Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Witam ponownie Dzisiaj w zwiazku z tym ze pogoda jest niepogodowa urzadziłam sobie z moimi dziewczynami(2i6l)salon odnowy biologicznej.Byście widziały ta radoche jak nakładały mi na twarz maseczke nazwana przez Nie *fuj*.mam nadzieję,ze nie wejdzie im to w krew,bo bedzie mi na twarzy lądowało wszystko co fuj,wkońcu jak mama pozwoliła.A teraz moje młodsze dziecie tarmosi mnie niemiłosiernie za włosy,ale moze ten*masaż* pomoze mojej schorowanej głowicy:) Mała fajnie ze wracasz.Ja wiem,ze bedzie Ci potem przykro,jak mąz wyjedzie.ale napewno wspólnu pobyt w kraju i słoneczko(które podobno ma sie pojawić w połowie sierpnia)naładuja twoje baterie.Wiem co to jest być samemu z dzieckiem Ja kilka lat temu tez miałam taką sytuacje.Karol(mąż)wyjechał na pół roku do Angli a ja zostałam z roczną Zosia.były łzy i tesknota,ale można wytrzymać.ja myśle ,ze chłopakom jest trudnie,wkońcu my zostajemy z rodzina ,a oni tam samotni. W takim razie Kraków to jest piekne miasto na spotkanko prawda dziewczęta?A jeszcze jak się ma bratnia dusze. Ja jeszcze do Fidela.Jezeli twoje samopoczucie pogorszyło się po tym feralnym zdarzeniu z pacjentem chorym,to moze zrób sobie badanie,czy sie zaraziłes czy nie(ja twierdzę ze nie)i sie wtedy wszystko uspokoi bo poznasz zródło twoich obaw,ktore wywołuja (prawdopodobnie)twoje dolegliwości.Aczkolwiek jako przyszłemu lekarzowi radzę zeby jakiekolwiek zabiegi przy pacjencie robił w rekawiczkach.Wiem co piszę,bo 8 lat przepracowałam w szpitalu(jestem pielegniarka-znaczy się byłam bo zmieniłam zawód)To na tyle porad i wymadzania sie:) Kończę narazie bo moje *małe kosmetyczko-fryzjerki* chca mi pomalowac paznokcie:)Do uslyszenia buziaki
Odnośnik do komentarza
Cześć Wam ponownie! Dziękuję Wam dziewczyny za dobre słowa. Faktem jest, że na odległość żyje nam się z mężem okropnie (już 8 miesiąc). Ale rzeczywiście ja mam łatwiej, bo jest nas w domu u rodziców dużo i zawsze jest się do kogo odezwać, a on tu jest sam. Dlatego też miałam duże wyrzuty sumienia decydując się już na powrót, bo w zasadzie nic nie stoi mi na przeszkodzie, abym była to do połowy października. No ale przemyślałam to jak się tu męczę i to, że w zasadzie i tak całymi dniami się nie widujemy, bo wygląda to tak, że mąż w pracy od poniedziałku do soboty, a ja sama z dzieckiem cały czas. Nie mam znajomych, pogoda taka, że nawet tydzień można nosa za drzwi nie wystawić, a same wiecie jak takie siedzenie w domu, nudzenie się i rozmyślanie działa na nasze nerwy. No więc wracam. Mąż na szczęście to rozumie, bo wie jak ze mną jest, ale wiem, że i tak jest mu przykro. Mnie też na pewno będzie jak będziemy się rozstawać, ale jak już wcześniej pisałam staram się narazie o tym nie myśleć i cieszyć tym, że jesteśmy razem. Jeśli chodzi o Kraków to zapraszam serdecznie, bo jest to cudowne miasto. Ja zakochałam się w nim na studiach i tak już zostało. No niestety jest obecnie też jednym z najdroższych miast jeśli chodzi o zakup mieszkania. Wyobrażacie sobie, że za 50mkw trzeba dać ok. 400 tys??? Dla mnie to chore. No ale kiedy mamy myśleć o czymś *swoim* jeśli nie teraz, gdy mąż jest w Anglii i jednak zarobki ma nieporównywalnie większe niż w Polsce. Jednak nie ukrywam, że chciałby coś znaleźć w kraju, ale takiego dobrego, a na to narazie trzeba poczekać. Mam nadzieję, że jakoś to czekanie przetrwamy. Fajnie RENIU, że masz takie prywatne *kosmetyczki* :-) Muszę, to wypróbować z moją córcią - myślę, że będzie zachwycona :-) Acha, jeszcze chciałam Wam powiedzieć, że jest kolejna rzecz, która nas łączy - niskie ciśnienie :-) Ja mam takie od zawsze i choć groźne to nie jest, to jednak ciągłe zmęczenie, senność i bóle głowy bywają uciążliwe. Byłam z tym nawet u lekarza (badając serducho), ale powiedział mi tylko, że pozostaje mi czekać, aż się zestarzeje i ciśnienie naturalnie się podniesie :-) Reniu cieszę się Twoim sukcesem i że *przetrwałaś*. Ja mam jeszcze jeden sprwdzony sposób na *nerwowość* w środku mnie. Gdy czuję, że nie jest wesoło, zakładam na uszy słuchawki, puszczam na mp3 moją ulubioną muzykę i tak chodzę sobie z tymi słuchawkami i robiąc różne rzeczy w domu, śpiewam słowa (akurat lubię jeden polski zespół hip-hopowy, a słowa ich piosenek przemawiają do mnie i *leczą duszę*). Dla mnie metoda super. Spróbujcie. Każdy ze swoją ulubioną muzyczką :-) Dobra, idę mężowi kolację przygotować, bo za chwilę z pracy wróci. Ale zaglądnę tu dziś jeszcze :-) Całuski!!!! pa
Odnośnik do komentarza
