polecana jest terapia poznawczo-behawioralna, ja właśnie na taką uczęszczam. Polecam psychologów, a nie lekarzy psychiatrów, gdyż Ci drudzy od razu sięgną po receptę, a nie tędy droga. Ja poza lekami ziołowymi typu melisa i Kalms nie łykam nic. Raz zażyłam hydroksyzynę, która i tak psychotropem nie jest, ale tylko mnie uśpiła, więc pozostałam przy ziołach. W tej chwili piję już tylko meliskę od czasu do czasu, ale to głównie dlatego, że ją lubię. Po drugie - dr. Claire Weekes. Ta kobieta zmarła ponad 20 lat temu, ale doskonale wiedziała czym jest panika, jak działa nerwica i jak przez nią przejść. Dowiedziałam się o jej istnieniu właśnie z wspominanego, przez niektórych z Was blogu - moja-nerwica. Niedawno nabyłam 2 książki tej lekarki i mam zamiar je przeczytać. Ale czemu o niej wspominam, skoro nie przeczytałam jeszcze jej książek? Otóż trafiłam najpierw na coś innego: http://www.ebook3000.com/Pass-Through-Panic--Freeing-Yourself-From-Anxiety-and-Fear_38404.html Słuchowisko, w którym dr. Weekes zwraca się do słuchaczy dręczonych przez panikę. Niestety, bez znajomości angielskiego, to nieocenione *lekarstwo* niezbyt się przyda. Ale jeżeli nie znacie języka, poproście kogoś, aby wam to przetłumaczył. Słuchałam tego wielokrotnie. Tyle razy, ile potrzebowałam na zrozumienie i utrwalenie sobie tego, o co ta kobieta prosi, co sugeruje, na co naprowadza. Uważam, że jest to rzecz prosta i esencjonalna, a jednocześnie genialna, bo niewiele ludzi zdaje sobie sprawy z tego, co tam jest powiedziane. Nadal słucham tych nagrań, bo wciąż mi pomagają, wciąż przypominają, jak sobie radzić. I radzę sobie. To nagranie było przełomowe w moim wypadku. Niektóre moje wskazówki są żywcem zdarte z tego nagrania. Polecam po stokroć! Po trzecie - szybka akcja. Jeżeli wychodzę z domu, robię to od razu. Bez ceremonii. Wstaję rano i szykuję się do wyjścia, nawet jeśli nigdzie nie wychodzę, żeby być gotową, jakbym musiała nagle gdzieś wyjść. To zmniejsza czas na nakręcanie. Gdy cierpli się na agorafobię jest to szczególnie ważne. W moim wypadku też bardzo działa, jeżeli szybko zgadzam się na zaproszenia na jakieś wyjścia, to sprzyja mobilizacji i nie nadążam z wymyśleniem stu tysięcy powodów, dla których powinnam się nie zgodzić. Po czwarte - trzeba sobie robić plany i realizować je. Bez planu i celu, żyjemy tylko po to, żeby przeżyć, przetrwać dzień z lękami, licząc na chwilę ulgi. To jest prosta droga do tego, żeby się zatrzymać i wpędzić dodatkowo w depresję. Tu jest jednak pułapka. Nie wolno robić wszystkiego za wszelką cenę. Zbyt dużo presji - stres - panika. Trzeba znaleźć dobre strony naszego celu, przetłumaczyć sobie, dlaczego ten cel trzeba wykonać, żeby nabrać chęci do jego realizacji i po prostu dać sobie szansę. Po piąte, ale cholernie ważne - NIE próbować nie myśleć o problemie. Nie da się o nim nie myśleć. Codziennie się o nim myśli, więc jak nagle stwierdzić i zrealizować to, że się nie będzie myśleć? Desperackie próby niemyślenia kończą się tylko dodatkowym stresem i rozczarowaniem, że się nie udało. Myśl trzeba przyjąć i ją strawić, zaakceptować, pogodzić się z nią. Przyjdzie z nią napięcie i trzeba pozwolić mu przyjść, jak ono przyjdzie, to po chwili przejdzie, jeżeli się tego, co na nas spływa nie przestraszymy. Ręczę za to, że po jakimś czasie tego napięcia jest coraz mniej, aż myślenie o problemie wcale nas nie przeraża. Po szóste - nie robić sobie fałszywych nadziei. Trzeba wiedzieć, że nerwicę da się wyleczyć, da się znieść jej wszystkie objawy całkowicie, okiełznać ją, wyeliminować z życia skutecznie i na sto procent. ALE, nie wolno się zagalopować. To, że pozbędziemy się nerwicy nie oznacza, że pozbędziemy się stresu, kiepskiego nastroju czy jakichkolwiek negatywnych emocji i od jej pokonania będziemy chodzić już tylko szczęśliwi. Nic bardziej mylnego! To, że w tej chwili czujemy się cudownie, nie znaczy, że nie można mieć już nawrotu. To, że dziś jest tak dobrze z naszym samopoczuciem, nie znaczy, że jutro nie wstaniemy będąc jak kłębek nerwów. Czasem też się okazuje, że jak strach mija, to odczuwamy inne nieprzyjemności, na które nie zwracaliśmy uwagi, bo strach był zbyt dominujący. Trzeba o tym wszystkim wiedzieć i podejść do tego racjonalnie, na spokojnie. Nie poddać się wielkiemu rozczarowaniu, z którym w parze z reguły fundujemy sobie strach. Musi upłynąć CZAS, żeby wszystko, do czego przyzwyczajony jest nas organizm zaczęło pracować inaczej. Nasz organizm codziennie fundował nam fontannę z adrenaliny, więc czemu nagle miałby ni z gruszki ni z pietruszki przestawić swoje mechanizmy. Trzeba go tego nauczyć, a na naukę potrzeba CZASU. Dlatego trochę zaufania do terapii. Nie bać się nowych objawów, nie bać się tego, co może wymyślić nasze ciało, nie bać się myśli. To nie są groźne rzeczy, ale trzeba do tego faktu przywyknąć. Nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Po siódme - Życzę powodzenia i dużo siły. Jest nas dużo nękających się z tym problemem, a jest pewnie jeszcze więcej, którzy z nerwicą raz na zawsze wygrało, więc uszy do góry. Jeżeli ktoś chciałby dowiedzieć się czegoś więcej, o coś zapytać, zwierzyć się czy cokolwiek innego, zostawiam maila - karatakta@interia.pl Pozdrawiam serdecznie.

