Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

JJ. Nie martw się. Najgorsze co może być to ciągłe zamartwianie się . Co będzie jutro, pojutrze...Czy nadal będzie towarzyszył mi ten lęk . I jeśli nie pozbędziemy się tych negatywnych myśli, jeśli nie spróbujemy sami z tym coś zrobić ( bo nikt nie pomyśli za nas) to nigdy nas to nie opuści. Dziś wiem jak ważne jest pozytywne myślenie, trzeba wziąć się w garść. Ja sama miewałam dni załamania, do tego stopnia, że myślałam o śmierci. Ale któregoś dnia pomyślałam sobie... O nie. Jeżeli mam umrzeć to i tak umrę , a po co o tym myśleć? Przecież to się można wykończyć. Ale cóż z doświadczenia wiem, że taki nasz los. Po prostu zadręczamy się niepotrzebnie. Czasami chce mi się płakać jak sobie pomyślę jakie piękne mają życie osoby zdrowe... Nie martwią się niczym, olewają problemy, po prostu żyją z dnia na dzień nie przejmując się niczym . A tu człowiek... byle jaki problem - zaraz nerwica, byle jaki objaw, symptom - zaraz jakieś dziwne lęki. Przecież to się żyć odechciewa. Pamietam jak kiedyś byłam zupełnie zdrową osobą . To były czasy liceum. Potrafiłam życ pełną piersią. Tak bardzo tęsknię za tamtymi czasami. Tak bardzo chciałabym do nich wrócić. I choć na chwilę zapomnieć o tym przekletym lęku . Choć przez jakiś czas żyć jak inni ludzie. Czasami sobie myśle, czy zostanie nam to jakoś kiedyś wynagrodzone? Czy ze względu na te wszystkie lęki i nerwy , których zdrowi ludzie raczej w tak wielkich i częstych dawkach nie doznają... dostaniemy kiedys jakiś piekny dar od losu? Wierzę , że tak . Wierze , że ten koszmar się kiedyś skończy. I zostanie nam to zdrowo wynagrodzone.... Mam nadzieję tylko, że nie po śmierci. Bo jak sobie pomyślę, że całe życie miałabym się z tym męczyć.... to dziękuję bardzo.
Odnośnik do komentarza
Witajcie Wszyscy nie chciałam pisać wcześniej bo jak to mówią nie chwal dnia przed zachodem słońca u mnie już zaszło więc muszę się pochwalić ,że miałam wspaniały dzień wstałam o 5 rano i pojechałam na grzyby w towarzystwie mojego męża szwagra i wujka , chodziliśmy ok 5 godz po lesie czułam się świetnie tylko chwilami miałam te głupie myśli że mi się zrobi słabo ale myśl że będę mogła pochwalić się swoim sukcesem dodawała mi sił . Po powrocie miałam (i nadal mam) tyle energii że nawet nie wiem kiedy posprzątałam całe mieszkanie i zrobiłam tyle rzeczy że długo by wymieniać i nie jestem zmęczona , mało tego jeszcze jutro mam ochotę gdzieś wyruszyć.Grzybobranie zawsze było moim hobby ale wczoraj na samą myśl o dzisiejszym dniu robiło mi się nie dobrze,a dziś jestem bardzo zadowolona. Muszę jeszcze dodać że jeszcze w kwietniu jak miałam wsiąść za kierownicę to trzęsłam się jak osika (kiedyś nie miałam takiego problemu) a od kilku tygodni robię to już bez lęku.I to też uważam za sukces. Może to jest dobry pomysł żebyśmy pisali nie tylko czego nie udało nam się zrobić ale co udało . Dla mnie to Wy dzisiaj byliście pewnego rodzaju motywacją ,za co Wam bardzo dziękuję .Pa.
