Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Hej dziewczyny! Po przeczytaniu listu Malej ,tak sobie pomyslalam ,czy nie moglybysmy wszystkie pomodlic sie w intencji tej ,ktora aktualnie czuje sie zle? Przeciez jezeli kazda z nas zmowi dziesiatek rozanca to chyba nic sie nam nie stanie. Ja wierze w moc modlitwy blagalnej, wiec moze w ten sposob tez bedziemy sobie pomagac? Co o tym myslicie? Pa.
Odnośnik do komentarza
Kochane Dziewczyny Stare :-) i Nowe :-) jestem już :-) A w zasadzie to dopiero, ale miałam dzień rozważań egzystencjalnych ;-P I chyba mi się na główkę rzuciło (można bardziej????) bo nawet żarty się mnie trzymają, a po południu prawie zasłabłam. Mówię *prawie*, bo tak mam już 4 raz przed tym nieszczęsnym okresem i nauczyłam się to opanowywać. Czuję słabość, szklanka wody z dużą ilością cukru i leżenie z nogami ułożonymi wysoko. No i nawet jakoś mi przeszło. Potem trochę się przespałam, poczytałam o kołataniu serca (bo chyba to mam, trudno mi to opisać) i o zaburzeniach hormonalnych. No i wszystko wskazuje, że ja mam właśnie coś z hormonami i przed okresem (nawet do 2 tygodni) mam różńe dolegliwości. No a nerwica zrobiła się chyba *przy okzazji* tych zaburzeń (bo mnie straszyły) + inne problemy i sytuacje stresowe, jakie miałam. Trochę mnie to uspokoiło, no ale jeszcze okresu nie mam więc te 2-3 dni muszę się jeszcze pomęczyć. Potem powinno być lepiej. Przynajmniej ostatnimi razami tak było. Zobaczymy. Nie wiem jakie to mogą być hormony więc chyba nastawić się muszę na dłuższe badania. Tarczyce badałam jeszcze przed wyjazdem, bo jakieś 10-12 lat temu chorowałam na nadczynność. Wtedy leczyłam to hormonami i wyleczyłam całkowicie. Teraz tsh, t3 i t4 wyszły mi w normie. No ale skoro mówicie, że mimo tego może być coś nie tak, to pójdę na usg. Mój tata od kilku lat leczy się na nadczynność tarczycy i przy tym należy już od prawie 30 lat (wyobrażacie sobie??) do naszego *zaszczytnego grona nerwusów*. Tak więc jeśli chodzi o wsparcie rodziny w moim problemie to mam w nich 100% zrozumienie, bo wiedzą o co w tej *bajce* chodzi i bardzo mi pomagają. Tata zresztą już przy pierwszym ataku *zdiagnozował* u mnie nerwice. Wtedy nie chciałam mu wierzyć (*ja taka silna baba i nerwica??). Drugi atak jego utwierdził w mojej nerwicy a mnie nadal nie przekonywał. I tak Wam powiem, że nawet jadąc już tu do Anglii nie wierzyłam, że mogło mnie to spotkać. Śledząc lata walki mojego taty z tą paskudną chorobą, nie chciałam dopuścić tej myśli do siebie. Ale teraz już w to wierzę :-( Dharmo masz świetą rację z tym naszym pesymizmem. Ja rzeczywiście więcej razy patrzę na wszystko przez pryzmat tego co się nie uda, a nie tego co będzie dobrze. Strasznie chciałabym to zmienić, ale to chyba jeszcze długa droga przede mną. Strasznie mi pomogłyście dziewczyny. Wasze słowa dużo mi dają, choć mój mózg nie chce ich jeszcze *w całości* dopuścić do siebie. No ale czytam je z zapartym tchem, bo wiem, że mimo tego mojego nastawienia obecnie na *nie* dużo gdzieś tam w środku zostaje. I myślę, że w końcu zaowocuje. Doro i Dorotko dziękuję za modlitwę, bo ja bardzo wierzę, że pomaga. Ja każdego wieczora, modląc się, także Was tu wszystkie polecam opiece Pana Boga i Matki Najświętszej. Myślę, że to najwłaściwsza droga. Muszę iść dziewczyny, bo mnie mąż od komutera wyrzuca. Zajrzę jutro. Ostatnio skupiłam się na sobie, ale czytam też o Waszych sprawach i cieszę się tym co dobre i wierzę, że pokonacie wszystkie słabości jeśli się pojawią. Życzę Wam dobrej i spokojnej nocy! I sobie też :-) pa