Cały dzień dojrzewałam do sprzątnięcia łazienki i wreszcie dojrzałam - przed chwilą skończyłam:) A gdy tylko złapałam głębszy oddech, już postanowiłam napisać, bo się za Wami stęskniłam:) Ja również jestem niedociśnieniowcem (czemu mnie to nie dziwi;P?), bywają dni, że mam 90/60, mój rekord dolnego ciśnienia to chyba 48. A to dziwne, bo zazwyczaj tętno mam dobre - standardowe 76 lub podwyższone ciut do 80-87, ale to już jak jestem zdenerwowana. Dziś w radiu słuchałam jakiegoś mądrego pana psychiatry, który komunikował, że nie ma żadnego powiązania pomiędzy pogodą i samopoczuciem, a zwalanie winy na aurę staje się fobią społeczną. Argumentował, że jeśli ktoś nie lubi swojej pracy, to mówi, że źle się czuje i sprawa załatwiona. Ciekawa jestem, co powiedziałby na to kardiolog, bo przecież kiedy zbliżają się upały lub wręcz odwrotnie, pogoda leci na łeb, już biją na alarm, aby osoby z chorobami serca, starsze i dzieci uważały na siebie. Dziwne tymbardziej, że podczas ostatnich upałów w Rumunii, zmarło 16 osób. A co z prognozą pogody? Kiedy to pokazuje się *obywatelom* zapatrzonym w mapki na ekrenie, regiony, w których warunki są niekorzystne lub obojętne? I co mi tu jakiś psychiatra kit będzie wciskał, że niby mam fobie?! Dlatego nie dziwię Ci się, Mała, że tak tęsknisz za krajem. Anglia to - moim zdaniem - bardzo depresyjny kraj. Mój kolega, który właśnie przyleciał na urlop, a również chwilowo pomieszkuje na wyspach mówi, że nawet jeśli temperatura przyjazna jest dla ciała, to niestety - prędzej zza warstwy chmur dojrzysz ojczyznę, niż słońce:) Zawsze mawiam, że ja w poprzednim wcieleniu byłam jakąś Brazylijką. Uwielbiam słoneczko, rajskie plaże (na żadnej nie byłam, ale jak widzę na filmach to aż czuję ten piaseczek na ciele, dotyk fal, nawet zapach powietrza czuję - ciekawostka...:)), a u nas to ostatnio jak u Ruskich *dziewięć miesięcy zima, a potem to już lieto i lieto*:D Mała, rzeczywiście ceny mieszkań w Krakowie są bardzo wysokie! Mnie przeraża zapłacenie comiesięcznych rachunków w wynajmowanym mieszkaniu w Gorzowie, a co dopiero mówić o takim kredycie. Ale, skoro Twój mąż parcuje w Anglii, to myślę, że to jest ten moment. Warto zainwestować, bo przecież to inwestycja na lata. Ja również chciałabym już osiąść, a tak od roku z moim ukochanym jeździmy pomiędzy Gorzowem a naszym rodzinnym miastem, jak ci Rumuni (co ja dziś z tymi Rumunami?;P)...z torbami. Nie wiem, czy chciałabym zostać w Gorzowie, czy warto tam coś kupić i zacząć urządzać swoje gniazdko. Gorzów to miasto wielkich możliwości, bardzo rozwojowe, dopiero się zaczyna odbudowywać i unowocześniać, a to, co widać w mieście jest dobrą prognozą na przyszłość i to już niedaleką. Samo miasto ma jedynie 9% bezrobocie - najniższe w województwie, a już wchodzą nowi inwestorzy, potrzebują tysięcy ludzi do pracy, więc jest szansa, że ten wskaźnik jeszcze spadnie. Mimo to, ja biedny żuczek, zakochany w swoim mieście (mało rozwojowym niestety), waham się. Póki co, będę myślała jak Mała i cieszyła się chwilą:) A coś Dora dziś się tylko raz odezwała, zajęta kobieta pewnie. Może to głupie, ale ja jakiegoś *powera* załapałam i pomimo tego, ze jest 22:03 chyba posprzątam jeszcze pokój, będzie mniej na jutro...Bo wiecie co dziewczyny? Jadę jutro do Lubina na mecz Zagłębie Lubin - Wisła Kraków:D Nie jestem fanką piłki nożnej (raczej koszykówki - ekstraklasa kobiet; w końcu Gorzów to takie *zagłębie koszykarskie* i często bywam na meczach:)), ale mój luby i owszem. A ja pojadę sobie dla samego widowiska, aby poczuć atmosferę - a nóż widelec i ten sport pokocham, w końcu koszykówką zachwyciłam się na meczu live Polska - Chorwacja. Ach, co za emocje - aż ciarki przechodziły na zmianę z gęsią skórką, kiedy hymn uroczyście spiewano, a flagi wciągano na maszt! Także chyba jeszcze pomacham ścierką odrobinkę, pochałasuję odkurzaczem (w domu mieszkam, sąsaidom się tarabanić nie będę, a wszyscy namiętnie - a propos sportu - oglądają nasze siatkareczki) i zajrzę tu jeszcze do was, dziewczęta. Także piszcie, bo licho nie śpi;P
Odnośnik do komentarza
Dobry wieczór słoneczka ja zaczne od wiadomości sportowych,no cóz przegraliśmy 1:0 ja to jeszcze tak nie przezywam ale moj Karolek za kazdym razem prawie zawał.a mówi się ze sport to zdrowie ha ha Ja widze dziewczyny ze my mamy nastepna rzecz wspolna,a mianowicie czym pózniejsza pora tym wiekszego mamy pawera,moze dlatego ze wieczorem rosnie cisnienie:) Mała ja wiem ze Kraków to piekne miasto,ale moze kupic cos tak pod miastem lub na dalekich obrzezach? U nas w Poznaniu ceny mieszkań i domów też z kosmosu ale własnie duzo znajomych wynosi sie na obrzeża,bo ciszej i taniej(ale nie tanio) Darhma a co tam u Ciebie.... no wiesz?Faktycznie Dora dzisiaj wpadła i wypadła,mam nadzieje ze u niej ok.To narazie tyle.Ale jeszcze dzisiaj zajrze.Zwłaszcza,ze mezulek poszedł z kolegami na piwko i nie bedzie mi sie dobijał do kompa
Odnośnik do komentarza
No właśnie Reniu nic... czekamy, czekamy, ale coś mam czuja, że wszystko mi się poprzestawiało. Całkiem tak, jakbym w miejsce rozpoczęcia miesiączki miała dopiero jajeczkowanie - nie wiem, może to przez tabletki - spalacze tłuszczu, które brałam jakieś trzy tygodnie. Co prawda miały one tylko naturalne składniki, żadnych hormonów, czy innych dopalaczy, ale zawsze to coś nowego w organizmie. A może znów jakiś stres. Poczekam jeszcze, bo tak szczerze mówiąc nie czuję się *ciążowo*. Moja koleżanka, która od paru tygodni jest w ciąży miała wręcz książkowe objawy, ja nie mam żadnych, nawet mnie piersi nie bolą, a to przecież podstawa. A wy, drogie mamy, jakie miałyście objawy ciąży? Bo ja po prostu nie czuję nic, żadnych zmian (choć ten mój dobry nastrój jest podejrzany!:/)...