Odnośnik do komentarza
Witam słoneczka Moje drogie dziewczeta, ani ja az tak zarobiona ,ani zbuntowana,ze mnie nie było.Zbuntował sie owszem ale mój komputer.musze powiedziec,ze teskniłam za Wami moje Kumpelki.Ale myślmi byłam z Wami:)trochę czasu zabrało mi tez poczytanie zaległości.I tak przedewszystkim ciesze sie dobra forma Małej-mam nadzieję ze powrót doda Ci skrzydeł:)Darhmo Twoje poddenerwowanie też oczywiście zrozumiałe. Rrozstanie z ukochana mamusia ,nowa praca.troche zamieszania i organizm tez troche szaleje, przezywa po swojemu.Mysle,ze jak juz sie na nowo urządzicie z Marcinem to znowu chwycisz byka za rogi,a byc moze w natłoku róznych spraw zapomnisz o *byku* :)Z całego serca zyczę.Jakby co ja zawsze mogę wpaśc do Gorzowa, z Poznania niedaleko:)No i moja droga Doro co tam słoneczko,widzę ze nastroje rózne,ale cieszę się ze sie nie dajesz:)jak czytam o twoje walce, to jak bym czytała o sobie,tylko ty i tak jestes silniejsza, bo dajesz rade bez leków czego mi sie nie udało,ale wiem,ze leki zrobiły swoje a ja swoje,bardzo duzo nad soba pracowałam zeby wrócic do normalnego zycia bez leków.Mysle ze jeszcze nie mogę powiedziec,ze mam to za soba i niewiem czy jeszcze nie bede miała nawrotów,ale wiem ze sie nie poddam. Pozdrawiam wszystkich nerwusków którzy tu zawitali.Zagladajcie tu,bo tu sa CI ktorzy rozumieja i doradza, bo wiedza co czujecie.Szukajcie wszelkiej pomocy,kazdy jest inny.Jednemu starczy wsparcie kogos bliskiego,inny musi skorzystac z pomocy fachowca,jeszce inni musza brac leki,na rózne sposoby ale trzeba sobie pomóc.Droga do *wyzdrowienia* jest powolna ale mozliwa.Ja jestem juz prawie zdrowa,ale za mna litry łez,dziesiatki *załamań*,ze nie dam rady i nic bardziej mylnego-dałam radę - czego Wam wszystkim zyczę.Do usłyszenia ,bo musze iśc dziewczyny połozyć spac.
Odnośnik do komentarza
Cześć ponownie! Na początku muszę pochwalić Gabi za jej sukces! No widzicie? Jak sobie postanowicie, to dacie radę! A jaka potem satysfakcja, że sie udało coś osiągnąć! Ja byłam dziś w kościele, nie musiałam wyjść, choć dwa czy trzy razy zakłuło mnie w serduchu (dziś nie było zawrotów głowy ani cierpnięcia skóry, to serce się odezwało, żebym nie zapomniała, że je mam:) A jutro wybieram się z rodzinką do zoo i mam zamiar przyjemnie spędzić czas. I niech tylko spróbuje mi coś w tym przeszkodzić:) Renia, no nareszcie jesteś. Brakuje tu Ciebie moja droga, choćby dlatego, że masz dobre nastawienie i tryska z Ciebie optymizm:) Ja też idę połozyć mojego 7 - letniego *dzidziusia* spać. Bo sam nie pójdzie... Pa!
Odnośnik do komentarza
cześć Robaczki:) witam z Gorzowa:) nie mogę uwierzyć, że już tu jestem. Kiedy wyjeżdżałam dziś z domu i zobaczyłam, jak na pożegnanie tato nam błogosławi, stawiając w powietrzu znak krzyża, wymiekłam. Rozpłakałam się, ale na szczęście nikt już tego nie widział. Całą podróż czułam ciężar w żołądku, ścisk w gardle...Prawie cały dzień byłam lekko oszołomiona, zresztą mój Marcin także. Przyznał się, że pierwszy raz w życiu poczuł jakiś wewnętrzny dyskomfort. Trzymałam się do wieczora, niestety jakiś czas temu uroniłam łezke, bo jakoś myśli nie dają mi spokoju. Ale wydarzyło się wiele bardzo dobrych rzeczy...Ja chyba też nie przyjechałam tu bez przyczyny. Mam kolegę, który pracuje w ośrodku, który oferuje pomoc ludziom z róznymi problmami. Zna świetnych psychologów, pomoze mi, zapisał mnie na terapię i już 30.08 bede mogła porozmawiać z kompetentną osobą i to całkiem za darmo!:) Podbudowała mnie taka opcja. W dodatku miałam tez okazję skorzystać ze specjalnego fotelu do masażu, na którym poleżałam 20 min - coś niesamowitego, pełen