Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie słoneczka moje Doro jezeli chodzi o propanol to mi go kiedys lekarz zapisał przy jakims ataku paniki,ze własnie przechodzę zawał( okropicznośc)serce waliło mi jak młot,ale mi specjalnie nie pomógł ten lek.Mi juz zdecydowanie na walace serce pomaga melisa(koniecznie 2 torebki na szklanke)plus cardiol c.Po propanolu nie czułam sie gorzej ale tez nie lepiej.kurcze nie moige dalej pisać bo co chwila ktos przeszkadza.Zajrze pózniej.No i oczywiście witam serdecznie nowe osóbki,ta wstretna nerwica nie oszczedza nawet takich młodych istnień,wstydź sie nerwico!
Odnośnik do komentarza
Witam Was gorąco! Ostatnio mało tu piszę, bo niestety mam mało czasu. Przez ostatnie 3 dni robiliśmy sobie rodzinne wycieczki po Anglii, żeby coś zobaczyć poza osiedlem, na którym mieszkamy :-) i zdjęcia popstrykać. Było całkiem fajnie, choć niestety moja nerwica nie pozwalała mi tak *normalnie* cieszyć się z wycieczek. Ciągle myślałam o sobie i o moich dolegliwościach. No ale coś przy okazji też zobaczyłam, no i czas szybciej zleciał. Czytam Was za to codziennie i widzę, że coraz więcej osób nam tu przybywa. Bardzo witam wszystkich *NOWYCH* :-), choć Wasza obecność tak bardzo mnie nie cieszy, bo to oznacza, że jest coraz więcej osób, króre muszą zmagać się z tą okropną nerwicą. A to jest smutne ;-( Nawiązałyście tu do wpływu dzieciństwa na powstanie nerwicy. Myślę, że taki wpływ jest niesamowicie istotny, choć nerwicę można nabyć i bez tego. Ja jestem na to dowodem, bo moje dzieciństwo było cudowne. Mam wspaniałych rodziców, którzy zawsze starali się, aby nam - dzieciom było dobrze. Więc skąd to?? A no ja myślę (zresztą już o tym wspominałam), że z przerostu ambicji, planów itp. nad fizycznymi możliwościami. Powiem Wam, że ze mną ostatnio nie jest dobrze. Przyszedł okres i troszkę zmieniło się na plus, ale niestety wiele minusów zostało. Np. ostatniej nocy myślałam, że oszaleję. Mąż chodzi teraz na nocki, więc już cały dzień nakręcałam się, że go ze mną nie będzie. Oczywiście samo położenie się do łóżka wiązało się z emocjami, bo ja ostatnio najgorzej radzę sobie nocą. Zasnąć nie mogłam, szereg myśli kłębił mi się w głowie, ale w końcu *padłam*. Ale cóż z tego, skoro po godzinie obudziłam się z okropnym poczuciem lęku niewiadomego pochodzenia,myślałam, że postradałam zmysły, o tak dziwnie mi było i nie mogłam zajarzyć co się dzieje. Teraz myślę, że to przez to, że byłam w takim pół-śnie, ale w nocy to wystarczyło, abym zaczęła się cała trząść, biegać do łazienki, nie móc pozbierać myśli itp. Na szczęście po zlaniu się zimną wodą odzyskałam jako taką świadomość i powoli zaczęłam się uspokajać. Udało się, ale było to straszne i pozostało we mnie i jakoś dziś jeszcze bardziej nie mogę dojść do siebie. I jeszcze ten mój żołądek (jeśli to oczywiście on). Ale ciągle mnie w jego okolicach boli, gniecie, jest mi niedobrze, pali mnie w gardle. Tak nawet myślę, że może jakiś wrzodów się nabawiłam? Sama nie wiem. Tak sobie myślę, że to wszystko nasila się przez ten zbliżający się wyjazd, kwestię lotu samolotem, później rozstania z mężem (już myślę jak będzie nocami bez niego, czy tak jak wczoraj?). No i tak Wam powiem, że to wszystko mnie dobija.... DORO moja droga ja też nie jestem lekarzem, ale tak sobie myślę podobnie jak Dharma, że może powinnaś jeszcze poczekać z tym braniem leku, bo po 1. serduszko mogło Ci bić szybciej właśnie przez badanie, a po 2. jeśli masz kłopoty z tarczycą, to jednym z objawów jest przyspieszone bicie serca, więc raczej tarczycę powinnaś leczyć. No i tak sobie myślę u jakiego lekarza byłaś? Czy u kardiologa, czy u rodzinnego? Ja radziłabym Ci wybrać się prywatnie do jakiegoś kardiologa, aby zrobił Ci szereg badań (np. echo serca, a nie tylklo ekg) i dopiero wyrokował, a no po 1 badaniu. Może wiesz o jakimś, gdzieś blisko siebie, ale jakbyś miała ochotę wybrać się na badania do Krakowa, to przesyłam Ci link do kliniki, którą znalazłam: http://www.tlkmed.com.pl/index.php?cat=2 Tam są też specjaliści kardiolodzy i wykonują wszelkie możliwe badania serca. Nie gwarantuję za to na 100%, bo