Odnośnik do komentarza
Cześć kobitki! Co tam dziś słychać? Ja właśnie zabrałam się do sprzątania pokoju mojego dziecka, żeby zrobić ewentualne miejsce na książki i zeszyty( pierwsza klasa...). Już wczoraj wyniosłam na strych całe pudło gratów, a dziś kontynuacja (korzystam z jego nieobecnośći, bo bawi sie na dworze. Będzie mniej bólu przy wynoszeniu:)Niestety jutro jedziemy na odpust do teściów - będzie dostawa... Mała! No widzisz, skoro chorowałaś już kiedyś na tarczycę, a w dodatku cierpi na nią także Twój tato, to wszystko wyjaśnia. A Ty snujesz domysły. Bardzo możliwe, że tarczyca robi Cię znowu *w konia* (u mnie sie tak mówi:). W dodatku po tym co napisałaś, to naprawdę nie masz co tak rozpaczać, jeśli chodzi o ten Twój wyjazd. Masz kochana porządne wsparcie rodziny. Zazdroszczę Ci nawet, że jesteś w pełni rozumiana, bo Twój tata cierpi na to samo. Wiem, nie powinnam może tak pisać, bo posiadanie nerwicy przez ojca nie jest czymś godnym pozazdroszczenia. Chyba wiesz o czym mówię. Nas rzadko kto rozumie. A Twój tata zna to z autopsji, wie w czym problem, skoro sam tego doświadcza. Nikt u Ciebie nie pomyśli, że wariujesz, kiedy coś Ci jest, bo rodzina miała już z *tym* do czynienia. Rozumiem wobec tego, że boisz się wyjazdu, bo nie będzie przy Tobie męża. Ale przeżyjesz. Dasz radę, bo i tak nie będziesz sama. Pomyśl, co by było, gdybyś nie miała rodziny... Miłe soboty kochane. Pa!
Odnośnik do komentarza
Cześć kobieciatka wczoraj nie dokończyłam swoich wywodów,bo mi komputer wysiadł.On tez chyba na coś cierpi ostatnio:)Ja tu widze dziewczeta ,ze teoria tarczycowa sie sprawdza.Takze Mała zaraz po powrocie badanko hormonów tarczycy.Byc moze trzeba bedzie ja znowu podleczyc i wszystko wróci do normy.U Ciebie widze ze to rodzinne.U mnie wszystkie siostry maja problemy z tarczyca.A ona potrafi nieżle dokopać.Także prawdopodobnie jest ona źródłem naszego *wariowania* plus inne czynniki w postaci złych przezyc itp.Musze wziąśc przykład z Doro-porzadnej kobity i zabrać sie za jakies porzadki, bo jeszcze smigam w pizamie. Natii-ja nigdy nie miałam problemów z cholesterolem,zreszta wszystkie badania zawsze miałam w normie,a byłas u lekarza? A co tam u Mini?darhma jeszcze nie zajrzała,pewnie zarobiona kobieta:)A jak tam.....?Buziaki dla wszystkich
Odnośnik do komentarza
No właśnie Dharma, a jak tam...:)? Co Ty, Renia, ja wcale taka porządna nie jestem... Tylko tak mnie dziś i wczoraj naszło, że pół pokoju dziecku na strych wywaliłam. To właściwie złość mnie poniosła. Czy Twoje dzieci też tak *chętnie* i *skrupulatnie* sprzątają swój pokoik? Bo mnie już ręce opadają... Chyba za mało *Supernianię* oglądam. Albo za mało przekonująca jestem w stosunku do syna. Przed chwilą wyciągnęłam stare albumy, takie z czasów panieńskich i zrywam boki... Ale się wszystko pozmieniało. A ile się zapomniało... Zróbcie to samo, przednia zabawa. A jak się dziś czujecie? Ja ok, tylko coś mnie kłuje znowu w serduchu od czasu do czasu albo w mostku. I tak nieznacznie pobolewa. Powiedzcie mi, że to nic takiego... Ja stwierdziłam, że jak mnie zakłuje w innych częściach ciała (albo zaboli), nawet mocniej, to nie zwracam na to uwagi. Natomiast jak jest to serce, to od razu robię wielkie halo. Natii, ja jeszcze w życiu nie mierzyłam poziomu cholesterolu. Ale to chyba nie ma wpływu na nerwicę, tak myślę.
