Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Witak Renka30 ja tez ogolnie ciagle mam leki, staram sie zaakceptowac ten stan, tez wystarczy mi maly odruch i napedza sie wszystko. biore lek juz 63 dzien, nie mam deprechy juz ale lęki ciagle i ataki paniki, ciagle wychodza mi tez rzeczy ktorych na dzien dzisiejszy juz poprostu nie rozumiem ;-(.Nie mam juz mysli natretnej takowej tylko teraz jakby mnie meczyly same odruvhy tzn wyuczone reakcje na przedmiot stresu czyli co jedzenia i picia dotyczy, tzn krzywie sie jak male dziecko jak mam wypic, wsluchuje sie w brzuch, i czesto tez mam tak ze boje sie nagle i czuje jakby cos mi sie mialo zlego stac te dziwne nigdy tak nie mialam i z tym jedzeniem tez az nie tak ;-(. Doszla mi oanika no i te dziwne odruchy organizmu ze mysle czasem ze to juz koniec.Cz to az tak zle ze mna czy to droga zdrowienia? ktos tak ma? czyli teraz mi przezadzaja odruchy jakie wystepuja jak siegam p jedzenie i jem tzn najgorzej 1 kes czy 2 gi.jakbym raptem w innym swiecie byla jakby czas sie zatrzymal.Boze kiedy mi te odruchy mina? ;-( ja teraz z kolei boje sie ze jak siegam po zarcie czy picie to mi sie pojawia te odruchy. ludu czy ktos mi cos doradzi?
Odnośnik do komentarza
Gość stefan_87
witam wszystkich. gala 1 dzieki za pamięć o mnie jak zobaczyłem ze o mnie spytałas to tak mi sie fajnie na duszy zrobiło, chociarz przez chwilę. Dokładnie 8 dni temu byłem u psychiatry, odważyłem sie pojsc, a własciwie to juz bylem zmuszony ponieważ nie wiedziałem juz co mam ze sobą zrobić. Bardzo sie bałem tej wizyty nie wiedzialem co powiedziec lekarzowi, ale jakos poszło. Jak zaczałem mowić co mi dolega to oczywiscie zaczalem plakac, brakowało mi słów i wogóle czułem się okropnie. Psychiatra zadał mi kilka pytać dotyczących mojego życia i szybko stwierdził u mnie depresje oraz nerwice neurastoniczną. przepisał mi lek o SERONIL i kazał mi sie pojawić za miesiąc... Poki co od 7 dni biorę Seronil 20mg dziennie i nie czuję jakiejs poprawy zdrowia. Nie jestem jeszcze do końca świadomy swojej choroby...nie wiem kompletnie jak mam sie zachowywac. Mam bardzo zmienne wahania nastroju, w jednej chwili uważam ze jestem chory psychicznie a za chwile mysle sobie ze jest ze mna wszystko w porzadku tylko mam jakis popieprzony charakter. Mam coraz wieksze problemy ze skupieniem się, szczególnie po nieprzespanej nocy. Potrafie zapomniec o wszystkim co tylko się da, założyc koszulke na lewą stronę, wejsc do pokoju nie wiedząc po co, czy tez otworzyć lodówke po czym zamknąc i stwierdzić ze jednak nie jestem glodny - TOTALNE ROZKOJARZENIE. Najchętniej leżałbym i rozmyslal nad sobą, nie mam motywacji do działania i czuję się jakbym był w dziwnym stanie jakby to nazwać *szoku*, podejrzewam u siebie d/d, a właściwie to jestem pewien ze to mam, ale okarze sie na kolejnej wizycie u psychiatry. Zapisałem sie do neurologa na 20.04. , ponieważ zaczełęm sie zastanawiać czy moje problemy nie wychodzą od strony biologicznej. Nie zrezygnowałem ostatecznie z pracy, pracodawca przekonał mnie zebym został i jakos *udaje ze pracuje*. pozdrawiam wszystkich!
Odnośnik do komentarza
Gość Martynika
Widzę,że ktoś opisuje podobny problem tzn.z pracą.Kurcze.U mnie długi czas z samopoczuciem było w miarę.Małe wzloty i upadki się zdarzały,ale jakoś sobie dawałam radę.Ale teraz równia pochyła.Kilka dni temu rozpoczęłam staż.Generalnie nie jest to ciężka praca.Załatwiłam sobie staż w spokojnym miejscu ze względu na swoje problemy zdrowotne i przerwę w pracy (studia i po studiach kilka miesięcy na bezrobociu).No i zaczęły się jazdy.Masakra.Nie wiem,co mam robić.Najdziwniejsze jest to,że pracowałam przed studiami w o stokroć gorszym miejscu i było ok,a małam już wtedy problemy z nerwicą.A teraz każde wyjście do pracy trzęsiawa,a po powrocie myśl,że jutro znów trzeba będzie pójść.Chociaż jak już jestem w pracy,to toczy się jakoś.Tyle,że po stresie przed samym pójściem,w pracy jestem totalnie wymęczona.Wiadomo.Po silnym stresie człowiek zaraz robi się senny.Nie rozumiem kompletnie tego napięcia.Gdybym nigdy nie pracowała,gdyby moja obecna praca była jakimś koszmarem,ale w tej sytuacji?!Coś we mnie się dzieje,we mnie jest problem.Może ktoś z Was miał podobną akcję?Bo ja nie chcę się poddawać.Czuję,że jak się teraz poddam,to będzie po mnie,że już nigdy nie podejmę żadnej pracy. Stefanie z lekami musisz trochę poczekać tzn poczekać na działanie seronilu.Leki na serotoninkę zaczynają działać w przeciągu 2-4 tygodni.Ale sądzę,że za kilka dni zacznie Ci się poprawiać.Rozdrażnienie i rozkojarzenie,o którym piszesz,jest spowodowane stresem i strasznym spięciem.Silny stres potrafi tak zmęczyć,że człowiek czuje się,jakby przebiegł maraton.A wahania nastroju to domena nerwicowców.U nas na ogół leci falami.Raz dobrze,euforia albo spokój,a za chwilę czarna dziura.I tak nastrój może zmieniać się w ciągu- dosłownie-minut. Pozdrawiam Was ludzie!
