Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Piszę na tym forum po raz pierwszy, wcześniej obserwowałam trochę co dzieje się w tym wątku. Myślałam, że będzie łatwiej coś napisać... Ta choroba, bo nie wiem sama jak to nazwać dopadła mnie w pierwszej klasie liceum, teraz mam 19 lat i wiem niestety, że to samo nie przechodzi. Często zastanawiam się dlaczego to mi się przytrafiło i niszczy moje życie. Wy pewnie tez tak macie. Z jednej strony cieszę się, że znalazłam to forum, wątek, z drugiej zaś jest to bardzo smutne, że tyle osób musi z tym codziennie walczyć.
Odnośnik do komentarza
Ami ja na tą chorobę patrze w ten sposób: z jakiegoś powodu pojawiła się u mnie, jak się z nią uporam bede miec wspaniale życie. Odkad cierpie na nerwice wyszłam z fobi społecznej, teraz to bym ludzi zagadała na śmierc i serce już mi tak nie wali, jak gdzies ide. Walcze każdego dnia ze swoją nadwrazliwością, i przestaje sie wszystkim tak przejmować, jesten na półmetku wkrótce mam nadzieję bedzie meta.
Odnośnik do komentarza
Dziękuję za wsparcie, niemam nikogo z kim mogłabym porozmawiac tak naprawde kto by mnie zrozumiał,a ten lek jest bardzo silny, lecze się już 10 lat i było róznie, bałam sie wyjśc z domu nie wychodziłam sama wogóle tylko z kims i to bliziutko najlepiej wieczorem,pózniej gdy byłam w ciazy jakoś nie działo sie nic,po jakims czasie po urodzeniu przestałam wychodzić wogóle, musiałam prosic wszystkich z rodziny aby wzieli mojego synka na spacer bo ja nie dałam rady wyjsc za próg mieszkania, tak było chyba przez rok poszłam do lekarza i skierwali mnie na terapie po terapi bylo troche lepiej , zaczelam wychodzic ale nadal nie sama i tak przez kolejnych kilka lat, to był strach przed ośmieszeniem że jak zemdleje, albo coś innego mi się przytrafi to wszyscy będą sie śmiać, autobusem i tramwajem nie mogłam wogóle jeżdzic bo było mi odrazu słabo, tłum ludzi odpadał, poprostu masakra normalna egzystencja, nawet nie mogłam synka do szkoły sama prowadzić chociaz miałam 3 minuty drogi,bałam się jak diabli, już bliscy i znajomi wedzieli co mi jest bo nie ukrywałam tego nie potrzebnie,miałam chwile kiedy oszłam gdzieś sama, coś zrobiłam np. zapisałam się na prawo jazdy ale pózniej to odchorowywałam wszystko przez kilka dni.,miałam różnych lekarzy, psychologa trafiłam jednego ale nie umiałam się odnalezc u tej pani, nie potrafiłam z nia rozmawiać, takie myśli jak wczesniej pisałam pojawiły się dwa lata temu przez krótki czas jak zaczęłam brać seroxat ale jakoś wyszłam z tego po zmianie leku, zaczęłam się dobrze czuć, zdałam egzamin na prawko i odstawiłam leki, były takie dni w miesiącu że łapałam jakis lęk i brałam przez dwa dni i znowu nie brała, zaczęłam sama jeżdzić samochodem, chodzić po sklepach, zaczęłam z tym żyć normalnie przyzwyczaiłam się do tego , ale teraz jak mnie znowu dopadło to się wystraszyłam i potrzebowałam aby ktos mnie utwierdził w tym iz nie zwarjuje, że nic nikomu nie zrobie, to są przykre mysli, poszłabym do jakiegoś psychologa ale znależć dobrego to ciężka sprawa jestem z Sosnowca może ktoś z was zna jakiegoś?. nie wiem wszystko było tak dobrze ostatnio nawet cały dzien jeżdziłam autobusami co prawda nie sama ale byłam w tłumie i jakoś dałam rade, może to że mąż chwilowo jest bez pracy mnie przytłacza może strach o brak pieniędzy mnie tak dobił, sama już nie wiem, może wściekłośc na inne osoby którą niby lewam jednak daje znaki? czasem myslę że juz wolałabym być chora na coś powaznego że wyleczyli by mnie całkiem i spokój a czy tą chorobe da się wyleczyć całkowicie? trace nadzieje czasem, chciałabym życ jak zdrowi ludzie, chociaż nawet nie wiem czy tacy nie maja innej przykrości, , dzisiaj starałam się nie mysleć o niczym, krzatałam się czytałam gazete, aby odgonic mysli, ale te mdłości mam już czwart dzień i znowu nie wiem czy to nerwy czy cos innego, mam dosyc , chcę się czuć normalnie ......