Odnośnik do komentarza

Wiem, że to się tak łatwo mówi ;) Ja nie wiem chyba to pozytywne nastawienie mi przychodzi przez leki. Byłam dzisiaj u psychologa i uświadomiłam sobie, że zrobiłam duże postępy, co jednak nie oznacza, że nie muszę nad sobą pracować, bo jeszczee dłuuuga droga przede mną. Niedługo wracam do szkoły na niektóre zajęcia i powoli wraca mi stresik jak sobie z tym poradzę. Psycholog mi dzisiaj powiedział, że są ludzie naprawdę ciężko chorzy, a my mamy to szczęście, że możemy z tego wyjść ;) Czasami, jak czuję się lepiej i to całe napięcie ze mnie uchodzi czuję się dziwnie, tzn dziwnie dobrze i zaczynam się tym denerwować. Wiem, że to może śmieszne, ale chyba się zżyłam z tą nerwicą. Nie wyobrażam sobie siebie takiej normalnej jak dawniej, a bardzo bym chciała. jakie szczęście, że mogę się tu wygadać, bo jak pewnie zauważyliscie po dłuuugich postach- uwielbiam gadać, a o tym nie bardzo się da z kimś, kto tego nie przeżył. Bo albo patrza na mnie jak na idiotkę, albo sie śmieją. Nie jest to miłe uczucie, ale mi w zasadzie tez się czasami chce z siebie śmiać jak mi się wyobraźnia włącza.

Odnośnik do komentarza

Nerwica może w zasadzie dopaść każdego w jakimś trudnym momencie, a zwłaszcza *wrażliwców*. Ja na początku nie wiedziałam jak mam sobie radzić z objawami. Najlepiej chyba działają na mnie ćwiczenia oddechowe. Czasami lubię też do siebie pogadać i sie uspokoić. Wmawiam sobie, że nic takiego przecież się nie stanie, bo tyle razy się źle czułam i przecież nic mi nie było, bo niby dlaczego akurat tym razem ma mi coś być?! ;)

Odnośnik do komentarza
Gość martaaa123

Jula haha smiac mi sie az chce. Jak czujesz sie wolna od nerw nie jestes spieta, nie masz zadnych objawow to dziwnie ci jest? hahaha mam to samo! i tez sie zaczynam tym denerwowac, normalnie jakby mi czegos brakowalo i strach sie zaczyna haha.. identycznie, jak dobrze ze nie jestem sama bo czasem mysle, ze zwariowałam :P