Odnośnik do komentarza
A co miłe panie, stęskniłyście się za mną?:)Bardzo przepraszam, byłam tu dziś dwa razy! A za trzecim czytałam tylko, nic nie pisałam, ale jestem na bieżąco. Wyszłoby na to, że czwarty raz jestem przy kompie. Albo już nie wiem który. Taka dziś pokopana trochę jestem, dziewczęta. Nie Dharma, nie sprzątałam dziś zbyt wiele, tylko to, co zwykle przed niedzielą. Byczę się i czytam głupoty w necie.Na przykład robiłam sobie jakieś durne psychotesty (czy jestem seksowna, podatna na stres - jakbym nie wiedziała - i inne dyrdymały;), a jeszcze obliczałam, to znaczy *oni* za mnie obliczali, jaka jest moja idealna waga. Wiecie co mi wyszło? Że ważę jakieś 3 kg za mało. Bardzo śmieszne. Oczywiście w przerwach pomiędzy równie oświecającymi umysł zajęciam pojadałam cukiery. Dziewczyny, ja już mam jednak siebie dość z tymi słodyczami... Przecież magnezu mi nie brak, pożeram go codziennie w tabletach! Czemu ja je tak lubię? (słodycze, nie magnez oczywiście:)Humoru mi jakoś dziś specjalnie nie poprawiają. Mam mieszane nastroje, tak mi niespecjalnie z tym dobrze. Ale najgorzej też nie jest. I tego się będę trzymać do końca kończącego się dnia. Trochę psuje mi nastrój moj namiętnie chrapiący mężuś. Pomyślałam sobie nawet, że kiedys popełnię na nim jakąś zbrodnie. Pomóżcie, co ja mam z nim zrobić? Przecież się nie rozwiodę z powodu chrapania! Choćby dlatego,że reszta może być. Obleci;) Jakby widział, co ja tu wypisuję... to marny mój los w każdym razie. A syn przed spaniem urządził sobie (i mnie przy okazji) mały ataczek paniki. Kiedy się myłam, on otworzył sobie jogurt i prócz zawartości kubeczka chyba zeżarł takie małe kawalątko folii aluminiowej od wieczka. Ja wychodzę z łazienki, cała zadowolona i zaróżowiona po udanej kąpieli, a ten siedzi zapłakany i usmarkany w kuchni... Uspokajałam go jak mogłam, ale chyba do końca mi nie uwierzył, że nic mu nie będzie, bo (co za zbieg okoliczności)właśnie dziś opowiadałam mu, co się dzieje, jak dziecko połknie jakiś przedmiot... Głupia baba ze mnie. Ale jak miałam mu nie mówić? Pytał! Powiedzcie mi, czy rzeczywiście nic mu nie będzie od tak małego kawałeczka? Bo mnie się wydaje, że nie... Mam rację? Dharma, jak tam dalsze sprzątanko? Jeśli chodzi o objawy ciążowe, to kobiety różnie to przechodzą. Ja miałam mdłości praktycznie właśnie w tych pierwszych tygodniach i okropnie drażniły mnie różne kuchenne i łazienkowe zapachy. No a piersi bolały, bardzo, od samego początku.
Odnośnik do komentarza
dziewczyny ja tylko na moment, bo mezus mi kompa odebral i pisze z palmtopa, a jest to nielada wyczyn, uwierzcie :) No ale musialam tu zagladnac :) Dharmo nie pociesze Cie. Ja nie mialam zadnych objawow ciazy. Kompletnie nic. Dopiero pozniej, jak już wiedzialam co i jak, to skojarzylam z ciaza to,ze wszystko smakowalo mi jak *trociny*, czyli nie mialo smaku. Poza tym kompletnie nic - zadnych mdlosci, wymiotow, itp.. Powiem Ci, ze wczesniej kilka razy mielismy obawy, ale wtedy zupelnie nic. Nie twierdze, ze u Ciebie to jest *to*, ale ja bym na Twoim miejscu zrobila ten test, bo bedzuesz miala spokojna glowe. No i daj nam znac jak sie sprawa rozwija. Tak czy owak będzie dobrze. Wiem,bo to przeszlam, ale jakby co było, to wtedy Ci opowiem. A jutro wybawa sue dobrze i mam nadzieje, ze Wiselka wygra ;-) Z wiadomych wzgledow ;-) No to caluje Was dziewczyny i dobrej nocy zycze! Jutro napisze wiecej, bo wyobrazcie sobie, ze napisanie tej krotkiej wiadomosci zajelo mi ponad pol godziny ;-) Ale warto, bo bardzo Was lubie :-) Papa
Odnośnik do komentarza
No widzę ze wszystkie w komplecie-to dobrze.Ja sobie zjadłam chyba trzecia kolacje,obejrzałam taki smieszny lekki film no i zajrzałam co tam u Was.Z tymi oznakami droda Darhmo bywa różnie,Ja pomyslałam ze jest ze mna cos nie tak ,gdy jednego dnia(a było po zdaniu ostatniego egzaminu na studiach-czyli byłam tzw;wczorajsza)z rana dostałam ochotke na pierogi ruskie z ketchupem by po godzinie zajadać si,e jajecznica z ketchupem aby wkońcu to wszystko oddac babci klozetowej.Wtedy pamietam mój maż z czerwonym nosem (był wtedy straszliwie przeziębiony)spojrzał na mnie badawczym wzrokiem i zapytał z pełną powagą:Kochanie czy Ty masz jakiegos dziwnego kaca,czy poprostu jesteś w ciąży?O rany jak sie wtedy wystraszyłam,ale nie ciąży tylko faktem mojego upojenia alkocholowego i jego wpływu na dzidzię.oczywiście tak jak stałam(mój wygląd nie był imponujacy:)) pobiegłam pobiegłam po test.No i oczywiście wyszła rózowa kreseczka.I w takich to okolicznosciach przyjeliśmy wiadomośc o naszym bobasie.Jak dobrze ze zygoty nie maja jeszcze oczów i uszów,bo by sobie o rodzicazh pomyślała ha ha ha.W takim razie dzisiaj ta zygotka ma 6 lat i jest super dziewczynka.Ale faktycznie do głowy mi nie orzyszło ze jestem w ciazy bo czułam sie tak jak przed miesiaczką.Natomiast druga ciaza dała mi sie we znaki juz po tygodniu, myslałam ze z łazienki nie wyjde i przez pierwsze dwa miesiace schudłam dwa kilo.Takze sytuacja sama sie niebawem wyjasni:)Moze jednak jakis teścik jak radzi Mała? A co na to twój luby? Nie martw sie Doro,nic małemu nie będzie,jutro strawi i wydali:)Nie takie rzeczy dzieciaki połykaja.Wiem bo 8 lat pracowałam w szpitalu dzieciecym. Cieszę się ze dzisiaj wszystkie w dobrej formie.Spokojnej nocki.Ciekawe jak tam męzulek z kolegami na piwe.mam nadzieje ze juz strawił porazke kochanej druzyny.Miłych snów. Papatki
Odnośnik do komentarza
O Renia, Ty też Papatki i misie Barnaby przerabiasz? Mój mały z niecierpliwością na kolejny numer gratki czeka. Nie pomoże tłumaczenie, że już raczej na to za stary (we wrześniu szkoła!)A O tym połknietym kawałku folii na wszelki wypadek mu nie przypominam. Może faktycznie Dharma zrób ten test. Ale wkrótce i tak się wyjaśni... Przypomniało mi sie teraz , że znajoma znajomej przez pół roku miała okres, a była w ciąży! Ale to chyba jakiś ewenement musial być. Ja dziewczyny wczoraj w nocy niestety zaliczylam jednak panikę, lęk, jak zwał tak zwał. Było to krótkie, poprzedzone złym nastrojem, może to upust nerwów na chrapiącego mężusia i na to, że jak zwykle wieczorem pozostawiona jestem sama sobie? A może to wyobraźnia popracowała nad nową książką, której czytanie wczoraj rozpoczęłam? A było tam mianowicie o mdleniu bohaterki w kościele, bo serducho jej zaszwankowało. Potem kardiolog, szpital i te sprawy(wyrzucę przez okno, już nie czytam). Nie wiem czy to zadziałalo tak na mnie. W każdym razie kładąc sie do łóżka poczułam jak serce ucieka mi gdzieś w dół, ręce mi się spociły , szum w główce itd. Nie wstałam jednak z łóżka, poprzemawiałam do siebie w ciepłych słowach, w myślach oczywiście. Uspokajałam się jak mogłam. No i zasnęłam. Ale powiem Wam dziewczyny, że po zaliczeniu takiej *imprezki*, tego znienawidzonego dziwnostanu, nawet jeśli był chwilowy - rano czuję się jak skacowana. To jest okropne. Czasem myślę, że życie jest okropne, że nie ma sensu, jak trzeba sie tak męczyć z takimi durnymi przypadłościami... Mam tego dość. Skąd to sie bierze dziewczyny? Żeby człowiek przez cały dzień chodził po tym ziemskim padole, funkcjonował jak się patrzy, a tu nagle bach... Wiem, wiem, to nerwy. Ale mam dość. Tym bardziej, że wieczorami naprawde czuję się samotna. Syn śpi, mąż śpi już od momentu dotknięcia kanapy (czyli od jakiejś pory dobranockowej), dobrze, ze nie mieszkamy sami. Ja na piętrze, a mama na dole. Ale w wieczornych porach to mi niewiele daje. Przecież nie zejdę do niej i nie będę straszyć paniką w oczach. Nie chcę żeby się o mnie martwiła i współcierpiała przez resztę nocy. Ona zawsze bardzo przeżywa, choc tego się stara nie okazywać. Tak że wieczorami, zwłaszcza tymi jesiennymi i zimowymi, a jak się okazuje letnimi też, jestem pozostawiona samej sobie... Dobrze, że trafiłam na taką grupę wsparcia, jak Wy... Nienawidzę tych lęków i nie chcę z nimi mieć nic wspólnego. Powiedzcie, czemu one nas nie opuszczą???? Mimo wszystko pozdrawiam. Nie lęki, Was oczywiście.
