Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Ja polecam sok z owoców Noni. Jest dostepny w sklepach zielarskich. To dosc spory wydatek bo 500ml to ok.50zł i starcza na niespełna półtora miesiaca ale na mnie działa rewelacyjnie - 80% stanów nerwicowych przechodzi!Niestety jedna czy dwie butelki nie wystarczą.Ja chyba mogłabym go pic non stop bo jak go nie piję (ze wzgledów finansowych) to lęki wracają. W internecie jest dośc duzo wiadomosci na temat Noni. Moze przesadzaja z twierdzeniami ze jest prawie na wszystkie choroby świata ale na pewno pozytywnie wpływa na nastrój.
Odnośnik do komentarza
Witajcie Robaczki:) Dharma powróciła do żywych:)Mam już internet:) Naprawdę uważacie, że jestem mniej optymistyczna? Fakt - ostatnio trochę się w moim życiu, przez tę sytuację mieszkaniową, namieszało, ale jakoś doszłam już do siebie. Mieszkam nadal w akademiku, czekam na mieszkanko i tak jakoś staram się sobie tłumaczyć, że wszystko będzie dobrze. Wczoraj byłam u psychologa. Pani powiedziała mi, że nie powinnam myśleć o sobie jako o osobie z nerwicą. Stwierdziła, że to raczej przewlekły stres, że jestem nadwrażliwa, a praca w szkole mnie po prostu dobiła. Zaleciła mi ćwiczenia mózgu, proste techniki łączące pracę obu półkul, tak, abym nie miała problemów z koncentracją i myśleniem. Dostałam też kilka ćwiczeń relaksacyjnych, mam karmić zmysły ( ciepłe kąpiele, zapachy, czekolada:)), rozpieszczać siebie i przede wszystkim zacząć uprawiać jakiś sport, mieć pasję. Obie stwierdziłyśmy, że najlepszym rozwiązaniem dla mnie byłby taniec:) Zawsze o nim marzyła, chyba zapiszę się do szkoły tańca - mamy takową, całkiem nieźle rozwijającą się, w Gorzowie. I jeszcze jedno - z życia wzięte. Opowiadała mi, że jej mama, czy też teściowa już nie pamiętam, też miała stwierdzoną rzekomą nerwicę serca. Wiecie co zadziałało? Miód! To takie proste, słyszę o tej metodzie walki z lękami już nie pierwszy raz. Wystarczy na noc rozpuścić w szklance letniej wody (nie gorącej, bo miodzio nie zadziała jak trzeba) rozpuścić łyżkę miodu i rano wypić. Ponoć to świetne lekarstwo. Następną wizytę mam w październiku. Zobaczymy jak, do tego czasu, będę sobie radzić. Na razie jest dobrze:) Dawno mnie u was nie było i wiem, że mam straszne tyły. Tyle nowych osób, tyle problemów się tu pojawiło - ciężko się w tym wszystkim połapać i aż żal serce ściska, że coraz nas więcej. Ja również zauważam pewną prawidłowość, o której wspominała chyba Dora (przepraszam jeśli się pomyliłam). Rzeczywiście, większość z nas jest w przedziale 20-35 lat, częściej pada na kobiety (niestety!), niektóre z nas są nauczycielkami (czyżby zawód i ambicje miały wpływ na nasze nerwy?), prawie wszyscy mamy identyczne dolegliwości - prym wiedzie szalejące serce i, co dziwne, uczucie omdlewania. Wczoraj, u psycholożki:), dowiedziałam się, że długo trwający stres nie tylko spina mięśnie kręgosłupa i szyi, ale także blokuje tylną część mózgu, która jest odpowiedzialna właśnie za odczuwanie lęku. Chyba troszkę się zapętliliśmy w poszukiwaniu przyczyn psychicznych. Zapomnieliśmy o naszych ciałach. Pani doktor kazała mi dużo pić, powiedziała, że ma to niezwykle istotne znaczenie! Pokazała mi punkty, których ucisk wskazuje na niedowodnienie. Jeśli boli (są to okolice nad piersiami, drogie panie i