Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie, sporo Was tu co mnie niestety nie pociesza, wolałabym, żeby nas nerwicowców było znacznie mniej, bo to straszna uciążliwość, oj straszna. Od miesiąca leczę się psychiatrycznie. Czy mi to pomaga? Ciężko powiedzieć. Różnie bywa, biorę leki- Sulpiryd, Perazin i od niedawna Spamilan, ale jakiejś znaczącej poprawy nie widzę, może jeszcze za wcześnie. W ogóle to przed wizytą u psychiatry bardziej podejrzewałam u siebie fobię społeczną, chociaż w sumie jedno drugiego nie wyklucza. Ciężko jest, oj ciężko. Zwłaszcza teraz, na studiach, jakoś mam wrażenie, że to wszystko mi się nasiliło. Płaczę po kątach bez powodu, a raczej z takiej bezsilności totalnej, nic mi się nie chce, mam wrażenie, że nic mi nie wychodzi, wszystko jest do kitu. Mieszkam spory kawałek od miasta gdzie studiuję, a najbardziej czekam na weekendy, kiedy mogę zjechać do domu. Najchętniej w ogóle bym stamtąd nie wyjeżdżała. Również dlatego, że o dziwo jedynymi ludźmi z którymi mogę o tym wszystkim porozmawiać są rodzice. Chociaż z tym też mi ciężko, że ich obciążam takimi problemami, z pewnością córka z problemami z psychiką to nie jest szczyt marzeń, Czuję się rozbita, do tego stopnia, że muszę to gdzieś napisać, wyrzucić z siebie, za co przepraszam, ale w sumie czytać nie musicie :) Przerasta mnie to wszystko, zastanawiam się nad rzuceniem studiów, ewentualnie zrobieniem sobie przerwy do przyszłego roku, ale to poważna decyzja i nie wiem czy mnie stać na taki drastyczny krok. Bezsens tego wszystkiego mnie przeraża, najgorsze, że nie wierzę, żebym miała się tego uczucia kiedykolwiek pozbyć. No nie marudzę dłużej, pozdrawiam, trzymajcie się wszyscy.
Odnośnik do komentarza
Emka,okruszku ty mój,wiem,co przeżywasz.Przytulam Cię na odległość. Słuchaj jest źle,ale jest źle na chwilę obecną.Nasze chróbsko polega na tym,że mamy tzw.psychiczne wzloty i upadki.Taka sinusoida: raz na górze,raz na dole.Ja skończyłam już studia,więc opowiem Ci ze swoich doświadczeń.W trakcie studiów wielokrotnie przeżywałam psychiczne upadki.Myślałam,że to już koniec,że nie ma rady,po czym po 3-4 tygodniach wracałam do życia.Dopiero zaczęłaś leczenie i trochę potrwa zanim Twój stan się ustabilizuje. Rozumiem doskonale,że najchętniej zaszyłabyś się w domu,w swoim pokoju i nie wychodziła z niego.Jest coś takiego w naszych gorszych momentach,że niektórzy (jak Ty,jak ja) nie chcą w sytuacji zapaści z nikim się spotykać.Ja wsytdziłam się przed przyjaciółmi,nawet przed siostrą i rodzicami.Czułam się winna zwłaszcza względem mamy.Uważałam,że robię jej krzywdę,bo musi patrzeć na mnie w takim stanie.I tak,jak Ty odczuwałam zawód,że nie jestem taką córką,jaką moi rodzice sobie wymarzyli.Potem okazało się,że oni wcale tego tak nie widzą.Owszem cierpią z powodu mojej choroby i martwią się o mnie,ale nadal są ze mnie dumni.W rozmowie wychodziło,że oni też czuli się winni.Winni mojego stanu. Moja rada (sprawdzona!!!): trzeba poczekać.Dziś wydaje Ci się,że nie dasz rady,ale jutro możesz dźwignąć się z tego.Jak zrezygnujesz ze studiów,będzie przyklepane.Poza tym okruszku:) studia to najfajnieszy okres.Moja siostra jest teraz na 1 roku i zazdroszczę jej.Chciałabym być dziś na studiach.Ostatnio w piątek byłam odebrać swój dyplom i jak zobaczyłam tętniące życiem Kortowo,łezka się w oku zakręciła.Obawiam się,że jak rzucisz studia,dopiero zaczną się kłopoty.Z pracą ciężko (wiem,bo sama szukam),ale to mniejszy problem.Nie będziesz miała zajęcia i to rozłoży Cię jeszcze bardziej.Teraz musisz się zmobilizować,wstać,pójść na ćw (na wykłady to już różnie hehe),masz nad sobą tzw. bata.A jak bata nie będzie?Poza tym będziesz miała wyrzuty,będziesz potem żałowała,będziesz sfrustrowana,że rzuciłaś studia.Jeżeli będzie bardzo źle i poczujesz,że kompletnie nie dajesz rady,weź dziekankę,polecz się,odpocznij,ale błagam nie rzucaj. Wiem,że w tej chwili jest Ci baaardzo ciężko i moje słowa skwitujesz: *no łatwo babie mówić (pisać)*,ale byłam tam,gdzie Ty. Pozdrawiam Marta