relaks, totalne rozluźnienie, a ten fotel to po prostu cuda z plecami robi. Także jakoś się trzymam. Mam tez dostep,bo póki co jesteśmy u kolegi, do jego całkiem ciekawie wyposażonej biblioteczki. Właśnie czytam bardzo ciekawą książkę *Zaburzenia lekowe* Rachmana, zapowiada sie calkiem, calkiem...To póki co tyle, wybaczcie, że się nie ustosunkuję do żadnejypowiedzi, ale jestem bardzo zmęczona. Mam nadzieję, ze jutro znajdę czas, a jak tylko będę już u siebie (a cos się trochę sprawa pogmatwała) to będę zaglądała regularnie. Całuski, trzymajcie się nerwuski!:)
Odnośnik do komentarza
Witam słonka Darhma wcale sie nie dziwie ze łezki Ci sie pokulały.Jak sie chce płakać to trzeba,bo łzy oczyszczają i pomagaja inaczej spojrzec na różne sprawy.I widze ze juz spojrzałas.Ja tez myśle ze nic w zyciu nie dzieje sie bez przyczyny.Juz kilkakrotnie sie o tym przekonałam.Tymczasem odpoczywaj i nabieraj sił na nowe wyzwanie jakim jest praca.Jesteśmy z Tobą i czekamy na wiadomości:)Mam nadzieję,ze złapiesz dobry kontakt z psychologiem. Dora dziekuje za miłe słowa,ciesze sie ze moge cos zrobic, nawet jezeli sa to tylko słowa, ale słowa osoby która wie o czym pisze. No i oczywiście ciesze sie z Twojego sukcesiku kościelnego.Wiem,ze dało Ci to duzo radości i nadzei w *ozdrowienie* oraz wiare w dalsza walkę z paskudztwem zwanym *nerwica lekowa*I wierze w to ,ze kiedys razem sie pośmiejemy z naszych *wybryczków nerwowych* Oczywiście takze ciesze sie z sukcesiku Gabi.Krok po kroczku i sie nawet nie obejrzysz jak bedziesz miała TO za soba.I tak jak juz wczesniej wspomniałam,kazda z nas czerpie siłe do pokonywania własnych leków i słabości z róznego źródła.Miło wiedzieć ze dajemy Ci siłe do walki:)Zyczę dalszych sukcesów tych duzych i tych małych. Zycze wszystkim spokojnej nocy:)Pa pa
Odnośnik do komentarza
Kochani ja tylko na moment, bo padam z nog. Caly dzien straszliwie zalatany i wypelniony przygotowaniami. No ale mam nadzieje, ze wszystko na miejscu. Jutro z mieszkania wyruszam ok. 15stej, a samolot mam dopiero o 20:50. No a w domku będę pewnie dopiero kolo 3 w nocy. Tak ze zbieram sie spac, bo dluga podroz przed nami. Mam nadzieje, ze wszystko będzie dobrze. Tak wiec nie rozpisuje sie wiele, ale przeczytalam Wasze wypowiedzi i bardzo sie ciesze z Waszych malych i duzych sukcesow. Ggratuluje z calego serca i zycze Nam wszystkim, aby było ich jak najwiecej. Reniu jak milo, ze znow jestes :-) Weź ustaw ten swój komputer do pionu i nie znikaj nam na tak dlugo ;-) Dharmo wiesz, ze najwazniejsze to mieć cel. A ja widze, ze zaczynasz go dostrzegac także w Gorzowie. I mysle, ze będzie ich wiecej. Daz do nich i realizuj sie przez nie, a będzie dobrze. A lzy to rzecz ludzka i swiadcza tylko o tym, ze masz serce. No a to jest piekne. Trzymaj sie dzielnie, a zobaczysz, ze wszystko sie ulozy. Ja pewnie zagladne tu dopiero w poniedzialek wieczorem, wiec zycze Ci wspanialego pierwszego dnia w pracy, aby było spokojnie i radosnie. A jeśli z trema (co przeciez normalne), to mobilizujaca a nie paralizujaca! Napewno dasz rade! Doro milego dnia z rodzinka zycze :-) Mysl, ze wszystko będzie dobrze, to musi tak byc! A na dobranoc powiem Wam jak dzis podsumowala mnie moja 4-letnia corcia. Skarzylam sie, ze boli mnie glowa, a ona mowi *nie martw sie mamusiu, jak zacznie bolec Cie serce, to przestanie glowa* ;-) Mowie Wam usmialam sie do lez. Tak widzi mnie nawet 4-latka, jak nie boli jedno, to drugie :-) Ale tak to jest z nami nerwusami. Ale usmiechajmy sie, nawet z naszych *chorych glowek*, bo to chyba lepiej niż tylko plakac nad soba. Dobrej nicy Wam wszystkim! Calusy!