panowie, dokładnie przestrzenie międzyżebrowe klatki piersiowej) to znaczy, że organizm domaga się wody. Bolało, mam te punkty masować. Chyba trzeba zacząć kierować się zasadą *w zdrowym ciele, zdrowy duch*, bo stres sieje w nas duże zniszczenie, a w dodatku jesteśmy niedotlenieni, nienawodnieni, źle się odżywiamy i nie poświęcamy czasu na relaks. Takie proste, takie oczywiste, a takie trudne zarazem...Chciałabym, aby forma naszego forum, jaką udało nam się stworzyć nie upadła. Starajmy się wszyscy dzielić też radościami, a nie tylko smutkami, bo tak jak napisała Mała, znów się zrobiło pesymistycznie, znów rozmawiamy o lekach, dawkach... Po co? Leki nic nie zmienią, nie zniwelują stresu, nie rozwiążą problemu - pomogą na chwile, tylko po to, aby wyciszyć myśli. Kochane moje - Doro, Mała, Celestyno, Reniu, zaglądajcie częściej, powróćcie na *forumowskie łono*:) Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie, trzymajcie się ciepło. papapa
Odnośnik do komentarza
Do Joli: Ja leczę się Effectinem od maja tego roku. Na początku to był istny koszmar. Byłam bez przerwy zdenerwowana, budziłam sie w środku nocy i wydawało mi się, że zaraz umrę i z reguły już do rana ze strachu nie spałam. Paradoksalnie ten lek na poczatku nasilał objawy lęku. Poza tym odczuwałam niepokój ruchowy ( tj . nie mogłam spokojnie usiedzieć w jednym miejscu, musiałam bez przerwy być aktywna ,stale coś robić, a jak już usiadłam to albo kiwałam nogą bez przerwy, albo zaraz wstawałam trochę pochodzić. Istne wariactwo). No i oczywiście te okropne kołatania serca. Myślałam, że mi serducho wyskoczy. Aż mi się ciemno przed oczami robiło. Byłam przerażona .... Ale nie martw się droga Jolu , bo to z czasem minęło. Mój organizm po prostu musiał się przystosować do wenlafaksyny i już jest ok. Nie odczuwam żadnych skutków ubocznych działania leku. Nie jestem senna, nie przytyłam itp. Wrecz przeciwnie, ten lek pobudzał mnie do działania , a jem to na co mam ochotę i nie tyję. A zawsze miałam tendencję do tycia. Ale mam taki jeden mały problem i myślę , że może on dot. Effectinu?( ale oczywiście nie wiem na pewno , to tylko takie moje przypuszczenia). Gdy się nie denerwuję wszystko jest ok. Ale byle jakie nerwy wywołują u mnie straszne kołatania serca. Kiedyś tak nie miałam. Nie wiem , czy to efekt działania wenlafaksyny? Raz ze zdenerwowania myślałam, że zawału dostanę . Tak mi serducho waliło, miałam tętno chyba ze 160. A serce mam oczywiście zdrowe. Bo aż strach pomyśleć co by było w przeciwnym razie. Kiedys brałam Seroxat. Tez był dobry. Serducho wtedy nie dokuczało mi tak jak teraz . Chciałabym wrócić do tego leku, ale wiadomo, to nie takie łatwe przejść z jednego leku na drugi. Zanim organizm go na nowo zaakceptuje, zanim lek zacznie dzialać to trochę minie . A ja nie mogę sobie pozwolić na niedyspozycje , bo codziennie pracuję . Tak więc biorę dalej ten Effectin. A co będzie dalej... zobaczymy. Pozdrawiam i życzę cierpliwości. Na prawdę musisz trochę poczekać, aż organizm zaakceptuje ten lek. To przede wszystkim wymaga czasu i cierpliwości. To , co Ci dolega teraz , z pewnością z biegiem czasu minie . A zmiana leku na razie nie ma sensu , bo na inny medykament Twój organizm z początku zareaguje innymi objawami. I tak w kółko. Także życzę wytrwałości . PA !!!
