Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

No ja w związku z gulą w gardle zaliczyłam wczoraj atak silnego lęku.Niestety nie obylo się bez leków.Ciężko jest... cami, ja nigdy nie przechodziłam tak ciężko menstruacji,ale ostatnio jest kiepsko.Myślę,że ma to związek z *wiekiem produkcyjnym* i zwiększoną produkcją estradiolu.Ale sądzę,że ma to także związek z nerwicą.Jestem mniej odporna na wahania nastroju. Nerwusko napisz proszę,co dołowało cię podczas wizyt u psychologa i psychiatry. Jeżeli nie chcesz na forum,to może na moje gg 6160711.Bardzo poruszyl mnie twój post. Pozdrawiam Marta
Odnośnik do komentarza
cześć luk. Ja mam tak samo z tą śliną. Podobno nerwy powodują nadmierne wysuszanie jamy ustnej. Wówczas mogą pojawić się *problemy z połknięciem śliny. Jest jej wtedy za mało lub jest zbyt gęsta. Czasami wystarczy więcej pić. Tylko wtedy zaczniesz biegać do ubikacji co 15 minut. A to może pociągnąć za sobą szukanie kolejnej choroby :-(
Odnośnik do komentarza
Piotrku zastanwiałam się czy to może mieć związek z alergią.No i pewnie może,ale sądzę,że to jednak nerwica.Dziwnym trafem jak mam dobre dni,to nic złego się nie dzieje,żadnej guli,suchości w gardle i innych wariactw.I to mnie przekonuje,że zwyczajnie nerwica...O tej porze nie powinnam mieć problemów z alergią,a rak gardła czy inne...No w moim wieku każdy lekarz uzna to za śmieszne. Pozdrawiam Marta
Odnośnik do komentarza
Kochani, proponuje aby osoby, ktore przechodza psychoterapie lub znaja jakies skuteczne metody pomagajace przetrwac ataki lekow aby podzielily sie tym na forum..Wiele osob zachwala psychoterapie, co wiec takiego mowi wam psychgoterapeuta, a co pomaga pokonac lek? Ja niedlugo tez ide do psychoterapeuty. Lekow nie chce brac - boje sie skutkow ubocznych..Ale jesli psychoterapeuta stwierdzi ze nie obedzie sie bez nich to bede brac..Kiedy napada mnie atak lekow, zazwyczaj kiedy siedze w sali z duza liczba osob..to chcialabym w danym momencie wziac obojetnie jaki lek byleby przeszlo..a kiedy jestem juz w swobodnym miejscu, tzn np w domu lub w parku, gdzie jest spokojnie to czuje sie juz lepiej i mysle ze branie lekow nie jest konieczne..no ale o tym zadecyduje pewnie lekarz...WIecie co..jestem naprawde smutna widzac ze ludzie borykaja sie z ta choroba latami! na dodatek ze leki nie pomagaja, lub czasami nawet pogorszaja sytuacje..Boje sie ze ja tez bede musiala moze do konca zycia zyc z moimi lekami..Moja nadzieja jest tylko psychoterapia..Dzis zycie jest ciezkie, stawia nam wiele wymagan, wszystko doluje na codzien co sie widzi..Osoby wrazliwe czuja sie dotkniete..Ja nie dziwie sie ze ludzie zapadaja na depresje lub nerwice..Mysle ze u mnie choroba miala podloze w niezbyt udanym dziecinstwie a potem ze wzgledu na stres na studiach..Nerwy zaczynaja siadac..Mysle ze jakas innowacyjna metoda walki z nerwica polegac powinna nie na farmakologicznych lekach ale na walce ze stresem poprzez metody oddychania, jakies cwiczenia fizyczne, joga...Tak jak juz wiele osob wspomnialo tutaj na forum leki nie wylecza przyczyny..Kochani trzymajcie sie! Jezeli moja psychoterapia przyniesie jakies skutki napewno wam o tym napisze i byc moze bede mogla komus pomoc, pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
byłem u laryngologa i mam wszystko dobrze, i przepisała mi specjalny syrop który jak mi powiedziała *ma oswoić, przyzwyczaic mnie do śliny*. Nie mam żadnych alergii itp :( U mnie było tak, że pod koniec wakacji nagle poczułem brak śliny i potem pojawiła się straszna panika. Przestraszyłem się na śmierć, trudno było mnie uspokoic. Nie daleko był lekarz więc jak najszybciej tam pobiegłem :( Kazał mi zrobić badania na tarczyce itp. i wszystko wyszło dobrze. I po tych badaniach wszystko było dobrze : nie myslałem o tej ślinie, *normalnie żylem*. Lecz w połowie września po zapaleniu papierosa znowu to samo, czyli suchość w gardle a po tem te straszne lęki :( (Dziwne ze kilka dni wcześniej też zapalilame i nic nie było) Juz i tak nigdy nie zapale :) chociaz to dobra wiadomość dla mnie. Starałem się o tym nie myśleć, po kilku dniach przeszło. A tu nagle po tygodniu w szkole na lekcji wf totalne wysuszenie gardła, myślałem, że wtedy umrę :( napiłem się wody i ślina wróciła i to po tych zdarzeniach ten lęk i to wysuszanie śliny mi zostało :( Niewiem co mam zrobić, co mi będzie z tą śliną, może wszystko jest dobrze lecz nerwy to robią?? Niewiem juz...
