Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Wlasciwie, to dokladnie nie wiem, co powinien robic osteopata zgodnie z zalozeniem ale moge podzielic sie tym, co robil ten, do ktorego chodze. Przede wszystkim wypytuje przy pierwszej wizycie o WSZYSTKO ale nie tylko o to, co Cie boli ale rowniez o Twoje wazniejsze przezycia. Zauwazylam, ze ich wiedza jest przeogromna. Na studiach mialam taki cudowny przedmiot *biomedyczne podstawy rozwoju i wychowania* i kilka rodzajow psychologii plus inne wiec wydaje mi sie, ze ja rowniez mam pewne pojecie i sluchajac tego, co mowil ten osteopata, przyznaje ze to wszystko ma sens. Osteopata jest chyba powiazaniem masarzysty z bioenergoterapeuta i lekarzem ogolnych :-) Wracajac do tematu, po *wywiadzie* sprawdza on stan pacjenta pod wzgledem medycznym, podstawowo (ciesnienie, koordynacja, uszy, oczy itp.) Pozniej zaczyna sie sprawdzenie pod wzgledem osteopatycznym, jak to nazwal Pan, u ktorego bylam. Wydaje mi sie, ze wedlug nich wszystko pochodzi od kregoslupa. Patrzyl na moja postawe, a pozniej wygladalo to tak, jakby staral sie on wyczuc energie i cos o czym moze nie wiem. Koniec koncow wydawalo mi sie, ze glownym miejscem mojego bolu i napiecia jest kark a on znalazl wiecej niz ja mu powiedzialam i skupial sie na masowaniu tych czesci ciala dodajac uciski w odpowiednich miejscach. Dla ciekawosci dodam, ze rozpoznajac te miejsca nawet ich nie dotykal tylko przykladal reke blisko kregoslupa, wzdluz jego linii.
Odnośnik do komentarza
Mieszkam w Anglii wiec nie wiem jak ceny roznicuja sie w Polsce. Tutaj pierwsza sesja trwa (w moim przypadku prawie 4h) a pozniej srednio po 2 i pierwsza kosztuje 35 funtow a kazda kolejna 20 funtow. Oni nie patrza na zegarek kiedy przyjmuja ludzi. Wysluchuja wszystkiego, co im sie mowi i sami madrze mowia.
Odnośnik do komentarza
Majka64, osteopata to cos tak jak kreglarz, z tym, ze na zachodzie nie zajmuja sie tym lekarze, ale co najwyzej przeszkoleni w tym kierunku fizjoterapeuci. Moja mama chodzila do kreglarza, ktory byl tez lekarzem ortopeda. Roznica miedzy fizjoterapeuta a osteopata jest taka, ze fizjoterapeuta koncentruje sie ( z reguly ) na bolach miejscowych np. kolanie, natomiast osteopata koncentruje sie tak jak Oli31 pisala, przedewszystkim na kregoslupie i drobnych miesniach, ktore sa niewidoczne i niewyczuwalne i ktorych nie mozna dlatego wymasowac poprzez tradycyjny masaz. Poprzez odpowiednia technike osteopata potrafi manipulawac tymi drobniutkimi miesniami. Ta technika jest uzywana np. przy wadach postawy, ktore czesto nastepuja przy zmianach w kregoslupie np. scoliozie (skrzywieniu kregoslupa) Zdrowy i silny kregoslup jest alfa i omega zarowno u kobiet jak i u mezczyzn. Slaby i krzywy kregoslup jest przyczyna wielu schorzen, dlatego dobrze jest skontrolowac stan swojego kregoslupu. Poniewaz ani fizjoterapeuta ani osteopata nie robi zdjec rentgenowskich, dlatego te zabiegi robione sa przez nich *na slepo* i czesto gesto sa niepotrzebne. Do osteopaty nie ma skierowan od lekarza, dlatego za wszystko placi sie samemu. Przy lekach, depresjach i nerwicach tego typu zabiegi daja ulge i rozluznienie, ale nie maja one nic wspolnego z psychoterapia, ktora jest zasadnicza terapia w leczeniu chorob psychicznych. Psychoterapeuta uczy jak manipulowac myslami i psychika i tego ani masazysta ani osteopata ani kreglaz nie jest w stanie zrobic, niestety. Taka jest prawda i od niej nie da sie uciec. Wydalam kiedys majatek na akupunkture i nici, na dodatek trafila mi igla w mala zylke i dostalam podskornego wylewu, ktory po latach widoczny jest do dzis na mojej lewej stopie. Ja sama od mlodosci uprawialam sport, w dalszym ciagu cwicze, plywam i chodze na dlugie spacery i wszystko to mi pomaga, ale najbardziej mi pomogl moj psychoterapeuta, ktory miedzy innymi wytlumaczyl co robic gdy zbliza sie atak paniki. Nie mniej dobrze, ze Oli31 zaczelas dzialac i wyszlas z domu, sam fakt, ze chcesz