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich. Bylam na tym forum jakies dwa lata temu,wykonczona i ledwo zywa. Tak jak Wy cierpialam na nerwice lekowa od przeszlo 10 lat. Dzisiaj jestem w pelni wyzwolona kobieta, samodzielna. Oczywiscie trafiaja sie gorsze dni, ale radze sobie z nimi.Walczylam bardzo dlugo, ale osiaglam cel. Dzisiaj jestem bez tabletek i bez lekow, ktore zabraly mi 10 lat zycia.Przeszlam dwa odwyki, ktore niczego nie przyniosly.Mialam trzech psychoterapeutow, jezdzilam na akupunkure,joge i rozne inne cuda.Nic. Az w koncu trafilam na mloda Pania psychoterapeutke(nie psycholog-roznica jest zasadnicza),ktora wywrocila mi wszystko w glowie, uczyla mnie jak dziecko,rozpoznawac ten lek.Robila ze mna ala takie przedstawienia, ze ona to jest wlasnie ten lek a ja mam teraz sie z nim skonfrontowac.Kazala mi nazwac jakos ten lek, zeby mial imie,ktorego nie cierpie.W momencie, w ktorym przychodzil ten lek, wizualizowalam sobie go jako cos paskudnego i np. jak bylam w domu robilam mu tak karczemna awanture, lacznie z wyzwiskami, Np. Znowu sku.... przyszles.Myslisz ze jestem tak slaba ze pozwole soba zawladnac?? A gow... itd itd. Poprostu wyzylam sie na nim jak tylko wlazlo.To wszystko wydaje sie smieszne, ale wierzcie, lek odchodzil zaraz, a ja bylam dumna ze gnoja pokonalam.Jesli dzialo sie to poza domem (u mnie najczesciej w aucie)walilam reka o siedzenie albo kierownice, i tez mu wciskalam ile wlezie. Najlepiej robic to na glos(oczywiscie nie tak zeby pol osiedla slyszalo).Uczucie nierealnosci nauczylam sie oswic do tego stopnia ze poprostu zniklo, nawet nie wiem kiedy.Cala sprawa polega kochani na tym zeby przestac sie bac zarowno leku jak i nierealnosci. Potraktujcie ich tak jakby to byli wasi sasiedzi, ktorzy wam co chwila cos brzydkiego klada na wycieraczke i jeszcze dzwonia z usmiechem do drzwi. Na terapi przedstawiala mi roznego rodzaju wizualizacje, utkwily mi do dnia dzisiejszego.Bardzo madre i zyciowe. Pokazala mi droge, przez ktora musze przejsc i nie bylo latwo.Bylo bardzo ciezko, ale ja bardzo chcialam z tym skonczyc i udalo mi sie. Aczkolwiek uwazam ze napewno calkowicie nie jestem z tego wyzwolona i boje sie ze to moze wrocic.Ale dzisiaj a dwa lata temu to ziemia a niebo.Dwa lata temu nie wsiadla bym za chiny ludowe w tramwaj.Dzisiaj pracuje, mieszkam w niemczech, nie znam jezyka,i jezdze gdzie chce i kiedy chce i jest ok. Moge sie podzielic swoimi doswiadczeniami z innymi przez telefon. Ja mam darmowe rozmowy do Polski, ale tylko na stacjonarne.
Odnośnik do komentarza
I tak jeszcze na uspokojenie.Nikt z Was podczas tego leku nie zemdleje, nie dostanie zawalu(mimo ze serducho kolacze na najwyzszych obrotach)i nie umrze. Pot jest normalna reakcja na strach. U mnie dochodzila jeszcze natychmiastowa potrzeba skorzystania z toalety. Rozmawiajcie ze swoja glowa,nie pozwolcie zeby cos bylo silniejsze niz wy. Ja wiem ze to wszystko sie latwo mowi,nie twierdze ze bedzie latwo, ale wszystko zaczelo sie w naszej glowie i od tego trzeba zaczac.I jeszcze jedno.Nauczcie sie relaksowac. Nie tak byle jak,ale fachowo z jakas fajna plyta, sugerujaca wam co macie robic.Bardzo dobra sprawa.Tylko trzeba cierpliwosci. Pozdrawiam Was serdecznie
Odnośnik do komentarza
Gość karolcia_4
Oj Isabel pomyliłam sie...przepraszam najmocniej ;*** Ami-ta choroba jest przykra,ale prawdziwa..to wszystko siedzi w naszej głowie,trzeba same sobie radzic,te forum to ogromne wsparcie ale odizolwanie mysli musisz sama robic ;)) U mnie sa gorsze dni,i lepsze dzis mam dzien do dupy,;/ Patrycja i tak trzymaj ;) Zorba,własnie to jest najwazniejsze bo my wszyscy ,myslimy ze jak jest atak to albo zawał,albo udar,albo wylew,albo rak albo padniemy i juz...a to tylko nasza psychika teraz to pisze ,ale i tak sie tak zachowuje jak mam atak paniki Dzis czuje sie do dupy,rozpiera mnie w całej klatce piersiowej ,piersi mnie bola;/i
Odnośnik do komentarza