Odnośnik do komentarza
Suchosc w jamie ustnej jest typowa przy stanach nerwicowych. Mnie samej zdarzylo sie pare razy, ze dostalam skurczy w gruczolach slinowych, co jest bardzo bolesne. Czlowiek ma 6 gruczolow slinowych: 2 przed uszami, 4 pod jezykiem i szczeka. Bez problemu mozna znalesc leki pobudzajace produkcje sliny, ale najlepiej jest pobudzic gruczoly slinowe sposobem mechanicznym np. poprzez delikatny masaz gruczolow przed uszami i pod szczeka ( od ucha os brody). Plasterek swierzego imberu do goracej herbatki pobudza rowniez gruczoly slinowe i na dodatek wzmacnia organizm. Czasami jest tez i tak, ze gruczoly produja za duzo sliny, rowniez na tle nerwowym. Wtedy nalezy popijac herbate malymi lyczkami i podczas dnia czesto przegryzac np. suche owoce. Nalezy tez pamietac, ze gruczoly slinowe sa bardzo unerwione, dlatego szybko reaguja na najmniejsze bodzce stresowe. Tu znalazlam cos na produkcje sliny, nie wiem co to jest, ale dla tych ktorzy maja czesto suchosc w ustach moze byc pomocne: http://www.vena-vita.pl/produkt,id,65966,sst+tabletki+pobudzaj+zce+wydzielanie+ccliny+50+tabl.+(sinclair+pharmaceuticals) Osobiscie wole suchosc w ustach niz slinotok, moze dlatego, ze znam te dwie obcje :o))))))))
Odnośnik do komentarza
Moja droga do uwolnienia z lęków na pewno nie jest typowa przede wszystkim wiąże się z wiarą w Boga i zaufaniem Jemu.Mogę powiedzieć ,że w większości Pan Jezus sie do tego przyczynił i uzdrowiił mnie,ale w tym wszystkim ja musiałam sobie dać pomóc.Człowiek w lękach nerwicowych robi sie jakby ubezwłasnowolniony ,lęk kontroluje go i druga osoba często nie może mu pomóc tak było w moim przypadku,aczkolwiek niektórzy mówią,że najbliżsi mają duzy wpływ na chorego.Na pewno zrozumienie najbliższych jest ważne,ale pomoc ich jest wątpliwa.To w ręku człowieka związanego lękiem sa klucze do zupełnego zdrowia i to on musi podjąć decyzję o wolności w swoim umyśle.Lęk jest to choroba duszy,a do duszy również nalezy wola człowieka . Mój problem zaczął sie po 2 porodzie od emocji związanych z nim.Pierwsze miałam cięcie cesarskie, drugie dziecko bardzo chciałam urodzić sama i udało mi sie wydać dziecko na swiat własnymi siłami.Organizm po porodzie był jeszcze osłabiony i nadmiar radości emocji przemęczenia powodował najpierw duszenie w gardle.Zaczęłam mieć przytłaczające mysli,ze pewnie jestem cieżko chora i być może osierocę dzieci.Mój tata zmarł w wieku 34 lat i zaczęłam wbijać sobie do głowy ,że najprawdopodobniej mnie spotka to samo. Lekarstw nie chciałam brac bałam się uzależnienia uważałam je jako substytut. Myśli o osieroceniu dzieci były dla mnie koszmarem.Nie bałam się śmierci samej w sobie,bo byłam już wierząca wiedziałam dokąd idę,ale obawa o dzieci paraliżowała moje ciało.Macierzynstwo wcześniej było moim marzeniem ,a po drugim dziecku nawet nie mogłam sie nim cieszyć z powodu zniewalajacego mnie lęku..Przez ten lęk coś zaczęło się dziać w moim organiżmie zaczęłam miec coraz więcej dolegliwości nerwicowych.I czym większy przychodził lęk tym więcej dolegliwości takich jak potworne duszności,zawroty głowy,skaczące ciśnienie.Drętwienia ręki i twarzy, latanie obrazu przed oczami,duszenie. Bardzo chciałam miec wiecej niż dwoje dzieci,ale myślałam jak ja mogę miec ich więcej jeśli tej dwójki nie moge wychowywac z takim samopoczuciem. Nie chciałam pogodzic się z takim lękiem,cóz za nieszczęśliwe życie.....Zamiast cieszyc się rodziną tym co mam i nawet tym czego nie mam ( bo szczęście przecież nie zależy od posiadania ) to ja koncentrowałam się na strachu ,na zdrowiu ,na sobie i moich dolegliwościach.Lekarz przypisał mi tabletki,ale ja brałam je tylko dorażnie w chwili krytycznej kiedy np. dusiłam się. Po 2 latach walki z lękiem powiedziałam STOP! !!! Nie chcę i nie mogę tak zyć !!!! Nie zgadzam się z tym!!!!! Nikt nie może mi pomóc wierzę,że jedynym moim ratunkiem jest Jezus !!!!Wiedziałam ,że tylko do Boga moge przyjśc z tym problemem.A był to dzień w którym nasz pastor wyprawiał pogrzeb swojej matce,na który ja nie mogłam wejśc bo mnie znowu lęki brały.Lęk paralizował mnie przed wejściem do kostnicy.Bracia musieli mnie odwieżc do domu .Na pogrzeb ten przyjechał pewien ewangelista ,który prowadził wieczorem nabożeństwo.Powiedziałam do siebie,że DZISIAJ JEST OSTATNI DZIEŃ MOJEJ NERWICY !!!!!!, WIERZĘ ŻE BÓG MI POMOŻE !!!!!! Ewangelista nie znał mojego problemu,a całe kazanie mówił na temat strachu,lęku,nerwicy, wierze i zaufaniu Bogu.Wiedziałam,że Bóg osobiście przemawia do mnie.Po kazaniu wystartowałam do ewangelisty prosząc o modlitwę za mnie.Dokładnie było to w ten sposób,że zanim misjonarz podszedł do mnie podniosłam do Boga swoje ręce ,przeprosiłam go za mój lek,który jest przeciwieństwem wiary i zaufania Bogu.Powiedziałam do Boga tak: Boże jesli chcesz mnie do siebie zabrać jestem do Twojej dyspozycji i wierzę,że jesli osierocę dzieci to Ty Panie Jezu zaopiekujesz się nimi i postawisz na ich drodze dobrych ludzi,którzy się nimi zaopiekują.Oczywiście wiedziałam,że Bóg tego nie uczyni ,bo On jest dobry i chce ,aby dzieci miały matkę,ale taką alternatywę brałam pod uwagę.Po modlitwie zamiast lęku pokój wypełnił moje serce ,mój umysł i mnie całą,.Wiedziałam,że dolegliwości będą przychodziły jeszcze przez pewien czas,do zupełnego wyciszenia sie organizmu.Za każdym razem kiedy jeszcze dolegliwość przychodziła mówiłam Boże poddaję się Tobie jeśli chcesz mnie zabrać z tej ziemi weż mnie. Byłam pewna,że z czasem dolegliwości somatyczne uspokoją sie,bo lęk przestał mnie kontrolować.Po kilku miesiacach nawet nie zorientowałam się kiedy wszystko w moim organiżmie się ustabilizowało. Póżniej spełniło sie moje 3 marzenie-urodziłam 3 córkę.Gdybym żyła pod presją tego lęku to podczas krwotoku po 3 porodzie chyba bym ze strachu umarła,póżniej czwarte dziecko i jeszcze więcej problemów związanych z porodem,operacją,powiikłaniami. Tak, wiec wiara i zaufanie Bogu powoduje,że mogę cieszyc się każdym dniem i gdyby nie wiara nie mogłabym nawet normalnie życ...bo niestety od dziecka byłam osobą nadwrażliwą.Teraz wielu ludzi mówi mi,że jestem mocna psychicznie,ale to tylko dzięki poleganiu na Bogu ,Jego miłosci i Jego słowu.Wierzę,że On jest moim Ojcem ,jest dobry i nie pozwoli,aby mi sie działa jakakolwiek krzywda,a z każdego problemu wierzę,że jest wyjście,lub pomoc od Niego do dżwigania tego problemu.Wierzę ! naprawdę wierzę,że Bóg jest realny i rzeczywisty i doświadczyłam go nie tylko w uzdrowienu mojej nerwicy
Odnośnik do komentarza
Jeżeli psychoterapię prowadzi lekarz psychiatra to owszem może zdecydować w kwesti leków.Psycholog nie może.Psycholog nie jest lekarzem i nie ma uprawnień do wypisywania recept.Oczywiście może powiedzieć,że w tym stadium choroby bez leków się nie obejdzie.Mój psycholog nigdy nie wypowiadał się w kwesti przyjmowanych leków.Zapytał czy jakieś biorę,ale to wszystko. Chodzę na terapię 2,5 roku,dowiedziałam się wiele o sobie,ale nie ozdrowiałam.Mylnie wyobrażałam sobie terapię.Powiem,że byłam naiwna w swoich wyobrażeniach.Sądziłam,że ktoś weźmie i zmieni moje życie,naprawi jak zepsuty sprzęt.