Odnośnik do komentarza
Gość Martynika
Ago dzięki za odpowiedź.Ja przeszłam podobną szkołę.Pracowałam w fast foodzie i tam nauczyłam się asertywności.Dla wielu tamta moja poprzednia praca była koszmarem,pytali,jak to wytrzymałam,a ja wspominam ją z łęzką w oku.Natomiast,co się teraz wyprawia,tego pojąć nie mogę.Jakiś kłopot ze sobą.Ładuję się jakimś zagrożeniem,które tak naprawdę nie istnieje. Z tym przełykaniem to rzeczywisćie ciężka sprawa tzn upierdliwa.Może trzeba spróbować jeść w towarzystwie,które cię rozluźni.Np jakaś dyskusja przy jedzeniu,żebyś zapomniała o przełykaniu.Jakaś autosugestia.Ja wiem,że generalnie najlepiej,jak się odwróci uwagę.Też miałam rożne dziwne problemy np.:z wrazeniem duszenia się,więc ostatnio wolę dekolty:)Pozdrawiam!
Odnośnik do komentarza
Stefan, o jakimkolwiek pozytywnym dzialaniu Seronilu, to mozna mowic dopiero po 3-4 tygodniach, a pierwsze dwa tygodnie czesto bywaja nawet gorsze niz okres przed rozpoczeciem terapii, ale to trzeba przetrzymac. Tak jest z antydepresantami z grupy SSRI. Dopiero kiedy po 6-8 tygodniach nie widac poprawy, to lekarz decyduje czy pzerwac terapie, czy zmienic na jakis inny SSRI. Chyba, ze sie faktycznie ma mega skutki uboczne, wtedy mozna i wczesniej. Poza tym antydepresanty dzialaja roznie na rozne osoby, jednym pomaga lepiej ten, innym tamten (sama tego doswiadczylam), dlatego czasem trzeba poeksperymentowac.
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich stałych bywalców... jestem tu po raz pierwszy, przeczytałem kilkadziesiąt postów i opowiem wam swoją historię... Moje kłopoty zaczęły się w czerwcu, po raz pierwszy dostałem ataku nerwicy, były to po raz pierwszy objawy fizyczne. (Przyczyną takich dolegliwości były długotrwałe dramatyczne przeżycia). Trafiłem do szpitala na oddział Neurologiczny po omdleniach, drżeniu rąk, drętwieniu lewej strony, zawroty w głowie, dusznościach, problemu z przełykaniem etc. Lekarze nie wiedzieli co mi jest, więc wykonywali mi wszystkie badania neurologiczne. Tomograf głowy, badanie mózgu na reakcje, pobierano mi nawet szpik z kręgosłupa do badania. Wszystkie badania przebiegły pozytywnie. Po tygodniu badań zrobiono mi także badanie USG węzłów chłonnych, tarczycy oraz dopler tętnic szyjnych. Badanie wykazało guza na prawym płacie tarczycy o dość sporej średnicy 2x2cm. Po takiej diagnozie trafiłem do najlepszego endokrynologa w moim mieście. Endokrynolog przeprowadził biopsję i wysłał materiał do badania. Okazało się, że mam guza podejrzanego, pęcherzykowego. Lekarz skierował mnie do szpitala na wycięcie tarczycy. Operacja odbyła się w Klinice Wojskowej w Bydgoszczy, gdzie usunięto mi całkowicie tarczycę:/ Od tamtej pory przyjmuję nieustannie leki hormonalne (Letrox). Mój problem polega na tym, że pomimo tego iż mam nerwicę lekową doszły do tego wahania poziomu hormonów z powodu braku tarczycy i przyjmowaniu hormonów w tabletkach, co ma niebagatelny wpływ także na mój humor i układ nerwowy...:( W listopadzie trafiłem do szpitala na oddział ratunkowy kilkakrotnie. z objawami: Omdlenia, zawroty w głowie, ból w klatce piersiowej i plecach, duszności, problemy z przełykaniem, drżenie rąk, drętwienie rąk, nóg, kłopoty z utrzymaniem równowagi silny szum w uszach i pulsowanie częste oddawanie moczu kołatanie serca skoki ciśnienia Po badaniach krwi okazało się, że mam niedobór potasu i magnezu w organizmie. Przez 3 doby podawano mi kroplówkami potas i magnez. Dostałem także skierowanie do psychiatry, gdyż stwierdzono, że są to zaburzenia somatyczne. Nadal nie wierzyłem, że to nerwica, myślałem, że są to problemy z przeszłości z wypadaniem płatka mitralnego. Poszedłem prywatnie do najlepszego kardiologa w mieście. Po badaniach stwierdził, że moja arytmia, kołatanie serca i skoki ciśnieniowe wywołane są przez nerwicę. Stwierdził, także że jeżeli pacjent nie choruje na chorobę wieńcową i serce jest zdrowe to nikt na nerwicę nie umiera! W końcu trafiłem do psychiatry i psychologa pierwszy raz!. Powiem szczerze, że przy moim