Odnośnik do komentarza
Witam słoneczka Tak mi Cie szkoda Dora,ze Cie dorwała ta cholera.Ja wiem ze najgorsze są te nocne ataki.Ale dałas radę nie budząc wszystkich dookoła,TY TO DZIELNA DZIEWCZYNA JESTEŚ:) I ze w łózku wyleżałaś.Zuch dziewczyna.twojemu męzowi chyba lanie by się przydało.Ja wiem ze on zapewne pracuje i jest zmęczony,ale skoro ty mozesz pokonac te obrzydliwe ataki to on mógłby sie postarac pokonać zmęczenie.Tymbardziej ze mieszkacie z mamą.Macie z kim zostawic małego i wyjśc chociazby na jakis spacerek.Mam nadzieję ze w weekendy masz z niego wiecej pozytku.Mój mąz jest z tych nocnych marków więc jezeli jest w domu to mam w nim towarzystwo.Takze bardzo mi Cie szkoda,bo te wieczory moga byc czasami przygnebiające.A tą ksiązke to faktycznie schowaj głeboko na półce,to nie jest dobra literatura dla znerwicowanej kobitki,bo na efekty nie musiałaś długo czekac. Ale jestesmy zdrowo trzepniete,przeciez to tylko ksiązka ale jednak.Mogę się załozyc ze pod wpływem tej ksiazki widziałas siebie lezącą w kościele lub conajmniej pomyslałas ze Ciebie tez to moze spotkac.Mam racje?:) Dharma miłego dnia,Ladnie kibicuj,przynajmniej sie staraj.ale mysle, ze napewno złapiesz bakcyla.Troche sobie pokrzyczysz na stadionie,to tez wyzwala złe emocje:) Ja tez sie pomału zbieram.Karolek poszedł na cały dzięn do pracy,więc my z kumpelka jedziemy na działeczkę(póki słoneczko swieci-o dziwo)a wieczorem na panieńskie. Oj bedzie się działo!:) Buziaki do usłyszenia
Odnośnik do komentarza
Dzięki Renia, ale dziś jednak wcale nie jest mi lepiej. Wydaje mi się, że mnie co jakiś czas taka słabość od serca ogarnia. Nie bardzo umiem to opisać. W każdym razie teraz ryczę, bo sie boję, żeby znów mnie nie dopadła panika. I wymyślam sobie sercowe dolegliwosci powątpiewając w to, że nic mi nie jest. I że to nerwy. Już sama nie wiem, a jeśli to jednak serce albo inne cholerne problemy... Już się kiedyś zastanawiałam, czy z moim krążeniem jest ok? Ciśnienie mi się obniżyło, serce zdziwaczało (nigdy wcześniej nie miałam z nim problemów, to zaczęło się rok temu, po innych objawach niby - nerwicowych). A może ja faktycznie na coś innego cierpię, a nie na nerwicę? A może raczej na jedno i drugie??? Coś dzisiaj źle ze mną jest. Pomocy! Teraz idę umyć spłakane oblicze i wychodzę na podwórko. A jutro już nie mam ochoty nigdzie jechać, bo się boję, że będę się źle czuć. Przykro mi dziewczyny, nic optymistycznego narazie nie napiszę. Pa.