Odnośnik do komentarza
Już mam dość tej walki z samą soba . Nie daje rady . Czuję sie taka pierdolnięta . Jak mam żyć skoro boję się życia i boję się śmierci . Mam tkwić w jednym i tym samym miejscu ? Ten świat cały jest chory. Ja też jestem chora, ale kurde nie daję już rady . Nie mogę zrobić prawka bo się boję. Nie wiem czy zdam maturę bo sie boję. Nie wiem czy pójdę na studia bo sie boję . Czego ja sie nie boję ?! To jest okropne . Brak sensu życia . Chce juz być całkiem zdrowa, nawet gdybym cudem wyleczyła sie z tej okropnej horoby, pamięć o niej pozostanie, pamięć o tym co czułam podczas ataku, pamięć w jakich sytuacjach to się odbywało . Już nigdy nie będe normalna . NIGDY!!!
Odnośnik do komentarza
TAK jak ostrzegalam. Ludzie zaczynaja umierac po szczepionce przeciw grypie. W Danii pojawiaja sie tez artykuly o tym jak rzad (politycy) usilnie narzucaja ludziom szczepienie sie, wbrew ostrzezen ze strony lekarzy. Okazuje sie tez ze ministerstwo zdrowia ukrywa fakty. Ludzie zaczynaja po szczepionce chorowac. http://ekstrabladet.dk/kup/sundhed/article1250001.ece http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,7225342,4_osoby_zmarly_po_szczepionce_na_A_H1N1__Informacje.html Nowy porzedek swiata, nic innego. Ciekawe ile osob zemrze w najblizszym czasie. Na razie beda to ukrywac....
Odnośnik do komentarza
Do Mamby Nie ma takiej opcji.Żadnego leku psychotropowego bez recepty nie dostaniesz.Także przykro mi,ale musisz iść po receptę. KIKI Witaj! To,o czym piszesz,było do przewidzenia.Dlatego podoba mi się stanowisko naszej pani minister zdrowia w tej sprawie.Szczepionka nie przeszła wszystkich etapów testowych plus skutki uboczne szczepień mogą być długoterminowe.I naprawdę nie wiemy,jakie będą tego konsekwencje w przyszłości.A firmy farmaceutyczne umywają rączki. W 1996 roku byłam zaszczepiona przeciwko wściekliźnie (wszystkie 6 dawek) i wtedy miałam wyraźnie zakomunikowane,że mogą pojawiać się skutki uboczne.Tyle,że nie było wyjścia,musiałam zostać zaszczepiona.Jestem pewna w stu procentach,że szczepionka osłabiła mój układ nerwowy.w niedługim czasie zaczęły się u mnie problemy z koncentracją i ze spadkami nastroju.Więc jak mi ostatnio lekarz zaśpiewał,że szczepienie przeciwko wściekliźnie jest bezpieczne,zaśmiałam mu się w twarz i zapytałam czy się kiedyś szczepił.On stwierdził,że nie no i sprawa prosta.Bzdury gadają takie,że sr..ć się chce.A potem będzie,że nikt tego nie mógł przewidzieć.Masakra. Pozdrawiam Was i zdrówka życzę Marta
Odnośnik do komentarza
Darkova19, nie zaprzataj sobie glowy wszystkim na raz. Teraz mysl tylko o maturze. To jest normalne, ze sie denerwujesz. Nie mysl teraz o prawku, ono ci nie ucieknie. Ja sama mimo, ze juz dawno nie mialam ataku, to jestem w tej chwili w wisielczym chumorze. Wlasnie przeczytalam artykul na temat podzielnosci uwagi. Okazuje sie, ze im wiecej rzeczy wykonujemy na raz tym bardziej nasz mozg glupieje. Czy masz jakies glebsze zainteresowania? Czasami ludzie maja talenty nawet o tym nie wiedzac. Dobrze byloby gdybys miedzy nauka odwracala uwage i zajela sie czyms zupelnie innym, chociaz na pol godzinki. Zobaczysz, ze po maturze spadnie ci jeden kamien z serca i juz troszke mniej bedziesz sie bala. A jak oblejesz to i tak swiat sie nie zawali. Wiesz co, sprobuj rano, gdy otworzysz oczka powiedziec: * czesc dzien, no i co mi dzisiaj dobrego dasz?*. Bierz dzien za dniem i nie wybiegaj myslami o pare lat do przodu, przeciez i tak nie wiesz jak swiat bedzie wygladal za pol roku, rok czy dwa lata. Zycie nie ucieka nam samo miedzy palcami, ludzie sami oprozniaja swoje dlonie z tego co kazdy dzien im daje. Docen to co masz i to, ze istniejesz i nie gon za tym na co nie masz wplywu, tracac niepotrzebnie swoja energie. Kazdy z nas ma swoje wzloty i upadki, a ty dopiero rozwijasz skrzydla, ktore na pewno poniosa cie do gory i wtedy zobaczysz, ze przestaniesz sie bac.
