Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Renka30
Do gosiaczka 89 Jak mnie dopadła nerwica miałam mniej lat niz ty bo 19. Też życia mi sie odechciewało. Kompleksów to miałam tyle, że by pół armii napoleońskiej obdzielił. Jak mnie to dopadło to nawet nie wiedziałam co mi jest. zielonego pojecia nie miałam o nerwicy i lękach. diagnozę konkretniejszą usłyszałm dopiero po może 4 lub 5 latach choroby. Na początku leczenia *mądra* pani doktor powiedziała że depresja. A ja jej że chyba raczej nie. A ona na to *depresja czy nerwica to prawie to samo*. Jak brałam leki to czułam się jakbym miała conajmniej poważna chorobę psychiczną. Bo miałam w głowie stereotyp, że leki od psychiatry biorą tylko wariaci.!!! Sama nie wiem czy sie. z tego teraz śmiać czy płakać. Przez pierwsze 4 lata choroby czułam sie fatalnie, jak wrak cżłowieka. Fobia społeczna dołowała mnie każdego dnia. Oj, dużo by pisać. Też tak myślałam o swojej przyszłości, że nie nadaję sie do niczego, że nie chcę jakiemuś facetowi psuć życia. Dziś mam fajnego męża, dwójkę małych dzieci. Jestem zadowolona z obecnego życia. Najważniejsze to podjąć właściwe leczenie. NIe bać sie leków. dobrze, że ktos je wymyślił i że mogą przynieść nam ulgę. Na niektóre choroby i dolegiwości nie ma wcale lekarstw i to dopiero problem. Tu na forum jest kopalnia informacji potrzebnych do własnej pracy nad pokonaniem lęków. Poczytaj sobie. I głowa do góry, bierz sie do pracy nad sobą a zdziwisz się jak szybko będą efekty. Polecam książkę *Pokonać lęki i fobie, Judith Bemis, Amr Barrada *. Ja ją zamówiłam przez internet. I koniecznie poczytaj wątki pani Jadwigi *z nerwicy sie wychodzi* i *lęk jest naszym przyjacielem*
Odnośnik do komentarza
Renka 30, możesz opisać bliżej swoje objawy nerwicy, bo chyba nie mogę znależć Twoich postów, czytając ostatni wnioskuję, że się uporałaś z nerwicą, powiedz wiecej, czy Twój mąż wiedział, jak reagował, ja właściwie jestem sama, moja rodzina nie rozumie mnie, mama -tak jak ją bardzo kocham i wydawałoby się ze powinna mnie rozumieć najbardziej, nie rozumie mnie, a wrecz swoim zachowaniem, słowami mnie rani, u mnie najwiekszy problem jest, ze nie moge jesc, gula w gardle, i ten strach przed jedzeniem,wymioty, nudnosci itd.Nie powiem czasami sa dni ze jem, slodycze kocham, ale sa dni ze nie moge nic przelknac, a kolko sie zamyka, bo jestem drobnej budowy i moim marzeniem jest przytyc, a takie ciagle wysluchiwanie jaka jestes chuda, wiecej jedz, jak Ty wygladasz, porownywana jestem do innych, oczywiscie z niekorzyscia dla mnie, a jak probuje rodzicom wytlumaczyc ,ze to jest nerwica, niech wejda poczytaja fora, to nichca tego sluchac,ich zdaniem powinnam wziac sie w garsc, ze dlaczego jak bylam w szkole sredniej, na studiach to bylo wsztsko ok, ze to ze mna jest cos nie tak, trzeba przestac sie dolowac, bo nic dobrego z tego nie wyniknie nie rozumieja jak mozna nie moc zjesc, tata kocha jedzenie, mama tez.Dzieki forum jestem troche podbudowana, ze nie tylko ja jestem z takim problemem na swiecie, ze sa inni ludzie, tylko dlaczego Ci ktorych to nie dotyczy nie potrafia nas zrozumiec i nas tak ranią....???? to jest strasznie przykre
Odnośnik do komentarza
Renka ja też czytałam książkę pokonać lęki i fobie. Jest świetna. Bardzo mi pomogła i nie wiem kim bym była gdyby nie ta książka. warto ja przeczytac. Aha leki i tak mam ale nie z takim nasileniem i łatwiej mi jest z nimi sobie poradzic. Moni mnie tez czesto ranily słowa moich najblizszych. mama mnie nie rozumie a tata o moich dolegliwosciach nic nie wie bo zawsze balam i wstydzilam sie mu to powiedziec. Niestety nie ma co liczyc na pomoc i wyrozumienie. Ale mam cudownego męza ktory bardzo mi pomogl i z anjgorszej nerwicy wyciagnal. wiele mu zawdzieczam i pomimo ze dokonca nie rozumie mojej choroby to jest wyjatkowo wyrozumialy i pomocny. ile razy mnie na psychoterapie zawozil 80 km. to jest szok.