jeszcze tam nie byłam, ale wybieram się zaraz po powrocie. Myślę, że skoro jest tam specjalista kardiolog, to powinien wiedzieć, co robi. A poza tym niestety u nas w Polsce, co prywatnie, to solidniej. Przykre, ale prawdziwe. A narazie Doro miłego i spokojengo *rozrywania się* :-) DHARMO cieszę się, że między Tobą a Marcinem znów słoneczko :-) Czasami burze nawet muszą być, aby potem było jeszcze lepiej. Rozumiem Twój strach przed nowością. Dużo tego na raz. Ale niech to będzie dla Ciebie mobilizacją. Skup się na kolejnych etapach nowego życia, a nie myśl o wszystkim jednoczesnie, bo to tylko wprowadza mętlik w głowie. Narazie skup się na pakowaniu i wyjeździe, potem będziesz myślała o pierwszym dniu w pracy, itd. Nie wszystko na raz! Ja tam wierzę, że Ci się uda. Nie znam Cię tak *na żywo*, ale czytając Twoje wypowiedzi sądzę, że masz w sobie dużo siły i poradzisz sobie na pewno. Tylko nie myśl za dużo :-) To nam nerwusom szkodzi najbardziej. No i podziwiam Cie, że nadal nie sparwdziłś kwestii dzidziusia :-) Ja bym nie wytrzymała. No ciekawe, ciekawe :-) No trochę się rozpisałam i muszę już uciekać, bo dalsza robota czeka. Tu w Anglii zwykły dzień, nawet polskiej mszy nie ma. Ale może wybiorę się na angielską. Nie zrozumiem wprawdzie wiele :-), ale uczestnictwo chyba też jest ważne. No i jeszcze dalsze pakowanie, pranie, czyszczenie mieszkania na błysk, bo mój mąż też się stąd wyprowadza do innego więc trzeba zostawić porządek. A tu niedziela zbliża się wielkimi krokami :-) Cieszę się, choć jeszcze kilka nocy i to mnie martwi, bo bez Marcina. A najgorsze jest to, że choć bardzo tego nie chcę, to już nastawiłam się, że będzie źle. I pewnie dlatego jest. Tylko jak tu się *odstawić*??? Życzę Wam miłego świętowania. Całuski! pa
Odnośnik do komentarza
No troszkę mi się skrzydełka podcięły, bo przed chwilą ni z gruszki, ni z pietruszki wzięło mnie. Poczułam, ze *idzie*, nagle to uczucie strachu, wszystko w koło wydało mi się dziwne (tak jak pisała Mała), a potem to już tylko walące serce. Ukucnęłam, zlałam się wodą i postanowiła robić *nic*...Czułam jak serce wali, jak wszystko pulsuje, jak krew uderza do skroni, jak zaczyna drżeć mi ciało i nadal robiłam *nic*. Zaczęło przechodzić, serce zwolniło, wróciło do rytmu - chyba to nazywa się świadoma konfrontacja z tym cholerstwem! Nie nawidzę tego!!! Cieszę się, że sobie poradziłam, ale znów mam niesmak, że dopuściłam to do siebie. Być może to skutek uboczny moich ostatnich nerwów urodzinowych? Nie wiem, i chciałabym przestać już o tym myśleć, a to trudne po takiej chwilowej utracie kontroli...
Odnośnik do komentarza
Czołem Darhmo nie obwiniaj sie o to ze dopuściłas jakies głupie myslii ze przyszło *to*.To świństwo przychodzi samo i nawet sie nie pyta o pozwolenie:)bo wie ze nikt z nas tego pozwolenia by nie dał.Takie to niewychowane pcha sie tam gdzie go nie proszą:) Ale ze przegoniłam wroga to powinnas byc dumna-bravo.Mała ma rację ze zbyt intensywne myslenie nam szkodzi.Ale trudno jest czasami sie od nich uwolnic, zwłaszcz jak sie jest samemu w domu.Ja wczoraj byłam u mojej siostry przyrodniej,u której sie żle dzieje i dzisiaj juz cały dzien mysle co moge zrobic zeby jej pomóc.Moim zdaniem ona popija na tle depresyjnym.Swego czasy była bardzo chora i cudem uniknęła śmierci.I chyba przezywa cos strasznego ale nic nie mogę od niej wyciagnąć.moim zdaniem to jest chyba załamanie nerwowe,co ja mam zrobic, o lekarzy psychiatrze nie chce nawet słyszeć.Jest mi dzisiaj troche smutno.I do tego wszystkiego Karol jest w pracy( paskudna Ikea-tam pracuje)Chyba mam małego doła.Mam nadzieję ze sobie tym nastrojem nie wywołam kolezanki nerwicy, bo juz tyle czasu mam z nia spokój.No nic moi mili moze pójde z dziewczynami na spacerek i na lody:)Do usłyszenia
Odnośnik do komentarza
czesc właśnie weszłam przypadkowo na tę stronę.Nerwicę mam już 13 lat.W tej chwili nie biorę żadnych leków ale jest kiepsko.Próbowałam różnych ale po nich czułam się tylko trochę lepiej.Ostatnio uzależniłam się od lexotanu.Teraz już pół roku nie biorę nic i sama nie wiem co robić bo żyć w takim stanie nie da się.Lęk przed pójściem do gdziekolwiek,zawroty głowy, niepokój .bóle różnego rodzaju.Niektórzy mówią że nerwićę można pokonać a ja myślę że co najwyżej nauczyć się z nia żyć.Mam też łagodne wypadanie płatka zastawki mitralnej,problemy z tarczycą. Jakby ktoś chciał pogadać ze mnąna gg 5158701