Odnośnik do komentarza

Ja się w ogóle bałam, że mnie zamkna w szpitalu, bo wszyscy na mnie patrzyli jak na psychiczną jak o tym mówiłam. Bałam się też brać leków bo myślałam, że będę słyszeć głosy i takie tam ;D Ta nerwica tak się do mnie przyczepiła, że nie wiem czy będę umiała żyć bez niej normalnie, a jak ją mam to też jest źle. I tak źle i tak niedobrze ;p

Odnośnik do komentarza
Gość martaaa123

Hehe skad ja to znam;) dzis bylam u psychiatry... i ta wizyta mnie zniesmaczyła ostro. przepisala mi seronil i cloranxen-doraznie. ja nie mam depresji jakiejs zeby ona mi dawala leki przeciwdepresyjne, mnie mecza tylko objawy, kurde. jeszcze zaczeła mi gadac ze na poczatku terapi bedzie mi gorzej pewnie, wiecej lęków itp. to ja sie pytam jak wytrzymam z tym w szkole kiedy ja normalnie nie moge wytrzymac? bez sensu! na koniec powiedziala ze pochodne benzodiazepiny bardzo uzalezniaja i xanax kazala mi odstawic a brac cloranxen, no sorry toc on tez jest pochodną benzodiazepin.. inny skladnik ale ta sama grupa, to ja jej nie czaje i jestem w kropce. boje sie tych lekow..hm.

Odnośnik do komentarza

1. Goga - dzięki ogromne za Twoją wypowiedź. pomogła mi na nowo uwierzyć, że TO może kiedyś minąć ... 2. Jeśli chodzi o psychiatrów... według mnie do leczenia nerwicy się nie nadają. Odwiedziłam już wielu i kiedy szłam do kolejnego powiedziałam mu od razu na wejściu, że wiem co mi jest, wiem jak się to leczy, co przynosi najlepsze rezultaty i nie przyszłam tu po receptę, której i tak nie wykupię. Stwierdziłam jasno, że moim celem jest jedynie terapia pozn-behaw, nic więcej. Byłam zdeterminowana, nie miałam czasu na kolejne branie tabletek, czekanie i płacz, a wiedziałam, że terapia bardzo pomaga. Lekarz wykazał się (po raz kolejny) kompletnym brakiem profesjonalizmu. Zrezygnowałam i szukałam nowego. W końcu znalazłam odpowiedniego. Dlatego sama osoba lekarza jest naprawdę bardzo istotna przy rozpoczynaniu walki z nerwicą.

Odnośnik do komentarza
Gość martaaa123

No wlasnie Ewa i tego sie boje, ze bedzie gorzej niz jest.. a po co mam sobie szkodzic ? ;/ ona mi mowila ze u wszystkich prawie jest zle na poczatku, ze lęki sie jeszcze bardziej nasilają, a ja ich nie chce, co bedzie jak w szkole mnie zlapie? bede zdala od domu, uzalezniona od ludzi z ktorymi dojezdzam, nie wyobrazam sobie tego i chyba ich nie wykupie. zreszta ja nie mam depresji a to lek na depresje, to nie rozumiem tu czegos.. eh tam.. moze by isc do jakiegos innego lekarza, sama nie wiem.

Odnośnik do komentarza

Mam do Was pytanie dotyczące migotania przedsionków. Wiem, że można je mieć na tle nerwowym. Kiedy zaczynała się moja przygoda z nerwicą (jeszcze sobie nie zdawałam z tego sprawy), podczas zajęć na uczelni moja koleżanka zemdlała, byłam tego świadkiem. Była nieprzytomna i przeraziłam się tym widokiem. Później okazało się, że miała migotanie przedsionków i powiedziała, że to na tle nerwowym, że ma nerwicę (ale nie wiem jaki rodzaj). To tak mną wstrząsnęło, że tego dnia do wieczora źle się czułam. Do tej pory boję się, żeby mi się to nie przydarzyło. Nigdy nie zemdlałam, choć często mam takie wrażenie, że to się stanie. Boję się, czy utrzymujący się stan napięcia nie spowoduje jakiś konsekwencji w pracy serca...:/

Odnośnik do komentarza
Gość martaaa123

Tez sie czesto nad tym zastanawiam, a serce mi ciagle daje o sobie znac, jak nie szarpie, to kolacze, to nierowno bije, raz mocniej raz slabiej, to zamiera na chwile i te rozne inne, a wiadomo taki stan ciagle trwajacy nie jest dobry nic w nas nie jest ze stali.. serce tez sie moze przepracowac co sie moze odbic niestety. zyly i tetnice robia sie mniej elastyczne i trwale, doslownie staja sie kruche.. taka prawda niestety wiec trzeba dbac o serducho, ale jak..