Odnośnik do komentarza
Czołem No cóz moja droga Doro, ztym sprzataniem przez moje dzieci bywa różnie:)Musze powiedzieć ze młodsza Marysia(2l) jest porzadniejsza,natomiast starsza Zosia(6l) potrzebuje nieraz mocnych argumentów zeby zabrac sie za sprzatanie.Róznie to bywa.Ale musze je nauczyc,tym bardziej, ze to dziewczyny.Oczywiście chłopaka tez musisz nauczyć,dla własnej wygody:)no i na przyszłośc zebyś nie musiała wysłuchiwac synowej:)))jakiego to masz nie porzadnego syna :)W takim razie moim sprawdzonym sposobem na sprzatanie zabawek przez dzieciaki w przypadku ich wielkiej niecheci jest otworzenie okna z obietnica wyrzucenia tego całego majdanu na śmietnik,Nie wiem czy to wychowawcze ale działa.Zdarzyło mi sie juz jakis drobiazg wyrzucić np,kredki lub zeszyt,bo kiedys moja starsz corka mi powiedziała ze zawsze tak mówie a nigdy nie robie,wiec zrobiłam,zeby nie było:)ze matka tylko gada:)Oczywiście jeżeli chodzi o Twoje bóle sercowe to przeciez wiesz ze to tylko *nasza schiza*.Ja jak mnie cos boli za mostkiem,to kładę ręce na głowe i w tej pozycji łokcie ciagne do góry-pomaga.gdzies to wypatrzyłam ,ze to dobre na nerwobóle. Spróbuj.Daj znac czy pomogło chociaz troche.Ide zjeśc obiadek.Buziaczki
Odnośnik do komentarza
Cześć dziewczyny:) Nie było mnie trochę, bo dziś taki mam dzień zalatany - jak to przy sobocie...Zakupy, sprzątanie, a teraz szykujemy się do rodzinnego grillowania:)W końcu to moja ostatnia sobota w domu, a zarazem urodzinowy weekend:)Dziś od rana jakaś podminowana jestem, gdybym miała moc, to pewnie strzelałabym błyskawicami z oczu lub puszczała parę uszami. Trochę rozładowałam napięcie walcząc z łazienką, jest spora - zawsze mnóstwo w niej pracy! Zastanawiam się, czy wściekłość ma podłoże ciążowe, czy okresowe. Bo w tej sprawie nadal cisza na morzu. Nie czuję żadnych zmian, nie mam objawów, ale testu nadal boję się zrobić. Co by nie było, oszczędzę sobie stresu przez jeszcze kilka dni, choć być może wyda Wam się to głupie, infantylne i niedojrzałe. Chyba wolę jeszcze nie wiedzieć, ale z drugiej strony nie wierzę, ze mogłabym być w ciąży, nie ma takiej opcji. Ok, starczy o mnie...Widzę, że pojawiły się u nas nowe osoby - Iśka, Natii, witam Was bardzo serdecznie:) Doro, widzę, ze całkowity remament zarządziłaś w dziecięcym pokoju, jak ja to mówię *remont generalny* (choć częściej używam tego stwierdzenia, kiedy idę do łazienki, by uszykować się do jakiegoś ważnego wyjścia:D). Wyobraż sobie, że ja też ostatnio oglądałam *stare* zdjęcia. Czasem zapuszczam się do szuflad rodziców i wyciągam fotki sprzed wielu lat, kiedy to jeszcze byłam piękna i młoda, bo miałam smoka w buzi i zawinięta byłam szczelnie w becik:) A tak jakoś na wspomnienia się zbiera, bo jutro Dharma kończy 26 lat! Aż ciężko uwierzyć, ze tyle mi stuknęło - jeszcze tylko 3 i 30!!!! A ja nadal mam *rozumek Kubusia Puchatka*:) Ech...taka moja uroda:) Widzę, ze do rozmów wkroczył temat tarczycy. Czytałam Wasze posty ze zdumieniem, bo nie wiedziałam, że aż tyle osób ma z nią problemy. Macie rację, że hormony tarczycowe mogą zdrowo namieszać. Kiedy poszłam z serduszkiem do lekarza po raz pierwszy też dostałam skierowanie na badania. Na szczęście wszystko było w normie. Być może faktycznie należałoby szczegółowo zbadać poziom hormonów? No ja to na pewno, zwłaszcza z powodu spóźniającej się miesiączki! A co tam u naszej Małej? Ciekawa jestem jak się czuje, ale już po wczorajszym poście było widać, że lepiej, *czuć* było optymizm:) A! apropos jeszcze tych nerwobóli, czy też domniemanych bólów serca, to ja też często się wyciągam, wykonuję drobne ćwiczenia na kręgosłup lub rozluźniające i się okazuje, że to nie serduszko bolało tylko łupało coś tam, czy siam... Czasem lepiej się rozruszać i nie panikować:) Kobietki kochane, zmykam, bo grill już pracuje pełną parą, rodzinka wzywa, kiszki marsza grają, więc do *napisania* potem... Pozdrawiam, buziaki dla wszystkich razem i każdego z osobna pa!
Odnośnik do komentarza
Sprawdzę Renia i wyciąganie się w górę i wyrzucanie przez okno:) Dobre... Ja tylko straszę,że wyrzucę do kosza... ale konsekwencją wychowawczą nie grzeszę, bo nie mam cierpliwości. Dharma, ponieważ jutro wyjeżdżam i zajrzę dopiero późnym wieczorem, to już teraz życzę ci 100, a nawet 200 lat!!! I spełnienia wszystkich marzeń oczywiście oraz żeby Cię wszelkie lęki raz na zawsze opuściły! A takiego *Puchatkowego rozumku* to pewnie niejeden by Ci pozazdrościł, nie bądź taka skromna kochana. W końcu pocieszając nas tutaj sypiesz wiedzą jak z rękawa, - nie dziewczyny? Mała! Co u Ciebie?