zaawansowaniu choroby psycholog był bezradny (psycholog kazał wykonywać mi ćwiczenia oddechowe, które nie nadawały się raczej na mój stan zdrowia), więc ograniczyłem się tylko do psychiatry. Psychiatra po wysłuchaniu moich dolegliwości stwierdził, że przyczyną mojej depresji i nerwicy lękowej może być tarczyca. Regularnie badam poziom hormonów tarczycy wykonując badanie krwi na TSH, okazało się że miałem zbyt niski poziom hormonów co jeszcze bardziej pogarsza mój stan emocjonalny. Psychiatra przepisał mi lek o nazwie SEROXAT oraz Hydroxyzinum i w nagłych napadach lęku AFOBAM, który jest lekiem silnie uzależniającym nawet po 1 tabletce, więc unikałem tego. Seroxat zacząłem brać od 0,5 tabl. przez tydzień po czym przeszedłem na 1 tabl. Przez pierwsze prawie 2 tyg. nie czułem żadnej różnicy a wręcz przeciwnie - czułem się jeszcze gorzej, byłem na skraju wyczerpania psychicznego i fizycznego. Praktycznie nie nadawałem się do niczego... Miałem nawet myśli samobójcze. Po 2 tyg. mój stan zaczął się poprawiać, zacząłem z każdym dniem czuć się coraz lepiej. Po miesiącu brania seroxatu czułem się bardzo dobrze, więc odstawiłem lek po ok. 2 miesiącach zmniejszając dawkę. Dziś muszę przyznać, że był to błąd, od 2 dni wróciłem do seroxatu po ok. 1,5 mieś przerwie. Moje objawy zaczęły powracać i nasilać się:/ (kłopoty z przełykaniem, brak snu, szumy w uszach, częste oddawanie moczku, duszności, kołatanie serca, drżenie rąk, zawroty w głowie, kłopoty z równowagą) Lekarz stwierdził, że taka kuracja przy moim stanie musi trwać min 6 miesięcy a nawet rok. Mam nadzieję, że tabletki mi pomogą i wrócę do stanu przed moimi problemami. Jeżeli ktoś ma jakiekolwiek pytania proszę śmiało pytać, chętnie pomogę. Pozdrawiam wszystkich nerwusów.
Odnośnik do komentarza
Stefan, same dobre wiadomosci!! Byles u psychiatry - brawo! masz lek ktory ci na pewno pomoze ale cierpliwosci daj mu miesiac aby zadzialal ( wtedy pojdziesz na wizyte kontrolna)! I super ze pracujesz dalej bo z tego co pisales to podobala ci sie ta praca. Twoje rozkojarzenie zniknie i bedziesz sie niebawem cieszyl z pracy a przede wszystkim z tego ze jej nie zostawiles. Ja pamietam jak na studiach mialam staz w bardzo powaznej instystucji i musialam byc przytomna a uwierz mi nie bylam tylko udawalam, siedzialam i myslami bylam gdzie indziej.Jak dzis patrze na to z perspektywy czasu to ciesze sie ze sie nie poddalam.Bo nie wolno sie poddawac, nawet jak czlowiek czuje sie beznadziejnie.Trzeba tez przetrwac ten poczatkowy okres brania lekow a potem to juz bedzie tylko lepiej!!!! Ja na poczatku codziennie informowalam mame ze odstawiam lek a ona stala nade mna i mowila nie bierzesz dalej, po miesiacu jak pojechalam nad morze ( ponoc zmiana otoczenia dobrze robi) poczulam sie jak nowo narodzona:)) Teraz mam sie calkiem calkiem od paru dni ( odpukac) biore tabletki oczywiscie i ostatnio mialam ciezki okres ale teraz jest ok, swieta byly naprawde fajne moze to juz wiosna i slonce i dzien dluzszy?? Pozdrawiam wszystkich optymistycznie:)
Odnośnik do komentarza
Kriss - ja na pocztku mojej walki z nerwica bralam seroxat i on przywrocil mnie do zycia to swietny lek... bralam go przez 5 lat!! Nie wiem czemu odstawiles lek po tak minimalnym okresie brania. Niestety moze byc tak ze za drugim razem juz tak super nie zadziala. Leki antydepresyjne ( z komponenta antylekowa) bierze sie co najmniej rok, dwa a nawet i cale zycie jesli jest taka potrzeba. O odstawieniu decyduje wylacznie lekarz. NIestety kazdemu na tym forum pewnie wydaje sie tak ( mnie zreszta tez sie tak wydawalo :))- o czuje sie lepiej nie potrzebuje juz leku co sie bede trul i odstawia i robi sobie krzywde. Leki bierze sie dlugofalowo po to aby zapobiegac nawrotom choroby! Nie bojmy sie lekow w koncu one sa po to aby nam pomagac. Nie kazdy jest supermenem ze sam sobie poradzi, autosugestia, pozytywnym mysleniem itp.Jesli tak to super ale niestety nerwicowcy sa ludzmi slabymi psychicznie i trzeba sie wpsomagac aby moc normalnie egzystowac!