byc zdrowa jest postepem samym w sobie. A moze zapytalabys sie twojego osteopaty czy nie polecilby ci dobrego psychoterapeuty. Oni wszyscy znaja sie na wzajem i polecaja sie wzajemnie. Majka64, pisalas, ze unikasz lekarzy. Lekarzy nie ma sie co bac, bo sa przeciez po to, aby pomoc. Niestety, ale musze stwierdzic po pbycie w Polsce w zwiazku z choroba mojej mamy, ze w Polsce jest szalony dystans miedzy lekarzem a pacjentem, czego w Danii nie ma. W Polsce lekarz w dalszym ciagu jest niemalze jak Bog i odnioslam wrazenie, ze ludzie niekiedy boja sie zwrocic lekarzowi na cokolwiek uwage i poprzez to nie maja mozliwosci wspolpracy z nim. Caly wic polega na wspolpracy pacjenta z lekarzem, bo w zasadzie to pacjent sam jest odpowiedzialny za swoje zdrowie a nie lekarz. Dania jest specyficzna pod tym wzgledem, bo tutaj decyduje sie niemalze o wszystkim samemu. A to, ze dzis lekarze utrudnija pacjentom jak moga to inna sprawa. Wszystko to ma podloze politczne i ekonomiczne i pacjentow ma sie teoretycznie gdzies. Ostatnio, jak pisalam ,bylam na mamografii na ktora chodze co 2 lata. Tym razem lekarz ktory robil po mamografii i USG powiedzial zebym przyszla nastepny raz gdy wyczuje jakiegos guzka w piersi. Popatrzylam sie na niego jak na kretyna i odpowiedzialam mu ze przyjde kiedy bede chciala, chyba ze nie bedzie chcial moich pieniedzy. Do tej pory ta przyjemnosc byla bezplatna, ale teraz chca za wszystko pieniadze i nie chca dawac skierowan. Tragedia do czego doprowadzila zachlannosc lekarzy...na calym swiecie. Tutaj link po polski o zabiegach terapeutycznych/osteoterapii, w Polsce: http://www.avi.med.pl/rehabilitacja/metody_terapeutyczne/osteopatia/ Koncze, bo sama mysl o sluzbie zdrowia zaczyna wyzwalac we mnie napad wscieklosci :o)))) Milego dnia dla wszystkich.
Odnośnik do komentarza
Pamietam taki program w Polskiej telewizji *wierze, watpie, szukam* :-) To chyba najbardziej okresla moj terazniejszy stan. Nie chce *chwalic dnia przed zachodem slonca* ale ten osteopata sporo mi pomogl z moja nerwica. Pokazal mi techniki relaksacyjne, opowiedzial o wsluchaniu sie we wlasne cialo i o stresie rowniez. Osobiscie sporo mi to pomoglo, poniewaz moja nerwica objawiala sie ogromnymi stanami napiecia (i nadal sie objawia :-)) oraz bolami glowi i innych czesci ciala. Osteopata nie powiedzial mi wszystkiego, delikatnie sugerowal pewne rzeczy i cwiczenia wlasne, wsluchanie sie we wlasne cialo, wiec w moim przypadku jest on pewnego rodzaju terapeuta. Moze dlatego, ze jak wspomnial pewnego razu studiowal terapie ale nie jestem pewna jaka. Opowiedzial mi wiele o stresie i jak wazne jest aby pozbywac sie go w odpowiedni sposob. Ostatnio nawet wspomnial, ze pamietal kiedy przyszlam pierwszy raz (nie bylo to tak dawno :-)) i powiedzialam mu, ze rozstalam sie ze swoim partnerem, mialam wypadek samochodowy, przeprowadzilam sie, ale staram sie radzic sobie ze wszystkim. Teraz sama sie z tego smieje. Temu wszystkiemu towarzyszylo duzo wiecej sytuacji stresowych, ktore wszystko dopelnialy i poglebialy. Dzieki Wam, jemu i kazdemu, kogo spotykam na swojej drodze jakos staram sie walczyc, bo nadzieja umiera ostatnia i aby moja nigdy nie umarla. Jak wszyscy wiecie (Ci, ktorzy czytaja) moj problem nie zaczal sie dawno temu i moze jeszcze nie doszlam do APOGEUM, chociaz dla mnie wiele krytycznych sytuacji juz mialo miejsce, ale ciagle mam jeszcze w sobie wiare, ze mi sie uda i te tesknote za *powrotem do normalnosci*. Jestemj jednak AZ czlowiekiem i TYLKO czlowiekiem, dlatego podobnie jak Wy wszyscy mam chwile, kiedy wydaje mi sie, ze mam juz dosc, ze juz chyba tylko szpital psychiatryczny na wieki mnie czeka ale kiedy patrze na swoja corke i kiedy dotykam DNA a moze nawet upadam na tym dnie czekam na moment, ze wzrosnac i odbic sie na nowo. Lekarze???!!! Jak juz Kiki wspomniala, temat *rzeka* i szkoda go poruszac. Zapewne sa jeszcze tacy, o ktorych warto mowic i dla ktorych jest wazny czlowiek i chwala Bogu za nich, ale wiekszosc z nich niestety traktuje pacjenta masowo. Moj lekarz powiedzial, zebym sie nie stresowala, nie wentylowala i myslala pozytywnie a wszystko bedzie dobrze i zwyczajnie mam wrocic do pracy. Kiedy opowiadalam mu o swoich lekach powiedzial mi *....ale czego Ty sie boisz?????