Że mnie naprawi... Terapia jest sprawą indywidualną: jednym wystarczy pół roku,innym 2,5 to za mało.Ja jestem nadwrażliwa,ale koszmarnie uparta.Mam za sobą dwa bardzo traumatyczne przeżycia,z którymi do dziś ciężko mi się pogodzić.Nie umiem przyjąć do wiadomości,że spotkało mnie coś strasznego,że tak się czasem dzieje,ale generalnie życie toczy się dalej.Więc 7 lat temu *obraziłam się* na życie.Przesypiam dnie,chodzę w nocy,jestem nieaktywna,choć kiedyś byłam przykładem superaktywności w sensie fizycznym,psychicznym,społecznym itd. Obecnie przechodzę kiepski okres.Irytuje mnie to,bo sądziłam,że nie będę musiała kolejny raz przez to przechodzić jak pójdę na terapię.I tak było przez 1 rok,potem zaczęły się schody.Bo jak terapeuta zaczyna dotykać tematów,o których nie chcesz z nikim rozmawiać,to będzie bunt.Ostatnie kilka miesięcy mój psycholog doprowadza mnie do szału,chociaż agresja dotyczy tak naprawdę moich przeżyć i tego,co muszę zrobić,żeby się zmienić. Biorę leki,bo ufam medycynie.Poza tym dzięki temu mogę w miarę normalnie funkcjonwać,a przede wszystkim nie chcę ciągle się bać.Nie mam na to siły.Czy się truję?No jasne.W jakimś stopniu z pewnością,ale akurat moje leki mają dość niską szkodliwość czynu:)Przecież są ludzie,którzy muszą brać leki,żeby żyć,bo mają problemy z sercem,cukrzycę,padaczkę i wiele innych.Takie mam podejście:biorę leki,żeby żyć.Inaczej już dawno strzeliłabym samobója. Podziwiam ludzi,którym udało się z tego wyjść.Wręcz wam zadroszczę.Ja nie mam niestety tak bezgranicznej wiary w Boga,nie umiem przystać na to,że trzeba żyć dalej i nie oglądać się za siebie,ani też nie umiem *nie myśleć* o życiu,jego sensie,mojej drodze na tym ziemskim padole.Heh.Zajechało egzystencjalizmem.Ale tak to ze mną jest niestety. Oj.Jakoś mnie zebrało na szczerość.Co do metod:ja np. momencie ataku lęku staram się uregulować oddech,kładę rękę na sercu,żeby czuć jego bicie,zamykam oczy,staram się rozluźnić mięśni i skupić maksymalnie na sobie,na tym gdzie jestem,co mnie otacza w danym momencie,jakie słyszę odgłosy wokół siebie,potem skupiam się na tym,co czuję,co mnie boli jakie dolegliwości odczuwam,na końcu stwierdzam przykładowo,że jestem spięta i z tego powodu boli mnie kark i ramiona,że jestem przemęczona i dlatego odczuwam pulsujący ból w skroniach i w większości przypadków przechodzi.Najgorsze to wpaść w ciąg myśli,że jesteś poważnie chory,że masz raka albo że zaraz dostaniesz zawału lub wylewu i umrzesz.Jak się w to wpadnie,to pozostaje jedynie wziąć coś na uspokojenie.Przecież nie będę jeździć ciągle na pogotwie z wymyślonymi chorobami.Co mi to daje?Dodatkowy stres,patrzą jak na wariata i co pomogą?Nic.Dostaniesz hydroksyzynę albo relanium.To ja już wolę afobam i papierosa w kuchni. Pozdrawiam! Marta
Odnośnik do komentarza
Martynika- ja mam refluks żołądka . Ostatni mój atak był spowodowane właśnie tym, ze nie mogłam połknąć śliny. Na dodatek mam alergię, przez co mam ciągle katar, i wszystko scieka mi po gardle . Dlatego staram sie myśleć racjonalne gdy niby zaczynam się duśić... Na dodatek mam skolioze lewowypukłą przez co czuję drętwienie lewej ręki i nogi, co na ogół nie budzi we mnie już niepokoju, bo wiem czym to jest spowodowane. Jednak nadal nerwica trwa i trwa... Już od prawie 2 lata... Od śmierci mojej przyjaciółki. Nadal nie mogę się pogodzić z tym ze każdy umrze, rodzice, znajomi, ja.. Ale również jak Melania - oddaję swe życie Bogu, przez co jakoś potrafię normalnie funkcjonować, mój chłopak też mi wiele pomaga. Ostatnio robiłam wiele kroków w przód, stwierdziłam, ze nie mogę dac się nerwicy, weekend