Odnośnik do komentarza
cześć dziewczyny. Ja też dziś z problemami :-( Też miałam okropną noc i dziś też nie jest super :-( Mam do Was sprawę odnośnie serducha. Bo wiecie, do tej pory nie miałam kłopotów z bólami serca. Oczywiście jak miałam ataki to serducho waliło mocno i nie mogłam złapać tchu. Ale tak na co dzień to wszystko skupiało się na bólach głowy, zawrotach, sztywności karku i takie tam. A z sercem było ok. Niestety wczoraj wieczór zaczęłam czuć coś takiego jakby mi ktoś ściskał serce mocno w dłoni. Miałam to całą noc i nie mogłam spać. A jak zasnęłam na chwilę, to niedługo się budziłam. Dziś też to jeszcze czuję i boli mnie lewa ręka. Powiedzcie mi czy macie też coś takiego? Ja miałam nieraz robione ekg i raz echo serca. I wczystko wyszło ok. No ale jak to ja teraz myślę, że może jakaś wada, która nie wyszła w badaniach, albo zawał, albo coś. Powiedzcie mi może to coś być? Mam przez to okropny dzień i w ogóle tak jak Dora zastanawiam się czy to wszystko ma sens.... Ale plus widzę jeden: nie spanikowałam!!! Ciągle sobie tłumaczyłam, że to napewno nic takiego. No i tak trwam, ale to nie jest fajne :-(
Odnośnik do komentarza
Czesc dziewczyny!cieszę się że odpisalyscie mi ja nie moglam sie odezwać bo nie mialam dostępu do neta.Chcialam wam podziękować za wsparcie, które od was jakiś czas temu otrzymalam. Cieszę się że mogę w ten sposób porozmawiać o moich problemach.Nie wiem jak wy ale ja w życiu najbardziej boję się zmian.Zawsze ich unikalam dlatego nie moglam się rozwijać,poznawać samej siebie.Szok. Chcialabym opowiedziec o moich problemach milosnych ale nie czuję się jeszcze na silach o tym rozmawiać . Chodzi o mężczyznę którego ostatnio poznalam,ale pewnie to nie będzie was interesowalo. Najgorsza przeaża mnie myśl że musialabym się z kims innym rozstać z kim przeżylam przez pare lat wiele pięknych chwil. Slabo mi się robi jak o tym myślę nawet jak to piszę denerwuję się okropnie.Ale to dlugi temat.Będę do was zaglądać jak tylko będę miala taką możliwość bo widzę że naprawdę warto z wami porozmawiać Pozdrawiam was gorąco Kasia
Odnośnik do komentarza
Gość Celestyna
Hej dziewczyny, dawno mnie tu nie było. Tak w zasadzie to codziennie czytam to forum i widzę że nas tu przybywa coraz więcej.Nie pisałam ani nie dzwoniłam do Ciebie Dharma, bo jestem cały czas naładowana negatywnie i nie potrafię tego zwalczyć. Nie chcę pisać o swoim podłym nastroju, który mam cały czas. W czwartek byłam tu u lekarza pierwszego kontaktu, bo chcę zacząć tutaj się leczyć i muszę Wam powiedzieć drogie Panie że trafiłam na bardzo miłą Panią doktor,która mnie naprawdę wysłychała i była zszokowana,że w Polsce tak faszerują lekami psychotropowymi.Tutaj w Niemczech nawet nie wolno im przepisywać więcej jak 10 tabletek na tego typu schorzenia a zwłaszcza tak młodym osobom jak my.W pierwszej kolejności dostałam skierowanie na badanie wątroby,nerek,trzustki,ekg i w poniedziałek będą mi zakładać jakieś ustrojstwo z którym mam chodzić 24 godziny i to urządzenie sprawdzi dokładnie stan mojego serca no i tarczyca.Później z tymi badaniami mam pójść do neurologa a nie do psychiatry (taka była sugestia Pani doktor).Tutaj co dziesiąta kobieta cierpi na nerwicę lękową i jest ponoć bardzo dobrze z tego wyprowadzana, ale przez neurologa a nie psychiatrę.Mimo wszystko jeszcze nie wierzę w to wszystko, mam cichutką nadzieję że jakoś mi tu pomogą.Narazie moje dni są beznadziejne.Tęsknię za Polską. Tutaj mam swoich dwój kochanych męźczyzn,syna i męża ,fajne mieszkanko a mimo wszystko czyję się jak kanarek w klatce.Mąż cały dzień w pracy, syn od poniedziałku idzie do szkoły,a ja będę siedziała w domu jak ta kretynka, bo boję się sama poruszać.Boże ja już sama nie wiem czego chcę.Moje myślenie jest takie że w Polsce przynajmniej jest mama która w każdej chwili może być u mnie w ciągu 2 minut a tu jestem sama. Wiem doskonale że ten tok myślenia jest zły i szukam pomocników w tej cholernej nerwicy,i że nie powinnam tego robić, bo do puki będę miała pomocników, nie poradzę sobie z tym dziadostwem. Muszę sama konfrontować się z tym lękiem tak długo aż odpuści.Narazie nie mam siły .Jestem paskuda, bo przez to wyrzywam się ciągle na moim mężu a i teraz zaczęłam na synu.Dlaczego ja taka jestem.Nie chcę ich krzywdzić, a jednak to robię.To ta moja niecierpliwość!!! perfekcjonizm!!!że nie mogę z tym się pogodzić. Zamiast zacząć szkołę języka niemieckiego, ja mam siedzieć w domu bo boję się głópiego tramwaja.Niby jest wszystko to czego chciałam, a ja jestem zmęczona, nieszczęśliwa i wszystko mnie denerwuje.Nic mi się nie chce, wszystko mi się nie podoba. Ja jestem chyba faktycznie nienormalna. Dharma zadzwonię do Ciebie na telefon stacjonarny jak tylko wejdzie we mnie trochę optymizmu.Nie chcę Cię zarażać swoim pesymizmem.Cieszę się że się dobrze czujesz.Pa Pa
Odnośnik do komentarza
Kasiu, broń Cię Boże żebyś myślała, że o czymś nie możesz tu pisać, bo nas nie zainteresuje. Przecież od tego jesteśmy, żeby dawać sobie wsparcie! Sama widzisz, że piszemy tu nie tylko o naszych dolegliwościach, ale też o ich przyczynach, czyli problemach z życia wziętych: o naszych charakterach, kompleksach, pracy, klopotach finansowych, dzieciach, ciążach (Dharma, co u ciebie;). Pisz o wszystkim, lżej Ci na duszy będzie, a my postaramy się udzielić wsparcia. Mała, witaj w klubie *źlesiędziśczujących*. Gratuluję Ci, że nie spanikowałaś, ja też, jak narazie. Przed chwilą zafundowałam sobie jakies niepotrzebne sprzątanko na podwórzu i trochę mi lepiej. Ale naprawdę coś ze mna dziś nie tak. Moje serducho jest takie jakby rozedrgane, drga mi też po prawej stronie, blisko żołądka, zdaje mi się, że od tych trzepotań robi mi się słabo.Poza tym mam uczucie jakby wolniej biło. Taka coś skołowana dziś jestem. Przychlaśnięta - tak to nazywam. Głowa narazie nie boli, ale to, co czuję jest dobijajace. Ale Mała, pocieszmy się wzajemnie: NA PEWNO NIE MAMY ŻADNYCH WAD!!! To tylko chwilowa niedyspozycja. CELESTYNO! Ja też nie mam co liczyć na bratnią duszę, czy kogoś do wysłuchania moich obaw, do wypłakania. Mamy nie chcę straszyć, mężowi płakałam kiedyś w rękaw, ale przestałam. Nie umiem z nim o tym rozmawiać.I nie wiem czy chcę. Ba, ja odkryłam nawet, że w ogóle nie umiem! Coś chyba z nami, mimo pozornego porządku w związku - nie tak. Tak jak juz dziś pisałam, doskwiera mi samotność w tej kwestii. To paskudne uczucie. Dziś biję się z myślami czy znowu nie pójść do jakiegoś lekarza, ostatnio byłam w ubiegłe wakacje. Ale jakoś sama nie wierzę, że ktokolwiek mnie uleczy. Czuję po prostu, że tylko na chwilę się uspokojkę, a potem odchoruję podwójnie, bo najdą mnie nowe wątpliwości. A leków unikam jak ognia. Czuję, że nie mogę ich brać.