Odnośnik do komentarza
Witajcie! Już jestem w tym punkcie tzn na dobrej drodze,chyba! Znalazłam dobrego specjalistę w moim mieście,ale cholera prywatnie,trudno! Ustalilismy z mężem,że choćby przez pewnien okres musimy przetrzymac finansowo... stwierdziłam,że pomimo moich wszelkich chęci nie dam rady sama! Bo co z tego,że ja się ostatnio zawzięłam i pomimo skurczy brzucha,biegunek,potu,nerwów i osłabienia wychodzę z domu i próbuję z NIĄ walczyć! Nawet szukam pracy ale....no właśnie są momenty gdzie wiem o tym,że potrzebny mi jest jakis lek,doraźny,bo przeciez nieraz jak każdy, mam sytuację że kroku nie zrobię!!! I to są sytuacje gdzie człowiek pomimo wszystko ale nie da rady!!! Może ktos kto ma początki nerwicy ale u mnie....bajka!! przeszło 7lat! ***stefan_87*** jedna wizyta raz na mc!!?? jejku co to za lekarz???Ja sobie nie wyobrażam,że mógłby mi pomóc raz na mc,chyba że przepisze mi leki i dawaj!!!! reszta sama!!!!! ale ja tak nie chcę!!!! psychotropy??? i co??? udawać że się walczy z nerwicą???a tak naprawdę szpikować się i chodzić jak po trawie????!!!! wiem bo moja mama ma depresję i jest na lekach i nic nie ma z życia bo całe dnie prześpi a noce spędzi na oglądaniu tv!!! ja tak nie chcę!!! :( Jeśli coś pomoże raz na mc to co ja sie waham!! na to jeszcze mnie stać!! Ale ja myślałam,że to będą wizyty przynajmniej 1 raz na tydzień!!! Jakiś rok temu byłam u pani psycholog która stwierdziła że musimy się spotykać przynajmniej 2 razy na tydzień! po 1,5 godz co przy jej stawkach 80zł za godzinę nie miałoby u mnie bytu bo mnie nie stać! musiałabym nie jeść! lub coś....ja przed pójściem prywatnie muszę brać kalkulator do łapy!! :( Ci którzy chodzili/chodza do psychiatry powiedzcie proszę jak to u was wyglada? Z jaką częstotliwością zaczynaliście chodzić do psychiatry(chodzi mi o psychiatrę nie psychologa) a jak teraz często chodzicie???????????? ***kriss*** Moja nerwca zaczęła się jeszcze w szkole i przybrała rolę nerwicy natręctw.(co teraz ma oblicze Nerwicy natręctw+lękową) Zaczęło się od jednej lekcji(w gimnazjum!! a mam teraz 23lata!!!) gdzie chciało mi sie do toalety ale bałam sie wyjść i zwyczajnie przetrzymałam mocz co doprowadziło do zapalenia pęcherza i odtad do sytuacji gdzie nie wyszłam z domu bo bałam się np.że pomimo iż przed każdym wyjściem siedziałam godzinami w toalecie to i tak szczerze-posikam się np. w autobusie i będzie wstyd a tak naprawdę nie chciało mi sie ale mózg mi taka jazdę robił i robi A teraz po tych latach nie tyle,że siedze przed każdym wyjściem w toalecie ale tez w domu chodzę po 300razy do toalety a dalej chce mi sie .... Sorry za szczerość ale w końcu tak jest... Ja po 500 razy sprawdzałam czy tam gdzie ide jest toaleta,jeśli nie było nie szłam! zrezygnowałam ze szkoły bo nie dawałam rady usiedziec godz. na lekcji chyba że w pampersie! Ale tak wam powiem,że teraz pomimo iż mam N.L. bardzo zaawansowana to np te natrectwa ze szkoły wydaja mi się błahe...i myślę,że mogłam po prostu poinformować nauczycielki i po sprawie!! u mnie jest tak,że jeśli np. cały świat wiedziałby że jestem *inna* to po mojej nerwicy nie byłoby śladu!!!! tak jest!! wiem!!! bo np. jak jechałam samochodem z kims kto nie miał pojęcia o mijej nerwicy i że np za chwilę musze stanąć i pójść do toalety pomimo,że