Odnośnik do komentarza
Cześć Kochane(ni)! Dziewczyny, bardzo dziękuję za wyczerpującą odpowiedź dotyczącą tego propanololu. Czyli jednak to ma też być na lęki, nie tylko na uspokojenie serducha! A ja niczego na lęki nie chcę, żadnych uspokajaczy też nie będę brać (może za wyjątkiem melisy). No i uważam, że całkiem to serce może mi się rozregulować po jakimś leku. Otóż nie byłam u kardiologa, tylko u rodzinnego, prywatnie. No i właśnie Dharmo też zastanowiłam się, czy to branie leku ma sens(jeszcze go nie brałam oczywiście). No bo skoro ekg mogło być zafałszowane moim zdenerwowaniem, to po leku też będzie zafałszowane przecież, bo bicie serca sztucznie się zwolni... W każdym razie powiedział, że nie ma wady, ale to szybkie tempo trzeba sprawdzić. A ponieważ nie mam najmniejszej ochoty brać czegokolwiek, to faktycznie się wstrzymam i zrobię najpierw badania. Panicznie boję się że przy próbie odstawienia jakiegokolwiek leku będę mieć kłopoty. Serdeczne dzięki za porady! Dharma, Ty nie masz mdłości, a ja przeciwnie... O różnych porach dnia. Też nachodzą mnie różne wątpliwości, ale to pewnie przed zbliżającym się okresem. No i zapewne zaczynam też przeżywać zbliżający się nowy rok szkolny... Jutro niestety pierwsze *pracowe* spotkanie. Boję się. No i nie obwiniaj się dziewczyno za ten lęk, który Cię dopadł. My nie możemy tego do siebie tak całkowicie nie dopuścić! Możemy sobie jedynie poradzić najlepiej, jak się da, a Ty sobie przecież poradziłaś. To, że Cię naszedł jest niezależne od Ciebie. Kiedyś taka fajna pani neurolog wytłumaczyła mi, że *to* przychodzi, kiedy chce, bez udziału naszej woli, w każdym momencie może nas dopaść. Ale nie podczas aktualnie przeżywanego stresu, a skąd. To reakcja późniejsza. A zbyt intensywne myślenie rzeczywiście nam bardzo szkodzi. Ja naturalnie czułam się dziś lepiej. Coś tam , gdzieś tam mnie zakłulo parę razy, ale psychika była w fantastycznym stanie - bo zrelaksowałam się wyśmienicie na tym skałkowym spacerku. Fajny dzień miałam po prostu. A, Paulina! Jestem w szoku, że w Twoim wieku musisz się zmagać z takim problemem! Żal mi Cię bardzo, ale wierzę, że to pokonasz. Jeszcze raz dzięki za rady. Pa!
Odnośnik do komentarza
Jeszcze zajrzałam do was przed pójściem spać, jak mogłoby być inaczej?:) Też sie wyluzowałam po tym *ataczku*. Poszliśmy z Marcinem na lody, potem zrobiliśmy sobie wycieczkę nad Kwise, pospacerowaliśmy brzegiem rzeki:) Teraz wydaje mi się ten atak taki bezsensowny, nawet kiedy się dział, pytałam siebie samej *czego się boisz?*. I nie wiem, czego się bałam, tzn naszła mnie myśl *ciążowa*, potem poczułam taki totalny chaos w głowie i - jak na horrorach - wiedziałam, ze ten potwór nadchodzi. Najdziwniejsze jest to, że towarzyszyło temu uczucie derealizacji, a już dawno go nie miałam, doszły też myśli, że tym razem mi się nie uda, oszaleję, co się dzieje, nadchodzi totalny kataklizm. Resztę znacie - waliło mi serce. Ale, tak jak pisałam wcześniej, nie walczyłam z tym. Ukucnęłam w mojej ulubionej pozycji i postanowiłam przeczekać. Nadal szukam, jaka jest tego przyczyna, jak my samych siebie tak nakręcamy? Bardzo mnie interesuje ten mechanizm, pomyślałam sobie dziś nawet, że - wedle zasady, ze nic sie nie dzieje bez przyczyny - może faktycznie powinnam pójść na psychologię, i może odkryję sposób na to zaburzenie...Znalazłam nawet w internecie tytuł ciekawej rozprawy doktorskiej pani z Uniwersytetu Jagiellońskiego, ale niestety nawet fragmentów nie opublikowano, a tyczyła się ona właśnie lęków. Doszłam do wniosku, że ja mam chyba odmianę nerwicy o wdzięcznej nazwie *zespół lęku napadowego*, wszystkie objawy się zgadzają. Taj szukam i szukam, szperam i szperami i może po nitce do kłębka, dojdę do konstruktywnych wniosków. Bo nawet kiedy przeżywam atak, to w jakiś sposób się mu przyglądam, patrzę, co się dzieje ze mną, o czym myślę, jak się czuję *po*, a kiedy tylko dojdę do siebie, to siadam i szukam nowych info. Musiałam to z siebie wyrzucić raz jeszcze, to chyba też rodzaj terapii. Życzę wszystkim dobrej, spokojnej nocki i kolorowych snów:)