Odnośnik do komentarza
Cześć Słoneczka:) Nawet ta cholerna nerwica musiała Was dopaść równocześnie!!! Przegońcię tę gangrenę i to już, zwyzywajcie ile wlezie, nie szczędząc słów i dosadnych epitetów! To naprawdę pomaga:) Dziewczyny, zauważyłam, ze kiedy jesteśmy w świetnej formie, to nasze obawy o własne zdrowie, w tym scenariusze najgorszych chorób, wydają się bezsensowne i zupełnie niemożliwe. Tymczasem, kiedy tylko coś zaboli, uciśnie, zaniepokoi, z miejsca jesteśmy przekonane, ze spadło na nas siedem plag egipskich. Myślimy tak tylko w chwilach zdenerwowania. Niestety jesteśmy już do tego stopnia przewrażliwione, że tak reagujemy...Ta dolegliwość nie odejdzie tak szybko, jak przyszla. Wiem - to smutne:( Ale, wiecie dziewczyny, że ludzie leczą się latami u psychologów, psychiatrów, psychoterapeutów. Świetnie sobie obie radzicie - Doro: nie obudziłaś mamy, przetłumaczyłaś sama sobie i byłaś dla siebie najlepszym terapeutą. Nie wpadłaś też w panikę, a że popłakałaś - bardzo dobrze, na pewno ulżyło. Myślę, że wciąż żyjemy w napięciu i w podświadomości kryjemy obawy o własne zdrowie, stąs napięcie, które prowadzi do takich niedyspozycji. Dodajmy do tego codzienne stresy i stresiki, a taki napad CHWILOWY MOJE PANIE murowany. Doro, na pewno jest Ci przykro, że mąż usypia. Czujesz żal, rozczarowanie, jesteś zła, kiedy patrzysz na mężowskie śpiące oblicze? Jeśli tak, to myślę, że to był jeden ze składników przyczyniających się do Twojego złego samopoczucia. Powiedz ukochanemu, że potrzebujesz zainteresowania i wsparcia, przytulenia, pogadania, mimo tego, że rozumiesz jego zmęczenie. Mała - myślę, Skarbie, ze już denerwujesz się wyjazdem i mimo tego, ze skupiasz się na chwili bieżącej, myślisz, gdzieś głęboko w serduszku, jak to będzie jak mąż wróci do Anglii. Nawet nie wiemy, że tego typu rzeczy siedzą w nas, a kiedy jesteśmy właśnie pozornie zrelaksowane dochodzą do głosu i wyłażą z każdego zakamarka duszy i ciała. Nerwica jest bardzo samolubną panią! Przyszła kiedy chciała, nachodzi kiedy chce, a czy odejdzie?! Trzeba jej popędzić kota, pokazać, że w naszym świecie nie ma dla niej miejsca - niesz szuka sobie innej miejscówki! Nie szczędźcie jej słów, zwłaszcza teraz. Zwyzywajcie na czym świat stoi, ze wszystkimi najgorszymi epitetami tego świata! Bo jestem przekonana, ze nic Wam nie jest - żadnych problemów z krążeniem, żadnych wad serca, żadnych zawałów. Po prostu, kilka czynników złożyło się na tę nieprzyjemną całość. Mała, nie przeciążyłaś tej ręki czymś? Czasem nawet się nie czuje, że sprzątaniem, niesieniem zakupów naciągnie się ścięgna lub mięśnie. A moze to kręgosłup - stres ukochał sobie to miejsce, tam siedzi, spina mięśnie, a ból promieniuje wszędzie - do ręki, głowy, szyji, biodra, gdzie tylko chce...Wiecie, co mi się kiedyś zdarzyło. Miałam wrażenie, ze sparaliżowało mi chwilowo prawą stronę. Ręka zachowywała się, jakby nie było w środku kości, twarz mi zdrętwiała, nawet nie mogłam słowa powiedzieć. Mój Marcin myślał, ze się wygłupiam, a ja z wielkim trudem - jak człowiek po wylewie - wybąkałam, ze to nie żarty, coś się ze mną dzieje. Nagle przeszło, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wpadłam w panikę, zaczęłam wyć (nie płakać), kilka dni chodziłam z przekonaniem, ze to na pewno wylew, guz mózgu albo sama nie wiem, co jeszcze. Bardzo bolała mnie lewa ręka, nieprzyjemnie mrowiła. Znalazłam miejsce na plecach, bardzo zgrubiałe, blisko kręgosłupa. Marcin pomasowął mi plecy, ręka zaczynała odpuszczać, więc podejżewam, że wszystko było spowodowane chwilowym niedotlenieniem, albo właśnie uciskiem jakiegoś nerwu. Nigdy więcej mi się to nie przytrafiło, ale do dziś strach mnie oblatuje jak tylko pomyślę o tym. Dlatego, Kochane moje, przyczyn może być mnóstwo i nie zawsze są to te najgorsze przewidzenia. Czasem to tylko kręgosłup. Podam jeszcze jeden przykład - miałam kilkudniowy ból głowy, zawsze pojawiał się znikąd, w tym samym miejsu i był nieprzyjemnie pulsująco - przeszywający.Panikowałam do momentu aż zaczęłam szukać miejsca na karku, blisko kości podstawy czaszki i znalazłam - miałam tak spięty mięsień, ze gdy tylko go dotknęłam poczułam jak ból promieniuje do tego miejsca w głowie. A więc nie głowa mnie bolała, tylko szyja. Masaż pomógł, ból odszedł:) Moje rady: 1) nie walczcie z nerwicą=atakiem. Kiedy staracie się zwalczyć dolegliwości, przeważnie paniką, oragznizm uruchamia system obronnościowy, uwalnia hormony strachu i jeszcze bardziej wszystko się nakręca. Zachodzą reakcje w orgaizmie w celu zniwelowania szkodliwych czynników (tak samo, jak organizm stara się zwalczyć bakterie czy wirusy w czasie choroby). Czasem lepiej jest się położyć i czekać, nie robiąc nic. Wiem, jakie to trudne, kiedy odczuwa się to wszystko i nie rozumie, co się dzieje, a serce wali. Ale można wypróbować - już tak robiłam. Ciężko cholernie, ale się uspokaja. 2) na walące serce - jak dla mnie - najlepsza jest pozycja w kucki i mocno zaprzyjcie się rękoma o stół, ścianę lub krzesło. Głowa w dół wtulona między ramiona. Czytałam też artykuł o nerwicach, w którym pani kardiolog radziła, aby podczas kołatań serca, napić się czegoś zimnego lub wsadzić głowę do zimnej wody. Zawsze zlewam całe ciało zimną wodą, najbardziej kark, skronie, ręce i klatkę piersiową. Daje to momentalny efekt. Ta sama pani kardiolog twierdziła, że tylko my sami jesteśmy w stanie zapobiec kołataniom serca. 3)odwrócić uwagę - i tu również wiem, jak jest ciężko, kiedy świat wiruje, serce wali, ciało drży. Ale mimo to, albo wbrew temu, polecam wyjść na długi spacer. Tak długi, aby wszystko wychodzić. A kiedy nadchodzi lęk, miejcie coś w ręce i mocno to ściskajcie. Pisałam Wam o moim napadzie w Gorzowie, kiedy byłam zupełnie sama. Serce mi tak kołatało, że aż brakowało tchu, myślałam, że zemdleję, ale szłam przed siebie zaciskając pęk kluczy. Łaziłam tak 1,5 godziny! 4)wybaczyć sobie - nie myślcie, ze wszystko jest bez sensu, że poddałyście się, że nie umiecie z tym walczyć. Pomyślcie, to tylko chwilowa niedyspozycja, coraz lepiej sobie z tym radzę. Nadejdzie dzień, w którym będę umiała stłumić to w zalązku i nie dopuszczę do ataku. I MOTTO - SPOKOJNIE, TO TYLKO NERWICA! Kasiu - a Ty jak dojrzejesz, to jak najbardziej, może sz nam się zwierzyć ze swoich problemów i nieszczęśliwej miłości. Oczywiście namawiam nie ze wścibstwa a z troski:) A pytacie jeszcze, co mój ukochany na moją/naszą ewentualną ciążę. On jest jak najbardziej za, chciałby już mieć dzidzię, a najlepiej to odrazu ze dwie, trzy, tak kocha maluchy:) Także o niego jestem spokojna, on już dawno dorósł do ojcostwa, to ze mną jest problem, a jesteśmy w tym samym wieku...Póki co czekam nadal, bo jakoś nie chce mi się wierzyć, ze mogłoby coś być. Wszystkie zasady bezpieczeństwa zostały zachowane:P Ale, jakby co, to jakoś się oswajam i nie przeżywam zbytnio - chyba:)...Buziaczki, trzymajcie się!