przed sekunda byłam to był wielki stres i poty!!! a np. jak jechalismy z mężem dłuuuuuuugą(co w ogóle dawniej nie wchodziło w grę!!!) trasę i wiedziałam,że jak tylko powiem*muszę do toalety* i on nie mówił że *przed chwilą przecież byłaś*tylko zjeżdżał na stację, to wyobrażcie sobie że ja z tą nerwicą na tym punkcie przejechałam prawie 2 godziny nawet nie myśląc o toalecie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! jeju!!! jakie to fajne było!!!!!! :0 :) :) To jest dla mnie sukces!!!!!!!!! I wiem,że tu jest u mnie klucz do zagadki!!! Ale jak ją rozwiązać????????? Gorzej w korku.....chocby mąż chciał nie może wydostać sie z tego korka/u i troche potu było,,,,,,,,,,,,,,,,,,ale jakos przetrzymałam!!! Wiem np też że te wszystkie klęski w pracy są dlatego,że nikt nie wie o mojej chorobie,jakbym poinformowała np kierwonika czy koleżankę o tym,że jak muszę wyjść do toalety to MUSZĘ! to na pewno przez te 8 godzin nie wyszłabym ani raz (chyba że dużo bym piła,chociaz wyobraźcie sobie że np jak było gorące lato ja przez cały dzień potrafiłam mieć zaschnięte usta bo bałam sie napic wody żeby nie musieć iść do toalety!) bo mój mózg miałby *plecy* że w razie czego *można* i przez to byłby spokojny! nie szalałby i nie rozmyślał *aha,nie wolno to będzie ciężko,trzeba się podenerwować) Mam nadzieje.że pomimo mojej chaotyczności doczytacie się ale sama po sobie widzę że jest mi potrzebny specjalista któremu mogłabym to wszystko powiedzieć!
Odnośnik do komentarza
Daj zyc - musze napisac pare slow bo wprowadzasz swoimi opiniami forumowiczow w blad! Do psychiatry chodzi sie nie czesciej niz raz w miesiacu, a na pewno nie raz w tygodniu ( oczywiscei mozna chodzic co tydzien tylko w jakim celu?).Jest to lekarz ktory przepisuje sposob leczenia po dokladnym wywiadzie z pacjentem. Terapia uzupelniajaca polega na psychoterapii czyli spotkaniach z psychologiem i tu czestosc wizyt zalezy od konkretnego przypadku moze byc i codziennie jak chory potrzebuje i oczywicie go stac. Sa tez psychiatrzy podkreslam lekarze ktorzy rownoczesnie sa psychoterapeutami, wtedy wizyta trwa godzine i oprocz leczenia farmakologicznego jest sesja terapeutyczna. Jednak jest takich lekarzy bardzo niewielu i zazwyczaj psychiatra wspolpracuje z psychoterapeuta. Dodac trzeba ze tacy lekarze dwa w jenym przyjmuja wylacznie prywatnie a co za tym idzie sa to sesje bardzo drogie. Ale ich czestosc rowniez zalezy od danego przypadku. Ponadto wypowiadasz sie co do lekow a niestety nie masz o nich wiedzy. Nowoczesne leki antydepresyje nie powoduja oglupienia, otumanienia i nie spi sie po nich non stop.Maja tlamsic leki i aktywizowac oraz regulowac sen.Wszyscy tu zmagamy sie z problemami poczatkowego brania lekow i ich odstawiania oraz skutkow ubocznych, staramy sie wspierac i pomagac sobie!!! W ciezkich przypadkach depresji i schizoferni rzeczywiscie stosuje sie leki nieco sedujace ale w leczeniu szpitalnym. Sa rozne grupy lekow i one roznie dzialaja wspomniana przez ciebie hydroksyzyna ma sedowac a nie aktywizowac wiec nie dziw sie ze tak dziala. Prosze cie abys nie pisala maili ktore podwazaja nie tylko wiare ludzi w leki i leczenie ale takze powoduja po prostu w ludziach ktorzy zagladaja na to forum po wsparcie i pomoc rozdraznienie i niepewnosc!