Odnośnik do komentarza
Dzięki bardzo za słowa wsparcia, wiele to dla mnie znaczy. Najgorsze jest to, że ja teretycznie o tym wszystkim wiem, wiem, że nie powinnam rzucać studiów, bo będzie jeszcze gorzej; zresztą właśnie z tych powodów w ogóle na nie poszłam, a w sumie przecież nie musiałam, zresztą rodzice widząc w jakim jestem stanie przed 1 października dali mi co do tego wolną rękę i powiedzieli, że nic na siłę. Ale zagryzłam zęby i poszłam, bo wiedziałam, że jak nie, skończy się pójściem na łatwiznę i siedzeniem w 4 ścianach. Ale nie traktuję tego jak żadne osiągnięcie, każdy dzień to koszmar, poza tym widzę teraz, że są przedmioty, których nie mam szans zaliczyć, bo pula punktów opiera się np na aktywności. I jak tak siedzę na tych zajęciach i słowa z siebie wydobyć nie mogę czuję się dopiero baaaardzo inteligentnie :P Także dzięki tym studiom samoocena leci jeszcze bardziej w dół. Nie wiem, naprawdę, najbardziej męczące jest to, że cały czas myślę o tych zaliczeniach, referatach i innych głupotach. Co do tego, że najfajniejszy czas- być może. Tylko ja też unikam teoretycznie fajnych momentów. Wczoraj była impreza grupowa, z grupą nawet dobrze się dogaduje, fajnie mi się z nimi przebywa, i nawet prawie na nią poszłam. Dopóki nie okazało się, że owe spotkanie ma się przenieść z kameralnego pokoiku do zatłoczonego klubu. Entuzjazm i odwaga prysła, nie poszłam, wróciłam do rodzinnego domu :) Także też nie jest tak łatwo nawet wykorzystywać te szanse na fajne życie. Co do sinusoidy- przychylam, potrafię w ciągu dnia mieć taką godzinę, że nic mi się nie chce, wszystko widzę w czarnych barwach, a za chwilę nie mogę skojarzyć, dlaczego tak myślałam. Co tylko potęguję myśli o moim dziwnym stanie. Słowem ciężko :) Ale wielkie dzięki za odpowiedź, wiem, że wiesz co mówisz, i wiem, że skończenie tych studiów jest możliwe, ale z 2 strony, wybiegając dalej dobrze wiem, że jak mi się ten stan nie zmieni i dalej będę się zmagać z nerwicą, to w życiu sobie zwyczajnie rady nie dam i to jest smutne. Darkova19 - wiem o czym piszesz, jak pewnie każdy tutaj ;p Prawko, matura, studia; też to przerabiałam. Prawka nie zrobiłam do tej pory, czego żałuję, bo to się będzie tak wlekło i wlekło za mną, a kiedyś przydałoby się je zrobić. Maturę odchorowałam, przez to przejmowanie się i niespanie po nocach byłam totalnie wycieńczona- zdałam i to w sposób satysfakcjonujący mnie w pełni, także jestem żywym przykładem na to, że można, i skoro ja na maturze z matmy 30 min opanowywałam trzęsawkę rąk, starałam się względnie wyrównać oddech i zwyczajnie tam nie zwariować i mimo to ją zdałam, tzn, że już każdemu się uda :) No a o studiach miałaś okazję przeczytać, kolorowo nie jest, ale w naszym przypadku chyba lepiej spróbować niż w ogóle się poddać. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich serdecznie, Ponownie chcialabym zapytac, czy ktos mial do czynienia ze tak powiem z ustawieniami metoda Berta Hellingera? Pogrzebalam troche w internecie i znalazlam sporo pozytywow na ich temat ale rowniez powazne zarzuty pod adresem pomyslodawcy i jego uczniow. Ogolnie jestem troche sceptyczna aczkolwiek otwarta. POzdrawiam serdecznie :-)
Odnośnik do komentarza
Gość ThisWorldIsStrange