Odnośnik do komentarza
Dziękuje waz wszystkim za te dobre rady:) Wczoraj okropnie się czułam,prawie cały dzień przelezałam w łożku,mój narzeczony probował mnie namówić na wyjazd-oczywiscie bez skutecznie ja stwierdziłam ze nie mam ochoty nigdzie wyjezdzać.Jednak dzisiaj zmieniłam zdanie-masz racje Mała nie należy zamykać sie w czterech scianach,postanowiłam to zmienic zaczne od tygodniowej wycieczki,trzeba korzystać z zycia bo mamy je tylko jedno. A co do psychologa nie wiedziełam ze jest to taka droga*przyjemnosc* Mam pytanie czy taka terapia jest chociaz skuteczna?bo skoro tyle kosztuje..
Odnośnik do komentarza
Cześć Słoneczka Ciesze sie ,ze Mała wraca w dobrej kondycji,dostałas słoneczko sił witalnych ze ho ho.I niech tak zostanie:)Juz pewnie jestes w podrózy, mam nadzieje ze bedzie spokojna.Dora pewnie tez sie rozkoszuje rodzina w komplecie.Mam nadzieję ze nie zabrałas ze soba kolezanki N Ja jestem dzisiaj tylko z dziećmi bo Karolek w pracy cięzko tyra.Muszę sie gdzies z dziewczynami ruszyc bo sie zasiedziałam, a pogoda taka ładna,ze az szkoda, tylko mam takiego małego leniuszka i nie lubie jak w niedziele nie ma Karolka, no ale trzeba to jakos przemeczyc:( Darhma jak tam klimat gorzowski Ci słuzy? Bozenko psychoterapia jest oczywiście kosztowna,ale sa równiez psycholodzy na kase chorych.Ja właśnie chodziłam do takiego,tylko zrób taki malutki wywiadzik i napewno znajdziesz odpowiedniego:)Powodzenia
Odnośnik do komentarza
Część dziewczyny! Ja też tylko na chwilkę. Niedawno wróciliśmy z zoo. Renia, niestety moja *koleżanka N*- fajnie to nazwałaś - jest ze mną zawsze i wszędzie. I dziś też trochę pokłuła mnie w serduszko w samym środku zwiedzania, ale nie zwracałam na to uwagi. Było bardzo fajnie i nie żałuję, że pojechałam. Dharma, życzę powodzenia w nowym miejscu, niczym się nie przejmuj, będzie dobrze. Te same słowa do Małej. Uśmiałam się z rady Twojej córci. No właśnie, słuchajcie, może my po prostu powinnyśmy przejść do porządku dziennego z tymi naszymi bólami, przyzwyczaić się do nich, a nie narzekać... Ja szczerze mówiąc tak właśnie mam, jak jednego dnia serce, to drugiego zawroty głowy. Naprzemiennie. Może w końcu nauczę się z tym żyć prędzej niż doczekam się, że mi przejdą:) Miłego niedzielnego wieczorku. Pa!
Odnośnik do komentarza
Witam was Nerwuski,jak tam niedziela czy koleżanka NNN odpoczywa dzisiaj od Was ?Kochane kobitki czytam teraz książkę *Pokonać lęki i fobie-jak radzić sobie z niepokojem i napadami paniki*autorstwa Judith Bemis i Amr Barrada.Powiem szczerze ,że dała mi dużo do myślenia a raczej wyjaśniła mi pewne aspekty tej choroby i jej objawy.Niektóre mnie nawet zaskoczyły ,ale muszę przyznać im rację .Ja na przykład uważałam do tej pory ,że to dom jest moim azylem ,bałam się iśc do ludzi ,w tłum ,jednak po przanalizowaniu to właśnie w domu miałam najwięcej ataków lęku czy nawtet paniki.Zdarzyły się owszem np za kierownicą czy w kościele.Ale one dość szybko mijały podczas gdy w domu mogły mnie trzymać kilka godzin.Autorzy w bardzo taki jasny ,dostępny sposób tłumaczą jak *podchodzoć do tej choroby ,jak w danym momencie pogodzić się nawet z nadchpdzącym lękiem czy nawet paniką.Jeden z autorów a właściwie autorka kilka lat zmagała się w młodości z tą chorobą dzisiaj pomaga innym założyła nawet organizacje Open Door gdzie wspiera i pomaga innym .Dziewczynki sięgnijcie po tę lekturę ,może komuś pomoże ja mam taką nadzieję...Pozdrawiam Was bardzo gorąco i życzę bardzo spokojniutkiej niedzielki a Dharmie życzę miłego wypoczynku !!!!!!!!!!