Odnośnik do komentarza

Ja może nie jestem tak doswiadczona jak Wy w tym temacie, ale tez się nad tym zastanawiałam. Mi akurat zdarzyło sie kilka razy zemdleć, ale to raczej nie było przez nerwy tylko raczej niedotlenienie itp. ;) To nasz organizm wprowadza nas w takie stany, że nam serce kołacze albo kłuje itd. Ja teraz troche wyluzowałam i przestałam sie tak nad tym zastanawiać. Im nabieramy większego dystansu do sprawy tym lepiej nasz organizm funkcjonuje, bo na dłuższą metę takie nerwy i długotrwały stres sa wyniszczające. Mamy tylko nerwicę, a nie jakąś chorobę serca, więc nie mamy się czym martwić. ;) Ja bardzo często czuję jakby mi serce miało z klaty wyskoczyć albo że bije niemiarowo, ale nic mi sie do tej pory nie stało. Wydaje mi się, że przy nerwicy bardziej boimy się omdlenia niż możemy je mieć. Ja na dodatek mam wypadające płatki zastawki dwudzielnej i myślałam, że to może coś groźnego być, ale podobno ma to co 4 kobieta i to juz taka uroda serca. Może to jednak powodować kłucie lub kołatanie.

Odnośnik do komentarza
Gość martaaa123

Jula tez tak slyszalam, ze z tym sie zyje. Mi nic nie wyszlo jak robilam badania serca, tylko jedynie na echo ze mam sladowa fale zwrotna mitralna i trojdzielna-fizjologiczne. No i na holterze 3 pobudzenia nadkomorowe az. A serce sie tyle razy odzywa, albo to juz przewrazliwienie, bo kiedys mi kolatalo na poczatku ale mowilam sobie oj tam powali przestanie i mialam spokoj na bardzo bardzo dlugo, i teraz znowu. Czasem wystarczy ze wstane z lozka, i mam wysoki puls.. a przeciez przy wysilku fizycznym jest wysokie tetno to co ja juz sily z lozka wstac nie mam? no jak starsza pani ze tak powiem sie czuje czasem.

Odnośnik do komentarza

Marta ja Ci powiem tak. ;) Nie możemy sie bać życia, bo jeszcze większe stresy na nas czekają. Kiedy mamy korzystać z życia jak nie teraz? ;) Wiem, że to jest ciężkie do przezwycieżenia, ale im dłużej będziemy w tym tkwić tym gorzej ;) Ja dostałam moznego kopa od psychologa i powiem Ci że czuję się coraz lepiej. Oczywiście są gorsze momenty, ale trzeba je poprostu przeczekac i iść dalej ;) Ja teraz czuję się coraz młodziej, bo kiedyś to myślałam że już mi bliżej niz dalej. N aholterze mi wyszły pauzy w nocy i jakieś tam przedłużenia akcji. Jak nie czułam kołatania serca to się bałam, że umrę, ale nie umarłam na szczęście. ;) Równie dobrze może mi w domu spaść żelazko na głowę albo mogę na ulicy wpaść pod autobus. ;) Trzeba poprostu ograniczyć stres, zdrowo sie odżywiać i czerpać z życia garściami ;)

Odnośnik do komentarza
Gość maniana04

Witam,mam nadzieję że dodacie mi otuchy bo wariuję :( mam 20 lat, ostatnio trochę przeszłam i nie wiem czy stąd moje objawy :( otóż są chwile że robi mi się słabo, kręci mi się w głowie, krzywo idę, oblewa mnie gorąco, nogi z waty, szyja mi sztywnieje i mam duszności poprostu tak że tylko upaść i zemdleć :( mam skoliozę, robiłam rezonans szyi czy coś na coś tam nie uciska ale jednak nie :( miałam też objawy szybkiego bicia serca po posiłku i na to dostałam bisocard 5 od kardiologa i jest lepiej ale reszta mnie dobija :( boję się sama zostać w domu czy cokolwiek zdziałać, chciałabym na wakacjach iść do pracy ale z takim czymś to poprostu tego nie widzę :( ciągle się boję że coś mi się stanie, sama nakręcam się byle czym, czasem boję się czegoś nawet w podświadomości :( czy to może być nerwica? W czwartek wybieram się do psychiatry z nadzieją że mi pomoże :(