* a o terapii wyrazil sie niestosownie, ze jest ladnie powtarzajac *...nic nie warta* i zwyczajnie *....po co mi to*, dam sobie rade bez niej. On nie potrafil zrouzmiec, ze te ataki, to nie takie tam bole w klatce piersiowej. To za kazdym razem innym bol, bardzo silny. Za kazdym razem nerwica *atakuje* inaczej dla zmylenia *przeciwnika*. Lek przed wychodzeniem nadal sie utrzymuje ale staram sie jak moge nie myslec o tym, staram sie wypelnic moj umysl czyms innym, chociaz na przyklad dzisiaj bylo i jest mi bardzo ciezko. Mam ciagle uczucie, ze cos wisi w powietrzu i tak probuje powalic mnie na kolana. Mam nadzieje, ze sie nie dam. Pozdrawiam wszystkich *walczacych* ! :-)
Odnośnik do komentarza
Sporo tu nie zaglądałam .. Wspomne tylko że mam 15 lat i borykam się z tą straszną chorobą 2 lata. W Piątek nie macie pojecia jak czułam się fantastycznie!! WSZYSTKO MINĘŁO!! Byłam w kosciele na spowiedzi .. i zawsze w kosciele czułam ze umieram ze za chwile zemdleje i nikt nie zauwazy nawet i umre zawsze tak było.. a TERAZ NIC!! Byłam najszczęśliwszym człowiekiem świata :D! No ale do soboty tylko .. :( poczułam sytraszny ból z okolicach kosci policzkowych . STRASZNY BÓL ! ;/ juz sobie wymysliłam ze to moze byc wylew albo ze kosci mi sie połamią ( wiem to jest chore;/) . Ból trzyma się do dzisaj ;/ straszny ból ; ((! Wczoraj czułam się masakrycznie już myslałam,że schodze z tego świata ;/ Byłam w szkole.. miałam do napisania kartkowe. Myslałam że nie dam rady .. strasznie mi sie w głowie kręciło serce waliło no i tak dziwnie w oczach wirowało ;/ Zaczelam sobie w mysli mówic OLA DASZ RADE jestes twrada nic umrzesz przez to sie nie umiera.. no i jakos dałam rade ale panika i tak była. Zaraz po napisaniu sprawdzianu poszłam na wizyte do psychologa szkolnego bo i tak byłam umówiona. Jeszcze musiałam chwilke poczekac bo moja psycholog miała jaką sprawe do załatwienia.. w tym czasie ja już oczywiscie *umierałam* i myslałam że nie dam rady . Okey , gdy tylko zaczełam z nią rozmawiać to w myslach miałam zaraz zemdleje dlaczego mnie to spotkało .. normaknie łzy miałam w oczach. No ale po dłuzszej rozmowie jakos przeslo i czułam sie normalnie. Pani psycholog powiedziała mi ze dobrze robiłam jak pisałam ten sprawdzian , myślac sobie że dam rade , że jest to duży krok do przodu! Bo zawsze gdy tak mialam leciałam do Higienistki ... Po rozmowiez psychologiem zadzowniłam po mame i poporsiłam zeby po mnie przyjechała bo juz raczej nie wytrzymam w szkole. Gdy przyjechałam do domu zaraz połozyłam się spac bo czułam się wykończona . i tak zleciał mi dzien. Dzisaj miałam jechac na wycieczke do Oświecima, i juz byłam gotowa do wyjscia a tu nagle mysli, że ja tam zemdleje ze znowu beda o tym myslała i co i nie pojechałam ;/! Mama oczywiscie nie była zadowolona . Potem zostałam sama w domu . wziełam się za sprzątanie, ale mysli tak były .. ;/ Musiałam isc jeszcze do sklepu .. przy kasie mysałam ze za chwile *ZAMDLEJE* przyszłam do domu i sie rozpłakałam z tego wszystkiego! Że nie dam rady już , że nigdy nie bedzie tak jak dawniej ze jestem psychicznie chora .. ehh boze.. :( gdy sie uspokoiłam .. zasmiałam sięsobie powiedziałam i co umarłas juz ? umarłas przez te dwa lata .. i zaczełam się smiac sama do siebie.. Wiem to jes troche głupie .. pewnie tez uwazacie mnie za wariatke... I już sie nawet zastanwiam nad tym czy nie powiedziec mamie ... czy nie lepiej by było zacząc terapie w szpitalu psychitrycznym Bo ja już sie boje co bedzie dalej , ze ikt mnie nie bedzie chciał ... ze zostane kiedys sama jak palec i juz nikt i nic mi nie pomoże.. ;( Mam nadzieje , że jutro będzie już lepiej!