karolcia_4 wiem, że to wszystko siedzi w mojej głowie, wiem także, że często sama się nakręcam, próbuję odizolować te myśli, ale częściej jest to niemożliwe. Teraz jestem na kursie prawa jazdy i instruktor powiedział mi, że moim największym problemem jest strach, na razie to takie udawanie, że jeżdzę a on udaje, że mnie uczy. Przed jazdami miałam obawy czy sobie poradzę, a przede wszystkim czy nie zrobię komus krzywdy, mimo, że jazda sprawiała i sprawia mi przyjemność, a obawy praktycznie znikły, bo wiem juz co i jak, to instruktor mówi mi o tym strachu, Już sama nie wiem może nadal jestem zdenerwowana na zewnątrz, ale w środku czuję się spokojniejsza. Może powinnam zrezygować, odpuścić... Patrycja jakbyś pisała o mnie z tą nadwrazliwością i walącym sercem, trzymam za Ciebie kciuki:)
Odnośnik do komentarza
Cześć Wszystkim. Dorcia,czytałam Twoją historię i to jest tak jak byś pisała o mnie :) Nie martw sie Kochana,teraz masz gorszy okres,ale przyjdzie ten lepszy. Twój stan się pogorszył bo mąż stracił pracę i przeżywasz to. Doskonale Cię rozumiem.Ja też miałam bardzo nerwową pracę i straciłam ją w listopadzie.Likwidacja firmy,Pracowaliśmy z mężem w jednej firmie,więc straciliśmy oboje pracę.Staraliśmy się o jakieś zasiłki,najpierw przyznali a pózniej zabrali,wszelkie apelacje trwają bardzo długo.W urzędach pracują prawie sami azjaci,a to jest ciemnogród ,który nie wie że Polska od 6 lat jest w Unii Europejskiej, Na szczęście mąż od maja pracuje,tylko ja siedzę w domu. Każdy dzień jest podobny do drugiego.Wstaję rano,sprzątam,robie obiad i myślę. A jeszcze nie tak dawno jeżdziłam po całym Londynie sama a teraz mogę wyjść 100 metrów do sklepu.Te natrętne myśli wykańczają.Chodzę do jakiegoś pseudo-psychologa,ale to nie pomaga.Od 4 lat przyjmuję effectin 150,ale jakoś nie bardzo.Prosiłam o zmianę leków,ale trafić na dobrego lekarza to cud. Jednak cały czas mam nadzieję,że będzie lepiej..........
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich starych i nowych nerwusków. Bezsilny widzę, że walczysz, gratuluję. Dziewczyny, Karolcia, Isabel Wy wiecie dobrze, że te lęki zagnieździły Wam się w głowie i wiecie doskonale, że same je potęgujecie to i przychodzą. Myślami zawsze ściągamy złe emocje. Kochani to co napisała Zorba jest jedną z dobrych metod też ją stosowałam i Wam już kiedyś pisałam ,że swoim lękom nadałam imię i do nich mówiłam może nie tak dobitnie jak Zorba, trochę grzeczniej, ale wypróbuję, czasami powiedzieć dosadniej. Trzeba próbować wszystkiego, aby to świństwo pokonać. Przecież takie lęki nie mogą zawładnąć młodymi, wykształconymi i mądrymi osobami jakimi my jesteśmy ( no może w moim wpadku z ta młodością przesadziłam ), ale Wy moi drodzy jesteście młodzi. Co one bedą nad nami panować my mamy rozum, a że on nam się trochę wypaczył to co? musimy go usidlić. Isabel nie można myśleć, że każdy dzień jest taki sam, jest taki sam nawet dla tych co pracują, ale każdy dzień zależy przecież od nas jak go sobie zorganizujemy, jaki będzie. Pamiętajcie, żadne leki, żadna psychoterapia, nie pomoże, owszem one będą pomagały ale tylko wtedy kiedy zmieni się Wasze podejście do sprawy. Wasza walka o to, zeby się tego wszystkiego pozbyć, tu potrzebne jest samozaparcie, i przede wszystkim sami musicie bardzo walczyć, żeby pozbyć się tego wszystkiego, trzeba wyrzucić z siebie wszystkie negatywne myśli i tak jak powiedziała Zorba, nie umrzecie, nie dostaniecie wylewu, zawału nie padniecie, poty to normalka. Jeśli tak będziecie myśleć to małymi krokami będziecie wychodzić z tego paskudztwa.
Odnośnik do komentarza
Zuziu chyba z tym wykształceniem to w moim przypadku przesadziłaś ;p. No, ale za 3 lata może będę mógł się pochwalić maturą takie mam marzenie. Dzisiaj spotkałem bardzo fajną osobę, kuzynkę koleżanki z dość daleka. Dzisiaj nie było to nasze pierwsze spotkanie, ale pierwszy raz sobie porozmawialiśmy na osobności. Rozmawialiśmy o wszystkim bardzo bardzo dobrze się czułem przy niej. Opowiadała o sobie o swoich przeżyciach ze szkołą pracą, studiami( jest ode mnie starsza o 4 lata) ja także otworzyłem się prawie na maxa. Słysząc o tym, że mam problemy ze sobą i ze swoją psychiką, że przez to wszystko zawaliłem szkołę spytała czy nie żartuję. Widocznie dobrze się maskuję. Gdy powiedziałem, że to wszystko prawda powiedziała, że jest zszokowana, bo wyglądam na normalnego chłopaka. Na prawdę widziałem w jej oczach zrozumienia, motywowała mnie jeszcze abym zaczął szkołę nawet zaoczną. Po prostu anioł nie człowiek. Oby więcej takich ludzi. Pozdrawiam Michał.