Odnośnik do komentarza
Cześć! Coś słabo się ostatnio udzielacie mało piszecie. A ja nie lepsza:) Widocznie bardziej jesteśmy zajęci. Przed chwilą wróciłam z pracy. Było to oczywiście tylko takie spotkanie wstępne - przekazywanie biblioteki, ale musze przyznać, że trwało dość dlugo i jestem nieco znużona. Mam jeszcze pełny tydzień wakacji w każdym razie, bo potem trzeba się już trochę brać do roboty. A będzie jej cała moc... A dziś bardzo szybko bije mi serce, jak tylko wróciłam. Może to wynik tego upału, nie wiem. Czuję się za to dobrze i - odpukać, nie kluje mnie nic i nie boli. Za to, żeby atrakcji mi nie zabrakło, to pewnie będę się skupiać na tym szybkim tempie serca:) Pokręcone życie, nie ma co... A, byłabym zapomniała. Chciałam Wam zadać takie kretyńskie pytanie. Czy puls, tętno i szybkość pracy serca, to jedno i to samo? Wiem, pytanie proste, ale chcę się upewnić czy dobrze myślę. Dziś byłam też na badaniu krwi. No i ciekawi mnie bardzo, co też tam wyjdzie. Pozdrawiam, napiszcie, co dziś u was. Pa!
Odnośnik do komentarza
Witam Was nerwuski Doro lekarzem nie jestem ,ale wydaje mi sie ,ze puls ,tętno i szybkość pracy serca to to samo.Widze ,ze i Wam ta franca nie popuszcza .Ja wczoraj poszłam 1-szy raz od jakiegoś czasu do kościoła ,chcaiłam zobaczyć jak dam sobie radę i niestety poniosłam klęskę niedługo po rozpoczęciu mszy musiałam wyjść z kościoła na trzęsących się nogach ,z przerażeniem ,zlana potem.Boże jak strasznie mam tego dośc do tej pory cieszyłam się chociaz ze spokojnych nocy a dziś nie spałam całą noc.Kochani jak to jest ze to ma taką siłę nad nami,dziś czuję się tragicznie i naprawdę nie wiem co dalej mam robić ....Jeszcze jak widze moje dzieci i przerażonego męża ...dobija mnie to jeszcze bardziej.Dharmo ja również śledzę wiadomosci natemat tej samej odmiany nerwicy,szukam jakis książek,informatorów na ten temat ,ale niestety niewiele mi to pomaga.Czy wiecie cos na ten temat ,że nerwicę można pokonać raz na zawsze?Bo mam wrazenie,że ona juz będzie zawsze ze mna i tylko jej wiadomo kiedy poaże znów swoje pazurki
Odnośnik do komentarza
Witajcie Kochane:) Ja niestety też dołączam do Waszego grona. U mnie niesamowita duchota, choć słońca jak na lekarstwo. Dopiero jakieś pół godziny temu zerwał się wiatr i zrobiło się trochę luźniej w atmosferze. Niby czuję się dobrze, ale jakaś poddenerwowana jestem, pewnie naszym sobotnim wyjazdem. Rano znów serduszko mi przyspieszyło. Zauważyłam, że po przebudzeniu jestem zawsze taka ociężała, sercu ciężko się bije. Zanim dojdę do siebie mijają jakieś dwie godziny. Też tak macie? Niestety popalam sobie (choć intensywnie myślę o rzuceniu tego zgubnego nałogu!) i zazwyczaj, kiedy zapalam pierwszego papierosa rano to serce zaczyna mi walić. Kurcze! nerwica nałóg (bo przeczytałam gdzieś, że wyuczyłyśmy się pewnych reakcji na dane zdarzenia) i palenie nałóg. Oba równie ciężko rzucić! Doro, puls, tętno i bicie serca to jedno. Podziwiam Cię za odwagę, za to, że robisz sobie wszystkie badania. Ile razy ja obiecywałam sobie, że pójdę do lekarza i nijak nie umiem samej siebie przekonać. W tym względzie jestem chyba niereformowalna:) Czeka mnie zaległy dentysta, ginekolog, wręcz marzę o powtórzeniu badań serca: ekg, echo, krew. Ale jak pomyślę, że na ech trzeba czekać pół roku, jak przeczytam, że 4-letni dziecko umiera na fotelu dentystycznym w najlepszej klinice stomatologicznej w Warszawie z powodu źle podanej narkozy, to włos mi się jeży i wszystkiego odechciewa... Renko, mi te wszystkie informacje o nerwicy bardzo pomagają, uspokajają. Czy można pokonać ją raz na zawsze? Tego nie wiem, są tacy, którzy twierdzą, że tak. Pozostaje nam wierzyć, że mają rację. Renko, a co spowodowało, ze musiałaś wyjść z kościoła. Co dokładnie wtedy czułaś, czego się przestraszyłaś? Pytam, bo mnie się też przytafiają takie napadowe niedyspozycje i jestem ciekawa, co inni wówczas czują.