Odnośnik do komentarza
Gość Renka30
Moni, nie będę pisać o objawach bo i po co sie na tym skupiać. Moja matka też nie wie, że mam nerwicę a to już 10 lat!!! Nie jesteśmy jakoś uczuciowo i emocjonalnie związane ze sobą, nie gadam z nia o osobistych rzeczach. Powiem ci tylko tyle, że zawsze marzyłam o cudzie nagłego uzdrowienia. Jak już byłam wrakiem człowieka pogrążonym w silnej depresji poporodowej z mega lękami i atakami paniki trwajacymi po dwa dni i dłużej wtedy to podjęłam decyzję, że rozpoczę psychoterapię. Wcześniej nie chciałam o tym słyszeć, bałam sie grzebać w mojej przeszłości, życiu, nie znałam kogoś godnego zaufania no i przeszkodą była kasa. Depresję opanowałm, dzięki lekom. Potem trwał etap dojrzewania do psychoterapii kilka miesiecy. Dzis mogę powiedszieć jedno, NIE MA CO CZEKAĆ ZE NERWICA SAMA PRZEJDZIE. Nie przejdzie a może sie rozwinąć tak jak u mnie. PSYCHOTERAPIA TO DLA MNIE PODSTAWA. zdejmuje z naszych pleców ciężar wielu tajemnic, zranień, bolesnych wspomnień, pod warunkiem że nie tracimy na niej czasu tylko ciezko przerabiamy nasze problemy i bolączki. Bardzo mi też pomogł to forum, zwłaszcza informacje w wątklach założonych przez panią Jadwigę (ta kobieta więcej wie o nerwicy i o sposobach jej leczenia niz nie jeden psychiatra i psychoterapeuta). Nerwica jeszcze sie odzywa, są dni że daje nieźle popalić, ale biorę to *na klatę*. Pocieszam sie wtedy, że nerwica pociśnie ze 2 tygodnie potem znów ze 2 kolejne daje spokój, że raz jest innym razem wycisza sie i czekam po prostu na lepsze dni. Chodzę na psychoterapię 4 miesiace, to początek mojej drogi do opanowania własnych lęków, teraz po woli włączam pracę nad sobą też w domu, Wiecej może jeszcze napiszę. Anno, mąż dal ci poczucie bezpieczeństwa, miłość dobroć ,ciepło, szacunek zrozumienie i dzieki temu nabrałaś siły i odwagi, żeby zawalczyć o siebie chodząc na psychoterapię. Tak jak piszesz, że nie zawsze można w w 100% pozbyć sie lęków ale jeśli to sie stanie w 80% to jest i tak ogromny sukces.Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
ja zapytam was czy mam nerwice bo dalej w 100% nie mam pojęcia... nerwica czy fobia. Wiec mam problem z poznaniem nowych osob czesto jest tak ze sie boje, nie umiem gadać z nimi a jak cos mnie zapytają to szczelam mocnego buraka czerwonego na twarzy... mam problemy z żołądkiem czesto czuje jak bym byl nie do syta najedzony moge jesc jesc i jesc caly czas cos jem co chile, czesto tez pojawia sie uczucie takiego kołatania żołądka
Odnośnik do komentarza
Gość yoahaha
Ku pokrzepieniu serc... Mam na imię Asia. Mam 28 lat i od 15 choruję na cukrzycę. Jakieś 3 lata temu przeżyłam naprawdę ostre niedocukrzenie, którego nie potrafiłam racjonalnie wytłumaczyć (zazwyczaj cukier we krwi spada, bo się za mało zjadło, dużo ćwiczyło fizycznie, lub wstrzyknęło za dużo insuliny - tak w skrócie). Później zaczęłam mieć takie sytuacje, że niby miałam objawy niedocukrzenia, ale jego nie było (drżenie rąk, ostre poddenerwowanie, brak możliwości skupienia, zaburzenia widzenia). Zaczęłam mieć obsesję na punkcie badania się i zaczęłam się bać, że może mi się to przydarzyć wszędzie. No i zaczęły się ataki paniki... Na początku co tydzień, później już za każdym wyjściem z domu. Obawa, że mogę stracić życie, albo, że mi nikt nie pomoże jak zasłabnę wygrały. Najgorsze było to, że nie mogłam mieć zaufania do swojego organizmu. Nawet jak spotykałam się ze swoimi przyjaciółkami, TO