Odnośnik do komentarza
Gość anusia 74

Witam wszystkich. na nerwice choruje 3 lata z przwrwami.zanim ja rozpoznano to był horror tz. ten zawały serca udary i ten strach ze umieram trafiłam do psychiatry potem na 3 miesieczna terapie przeszło ani jednego ataczku bez leków no doraznie hydroksyzynium w syropie ,zycie znowu było piekne mam 6 letnia corcie i znowu ona była najwazniejsza;-) a tu prosze niespodzianka od 2 miesiecy mam ataki znowu strach i te tentnienie w tetnicach szyjnych pulsowenie w skroniach kołatanie serca ,ból w klacie i cała radosc szlak trafił. teraz wiem ze z tej choroby nie idzie sie wyleczyc ona tylko zostaje uspiona a powraca w chwili szczescia ze zdwojona siła.zycze wszystkim wytrwałosci w walce z ta zaraza

Odnośnik do komentarza

Witajcie, dopadła mnie nerwica wegetatywna - stwierdzona przez neurologa, bardzo galopująca, coraz więcej objawów i coraz częściej. Poszperałam w necie i okazało się, że kręgosłup za to odpowiada - dokłądnie odcinek szyjny kręgi C1 - C7 , poczytajcie tu: http://www.naturoterapia.lublin.pl/. Udałam się to fachowca który powstawiał kręgi na miejsce i w ciągu 3 dni minęły straszne migreny i kilka innych objawów. Do tego suplementacja witaminami z grupy B oraz D - poczytajcie tu: http://vegie.pl/topics218/3731.htm , tam piszą właśnie o depresjach, nerwicach, atakach lękowych, bezsennościach czy nerwicach natręctw. A tu jest jeszcze jedna stronka która może komuś pomoże : http://www.nerwica.vegie.pl/ Pozdrawiam serdecznie. Ola

Odnośnik do komentarza

Acha, żebym była wiarygodna to powiem jeszcze, że w ciągu miesiąca poznałam co to znaczy kołatanie serca (serce chciało mi wyskoczyć), zaburzenia świadomości, zawroty głowy, wrażenie że zaraz zejdę, drżenia, drętwienia kończyn, nogi i ręce jak z waty, bóle uciskowe głowy, mrowienie i pieczenie twarzy, pieczenie karku, odpływanie krwi z nóg, straszne lęki nie wiadomo z jakiej przyczyny, itp itd.. PS na mostku pomiędzy piersiami jest taki punkt którego mocne masowanie może bardzo pomóc - trzeba policzyć od górnego końca mostka osiem palców w dół , czyli przykładamy obie ręce, ten punkt na początku baaardzo boli, trza masować bardzo mocno ok pół minuty dopóki nie przestanie boleć, i tak kilka razy dziennie. Ten punkt potem sam będzie upominał się o masowanie (na prawdę!). Ale podstawa - to naprawienie kręgosłupa , zwłąszcza szyjnego. Ściskam was mocno. Ola

Odnośnik do komentarza
Gość martaaa123

Olas to ciekawe co mowisz, bo mi wlasnie tez kazdy mowil idz zrob zdjecie rtg odcinka szyjnego kregoslupa, ze moze wlasnie cos tam jest nie tak, jakies uciski na nerwy stad sztywnienie karku, uciski glowy, dusznosci kiedy zle trzymam glowę. musze to sprawdzic.