Odnośnik do komentarza
Hej kobitki.Ja mam dziś fatalny dzień.Od samego rana czuję że coś jest nie tak.Jakiś wzmozony dzisiaj lęk przed lękiem.Bałam sie tak bardzo że nie puściłam syna do szkoły. Jestem przed misiączką jakieś 10 dni i wiem że teraz będę to odczuwała podwójnie.Nie chce mi się nic, prawie cały dzień przeleżałam i maltretowałam się swoimi myślami.Znowu wpadam w histerię że chcę wracać, że nie chcę tu być,ale pocichutku żeby nie mącić synowi w głowie.Serce dzisiaj wali mi jak szalone,ale mam to w d... niech sobie wali.Mam proplanolan ale go nie wezmę bo mi on też mało pomaga.Jestem wściekła nie wiem z jakiego powodu.Miałam dzisiaj umówiony termin z ginekologiem, ale nie pójdę bo mój mąż nie może się wyrwać z pracy, to mnie też wkurzyło dodatkowo.Próbowałam wyjść na spacer, nic z tego, uczucie despersonizacji cofnęło mnie do domu.Już sama nie wiem co mam dzisiaj ze sobą zrobić.(chyba się pogryzę)to mi ulży. Dora nie umię Ci odpowiedzieć na to pytanie, terminy medyczne są mi obce i nie analizuję za bardzo ich, ale nasza Koleżanka Dharma napewno Ci to wyjaśni jak tylko się tu pojawi.Co do tego propanololu to mi lekarka powiedziała nawet tutaj w Niemczech że to bezpieczny nieuzależniający lek i mogę go sobie spokojnie brać 5mg jak mam kołatanie.Nie trzeba go brać codziennie,i nie ma żadnych problemów z odstawieniem go.Ja ten lek mam już tyle lat i biorę tylko w momentach kiedy mi mocno kołacze.Nie powiem żeby mi on tak bardzo pomagał.Naprzykład gdybym go teraz wzięła, kiedy jestem tak podminowana nie wiadomo dlaczego to i tak by mi nie pomógł.Więc go nie wezmę.A dzisiaj jestem tak wściekła że niech sobie wali. Pa
Odnośnik do komentarza
No to dziewczyny, mamy dziś wszystkie *małe* niedyspozycje. Ja przestałam zwracać uwagę na to walenie serca, mam to gdzieś. Tylko że przed chwilą odczułam też jakieś małe mrowienie czy smyranie w przełyku, za gardłem, nie umiem określić gdzie dokładnie. Wiecie co? Czasem już taka wściekla jestem na to wszystko, że.... Czy człowiek nie może mieć chwili spokoju? Czy zawsze musi być coś? A jak nie ma, to sobie wymyślimy, nie? Z tym kościołem to niestety też tak mam, ale powiedziałam sobie, że chodzić nie przestanę, choćby nie wiem co. Sprawdzam się każdej niedzieli, raz jest dobrze, raz gorzej. Ale udało mi się jeszcze nie wyjść ani razu. Staram się jak mogę, żeby nie myśleć o strachu przed omdleniem. Serce najczęściej wali mi jak oszalałe, choć wczoraj dobrze było. Dharma, Ty mnie tak nie chwal. Miałam iść do ginekologa - nie poszłam, a te badania to tylko morfologia, mocz i gospodarka hormonalna, cukier, coś tam jeszcze. A tego propanololu nie biorę czyli kolejnego ekg chyba nie zrobię. Cóż z tego, że zaczęłam chodzić do lekarza i tak sprawy nie dociągnę do końca, tak mi się zdaje... Nie martwcie się tym dzisiejszym złym samopoczuciem. Jutro będzie lepiej:) Mnie na pewno też:)
Odnośnik do komentarza
Ja źle się czuje od mniejwiecej roku,pamiętam że jak szłam do nowej szkoły czy w jakiekolwiek miejsce którego nie znalam,czulam ogromny strach i pzygnebienie,teraz ten strach utrzymuje się caly czas,do tego uczucie zmęczenia i sennosci ale gdy sie klade nie moge zasnąc,jestem blada i chudne nie moge nic jesć wszystko wydaje mi się beznadziejne.Rzeczy które kiedyś mnie cieszyły teraz wydają sie bez sensu.Czy to nerwica albo depresja??Gdy powiedziałam o tym mamie powiedziała ze zdziwiam i zaczeła sie śmiać.U mnie w rodzinie nikt nie chorowal na nerwy.Jestem z tym zupełnie sama:(nie wiem co mam zrobić do jakiego lekarza sie zglosić.Mam pytanie,jak wygląda taka terapia?i czy to wogole pomaga ,czy z tego stanu mozna się wyleczyć,ja juz straciłam nadzieje czasem wydaje mi sie że jedynym rozwiązaniem jest poprostu śmierć
Odnośnik do komentarza