Odnośnik do komentarza
Witam gorąco wszystkie Panie. Dawno się nie odzywałam ale codziennie zaglądam na to forum. Z tego co czytam jesteScie bardzo zaprzyjaznione,myślę jednak że nie odrzucicie nowej nerwuski. Na początku troszke się odzywałam,ale mój problem z nerwicą jest troche wstydliwy. Już wszystko opisuje. Ja mam biegunki i np. boie się zjeść jakiejś zupy pomidora albo niewiem czasami są to różne rzeczy iwiem że to jest głupie ale tak jest im bardziej otym myslę tym jest gorzej bo wtedy nakręcam samą siebie i jest masakra. Tak samo z wyjściem z domu wtedy biore leki przeciwko biegunką bo boje się kompromitaci.Może poradzicie mi jak mam zlikwidować lęk jak o tym nie myśleć aby było dobrze,chociaż są dni kiedy jest naprawdę super tak jak dziś jem wszystko żadnych głupich myśli. To by było na tyle nie będe Was zanudzać, ale jakieś 13lat do tyłu miałam takie same lęki jak wszyscy na tym forum. Pozdrawiam i życze zdrowia.
Odnośnik do komentarza
Do Bożenki Tak, terapia jest skuteczna,nawet bardzo, bardzo , ja chodzę od ponad miesiąca. Terapia nie musi być droga, są specjalne ośrodki Centrum Kryzysowe, zazwyczaj mieszczące się przy domach pomocy dla AA, tam są psychoterapeuci- którzy z chęcią pomogą. Miałam propozycję spotkań za 70zł/1h, ale mój wspaniałomyślny mąż, wszelkimi środkami( min. internet) poszukał pomocy bezpłatnie - i okazało się to możliwe w ww ośrodku. Polecam, naprawdę jest dużo takich instytucji pomocy nieodpłatnie, tylko nie każdy wie gdzie szukać, mój lekarz również powiedział ,że taką pomoc można znaleźć przy szpitalach psychiatrycznych- wiem nie brzmi to zachęcająco , ale warto spróbować. Polecam terapię, wyzbywamy się właśnie wszystkich negatywnych emocji, tych które siedziały głęboko, każda myśl, lęk jest po coś, u mnie objawiała się ukrywana złość na ojca poprzez myśli z nożem, chciałam (tzn nie chciałam), myśl ,że mogę sobie , albo komuś zrobić krzywdę, terapeutka powiedziała mi,że to jest właśnie długo skrywana złość, tak sie u mnie objawiła, bardzo dużo mama jeszcze przed sobą, ale daję radę , i życzę Wam tego, abyśmy już nie musiały nigdy udawać i być sobą, bo przez udawanie,że jest ok,- jak nie jest , lub jak nie możemy nikomu powiedzieć, zwierzyć się - dzieje sie jak się dzieje, Ja już teraz mówię córce,że jeśli czuje złość to ma być zła, jeśli chce płakać niech płacze. Nie wolno skrywać emocji , bo później kończy się nerwicą.Więc drogi Słoneczka internet w ruch i na terapię , naprawdę pomaga.......