Witam.Ja też mam problem.Już chyba od dwóch lat można powiedzieć cierpię psychicznie.Trudno mi wogóle to opisać.Mam lęk przed zrobieniem komus krzywdy.Jednak są takie momenty,w których wyobrażam sobie,że robie komuś krzywdę,choć tego nie chcę.Nie wiem czemu tak sie dzieje.Może to nerwica natręctw.Wydaje mi się,że mogę mieć też jakieś urojenia pamięciowe.Na przykład raz byłam w łazience (chyba w sklepie )koło jakiejś osoby,potem wychodziłam z tej łazienki i po pewnym czasie zdawało mi się,że zrobiłam cos tej osobie,ale nie mogłam sobie dokładnie przypomnieć,czy to naprawde było czy nie.Uspokajałam sie dopiero wtedy gdy tą osobe zobaczyłam gdzieś znowu,czyli,że nic jej nie zrobiłam...Wyobrażam sobie,że coś złego robie,a po pewnym czasie nachodzą mnie lęki i myśli,czy ja naprawde to zrobiłam.Mam w głowie obrazy,że coś zrobiłam,ale nie mogę sobie przypomnieć,czy to było naprawdę czy to zmyślone.Wiem,że to dziwnie brzmi,ale mnie to naprawdę już męczy i mam tego dość.Wogóle mam tez tak,że po kilka razy coś sprawdzam.Na przykład patrzę na rozkład jazdy o której mam jutro autobus i przeczytam,że np.mam o 8.00 ale jeszcze czytam to chyba z 20 razy bo myślę,że mi sie wydaje,że to o tej godzinie.Potem ide z tego przystanku i jeszcze raz musze się wrócić,żeby sprawdzić,bo zdaje mi się,że źle przeczytałam.Katastrofa.Mam często obiżenie nastroju,często były takie dni,w których wogóle nie chciało mi się żyć,chiałam umrzeć.Wtedy też nie jadłam nic i nic nie robiłam,tylko lezałam w łóżku,płakałam i patrzyłam się w ścianę.Często płaczę i nieraz nie widzę sensu życia.Zatanawiam się,czemu to mnie się przytrafiło.Wygląda na to,że mam depresję.Nie jest tak,ze bez przerwy płaczę,że codziennie jestem beż życia.Lubię się śmiać,spotykam się z ludźmi,czasem chodzę na jakieś imprezy,ale najczęściej jestem smutna,niezadowolona z życia. Ogólnie to jestem osobą dość nieśmiałą,miłą,ale cichą,boję się nieraz komuś sprzeciwić lub obronić własnego zdaniabrak mi pewności i wiary w siebie,często się wszystkim przejmuję i mam lęk przed złą opinią innych na mój temat.Łatwo mnie zranić;Niektóre osoby jednym uchem puszczą to co im inni coś złego powiedzą,a jak mi ktoś coś przykrego,złego powie,to potrafię nad tym długo rozmyślać.Denerwują mnie osoby pyskate,wredne,przemadrzałe i za bardzo pewne siebie,ale uwazam,że mi by się przydało po trochu z każdej z tych cech:-)Nieraz jest tak,że nie potrafię jasno wyrazić co czuję lub o co mi chodzi. W moich zdaniach często pojawiają się takie wyrazy jak np. ,,chyba**, ,,nie wiem,czy...**, ,,może byśmy** zamiast chodźmy lub ,,chciałabym** zamiast ,,chcę**...Jestem marzycielką,wrażliwa,uczuciowa.Może własnie cechy mojego charakteru mają wpływ na te złe myśli....nie wiem :-// Chciałam iść do psychologa,sadziłam,że te myśli mi przejdą same i się polepszy i będzie ok,ale dalej jest tak samo...Mówiłam mamie juz o tych myślach i o tym wszystkim.Często widziała mnie jak płakałam,ale powtarzała,żebym przestała,żebym wzieła się w garść,ale te złe myśli mnie dobijają,tym bardziej,że są one natrętnr,bo przychodzą mimo woli.Skutki tych lęków mogę odczuć też na moim ciele-chce mi się np.często spać,często chodzę zmęczona,nieraz nie mam siły żeby coś zrobić.Boli mnie też żołądek,wczoraj mnie bolał jak przyjechałam ze szkoły.Miałam nawet tak,że przez kilka dni bez przerwypotrafił mnie boleć żołądek .