Odnośnik do komentarza
Wiatj Celestyno, miło Cię widzieć:) Nie przejmuj się złym nastrojem, przecież umawiałyśmy się, ze właśnie, kiedy masz zły nastrój masz do mnie zadzwonić! Wierzę, ze wszystko się ułoży i mówiłam Ci, że w Twoim wyjeździe jest jakiś cel - że na pewno znajdziesz dobrego, kompetentnego lekarza. Coś się ruszyło i to jest ta pozytywna strona medalu. Zaglądaj do nas i pisz - od tego tu jesteśmy, zeby wspierać, pocieszać, nie wtedy, kiedy jest dobrze, ale zwłaszcza wtedy, gdy jest naprawdę źle. I nawet nie mów, że obdarzysz nas, czy mnie złym nastrojem. Jakoś sobie z nim poradzimy. Znikam, bo musze jeszcze umyć podłogę, a o 17 w męskim gronie wyruszam na mecz do Lubina:) heheheh jeszcze tam mnie nie było! Ale zajrzę jeszcze do Was. Buziaki
Odnośnik do komentarza
Dziękuję Wam dziewczyny za dobre słowa. Rzeczywiście Doro tak się ułożyło, że razem mamy kiepski dzień. Mnie do tych dolegliwości jeszcze doszło to, że strasznie mi niedobrze i ściska mnie w żołądku (ale tak mam już od tygodnia:-( ) Ale to wszystko *do kupy* strasznie mi dokucza. A najbardziej do *spinanie* w sercu. Nadal niestety nie ustępuje. Tak zastanawiam się nad tym, czy by się nie wybrać zbadać na pogotowie. Ale tu w Anglii to mi jakoś nie spieszno. Nie dość , że nie znam się na ich służbie zdrowia, to jeszcze ta bariera językowa. No zobaczymy co będzie dalej.... Trzymajmy się Doro!!! Pisz dziś częściej jak Ci idzie. Dharma powiem Ci, że mamy kolejną wspólną rzecz - mój mąż też ma na imię Marcin :-) Fajnie :-) Aż się do siebie uśmiechnęłam jak przeczytałam o Twoim Marcinie. Zbieg okoliczności?? :-) Pytasz czy nie nadwyrężyłam ręki. Powiem Ci, że nie wiem nic na ten temat, ale może nawet nie zwróciłam na to uwagi. Może faktycznie masz rację, że to podświadome przeżywanie przyszłości ma wpływ na to co mi od wczoraj jest. Często nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jakie rzeczy na nas wpływają. Powiem Wam jednak, że nawet nie jestem dziś szczególnie niespokojna. Nie trzęsę się, nie panikuję. Tylko odczuwam okropny dyskomfort z powodu tego serca i żołądka. Daj Panie Boże, aby minęło. Doro moja droga, pogadaj z mężem. On może poprostu boi się tego, co Tobie jest bo tego nie rozumie. Mój mąż wprost powiedział mi, że nie potrafi zrozumieć moich lęków i tych ataków, ale zawsze będzie przy mnie gdy będzie mi źle i postara się pomóc mi swoją obecnością. A to ważne. Dharmo udanej wyprawy życzę! Narazie tyle, bo jakoś mi nie idzie dziś nawet to pisanie :-( Całuję Was mocno i jeszcze się odezwę.
Odnośnik do komentarza
Witajcie ponownie, o medycynie marzyłęm od dziecka więc raczej to z powołania niż z musu. Ja nie tyle boje się samych chorób bo wiem że się to leczy, a jedynie panicznie sie boje jak czytam np o zabiegu jakimś typu ablacja, czy inne podobne okropieństwa i wtedy zaraz stresu sobie narobie bojąc się żeby tylko tego nie mieć:)ALe naprawde przed niczym innym jak przed jakimś badaniem inwazyjnym.Byłęm ostatnio u laryngologa bo mnie skeirowali z gardłęm o to tylko zwykły grzyb. A ona mi wmówiła ze to jakiś reflux a to popularne wsród laryngologów i zaraz miałęm wizje gastroskopii. Zreszą po całym roku serce troche wychodzi. Tzn może z lekka jestem hipochondrykiem a to ze moja mam latała ze mną do lekarza z każdą potrzebą chociaż w pewnych sytuacjach było to uzasadnione. Na razie mam początkową lekką arytmie, prawie że nie odczuwalną. Tylko taki cięższy oddech pozostał i lekki dyskomfort. A to wszystko po tym jak myślalem o tym gronkowcu zaraz wszedłem na strone o nim i wyszło coś z sepsą :) a ja zaraz patrzyłem czy takich objawów nie mam. Z jednej strony usprawiedliwione z drugiej nie. Nie am co się dziwić KIEDY SERCE KOłACZE a na stronach instytutu karidologii jest ze jesli wystepuje jeden z objawów tylu dusznosc ból czy ucisk w klatce piersiowej nic nie rób na własną rękę tylko wezwij szybko karetkę. To nie znam osoby ktora nie srtesowała by się z tego powodu. Byłem ostatnio u pacjentki i powiedziała zeby tego nie lekcewazyc i nie zwalac na nerwobóle bo tak jej siostrzenica 18 letnia miała ok stresów i karetka pewnego dnia nie zdązyła dojechać*odpukać* ale to wiadomo przypadek przypadkowi nie jest równy. Ja naprawdę nie panikuje aż tak...tylko lekki dyskomfort w klatce nie daje o sobie zapomnieć. Biorę Betaloc a doraźnie jakby co Oxazepan. Ale psychotropów zadnych nie chce. I GŁOWA DO GóRY DLA WSZYTSKICH, ODSTAWCIE WSZYSTKIE ENCYKLOPEDIE ZDROWIA I JUSH NIE MYSLCIE O CHOROBACH A WTEDY DOZYJECIE 100:)
Odnośnik do komentarza
I jeszcze dodam znowu nie wszytsko mozna zwalać na nerwicę, bo czasami nie wiadomo czy arytmia jest od nerwów czy od wypadania płatka zastawki mitralnej czy od wielu innych czynników. Dlatego trzeba zrobić kompleksowe badania w tym na tarczycę TSH, FT3 i FT4 poprosić lekarza. No mówie o tym zeby wykluczyć wiele czynników a wiemy że wszystkie objawy sercowe są do siebie podobne. Dlatego nie panikować. Do wszystkiego z umiarem ale też z rozsądkiem. Dlatego podejrzewam że niektórzy co czytają te posty mogą jush wpadać w nerwice...dlatego nie bierzcie wszystkiego do serca...złapcie dwa trzy głębokie oddechy i będzie wszystko dobrze. A wiem o tym na pewno.