spędziłam u chłopaka ( gdzie by pomyślec że spałam poza moim domem, w sumie poza moim łóżkiem) o dziwo, niepokój dowarzyszył mi tylko przez ok 20 min , gdy siedziałam sama u niego w pokoju. A tak, zadnych leków, ataków, mrowienia, dusznosci!!! Jestem z siebie bardzo dumna . Na dodatek ostatnio sama od siebie , choć mnie ząb nie polał poszłam do dentysty! Powiedziałam sobie koniec z wydziwianiem i małymi krokami idę w przód . Wiem, ze jest ciężko, ale chcę być zdrowa . Leki biorę tylko w nagłych sytuacjach, atak, bądź silny niepokój.. Wtedy wezmę hydroksyzinę i już ok :) POzdrawiam i wytrwałości życzę :)
Odnośnik do komentarza
Martynika, swietnie ( pozwalam sobie tak napisac) opisalas swoje borykanie sie sama z soba. Bo to jest dokladnie to o czym piszesz: borykanie sie z samym soba i ze swoim zyciem. I tak jak piszesz ani psychiatra ani psychoterapeura ani psycholog nie jest w stanie wyeliminowac tych faktorow z naszej codziennosci. Psychiatre stawiam na bok, bo z moich wlasnych doswiadczen wiem, ze jedynie co potrafi to wypisywac recepty i co najwyzej nadstawic ucha ale tylko po to aby wypisac jeszcze wieksza dawke lekow, psycholog zas, jest w stanie pomoc nam w zrozumieniu nas samych i naszych zyciowych problemow, co nie znaczy ze jest w stanie je dla nas i za nas rozwiazac, dlatego tutaj konczy sie jego rola. Psycholog nie prowadzi nikogo za reke i nie mowi co kto ma zrobic ze swoim zyciem, ale jest on w stanie pomoc nam zmienic nasze nastawienie do zycia i przede wszystkim otworzyc nam oczy na fakt ze zycie jest czyms realistycznym a nie fikcja w ktorej sie znajdujemy. To, ze sami traktujemy sie jako ludzie dobrzy nie znaczy przeciez, ze zlo wokol nas nie istnieje. W wielu moich postach pisalam o tym, ze jedyna droga do polepszenia naszego stanu psychicznego jest zrozumienie i w konsekwencji akceptacja i pelna swiadomosc tego, ze jestesmy smiertelni i ze cos takiego jak smierc istnieje. Ale najwazniejsze jest to, ze poprzez zrozumienie tego wszystkiego zaczniemy dostrzegac samo zycie i jego walory i zaczniemy sie nim na nowo cieszyc. Musicie tez pamietac, ze z kazdym rokiem dojrzewamy i odbieramy wszystko to co sie wokol nas dzieje inaczej a nizeli rok temu. Z kazdym rokiem dojrzewamy. To cos tak jak ksiazka, ktora czytalismy pare lat temu i ktora wywarla na nas wrazenie a ktora w tym roku nie mowi nam juz nic, nie dlatego, ze jej tresc jest inna, ale dlatego, ze my sami znajdujemy sie w innym stadium naszego zycia. Wszystko wokol nas i my sami to nic innego tylko energia ( nasze mysli tez ), stad tez sami przyciagamy i dobro i zlo. Idac wieczorem z psem nie raz w odleglosci widze nagle pare osob, ktore ida w moim kierunku i moja podswiadomosc mowi mi, ze te osoby nie wroza nic dobrego. Nie schodze na druga strone ulicy, ale przechodzac obok traktuje je jako lekka mgle, ktora mnie i ich otacza. W ten sposob rozpraszam energie i unikam eventualnego „spiecia”. Zycie jest wyslane roznymi fikusami i jest jak gra. Czesto slysze powiedzenia typu, ze : ja nie bede robic czegos co jest nie zgodne ze mna sama, albo taka juz jestem i nie bede sie oszukiwac. Kiedys tez tak myslalam i tak postepowalam. Niestety ten upor do niczego nie prowadzi a jesli to jedynie do konfliktow. Zycie nie polega na zyciu miedzy ludzmi ale na wspolzyciu z nimi, a jesli inni tego nie rozumieja to my sami jestesmy zmuszeni poprzez nasze swiadome dzialanie i nasza energie zmienic ich ustosunkowanie do nas jesli ono utrudnia nam zycie. Cieple spojrzenie czy usmiech jest tez energia, tak samo jak spokojny glos czy spokojne ruchy. Obejrzyjcie siedzac wygodnie przed komputerem i w totalnym spokoju ten krotki film. Tylko pierwsza minuta jest po angielsku, reszta jest bez slow. Ciekawi mnie czy ktos z was bedzie cos czul podczas ogladania. http://www.youtube.com/watch?v=p-40EGOm6ms&feature=related