Łapał mnie rytmiczny skurcz co pół minuty-bardzo mocny był,że się zwijałam z bólu.Ten skurcz trwał z 3 sekundy i przechodził i za pół minuty znowu się pojawiał...Masakra :-///// Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Hej Obawiam się,że twoja przypadłość nie jest typowym zaburzeniem lękowym,z jakim większość z nas się boryka.Objawy,które opisujesz,są dość niepokojące.Nie pasują też do depresji.Zastawiająca jest zwłaszcza twoja agresja względem innych. Generalnie mogą to być zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne.Ale ja nie jestem lekarzem.Uważam,że powinnaś bezzwłocznie zgłosić się do lekarza psychiatry.Psycholog to za mało.Najpierw musi cię zdiagnozować psychiatra,żeby było wiadomo z czym masz do czynienia. Nie oczekuj,że samo się polepszy,bo przy takich objawach nie ma na to szans.Musisz pójść do specjalisty.Nie zwlekaj z tym. Wzięcie się w garść to swoją drogą mój *ulubiony* tekst.Kompletne niezrozumienie tematu.Ludzie myślą,że tym tekstem załatwią sprawę,że to dobra rada.Hmm.No wątpliwe... Emko jesteś na pierwszym roku?
Odnośnik do komentarza
Caly dzien czytalam ksizke o masowaniu samemu swojego ciala. A wiec wyczytalam, ze podczas stresu i lekow dobrze jest popukac sie w glowe :o))). Nie jedna reka ale dwoma. Z tym ze dlonie trzeba zacisnac lekko w piesci i pukac sie po czaszcze , rownomiernie po obu stronach glowy. Udowodniono, ze podczas lekow wzrasta cisnienie w czaszcze i takie pukanie powoduje jego spadek. Ona25, wybacz, ale dopiero teraz przeczytalam twoj post, w ktorym pytalas sie o medytacje/filmiki. Ja medytuje od wielu lat ale bardzo czesto znajduje rozne filmiki na Youtube w ktorych znajduje wiele inspiracji. Mnie samej medytowanie bardzo pomaga. Niestety nie kazdy jest w stanie medytowac, bo to jest troche zwiazane z filozofia zycia i podejsciem do jego aspektow. Niemniej kazdy moze sprobowac i tutaj wlasnie filmiki sa niezastapione, raz ze sa za darmo, a dwa sa wystarczajaco obrazowe. Oczywiscie przy glebszej medytacji nie oglada sie zadnych filmikow, bo tak na prawde to medytuje sie z zamknietymi oczami. Edzia, no...nie da sie ukryc, ze jestem weteranem w lekach i nerwicy, zreszta nie tylko w tym.:o))))), Odnosnie kaszlu to zdazylo mi sie miec napady takiego bardzo suchego kaszlu, podczas ktorego *pelzal mi zawsze waz* z jednej strony, tchawicy, albo przelyku-nie wiem, bo to troche trudno wyczuc. I pamietam, ze raz rozbolala mnie od tego kaszlu glowa, bo to kaszlanie jest troche taki silowy wyczyn. Odnosnie hipnozy, to ja sama nigdy jej nie probowalam, ale z kolei slyszalam od innych, i tak szczerze to sama zauwazylam, ze potrafie sciagnac innych spojrzeniem, nawet jak za kims stoje na koncu w kolejce. Powaznie, nie klamie...... Kiedys nawet myslalam aby pojsc na jakis kurs, ale nie chce sie tym zajmowac. A tak poza tym to czytalam, ze hipnoza moze miec tez negatywne dzialanie na niektore osoby. Nie zeby sie nie ocknely i nie wrocily z powrotem ( w czasie hipnozy nikt nie zapada w sen ), ale poprzez *wydlubywanie* niepotrzebnych wspomnien, ktore moga rzutowac na psychike. Osobiscie nie jestem zainteresowana hipnoza, chociaz moja medytacja tez jest troche taka autohipnoza. Polecam wam zaznajomic sie z Technika Alexandra: Poczytajcie: http://www.unicorn.org.pl/informacje/spotkania/technika_aleksandra.htm Pozdrawiam :o)
Odnośnik do komentarza