mnie łapało. Nie pracowałam przez dwa lata. Przestałam się spotykać z ludźmi, wychodzić z domu. Ba... nawet w domu nic nie robiłam, tylko siedziałam przed komputerem lub telewizorem. Mąż starał się mnie wspierać, ale TO wygrało. Raz wylądowałam na pogotowiu. Wpadłam w panikę, załatwiłam sobie hiperwentylację i kompletne zdrętwienie całego ciała. Palce miałam tak powykrzywiane, że jeszcze tydzień później mnie bolały. Zresztą byłam tak przerażona, że już się żegnałam ze światem. Chodziłam na terapię, starał m się chodzić na jogę - trochę pomogło. Od leków wolałam się trzymać z daleka... Ale dopiero poprawiło mi się, jak sama zdałam sobie sprawę, że nic z zewnątrz nie jest w stanie mi pomóc. To ja muszę wygrać sama. Znalazłam pracę. Zmusiłam się do chodzenia do niej. Na początku myślałam, że oszaleję. Mąż mnie odwoził i przywoził. Dzwoniłam do niego co pół godziny. Ale po dwóch tygodniach było już lepiej. Pracuję już pół roku i od trzech miesięcy zdarzyły mi się dwa ataki i to jeszcze nie takie najgorsze. Zawsze, jak siadam za kółko to się badam i staram się mieć trochę większy poziom cukru niż powinnam mieć. Niezbyt to zdrowo, ale daje mi pewność, pozwala żyć. Cały czas towarzyszy mi poczucie zagrożenia i pogodziłam się z tym, że pewnie będzie mi towarzyszyć do końca życia. Ale żyję! Moja recepta jest prosta - chrzanić terapię i leki. MUSISZ SAM wyjść do ludzi i wziąć sprawy w swoje ręce. Będzie bolało - ostrzegam. Wiem, że to cholernie trudne - sprawdziłam - ale warto. Tych dwóch, bardzo samotnych lat, nikt mi nie odda. Ale za to teraz mogę sama zrobić zakupy, pójść do fryzjera, prowadzić transakcje. Jestem niezależna. Wiem, że jak się ma nerwicę, czy depresję, to ostatnie o czym myślisz, to zrobić coś, czego się boisz, nie chcesz. Ale musisz to zrobić, bo nikt inny tego nie zrobi za ciebie. To jedyna droga. TYLKO TAK SIĘ TEGO POZBĘDZIESZ. Da się :).
Odnośnik do komentarza
Gość Wiktoria
Witam wszystkich jestem nowa na tym forum. Zaskoczyla mnie ilosc wypowiedzi tutaj osob cierpiacych na nerwice. Mnie dopadla jakies 5 miesiecy temu. Zaczelo sie od kolatania serca, szumu w uszach , potwornego bolu glowy, nie moglam spac w nocy ani w dzien, nie moglam jesc, nie moglam ustac na nogach tak sie trzeslam niewiadomo z jakiego powodu, jakakolwiek zla wiadomosc w telewizji powodowala lek. Wszystkie badania okazaly sie bardzo dobre, nie chodzilam do lekarzy bo wiedzialam ze to nerwica. Dzisiaj po 5 miesiacach zycia z nerwica jest lepiej. Nie bralam zadnych tabletek, nawet uspokajajacych tylko homeopatyczny nervohell. Moje objayw dzisiaj to od czasu do czasu natretne mysli, brak apetytu i przygnebienie. Pamietam takie 3 dni w ktorych mialam depresjeß najgorsze dni w moim zyciu, nie chcialo mi sie wstac z lozka nie mialam po co, ale tlumaczylam sobie ze ja tak nie mysle ze mam cel w zyciu, pozniej jakos przeszlo. To dziwne ale tak duzo wycierpialam i dopiero teraz mam zamiar isc po psychologa, zeby pomogl mi do konca zwalczyc moja nerwice. Mam tez taki lek z niemiec w formie zastrzykow, podobno bardzo dobry w 2 miesiace w wiekszosci przypadkach uwalnia od leku depresji i nie ma zadnych skutkow ubocznych z tego co wypowiadali sie ludzie procz tyciem co w moim przypadku bardzo by mi pomoglo. Pamietam ze lekarz rodzinny podal mi jeden ten zastrzyk i naprawde odrodzilam sie biagalam, nie wiedzialam w co rece wlozyc taka bylam szczesliwa, ale to widze dopiero teraz, wtedy balam sie lekow i juz wiecej tam nie poszlam, a zastrzyk dzialal po 5 dniach co wtedy nie skojarzylam co mi pomoglo. Ale jeszcze troche poczekam. Najlepsze w tym wszystkim jest to ze nauczylam sie radzic w stresujacych sytuacjach, poprostu wyuczylam sie nowych zachowan w obliczu stresu. Bede pisac co dalej bedzie czy uda mi sie wyjsc calkowicie z nerwicy i co najwazniejsze czy uda mi sie przytyc te 5-10 kilogramow bo bardzo mi zalezy na tym. Pozdrawiam Was wszystkich