Odnośnik do komentarza
Cześć dziewczyny:)Oj ciężki dzis dzień przeżyłam. Obudziłam się i w płacz! Dopadł mnie taki żal, smutek i tęsknota, że nawet myśl o tym, że moi rodzice nie mieszkają w Afryce nie pomagała. Jak zaczęłam o 9, tak skończyłam wyć o 12. Gdyby nie mój Marcin, jego wyrozumiałosć i wsparcie, nie wiem jakbym ten nawał myśli zniosła. Pogadalismy trochę, a gdy tylko padło stwierdzenie, że przecież nie przyjechaliśmy tu na zawsze, tylko na trochę, by zarobić pieniążki, przeszło mi jak ręką odjął...Chodziłam przez resztę dnia nieco oszołomiona i podpuchnieta, ale jestem z siebie dumna, że przetrwałam, nie kazałam się zawieźć do domu, nie dopuściłam so siebie leku, a nawet...pojechałam 35 km od Gorzowa nad jeziorko, na grilla ze znajomymi. Jutro mój pierwszy dzień pracy, już sie mastawiam bardzo pozytywnie, choć wiem, że na wstepie muszę iść zrobić badania. Mam nadzieje, że pan doktor osłucha, popuka, popyta i podbije co trzeba:) Kochane, rozmawiacie o terapiach psychologicznych. Myślę, że warto zaryzykować pieniądze, choć wcześniej lepiej jest zrobić wywiad i wybrać naprawdę dobrego, przyjaznego psychologa. Marion ma rację - istnieją takie Ośrodki Interwencji Kryzysowej. Jest taki i w Gorzowie, właśnie w nim pracuje mój kolega i tam załatwił mi pomoc psychologiczną. Można do takiego ośrodka zapukać o każdej porze dnia i nocy, a dyżurujący w nim udzielą natychmiastowej pomocy, nawet przenocują w ekstremalnych przypadkach, w lżejszych - zaoferują pomoc psychologiczną, umówią ze specjalistą na rozmowę. Ja postanowiłam spróbować, nic mnie to nie kosztuje, a jednak nie ze wszystkim sobie radze tak jak bym tego chciała. Być moze właśnie psycholog pozwoli mi zrozumieć sedno sprawy, pomoże przebudować moje myślenie, nauczy na nowo, we właściwy sposób reagować na rózne zjawiska. Dlatego, Kochane, jesli macie możliwość szukajcie w waszych okolicach właśnie takich instytucji wsparcia:) Renko, bardzo ciekawie zapowiada się książka, którą polecasz. postaram się ją zdobyć i poczytać, choć póki co mam całkie dobrze wyposażoną biblioteczkę. Wczoraj równiez polecałam książkę Rochmana *Zaburzenia lekowe*:) Myślę, że im więcej będziemy wiedziały o naszym wspólnym wrogu, tym więcej korzyści dla nas. Im więcej czytam, tym bardziej dostrzegam irracjonalność leku. Kiedy mnie dopada, staram się nie panikować jak dawniej (uczę się też odrzucac myśli typu *mam zawał*), tylko uspokoić. A metoda *robić nic* działa naprawdę dobrze - jest bardzo trudna, ale skuteczna. Bożenko, gratuluję, przemogłaś samą siebie! to duży sukces, życzę kolejnych i oby tak dalej:)! Reniu, a jak tam spacerek z dziecmi, udał się? Klimat gorzowski powiedzmy słuzy, ale okre klimatyzacyjny jeszcze w toku. Liczę, że szybko się zakończy:) Swoją drogą, ciekawa jestem jak tam Mała się zaklimatyzuje na nowo w Ojczyźnie. Pewnie gdzieś teraz leci nad Europą, bo pisała, ze startuje o 20:50. Mała! Słowa uznania za odwagę!!! Ja jakoś nie mogę się przekonać do samolotów. Witaj Kochana w Ojczyźnie:) Doro, a co tam u Ciebie? Nastawiasz się już na pracę? Pewnie czekają Cię niedługo rady pedagogiczne...I znów zacznie się szkolna rzeczywistosć, a szkoła to niestety dzis prawdziwy gabinet osobliwości:) Miniu, pewnie, że tęsknimy i czekamy na wieści. Ochocho, zapowiada się nieźle - jakieś zmiany? Bo zalatuje mi tu optymizmem;) bardzo się cieszę:) Zmykam Robaczki, bo rano do pracki. Trzymajcie się cieplutko, dobrej nocki:)
Odnośnik do komentarza