Odnośnik do komentarza
Ola Jak przeczytalam,Twojego posta to przypomnialo mi się co przezywalam te 10 lat temu w liceum... Z tym umieraniem i w ogole. Mama tez odbierala mnie wielokrotnie ze szkoly... To lęk,stres powoduje takie głupie samopczucie,a my nerwowcy mamy do tego zbyt bujną wyobraźnię. Sama widzisz - mowilas sobie *dam rade* i dałas,wniosek z tego taki,ze nic Ci kochana nie dolega,ze Twoja poświadomość nasuwa Ci te *chore* mysli. Umiesz ze sobą walczyć i wmówić sobie,że jest dobrze...tylko Olu nie wmawiaj sobie ,że jest źle... Miłej nocki wszystkim
Odnośnik do komentarza
Ola. Nawet nie myśl o psychiatryku. Tam możesz przepaść na zawsze. Musisz sobie poradzić sama. Każdy z nas przez to przechodził i wiemy że to straszne ale da się z tym walczyć. Naprawdę. Pisząc *sama* naturalnie nie myślałem że bez pomocy psychiatry bo ten na pewno pomoże. No i może jakieś leki powinnaś brać w czasie tych dużych ataków. Z tym jednak uważaj i docelowo staraj się nad tym panować sama i bez leków. Da się. Powodzenia.
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich ponownie :-) Wysylam usmieszek, choc nie jest mi do smiechu po ostatniej nocy. Wczoraj pojechalam na spotkanie z psychiatra, ktory naswietlil i mi problem i postawil diagnoze (agorafobia z napadami leku panicznego). Podniosl moj citalopram z 10 na 20 i w nocy sie zaczelo. Obudzilo mnie mrowienie i pieczenie calego ciala polaczone oczywiscie z kolejnym atakiem a dzis jestem taka troche nadpobudzona. W zasadzie z tego, co czytalam i o czym powiedzial mi moj lekarz rodzinny citalopram nie uzaleznia i ma bardzo malo objawow ubocznych ale ja dokladnie nie wiem, co mam teraz zrobic. Czy odstawic czy nadal go brac. Zostawilam Mojemu psychoterapeucie wiadomosc i mam nadzieje, ze odezwie sie do mnie z porada i zaleceniami. Powiedzial mi tez, ze w moim przypadku zaleca terapie behawioralno - poznawcza i taka terapie poprowadzi. Czy ktos z Was przeszedl taka terapie albo jest w trakcie? Chcialam tez zapytac co Wy sadzicie na temat tego ubocznego dzialania zwiekszonej dawki leku? Moze ktos ma jakies wlasne doswiadczenia? Moze warto to przetrzymac a jakas ulga przyjdzie troszke pozniej? Prosze o porady. Z gory dziekuje i pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Ola Twoje przeżycia w szkole sprawiły że ożyły równiez moje wspomnienia kiedy miałam początki nerwicy lękowej, wtedy nie było psychologów w szkole a może i nawet w całym miasteczku w którym się uczyłam, nie wiem bo nikt mi nie zaproponował takiej wizyty, ale za to od razu dostałam pierwsze leki na uspokojenie i tak się zaczęło był czasem spokój, a były i nawrtoty choroby i tak przeżyłam do dziś jest to około 20 lat w tym kilka lat spokoju. W tej chwili jestem zdystansowana do tej choroby, co nie znaczy że jest wszystko ok, są rzeczy których za żadne skarby nie zrobie sama, ale wiel leków pokonałam. Bardzo dobrą forma leczenia szczególnie dla młodych ludzi jest terapia w Klinice Nerwic w Warszawie na ul,Sobieskiego, tam nie ma leczenia lekami tylko terapią. Leki natomiast zmarnowały mi kawał życia, żeby z nich wyjść przechodziłam koszmar to prawda co pisze Kiki - to są narkotyki od których każdy jest w stanie się uzależnić, mnie się to przytrafiło czego nikomu nie życzę. Wyszłam z tego bo bardzo chciałam i wierzyłam że wyjdę oczywiście po długoletniej terapii w ośrodku, w którym leczy się uzależnienia. Lekarzye przepisując leki nie myślą o tym co sie stanie po długoletnim braniu i nie informują pacjenta że nie wolno ich brać dłużej niż .......... jakis czas. Nikt mi równiez nie wierzył że moje objawy uboczne przy braniu antydepresantów są silniejsze od objawów nerwicy które i tak były nie do zniesienia to cud że nic sobie z tego powodu nie zrobiłam, gdy lęk osiągał tak wysoki poziom że bałam się