Odnośnik do komentarza
Żyję dziewczyny :-) Raz lepiej, raz gorzej ale do przodu. Dziś głowa mi pęka (po 2 z rzędu nieprzespanej nocy), ale jakoś się trzymam. Napiszę więcej wieczorem, a przynajmniej postaram się, bo dziś nie mam dostępu do kompa przez obecność wielu innych chętnych ;-) Całuski i miłego sobotniego odpoczynków, grilli z rodzinką i innych atrakcji! Całusy:-*
Odnośnik do komentarza
ja walcze z moja choroba 8lat.prawie kazde wyjscie z domu konczy sie biegunka.strasznie mnie to meczy.nie moge nic sobie zaplanowac. nawet gdy mam isc po zakupy juz mysle o tym i wyjscie konczy sie toaleta i tak wkolko.meczy mnie to.dotego jestem ciagle zmeczona i zrezygnowana.byl czas ze przestalam jesc.bo sie balam bolu brzucha.mam na tym punkcie obsesje.w domu nikt mnie nie rozumie.nie umiem normalnie zyc
Odnośnik do komentarza
Dzięki za życzonka:) Doro kochana, wiedzę to ja może jakąś tam mam, z pewnościa minimalną w stosunku do tego, co można wiedzieć:) Nie mam za to za grosz wiedzy=inteligencji emocjonalnej, w tej mierze naprawdę mam rozumek Kubusia Puchatka hahahaha...
Odnośnik do komentarza
Mam nadzieję, że wreszcie znalazłam się w odpowiednim miejscu... W odpowiednim, czyli takim, w którym mogę liczyć na Wasze zrozumienie. Do tej pory nie było mi to dane, nawet we własnym domu :( Mam 22 lata. Od około 5 choruję na nerwicę lękową, która dochodzi do głosu w okresach wzmożonego napięcia nerwowego i charakteryzuje się drażliwością, niepokojem, lękiem, potliwością, drżeniem rąk, kołataniem serca i, co najgorsze, DUSZNOŚCIĄ. Raz w wyniku takiego ataku znalazłam się w szpitalu. Tam mnie oświecono co to za paskudztwo. Od tej pory lądowałam na pogotowiu. Ratowała mnie tylko hydroksyzynka domięśniowo. Od około tygodnia czuję sie gorzej... Boję się, że atak gdzieś się na mnie czai. Tak sie przecież nie da żyć! Przepłakałam dzisiaj pół dnia, bo juz po prostu nie daję rady! Błagam o jakiekolwiek wsparcie :(
Odnośnik do komentarza
Maju, dobrze trafiłaś, u nas na pewno otrzymasz wsparcie, którego - tak jak my kiedyś - potrzebujesz:) Cóż mogę napisać - dokładnie wiem, co czujesz, no może poza uczuciem duszności, którego nigdy nie miałam. Powiem Wam dziewczyny, i Tobie Maju, że ja już jestem głupia w obliczu nerwicy. Gdy widzę, jak kolejne osoby dołączają do nas, skarżą się na dolegliwości, których *asortyment* - co smutne - bardzo się powiększa, to aż żal mi serce ściska. Maju, jesteś bardzo młodą osobą, tzn ja jestem starsza od Ciebie jedynie (albo aż:)) o 4 lata, ale do czego zmierzam...właśnie do tego, że moja nerwica odezwała się mniejwięcej w tym samym czasie, co Twoja. Czyżby dokuczyła Ci jakaś nieszczęśliwa miłość? Pytam, bo ja właśnie przez uczucie do niewłaściwej osoby wpakowałam się w to cholerstwo. Niespełnione oczekiwania, przepłakane noce, tęsknota za niemożliwym, ciągłe napięcie, własny świat, w którym zdrowo się zabunkrowałam, a w tym świecie - ja i on, szczęśliwi...A że to wyimaginowane szczęście nie pokrywało się z rzeczywistością, pewnego dnia nastąpił wielki wybuch!!! Serce oszalało, organizm powiedział DOSC. I tak to już sobie trwa, choć tamta historia to już właśnie HISTORIA. A może trapi Cię zupełnie inny problem, bo przecież nerwica nie rodzi się z niczego, a i każda z nas jest inna. Napisz nam coś więcej o sobie - wygadaj się, *wypłacz*, wysłuchamy, doradzimy, odpiszemy:) Możemy sobie pomagać tylko w ten sposób, bo żadna z nas nie jest lekarzem (szkoda!) i nie znamy złotego leku na to nasze cholerstwo. Ale tak tu wiążemy koniec z końcem, gdybamy sobie, pocieszamy, rozmawiamy też o rzeczach zupełnie przyziemnych, ale i o problemach (na pewno czytałaś nasze wcześniejsze posty, a jeśli nie to zachęcam), które staramy się na nasze babskie rozumy (bo zazwyczaj mówi się na chłopski rozum;P) rozwiązywać. Wpadaj do nas. Pozdrawiam i życzę siły, wytrwałości, wszystkiego naj!