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich też walczę z nerwicą (4 lata) i raz jest dobrze a raz jest źle. Wszystko zaczęło się od problemów z brzuchem 4 lata temu. Zaczęły się bóle brzucha, kołatania serca ,lęki ,bóle w klatce. Oczywiście zaczęły się wizyty u lekarzy .Pewnego wieczoru dostałem kołatań ,serce waliło jak oszalałe wpadłem w straszną panikę i rodzice zadzwonili na pogotowie. Zabrali mnie na izbę przyjęć, lekarz zrobił EKG pobadał i postawił zatrzymać mnie na obserwacji przez kilka dni w celu zrobienia badań. W badaniach wykryto mi niedomykalność zastawki dwudzielnej I/II stopień i podczas gastroskopii helicobacter pylori . Zaczęło się leczenie ,które zniszczyło bakterie po 2 miesiącach. Ale problemy z żołądkiem miałem dalej mimo ,że w teście oddechowym wyszło ,że bakteria została wyleczona. Schudłem z 15kg podczas 2 miesięcy. Od wyjścia ze szpitala w 2007 roku problemy z żołądkiem mam do dziś a przez te 4 lata wziąłem tyle leków na brzuch ,że tego nie idzie nawet zliczyć. Przez cały ten cyrk ze szpitalami,lekarzami,chorobami zniszczyłem sobie psychikę .. Zacząłem się przejmować najmniejszymi objawami , ciągle żyłem w lęku ,szukałem objawów po całym Internecie i wmawiałem sobie jakieś raki żołądka itp. Jestem bardzo wrażliwym człowiekiem i przeżywam za bardzo wszystko i się stresuje. Potem zaczęły dochodzić lęki w autobusie ,z którymi walczę do dziś. Bywają okresy ,że przejechanie 12 przystanków do szkoły co zajmuje 15 minut około bywa niewykonalne. Zawsze mam szybki puls i jeszcze jestem chudy i słyszę cały czas dudnienie serca wsłuchuje się nakręcam i jest coraz gorzej i bywa ,że w środku drogi wysiadam z autobusu. Najgorsze jest to ,że przez ten czas wszyscy ,,przyjaciele" się odwrócili (łącznie z dziewczyną) i zostałem sam z tym problemem bez żadnego wsparcia. Rodzice też już patrzą z politowaniem i mówią ,że ciągle sobie coś wymyślam. Obecnie mam problem z pulsowaniem. Od połowy Grudnia czuje jak mi skacze brzuch w rytm pulsu i klatka i podczas siedzenia cały czas czuje puls aż można oszaleć..Do tego widać jak ręka czasami drży w rytm pulsu i nogi. Zacząłem czytać o tym pulsowaniu i naczytałem się o tętniakach aorty brzusznej. Przestraszyłem się i udałem się w Styczniu do lekarza a potem na Usg Brzucha ale wszystko było dobrzę. Zignorowałem to pulsowanie i jakoś sobie żyłem przez Luty i połowę Marca. W połowie Marca pulsowanie to zrobiło się jakoś mocniejsze nie można było spokojnie przy komputerze wysiedzieć, drżała klatka piersiowa ,ręce ,brzuch. I tak z tym żyje i cały czas do głowy wchodzi myśl ,że to jednak tętniak i wizję w głowie jak gdzieś jestem na mieście i się coś złego dzieje z tym..Dwa dni temu byłem na kontrolnym echu Serca i powiedziałem o tym lekarzowi zbadał nawet aortę brzucha i powiedział ,że przepływ jest ok. serce też i ,że nic nie widzi niepokojącego. Powiedział ,że to na pewno od stresu i żeby pić melisse przed snem i zając się jakimś sportem. Jakoś nie mogę uwierzyć ,że to jest od stresu i sobie wciskam dalej jakieś tętniaki -.-. Mam nadzieję ,że to naprawdę jest od stresu bo to pulsowanie strasznie źle wpływa na moje samopoczucie i lęk. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Tak, robiłam badania, serce, krew, rezonans, usg tętnic szyjnych, została mi do zbadania tarczyca bo na tym forum przeczytałam, a mój lekarz na to nie wpadł. A dawno temu miałam z tarczycą problemy, wiec i tak muszę sprawdzić. Chodzi mi o to, żebyście szukali niekonwencjonalnych (naturalnych) dróg uporania się z nerwicą, przeszukujcie internet na wszelkie sposoby, bądźcie czujni , otwarci i uważni - powinniście znaleźć odpowiedź na wasze pytania. Bieganie od lekarza do lekarza (chociaż nie mam nic przeciwko lekarzom, ale uważam że wiedza niektórych z nich jest niekompletna) i opisywanie tutaj waszych objawów, choć może stanowić cenną formę psychoterapii, daleko was nie zaprowadzi. Na prawdę szkoda żebyście się męczyli przez wiele lat z nerwicą kiedy problem może leżeć gdzieś indziej. Jeżeli wszystkie badania są w porządku, i mówią wam, że problem leży w psychice to warto sprawdzić ten kręgosłup - na prawdę odetchnęłam z ulgą po zabiegu, psychika natychmiast się normuje, znika lęk, odzyskuje się pozytywne myślenie (a to już jest bardzo dużo!), a wraz z psychiką ciało także reaguje łagodniej i ataki na pewno złagodnieją i będzie można żyć normalnie. Nadal mam delikatne objawy ale to już nie jest to co było, można normalnie funkcjonować. Z całego serca życzę wam zdrowia!! ola

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×