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich nerwuskow:)odebrałam wczoraj wyniki badań i okazało sie ze mam straszna anemie a to dlatego że nic nie chce mi sie jesc ciagle tylko śpie i spie,nie mam siły ani ochoty na nic jak tak dalej pojdzie to przespie całe swoje zycie i nic z niego nie skorzystam.Dostałam skierowanie na tysiace badan,ale chyba ich nie zrobie,nie lubie lekarzy,przychodni ani szpitali.ZAzdroszcze wam Wy przynajmniej macie siłe walczyć ze swoja choroba ja NIE!Wszystko mi jedno co się stanie.A z nerwica napewno juz umre,przeciez nie da siejej wyleczyc,i tak mam szczescie bo jak sie urodziłam w 6 miesiac,miałam krwiaka na moozgu lekarze powiedzieli mojej mamie ze będe chora psychicznie dzisiaj sie z teggo śmieje ale moze coś w tym jest?!
Odnośnik do komentarza
Gabriell, Wiolu i Tomie:) Dziękuję bardzo za odpowiedzi. No cóż, nie wiem jak to będzie, ale postaram się jakoś dać radę. Zobaczymy. A jak nie dam, to przecież nic się nie stanie, świat się nie zawali, prawda? Wiolu, ja stosuję tę metodę z wyobrażeniem stresowej sytuacji. Może nigdy nie starałam się mocno wyobrazić sobie wszystkiego. Ze szczegółami. Spróbuję. A jeśli chodzi o Twój lęk w sklepie - ech, kochana standard. Jedyny lęk który udało mi się oswoić w 100% :D Tłumaczeniem sobie: że to tylko sklep, ludzie koncentrują się na sobie, każdy ma załatwić swoje sprawy. No a najczęściej (najlepiej z kimś) jeśli już muszę iść, to idę, załatwiam moje sprawy i wychodzę. Szybko, bez myślenia o czymkolwiek lękowym. Tom - Ty masz dzisiaj wesele u kogoś?:) Ja jadę na bankiet. Tylko, że jakoś nie stresuje mnie to, aż tak bardzo.
Odnośnik do komentarza
Cześć! Widzę, że tu wyjścia na bankiety dziś są, na weselicha... Trochę Wam zazdroszczę. Nie ma się czym - wedlug mnie stresować. Tylko się bawić! I zapominać o nerwicy. Ja niestety kochani mam niezwykle podłe nastroje ostatnio :( Tyle z tego pożytku, że o nerwicy właśnie zapomniałam prawie calkowicie. Zabiegana ostatnio jestem, zamyślona. A moje myśli - we dnie i w nocy - to SZKOŁA. Brrrrr.... Nie dość że ja zaczynam w niej pracę, to jeszcze dziecko naukę. Boże jak ja to wytrzymam??? Ja przeżywam, on - widzę, że też. Muszę pocieszać siebie i wmawiać jemu, że będzie dobrze, że nie ma się czym przejmować i inne pierdoły. I jeszcze muszę robić dobrą minę do złej gry, żeby czasem nie wyczuł, że ja TEŻ SIĘ BOJĘ JAK CHOLERA!!!! Przepraszam, że się wyrażam, ale... kłamię mojemu pierworodnemu (i jedynemu) dziecku w żywe oczy. Wiem, RENIA, co myślisz. Masz ochotę mnie kopnąć:) Ale nic nie poradzę. Wykończę się chyba nerwowo. A odczuję skutki za jakiś czas, kiedy będzie jakaś przerwa od tej gonitwy jaka mi się szykuje. (choć wątpię, czy jakakolwiek przerwa będzie). Nie myślcie, że tak całkowicie opuściły mnie bóle (głowa boli mnie codziennie), kłucia czy *podskakiwania* serca i inne *przyjemności*. Po prostu nic mnie to w tej chwili nie obchodzi! Olewanie totalne! Nie dokucza mi to wszystko psychicznie, tak, jak w wakacje. Powiem Wam, ze ja sie marnie chyba do tej pracy nadaję. Całkowicie i kompletnie tracę wiarę, że dam radę. Wątpię. Ja jestem chyba za mało bystra, za mało rozgarnięta, sprytna... Nie chce mi się szukać więcej synonimów. Ale czuję, że zginę w