Witam słoneczka Widzę ze dzisiaj słaby dzien moje drogie.U mnie wprawdzie dobrze.Miałam zalatany dzień,w tym wizyta u psychiatry,która zawsze mnie jakośc krzepi.Mimo ze męczą mnie te parszywe nerwobóle,to nie daje sie im wkręcić.Dzisiaj przeczytałam,ze istnieje coś takiego jak prztchodnia psychosomatyczna,na moje oko to chyba cos takiego dla nas.Musze sie dowiedziec cos wiecej jesli chodzi o zakres jej działalnosci.Jezeli chodzi o wychodzenie z kościoła to ja nigdy nie przechodziłam tego wręcz przeciwnie czesto spedzałam w nim wiele godzin proszac Boga zeby jeszcze pozwolił mi zostac z dziećmiitp.A czesto przy tym tak ryczałam ze zdarzało sie ze podchodziła do mnie jakas staruszka pytając co mi sie stało,ze tak zewnie płaczę:)Nieraz opowiadałam jakieś obcej staruszce o moich *przeczuciach wzgledem mego zdrowia i zycia*a te biedne kobity mnie pocieszały,ze przeciez wyniki dobre,ze ja młoda itd,itd.dzisiaj jak sie cofne to troche sie uśmiecham sama do siebie co te kobity sobie myślały- chyba różnie:)Teraz sama tez sie usmiecham. Dla kogos kto tego nie przechodził to moze byc powodem do zartów-wiecie ze chora- ze psychol.Mam nadzieje ze juz nigdy nie bede w takim stanie, ale byc moze bede mogła komus pomóc.Bo niestety sa to cały czas tematy tabu.Może juz sie o nich wiecej mówi,ale cały czas ludzie korzystający z pomocy psychiatry sa postrzegani róznie..... I jeszcze jezeli chodzi o papierosy Muszę Wam powiedziec ze kiedys paliłam namietnie i duzo.Rzuciłam jak zaszłam w ciąże.Ale właściwie chyba bardziej rzuciłam przez te leki ze serce mam chore ze jak nie rzuce palenia to napewno dostanę zawału itp.Jest jeden plus z choróbstwa:)Znaczy obecnie chyba faktycznie jestem w lepszej formie,bo czasami np do piwka czy winka dam sie namówic na jednego słabego dymka bez strachu o swoje zdrowie,oczywiście robie to bardzo bardzo rzadko,ale kiedyś na sama myśl o papierosie dostawałam wkretki.Tak ze chyba zdrowieje i z WAMI TEŻ TAK BĘDZIE SŁONECZKA - WIERZE W TO BARDZO.Bede konczyć,bo musze jeszcze powysyłac cv-ki bo jak juz pisałam szukam nowej pracy.Zajrze później buziaki pa
Odnośnik do komentarza
Ach i jeszcze do Bozenki-mi wyglada ze doskwiera Ci jednak depresja.proponuje psychologa, zwlaszcza ze jesteś z tym problemem sama.No i pisze Ci to kobita która dwukrotnie leczyła depresję,smierć to jest zadne rozwiązanie.Depresja czy nerwica to jest tylko choroba, meczaca ale choroba, nie mozna sie jej poddawać.bardzo Cie prosze idz do psychologa, on na podstawie twoich relacji stwierdzi co Ci dolega, depresja czy nerwica.Zrób to juz jutro,nie zwlekaj, bo kazdy dzień jest wazny.No i zagladaj tu i pisz co sie u Ciebie dzieje .Nie jestes sama Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Właśnie skończyłam prasowanie sterty ubrań - po mału szykuję się do wyjazdu:)Staram się racjonalnie i rozsądnie podchodzić do tych zmian, ale dziś chyba naprawdę wisi coś w powietrzu, bo miałam kilka wybuchów gniewu. Już zastanawiam się jak damy radę finansowo, bo początki są zawsze najgorsze. Ale liczę, że jakoś sobie poradzimy. pomyślałam dziś o rzuceniu palenia, ale póki co całkowite odstawienie będzie bardzo trudne. Znów narzucam sobie zbyt wiele tego co muszę lub powinnam zrobić. Zmieni się mój tryb życia już z powodu pracy, obiecałam sobie, ze codziennie będę biegać, ćwiczyć jogę i zacznę (rozsądnie!) się odchudzać (bo już szlag mnie trafia, że większość ubrań jest przyciasna, tak dalej być nie może). Myślę, że rzucenie palenia to póki co zbyt duży stres i dodatkowe obciążenie (powinnam napisać odciążenie, bo organizm chętnie by się tego świństwa pozbył). Palę mało 5-7 papierosów dziennie, ale coś zaczynają mi papierosy szkodzić. Dziś przy 4 znów serce zaczęło mi bić szybciej i nie wiem jaka jest tego przyczyna (czasem spalałam 10 i nic się nie działo). Chyba już się tak zaprogramowałam, nakręciłam, ale to dobrze - w tym wypadku nakręcanie się jak najbardziej wskazane:), szybciej rzucę! Reniu, niesamowita jest ta historia z kościołem i kobietami, które Cię wspierały, pocieszały. Mi też, raz, przydarzyło się płakać. Było to na Jasnej Górze, kiedy pojechałam na pielgrzymkę maturzystów. Bardzo się wtedy zakochałam, a że była to miłość niemożliwa (przez nią zaczęła się moja przygoda z nerwicą), błagałam