zrobić choćby jeden ktok we własnym domu przy wlasnych dzieciach i mężu - życie było koszmarem, to były dni które pamiętam jak agonię - tak to było codzienne umieranie przez lata i codzienna walka żeby nie umrzeć. Po jednym leku, który brałam tylko kilka dni nie byłam w stanie zejść ze schodów w domu na nogach tylko zjeżdżałam na tyłku (to nie były objawy nerwicy) to był taki spadek ciśnienia, że omal się nie przwinęłam na tamten świat. Myślałam , że to jest nerwica, dopóki nie weszła mi w ręke książka, w której ludzie opisywali swoje objawy uboczne po lekach na uspokojewnie i antydepresentach, wtedy zrozumiałam że ja jestem normalna tylko mój organizm nie toleruje tego świństwa, a to że lekarze nie chcą w to wierzyć, to już tego nie rozumiema przecież przy każdym leku jest ulotka i wystraczyłoby żeby lekarze pamiętali o tym że są ludzie, którzy są ofiarami tych objawów ubocznych i traktowali każdego indywidualnie,ale tak nie jest. W tej książce wypowiadali się ludzie, którzy po lekach mieli takie lęki że dochodziło u nich do prób samobójczych, czasem musieli wzywać pogotowie z powodu gwałtownego spadku ciśnienia itp. Teraz juz wiem że po prostu nie toleruje leków, co nie znaczy że wszyscy muszą tak reagować, ale wiem jedno że trzeba je traktować jako pomoc doraźną, bo przecież nie można jechać do końca życia na chemii, szczególnie apeluję do młodych ludzi którzy zmagają sie z tym choróbskiem, są inne formy pomocy typu terapia, relax, masaże. Najważniejsza jest jednak wiara w Boga - nie ważne jak się go pojmuje - należy wierzyć i ufać że jest i czuwa nad nami i zawsze daje nam to co w danej chwili jest nam potrzebne. Obecnie juz od 2000 roku nie biore żadnych leków nawet ziołowych, wiem że gdybym te zaczęła znów bym musiała brać chemię to dziaia jak uzaleznienie od alkoholu, czy niktotyny, Musze przyznać, że bez leków zyje mi się o niebo lepiej, lęki sa nadal, ale już w mniejszym stopniu, objawy rózne też sie pojawiają ale i znikaja bez wiekszych sensacji. Staram się dbać o siebie, często chodzę na spotkania w grupie uzaleznionych co mi bardzo pomaga, tam mogę powiedzieć o wszystkich swoich bieżących problemach, więc mi jest o wiele lżej żyć. Może moja opowieść uratuje choćby jedną osobę od uzależnienia i pozwoli uwierzyć, ze z nerwicą i depresją można sobie poradzić również bez leków, jeśli tylko w to uwierzysz i tego bardzo chcesz. ozdrawiam wszystkich i nie dajcie się.
Odnośnik do komentarza
Oli31, czy uwazasz sama, ze masz depresje? Ja czytajac twoje posty nie doczytuje sie u ciebie depresji. Leki antydepresyjne *wskazane* sa przede wszystkim przy depresjach. Sama nazwa potwierdza ten fakt: leki anty....depresive. Natomiast przy lekach i nerwicy nie zdaja te leki egzaminu. Dlatego, ze depresja to nie to samo co leki czy nerwice. Citalopram jest zdecydowanie lekiem na depresje a nie na leki i 20mg to juz nie jest mala dawka. Bedziesz to brala, skonczysz na 40 mg.....i w dalszym ciagu bedziesz klebkiem nerwow. Jesli masz dobrego terapeute to powie ci on to samo co ja pisze. Poniewaz jak do tej pory nie udalo sie jeszcze wyprodukowac anty-lekowych czy anty-nerwicowych lekow, lekarze na sile wypisuja antyderesywy. Wszystko rozchodzi sie o to, aby ludzi zmusic jak najszybciej do pracy i ucinac chorobowe. Depresja jest stanem przejsciowym, dlatego niekiedy antydepresywy daja mozliwosc *podniesienia* sie z lozka. Niemniej, 80% ludzi raz albo dwa razy w swoim zyciu przechodzi depresje, czasami nawet o tym nie wiedzac, bo depresje tak jak przychodza tak iodchodza. Natomiast leki i nerwice sa stanem trwalym, dlatego miedzy innymi wmawiana jest pacjentom koniecznosc brania tych lekow latami a nawet do konca zycia. A to tylko dlatego, ze takie leczenie nie ma nic wspolnego z wyleczeniem a jedynie z przytlumieniem objawow. Z