tej biblio jak w gąszczu. Ta szkoła prezentuje za wysoki poziom jak na moję wątłe barki (bo barki mam wątłe jeszcze, w przeciwieństwie do innych części ciała:( Już po tych dwóch radach jest tyle zadań, na sam wrzesień, taka gonitwa... Nie ma kogo się o cokolwiek spytać, na nic nie ma czasu, trzeba uważać, żeby nie palnąć gafy. Wszystko trzeba robić na *hura*. I to takie wrażenia teraz, a po pierwszym tygodniu może być całkiem *ciekawie*. OBŁĘD!!!A teraz oczywiście łeb mi pęka, to już norma. Przyzwyczajam się. No, to wylałam tu trochę swoich żalów i wlałam na forum dużo pesymizmu. Zmówcie kochani za mnie jakiś paciorek, co bym sobie poradziła i się nie wygłupiła za bardzo. Chociaż to będzie trudne. Na pewno sie wygłupię. Samymi negatywnymi myślami ściągnę na siebie jakieś nieszczęście. A nieżyczliwych ludzi jest wszędzie pod dostatkiem. Dharma wie, o czym mówię, bo pracowała w szkole. A, właśnie, Dharmo. Widzę, że już w lepszej formie. Cieszę się bardzo, że sobie radzisz. Trzymajcie się cieplutko kochani. Kończę już to przysmucanie:(((
Odnośnik do komentarza
witaj Alicja -nie ma za co przepraszac.milo mi ze poznalam nowa osobe,ja w poniedzialek ide syna zaprowadzic do przedszkola i juz na sama myśl wyjscia z domu robi mi się słabo.Nie wiem co to będzie ,wszyscy mi tłumacza ze muszę w końcu myśleć pozytywniej .Wczoraj byłam w sklepie i jak widziałam z jakim stoickim spokojem ludzie robią zakuoy to im pozazdrościłam .Dzisiaj tez musze pokonać ten okropny lęk i wyjść.Pozdrawiam .Do wieczora
Odnośnik do komentarza
Ja najgorsze leki przezywałam w kościele i na wykładach jak studiwałam. pisze w czasie przeszłym bo do koscioła przestałam chodzic -przez nerwice oczywiście- a studia tez juz za mną . Teraz aktualnie najwiecej panikuję jak mam zrobic zakupy w hiperze i jadąc autobusem czy tramwajem. kochane nerwuski a skad jesteście? Byc może juz pisaliście ale wybaczcie nie przebiłam sie przez wszystkie strony forum. Ja mieszkam w Szczecinie. Pozdrawiam i życze miłej zabawy wszystkim bawiacym się na weselach i bankietach. A propos szkoły ostatnio robiłam podchody do pracy w przedszkolu (jestem po pedagogice) ale stwierdziłam ze chyba to nie dla mnie. Co by te biedne dzieci pomyślały jakby pani przedszkolanka zaczeła panikować. :)
Odnośnik do komentarza
Gabrysia wez sie w garsc mozna z tego wyjsc podejmij prace a male dzieci sa rozbrajajace na pewno dobze na tym wyjdziesz ja czesto bywam w Szczecinie bede teraz 11go mam wizyte u kardiologa na Pilsudskiego jezeli chcialabys porozmawiac to mozemy sie spotkac jestem od Ciebie starsza ale kiedys przechodzilam nerwice depresyjna i wyszlam z tego.
Odnośnik do komentarza
Renia , kopnij Dorę! Jeszcze się na dobre nie zaczęło, a Dorcia cała w nerwach. Wrzesień przyniesie tyle emocji, że nie będziesz miała czasu myśleć o swojej nerwicy. Dora, spróbuj potraktować pracę jako rodzaj terapii, coś co odgoni twoje myśli od koncentracji na sobie. Wiesz, czasem jak stałam na dyżurach między lekcjami to żeby nie myśleć o swoich problemach liczyłam plecaki, litery w gablotach albo coś jeszcze. Będzie dobrze, głowa do góry. Minia, jak długo zajęło ci wyjście z choroby? Naprawdę wyzdrowiałaś? Trzymajcie się nerwuski! Tom, jak się udała imprezka weselna?