Odnośnik do komentarza
Witam słoneczka Tak tak Darhma rozumek masz odpowiedni i niech sie nazywa jak chce.Ja powiem szczerze myślałam,ze jestes starszym *puchatkiem*ja osobiście zazdroszcze Ci tego wspaniałego wieku -ja 30 sierpnia 36:( Zyczenia jutro:) Maja objawy które opisałaś są mi jakby bardzo znane-mysle ze reszcie tez.ale nie piszesz czy robiłas sobie kopleksowe badania.Bo jakby nie było nerwica jest chorobą wykluczeń.Nie nie to nie moje słowa tylko mojej lekarki rodzinnej-zreszta bardzo fajnej.Napisz cos wiecej:) Dora te eksperymenty które odstawiam z porzadkami nie zawsze wynikaja z konsekwencji tylko jak jak to nieraz bywa po całym dniu z *kochanymi dzidziusiami* Ide wtedy na łatwiznę i urzadzam taki mały szantaż,kt.óry nazywam karą:)Pewnie to tez jest uzaleznione od poziomu estrogenów czy innych tam takich.No nic bede narazie.Miłej niedzieli, bo czytam ze jutro ruszasz w teren.
Odnośnik do komentarza
Hej Koleżanki.Dharma dzisiaj do Ciebie dzwoniłam, odebrał męski głos ale Ciebie nie było i ten Ktoś nie mógł mi powiedzieć o której będziesz. Teraz myślę trochę za późno na telefon. Zadzwonie jutro wieczorkiem to trochę pogadamy.A tak poza tym to powiem Wam kobietki że jestem po wstępnych badaniach i okazało się że mam silną anemię i z tego też powodu tak źle się czuję jestem osłabiona i często robi mi się słabo.W srduchu jakiś blok, ale mam się tym nie przejmować z tym można żyć.No i teraz skierowanie na gastroskopię(zrobią mi to tutaj w narkozie, bo inaczej w życiu nie dała bym sobie wsadzić takiej rury do gardła),skierowanie do ginegologa i neurologa.Nie dostałam żadnych leków, aż nie znajdą przyczyny dlaczego mam taka słabą hemoglobinę.Jestem przestaraszona tą anemią, jeszcze tego mi trzeba w tej mojej schizie.Chociaż z jednej strony tłumaczy w pewnym sensie to moje złe samopoczucie.Czytam codziennie posty i naprawdę rozumię Małą. Mi też tutaj jest źle,już kilka razy robiłam awanturę że wracam do Polski że nie chcę tu być.Mąż sprowadza mnie cierpliwie na ziemię.Później wyrzucam sobie że zachowuję się jak chorągiewka. Cały czas powtarzam sobie słowa Dharmy że przecież nawet gdyby było koło mnie 100 osób to i tak nikt mi nie pomoze jeśli się sama z tym nie uporam.Tutaj jakby nie patrzeć mam swoich dwóch kochanych mężczyzn syna i męża a jak wyjadę do Polski tam jest mama i siostra. I co tu robić. Jak wyjadę będę tęskniła za mężem i żyła sama z synem, mama będzie na zawołanie, ale czy to jest wyjście, czy to można by nazwać mierzeniem się z lękiem,chyba nie.Mam huśtawki, wiem,ale mam tu wspaniałego człowieka , którego bardzo kocham, a on jak może tak mi pomaga.Staje na głowie abym miała najlepszą opiekę lekarską, szuka mi polskich lekarzy, jeździ ze mną a nawet (co jest napewno dla niego uciążliwe)zabiera mnie do pracy,bo boję się zostawać sama w domu. Wiem że kiedyś to przezwyciężę, ale narazie jest jak jest.Tak czytając Wasze posty to naprawdę bardzo Was podziwiam. Wy pracujecie, chodzicie na spacerki z Waszymi dziećmi.Ja się boję sama wychodzić, chyba że naprawdę czuję się dobrze, ale bywa to żadko.Jeszcze do Małej. Ja również tak około 10 dni przed miesiączka mam nasilone stany lękowe.Nawet kiedyś kiedy wezwałam karetkę pogotowia to lekarz nie się pytał czy jestem przed miesiączką czy też po. Wtedy byłam przed.Te nasze hormony.Dzisiaj niewiedzieć czemu mam cholerne nerwobóle właśnie w klatce piersiowej.Już mnie to wkurza bo trochę za długo to trwa. Mała naprawdę rozumię Cię co przeżywasz.Ja też na obczyźnie.Jest mi tu naprawdę źle.Wolała bym mieszkać w Polsce z Moimi facetami, no ale cóż wszystkiego nie można mieć.A jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Ja mam taka cichą nadzieję