lekami i nerwica trzeba nauczyc sie zyc, cos tak jak z dlugiem w banku :o))) Ja sama jestem zywym przykladem ze mozna wyjsc z lekow i funkcjonowac tak jak przed perwszym *wybuchem*, bez chemicznych stymulantow. Zasadniczym problemem jest ciagla pogon za pieniedzmi, klopoty finansowe, obawa przed utrata pracy, brak stabilnosci w zyciu itp. itd. Ale te nadmienione przyczyny sa i zawsze byly czescia zycia. Nie ma tabletek na problemy zwiazanie z szara codziennoscia, tak jak nie ma tabletek na zmiene naszego rozumowanie i naszej swiadomosci. Przedewszystkim trzeba byc swiadomym tego co chcemy zrobic z naszym zyciem, zyc czy uciekac od zycia wlasnie na przyklad poprzez truciem sie chemia. Uzalezniac sie od innych czy wzisc swoje zycie we wlasne rece. Podejmowac samemu decyzje czy dac do tego prawo innym. Wierzyc slepo w autorytety czy byc swoim wlasnym autorytetem. Nikt inny niz my sami nie potrafi nam odpowiedziec na te pytania, jesli chcemy tej odpowiedi oczywiscie zamiast alternatywnej recepty wypisanej lekka reka przez lekarza psychiatre. :( Organizm musi miec czas do powrotu do zdrowia. To ciagle traktowanie czasu jako pieniadz jako luksus jako cos czego nam brak, blokuje wszelka mozliwosc dojscia do formy. Pamietajcie o tym, ze wyjscie z labiryntu zycia jest tylko jedno, czy na prawde zalezy ludziom aby spiesznie to wyjscie znalesc? Czy nie lepiej poplatac sie czasami po tym labiryncie, wchodzac od czasu do czasu w male, ciemnne i slepe uliczki tylko po to aby po jakims czasie znalesc sie na tetniacych zyciem slonecznych alejach ? Jednym z bardzo pomocnych cwiczen przy lekach i nerwicach jest placz. Gdy przyplywaja lzy do oczu nie nalezy ich wstrzymywac, przeciwnie.... placz jest fizyczna reakcja na stany emocjonalne. To nasz uklad nerwowy wyzwala ten placz bo go potrzebyje. Placz uspakaja, bo podczas placzu nastepuja w mozgu reakcje chemiczne, ktore wplywaja na centralny uklad nerwowy. Zwroccie uwage na male dzieci. Po wyplakaniu sie spia one jak suselki poczym budza sie znow pelne zycia. Ja sama od czasu do czasu wyzwalam u mnie swiadomie potrzebe placzu. I nie ograniczam sie tylko do paru lez, ale placze jak bobr. :o), az do zmeczenia. Potem przespie sie z godzinke i jestem jak nowo narodzona. Polecam :o)
Odnośnik do komentarza
DZiekuje Kiki, doskonale zrozumialam co ona mowi, znam angielski. Rzeczywiscie podobnie sie czuje do stanu jaki ona opisala. Psychiatra - psychoterapeuta u ktorego bylam oddzwonil do mnie i powiedzial, ze to jest wynikiem leku a nie tabletek. Powiedzial tez, ze moge powrocic do poprzedniej dawki 10. Kiki, czy slyszalas cos na temat terapii behawioralno -poznawczej i czy masz jakas opinie na ten temat? To wlasnie mi zaproponowal moj psychoteraputa. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Interesujace i wedlug mnie bardzo trafne: Lęk społeczny Otoczenie społeczne pełni wobec człowieka trzy zasadnicze zadania: zapewnia życie jednostce, stwarza zwierciadło społeczne oraz zapewnia funkcjonowanie metabolizmu informacyjnego. Każde z wyżej wymienionych zadań otoczenia społecznego są źródłami swoistego lęku. Lęk społeczny jest lękiem przed separacją od otoczenia społecznego, lękiem przed izolacją. Zerwanie więzi społecznej w dzieciństwie grozi śmiercią, zaś stereotypy przeżyć z dzieciństwa zwykle utrwalają się na całe życie. Zasada nierozerwalności ze środowiskiem społecznym utrwala się wcześnie i naruszenie jej stwarza sytuację zagrożenia. Pierwszym środowiskiem społecznym dla człowieka jest rodzina. „Dom rodzinny jest swoistym środowiskiem wychowawczym, w którym zachodzi proces zaspakajania potrzeb, kształtują się wzory postępowania oraz tworzą zasadnicze elementy osobowości społecznej dziecka”8 Jedną z podstawowych potrzeb psychicznych człowieka, której niezaspokojenie prowadzi do