Matkę Boską, aby zabrała ode mnie to uczucie, aby nie pozwoliła mi brnąć w to dalej. Niestety moja modlitwa, choć chlipałam wylewnie, nie została wysłuchana. Ale ja wierzę, że nic się nie dzieje bez przyczyny. Dzięki temu, że byłam zakochana, utkwiłam w moim mieście. Już wtedy bałam się pójść na dzienne studia i wybrałam zaoczne. Mineło kilka lat i poznałam mojego Marcina. Gdybym wyjechała po maturze pewnie nigdy byśmy się nie spotkali, nie poznali lepiej, nie zbliżyli. Szukałam szczęścia Bóg wie gdzie, a ono było=mieszkało tak blisko ode mnie, jakieś 300 m:) Dziś do kościoła regularnie nie chodzę, choć jestem osobą wierzącą i kochającą Boga. Zraziłam się, bo kiedyś kochałam księdza. Nie umiem tego zrozumieć, nie potrafię wyjaśnić i nie wiem, czy do końca zamknęłam ten rozdział w życiu. Ona namącił mi w głowie, ja byłam wówczas 18 latką z kompleksami. Nie wiem, czy jego intencje były szczere, nieświadome, czy dla żartu, ale złapałam się na ten haczyk. Pokutuję do dziś, ale wiem, że nadejdzie dzień, w kórym wrócę do kościoła. I jeszcze słowo do Bożenki, mi się też wydaje, ze to raczej depresja i również radziłabym wizytę u psychologa. I renia ma rację, śmierć to żadne rozwiązanie, Kochana, to znak, że jesteś słaba, że sie poddajesz. A pomyślałaś przed kim się poddajesz? Przed samą sobą, jesteś Kochana ofiarą własnej psychiki! Dla niej nie wart rezygnować z życia i osób, które kochasz, które Cię kochają. Musisz z tym walczyć, jak i my walczymy. Da się, tylko zaglądaj do nas:)
Odnośnik do komentarza
czesc kochani, mam 39 lat i kilka tgodni temu wszystko przepisałam na syna bo byłam pewna ze umieram...:( obiawy opisane w niejednym poście i koszmarne uczucie , ze cos sie zmieniło , ze nie jest juz jak bylo dawniej...pielgrzymka po lekarzach i wszyscy to samo nerwica lękowa....co to do cholery jest??????cale zycie silna psychicznie i bardzo aktywna- narty, windsurfing, rower i.... dlaczego ???/ przypadkowo trafiłam na tą stronę i jestem w szoku, ze to nie są dyrdymaly lekarzy, którym brakuje wiedzy na niektóre schorzenia tylko realny problem....ale numer...
Odnośnik do komentarza
Dziękuje wam bardzo teraz wiem że nie jestem z tym zupełnie sama.Ja mam dopiero 22 lata i wiem że nie powinnam się poddawać bo całe życie przedemna ale tojest silniejsze odemnie.Czuje sie beznadziejnie,boje się życia,tego czy sobie będe umiala w nim radzić czy po szkole znajde dobrą prace,wszystko mnie przeraża a najgorsze jest poczucie bezradnosci,gdy dopada mnie taki stan,nie mam siły ani ochoty nawet ręką ruszć,jest mi niedobrze chce mi się płakać ogólnie źle się czuje,Więc jak ja ma kiedyś podjąć prace czy założyć rodzine?To mnie martwi że to dziwne uczucie będzie wracało.Ja nigdy wcześniej aż tak okropnie się nie czułam,staram sie myśleć pozytywnie ale czasem nie moge.chciala bym iść do lekarza ale gdyby sie o tym ktoś z mojej rodziny dowiedzial uznali by mnie za wariatke,narazie kupuje sobie leki na uspokojenie w nadziei ze mi pomoga,ale jesli tak będe sie czula dalej to będe musiala cos z tym zrobic bo nieda się tak zyć:(
Odnośnik do komentarza
Bożena, uwierz mi, z tym da się żyć. Wiem dokładnie, co przechodzisz, choć mnie to dopadło, gdy miałam 30, a nie 22 lata... Czyli miałam za sobą założenie rodziny, studia, doświadczenia z pracą. Nerwica dopada ludzi w różnym wieku. Żal mi Cię, że Twoja rodzina tak do tego problemu podchodzi, że nie masz wsparcia. Dlatego tak Ci trudno z tym walczyć. A musisz, bo tylko sama sobie możesz pomóc. Uwierz mi, ze leki na uspokojenie, to żadne wyjście. My tu wszyscy po przejściach, to wiem, co mówię... W dodatku sama sobie je dawkujesz. Robisz błąd. Powinnaś wybrać się do lekarza. Może najpierw do rodzinnego, niech skieruje Cię do specjalisty. Neurologa lub psychologa. On będzie wiedział najlepiej. Nie bój się reakcji rodziny. Skoro nie chcą Ci pomóc, to sama musisz o siebie zadbać. Niech myślą co chcą, ale nie ukrywaj przed nimi swoich emocji, bo to jeszcze gorzej. Z czasem zrozumieją, że naprawdę masz problem.