Cześć! Przed chwilą wróciłam ze sklepu i teraz biorę się za codzienne obowiązki. Widzę, że temat terapii się rozwinął. I porad książkowych. Może i ja kiedyś sięgnę po jakąś odpowiednio dobraną lekturkę, a o psychologu narazie nie myślę. Nie sądzę zresztą, żebym miała na to czas. Tak jak napisałaś Dharmo, niedługo zaczynam pracę. I na brak zajęć nie będę narzekać. Może praca będzie moją terapią. Żebym się tylko tak nie bała tych moich nowych obowiązków. Ja wiem, że po jakimś czasie się przyzwyczaję, ale jak sobie uzmysłowię, że za parę dni czekaja mnie te przykre poranki, ścisk w żoładku, stres to .... Zazdroszczę Ci Dharmo, że przynajmniej na pracę jesteś nastawiona tak optymistycznie. Ja już miałam pierwsze spotkanie w czwartek, *stara* pani bibliotekarka oprowadziła mnie po miejscu pracy, powiedziała co i jak, ale ja i tak sie boje. Przeraża mnie to wszystko, co mnie tam czeka... I pewnie dlatego tak raczej nieciekawie się ostatnio czuję. Ściska mi głowę, ciągle myślę o sercu, nasłuchuję, kiedy ponownie mnie ukłuje no i te *zawirowania* w głowie. Po prostu to podświadomy strach przed rozpoczęciem pracy. Oczywiście nie przyjmuję nawet do wiadomości, że ewentualnie źle robię, że decyduję się na pracę. Absolutnie podtrzymuję to, co już na temat pracy pisałam wcześniej. Ale stracha mam ogromnego. Dlatego Dharmo Twoje słowa nie podziałały dziś na mnie jakoś specjalnie kojąco (tym razem) ... Nie bierz tego do siebie, ale jakoś mi tak źle... Praca to dla mnie ostatnio strasznie czuły punkt. Tylko nie popadnij z mojego powodu w przygnębienie, tego bym nie chciała. Wiem, że nie miałaś złych zamiarów:) Życzę Wam wszystkim miłego poniedziałeczku, realizowania nowych wyzwań, dobrych humorków. I komunikuję, że dziś też nie zamierzam poddawać się kaprysom własnego organizmu (wam też to doradzam) Mała! jak tam po powrocie? Narazie to tyle. Pa!
Odnośnik do komentarza
Witajcie Słoneczka I co ja tu widze- nastrojowośc rózna.Darhma tęskni, Dora ma stracha.Darhma mysle,ze jeszcze troche wpadniesz w wir pracy i tesknota sie złagodzi, na wszystko potrzeba czasu.W tym momencie najwazniejsze jest zebys dobrze poczuła sie w pracy, mam nadzieje ze tak bedzie, bo jednak w pracy spedzamy spory kawał zycia.Tak ze kochana jak musisz to płacz bo to pomaga, a mysle ze z dnia na dzien bedzie lepiej:-)A teraz moja droga Dora- słoneczko ja też sie troche boje powrotu do pracy- to normalne-siedziałam sobie bezpiecznie w domku prawie trzy lata.Nawet mój Karolek czuje sie troche poddenerwowany moim powrotem do pracy.Bo to jednak duzo zmian organizacyjnych w domu a co za tym idzie pospiech no i wynikajaca z niego zawsze jakas tam nerwówka.Ale jak trzeba to trzeba.Damy rade.Ty tez dasz,Najgorszy pierwszy tydzien, a potem jakos poleci.No i oczywiscie bedziemy z Tobą nerwusku kochany:) Malutka jak tam? Szczesliwa? Minia juz myslałam ze o nas zapomniałas.Ale wyczuwam powiew optymizmu:)No to lece kobitki,wpadne pózniej:)
Odnośnik do komentarza
Dzięki Reniu. Wiem doskonale, że damy radę, tylko właśnie nie wiem, po co te nerwy... Niestety zawsze taka byłam, że każdą nowość muszę trochę poprzeżywać. Taką mam naturę bliźniaczą (mój znak zodiaku). Z jednej strony potrzebuję nowości, żeby nie umrzeć z nudów, a z drugiej boję się ich... Stąd chyba ta nerwica. I z ukrywania emocji. Bo zdaje się Marion pisała ostatnio, ze nalezy się wykrzyczeć i wypłakać się do woli, żeby nie kumulować w sobie tego, co czujemy.No i Ty też poradziłaś Dharmie, żeby płakała, jeśli tego potrzebuje. Przychylam się do tego. No i oczywiście Reniu nie wątpię, że będziecie ze mną:) Bo tu moę wyżalić się do woli. Pa!