Odnośnik do komentarza
IWA! Ja już o nerwicy zapomniałam, moja droga. Bardzo chętnie bym potraktowała pracę jako terapię, naprawdę. Ale wiesz, musiałabym być pewna siebie i swoich możliwości, a nie jestem... Jako nowa pracownica muszę odnaleźć się w tym całym bałaganie pozostawionym po kimś. A niestety nie mogę liczyć na czyjąś pomoc. Chyba tylko *starej* bibliotekarki. Ale ileż można ją wzywać do pomocy? Nie wypada... A inni nauczyciele najchętniuej dokładaliby mi obowiązków, zrzucali na moje barki nowe rzeczy do zrobienia. Za nerwowa atmosfera panuje w tej szkole. Stanowczo. A, kończę już to biadolenie. Idę lepiej na kawę. I trochę się dotuczę przy okazji. Pa!
Odnośnik do komentarza
Iwa to diabelstwo meczylo mnie okolo 10 lat naprawde teraz jestem wolna od tego cholerstwa, teraz mieszkam sama bo syn jest w Londynie i nic mi nie dokucza co kiedys bylo nie do pomyslenia uciekalam do ludzi lub zamykalam sie w domu i balam sie gdziekolwiek wyjsc.
Odnośnik do komentarza
Witam:) Dorcia, myślę sobie że wypada prosić o pomoc starszą koleżankę tyle razy ile potrzebujesz. Wiesz ja w tym roku skończyłam podyplomówkę z bibliotekoznawstwa, bo dość już mam typowego uczenia. Niestety, *stara* w tym roku nie odchodzi i moje plany wzięły w łeb. Zdaję sobie sprawę, że po studiach człowiek zna teorię, a praktyka to już inna rybka... Atmosferę w pracy tworzą ludzie, ty też. Ale rozumiem twoje obawy, bo nie dość, że szkolna biblioteka to faktycznie przechowalnia ucziów, podczas nieobecności nauczycieli, to jeszcze wszystkim wydaje się, że ty nie masz nic do roboty, to ci wcisną to lub tamto. U mnie wcale nie jest lepiej. Ponadto mieszkam w bardzo małym miasteczku, gdzie wszyscy się znają i nawet niewielka niedyspozycja od razu jest komentowana. To taki typowy dydaktyczny smrodek. Pewnie nie pocieszyłam cię, ale świadomość tego, że gdzieś w świecie ludzie mogą czuć to samo co ty, też nie jest zła:) Pozdrówka! Mini, dzięki za otuchę. Miałam wrażenie, że to nie mija. Ostatnio tzn. od marca czuję się na tyle dobrze, że odczuwam autentyczny powrót do normalności, ale zdarzają się jeszcze trudniejsze dni. Moja choroba rozpoczęła się 3 lata temu. Mam nadzieję, że ją pokonam. Wielkie dzięki! Dobrej nocki wszystkim:)
Odnośnik do komentarza
Ja dzisiaj odnosnie tego soku Noni...Koszt butelki to 185 zlotych ale..... tam nic poza wiitaminami i kilkoma skladnikami mineralnymi niestety nie ma... podaje sklad: Witamina A 5, 88 IU 0,117% Witamina C 6,029 mg 10% Wapń 6,76 mg 0,67% Żelazo 0,1088 mg 0,6% Witamina E 0,235 IU 0,78% Witamina B1 0,0029 mg 0,196% Witamina B2 0,0029 mg 0,17% Niacyna 0,147 mg 0,735% Witamina B6 0,038 mg 1,91% Kwas foliowy 7,35 mcg 1,84% Witamina B12 0,097 mcg 1,62% Biotyna 1,47 mcg 0,49% Kwas pantotenowy 0,147 mcg 1,47% Fosfor 2,058 mg 0,205% Magnez 3,088 mg 0,772% Cynk 0,047 mg 0,313% Miedź 0,006 mg 0,294% Chrom 0,147 mg Mangan 0,25 mg Molibden 0,294 mg Sód 12,35 mg Potas 28,52 mg Fruktoza 1,2 gramy Glukoza 1,1 gram Substancje włókniste 0,7 gram Jak dla mnie to zwykla witaminka z apteki.... Juz predzej z miodem sprobuje :P
Odnośnik do komentarza
yyyyyy...a tak wogole zglupialam bo widze ze mnie kilak dni nie bylo a tu jakas inna MINIA sie pojawila.....???? :) Gabriell! Ja tez jestez ze Szczecina :P z jakiej dzielnicy jesli mozesz napisac? A reszte goraco pozdrawiam,ja mam ostatnio ciezki okres........