że przy pomocy mojego kochanego męża podleczę się trochę tutaj i jakoś będę żyła tutaj.Droga przez mękę, no ale cóż.Co do lotu samolotem to powiem Wam że pierwszy raz leciałam w sierpniu ubiegłego roku, właśnie tu do Dortmundu.Bilet miałam zarezerwowany trzy tygodnie wcześniej i jak tylko był zarezerwowany ja się bałam i to potwornie. Gdzie ja z klaustrofobią, lękiem wysokości wsiądę do samolotu. Jeszcze jak byłam na lotnisku to nie wierzyłam że mogę to zrobić,ale właśnie ta myśl, że za godzinę będę przy boku mojego ukochanego(wtedy jeszcze nie męża)dała mi tyle siły że to zrobiłam.Od tamtej pory latałam co miesiąc samolotem w tą i z powrotem. Nie powiem że to lubię bo za każdym razem kiedy leciałam to się bałam,ale raczej tego że samolot spadnie że coś się stanie, nie miałam ataków lękowych.Ale teraz jestem w tak złej formie że jest to bariera nie do pokonania dla mnie.Chyba że w towarzystwie ale w żadnym przypadku sama. Wracam moje panie do swojej rodzinki.Jutro jedziemy nad jeziorko jak będzie ciepło, a w poniedziałek znowu koszmarna szara rzeczywistość i aby do następnego weekendu.Dobranoc
Odnośnik do komentarza
Tak, moja nerwica jest potwierdzona wieloma badaniami, które wykonano mi, gdy trafiłam do szpitala z moim pierwszym atakiem paniki. Wykluczono wszystkie możliwe choroby somatyczne. Pamiętam, że to był najgorszy atak jaki kiedykolwiek miałam. Na samą myśl robi mi się słabo. Szykowałam się rano do szkoły (byłam w 3 klasie liceum) i nagle zaczęło mnie dławić w gardle, dopadł mnie słynny globusik, momentalnie zaczęłam się dusić, myślałam, że już po mnie... Resztkami sił zadzwoniłam po mamę. Zawiozła mnie do szpitala. W drodze straciłam jeszcze czucie w rękach, które po kilku minutach po prostu mi... wykrzywiło! Podobny, choć może troszkę lżejszy atak miałam rok temu, przez co zawaliłam sesję na studiach. Przez wakacje trochę się uspokoiłam, ale gdy nadszedł październik i powrót na studia dopadło mnie to samo. Wzięłam roczną dziekankę, nie dałam rady tam wrócić. Jak widać nerwica rujnuje mi życie. Jedyne co mnie w życiu jeszcze cieszy i trzyma żywą to mój facet. Poznałam go w najgorszym momencie mojego życia, ale to już zupełnie inna historia. Uciekam spać. Miotało mną cały dzień, więc padam pysia. Buziaki dla Was
Odnośnik do komentarza
Witam Maja -i co z tą diagnozą pozostawiono Cie samą?Ja dokładnie wiem o czym piszesz.Ja przy takim ataku dostałam zapaści,zdretwiały mi obie ręce i prawy policzek.To było okropne.Wsółczuje ludziom z niedowładami.Niestety ja po takich stanach mimo swojej straszne niechęci musiałam sie poddac leczeniu farmakologicznemu.Strasznie sie przed tym broniłam ale zrobiłam to tez na prośbe męza,który bardzo cierpiał,bo widział,ze ze mna jest coraz gorzej a nie umiał mi pomóc, mimo ze sie bardzo starał.Dzisiaj w sumie nie żałuje,miałam szczęście,jestem w dość dobrej formie.No ale róznie to bywa.U mnie tez zaczęło sie na studiach,których zreszta nie ukończyłam,bo nie dałam rady.Ale nic straconego,niedługo skończe inne:)podobno takie rzeczy dotykaja ludzi przy duzym wysiłku intelektualnym.Być moze tak jest,Bo przeciez ilu mądrych wykształconych ludzi kończy w psychiatryku. DARHMO SŁONECZKO juz mogę Tobie złozyć zyczenia urodzinowe.Zwykłe ale płynące prosto z serca ZDRÓWKA ZDRÓWKA ZDRÓWKA DUZO USMIECHU I MIŁOSCI A RESZTA SAMA PRZYJDZIE:) I Tobie Celestyno równiez wytrwałości na *obczyźnie*.Wiem co to jest-kiedys mój mąz wyjechał,ja nie dałam rady-zyliśmy z daleka pół roku.Trudno było ale dałam rade:) A jezeli chodzi o twija anemie to powinnas jak najszybcie przyjmowac preparaty z źelazem, bo przy niskiej hemoglobinie serce jest mało dotlenione,gdyz w kwi znajduje sie mało tlenu, co często powoduje kłucia w sercu lub nerwobóle w jego okolicy.No i oczywiście porób resztę badan,niemiłe ale jak trzeba:( uciekam,bo juz późno a jeszcze chciałam poczytać.Miłej nocy pa pa
