Skocz do zawartości
kardiolo.pl

By-passy i nadwaga po operacji


Rekomendowane odpowiedzi

Jestem 3 miesiące po wszczepieniu 4 by-passów /Klinika nr.2 Pomorzany w Szczecinie/.Po operacji przy wzroście 182 wazyłem 76 kg.Pomimo tego ,iż staram się utrzymać dość rygorystyczną dietę w ciagu ostatniego miesiąca przytyłem około 4,5 kg./Prawdopodobny efekt zaprzestania palenia papierosów/. Zostałem za tą nadwagę ostatnio mocno *zrugany* przez mojego kardiologa. W broszurach dostępnych mi jest podanych kilka różnych sposobów obliczania wagi ciała, dość różniacych się wynikami od siebie.Jaka powinna być waga ciała przy podanym wzroście i przebytej operacji? Przed operacją stale ważyłem około 84-85 kg. Może ktoś z Państwa miał podobny problem.
Odnośnik do komentarza
Gość spektralna
gattina mój tato właśnie 13-stego miał operację, stan po ciężki, nie wybudzany, pod aparaturą, dlaczego Twój Tato tak długo jest podtrzymywany? Co takiego się działo?Lekarze są raczej milczący więc pewnie będzie tak jak w Waszym przypadku....Boże jakie to przykre...Powiedz mi coś więcej, proszę.
Odnośnik do komentarza
moj tata juz nie zyje,zmarl wczoraj:(operacje mial 2 miesiace temu,podczas operacji zawal serca i udar,miesiac w spiaczce farmakologicznej,po drodze zaplenie pluc.po miesiacu wybudzony,w stanie ciezkim,i kolejna operacja bo zrobila sie tamponada serca.po drugiej operacji po malu wracal do siebie,zaczal kontaktowac,samodzielnie juz jadl nawet,poznawal nas,po udarze mial niedowald lewej czesci ciala ktory juz puszczal,strasznie agresywny byl,pasami przywiazywany bo sobie zrywal wszystko,efekt udaru mozgu,z czasem i to sie uspokoilo,tata powoli czul sie lepiej albo nam sie tak wydawalo bo patrzylismy na niego przez pryzmat uczuc i nagle zwrot,stan z dnia na dzien coraz gorszy i znow w spiaczce,ogolna niewydolnosc wielonarzadowa spowodowana zatrzymaniem krazenia podczas operacji,caly czas tata cierpial z powodu tej cholernej operacji ktora sie nie udala:(caly czas z powodu niedokrwienia to sie dzialo,powoli siadaly nerki,watroba trzustka,zaczely sie krwotoki wewnetrzne,wytrzymal 2 tygodnie i zmarl:(nie wierze w to wciaz,to jakis koszmar i zly sen:(ze go juz nie ma,nie wejdzie do domu,nie przytuli mnie,nie popatrzy na mnie,nie bede mogla potrzymac go za reke,ani latem przyszlego roku jak przyjdzie piekne slonce cieszyc sie zyciem razem z nim jak bylo do tej pory,mialam go zabrac do wloch,obiecalam mu to,nie zdazylam:(strasznie mnie kochal i byl za mna,to bylo widac,skoczylby w ogien za mna a teraz go nie ma:(boze po co oni biora sie za te operacje jak nie umieja ich wykonac jak nalezy,ilu tu jest ludzi na forum ktorych rodzice zmarli po takich operacjch,nawet nie zdawalam sobie sprawy z tego:(serce mi sie kraje jak o tym mysle
Odnośnik do komentarza