powstania nastawień lękowych, jest potrzeba bezpieczeństwa. Zdaniem wielu psychologów i psychiatrów podłożem wszelkich nerwic jest lęk, zaś genezy nastawień lękowych należy szukać we wczesnym dzieciństwie, zwłaszcza w nieprawidłowym oddziaływaniu wychowawczym i niewłaściwych postawach rodzicielskich. „Nie tylko rodzice, którzy nie kochają dziecka i zaniedbują je, lecz także kochający lecz niedoświadczeni działania różnych czynników i sytuacji na psychikę dziecka, mogą doprowadzić do wytworzenia się u niego reakcji i nastawień lękowych, które – przyswojone w pierwszych latach życia – są bardzo trwałe.”9 Autorzy zajmujący problemem potrzeb psychicznych zaznaczają, że potrzeba bezpieczeństwa jest przeważająca biologicznie, a więc jest silniejsza i bardziej gwałtowna i żywotna niż inne potrzeby, np. niż potrzeba miłości. Potrzeba czucia się bezpiecznym, wolnym od lęków i niepokojów jest również silniejszą od ciekawości, czyli potrzeby poznania, którą według hierarchii A. Maslowa zaliczamy do potrzeb wyższego rzędu – potrzeb rozwoju.10 Osobą niezwykle znaczącą dla zaspokojenia potrzeby bezpieczeństwa w okresie dzieciństwa jest matka. Irena Obuchowska wyodrębniła sześć typów osobowości matek będących przy­czyną negatywnego funkcjonowania emocjonalnego dziecka i powstawania u niego reakcji lękowych. Są to matki: autokratyczne, pedantyczne, lękliwe, niezrównowa­żone, nieszczęśliwe, nie kochające.11 Lęk dziecka kształtuje się w rodzinie na skutek deprywacji określonych potrzeb, zwłaszcza potrzeby bezpieczeństwa, samodzielności, akceptacji, kontaktu emocjonalnego. Formowanie się osobowości lękowej wiąże się z relacjami między dzieckiem i rodzicami, a szczególnie z sytuacjami karania we wczesnym dzieciństwie. Jest konsekwencją określonych postaw wychowawczych rodziców, tj. nadmiernego ochraniania bądź nadmiernych wymagań, niewłaściwego klimatu emocjonalnego rodziny. Otoczenie społeczne pełni rolę zwierciadła odbijającego zachowania jednostki, dzięki czemu mogą one ulegać korygowaniu. Sygnały płynące od otoczenia społe­cznego spełniają rolę sygnałów zwrotnych, które wzmacniają, osłabiają bądź prze­kształcają dane sposoby zachowania się jednostki. Reakcje otoczenia, będące społecznymi sygnałami zwrotnymi, mogą hamować jedne, a pobudzać inne formy aktywności, zaś w skrajnych przypadkach mogą w ogóle stłumić wrodzoną tendencję do interakcji z otoczeniem, tak , że w strukturze emocjonalnej przeważać będzie stale postawa ucieczkowo-agresywna. Link do innych typow lekow: http://zaburzenia-lekowe.eprace.edu.pl/299,Charakterystyka_i_podzial_lekow.html
Odnośnik do komentarza
Dziekuje Kiki jeszcze raz. Czytam wlasnie te prace dyplomowa, do ktorej link wyslalas wczesniej. Mialas niesamowite szczescie, ze znalazlas kogos, kto tak dobrze Cie pokierowal. Zapewne rowniez ciezko pracowalas i chyba nadal pracujesz nad soba. Wiem, ze skarbem jest znalezienie wlasciwego psychoterapeuty. Ten, ktorego ja znalazlam pracuje metoda, o ktorej wspomnialam wczesniej: behawioralno - poznawcza. Zobaczymy, bo dopiero zaczelam wiec jak juz wczesniej powiedzialas Kiki, cierpliwosc jest bardzo wazna. Postaram sie w nia uzbroic. Wiem, ze mam wiele pytan ale znalazlam jeszcze cos: ustawienia rodzinne metoda Berta Hellingera. Czytalam sporo dobrego ale rowniez zlego na temat tej metody. Czy ktos o tym slyszal albo probowal owych *ustawien*? Dziekuje i pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Oli 31, :o) Ja bede trzymac kciuki, i napisz koniecznie po powrocie do domu jak minal wieczor w pracy. Pamietaj.... w momencie zwatpienia pomysl o kims kto cie tak na prawde kocha i zycy ci tylko tego wszystkiego najlepszego. Tu mam na mysli twojego Aniola Stroza, ktory ucielesnia sie w bliskich nam osobach, ktore nas kochaja i ktore my sami darzymy miloscia.