Odnośnik do komentarza
Cześć dziewczyny.Od samego rana już się znowu miotam z myślami że jutro będę musiała zostać na jakiś czas sama w domu.Cała niedziela przede mną, a ja już w nerwach.Maja, Reniu ja nigdy podczas najgorszego swojego ataku nie miałam takich dolegliwości jak zapaści czy żeby mnie wykrzywiło. To straszne.Wydawało mi się że ze mną już koniec a widzę że można takie ataki przechodzić jeszcze gorzej.Mam nadzieję że czegoś takiego nie doświadczę czego i Wam życzę.My już wiemy z czym mamy doczynienia, po tylu latach walki i raczej nie dopuścimy do aż tak drastycznych ataków, ponieważ większość z nas wie jak sobie z tym cholerstwem radzić.Ja również uważam, że mamy takie porąbane charaktery (a przynajmniej mieliśmy),że nasze ambicje w pewnym sensie zaowocowały ww nerwicę.Ja nie studiowałam, mam tylko maturę,ale przez 14 lat prowadziłam firmę produkcyjną. Kupa nerwów,a mój profekcjonizm mówił że muszę jeszcze to czy tamto.Człowiek nie myślał o sobie jak o człowieku.Przyszło dziecko na świat,które również wymagało opieki (same wiecie)a tu praca, popołudniu szkoła, dziecko no i mój toksyczny eks-mąż.Myślałam tylko jak temu wszystkiemu sprostać i robiłam wszystko aby każdemu dogodzić,nie myśląc wogóle o sobie.Jakieś cztery lata temu, dostałam telefon od znajomych z przed lat że robimy zjazd wszystkich znajomych.Gdyby nie moje siostry w życiu bym nie poszła.Wydawało mi się że jestem już taka stara,do niczego.Gdzie tam ja na imprezę!! Ale poszłam po długich namowach.Tak się na tam naśmiałam, nawygłupiałam, nie pamiętałam kiedy ja się tak naśmiałam. Jak tam szłam z przerażenia wzięłam jeszcze dodatkową tabletkę xanaxu bo bałam się że z tych nerwów mnie weźmie, a było tak fajnie że wychodząc z tamtąd czułam się jak po wspaniałym relaksie. Od tamtej pory zacieśniłam bardzo kontakty z znajomymi i bardzo często chodziłam na imprezy, już wówczas bez mojego byłego. Przestałam przejmować się tak firmą a mojego eks poprostu zaczęłam olewać(już i tak byłam nastawiona na rozwód).Wierzcie mi że podbudowałam się bardzo, naprawdę było mi bardzo fajnie.Korzystałam z każdej wolnej chwili, zadbałam o siebie i było mi dobrze.Lęki ustały,żadnych ataków.I gdyby nie ta feralna wizyta w kwietniu u Pani psychiatry, było by wszystko w porządku.Ta jedna tabletka od niej przewróciła mi świat do góry nogami.Znowu jestem a przynajmniej tak się czuję jak ubezwłasnowolniona.Ataki wróciły, może w tej chwili nie są tak nasilone ale ciągle są.Może gdybym miała pracę tak jak Wy i oderwała się trochę od domu to też by mi pomogło,Jak bym została przyparta do muru że muszę wyjść, bo nie mogę zawalić pracy to też bym się oduczyła tych nawyków nie wychodzenia z domu. Może tego mi trzeba?Jestem tutaj zarejestrowana jako bezrobotna i propnują mi pracę,ale ja się wzbraniam, bo nie znam języka.Ostatnio porosiłam męża żeby sam szukał mi jakiejś pracy tu na miejscu żebym nie musiała nigdzie dojeźdzać chociaż na cztery godziny na początek.Zobaczymy co z tego wyjdzie. Dziś serducho mnie nie kłuje, narazie żadnych nerwobóli.Ja muszę się tu przyznać że jestem nałogową palaczką papierosów.Spalam paczkę dziennie. Też pewnie gdybym się tego oduczyła czuła bym się lepiej, ale nie potrafię tego rzucić.Teraz uciekam szykować śniadanko i prowiant na piknik.Dharma zadzwonię do Ciebie wieczorkiem i też dołączam się do życzeń urodzinowych, obyś żyła 100 lat w szczęściu, spokoju i zdrowiu, żeby Ci ta nerwica odpuściła i optymizmu, optymizmu i jeszcze raz optymizmu.Pa pa