Odnośnik do komentarza
Wczoraj byłam na terapiii. Jak pisałam chosdzę chyba 3 miesiąc, raz na dwa tygodnie. Tak też można, niekórzy psychterapeuci wymagają wizyt raz w tygodniu, ale nie wszyscy. Zresztą nie kazdego było by stac na wizytę raz w tygodniu po 100 zł. Piszecie o wizytach u psychologa. Cos Wam powiem. moim zdaniem psycholog zajmuje sie pierdołami, a nerwica to powżna sprawa. Więc dobrze znaleść dobrego pschoterapeutę z licencją (mój ma licencję Instytutu Psychiatrii i Neurologii i Warszawie). Gość ma dodatkowo lata praktyki i jest profesjonalistą w tym co robi. cudu nie oczekuję, ale czuję że idę w dobrym kierunku. Poszukajcie w internecie, albo poytajcie, czy w waszych okolicach nie ma kogoś takiego. bo warto. C do terapii, wydaje mi się, że trzeba rozgrzebać wszystkie bolesne sparawy, wypowiedzieć je, a potem przerobić, przeanalizować, zamknąć na zawsze. Ja tak robię. Zmiany na lepsze nie nastepują, ot tak o, szybko, mogą dziać sie powoli, niezauważalnie. Małymi kroczkami nerwica może ustepować. Co do lęku, biorę rexetin, ale sie Wam przyznam, że awaryjnie biorę tabletkę Cloranxenu antylękowego, bo daje mi to poczucie bezpieczeństwa. Od jedej tabletki raz na tydzien czy dwa nic mi nie będzie, wcześniej byłam na miesięcznej kuracji tym lekiem podobno bardzo uzależniającym i odstawiłam bez problemu. Nie rozumiem tu co niektórych takiego strachu przed lekami. Trzeba Bogu dziekować, że ktoś je wymyślił, że jest cos co moze nam pomóc. jeszcze raz polecam książkę *POKONAĆ LĘKI I FOBIE. JAK SOBIE RADZIĆ Z NIEPOKOJEM I NAPADAMI PANIKI* Mi dała sporo do myslenia. Bardzo polecam Trzymajcie się ciepło nerwuski :)
Odnośnik do komentarza
Renka30 moze i masz troche racji ze nierwica po cos jest ale sorki nie rozumiem tego ze dziwisz sie ze ktos sie boi lęków swoich, zalezy na co komu idzie jaki ma wyczulony organ. nie cche tu pomniejszac choroby innych, nie o to chodzi ale kazdego ibjawy sa inne i sa koszmarem dla kazdego.Dziwisz sie czemu niektorzy sie tak boja? mialas na mysli mnie? to juz mowie, nie nalezy do milych sieganie za kazdym razem po jedzenie czy szklanke picia z atakami paniki, i roznymi odruchami jakby niezaleznymi ode mnie, jest to upierdliwe i pomimo tego ze biore leki nie mialam takiego nasilenia jak teraz, czy to uzalanie sie? nie wiem ale wiem jedno nikomu nie zycze takich chorych wrecz objawow u tak ryjacych psychike.
Odnośnik do komentarza
***gala1*** Przepraszam jeśli jakkolwiek Cię albo kogoś innego uraziłam.......... Troszkę nie zrozumiałaś mojego postu! Ja właśnie poddaję pod wątpliwość chodzenie do psychiatry raz na mc pytając ludzi którzy właśnie uczęszczaja do psychiatry dlatego,że ja nie mam doswiadczenia w tej kwestii,a krucho u mnie z finansami więc pytałam ludzi jak to jest!!!!!!!!!! Czy pomaga chodzenie raz na mc i jak to wygląda???!!! Nie miałam do czynienia z psychiarą tylko z psychologiem i nie wiem jak to wyglada!!! czy do niego idzie sie tylko po leki?? Nie w mojej intencjii było powatpiewanie w sens chodzenia do psychiatry! a poza tym może nie doczytałaś,że sama się odważyłam w końcu na wizytę bo juz wiem,że sama nie dam rady! byłam po prostu ciekawa czy chodzenie do psychiatry raz na 1 mc może pomóc! Kolejną rzeczą jest fakt,że miałam kiedyś do czynienia w bardzo krótkim czasie z lekami *typowo uzależniajacymi* więc proszę Cię nie oceniaj czy miałam stycznośc czy nie,pewnie miałam źle dopasowane i zamiast dobrze się czuć czułam się gorzej,coraz gorzej... I przez to *ustawiłam sobie w głowie* kolejna durną rzecz że jak uzaleznie sie od leków to później znowu bez nich nie będę mogła żyć!!(kolejna wariacja człowieka chorego) Nigdzie nie pisałam*ludzie leki są do dupy,nie bierzcie ich* :( Moja mama też choruje(depresja)mamy takie stany pewnie dziedziczne i jak wspomniałam bierze Hydroxyzinum i realnie jest śpiaca i jakby nacpana wiec na podstawie tego tak napisałam.... To co pisałam to są tylko spostrzeżenia człowieka nie mogacego sobie poradzić ze swymi myslami czy watpliwosciami,nie miałam intencji obrazać kogoś czy odciagać od farmakologicznego leczenia :( Może w moich postach (do nikogo e-maili nie pisałam) przejawia się sformułowanie *boję się uzależnić od leków* Tak! bo się realnie boję! czytałam o pewnym panu który walczy z nerwicą 30lat(nawet chyba na tym forum!) ale przegrał walkę bo dał zawierzyć lekom... Jestem osobą chora tak jak WY,czytajac WAS *widziałam* siebie oczyma... Zauwazyłam że jest sens i jest duzo ludzi którzy chcą walczyć z TYM...i dopadło ich to samo co mnie... Mam w sobie dużo watpliwości,strachu i lęku o który chciałam zapytać,a nie stwierdzać i osądzać... Dużo myślałam(hmm nie nowość dla ludzi z NN-wiem) I zastanawiam się czy można jakoś ominąć leki,czy się da? i moim postem chciałam jakby sprowokować kogoś kto nie brał leków a dał radę wyjść z tego... Przecież chyba mam prawo bać się *lekarstw*? Przecież My tutaj wszyscy wiemy,że mamy przeróżne natręctwa które nie pozwalają nam normalnie funkcjonować... Ja w jednym poscie chyba wspomniałam,że pojawiła mi się nowa przypadłość(żeby mi się chyba nie *nudziło*) a mianowicie to,że nawet jak biore RUTINOSCORBIN na przeziębienie to zawsze mi sie wydaje że mi po nim niedobrze,raz nawet tak mi się *uwaliło* w głowie że po zażyciu Skrzypu na włosy po prostu zwymiotowałam... nie moge normalnie brać najzwyklejszych tabletek po dostaje mdłości,oblewaja mnie poty... Przepraszam WAS że zaśmieciłam Wam forum i jeśli kogos uraźiłam ale myślałam,że na tym forum można szczerze,o wszystkim co nas dręczy... Pozdrawiam wszystkich! i życzę wytrwałości!