Chcialam sie Was zapytac czy moze macie tez podobne objawy co ja: lek przed omdleniem. Ja sie nie boje smierci, nie boje si eze jak wyjde z domu to cos mnie przejedzie albo cos..tylko mam lek przed tym konkretnym wydarzeniem jakim jest zemdlenie. Ja sie NIE boje ze umre, ze nikt nie bedzie mi mogl pomoc, lecz boje sie tego ze jak zemdleje to inni beda mnie widziec w takim stanie, ze wzbudza panike, ze wezwia pogotowie i ze bede miala na zawsze pieczec chorowitej slabej dziewczyny..Nie chce zeby mnie ktos ogladal w takim stanie. Dlatego zawsze gdziekolwiek jestem staram sie pojsc w takie miejsce gdzie jest jak najmniej ludzi. Np na peronie jak czekam za pociagiem to ide na koniec peronu, tam stoi najmniej ludzi. Na wykladach siadam na brzegu kolo wyjscia zebym ewentualnie mogla szybko wyjsc jak bedzie mi slabo. Ogolni ekilka razy juz w zyciu zemdlalam, juz jako dziecko w kosciele, chyba mam do tego sklonnosc.. Na uni jest tyle mlodych pelnych energii studentow, a ja czuje si ejak staruszka i nie wyobrazam sobie zebym mogla zemdlec na uni..mialabym taki wstyd w obliczu tych wszystkich mlodych, witalnych osob. Tez mysle czasem o rzuceniu studiow ale chyba sie nie odwaze bo moje studia sa platne (mieszkam zagranica). Bylam juz u psychologa na uni, i poradzil mi terapie zachowawcza u psychoterapeuty..no ale jestem zalamana bo musze sie ubezpieczyc zagranica zeby pojsc tutaj do psychoterapeuty :( a te koszta to 140 euro na miesiac..nie mam pieniedzy i nie moge zrobic tej terapii a tak sie mecze, codziennie, bo codzennie jestem na uni..codzienjie wychodze gdzies oprocz weekendow i ciagle te leki. Powiedzcie mi czy tez macie takie objawy: ze jak sie boicie to wam serce szybciej bije, czujecie sie slabi fizycznie, rece wam sie poca, trudnosci w zalapaniu oddechu czasami... I ogolnie jak czujecie sie na codzien? bo ja czuje sie taka wyczerpana, jak wstaje rano to nie mam energii i sily zeby zaczac nowy dzien a musze wstac, ubrac sie i jechac na uni..jak siedze na uni i patrze na wykladowce to nie wyobrazam sobie zebym mogla sama kiedys przedstawic na forum grupy jakis referat. No po prostu nie mam na to sily. Jak siedze to tylko ciagle mysle jak sie czuje i czy nie zemdleje, nie moge sie przez to skupic na wykladzie. jak moglabym wiec sama wstac i na stojaco wyglaszac jakis referat? na szczescie w tym semestrze nie mamy referatow do wygloszenia, ale w nastepnym raczej tak..nie wiem co ja zrobie. ciagle mam nadzieje ze mi przejdzie ze bede sie czuc lepiej,,, ale tak nie jest a moja nadzieja na terapie juz zostala rozwiana bo nie mam kasy :( I jeszcze jedno. czy wy mozecie jesc`? bo ja rano jak wstaje to mnie troche brzuch boli, codziennie mam rozwolnienie od pon-. do piatku. w weekend jak jestem w domu to nie mam rozwolnienia - to chyba dowod jak studia na mnie wplywaja stresujaco..rano nie jem sniadan bo nic nie umiem przelknac. dopiero w pociagu cos wcisne na sile.. Ach, nie mam juz cierpliwosci naprawde..chcialabym byc ta dziewczyna sprzed kilku lat, bylam taka pelna energii, szczesliwa..Ciagle mam nadzieje ze wroca te stare, dobre czasy..bo ja nie wyobrazam sobie w moim stanie zalozyc rodzine, miec dzieci bo nie mam na to sily..a jestem w zwiazku od 1,5 roku. Nie wyobrazam, sobie swojego slubu bo bym pewnie w kosciele zemdlala..lub na weselu jak bedzie duzo gosci..mam leki przed zemdleniem szczegolnie w miejscach gdzie jest duzo ludzi. w lutym tego roku stojac w kolejce w urzedzie Pracy w Polsce poczulam ze musze pojsc do WC, i zaczelam szukac WC, przez mysl mi przeszo ze moge zemdlec..i nagle zaczelo mi si erzeczywiscie robic slabo, zimny pot, ciemno w oczach, co za straszne uczucie bezsilnosci i bezwladnosci!!!! i zaczelam szukac panicznie miejsca gdzie bede sama, gdzie nikt mnie