Odnośnik do komentarza
Bezsilny, jak jeszcze nie zupełnie wykształcony,to kiedyś przy dobrych chęciach i dobrej motywacji może to zrealizujesz. W wielu wypadkach ludzie mają wyższe wykształcenia a nie mają podstawowego i trudno sie z takimi dogadać. Tu na tym forum, czytając Was, ludzi młodych mam czasami wrażenie, że każdy z Was dzwiga olbrzymi bagaż doświadczeń. A co Ty myślałeś,, że my jak mamy nerwice, lęki i inne fobie to wyglądamy na zewnątrz na wariatów albo jakiś nenormalnych nie obrażając tych ludzi bo Oni są na prawdę chorzy. Oby ten Twoj Anioł okazał się prawdziwy, czego Ci życzę, ale już kolejny sukces mówiłeś o swojej chorobie i poczułeś się chyba taki zadowolony i szczęśliwy, że ktoś Cię słucha i rozumie. Czasami zwykła rozmowa z kimś bardzo ciepłym i cierpliwie słuchającym, który robi to ze zrozumieniem może okazać się wybawieniem. Trzymaj się Michał dzielnie pamiętaj siła jest w każdym z nas tylko trzeba ją odkryć.
Odnośnik do komentarza
Witam Wszystkich. Dziękuję Wam moi drodzy za wszystkie rady,budujące słowa,dodawanie otuchy. Cały czas nie poddaję się,chociaż walka jest bardzo trudna. W piątek idę znowu do lekarza po nowy lek.Przez ten tydzień moja angielska ,niedouczona pani doktor kazała mi brać effectin 150 mg co drugi dzień,wiem że to jest najgorsza głupota jaką można zrobić bo jest to szok dla organizmu.Jeden dzień lek a następnego nie.Tak mi powiedział kiedyś mój psychiatra w Polsce i sama też to wypróbowałam.Więc biorę codziennie po 75 mg,ale i tak czuję się kiepsko. Potworny ucisk w głowie i cała się trzęsę.Spróbuję to przetrzymać jakoś. Szukam sobie jakis zajęć żeby tylko nie myśleć i żeby jak najszybciej wrócił mój mąż z pracy. Pozdrawiam Was gorąco.
Odnośnik do komentarza
Gość karolcia_04
Witam was kochane ;)) jestem już,nie zaglądalam wczoraj ,bo jakos tak wyszlo bylam z rodzinka w parku oliwskim na spacerku ;) potem spedzilam mile popoludniu z mezem ;)) hmm,dzisiaj mialam egzamin...raz może w mostku mnie zakułu ale ak szlam do przodu nie poddajac sie hehe ;)) jest mi dzis tak lekko ,jestem taka wyluzowana,chce walczyc z tym paskudztwem ;) lece,opisze wszystkim pozniej,bo mała wzywa;)
Odnośnik do komentarza
Hej wszystkim. Napisze co u mnie. A więc mój nastrój z godziny na godzinę ulega zmianie, raz czuję się fajnie a raz nie, nie wiem od czego to zależy. Byłam u mojej pani psycholog, która zapytała się mnie jak ja postrzegam siebie od strony zewnętrznej, nie wiedziałam co mam jej powiedzieć. Powiedziałam jedynie tyle, że nie czuje się atrakcyjna. Postawiła szeroko otwarte oczy ze zdziwienia i zapytała dlaczego. Powiedziała, że jestem naprawdę ładną, uroczą dziewczyną. Nawet opisała mi mój sposób ubierania się, podobno ubieram się z klasą, bardzo gustownie jak na swój wiek, i że nie zakładam nigdy kolorowych ubrań, zawsze czerń, kolor szary, brązowy... ja oczywiście doszukuje się teraz w tych komplementach *czegoś* i powoli dochodzę do wniosku że to mógł być zabieg celowy. W weekend wieczorem spotkałam się ze znajomymi, z moją przyjaciółką z którą znam się od małego i znamy się jak łyse konie. Dowiedziałam się od niej co tak naprawdę o mnie myśli. Bardzo wyraźnie zasugerowała mi, że jestem niedojdą. Bo co innego można zrozumieć po takich słowach, że np. zawsze bała się jak szłam w szkole do odpowiedzi, bo zawsze byłam taka cichutka i nic nie mogłam z siebie wydusić, że martwiła się czy wsiąde i kupie bilet w autobusie jadąc do szkoły, że nie mam zbyt dobrego kontaktu z ludźmi i mogłabym rozmawiać z głuchoniemymi. To wszystko powiedziała mi jak zażartowałam że może wyjadę na studia do Londynu. Strasznie zrobiło mi się wtedy przykro. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu i zamknąć się sama w pokoju i już nigdy z niego nie wyjść. Nie ma to jak usłyszeć takie coś od przyjaciela. Jeszcze przed tym spotkaniem spotkałam się z tym chłopakiem o którym już wcześniej pisałam. Umówiliśmy się po raz drugi. Było miło, byliśmy w końcu na lodach, nie było tak źle, ale na pizze na pewno bym nie dała rady pójść. Ale na szczęście tego nie zaproponował. Poszliśmy nad rzekę. Zachowywał się tak, że zrozumiałam że mu się podobam. Ale ja nie mogę mu tego zrobić, nie chcę żeby ktoś śmiał się z niego że zadaje się z kimś takim jak ja, więc nie będę w to dalej wchodzić. Został jeszcze tydzień wakacji, a potem on sam pewnie zauważy moją nerwowość na lekcji języka. Teraz będę się czuć okropnie, a i jemu będzie pewnie głupio że będzie chciał się z tego wszystkiego wycofać, więc zrobię przysługę i ja pierwsza to zrobię. Chrzest idzie wielkimi krokami, strasznie się boję. Trzymajcie Cię chociaż Wy.