Odnośnik do komentarza
Dzięki IWA za wsparcie! Widzisz, ja też bibliotekoznawstwo podyplomowo kończyłam ,dlatego nie mam wszystkiego *w jednym paluszku*... Tak w ogóle to jestem polonistką (*ciekawam* czego Ty uczysz) i też poszłam na ten kierunek w nadziei, ze będzie mi lepiej w bibliotece. Bo stwierdziłam, że na nauczycielkę to ja się kiepsko nadaję... Nie mam nerwów do tych gimnazjalistów, a zawsze mam szczęście pracować właśnie w gimie. Cóż, trzeba będzie się wziąść w garść. Ale jak??? Mam czasem takie chwile zwątpienia - do czego ja się w ogóle nadaję? Albo do siedzenia w domu i zajmowania się dzieckiem i garami, albo do pracy. Tyle, że jak siedzę w domu - mam wzmożoną nerwicę z lękami i innymi atrakcjami. A znowu jak pracuję, to wszystko wali mi sie na łeb. I mąż nie jest zadowolony (bo nie jestem *dyspozycyjna*). Ciągle jakieś dąsy, niedomówienia. Przerasta mnie ten początek roku. Ty, Iwa, masz chociaz dwójkę dzieci - o ile pamietam (tym bardziej Cię podziwiam, jak dajesz radę, Renię też podziwiam i zazdroszczę), nikt Ci nie wygarnia, że dziecko kiedyś samo zostanie, że jedynak itd. Tego też już mam dość. A przecież ja przy tej nerwicy cholernej już sobie nie zafunduję drugiego potomka. Mowy nie ma. A już o pogodzeniu wychowywania malucha z tą *pierdykniętą* praca nie ma co myśleć. Ale polonistycznych sformułowań dziś używam, nie ma co... Ale w końcu to nie lekcja, wybaczycie mam nadzieję:) Pa!
Odnośnik do komentarza
Witajcie Kochani:) Oj, Doro, Doro, widzę, że się nieźle zapętliłaś - całkiem jakbym widziała siebie niespełna rok temu. Kiedy opowiadałam o mojej pracy w szkole pani psycholog (której córkę uczyłam:)) bez mrugnięcia okiem stwierdziła, że ta praca zabijała mnie po kawałku. Kiedy tylko przypomnę sobie mój przyjazd do Gorzowa: nowe możliwości, luz, spokój, ciekawi ludzie, a następnie pierwszy miesiąc pracy: stres, wieczne napięcie, pretensje do siebie, że jestem do niczego, słaba, marna, za przeproszeniem dupa nie nauczyciel, to dziękuję Bogu, że umowę miałam podpisaną tylko na rok. Sama chyba nie umiałabym podjąć decyzji o odejściu. Wiadomo - ze względów finansowych, bo kto dałby mi gwarancję, że znajdę pracę? Dziś wiem, że dobra praca, taka, która satysfakcjonuje to bardzo dużo. Nie da się - na dłuższą metę - robić tego, co męczy i odbiera siły...A szkoła to istny gabinet osobliwości! Kto tam wejdzie niech pożegna się z nadzieją:) Doro, doskonale Cię rozumiem. Ja też zjadłam w szkole wiele beczek soli, nie miałam prywatnego życia, wciąż tylko prac sprawdzanie, przygotowywanie się do zajęć, zdobywanie zaufania młodzieży, myślenie, co zrobić, aby było lepiej, ciekawiej, niestandardowo. Nawet, kiedy spałam to myślałam o tym wszystkim. Wstawałam spięta, od rana wprowadzałam się w stan gotowości bojowej. Idąc do pracy czułam się jakbym szła na egzamin przed trzydziestoosobową komisją. W dodatku wciąż uważała się za głupią. Gdy słuchałam moich doświadczonych koleżanek, polonistek, które pracowały w szkole już po 15 lat, odnosiłam wrażenie, że nic nie wiem. Wydawały mi się takie oczytane, mądre, świetnie zorganizowane, *wszystko mające* - każdą książkę, wiersz, potrzebny do omówienia tekst, test, sprawdzian, wycinek