nie zobaczy. znalazlam schody, usiadlam na nich, probowalam wyciagnac butelke wody z torebki al ejuz nie mialam na toi sily..prawie zemdlalam, tracilam juz swiadomosc..i nagde ktos schodzil z gory i mnie zauwazyl ze prawie sie na tych schodach polozylam, potem zainteresowalo sie kilka osob..to bylo straszne, stalo sie to czego przeciez chcialam uniknac: przyniesli mi wode, czekolade, pytali sie czy wezwac lekarza.. Trzymalam glowe miedzy kolanami i przeszlo..Boze a mi bylo tak wstyd, taka mloda dziewczyna a taka slaba..ppo tym wyydarzeniu dostalam jeszcze silniejszych lekow przed omdleniem..tego samego dnia bylam rano na pobraniu krwi i nic nie jadlam jeszcze byc moze dlatego zrobilo mi sie slabo, nie wiem..ilez razy bez sniadania szlam na uni i czulam sie dobrze..wiec ja nie wiem. teraz mam manie ze musze cokolwiek w siebie wcisnac zanim pojawie sie na uni.. Mam tez niskie poczucie wartosci o sobie, jestem wrazliwa. Byc moze dlatego wstyd mi kiedy ktos mialby mnie zobaczyc w stanie omdlenia... Czasami naprawde mam juz dosyc zycia, nie czuje zadowolenia z zycia. mam dobrego chlopaka, mam dobre studia, szanse na przyszlosc..a jednak nei potrafie sie z niczego cieszyc. Nie moge pojsc sobie z moim chlopakiem gdzies wieczorem, pojechac na jakas wycieczke bo bede miec te okropne leki przed omdleniem i przed wstydem.. Wspomne tylko ze nie mam kontaktu z rodzina, po prostu nie interesuja sie mna juz, odkad mieszkam zagranica, nie dzwonia, nie pytaja sie jak mi idzie..to tez mnie dobija. Czuje ze maja mnie gdzies..Ni epotrafi epojac jak mozna nie wiedziec co sie dzieje z wlasnym dzieckiem..Jako matka nigdy bym tak nie postapila..Gdyby nie moj chlopak to bym pewnie z samotnosci nie wiem co zrobila... No dobrze juz koncze swoje marudzenie..musze isc sie pouczyc, mam sporo do nauki. Napiszcie czy tez macie takie objawy i jak sie czujeci ena codzien w sensie fizycznym, czy macie sile pokonywac swoje zadania, nauke, prace... Pozdrawiam was serdecznie i zycze spokojnej niedzieli :***
Odnośnik do komentarza
Ona25, to wszystko o czym piszesz to typowe objawami przy lekach. Ja mialam dokladnie tak samo z pociagami jak ty masz. Zreszta dalej tak mam. Ale jest juz u mnie duza poprawa, chociazby z tego wzgledu, ze znow jestem w stanie wziasc pociag. Kiedys bylo to prawie nie osiagalne. W Kopenhadze od paru dobrych lat jest metro, ale ja do dzis nie odwazylam sie zjechac schodami w dol. Wole poswiecic duzo wiecej czasu na dojazd autobusem, czy zwyklym pociagiem. Moja obecnosc na peronie jest zaplanowana w kazdym detalu. Gdy nadjezdza pociag to staje jak najdalej bo tez boje sie, ze mi sie zakreci w glowie i ze wpadne pod pociag. A przejsc po peronie podczas gdy przejezdza jakis pociag jest prawie niemozliwe, bo od razu zaczynam reagowac. Czasami bylo i tak, ze nagle musialam zlapac w objecia jakis slop na peronie, aby nie zemdlec i nie powybijac sobie zebow. Pare lat temu, wysiadlam z pociagu na bardzo waskim peronie, na samym jego koncu. Skonczylo sie tym, ze siedzialam w kuckach z pol godziny, bo balam sie dojsc do wyjscia a nikt procz mnie nie wysiadl z tego pociagu. Dopiero gdy nadjechal nastepny pociag, wmieszalam sie z wysiadajacymi i razem z nimi wyszlam ze stacji. To jest bardzo meczace i niestety ale zajmie ci sporo czasu aby opanowac ten lek. Tlum ludzi na peronach, dzikie dzwieki, reklamy, blyski, wszystko to tez przyczynia sie do naszego rozstroju newrwowego.