Gattina Cóż mogę napisać,że jest mi przykro,że patrzyłem przez kilka minut w ekran monitora i nie mogłem pozbierać myśli - ja obca osoba imiennik Twojego Taty. Operowany byłem na Pomorzanach 13 sierpnia.Operacja trwała około 4 godzin. Zrobiono mi 4 by-passy. Oczywiście nie odbyło się bez komplikacji /mam 63 lata/. Wybudzono mnie po około 36 godzinach i w jakiś czas po wybudzeniu straciłem pamięć,nie poznawałem nikogo z rodziny/żonę,syna/, zapomniałem jak się je i połyka pokarm. Zdarłem z siebie w jakimś odruchu wszystkie kable do monitorów,kroplówki,wenflony. Nie chcę pisać jak przestraszona była moja rodzina.Oficjalne wersje podan przez *panów dochtorów* byłu dwie: 1/To się często zdarza przy operacjach prowadzonych na krążeniu pozaustrojowym. 2/W czasie operacji nastąpiło niedotlenienie mózgu, co może się zdarzyć przy miażdrzycy - czyli reasumując po takim epizodzie operacyjnym z pacjenta robi się roślina.Poza tym nie mam czucia w całej lewej stronie klatki piersiowej,przecięte zostały w czasie operacji jakieś nerwy. Na szczęście dla mnie a właściwie mojej rodziny pamięć pomału zaczeła powracać i dzisiaj w ponad trzy miesiące po operacji wróciła w około 75%.Ja udaję przed najblizszymi że wszystko jest OK. Operację miałem robioną z tak zwanego biegu , przywieziono mnie na Pomorzany w bardzo kiepskim stanie po kolejnym zawale serca i po koronorografii własciwie od razy trafiłem na stół. Też mam takie wrażenie ,że na Pomorzanach starają się robić operację wszczepienia by-passów w jak największej ilości a zapomniano o jakości i bezpieczeństwie pacjentów. Jeszcze raz wyrazy szczerego współczucia.
Odnośnik do komentarza
Witam Ciebie Wiktorze,dziekuje,moj tatus mial 75 lat,nie byl typem czlowieka *starego dziadka* bo wszyscy sasiedzi naokolo sa zaszokowani tym co sie stalo gdyz mysleli ze mial on 61-62 lata bo na tyle wygladal.Faktem tez jest to ze po tych wszystkich komplikacjach jakie przeszedl zyl 2 miesiace i walczyl o zycie wiec nie byl taki slaby jak oni mowili.tata tez trafil z biegu tak samo jak Pan na stol operacyjny po koronarografii,wogole operacja nie byla planowa ze tata sam sie na nia zglosil do szpitala.mial przechodzony zawal o ktorym sam nie wiedzial,po prostu zle sie czul i zaczelo go przytykac podczas wysilku fizycznego.zostal skierowany na koronarografie i od razu zatrzymany na operacje.tez tak uwazam jak i Pan po tym wszystkim na co sie tam napatrzylam przez te 2 miesiace ze te operacje ktore tam robia sa raczej na ilosc a nie na jakosc,fakt operowania na dwoch stolach jednoczesnie.Tak samo jak i u Pana nastapilo to niedotlenienie mozgu ale wszystko powoli juz puszczalo,tata ruszal lewa reka i noga,nie byla na 100% sprawna po takim okresie lezenia ale udar odpuszczal i poznawal nas,poznal od razu po miesiecznym przebywaniu w stanie spiaczki farmakologicznej.wersje jakie nam podawali byly rowniez takie same jak w przypadku Pana:niedotlenienie mozgu stad agresja taty i zrywanie kabli tak jak u Pana albo roslinka i zycie w swoim swiecie jak to okreslili.poza tym lekarze anestezjolodzy, nie wszyscy ale pewna pani lekarz w swoim zachowaniu byla fatalna,wrecz okropna w sposobie przekazywania informacji na temat stanu zdrowia taty,najgorzej bylo ze tata zmarl akurat na jej dyzurze,nawet nie potrafila przekazac tego w ludzki sposob,zero odruchu wspolczucia,tym bardziej ze tata lezal tam 2 miesiace i dzien w dzien przychodzilo sie do niego.ja osobiscie jak juz zalatwimy sprawy pogrzebowe i ochloniemy z tego wszystkiego zamierzam wniesc na nia skarge do izby lekarskiej.mozna wiedziec kto operowal Pana bo tatę dr Mirosław Brykczyński,ktory stwierdzil ze u nich smiertelnosc jest mala bo tylko 