Odnośnik do komentarza
KIKI czy ty uprawiasz JOGE? Ja myslalam zeby uprawiac joge ale niestac mnie na kurs. Slyszalam ze Joga pomaga sie odstresowac. Co do Boga, bardzo wzruszylam sie postem Melanii. Ja tez ostatnio doszlam do wniosku ze Bog jest moim jedynym ratunkiem. Wierze ze on pomoze i przyczyni sie do tego aby psychoterapia byla skuteczna..Napisalam nawet wlasna modlitwe w ktorej prosze go o pomoc w chorobie...Ale powiem Wam ze jest mi ciezko wytrwac w modlitwie w wierze..poniewaz dopadaja mnie czasami watpliwosci czy Bog mnie slucha, czy mi pomaga, czy istnieje..ale mysle ze te pytania sa normalne - ze kazdy czlowiek wierzacy ma chwile zwatpienia..pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
ona25 i wszyscy inni. :) Zanim rozpisze sie o medytacji i yodze A nie bedzie to ani dzis ani jutro, chcialabym bardzo abyscie obejrzeli ten film ( z polskimi napisami): http://www.youtube.com/watch?v=ksLnbmSa6TM&feature=related Jest tego 5 czesci, ktore wszystkie jak jedna sa na prawde warte obejrzenia i na poczatek warte glebokiego przemyslenia . Ogladajac te kawalki usiadzcie wygodnie przed komputerem i rozluznijcie cale cialo, otworzcie troszke usta, aby rozluznic miesnie twarzy i szyji, i wchlaniajcie do swojego ciala energie zycia, czyli energie *chi*. Ona25, jestes przeciez w tej szczesliwej sytuacji, ze nie musisz wydawac pieniadzy na nauke Yogi i medytacji - tej przedewszystkim przy nerwicach , bo przeciez masz dostep internetu. Wiara w Boga jest tez swego rodzaju medytacja, dlatego wiara pomaga :).
Odnośnik do komentarza
Witam ponownie drogich forumowiczów a szczególnie KIKI,otóz pisłam kiedys na tym forum nietak dawno że mam problemy z pzełykaniem pkarmów oraz w ostatnim casie nawet sliny. Probowałm wszystkiego co jest mozliwe żeby ulzyc sobie w tej biedzie ,poniewaz z natury jestem twarda i nie lubie sie poddawac a moje objawy w ostatnim czasie sie nasiliły ,postanowiłam drazyc temat dalej .Choć kiki tak ładnie opisała mi kiedys prace gardła thawicy i całego procesu pzrełykania. Wracają do mojej dociekliwości postanowiłam jeszcze wykonac jedno badanie które miałam juz robione ale z nosa ,tym razem zrobilam z gardła. Otóz okazało sie iz jestem szczęsliwą posiadaczką drozdżaka o nazwie CANDIDA. Jak ktos miał z tym dzo czynienia to wie oczym mówie. Te drozdżaki opanowały mój język w postaci drobno rozsianych pecherzyków i pisłam że sięgają aż do przełyku. I to moja przyczyna niemożnosci przełykania ,po wizycie u laryngologa okazało sie że moj grzyb jest widoczny gołym okiem i jest tez umiejscowiony na tylnie scianie gardła dokładnie w tym miejscu gdzie wskazywałam wszystkim że tam cos mam ,a wszyscy twiedzili że sfiksowłam i ma to na tle nerwowym . Teraz nareszcie wiem z czym walcze!!!!. Odsyłam do lektury o drozdżakach tam jest opisane co i jakie są objawy candydozy. Oczywiscie jak ktos nie wykorzystał jeszcze wszystkich mozliwych srodków żeby sobie pomóc. Oczywiscie nie kazdy kto ma nerwice musi miec kandydoze ale moje problemy z gardłem i przysłowiowa kluchą okazały sie własnie nią . A dodam że ten problem pojawił sie u mnie 2 lata temu po operacji ,a zakażalnośc tym grzybem jest na 4 miejcu po gronkowcu złocistym . Pozdrawiam wszystkich gorąco i trzymajcie sie cieplutko.