Odnośnik do komentarza
No już widzę, jak się wszystkie czujemy po tym, co napisał Fidel. jedno w czym miał rację to to, że nie nalezy panikować i odstawić wszystkie mądrości to dożyjemy 100. Jesteśmy przebadane, a serduszka osłuchane na wszystkie strony. W końcu nie można z każdą dolegliwością, uciskiem czy bólem biegać do lekarza, bo to naprawdę zakrawa na poważną hipochondrię. Jak nas znam, na pewno - zwłaszcza Dora i Mała - wezmiemy słowa Fidela do serca, dosłownie, i zaczniemy upatrywać kolejnych zawałów, wad itp. Kochane moje, ja mam stwierdzone wypadanie płatka zastawki mitralnej, ale przepustowość krwi jest jak najbardziej dobra i lekarz powiedział, że nie ma czym sie martwić. Ponoć co któryś Polak cierpi na tę dolegliwość, a zwłaszcza mają ją kobiety w młodym wieku. Słyszałam nawet, że *leczy sie* to magnezem z wit B6. Nie ma środka, który by to naprawił, no chyba że operacyjnie...Z tym się żyje i to całkiem nieodczuwalnie! Zrozumiał ktoś, o co chodziło z tą 18-latka, o której pisał Fidel?! Bo chyba zdanie mu się urwało i nie dopowiedział najważniejszego??? Ok, dziewczyny zmykam, bo zaraz wyjazd. Odezwę się pewnie dopiero jutro. Pozdrawiam was serdecznie, mocno całuję i jestem z Wami myślami cały czas. Nie dajcie się nerwicy, nie słuchajcie o chorobach, tylko usmiechnijcie się, a wszystko bedzie dobrze. Buziaki!
Odnośnik do komentarza
Dzięki, dzięki po trzykroć. Dharma i w ogóle dziewczyny, jesteście kochane. Takie uspokajanie leczy moją duszę. Nie chcę wiedzieć, o co chodziło Fidelowi z tą 18-stką i błagam, Kochany! Nie strasz ludzi! Wiesz, że my z tych podatnych na sugestie!!! Tym bardziej, że ja serducha to akurat nie badałam! I właśnie przypisuję to mojej, stwierdzonej - tym razem przez lekarzy - nerwicy. Bo niby czemu mi wszystko przechodzi, kiedy dojdę z sobą do ładu i się uspokoję? Dharma, masz fajnego faceta i dobry materiał na męża. Czyli pasujecie do siebie, bo Ciebie też zdaje się podobnie skomplementowałam. Teraz, jak wiesz, że On się cieszy, to ciąża Ci chyba niestraszna:)Kochane, wiem, że to, co pisałam o mężu zasługuje na naganę (dla niego oczywiście) Ale to też moja wina, bo ja sie wstydzę tak uzewnętrzniać, z góry skazuję się na niepowodzenie i wiem, że nie zrozumie. Niestety źle robię. Sama kiedyś pisałam, że do faceta trzeba z łopatą i walić prosto z mostu, o co chodzi. Zrobiłam właśnie pierwszy krok. Kiedy wrócił z pracy oświadczył, że musi jechac do brata. A ja na to z pretensjami, że ciągle go nie ma, a jak jest, to też go nie ma, bo śpi. Powiedziałam, że źle się dziś czuję, że się boję i niech nawet nie mysli, że dam mu spać po powrocie ( nie w tym sensie, w jakim by chciał :). Ma mnie pocieszać, utulić, ugłaskać i co tam jeszcze chce, ale niech mi pomoże. I od razu poczułam, że kamień z serca potoczył się gdzieś daleko. Trzeba się zwierzać, dobrze jak ktoś wie, że jest nam źle. MAŁA! Jak tam żyjesz? Mam nadzieję, że Ci trochę lepiej. Nie poddawaj się, szukaj zajęcia. Ja czuję sie w tej chwili dużo lepiej, mam tylko nadzieję, że nie nakręcę się od nowa. Chyba w tej chwili naprawdę mnie puszcza, bo mam ochotę na słodycze. A wcześniej nawet o nich nie myślałam. Tak że znając moje upodobanie do słodkości, możecie się spodziewać, jak się czułam. Narazie, pa.
Odnośnik do komentarza
Dziewczyny spokojnie!! Wyluzować trochę! Nic się nie stało ta 18 latka miała po prostu napad paniki i nic więcej. Przepraszam to nie mialo was zdenerwować. Naprawde wszystko zależy od naszego mózgu zresztą każdy to zauważa i odczuwa. Mniej stresów, po prostu wiele rzeczy trzeba olewać. Pewnie kupcie sobie MAGNOFAR B6 bierzcie stale, bez przerwy i to tesh jest na mózg na serce i na wszystko. Cieszyć się życiem nie poddawać się. Wiem że jest ciężko i łątwo się mówi...ale wystarczy chęci i lekko się przemóc. Śmiało zajmijcie się jakąś pracą, odważcie się gdzies wyjsc na codzienny spacerek zaczerpnąć świeżego powietrza a wszystko będzie dobrze. I co wam radze! Nie siedźcie już przed tym internetem, to jest jak narkotyk zapewne żalicie sie na tym forum a za chwile wchodzicie na jakeś tematy z dolegliwościami. Nie wiadomo po co. Jeśli serce zdrowe zmienić tryb życia więcej na dworze a mniej w domu i jeszcze przed komputerem. A życie jest piękne chyba ze nie chcecie spędzić całego życia przed komputerem i słuchać tych wypocin. GŁOWA DO GÓRY, nie bać się niczego. Jeść dużo owoców i radować się życiem a kto wierzy nich się modli codziennie o siłę i wiarę, niech pójdzie sobie do kościoła a Pan Bóg wszystko może: dodać siły na pokonywanie codziennych trudności i uzdrowić ciało i tym bardziej duszę. 3majcie się mocno... buziaków 1000. Niczego się nie bójcie i cieszcie się życiem!!! Każdego dnia...bo tak naprawde nic wam nie dolega z tego co widze i słysze:):)
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×