4%,smiem twierdzic ze 4% to jest ludzi ktorym uda sie ja przezyc bo np dzis takich osob jak my zalatwiajacych wypis i zgon bylo 3 wiec tempo wykanczania ludzi to maja oni zawrotne.jak poszlysmy z mama zapytac sie o stan zdrowia taty pan doktor wciaz wyliczal nam koszty leczenia taty,a ile to kosztuje lozko na ktorym lezy,ile respirator ktory mu pomaga oddychac itd.jakby to wszystko bylo w tym najwazniejsze.od razu z gory zabezpieczaja sie od nastepstw nieudanej operacji bo pierwsza rzecza jaka nam podsuneli dzis do podpisu byla rezygnacja z sekcji zwlok.ja chcialam zrobic ta sekcje chociaz nie wierze zeby napisali tam cos innego obciazajacego ich bo niestety reka reke myje ale mama byla juz tak roztrzesiona bo przeciagneloby sie to w czasie o kolejne 3 dni i nie zalatwilybysmy pogrzebu w tym tygodniu,poza tym biedna nie chciala zeby znow kroili tate wiec uszanowalam jej wolę.najgorsze jest to ze zawsze pozostanie ten zal i pytanie bez odpowiedzi dlaczego tak sie stalo??jakby nie poszedl albo nie zostal w szpitalu po tej koronarografii na ta operacje moze by sie tak nie stalo i ta niepewnosc czy aby wszystko zostalo wykonane jak nalezy podczas operacji i ten zawal byl tylko nieszczesliwym wypadkiem czy bledem w sztuce lekarskiej.jeszcze raz dziekuje,zycze duzo zdrowia i pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Gość spektralna
Postanowiłam tu wrócić i napisać kilka słów dla osób które tak jak ja będą tu szukały otuchy. Cuda się zdarzają. Trzeba w nie tylko wierzyć. Mój tato przeszedł operacje w Lublinie w szpitalu na Jaczewskiego. Po zawale się tam znalazł. Kierowano go już trzy lata temu na operację w trybie przyśpieszonym. Bał się i nie zdecydował się na to dopiero zawał go do tego zmusił. Operacje trwała ze wszystkim 7 godz. Pięć bajpasów. Bardzo trudne warunki anatomiczne, żyły zniszczone, kurczliwość serca 25%, po prostu bardzo źle wszystko wyglądało. Serce po operacji nie chciało podjąć pracy, 180 min. na krążeniu pozaustrojowym. Krótkie niedotlenienie. Wybudzony w piątej dobie po operacji, agresywny, przypięty do łóżka, niepełny kontakt, dziwnie patrzący na rodzinę jakby nie poznający nikogo. W trzeciej dobie pamięć w dużej mierze wróciła. Ale z rany ciągle sączyło się 0,5 krwi na dobę. Reoperacja. Nie znaleziono przyczyny wycieku ale oczyszczono pozostałości skrzepów. Teraz słaby niewiele chodzący ale dziś wraca do domu po ponad miesięcznym pobycie w szpitalu. Trzeba wierzyć w cuda i w lekarzy oczywiście. Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Witam Pana, pomału życie wraca do swojego dawnego trybu chociaż nie będzie już nigdy tak samo bo brak taty doskwiera mi bardzo.Łapię się na tym że do wujka czy mojego chłopaka często mówię tato nie rób tego czy tato podaj mi to.nie zaglądałam tu długo bo po pogrzebie musiałam dojść do siebie.Trudno przyzwyczaić się do nowej sytuacji jak przez całe życie tata był ze mna i naprawdę byliśmy bardzo zżyci,nawet nie sądziłam że to aż tak widać ale takie są relacje moich znajomych i że wcale mi się nie dziwią że tak bardzo przeżyłam śmierć taty tym bardziej że nie byłam na nią przygotowana. Tacie drugą operację robił dr Sielicki. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Gość specjalista