Odnośnik do komentarza
Doxa, no to sprawa rozwiazana, super. :o))))) Nadmienilas, ze dostalas grzyba po operacji, dlatego pomyslalam o tym, czy przypadkiem nie bralas antybiotykow, bo Candida wystepuje wlasnie bardzo czesto przy braniu antybiotykow. Lekarze nagminnie zapominaja wypisujac recepte na antybiotyk dopisac syrop albo plyn przeciwgrzybiczny do plukania jamy ustnej. Ja sama mialam Candide na jezyku i w przelyku tez, wlasnie po antybiotykach, ktore lekarz przepisal mi w zwiazku z jakas bakteria ktora mialam miec wedlug niego w zoladku, w co zreszta watpie, bo u mnie to byly zdecydowane bole zoladkowe na tle nerwowym. Powracajac do mojego jezyka, to przypominal on juz po paru dniach niemalze kalafior, nie mialam pecherzykow, ale taka jakas obrzydliwa narosl. Stopniowo, po plukaniu ust schodzily mi platy tego paskudnego grzyba z jezyka-bleeee i trwalo to dosc dlugo, z tego co pamietam, chyba jakies 3 tygodnie. Ciekawe jak szybko pozbedziesz sie swojego pasozyta, napisz koniecznie. :o)
Odnośnik do komentarza
Witaj jeszcze raz kiki ,ja te pęcherzyki odnalazłam dopiero wtedy jak postanowiłam sobie wyczyścić jezyk dokładnie szczoteczką ,poniewaz mi sie nie pdobał że jest taki zielonkawy i włochaty .Noi jak wyczysciłam to zobaczylam te kropelki na języku ,postanowiłam wpakowac łape do gardła ile dostanę i wyczułam pod palcami że one sięgają daleko .Więc juz długo sie nie zastanawiałam i postanowiłam zrobic wymaz noi wizyta u lekarza . W tej chwili czekam na odbiór badania bo wyniki juz znam i lekarz kazał mi przyjsc w piatek na wizyte . Powiem szczerze że jestem troche przerazona bo czytalam rtoche w necie i mało sie to leczy bez odpowiedniej diety samą hemią ,mam na mysli leki. Ja zeszczuplałam 6 kilo w tamtym roku ,bo mysle że gdzis mi to dziadostwo gniło w srodku i stąd to chudnięcie i brak apetytu kompletny.Teraz wróciłam do swojej wagi i odzyskałam zgubione kilogramy (bo wygladałąm jak chodząca śmierć)ale boje sie że znowu mnie to czeka jak zaczne stosowac diete. To wszystko co mi sie ostatnio dzialo to jakos mi nie pasowało do objawów nerwicowych choc różne etapy przeszłam i dlatego postanowiłam nieodpusczać.Nawet pan doktór sie zdziwił?.I dlaczego tak musi być ze pacjent sam sobie musi przyczyne odszukac bo kazdy ci mówi żes sfiksował. Przeraza mnie to jak nas lekarze traktują ,ale tego laryngologa akurat nie moge zwolnic bo on mnie operował 3 lata temu i naprawde polecam wszystkim.I mam nadzieje że on mnie z tej biedy wyciągnie i teraz . A tak jak pisałam po tej operacji 2 lata temu zaczoł sie moj problem z gardłem ,bo niepotrzebnie dałam sie zoperować w szpitalu gdzie po operacji brakowało miejsca żeby chore połozyć ,poprostu TASMA a nie szpital. Ale tak jest jak czlowiek glupi i idzie w slepo z polecenia. Oczywiscie że napisze ja przebiega moje leczenie a ty mi napisz z łaski swojej czym to gadło płukałas ,choć j obawiam sie że mój problem sięga az do zołądka ,ale o gastroskopi nawet teaz niechce mysleć jak mam wrazenie że moje gardło ledwo przepuszcza światło. Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Kiki i darkova19 dziękuję bardzo za Wasze odpowiedzi.Przy problemach z nerwicą objawy jelitowe-żołądkowe to norma tzw.zespół jelita drażliwego.Wiem coś o tym,bo miewam czasem straszne skurcze jelit i żołądka.Masakra.Wiem też,że w związku z naszym stresem wzrasta wydzielanie kwasu solnego i pojawiają sie zaburzenia perystaltyki przełyku,jelit itd. Wiem,że moje złe samopoczucie tak naprawdę wynika z nawrotu objawów.Nerwica to taka sinusoida.W deprsesji masz równię pochyłą,w nerwicy bywają okresy lepsze i gorsze.Ale wiecie jak jest.Masz teoretycznie świadomość choroby,swoich problemów,a jak przyjdą objawy bywa bardzo ciężko.Ja znowu wczoraj miałam atak.Organizm odreagowuje stres,ale ta świadomość w momencie silnego lęku nie wystarcza,żeby się uspokoić. Kiki czytam twoje posty i widzę,że doświadczony z ciebie zawodnik:)Dzięki za wsparcie.To dla mnie bardzo cenne.Chciałabym zacząć praktykować techniki relaksacyjne.Kiedyś uznawałam to za głupotę i czarną magię.Dziś zmieniłam pogląd na sprawę.Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Co do psychologa,mam świadomość,że nic za mnie nie zrobi,ani też nie powie: *zrób tak i tak*.Myślę,że człowiek żyjący w tych męczarniach chciałby,żeby ktoś po prostu zabrał wszystkie te złe historie i dał nam nowe,lepsze życie.Przynajmniej ja tego pragnęłam,a że byłam zdesperowana,uwierzyłam,że to możliwe.Dziś wiem,że dopóki nie przestaniesz rozdrapywać ran i nie pozwolisz im się goić,dopóki nie przestaniasz oglądać się za siebie,nie będzie lepiej.Ja stoję dziś nad przepaścią: za mną pogorzelisko,dymiące pole bitwy czy raczej wojny,przede mną przepaść i kładka łącząca mój brzeg z brzegiem naprzeciw.Ten brzeg naprzeciw mnie jest lepszy,zielony,świetlisty,wolny od wojen.Kłopot w tym,że boję się wejść na kładkę i boję się tego nowego miejsca.Wegetuję zatem na pogorzelisku,bo chociaż zniszczone,to przynajmniej doskonale je znam i to daje mi jakąś namiastkę bezpieczeństwa...Kłopot w tym,że życie jak rzeka płynie nieubłaganie,jest nie od zatrzymania i ci,którzy stoją w miejscu,toną,przepadają.Mam tego świadomość...