Odnośnik do komentarza
Gość Małgośka
Witajcie ;-) Przeczytałam Julia Twój post i przyszła mi do głowy taka myśl: My nerwusy za mało w siebie wierzymy. Troche egoizmy nie zaszkodzi!!!! Julia, pamietaj to Ty jesteś najważniejsza. Ludzie często z zazdrości mówią nam mał mile słowa (nawet przyjaciele) Zresztą w dzisiejszych czasach o pawdziwego przyjaciela nie jest łatwo. Dlaczego chłopak ma się ciebie wstydzić???? Na pewno jesteś atrakcyją i mądrą dziewczyną... a jeśli pokochal Cie??? Skrzywdzisz i jego i siebie. Głowa do góry i do przodu. Nerwica, to nie koniec świata. Jak czujesz, że zaczyna Cę dopadać - zajmij sie czymś, włącz muzykę i tańcz, śpiewaj ;-))) Rób cokolwiek, ale nie myśl o tym co sie właśnie zaczyna w Tobie dziać! Zabijaj to w zarodku. I pamietaj - Ty jesteś najważniejsza ;-) Pozdrawiam cieplutko
Odnośnik do komentarza
Witajcie postanowiłem się do was odezwać bo zaczynam sobie nie radzić z moim problem... Nie wiem czy jestem poważnie chory ( przynajmniej tak sie czuje ), czy to tylko moja psychika tak strasznie mnie meczy. Z badań które sobie robiłem wynika że nic mi nie jest ale każdy dzień te moje nadzieje że już bedzie dobrze przekresla... Dokłądnie nie pamiętam od czego sie zaczęło, ale bardzo źle ze mną jest od roku i od tamtego czasu z normalnego chłopaka stałem się przerażonym, wystraszonym, nie do życia człowiekiem. Mniewałem w życiu takie noce że nie mogłem zasnać robiło mi się gorąco serce troche przyspieszało ale to zdarzało sie rzadko wogóle się tym nie przejmowałem.Na przełomie czrerwca i lipca ubiegłoroku pojechałem na wakacje do Egiptu i to ten okres przyjmuje jako poczatek moich dolegliwości. Prawie każdego wieczora będąc już w pokoju miałem takie dziwne wrażenie że zaraz się przewróce zemdleje (nigdy w życiu nie mdlałęm ) robiło mi się słabo kreciło mi się w głowie pojawił się lęk że ,,coś* mi jest i to ,,coś* poważnego nastepne noce były podobne nie mogłem zasnać kręciło mi się w głowie i doszły bóle w okolicy mostka i co za tym idzie lęk że dostane zawału. Po powrocie do domu sytuacja troche się ustabilizowała więc zacząłem sobie tłumaczyć że to wszystko było od słońca z przegrzania itp. Moje złudne nadzieje jednak szybko prysły gdy pewnego dnia schyliłem (coś tam zrobić ) i poczułem mocny ból w klatce, ból którego nigdy wczesniej w życiu nie czułem. Reakcja pózniejsza mogła być tylko jedna, miekkie nogi mocne szybkie bicie serc strach że to już ,, koniec* że nigdy wiecej nie zobacze rodziny, czułem się jakby coś miało sie stać ledwo łapałęm oddech moja dziewczyna nie wiedziałą jak mi pomóc a ja płakałem myslałem że naprawde umieram.. i po chwili zaczynało mi się robić lepiej to dziwne uczucie zaczynało jakby mnie puszczać i pwooli się uspokajałem... przeżyłem. Tamto wydarzenie zostawiło we mnei bardzo mocny ślad i obawiam się że niestety nigdy o nim nie zapomne nawet jak się wylecze. W między czasie jeszcze mój wujek przeszedł lekki zawał a miesiac pozniej lekki udar co wedlug mnie też w miare mocno odbiło sie na mojej psychice. Dzien po tej mojej strasznej przygodzie jak poszedęłm do pracy znowu zlapal mnie bol w klatce juz nie taki mocny oczywisice znowu spanikowałem wylądowałęm w szpitalu tam lekarze stwierdzili że serce jest zdrowe wykryli lekkie nadciśnienie dostałem proszki i wyszedłem po 4 dniach do domu. Po wyjsciu ze szpitala wcale nie było lepiej uczucie że za chwile nastąpi śmierć łapało