przykro mi to napisać ale to co tutaj przeczytałem to ciemnogród i zacofanie....Państwa wiedza na temat w/w operacji przebiegu pooperacyjnego i powikłań jest żadna...widać że przemawia przez Państwa tylko ból po stracie najbliższych i chęć odwetu i to może w pewnym sensie tłumaczyć ten nieprawdopodobny brak zaufania do lekarzy i fałszywa ocena ich działalności tylko przez pryzmat efektu końcowego....biorę też pod uwagę to że i lekarze w niewłaściwy sposób informowali Państwa o przebiegu choroby ale to przy nawale pracy jest zjawiskiem nagminnym....czy Państwo zadali sobie trud zrozumienia co to znaczy że operacja sie udała???? czy wiecie że stwierdzenie ,,..operacja się udała ale pacjent zmarł..** jest z życia wzięte i w rzeczywistości tak to czasami wygląda????i ostatnie....skoro tak ochoczo Pani żongluje nazwiskami lekarzy....którzy w/g Pani zabili Pani Ojca.....to może troszeczkę cywilnej odwagi i poda Pani nazwisko pacjenta...żeby wszystko było jasne.....nie jestem w/w wymienionym doktorem nie znam go i nigdy nie byłem w Szczecinie.......pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
ty specjalisto od siedmiu boleści,co ty mozesz wiedziec na temat operacji??kim ty jestes zeby wypowiadac sie na ten temat??tez by nie mial pan zaufania gdyby zabrali najblizsza panu osobe,bo nie tak ialo byc,naprawimy pana itd i zajebiscie naprawili ze dzis nie mam ojca.powiem ze nienawidze ich wszystkich i wcale sie tego nie wstydze nie nawidze bo zabrali mi ojca i zostawili sama na tym swiecie bez niego,nienawidze i bede nienawidzic do konca zycia,jak pan nie wie na co dokladnie zmarl moj tata to niech pan sie nie wypowiada,bo chamstwo i arogancja przemawiajaca przez lekarzy nie zna granic,zostawiali cala dokumentacje na wierzchu ktora moglam wyniesc w kazdej chwili i narobic im niebywalego gnoju kolo dupy.bo fakt ze tata zmarl bo mial posocznice mowi sam za siebie a bakterie wywolujace sepse to juz nie sa od operacji tylko od niesterylnosci na intensywnej i to przez bakterie ktorymi zostal moj tato zakazony wlasnie zmarl.bo lezal przez pare dni z brzuchem wielkim jak balon i odlaczonym respiratorem i na moja prosbe podlaczenia go uslyszalam ze rodzina nie bedzie decydowac o podlaczeniu pacjenta a tata mowil ze mu ciezko oddychac to mieli to krotko mowiac generalnie w dupsku.wiec niech pan sie nie wypowiada na ten temat bo tata mial duze szanse na wyjscie z tego bo juz bylo duzo lepiej to zakazic go musieli i z rozbrajajaco mina stwierdzic ze bakterie sa na intensywnej i ze za dlugo lezal i dlatego.intensywna ma pomoc pacjentom w powrocie do zdrowia a nie przyczyniac sie bakteriami do ich zgonu,to lepiej w ogole sie tam nie klasc skoro podejscie jest takie ze kazdy moze zostac zakazony bakteriami na intensywnej.wolalabym w domu lezec i nie umierac w takich meczarniach w jakich umieral moj tata.to tyle w temacie i moze pan sobie pisac i mowic co chce ale ja zdania nie zmienie.a nazwiska lekarzy ktorzy robia operacje sa znane wiec nie widze nic zlego ze zapytalam poprzedniego rozmowcy kto mu wykonywal operacje.o chamskiej pani doktor nie wymienialam jej nazwika wiec nie rozumiem oburzenia pana,pan jest ciemnogrodem,zycze panu aby pana dotknela taka tragedia to wtedy pan zobaczy.