Odnośnik do komentarza
Gość zakrecona
Witajcie! Dziewczyny wystraszyłam się tych waszych wypowiedzi na temat leków. Odważyłam się iść do psychiatry i on stwierdził nerwicę. Przepisał mi leki ale strasznie boję się ich brać. Nie wiem co robić . Na forum jest tyle sprzecznych doświadczeń. Co na to pani Jadwiga? Czy te leki antydepresyjne rzeczywiście ciężko odstawić? Boję się i nie wiem co robić ?
Odnośnik do komentarza
Witaj *zakręcona*. Ja brałam leki przez okres dwóch pierwszych lat, a gdy zaczęłam ćwiczyc joge i praktykowac medytacje, odstawiłam je, ale zmniejszając dwaki a n ie naraz. Nie mam wiedzy na temat leków nowej generacji, w tej kwestii musza sie wypowiedziec ci, ktorzy takie leki stosowali. Ja jestem za braniem leków w sytuacjach kryzysowych dla ustabilizowania sie. Potem doradzam psychoterapie, treningi autogenne, relaksacyjne, medytacje itd.Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
do agi 28, prosze, przeczytaj jeszcze raz dokładnie to co napisałam, bo mam wrażenie, ze chyba kompletnie mnie nie zrozumiałaś. Na koncu chodziło mi o to, żeby przekonać co niekórych, żeby leki potraktowali jako szansę na pomoc własnemu zdrowiu a nie jako przekleństwo i truciznę. Sama mam zdjagnozwoane zaburzenia lękowe, więc dobrze wiem czym jest ten lęk...
Odnośnik do komentarza
renka przepraszam faktycznie zle przeczytalam, myslalam ze mowisz o lękach a nie dopatryzlam sie ze tak bylo lekach, juz rozumiem ;-), myslalam ze mowilas o lękach no juz widze , zwracam honor ;-). Sorki.A jak Ty sobie radzisz z tym lękiem? ja chyba leki bede musiala zmienic bo to juz 2 mies a ja mam panike jakby na poczatku brania. kupilam ksiazke jak pokonac lęk, moze czyms sie zajme. pozdraw
Odnośnik do komentarza
Ja biore lek nowej generacji, na poczatku brania wiadomo leki sia nasilaja ale tez ciagle na spanie mnie bralo, mialam klopot z koncentracja ale po tygodniu przeszlo, przy zwiekszaniu dawki leku tez mialam lekkie oszolomienie ale da sie wytrzymac. Jak 1 tabletke wzielam to i poszlam do pracy ;-), w toalecie poplakalam bo nie ukrywam bylam niezle zamulona ale sie rozchodzilo pod wieczor.