mnie wiele razy często jeździłem do szpitala i zawsze kończyło się na ekg proszkach na uspokojenie. Najczęściej łapało mnie wieczorem albo w nocy w dzien kiedy byłem zajęty czymś to jakos dawałem rade. Kiedy po paru miesiącach troche sobie uświadomiłem że może to tylko psychika ból przeskoczył mi na głowe i od nowa się zaczęło ból z tyłu głowy zawroty nudności strach i doszło znowu mocne bicie serca a jak bicie to znowu mysli o zawale bo codziennie byłem w stresie o tą głowę i tak w kółko. Zrobiłem nawet tomografie nic nie wykazało. Dzisiaj strach odczuwam prawie codziennie i bardzo wielle czynników go we mnie wzbudza powoli mysle ze juz zwariowałem jedyne co jest dobre ze jak mnie złapie to ssam sobie validol uspokajam sie i przechodzi nie lece odrazu do szpitala ale zycie z tym jest bardzo cięzkie. Dochodze pomału do jakiegos absurdu ostatnio mialem chyba 1 dzien od roku gdy wstałem spokojny nic mnie bolało (bo ta głowa z tyłu boli mnie codziennie) i przestaraszylem się tego że nic mnie boli !! spanikowałem oczywiście i bołe powrociły. Nie bede wymieniał sytuacji ktore powoduja u mnei lęki bo jest ich naprawde bardzo dużo ale mam już dośc tego wszytskiego boję sie brać proszki mocniejsze na psychike i nie wiem już co mam robić. Wmawiam sobie że wylecze się bez prochów bo one są moją ostatnią nadzieją i nie chce ich brać też dlatego że co bedzie jak mi nie pomogą i moja ostatnia nadzieje zniknie.... Zycze wam dużo zdrowia i pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Witam gorąco. Karolcia widzę, że walczysz dzielnie. Julia, mało jest niestety ludzi, których można nazwać przyjacielem. Prawdziwych przyjacół poznajemy w biedzie i to jest prawdziwe powiedzenie.Co do chłopaka, to jak możesz się tak nisko oceniać, * jak on może zadawać się z kimś takim jak ja*, tak napisałaś, a co Ty jesteś jakaś zadżumiona, trędowata, bo nawet tacy ludzie potrzebują miłości, zrozumienia i akceptacji. Każdy człowiek coś sobą reprezentuje, tylko te coś trzeba w sobie odnależć. Jak sama się będziesz cenić, tak Cię będą cenili inni. Ty już układasz sobie scenariusz co będzie i to ten najgorszy, a dlaczego nie pomyślisz optymistycznie i stworzysz sobie w wyobraźni jak mogłoby być cudownie. Optymista żyje szczęśliwiej. więcej Julia wiary w siebie a będzie lepiej. Witam kamila2323,jeżeli zrobiłeś wszystkie badania i okazało się, że wyniki są dobre to niestety, trzeba walczyć z nerwicą. To co opisałeś to większość osób na tym forum ma, przechodziło i przechodzi. ale jak widzisz nikt z nas nie umarł. Nie masz więc co wkręcać sobie, że zaraz ci się coś stanie zapewniam nie stanie, to twoja psychika napędza strach i wtedy te paniczne lęki. Niestety żaden psychiatra czy psycholog nie pomoże jak sam nie będziesz z tym walczył. Oni pomogą w jakimś stopniu, ale głównie nasze myśli muszą być nastawione pozytywnie. To ciężka i długa walka ale sami możemu sobie pomóc poprzez wmawianie sobie, że nic sie nie stanie i nawet jak się coś dzieje z organizmem skupianiem się na czymś innym a nie czekaniem i wczuwaniem sie w swój organizm. Jestem przeciwniczką leków, ale czasami w ciężkim stanie jak na prawdę trudno sobie samemu pomóc, warto skorzystać z lekarza i przez jakiś czas przyjmować leki ale nie długo, tak żeby wyciszyć organizm a poźniej samemu sobie tłumaczyć, że to tylko,nasza podświadomość płata nam figla. ale decyzja co do tabletek należy do Ciebie.