Odnośnik do komentarza
Jak czytam te wypowiedzi - to maja sie one do rzeczy jak piate kolo do wozu. Pierwsza prawda - na zmarnowanie serca kazdy sam sobie mozolnie zapracowuje, pomijajac wady wrodzone. A wiec czy tylko mozna winic lekazy, ze pacjent zmarl? . Co to znaczy wyrzut 25 procent? - to juz trup nieboszczyk albo do natychmiastowej transplantacji serca! Od kiedy to po rozleglych zawalach medycyna daje przez by-pasy szanse na normalne przezycie i zycie zdrowiu. szczesciu i pomyslnosci? A moze chcecie spotkac w klinikach cudotworcow? To nie tak. Po drugie - badania profilaktyczne, o ile wyrzut miesnia maleje, kluje za mostkiem, zatyka w piersiach, nadcisnienie juz mamy od dobrych kilku lat, ma sie choresterolu LDL co niemiara itd. nalezy wymoc dokladne badania, lacznie z koronografia. Wczesne wykrycie zmian miazdzycowych pozwoli na balonikowanie, stentowanie czy wreszcie na by-pasy. I wtedy jest duza szansa, ze nie rozwalimy szczegolnie lewej komory miesnia sercowego, nie doprowadzimy do chronicznego niedotlenienia miesnia - czyli do zawalu i pozwolimy na utrzymanie prawidlowej wydolnosci organizmu. Do szczegolnego zainteresowania sie badaniami obliguje otylosc, cukrzyca, choroby kardiologiczne, genetyczne w rodzinie. /nawet nie papierosy/. To wtedy mozemy sie jeszcze *zalapac* na np. by-pasy przed groznym zawalem serca lub znacznym przerostem lub niewydolnoscia miesnia /tzw. *kapec*/. I tu taka prawda - nalezy z by-pasami nie spieszyc sie o ile nie ma natychmiastowych wskazan. Operacja po 60 czy 70-tce, gdy nie ma sie groznej cukrzycy pozwoli odzyskac mlodosc. Im we wczesniejszym wieku zrobi sie by-pasy, tym trudniej za 10 -20 tat cos znowu naprawiac! Ogromnie wzrasta ryzko powilan i zgonow po by-pasach wykonanych juz po zawalach. A tak z obserwacji, ok 3-5 osob na 100, po by-pasch wraca do zupelnie! normalnej aktywnosci, bez powiklan, *cofajac* sie nawet o 10 lat. Reszta, to juz roznie, tak jak sami tu wymieniacie. Niebezpieczene zawsze jest wlaczenie krazenia pozaustrojowego, lepiej jak operacje wykonuje sie na tzw. *klapaczce*, nie wlaczajac pluco-serca. Potem to problem z uruchomieniem serca/czesty/, amnezja, wariowanie - wywolane niedotlenieniem w fazach przejscia krazenia, oziebianiem itd. Generalnie, po 1-2 dobach po operacji, pacjent powinien juz powoli, z opieka przejsc sobie do szpitalnej kawiarni na kawe. Miesieczne wybudzanie, grozne powiklania - to rzadkosc w statystyce na 100 zabiegow. Raczej w okresie pooperacyjnym, do 1 roku to cos tam wychodzi. Powinna byc zasada - do ciezkich przypadkow przystepuje najlepszy chirurg!!! A tak nie zawsze jest. W ciezkich przypadkach mniej doswiadczony lekarz powinien byc asystentem. I o tym dobrze przed operacja wiedziec. Z kolei dlugie lezenie - to czesto gronkowiec, zapalenie pluc i cos tam jeszcze. Mialem operacje przed stanem zawalowym 2003 r by-pas 3 sztuki, ze zmaina krazenia w by-pasach - nie dalo sie zalozyc czwartego, ponad 7 godzin, wybudzenie po 4 godzinach, zejscie z pop-u po 2 dobach, wypisany po 7 dniach. 