Odnośnik do komentarza
Witam serdeznie nerwuski!!! Mam 23 lata i mam nerwice sama nie wiem od kiedy. Pamietam w wieku chyba 15 lat atak lekowy i pozniej jeszcze 3 takie napady. Najlepsze w tym wszystkim jest to ze myslalam ze to normalne jest za kazdy tak ma. Dopiero od niedawna jakos nasilily sie objawy ze strony serca i zoladka. Teraz analizujac swoje zycie moge smialo powiedziec, ze dopoki byla szkola nauka jakos zylam i nie wiedzialam o jej istnieniu, teraz jak nie mam zajecia od 2 lat - nie pracuje studiuje zaocznie ona sie ujawnila zaczelam dociekac co to jest i znalazlam nerwice. Ale mam juz plan jak najszybciej znalezc prace i juz nigdy sie ni9e nudzic tak dlugo oby poskutkowalo bo szkoda zycia
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich. Dawno się tu nie odzywałem w sumie dla tego, że nie miałem o czym pisać. Wszystko było względnie normalnie po wizycie u psychiatry. Dostałem nowe mocniejsze leki i jakoś *w swoim małym świecie funkcjonowałem*. Nawet byłem już podbudowany, że dam rade i się nie poddam. Oczywiście brak lęku, no może nie całkowity, ale poczucie *mocy* było spowodowane niczym innym jak jego unikaniem. Wszystko do dnia wczorajszego. Zaczęło się od pomysłu wypadu pod namiot, a raczej imprezy namiotowej bo wypadem wyjścia na działkę nazwać nie można. Od razu poczułem się nieswojo no, ale głupio było mi się nie zgodzić. Rozbiliśmy namiot no i zaczęła się impreza. Wiadomo kumple,muzyka, alkohol i jakoś pierwsza noc przeleciała bez problemów. Budząc się rano w namiocie poczułem okrutnie mocny lęk. Nie mogłem się ruszyć, po czym ścisk w gardle no i drganie podbrzusza. Zerwałem się i do domu !!! Jakoś przeszło lecz na następną noc nie miałem największej ochoty, może inaczej, ochotę miałem, ale nie z takim zakończeniem. Następnego wieczoru towarzystwo się rozrosło. Odwiedziły nas koleżanki wśród nich jedna, do której chyba coś czuję wiem jedno bardzo mi się podoba. Znowu alkohol, muzyka, ktoś przyniósł trawkę więc zabawa trwała, niestety nie dla mnie. Próbowałem załagodzić lęk alkoholem wcześniej działało niestety nie tej nocy, później trawa no i się zaczęło. Lęk objął kontrole nad moim ciałem, czułem się tak jakbym stał obok siebie i patrzył na swoją porażkę. Przez całe ognisko prawie nic nie mówiłem jedynie odpowiadałem na pytania *zyjesz?* itp jednym burknięciem. Siedziałem na ławce wpatrując się w płomień ogniska w totalnym bezruchu. Towarzystwo przeniosło się do namiotu ja nie miałem, ani chęci ani siły zaległem na całą noc na ławce wpatrując się w płomień i rozmyślając dlaczego to muszę być ja? Rankiem nikomu nic nie mówiąc znowu do domu. Przespałem cały dzień, nie dość, że mam dość siebie samego to jeszcze muszę wysłuchiwać narzekania *nic nie robisz tylko śpisz* *weź się do jakiejś roboty*. Nikt mnie nie rozumie nie mam z kim o tym pogadać, czuję się po prostu strasznie. Już nawet nie mogę spokojnie spać bo sny też jakieś dołujące z lękiem w roli głównej. Do tej