Odnośnik do komentarza
Witajcie :) Ja dziś mam próbną maturę z matematyki i kurde noemalnie nie wyrabiam, taki niepokój ;/ NIe [rzeraza mnie sama matura ale to że siedzę wśród 90 ucznoiów i ani tu się ruszyć w prawo ani lewo ;/ Trzymajcie kciuki zeby było bezlękowo .! :(
Odnośnik do komentarza
Sa pewne rzeczy w zyciu na ktore nie mamy wplywu. Pogoda, czas, smierc, to ze musimy placic podatki, nasi rodzice, nasze miejsce urodzenia, nasz wzrost, wyglad itp. Ale swiadomosc o tym, ze tak jest, nie znaczy jednak, ze mamy sie biernie poddawac i pozwalac, aby to wszystko pochlonelo nas samych bez jakiejkolwiek mozlliwosci ksztaltowania i urozmaicenia sobie naszej codziennosci. Do sytuacji mozna sie przeciez dostosowac. Gdy pada deszcz bierzemy ze soba parasolke, albo szukamy schronienia przed deszczem, gdy jest zimno ubieramy cieple odzienie a przede wszystkim odpowiednie obowie, starzejemy sie co nie znaczy aby o siebie nie dbac i ograniczyc swoja pielegnacje do liczenia zmarszczek na buzi, czujemy sie za niscy bo inni wkolo nas sa 10 cm wyzsi niz my sami, ubieramy buty na obcasie i ubieramy sie w sposob, ktory wizualnie wyciagnie nas do gory, jesli nie tolerujemy naszej rodziny czy rodzicow to musimy sie z nimi pozegnac i zaczac zyc swoim wlasnym zyciem, jesli chcemy zmienic miejsce zanieszkania, zrobmy to. Podsumowujac: motywacja jest podstawa dzialania. Ale do czego potrzebna jest nam tak na prawde motywacja? Przedewszystkim do realizacji naszego konkretnie sprecyzowanego celu w naszym zyciu. I tutaj mamy dylemat, bo wiekszosc ludzi nie ma tak na prawde celu i dlatego nie jest w stanie odniesc sukcesu, czyli zadowolenia z zycia, wlasnie poprzez zrealizowanie swojej zyciowej misji, ktora dla wielu jest i pozostanie wielkim znakiem zapytania. Swiadomosc o samym cel jednak nie wystarczy, do jego realizacji potrzenbe jest tez mocne postanowienie o tym ze chcemy ten cel osiagnac. Wszystkie przeszkody ktore napotymamy na naszej drodze maja swoj sens, dlatego ze zawsze cos nas ucza i sa naszym doswiadczeniem, ale ktore maja tez wplyw na nasza wewnetrzna harmonie i nasz wewnetrzny spokoj, dlatego musimy nauczyc sie jak wypracowac sobie mentalna rownowage i samokontrole. Ci ludzie, ktorzy traca motywacje na widok przeszkod, cofaja sie albo stoja w miejscu i nigdy nie osiagna swojego celu, nawet jesli taki cel mieli juz we wczesnej mlodosci. Dzieje sie tak gdyz nie maja samokontroli. Umiejetnosc opanowania sie jest blednie okreslana jako samokontrola. Opanowanie sie jest tylko stanem chwilowym podczas jakiejs sytuacji, natomiast samokontrola jest efektem naszej mentalnej rownowagi-harmonii. Kazdy z nas w pemnym momencie swojego zycia staje na rozdrozu i wtedy sam musi podjac decyzje o tym, i co teraz. Niektorym wystarczy na podjecie tej decyzji tylko jeden dzien, innym potrzeba na to pare lat. Jestesmy jak motyle. Wiecie o tym, ze jesli motylowi ulatwi sie narodziny, nigdy nie wzbije sie on do nieba a jedynie bedzie tylko pelzal po ziemi, bo jego skrzydla ktore zostaly pozbawione oporu przy narodzinach, sa za slabe i nie sa w stanie wzbic go do gory. http://twojezwierzaki.org/film/87/narodziny-motyla/ :o)
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×