2 by-pasy byly juz zatkane w 90 procentach, reszta roznie od 50-70 proc. Przetoczono 4,5 litra krwi - cos duzo. Po koronografi/prywatnej/ od razu na stol w I klinice kardiochrurgi w Aninie. Po operacji /od razu po wybudzeniu/ cholernie wazna gimnastyka rehabilitacyna - ale naprawde wazna!!!! Komplikacje - oczywiscie czesc *martwej* skory w okolicy blizny pooperacyjnej, bole do konca zycia - przyzwyczailem sie nawet, o nie ustalonej przyczynie - moze neuralgia, alergia lub powiklania zrostu nerwow. Zostala w miesniu sercowym elektroda 1 cm - urwala sie podczas wyciagania w 4 dni po operacji/moze od tego bole/. Bardzo czesto - lekarze o tym nie chca informowac - powiklania powstaja nie tyle z operacji co z transfuzji obcej krwi - mimo postepu nie zawsze organizm dobrze to znosi. Nawet 30- procent z operowanych zlego samopoczucia i powiklan odpornosciowych zawdziecza transfuzji. Teraz znowu zatykaja sie wience - ale to juz inna bajka, nie zwiazana bezposrednio z operacja. Widzialem tam ciezkie przypadki - np. pacjent z otwarta klatka piersiowa/ 2 miesiace/ po peknietych drutach plus bialy gronkowiec - ale potem bylo z nim OK!, Cerownie serca, wstawianie zastawek i by-pasow u goscia/po zawale/- ale to juz robil sam Ordynator - czekali az wroci z New Yorku, nawet docent-zastepca nie robil tego. U innego goscia /przed zawalem/ po operacji 4 by-pasow i juz zszywaniu - pekla zwapniona tetnica czy zyla przy sercu - i tu byl kabaret - od nowa musieli zaczynac - i tu juz wlaczyli pozaustrojowe, oziebiali cialo no i zalozyli kawalek sztucznej zyly. Zszyli i na sale. 9.5 godziny operacja. I tu wasnie gosc mial olbrzymie problemy z pamiecia, wariowal, widzial ciagle bakterie i karaluchy - ale po roku jak sie dowiadywalem zarzadza swoim sadem pod Warszawa bez problemow. Na 100 pacjentow, 25-35 wraca na jakies poprawki do kliniki w okresie pooperacyjnym.
Odnośnik do komentarza
Zgodzę się z wypowiedzią *BPas* , poza jego marginalnym traktowaniem papierosów jako przyczyny problemów zdrowotnych. Według tzw. *Tabeli Japończyka* - papierosy są na pierwszym miejscu jako czynnik najbardziej szkodliwy, na drugim miejscu alkohol i dopiero na trzecim genetyczna wieńcówka i inne. To oczywiście w dużym skrócie z uwzględnieniem innych chorób wrodzonych i nabytych, oraz czynników stresogennych.
Odnośnik do komentarza
Wedlug moich obserwacji z papierosami to bywa roznie, sam Religa Starszy to namietny palacz i prawie cala kompania profesorow kardiologii. Niestety tak. Ale z Anina wyrzucaja palaczy jak przylapia na paleniu w trakcie leczenia - do szpitali rejonowych. Odnosnie alkoholu - Japonczycy maja slabe glowy. Dla lodow slowianskich alkohol jest czynnikiem stabilizujacym przemiane materii i regolujacym choresterol. To bezdyskusyjne. Inaczej sprawa ma sie jak mowimy o chorobie alkoholowej. Alkohol wylacza sie podczas powaznych schorzen watroby, trzostki, serca, wysokiego nadcisnienia itd. Po by-pasach, bez tych wspomnianych poprzednio dolegliwosci ZALECANE jest przez lekarzy w Aninie picie alkoholu, czystej wodki, wina wytrawnego, a przez niektorych lekkiego piwa /za Stronga podnosza wrzask/. Mowimy oczywiscie o piciu a nie np. chlaniu. No i co dzien aspirynka -150mg - zeby nie bolala glowa.
Odnośnik do komentarza
Gdyby pani *gattina* leżała sama na tym oddziale, to zobaczyła by jak cały personel tego oddziału z poświęceniem zajmuje się chorymi. Może nie atakowała by tak lekarzy mimo tragedii jaka ją spotkała. Byłam tam łącznie ponad 2 m-ce i jestem wzruszona opieką jaką mnie otoczono. Dziękuję tym lekarzom, że żyję.