pory wierzyłem w leki teraz już w nic nie wierze. Czytając multum for chyba dopada mnie do tego wszystkiego deprecha. Mam wszystkiego dość. Dzisiaj już nawet miałem problem, żeby wyjść i pokopać w piłkę z kumplami. Totalna paranoja!!! I do tego te narzekania bliskich i powroty natrętnych myśli. Czasami sobie tak myślę, że oddałbym wszystko, żeby z tego wyjść, albo chciałbym się urodzić na nowo bez tego gówna. Przed chwilą wpadł kumpel i pytał, o której dzisiaj zaczynamy. Niestety ja chyba dzisiaj nie zacznę najchętniej położyłbym się spać, a z drugiej strony cholernie mnie tak ciągnie w końcu są wakacje. Jak pomyślę jak inni mogą się dobrze bawić, a ja mam taki parodie praktycznie bez powodu. Nie potrafię sobie tego wytłumaczyć. Sam nie wiem czego chce.
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich i czytając wasze komentarze widzę, że *macie ostro* w porównaniu ze mną. Nie wiem czy to dlatego, że coś w życiu robię a nie szlocham cały czas w poduchę, ale żeby nie było za pięknie też mam problem więc zacznę od początku. Moja *przygoda* z nerwicą zaczęła się kilka dobrych tygodni temu po mocno zakrapianym weekendzie, z resztą nie pierwszym. Po piątku i sobocie przyszła niedziela i dramat - myślałem, że się przekręcę, ale na pogotowiu powiedzieli mi *uspokój się, kup sobie potas i witaminy bo się przepiłeś*. Pomyślałem racja, niech im będzie, ale problem nie ustąpił. Skręcanie w brzuchu, uczucie duszności(teraz myślę, że mogło dojść też przeziębienie do tego) itp. itd. Pojawiały się mniej więcej codziennie a co najgorsze byłem za granicą(Kadra grała - mus to mus:) ). Raz silniej a raz słabiej, takie były te ataki. Gdy wróciłem z zagranicy przestało mi być duszno ale dalej jakiś niepokój i skręcanie w klatce piersiowej ale ewidentnie to nie było serce, a płuca wg badań lekarza ogólnego okazały się zdrowe jak u mało kogo(zero palenia, kawy). Lekarz przepisał mi hydroksyzyne, zarzucałem to jakieś 10 dni i stwierdziłem, że nie będę się faszerował jakimś gównem, bo mam wrażenie, że i bez tego, żadna nerwica mi już nie będzie dokuczać.Tak też się stało - odstawiłem leki dwa tygodnie kompletnie luźne. Grałem w piłkę, biegałem, czułem się po wysiłku lepiej, wiec potwierdziły się moje osobiste jaki i lekarzy opinie, że nie jest to problem serca, płuc itd.Tak czy siak we wtorek mam psychiatrę i zobaczymy co powie specjalista. No ale nadarzyła się okazja, żeby się napić, a ja nie zwykłem odmawiać(przez pierwszy tygodnie kompletne zero, a facet jak to facet piwko chętnie strzeli) no i przyznam, że się upiłem. Na następny dzień w godzinach popołudniowych zaczęło się...Nie było tragedii jak na początku *choroby* bo już wiedziałem czego się spodziewać także hydroksyzyna, trochę meczenia, środek nocy i zasnąłem. Minęło kilka tygodni ponownie bez leków, zero objaw nerwicy. I znowu okazja się pojawiła - urodziny bliskiego znajomego, i znowu powtórka i sytuacja się powtarza - po południu kolejnego dnia muszę wsiąść hydroksyzyne, na następny dzień jakby nigdy nic życie toczy się dalej bez nerwicy. Wkrótce widzę się z psychiatra który może mi coś przepisze albo poleci, ale dla mnie to trochę dziwne bo widzę, że nikt tutaj nie ma tak jak ja. Rozumiem - najlepiej odstawić kompletnie alkohol ale mam 21 lat i okazji żeby wypić jest wiele a nie wiem czy mogę zwodzić tak organizm, żeby po każdej takiej sytuacji brać tabletkę i czekać na *normalny dzień*. Proszę o jakiś komentarz.