Odnośnik do komentarza
Witam Moje pierwsze stany lękowe rozpoczęły się 4 lata temu (teraz mam 30 lat)Wtedy miałam małą przerwę w pracy,siedziałam w domu i nagle zaczęłam bać się wychodzić za drzwi mojego mieszkania. Dochodziło do sytuacji, że mój partner życiowy pomagał mi w *wychodzeniu*. Tak się bałam , że płakałam ze strachu. W końcu dostałam pracę. Jarek zawoził mnie do pracy, sadzał przy biurku ( tak siedziałam nawet 12 godzin bez przemieszczania się)potem mnie odbierał. Firma wyznaczyła mi nowe zadania - praca w terenie. Musiałam zmierzyc sie z lękiem i zacząć jeździć samochodem. Było bardzo ciężko, ale dałam radę. Po kilkunastu próbach zaczęłam czuć się bezpiecznie w samochodzie. W tym okresie chodziłąm do psychiatry, dał mi leki, które jeszcze bardziej mnie przytłaczały, więc je odstawiłam. Lekarstwem dla mnie była nowa praca, pełna wyzwań i zaangażowania. Lęki minęły jak *ręką odjął*. Poświęcałam się całkowicie i nie miałam czasu na myślenie o lękach. Tak było przez dwa lata. Od dwóch miesięcy , tak zupełnie z dnia na dzień znowu pojawił się on...lęk. Próbuję walczyć,od kilku dni nawet zaczełam wychodzić z domu, chodzę do psychologa i nawet miałam dwie wizyty u bioenrgoterapeuty. Wiem, że sama musze go pokonać (!), ale czasami czuje się tak beznadziejnie, że wszystkiego się odechciewa. Jestem przekonana, że lęk można pokonać ( na dwa lata mi się udało), ale teraz szukam wsparcia w Was, którzy napewno mnie zrozumiecie, chciałabym o tym wszystkim porozmawiać...dołączyć się do dyskusji. Nigdy nie miałam styczności z ludźmi z tym samym problemem, czułam się w tym samotna. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Cześć Joasiu! Jak widzisz, nie jesteś już samotna. Zobacz, na własne oczy, że jest wielu ludzi z takimi samymi problemami. Oczywiście możesz dzielić się z nami swoimi przeżyciami, pomożemy na tyle, na ile się da. My też czujemy często to, co Ty (niestety:(. Widzisz, to chyba tak jest, że póki mamy absorbujące zajęcie, jak praca i nie mamy czasu za dużo zastanawiać się nad sobą, to wszystko jest ok. Ale kiedy siedzimy w domu, bo akurat pracy nie ma (lub ma się wakacje - jak ja), to nagle pojawiają sie dolegliwości, głupie myśli i lęki. Tak samo dzieje sie chyba wtedy, gdy już przyzwyczaimy sie do danego trybu życia, np. do pracy, w której już zadomowiliśmy sie, nie mamy za dużo nowych wyzwań.... Wtedy u nas, nerwicowców pojawiają się dziwne, niechciane odczucia, jakieś irracjonalne obawy, nerwobóle, których nigdy dotąd nie było i zaczynamy tracić sens w tym wszystkim. Świat się pod nami wali... Ja też nigdy bezpośrednio nie zetknęłam się z nikim, kto małby podobny problem. Może ludzie - tak jak ja - kryją się z tym. O mojej chorobie wie tylko moja najbliższa rodzina. Czasem mówię komuś znajomemu, że mam problemy z sercem, z głową, ale o lękach nie. Boję się, że taki *zwykły* człowiek nie zrozumie, uzna mnie za dziwaczkę, albo psycholkę:) Najważniejsze, że moge o tym pogadać z rodziną. Z tego, co piszesz rozumiem, że Twój mąż wie o Twojej nerwicy. Rozmawiaj z nim jak najczęściej, nie duś w sobie, kiedy Ci jest źle. Pozdrawiam! Pa!
Odnośnik do komentarza
DOBRA TEŚCIK BYŁ, BO NIE ZAPISAŁO MI SIĘ . Od 2 miesiecy mam nerwicę lękową(dostałam na urlopie- bo organizm zaczą odpoczywać , bo miałam czas dla siebie) , są to lęki róznego pochodzenia, było samobójstwo, chęć okaleczenia kogoś itd. Biorę tabletki doxepin i sulpiryd, chodzę na terapię (która mi niesamowicie pomaga). Obecnie przerabiam śmierć mamy w wieku 16 lat i gwałt , który mnie spotkał zaraz pośmierci mamy.Lęki miewiam codziennie rano- i powiem ,że ciężko mi cholernie , zwłaszcza jak patrzy na mnie moja córcia 11 letnia, ale nie o to mi chodzi w dniu dzisiejszym, koleżanka czytająć moją ulotkę sulpirydu , powiedziała (w formie żartu) że może mam shizofremię, a ja oczywiście zaczęłam sobie wkręcać. Czytałam u Was na forum,że ktoś bodajże Darhma przerabiała taki temat, tzn jest obeznana . Prosze pomożcie mi wylkluczyć z głowy tą chorobę , mam nadzieję( bardzo chcę) zostać z Wami na dłużej, czytająć posty budę swoje zatracone ego . Pozdrawiam Marion
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×