Odnośnik do komentarza
Pani Heleno -kiedy pobyt w szpitalu kończy się powrotem do domu i zdrowia wszystko widzi się w innych barwach niż gdy ktoś bliski zajmuje kolejne miejsce wśród zmarłych na cmentarzu. Nie mam co prawda doświadczeń z tego samego szpitala ani nawet miasta co Wy jednak nie sądzę aby praca lekarzy i pielęgniarek aż tak się różniła w naszym kraju. I muszę tutaj niestety podzielić zdanie Gattiny a poświęcenie o którym Pani napisała - to chyba wielka przesada - dobrze byłoby, gdyby personel wykonywał CHOCIAŻ swoje podstawowe obowiązki. Nie chcę Pani urazić ale to chyba osoby z podobnym punktem widzenia i zbyt małymi wymaganiami spowodowały i nadal powodują tak niski poziom usług medycznych. Pomoc i opieka nad chorymi to Ich praca i obowiązek bo sami ją wybrali ( lekarze, pilęgniarki i salowe) a do tego wielka odpoweidzialność. My mamy prawo do odpowiedniej opieki zdrowotnej i musimy wymagać jej na wysokim poziomie a nie zadowalać się byle czym. Nasze wysokie wymagania mają stworzyć ten wysoki poziom usług - każdy z nas na to zasługuje. Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Przeczytalam cale Forum i nie znalazlam odpowiedzi na nurtujace mnie pytanie,czy by-pasy mozna udrazniac.Moj maz w pazdzierniku 2006r mial zalozone 3 ,i teraz okazalo sie ,ze jeden jest calkowicie zamkniety, a nastepne dwa tez powoli sie zamykaja.Zrobili mu tomografie komp.ktora ,to wykazala.Po tomografie podjeli sie koronarografii{ nie wiem PO CO} ,poniewaz wszystko sie potwierdzilo,a na pytanie meza,co z tym zapchanym by-pasem lekarz odpowiedzial, ze by-pasow sie nie rusza. Po co wiec ta koronarografia? Gdzies w w Forum przeczytalam,ze pacjentowi wstawili stent do by-pasa i czuje sie *jak nowy*.Dlatego chcialabym wiedziec ,jak to wlasciwie jest? kto mowi prawde? Bede wdzieczna ,jesli ktos mi to wytlumaczy.
Odnośnik do komentarza
Witaj Wirka, z tego co wiem jesli bypasy sie znowu zwezaja potrzebna jest reoperacja czyli ponowne bypasy, ale mozliwe jest takze zalozenie stentow na bypasy. Zazwyczaj tak jest ze zaklada sie stenty na bypassy jesli sie zatykaja,a rebajpasy sa juz baaaaaardzo ryzykowne
Odnośnik do komentarza
Witam! Za wszystko nie można obwiniać lekarzy.Może tak się stało ,że ojciec p. *gattina* poszedł za póżno na tę operację.Wiadomo,czym prędzej tym lepiej.Ja jestem po operacji zastawki serca.Jest o niebo poważniejsza od by-pasy.Po operacji dostałam migotań przedsionków.Dzisiaj jestem na lekach i się nie powtarzają.Gdybym nie poddała się tej operacji być może by mnie nie było.Współczuję i pozdrawiam!
Odnośnik do komentarza
Gość Ryszard
Czytałem tę strone ostni raz w październiku 2008 przed operacją baypassów, teraz chciałbym sie podzielić kilkoma uwagami na ten temat. Pisze to troche z innej perspektywy gdyz operacje miałem w Holandii w szpitalu St.Antonius w Nieuwegein podobno jeden z lepszych w Europie, Miałem to szczeście, że od pewnego czasu tu mieszkam i pracuje i kumulacja choroby dopadła mnie w Holandii. Przed moim wyjazdem z Polski byłem pod stała kontrolą kardiologa i tu opis opieki kardiologa powinien sie skończyć bo pomimo diagnozowania i stwierdzenia, że mam chorobe wieńcową nic innego jak tabletki mi nie zaoferowano. Dziwnie złozyło sie że po 1,5 roku od wyjazdu leżałem na stole operacyjnym (może choroba nagle przyspieszyła). Samej operacji bałem sie bardzo w końcu dopiero 50 lat ale przygotowywano mnie do niej spokojnie i rzeczowo. Po serii badań, koronografii, próbie złożenia stentów jednak musiałem poddać sie operacji a przed operacja( czekałem w kolejce dwa miesiące) dostałem ze szpitala dvd z przygatowaniami do operacji ,przebiegiem operacji(dokładnym) oraz rehabilitacją