Odnośnik do komentarza
Gość Wiktoria
do Moni. Ten lek to Fluspi, podawany jest w formie zastrzykow co tydzien. Ja jestem pod wrazeniem opini ludzi ktorzy go stosowali. Ludzie narzekali troszke bo na wadze przybierali ale o to chodzi wlasnie nam. Tutaj ten lek jst podawany w przpadku lekow, depresji, zaburzen snu jak i jedzenia i przepisuja go lekarze rodzinni. Nerwica i depresja to takie czeste przypadlosci ze tutaj to normalne jest i na porzadku dziennym.
Odnośnik do komentarza
ja tez przechodzilam ta nerwice niestety jest to ciazki stan z ktorego trudno wyjsc ale mnie sie udalo ogromne wsparcie meza ale przede wszystkim leki wyciszajace i kompleksy witamin najwazneijsze sa by uzupelnac braki ktore maja duzy wplyw na organizm ja stosowalam Floradix do picia bardzo mnie wyciszal uspokajał moge go polecic jako srodek wpomagajacy;)
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich. Myslę, że dobrze trafiłam, jestem nowa. Dopiero dzisiaj trafiłam na to forum. Nie przeczytałam więc wszystkich wpisów ( nie sposób - jestem w pracy )... :)Chciałabym Wam opowiedzieć historię mojej nerwicy. Mam 35 lat i wiele lat temu, gdy miałam 10 lat trafiła mnie choroba, której jako dziecko nie mogłam zrozumieć, bałam się jej. Lekarz zdiagnozował NERWICA - ale skąd u takiego małego dziecka? Dzięki kochanym Rodzicom trafiłam do bardzo dobrego psychologa, który mnie z niej wyciągną w ciągu kilku seansów. Byłam dzieckiem, któremu można było łatwo wypersfadować złe myśli i skierowac je na inny tor. Byłam zdrowa!!! Niestety było to tylko uśpienie *Złej* ( tak ja sobie nazwałam). Po kilku latach gdy trafiłam do nowej szkoły - liceum nerwica wróciła. Znalazłam na nią sposób - wygrałam, ale walka trwała dwa lata ( w tym czasie ucieczki ze szkoły ze strachu, że coś mi się stanie, uczucie zapadania i tętno 120 ). Ale wygrałam ze *Złą* - odwróciłam od niej uwagę, wszystkie swoje myśli i zachowania: w tym czasie napisałam wiele wierszy, czytałam książki, kładłam się w pokoju, sama i rozwiązywałam krzyżówki - nic nie mogło zakłócać mojego porządku, bo wtedy wracała... Udało sie. Wtedy nawet rodzice nie zauważyli, że walczę. Miałam spokój wiele lat. Beztroskie życie bez *Złej*, bez strachu o siebie, o to co się ze mną dzieje. Aż do teraz. Parę misięcy temu Zła wróciła i mnie męczy. Najgorsze jest to, że teraz mam rodzinę i muszę normalnie funkcjonować dla męża i dla maleńkiej córeczki. Wiem, że wszystko jest w mojej głowie i wystarczy sobie wytłumaczyć, ale każdy z Was pewnie wie jak trudno walczyć ze strachem kiedy w najmniej oczekiwanym momencie ogarnia cię niemoc i strach! Byłam u neurologa. dostałam skierowanie na rezonans - czekam, a Zła robi ze mna co chce. Boję się rano wstać z łóżka, iść do pracy, do sklepu. Czasami patrze w lustro i pytam gdzie jest ta, która z nia wygrała wiele lat temu!