Odnośnik do komentarza
Reniu, podsunięto mi jakiegoś psychologa, do którego pochodziłam jakiś czas i zrezygnowałam, bo po pierwsze - wydał mi się jakiś taki bez wyrazu, a po drugie - wydawało mi się, że czuję się lepiej i że taki atak nie ma prawa już się powtórzyć. Jednak myliłam się i w sumie na powtórkę nie musiałam długo czekać... Na pierwszym roku studiów poznałam wspaniałą, wręcz magiczną terapeutkę. Staram się chodzić do niej regularnie. Kobieta ma w sobie niesamowitą energię. Wczoraj wieczorem złapał mnie jakiś dziwny atak dezorientacji, zupełnie nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Napisałam do niej smsa. Po chwili do mnie zadzwoniła, kazała wyjść na balkon, popatrzeć w niebo, opisać co widzę itp. Naprawdę pomogło! Dziś wyjeżdżam sobie na wioskę do rodzinki, POODDYCHAĆ troszkę. Życzę Wam wszystkim udanej niedzieli bez lęku :)
Odnośnik do komentarza
Cześć Kochane moje:) Pięknie dziękuję Wam za życzenia:) Celestyno, faktycznie nie było mnie w domu, a kiedy wróciłam ów męski głos, czyli mój brat powiedział, że dzwonił do mnie jakiś nieznany mu *damski głos*:)...Kurcze! bardzo żałuję, że nie było mnie w domu, ale dziś raczej nigdzie się nie wybieram. Może tak dla pewności puść mi sygnał na komórkę tak 30 min przed telefonem, dotrę do domu, gdybym była poza nim. Bardzo się cieszę, że ruszyło w sprawie Twojego zdrowia, myślę, że tam znajdziesz ratunek, bo jednak polska służba zdrowia może niemieckiej jedynie pozazdrościć. Tam wszystko inaczej funkcjonuje, a i pacjenta traktuje się w zupełnie inny sposób. Reniu, Maju, kiedy czytam o tych Waszych drętwieniach to uświadamiam sobie, że mnie też kiedyś coś takiego spotkało:( Trwało bardzo krótko, ale zdrętwiała mi ręka (miałam wrażenie, że nie mam kości) i policzek. Bardzo się przestraszyłam, a następnego dnia odczuwałam jeszcze takie nieprzyjemne mrowienia w całej ręce i dłoni. Nie wiem, czy stało się tak przez wadę kręgosłupa, czt było to na tle nerwowym? Ludzie! co to się dzieje? Jak, raz na zawsze przegnać to cholerstwo?! Będąc w domu przez te 1,5 miesiąca bardzo odpoczęłam psychicznie, ale teraz, kiedy zbliża się czas wyjazdu jakoś zaczynam czuć się niewygodnie. Tłumaczę sobie, że przecież dam radę, że jestem silna, że jestem zdrowa, ale powracają do mnie subtelne odczucia sprzed 2 miesięcy. Ot nawet przed chwilą, gwałtownie wstałam, przeciągnęłam się i tak zrobiło mi się ciemno przed oczami, serce zaczęło walić, że aż przykucnęłam. Wiem, ze to normalne, często mi się to zdarza, ale nigdy aż tak, jak dziś. Być może to tylko przypadek, a ja już szukam dziury w całym. Wczoraj poszłam do pubu, cały wieczór wszystko było w jak najlepszym porządku, rozmawialam, śmiałam się, a na sam koniec, serduszko zaczęło walić. Opanowałam się wzorowo, wyszłam do łazienki, zmoczyłam zimną wodą, nie nasłuchiwałam bijącego serca i momentalnie przeszło. Ale niesmak pozostał i znów jestem w pogotowiu, i znów zastanawiam się - czy oby ta nerwica w konia mnie nie robi? może odpuściła tylko na wakacje, a ja wcale taka silna, jak mi się wydaje, nie jestem? Widzę, kochane moje, że chyba wszystkie mamy jakiś okres *wątpiący*...Mam nadzieję, że damy radę!
Odnośnik do komentarza
Dharma,ja równiez jako jedyny rodzynek w tym damskim gronie chce złozyc Tobie jak najserdeczniejsze zyczenia.Zycze Tobie,aby karzdy dzien Twojego zycia był jak najpiekniejszy,i wszystko płyneło po Twojej mysli:):) Wiesz, ostatnio czesto zagladam tu do Was i chce powiedziec ,ze czytajac Wasze posty wydaje mi sie,ze zaczynam czuc sie lepij,a Twoje wpisy działaja na mnie jak rece Kaszpirowskiego hehe. Pozdrawiam wszystkie kolezanki z tego forum.:):)
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×