Odnośnik do komentarza
Witajcie dziewczyny! Dawno tu nie zagladalam , widze jednak ,ze nerwica zbiera swoje zniwo.To przerazajace ,ale jest nas coraz wiecej!Kochane ,nawet nie zdajecie sobie sprawy ,jak bardzo zmienilo sie moje podejscie do choroby i do siebie samej .A wszystko to dzieki Wam! Od momentu ,kiedy zaczelam czytac Wasze posty nie czuje sie takim dziwolagiem , z ktorym to nie wiadomo co sie dzieje.Jest mi niezmiernie lzej wiedzac ,ze sa ludzie podobni do mnie,ze te wszystkie moje *urojenia*, to nie choroba psychiczna ,ale zwyczajnie nerwica.Dziewczyny mam do Was pytanie,czy Wy tez jestescie cholernie drazliwe? Niestety mnie to juz meczy, wszystko mnie wkurza ,mam wrazenie , ze chcialabym miec kogos na kim moglabym sie wyzyc. Troche mnie to niepokoi .Nie wiem ,czy pamietacie ,ze moj luby wyjechal na miesiac do Szwecji. Ja zostalam z rodzicami .Strasznie obawialam sie tego rozstania. No bo ,gdybym w trybie natychmiastowym potrzebowala opieki lekarskiej ,to kto zrozumialby moje fanaberie? Dzieki Bogu jednak jakos sobie radze,tylko ze wciaz sie kontroluje.Musze juz konczyc. Caluje Was wszystkie.Z Bogiem.
Odnośnik do komentarza
Czołem Dziewczeta Rzeczywiście ludzi cierpiących na nerwice jest sporo.Wiele z nich nie wie co sie z nimi dzieje, myśla ze warjuja,a czym dłużej tak mysla tym bardziej warjują i czesto nikomu o tym nie mówia ze strachu przed niezrozumieniem i zwyczajnie wstydem.I takie błędne koło.Takze zyczyłabym sobie zeby jak najwięcej osób trafiło na tę strone chociazby po to zeby sie dowiedziec co mu dolega i ze nie jest sam i ze nie jest *psycholem* tylko złapała go nerwica.I co najwazniejsze ze z tego mozna wyjść i wrócić do normalnego zycia bez wiecznych lęków o własne życie. Ja Dorotko nigdy nie byłam drażliwa osoba.Zawsze optymistka,zawsze żywa itp.To nie jest chyba nawet kwestia charakteru,tylko nie wiem do dzisiaj od czego jest uzaleznione ze jedni chorują na nerwice a inni nie.Ale napewno czynników powodujacyh nerwice jest wiele:przezycia z dzieciństwa, zbyt intensywne życie,zbyt wysokie ambicje, trzymanie w sobie róznych emocji, zeby kogos nie uraźic lub nie stracic pracy itd.W naszym przypadku znaczy sie ludzi cierpiacych na nerwice trzeba znaleśc równowagę dla ciała i ducha,bo brak tej równowago powoduje to co powoduje.Nie jest to łatwe ale nie niemozliwe.Dlatego trzeba korzystac z kazdej pomocy.Ale najbardziej jest mi zal tych osób które nie maja wsparcia wśród najblizszych,dlatego mam nadzieje ze *nasze forum* troche im pomoze.To by było narazie na tyle.Dziewczyny juz mi stoja za plecami i krzycza ze mam konczyc, wiec zeby nie ogłuchnąc od tych wrzasków to kończe. Narazie papatki
Odnośnik do komentarza
Kochani jestem :-) Narazie wiele nie napisze, bo jestem *rozchwytywana* przez rodzinę , ale chciałam Wam powiedzieć, że wszystko szczęśliwie minęło choć spędziłam na lotnisku 5 godzin, bo samolot był opóźniony, potem 2 godziny lotu, 2 - jazdy do domu i suma sumarum byłam w domu o 5 nad ranem. Tak więc w podróży 12 godzin. Były chwile słabości, ale takiej niewielkiej, więc ok. Jestem szczęśliwa i radosna i oby tak zostało :-) A teraz zmykam w wir odwiedzin :-) Odezwę się w najbliższej wolnej chwili. Pozdrawiam Was gorąco!!!!
Odnośnik do komentarza
Czołem I co tam słoneczka dzisiaj porabiały? Witaj Mała:)Widzę ze podróz miałas z niespodziankami. Ale najważniejsze ze dotarłas i tryskasz szczęściem. Darhma jak tam minął pierwszy dzień w pracy?Ja sie napisałam dzisiaj tyle listów motywacyjnych do pracy ze az mnie cały kark boli.Zobaczymy co z tego pisania wyniknie.I z tego wszystkiego nie zjadłam kolacji, musze isc cos przekasic, bo jeszcze schudnę ha ha :)
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×