Odnośnik do komentarza
czesc, tez jestem tu nowa. wiem co czujesz. mimo iz zdajemy sobie sprawe z tego ze to tylko strach to ciezko jest go przezwyciezyc. U kazdego nerwica objawia sie podobnie i zaczyna podobnie. ja dzieki niej stracilam teraz rok z zycia ale duzo mi to dalo bo znowu zaczelam rozumiec jak ona dziala i co trzeba zrobic. Tak naprawde wszystko siedzi w naszych glowach i tylko od nas zalezy czy sie jej pozbedziemy. leki pomagaja ale nie na dlugo, psychoterapia, cwiczenia, hobby takie rzeczy sa potrzebne, ktos tu kiedys napisal ze milosc pomaga - i to jest prawda. pomaga tak naprawde wszystko tylko od nas samych zalezy co wybierzemy.
Odnośnik do komentarza
Cześć wszystkim. Dzisiaj byłem na kolejnej wizycie w poradni. Niestety uroki polskiego systemu zmusiły mnie siedzieć w poczekalni lub raczej saunie 3 godziny !!! Padałem z gorąca, lało się ze mnie wiadrami, jedyny plus to brak znaków od pani nerwicy, więc nie było źle. No, ale cóż podjąłem decyzje o takim leczeniu więc się już nie wycofam. Na szczęście pani doktor bardzo miła i ogólnie w porządku. Jeszcze się dobrze nie zapoznaliśmy bo to dopiero druga wizyta, ale widzę, że mi się podoba i chyba będzie ok. Dzisiaj tylko wizyta kontrolna po zwiększonej dawce leków, która niestety nic nie zmieniła. Może ktoś miał do czynienia z lekiem efectin? Do tej pory przyjmowałem dawkę 150mg teraz znowu zwiększona, tym razem już do maksymalnej czyli 250 mg. Trochę się obawiam no, ale cóż łapię się wszystkiego co możliwe. Chwila pogaduchy z panią doktor i do domu. Kolejna wizyta w połowie sierpnia, a od września mam nadzieję dopchać się na psychoterapię, na którą czekam już od czerwca. No, ale nic czekać trzeba, mam nadzieję, że od września zdołam zacząć jakąś szkołę by złapać chociaż to średnie bo na razie to tragedia.
Odnośnik do komentarza
Do Fioletowej! Nie mów, że nie masz siły, a już na pewno tego nie pisz - utwierdzasz siebie samą jaka jesteś słaba w walce z nerwicą. Wiem, że nie jest łatwo sama to przeżywam. Powiem Ci tak, jak mówi do mnie moja mama (bez niej nie dałabym rady!!!): pamietaj gdyby miało Ci sie coś stać to stanie się tak szybko, że nie zdążysz o tym nawet pomyśleć. Weź się w garść i pokaż tej wstrętnej chorobie kto tu rządzi!!! Pozdrawiam Cię i wszystkich nerwusków. A sama walczę z co raz to nowymi objawami - ale wierzę, że szybko minie stan, który jak się przekonałam na własnej skórze kiedyś przechodzi!
Odnośnik do komentarza
Gość Wiktoria
W Polsce jej odpowiednikiem jest Imap ale to nie ten sam lek, bo on jest na schizofremie. Mi go przepisal lekarz rodzinny w niemczech, ale po 1 zastrzyku juz go nie wzielam bo nie wierzylam w to ze to nerwica. Wybieram sie w poniedzialek do lekarza ogolnego i zapytam co ona sadzi o nim a to bardzo dobra pani Doktor. Moze podam strone internetowa tylko ona po niemiecku jest. Mozna przeczytac opinie osob, ktore to braly. Sa mlodzi ludzie od 19 lat do 70 http://www.sanego.de/Medikamente/Fluspi/
Odnośnik do komentarza
Do 75maja: dzięki za tych kilka słów. Czasami ktoś chyba musi sprowadzić mnie na ziemię. Nerwica najczęsciej dopada mnie kiedy jestem sama no i oczywiście w pracy:( zastanawiam się czy cierpię na nerwice czy samotność. W pracy otacza mnie kilkanaście osób, ale tu z kolei boje się, że ktoś z nich zauważy, że zacznę się dusić, panikować. Chce żeby postrzegano mnie za silną, pewną siebie i niezależną osobę. Cały czas udaję kogoś kim nie jestem... Smutne to trochę... Nie mam pomysłu jak z tego wyjść, wydaje mi się, że jak ma się męża i dzieci to jest łatwiej bo ma się dla kogo, a ja nie mam dla kogo. Czuje się NIEPOTRZEBNA. Jeśli chcesz to napisz do mnie fioletowo2@o2.pl Pozdrowionka:)
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×