Odnośnik do komentarza
Gość Małgośka
witam dzisiaj po raz drugi ;-) Kamil, no cóż masz nerwicę i trzeba spojrzeć jej w oczy. Pewnie wcześniej jakis konretny stres był i jakos sie trzymałeś. Wyjechałeś na wakacje i się rozpadłeś. U mnie było podobnie, tzn. Pare stresów wcześniej: syn mało nie umarł, córka zdawała maturę, a ja broniłam magisterki. Trzymałam się do 29 czerwca, ale tuż przed obroną poleciała mi krew z nosa - juz się wystraszyłam. Od 30ego rozpadłam się na kawałki. Już nie musiałam się trzymać mocno na nogach, wszystkie sprawy rozwiązały się omyślnie. Syn wyszedł ze szpotala, córka zdała maturę, ja się obroniło - koniec stresu, ale te wszystkie lata nauki, egzaminy i inne problemy pozostawiły we mnie nerwicę ;-))). Moim szczęściem chyba było to, że w ciągu tygodnia byłam już po badaniach i od razu wiedziałam co mi jest, więc nie wmawiałam sobie zbyt długo, że umieram. Czasami oczywiście zdarza mi się to i teraz, ale wiem czyja to wina i jakoś pre do przodu, a co mi jakaś nerwica bedzie warunki stawiała ;-)))). I Tobie radzę stanąć przed NIĄ i powiedzieć głośno SPADAJ!!!! Będzie dobrze. Jak napisała Zuzia, dużo nas tutaj i nikt nie umarł ;-) Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Hej Wam. Małgosiu, Zuziu, dziękuje za Wasze ciepłe słowa. Powoli próbuje oswajać się z tym co się wydarzyło i co się niebawem wydarzy. Myślę dlaczego przez te wszystkie lata wywarłam na mojej przyjaciółce jedynie takie wrażenie. Nie czuje się niedojdą, to jedynie nerwica mnie tak zniszczyła i ucięła mi drogę przed pewnymi sytuacjami w moim życiu. Na okres dzisiejszy, biorąc pod uwagę moje osiągnięcia na drodze zawodowej a nie prywatnej osiągnęłam wiele. Przeszłam przez podstawówkę, gimnazjum i znalazłam się w najlepszym liceum w okolicy. Jestem zadowolona, że nie złamałam się do tej pory i nie zrezygnowałam chociaż z tej drogi. Teraz boję się jedynie o przyszłość, bo nadal mogę zrezygnować, i chociaż tego nie chcę, obawiam się że wkrótce mogę nie mieć innego wyjścia. Strasznie boli mnie to, że moja przyjaciółka oceniła mnie w ten sposób, przez to nie wiem co mam dalej robić, jak postępować i jak to zmienić, o ile da się to zmienić. Wiem, że zawsze będzie tak o mnie myśleć. Ona wybrała inną drogę niż ja, dostała się do technikum, ktore nie cieszy się zbyt dobrą renomą, ale mimo tego jest szczęśliwa, ma przy sobie chłopaka, czeroie z życia ile tylko się da i jest człowiekiem którego nie można w żaden sposób złamać. Zawsze byłyśmy inne, ja trzymałam się na uboczu, a ona zawsze wiedziała co powiedzieć. Bardzo jej tego zazdroszczę. Uczyłam i uczę się lepiej od niej, ale co z tego, jak wiem że ona zda maturę a ja nie, bo sparaliżuje mnie lęk. Czy mam jakiekolwiek szansę, żeby chociaż w minimalnym stopniu pokonać nerwicę i zdać dzięki temu maturę? Tak bardzo o tym marzę. Jeżeli nie zdam matury całe moje życie zostanie przekreślone. To będzie moja największa próba życiowa. Fajnie że jesteśmy tutaj wszyscy razem i możemy siebie wspierać i wymieniać się doświadczeniami. Bardzo mi pomagają Wasze słowa otuchy.
Odnośnik do komentarza
Hej! Jestem tu pierwszy raz i mam takie pytanko.Mam 29 lat (mieszkam wUSA) w marcu wystapily u mnie ostre biegunki.Poszedlem do lekarza porobilem badanie krwi kalu i wszystko bylo ok.Dostalem tabletki o nazwie Sulfameth/Trimethoprim .Po tych tabletkach biegunki ustapily i niby wszystko bylo ok. ale zauwazylem iz moje serce strasznie mocno bije(nie robilem zadnego EKG) odczuwam takie klucie w okolicach serca,skurcze w tak jakby w zoladku i czasami pojawiaja sie lęki.Od 2 dni te biegunki wrocily( bardzo wodniste) czy moze to byc cos na tle nerwowym? Jezeli ktos moze mi poradzic jak sie tego pozbyc poniewaz problem polega na tym iz w Polsce bede dopiero w grudniu a tutaj na jakies extra leczenie po prostu nie mam kasy( kazda wizyta to znaczny wydatek) Nie pale czasami wypije 1, 2 piwka dziennie,jezdze troche na rowerze i nie odczuwam jakos aby brakowalo mi powietrza czy zebym sie zle czul.Faktem jest iz w czasie zimy mialem troche stresu bo akurat stracilem prace a to zawsze jest jakas niepewnosc co bedzie dalej.Jezeli mozna to prosilbym o napisanie czego warto sprobowac co powinno mnie uspokoic i jezeli sa jakies leki na to, to oczywiscie odwiedze lekarza aby z nim przedyskutowac ten problem.Z gory dziekuje i byle do grudnia.( zapomnialem dodac iz obecnie pracuje troche na wysokosciach i w duzych temperaturach i wilgotnosci i jakos nie zauwazylem abym odczuwal jakis strach albo zebym miewal jakies zaslabniecia). Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Witaj Juuulio. Na tym forum jest watek *Nastoletnia nerwica*, na którym pisały osoby w Twoim wieku o swoich problemach z matura, o swoich problemach nerwicowych.Zamiesciłam tam troche swoich postów ma ten temat, jesli chcesz, poczytaj sobie, moze znajdziesz tam pomocne dla siebie wypowiedzi innych osób.. Poza tym musisz zrozumiec, ze TY JESTES SOBA, a tamta Twoja przyjaciółka soba.Nie nasladuj nikogo innego, nie zazdrość TYLKO ODKRYJ SWOJ WŁASNY STYL. .Poczytaj sobie ksiązki na temat pewności siebie, asertywnosci, na stronie *Cud niedziałania, czyli jak madrze odpoczywac* sa super informacje na ten temat. i na niemal wszystkie tematy Życia (musisz po wejściu na te strone zwrócic uwage na dalsze informacje ukryte pod POLECAM ( po prawej stronie okienka) ukryte w tematach *Energia wewnetrzna *, *Rozwój i swiadomość*.Sa pogrupowane tematycznie (np.związki, pomiedzy ludźmi itd) znajdź własciwe dla siebie. Stań się swoim własnym NAUCZYCIELEM, PSYCHOLOGIEM ( co nie znaczy, ze nie doradzam Ci udziału w terapii), jesli masz do niej dostep, tylko dobrze wybierz terapeute .Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Juuulcia dziecinko, jesteś taka młodziutka i ju się załamujesz na samym prawie początku Swojego życia. Przyjacółkę brzydko powiem olej ona nie jest Twoją przyjacółką ona przez te wszystkie lata oszukiwała Cię z tą przyjaźnią, byłaś jej cieniem bo ona mogła wtedy brylowac w towarzystwie, bo byłaś cicha, spokojna i stałaś w kącie. To nie przyjaźń to wykorzystywanie. Julka dlaczego masz nie zdać matury. Miliony ludzi ją zdają, Ty nie masz myśleć, że jej nie zdasz, tylko, że zdasz i pokażesz psełdo przyjacółce, że jesteś KIMŚ. Ona zda a ja nie, co za myśli, a co ona jest inna, że wesoła, radosna, przebojowa to co a Ty inna, nie wszyscy są rozrywkowi, spokojnych ludzi na świecie potrzeba. Nie możesz myśleć o lęku, który Cięs paraliżuje na maturze zapewniam cię, że prawie wszyscy maturzyści w dniu matury czują się fatalnie, wystraszeni, latają do toalety, nie jedzą, nie śpią, są przerażeni, boli ich głowa, serce. Uwierz Juuulcia. Moja córka zdawała ją parę lat temu i nie tylko ona przeżywała ale i ja z nią. A moja córcia to osoba z tych silnych a w dniach matury chodząca panika. tak więc myśl, ze nie tylko ty się boisz z Tobą jest mnóstwo ludzi. I wmów sobie, ze musisz zdać bo wtedy otworzy się przed Tobą kolejny etap życia i musisz go przejść, a Tych etapów będzie przed Tobą całe mnóstwo a Ty już na początku nie chcesz walczyć. Juuulcia do roboty, żadnych poddawań się. Janku Kosie, żeby stwierdzić, że to nerwica, zawsze najpierw trzeba zrobić badania, EKG też, Wiesz często u ludzi nerwowych występują biegunki, kłucia serca, żołądka . Może stres związany z brakiem pracy przez jakiś czas, pobyt na obczyźnie trochę Ci bez Twojej zgody pomieszał w Twojej podświadomości, i w ten sposób wyładował swoje emocje. Nie wiem jak tam z lekami i ich dostępem, bo z tego co się orientuję, moja ciotka mieszka tam już 30 lat i jak przyjeżdża do Polski do wszystko tu leczy włącznie z dentystą, bo twierdzi, że tam drogo. Może spróbuj ziół, herbatki - meisa, mięta, i jakieś ziołowe tableteczki. Jeśli to nerwica to duś ja od razu w zarodku, bo jeśli czytałeś to forum, to już wiesz, że ona się pogłębia i trudno z nią walczyć. Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Cześć jestem tu nowa i postanowiłam opowiedzieć Wam moją historię. Zachorowałam na nerwicę lękową w wieku 15 lat (mam obecnie prawie 18). Jednak od dziecka byłam nerwowaa, bardziej wrażliwa ale umiałam z tym żyć. Problemy zaczęły się po wakacjach w 2007 roku w szkole. Raz na lekcji zrobiło mi się słabo i to spowodowało (jak to moja lekarka nazwała) wylaniem się wody z pełnego wiadra. Wtedy zaczęłam rozmowy z psychiatrą i branie leków. Na początku jakoś dało się wytrzymać. Na szczęście dostałam domowe nauczanie. Ale z każdym dniem było coraz gorzej. Po roku nauki zrobiłam przerwę w nauce bo miałam nadzieję że po odpoczynku wróce do szkoły, ale tak się nie stało... Wiele się działo przez te 3 lata m.in. również depresje i próby samobójcze. Teraz jestem na okropnym etapie. Moja nerwica jest tak pogłębiona, że nie wychodzę z domu. Wielką przeszkodą jest to, że mieszkam w małym miasteczku. Zero tolerancji, zrozumienia i anonimowości. Nie mam szansy na psychoterapię bo nie wychodzę z domu a na pewno nie podróżuję. Każdego dnia staram się wyjść na spacer chociaż ale tylko wokół domu. Krokiem do przodu jest to że jeżdżę samochodem do sklepu i nawet często wchodzę do niego. Boję się co będzie dalej. Nie wiem już co mam robić... Mam nadzieję że tutaj znajdę choć trochę zrozumienia i otuchy. Chyba nikogo nie zanudziłam. Chętnie też porozmawiam na gg o chorobie i nie tylko. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×