Odnośnik do komentarza
Czasem sobie z tymi lękami rdzę, czasem nie. A jeszcze musze się zająć domem i małymi dziećmi. W tej książce o której wspomniałam autorzy piszą, że bardzo dużo ludzi wyszło z ataków paniki dzieki temu, że przestali usilnie bronić sie przed atakami tylko poddawać się im. Pozwolili lękowi przez siebie przepłynąć. To podobno bardzo osłabia mechanizm lękowy. spróbować nie kontrolowac paniki. Tam wszystko jest dokładnie opisane. Dopuścić do siebie myśl, że to tylko panika, emocje, do kórych mamy prawo. Aga28 po dwóch miesiacach leki powinny już zadziałać, skontaktuj sie z lekarzem moze cos ci doradzi. Spróbuj pare razy podczas paniki nie uruchamiać obrony przez nia tylko sie poddać. co ci zależy spróbować. Tylu ludziom to pomogło to i Tobie może coś da
Odnośnik do komentarza
Gość stefan_87
gala1, ja nie zrezygnowałem z pracy ale tylko dlatego ze nie wiedzialem co odpowiedziec pracodawcy...jak zacząłem mowic ze nie czuje sie najlepiej na tym stanowisku to ON mnie na siłę zatrzymał. I tak długo tam nie popracuję...co z tego zawsze chciałem pracować jako doradca w banku jak teraz sie okazało ze kompletnie nie nadaje sie do tego. Chciałem napisać dzisiaj cos mądrego ale jak zwykle pustka w głowie. Okropnie sie czuje, z dnia na dzien coraz gorzej jakby moje szare komórki mozgowe zanikaly...czuje sie coraz głupszy i zdaje sobie sprawe ze coraz mniej potrafie a to czego w zyciu sie nauczylem jakby wymazywało mi sie z pamieci. Moje wejscie w dorosłe zycie okazało sie komplenta klapą, pewnie nie poradze sobie w zyciu bo kazda czynnosc w tej chwili jest dla mnie problemem i nic mnie nie cieszy. Nie wiem jak to opisac ale moj stan jest bardzo dziwny, czuje się zszokowany i wszystko na co spojrze wydaje mi sie takie dziwne. czy to są objawy nerwicy? Jak jeszcze byłem *normalny* to w momencie stresu, czułem sie dokładnie jak teraz. Tylko ze teraz taki stan utrzymuje sie cały czas, bez przerwy. Jak mam walczyc z depresja jak wyjde do ludzi to nie moge słowa z siebie wydusic *mam pustkę w głowie*, a jak ktos cos do mnie mowi to mimo tego ze go slucham to i tak mi jednym uchem wpadnie a drugim wypadnie. NIe wiem co ze mna bedzie ale raczej nic pożytecznego ze mnie juz nie wyrosnie i zgnije w domu przed komputerem... pozdrawiam wszystkich, wyjdzcie chociaz Wy z domu jest taka ładna pogoda! bo mi się nie chce.
Odnośnik do komentarza
*Renka* czytałam o tym w innej książce.Mam na myśli dopuszczenie do siebie lęku i pozwolenie ciału na odreagowanie.Ciągle nie mam odwagi i dość siły,żeby to zrobić.Jest taka kisiążka Niemki Anny Klassen *Mój lęk,mój koszmar*.Przeczytajcie,bo to dobra książka. Zgadzam się co do opinii *Gali* na temat leków.Nie nalezy odradzać ludziom brania leków,bo na pewnym etapie bez pomocy farmakologicznej nie pociągniesz i już.A już tym bardziej bez żadnego doświadczenia w życiu z nerwicą. Daj*zyć mylisz dwie zupełnie różne choroby.Depresja to co innego niż nerwica.W depresji masz ciągłe załamanie nastroju tzw.równia pochyła,a u lękowców są okresy bardzo dobre i etapy nawrotów choroby.Twoja mama śpi zapewne z powodu samej depresji.Jest też pewna prawidłowość,którą dobrze znam:mama w dzien śpi,a w nocy chodzi.Niestety dopóki mama nie zmieni trybu życia z nocnego na dzienny,to poprawy nie będzie.Sen jest bardzo ważny.Jeżeli mama nie śpi w nocy,to ma cały czas obniżony poziom takiego hormonu,który nazywa się serotonina.I przez to będzie ciągle źle.Poza tym hydroksyzyna jest beznadziejnym lekiem.Mama powinna pójść do lekarza i poprosić o zmianę na coś nowszego np.: afobam,który nie otumania i nie usypia jak hydroksyzyna.I cały czas piszemy tu,że leki uspokajające,takie właśnie jak hydroksyzyna czy afobam,bierze się TYLKO w sytuacjach silnego lęku. *Stefan* cholera nawet nie wiesz,jak ja cię dobrze rozumiem.Mam to samo.Wejście w dorosłe życie wyszło mi niestety bokiem.i generalnie wcale nie wyszło.Najgorsze jest to,że my naprawdę nie chcemy siedzieć w domu,bo chyba nie chcemy...Zgnicie przed komputerem???Też mam taką wizję swojej przyszłości i boję się tej wizji okropnie.Od ponad tygodnia toczę ze sobą walkę,żeby nie zrezygnować.Próbuję wedle zasady *czasem trzeba zacisnąć zęby*,ale czy mi to wyjdzie???Wielka niewiadoma...
Odnośnik do komentarza
Nie dośc, że jestem w kiepskim stanie.. jelitka, żołądek i takie tan inne, to dzisiaj Pani laryngolog oznajmiła, że sugerowane przez nią leczenie to wycięcie migdałków... OK, spodziewałem się tego, ale w takim stanie tydzień w szpitalu przy moim hipochodryźmie to mnie pogrąży. I jeszcze mnie przewiało i ucho mi zaczyna dolegać. MASAKRA!!!
Odnośnik do komentarza
Witam! bylem dziś u kardiologa i wykryto u mnie niedomykalność zastawki mitralnej podobno to nic groznego :) i stąd moje objawy zawroty glowy,uczucie omdlenia chociarz podobno same omdlenie tez wystepuje,zmęczenie a dodatkowo bylo to podstawa do mojego stanu nerwicowego w ktorym sie poglebialem bo niewiedzialem co mi jest. czy ktoś z was ma takie cos? czy utrudnia to jakos zycie i czy da sie to wyleczyc skutecznie? za odpowiedz z gory dziekuje :)
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×