z gazety, płytę z muzyką, kasetę z filmem. Miałam dość, bo u mnie wciąż panował totalny chaos. A nauczycielem miałam być tak dobrym, jak wszyscy inni, wieloletni poloniści, bo przecież i w moich rękach leżała przyszłość=matura tych *dzieciaków*. I tu pojawiał się kolejny problem. Ja się starałam, ścierałam, zjadałam nerwy nad stosami nieczytelnych prac (w większości okrutnych bazgrołów),a uczniowie mieli to za nic. Zawsze byli znudzeni, nie zainteresowani, ospali...To nie było dla mnie. Teraz pracuję w instytucji zajmującej się kulturą. Jestem specjalistą ds edukacji filmowej:) Mam świetne współpracowniczki, jesteśmy paniami sytuacji, bo od nas zależy jak będą wyglądały różnego typu warsztaty edukacyjne dla młodzieży na wszystkich etapach edukacyjnych. Nie my prowadzimy te zajęcia (robią to zaprzyjaźnieni artyści, psychologowie, a nawet profesorowie), ale my decydujemy: co, jak, gdzie, kiedy, od nas zależy jaki film zostanie puszczony w kinie, my nawiązujemy współpracę z największymi w Polsce dystrybutorami. I wiem, że żyję:) Bo nie dość, że stres jest inny (czasem działamy pod presją czasu i w pośpiechu), to wiem, że robię coś dla innych, często pasjonatów, którzy przyjdą do nas, obejrzą, zobaczą i powiedzą:*było fajnie*...Dlatego Doro, pracuj w tej bibliotece, ale w międzyczasie szukaj czegoś innego. Jeszcze rok szkolny się nie rozpoczął, a Ty jesteś już tak zmęczona. Skoro masz wrażenie, że tysiąc rzeczy zwaliło Ci się na głowę, skoro pojawiają się konflikty, a nawet synka - tak szczerze - nie potrafisz uspokoić i przekonać, że w szkole jest fajnie (a dzieci do tego przekonywać musimy:)), to nie jest to praca dla Ciebie. Nie mówię, że nie nadajemy się do szkoły, ale może nie nadajemy się do tych, do których trafiłyśmy? Ja nie zarzekam się błota (bo i świnka się zarzekała), nie twierdzę, że raz na zawsze z *edukowaniem* skończyłam, ale będę próbowała gdzie indziej. Ten sam problem ma teraz dwójka moich dobrych znajomych jeszcze ze studiów. Kolega, chłopak niezwykłej wrażliwości, jest wręcz przerażony, a ma pracować w podstawówce! Tak o to zrecenzowały mu uczniów, dwie panie polonistki (niestety wrogo - chyba z racji jego usposobienia - do niego nastawione): *Ewa taka i taka ...pyskata,wagaruje,mama jest roszczeniowa Marek....skurwysynek! Adrian......slaby w nauce,z rodziny alkoholikow Szymon....ma problemy z matka ktora puszcza sie z innymi facetami Wiktor...konflikt z policja , zlapany na kradziezy. Kinga.... slabiutka w nauce raczej nie zda czwartej klasy. Paulina....jej mama jest wariatka stale chodzi po nauczycielach i sie awanturuje Sebastain...konflikt z policja , ukradl komorke Natalia....wagaruje,uciekla z domu Ania...oklamana w domu opowiada rodzicom bajki na temat nauczycieli i sytuacji na lekcji Mateusz....najwiekszy skurwysynek,ma tatuaz,kolczyk w uchu,tnie sie zyletka jego braca siedza w wiezieniu.!!!!