Odnośnik do komentarza
Witam ponownie :-) Przetrwalam. Bywalo ciezko momentami, zwlaszcza te bole w klatce piersiowej, jakby jakis ziemniak mi tam utknal ale sie udalo. Jutro rowniez ide do pracy, rowniez na druga zmiane. Wszyscy w pracy oczywiscie byli bardzo mili, z reszta jak zawsze, dlatego pokochalam to miejsce. Moja manager*ka powiedziala, ze jezeli jest cos w czym moze mi pomoc w powrocie do pracy, to ona to zrobi. Malo sie nie rozplakalam :-) Moja lekarz mnie tak nie rozumial jak ona (mam na mysli lekarza rodzinnego). Kiki, dziekuje za wszystko. Jestes niezmiernie dobrym czlowiekiem. Jak sledze Twoje wypowiedzi i sposob w jaki dbasz o nas wszystkich to az serce rosnie ze szczescie, ze tacy ludzie jak Ty jeszcze istnieja. Wyczekiwalam Cie na gadu gadu ostatnio ale bez powodzenia, moze kiedys indziej, jak bedziesz miala wolna chwilke :-) Dzis uroslam (mam na mysli podniosl na duchu mnie fakt, ze udalo mi sie przetrwac). Do tej pory mam silny bol w klatce ale probuje korzystac z dobrych rad ksiazki *Potega podswiadomosci*. Podobnie jak powiedzialas Kiki, mysle o tych ktorzy mnie kochaja a zwlaszcza o mojej corce, ktora tak teskni za naszymi wspolnymi wyskokami za miasto i na zakupy. Pozdrawiam Was wszystkich i zycze duzo sil, sobie rowniez :-) :-)
Odnośnik do komentarza
No coz w koncu i ja napisze. Od juz kilku lat mecze sie chyba z nerwica, wszystko zaczelo sie od tego iz po prostu raz stracilem przytomnosc przy pobieraniu krwi. Potem zaczalem sie czuc zle, myslalem ze cos mi jest caly czas slabo i slabo, czuje ze mdleje itd. Wszystkie badania zrobione i bylo wszystko ok. Kardiolog powiedzial ze mam male serce i sie nie moge denerwowac i jakos mi sie zylo, zaczely sie studia i troche stresu ale jakos to nie bylo tak mocne jak wczesniej. Teraz punkt kulminacyjny, rok temu zachorowalem na grype dosc mocno dostalem antybiotyki ale musialem jezdzic na uczelnie, i tak pewnego dnia jadac tramwajem poczulem sie bardzo zle, prawie stracilem przytomnosc, ledwo sie wyczolgalem z tramwaju. Jak wrocilem do domu czulem sie fatalnie slabo i to bardzo, myslalem ze to przez antybiotyk. Zaczely sie badania wciaz mi bardzo slabo bylo, serce dziwnie nie rowno bilo, mialem badania krwi, na tarczyce, cukier, EKG, echo serca i holtera. Caly czas sie czulem fatalnie. W koncu wylądowałem u neurologa bo ciagle mialem zawroty glowy okropne. Neurolog mnie przebadal wysluchal i powiedzial ze mam neurastenie i dala mi Belergot ktory bralem przez kilka dni bo dostalem okropnej pokrzywki i musialem jechac na pogotowie na zastrzyki. Od tamtej pory postanowilem sam walczyc, uwierzylem ze to nerwica. Przez prawie rok jakos sobie radzilem ale ciagle nie czulem sie za dobrze. W miedzyczasie wzialem slub :) I teraz we wrzesniu podczas ogladania filmu w domu nagle zrobilo mi sie bardzo mocno slabo prawie zemdlalem i wszystko wrocilo 100 krotnie mocniej. Teraz siedze zalamany, jadac tramwajem czuje sie bardzo zle, slabo mi, serce dziwnie mocno i nierowno wali, na studiach modle sie aby bylo ok, jest fatalnie. Sam nie wiem czy moze jednak jestem na cos chory czy to nerwica, martwi mnie to ze serce bije nie rowno, mocno az jakbym je slyszal, robi mi sie slabo, chodze jakbym mial nogi z waty. :((((( Czy to nerwica ? nerwica lękowa ? na mysl o jezdzie tramwajem, wyjsciu do sklepu czy na uczelnie wiem ze bedzie zle, nawet jak mysle ze jest ok wszystko super, nawet jak sie czuje dobrze to wystarczy chwila dusznosci i juz zaczynam mdlec, poce sie, serce wali i jest zle. Lekami napewno nie bede sie faszerował bo to nie ma sensu, psycholog czy psychiatra ? hmmm chyba nie jest potrzebny, ja jestem zupelnie swiadomy problemu, jestem rowniez przekonany ze moge sam z tym zwyciezyc ale nie daje rady moze faktycznie jestem chory na serce moze cos innego. Jedyne co to mam wiotkosc obu platkow mitralnych. Kiedys lekarz przepisal mi betaloc nie wiem czy teraz go moge brac jak sie tak zle czuje ??? biore tez czasem persen i melisse. Co mam robic ? to nerwica ?
Odnośnik do komentarza
Witaj Mar,powiem krótko bracie otóż masz takie same objawy nerwicy jakie ja miałem,identyczne.U mnie oprócz tego co masz ty występowały mocne bóle żołądka i wieczne poczucie że zaraz zwymiotuję.To nerwica Mar więc tylko i wyłącznie polecam ci psychoterapię i to grupową.Ps czytając twoje objawy czułem jakbym czytał moje.Ożeniłem się mając 22 lata i potem poznałem ją....NERWICĘ. robertobb@tlen.pl to mój e-mail jak chcesz to pisz.
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×