Odnośnik do komentarza
Kiki, ja w sumie moge jezdzic pociagami i metrami jezdze codziennie dosyc sporo bo musze dojechac do uni..i powiem Ci ze inaczej jezdzi mi sie jak jestem sama w metrze a inaczej jesli jestem w zatloczonym..Obserwuje swoje cialo , reakcje. Kiedy jezdze sama to mysle o czyms innym, skupiam sie na innych myslach. Czuje sie jak ryba w wodzie kiedy jestem sama w przedziale..to wszystko wiaze sie wlasnie z tym o czym pisalam wczesniej, ze gdybym zemdlala to i tak nikt by mnie nie widzial bo jestem przeciez sama w przedziale, a mi wlasnie o to chodzi aby nie bys spostrzezona..a Kiedy jestem w zatloczonym pociagu to od razu przychodza mysli o zemdleniu..Tak jak wspomnialas tlok, reklamy, pisk nadjezdzajacych pociagow to tez meczace, kiedys mnie to tak nie meczylo. lubialam wielkie miasta, ludzi a teraz to najchetniej mieszkalabym na wsi hehe.. Mam tez tak ze kiedy jestem b. zmeczona i senna i siedze w zatloczonym pociagu to mysle mniej o zemdleniu, moje serce jest wtedy jakby uspione, nie bije szybciej..Jestem wtedy spokojniejsza, wszystko staje sie jakby obojetne, ale lubie ten stan nawet, to przeciez lepiej niz atak leku z walacym serduchem. Pozdrawiam Cie :)
Odnośnik do komentarza
Ona25, Przeczytalam jeszcze raz twoj przedostatni post. Tym razem skupilam sie na twojej niskiej samoocenie i niedowartosciowaniu swojej osoby. Po krotkiej analizie pomyslalam o sobie samej i o tym dlaczego mnie „prawie” udalo sie opanowac nerwice i leki. Nie jestem na 100% pewna, ale wydaje mi sie, ze wlasnie moja totalna akceptacja mojej osobowosci pomogla mi w przetrwaniu choroby i powroceniu do normalnego zycia. Zawsze bylam psychicznie bardzo silna osoba i juz od dziecka nie dawalam sobie w kasze dmuchac. Niemniej i ja posmakowalam dolowania przez innych ludzi. Piszesz ze mieszkasz poza granicami Polski. Wedlug mnie twoja obecna niska samoocena moze tez i z tym miec zwiazek. Na codzien slysze o stosunkach miedzy obcokrajowcami a dunczykami i nie wesole to wszystko jest. Ja sama nigdy nie ukrywalam swojego polskiego pochodzenia i nie raz slyszalam docinki z tego powodu i mimo, ze to olewalam to jednak stresowalo mnie to w pewien sposob. Jak mam byc szczera to nie wyobrazam sobie aby dzis bedac mlodym zaczynac zycia gdzie indziej. Caly swiat stoi na glowie, jeden drugiego wygryza, obojetnosc, cynizm i zawisc widoczna jest na kazdym kroku. Mlodzi ludzie nagminnie popelniaja samobojstwa, rodziny traca dach nad glowa to dzis prawie codziennoscia jest tutaj. Kazdy sobie rzepke skrobie i ma drugiego gdzies. Politycy knuja i koluja ludzi jak moga, sluzba zdrowia jest na granicy rozpadu. Ciagle gadki o finansach a raczej o tym ze tych finansow brak. I jak tu nie miec rozstroju nerwowego? W sumie to piszesz o tym, ze stronisz od ludzi i nie chcesz aby widzieli twoje slabe strony. Moj konkluzja sie taka, ze poprostu nie ufasz ludziom i nawet uzyje stwierdzenia, ze sie ich boisz a to dlatego bo na nich nie polegasz.:( Przypomniala mi sie pewna piosenka: Z dedykacja dla ciebie Ona25 http://www.youtube.com/watch?v=gzACDJCfQvs
Odnośnik do komentarza
Witam. Ja mam nerwicę lękową od bardzo dawna, ale leczę się dopiero od kilku miesięcy. Chcę was zapytać jak radzicie sobie ze stresem i niepokojem. Ja ma tak że cały czas odczuwam lęk, nawet gdy coś robię lub np. czytam książkę. Czy pomagają wam ćwiczenia, jak odreagowujecie frustrację związaną z nastrojami? Ja oprócz tego mam jeszcze obniżony nastrój, więc nawet niestety głupia rozmowa z obcą osobą jest dla mnie nie lada wyzwaniem a moje głupie myśli krążą wokół tematu, rozpłaczę się czy nie? Nie chcę za bardzo się użalać. Może macie jakieś sprawdzone metody na poprawę nastroju?
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×