* Przekopiowałam dokładnie to, co mi napisał w mailu...Koleżanka również zaczyna pracę w podstawówce, dodam tylko, że w wakacje dostała pierwszego ataku nerwicy. Lekarz stwierdził, że to nerwica wegetwtywna, nigdy nie pomyślałabym, że przytrafi się to właśnie jej - osobie zawsze przygotowanej, oczytanej, zorganizowanej, niezwykle powściągliwej, mającej swoje zdanie, bardzo asertywnej. A jednak! Chyba naprawdę częściej trafia na polonistów, pedagogów, jednym słowem humanistów. Pozostaje się pocieszać, że wszyscy mamy, kolejny, wspólny problem, nie jesteśmy w tych rozterkach sami. Niech to będzie też dowód na to, że taka jest dzisiejsza szkoła, taka jest dzisiejsza młodzież, a nasze potknięcia nie oznaczają, że to my jesteśmy złymi nauczycielami. Tego się trzymaj Kochana Doro. Doskonale wiem, co czujesz, jestem z Tobą i trzymam kciuki. Jeśli nie będziesz sobie radziła nie rób nic wbrew sobie - nie warto! Iwo, Ty też z *nauczycielskiej braci*? Tak wywnioskowałam z postu do Dory:) Masz rację, że atmosferę tworzą ludzie, ale ważne jest , aby tworzyli ją także uczniowie. Kiedy oni zawodzą, dla kogo się starać? Ech...nasze nauczycielskie życie:) Powiem szczerze, że odkąd wróciłam na forum, jakoś nie umiem się połapać. Tyle nowych osób przybyło, nie zawsze z każdym da się *pogadać* tzn odpowiedzieć, doradzić, pocieszyć, tymbardziej, że zawiązują się tu nowe przyjaźnie, wspólne problemy łączą wybrane osoby, które chętniej i częście rozmawiają ze sobą. Ale dobrze, że wszyscy tu jesteście (śmy), bo jak widzę każdy podrzuca jakieś nowe, własne pomysły na walkę z nerwicą. A przecież chodzi właśnie o to, aby się wspierać:) Mnie ostatnio napadają takie dziwne stany, nawet nie wiem, jak je opisać. Siedzę sobie i po prostu czuję, że coś jest nie tak. Jakiś niepokój, dziwne uczucie, znów powróciły obawy, że jak usiądę to już nie wstanę, bo jak wstanę to zemdleję. Bez sensu! Skąd w nas ten strach przed omdlewaniem, czyżby był to lęk przed utratą kontroli? A jeśli tak to, dlaczego tak bardzo boimy się ją utracić?Chyba znów zbytnio poddaję się myślom, analizuję każdy gest, ruch, słowo. Kiedyś nie zastanawiałam się nad tym, gdzie jestem, co robię, w czym uczestniczę. Po prostu - byłam, robiłam, uczestniczyłam. Teraz czasem zastanawiam się to ja, czy nie ja, mówiłam coś, czy może tylko pomyślałam. Macie coś takiego? Jak to możliwe, że nasz mózg tak potrafi nas zapędzić w kozi róg:)? Tą refleksją kończę na dziś. Dawno nie pisałam i stąd ten *słowotok myśli*:)Pozdrawiam was serdecznie. Dobrej nocki, uściski dla wszystkich.
Odnośnik do komentarza
dzindoberek wszystkim nerwusom! chcialem dorzucic dwa slowa odnosnie roznych preparatow. osobiscie nie znam soku noni. ja uzywam soku w oparciu o chinski owoc gac (120 zl za butelke na miesiac). generalnie naturalne zrodla witamin i mikroelementow sa lepsze niz syntetyczne srodki. ja np. mam obnizona od nerwicy zdolnosc przyswajania substancji odzywczych i w tym sensie wszystko co naturalne jest dla mnie lepsze. praktycznie nie lykam zadnych sztucznych suplementow bo i tak ich przyswajalnosc bylaby znikoma. pozdrowka!
Odnośnik do komentarza
czesc dziewczyny ja na chwile jestem wykonczony nad ranem przyjechalem.iwa wesele super.to bylo wesele z rodziny.caly czas mialem gule w gardle.narazie nie jest zle.wódki nie pilem przez te tablety za to moja żona sobie troche bachła teraz zdycha.wpadne póżniej to coś napisze.Po południu poprwiny.nara.
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×