po operacji, tak więc, wiedze miałem dużą:) i strach jakby troche zmalał zwłaszcza po obejrzeniu kilka razy samej operacji. Sama operacja trwała około 5 godz, zakładali mi 5 baypasów, i za jedno jestem im bardzo wdzieczny nie dopuścili po operacji do bólu, przez pierwsze dwa dni podawano mi morfine a później przeszli na tabletki tak wiec przeszedłem to prawie bezboleśnie. Najwiecej kłopotu sprawiało oczywiście odkaszliwanie ale to po kilku dniach nie było juz tak uciążliwe odpowiednia technika i po sprawie. Trzy dni po operacji rozpoczeto rehabilitacje najpierw od smodzielnego mycia sie, toalecie, jedzenia przy stole i małych spacerów po korytarzu później doszły schody itd. w każdym razie po dziesieciu dniach jechałem do domu. Po miesiacu brałem udział w programie rehabilitacji po baypassach tzn raz w tyg 30 min roweru intensywnie oraz godz sali gimnastycznej bardzo intensywnie gimnastyka, siatka, kosz, piłka nozna i hokej halowy i trwało to w sumie dwa miesiace. W styczniu wróciłem do pracy w pierwszych dwóch tyg na pół etatu a później normalnie. Teraz robie raz w tyg trase rowrowa średnio 30 40 km i czuje sie świetnie. Oczywiście jestem pod stałą kontrola lekarską i ciesze sie ,że mi sie udało. Nie wiem czy to jest norma ale czytając inne wypowiedzi mam co do tego wątpliwości, ja twiedze, że nie ma sie czego bac albo mi sie naprawde udało. Pozdrawiam wszystkich serdecznie. Jak by ktos chciał zobaczyc film z operacja przed nią jest to chyba mozliwe do zrealizowania (mnie pomogło).
Odnośnik do komentarza
Napiszę z perspektywy dziecka, które teoretycznie może stracić po takiej operacji rodzica. Rodzic jest po 70-tce. Uważam, że to wiek w którym należy się liczyć ze śmiercią bliskiej osoby jak najbardziej. Ażeby nie mieć wyrzutów sumienia, że się kogoś kierowało, czy namawiało na jakąś operację, po prostu nie należy tego robić ! Dorosła osoba, nieważne, że dla nas najbliższa, sama musi zadecydować, tak lub nie. Jeżeli to my decydujemy za kogoś, to nie ma się potem czemu dziwić, że ktoś ma wyrzuty sumienia, gdy zabieg się nie uda. Nikt nie będzie wieczny. Ja już dawno pogodziłem się ze śmiercią moich rodziców i innym radzę podobnie. Wtedy łatwiej znosi się takie odejścia, nie ma szoku, załamania, człowiek zawczasu ma czas na *plan awaryjny*, jakkolwiek ironicznie mogłoby to zabrzmieć. Naturalnie zawsze jest różnica, gdy ktoś umiera młodo i nagle. Ale jest normalne, że po 60-tce oraz przy różnych niedomaganiach, należy się liczyć ze zgonem, również natychmiastowym, niekoniecznie związanym z operacją.
Odnośnik do komentarza

Piszę dla otuchy dla tych z Was, którzy znajdą się w trudnej sytuacji, kiedy ktoś z bliskich będzie walczył o życie. Mój ojciec miał zawał, po którym stwierdzono tętniaka aorty wstępującej (na szczęście nie rozwarstwiający), 8 cm, niedomykalność zastawek i kilka zwężeń na naczyniach. Trafił w takim stanie do Szpitala na Pomorzanach w Szczecinie, od początku stan określano jako bardzo ciężki. Tata spędził tam prawie 4 miesiące, przeszedł bardzo poważną operację, długo nie potrafił samodzielnie oddychać, co kilka dni przychodziły kryzysy, po kolei psuło się wszystko, nerki, mózg, schudł 30 kg, nie miał siły siedzieć, dramat. No i udało się go z tego wyciągnąć, choć szanse dawali bardzo małe. Mamy bardzo dużo wdzięczności dla całego personelu kardiochirurgii (szczególnie dr Brykczyński, Mokrzycki, Nikodemski), kardiologii i intensywnej terapii. Oni naprawdę zdziałali cud i mój tata żyje, za 3 dni ma wypis i zaczyna nowe życie. z nowymi zastawkami, aortą, by passami, nową dietą i 30 kg mniej ciała. otuchy i powodzenia w waszych walkach.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×