Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Brak poprawy po operacji serca


Gość Lil

Rekomendowane odpowiedzi

Dzień dobry! Witam się, jestem tu nowa, a piszę w sprawie mojego taty. Trzy miesiące temu ojciec przeszedł operację wymiany zastawki aortalnej na biologiczną oraz usunięto mu tętniaka aorty. Miał dwukrotnie otwieraną klatkę piersiową (za pierwszym razem spore krwawienie; stracił dużo krwi). Wszystko to przeżył bardzo ciężko, jako że była to jego pierwsza w życiu operacja. Tata ma 63 lata, jest palaczem i czynnym alkoholikiem (aktualnie nie pije od czerwca; odmawia leczenia), a dodatkowo choruje na POCHP. Przed operacją czuł się bardzo źle, robiło mu się słabo, a po operacji nie widać żadnej poprawy... Bierze leki, jednak nadal praktycznie codziennie ma zawroty głowy, zimne ręce, słabość; boli go w mostku (nosił gorset, ale już nie nosi). Wygląda to na jakieś ataki, ale zupełnie nie wiadomo, na jakim tle: nerwica/serce/głowa...? Chodził na wszystkie kontrole pooperacyjne i zawsze słyszał, że tak może być, że będzie lepiej, że się poprawi... jednak poprawy nie ma! Może ktoś miał podobną sytuację i może doradzić, do jakiego lekarza się udać? Internista, kardiolog (kolejny?), neurolog...? Do psychologa lub psychiatry ojciec nie pójdzie na pewno. Rodzice to starsi prości ludzie i trochę takie dzieci we mgle, więc muszę ich jakoś naprowadzić na właściwy trop ;) Ojciec boi się zostać sam w domu, nie jest w stanie wyjść samodzielnie na ulicę; całe dnie siedzi/leży/ogląda tv/śpi/je/pali i to tyle - słowem, wegetacja, a nie życie. Nigdy nie był osobą aktywną i silną psychicznie, a teraz jest jeszcze gorzej. Może to ataki paniki? W ogóle jest bardzo nerwowy - mimo że nic nie robi, jest na emeryturze i naprawdę ma zero stresów. Jak mu pomóc? Będę wdzięczna za wszystkie rady! Pozdrawiam wszystkich serdecznie, Lilianna

Odnośnik do komentarza

Elżbieto, dziękuję za odpowiedź. Niestety, to ten typ, co to do sanatorium nie pojedzie *Nie, bo nie*, do psychologa nie pójdzie *Bo nie jestem jakimś wariatem* :( To wszystko starałam się już delikatnie proponować, sugerować. On wciąż ma nadzieję, że *samo przejdzie*. A w ogóle to *pomóżcie mi, ale nie każcie iść do lekarza/przestać palić/zacząć ćwiczyć itd.*... Co począć z takim oporem materiału...? On sam sobie nie chce pomóc! Dlatego też zastanawiam się, czy ew. kolejna wizyta lekarska by coś wniosła (ale u kogo?), bo na to jeszcze jesteśmy w stanie go namówić...

Odnośnik do komentarza
Gość nic nie da

Prosta sprawa mówicie ojcu że albo jedzie do sanatorium czy inne rehabilitacje kardiologiczne, albo niech sobie leży i czeka aż od wiecznego leżenia będzie jeszcze gorzej, nie będzie wstanie pójść do kibla i niech nie narzeka że mu słabo itd. Ma wybór, zacząć się stopniowo ruszać, albo wegetować i pogarszać stan zdrowia. I uświadomcie go że nie będziecie latać wokół niego i niańczyć go tylko dlatego że on nic nie chce zrobić by w końcu było lepiej. Nic na siłę nie zrobicie, to jego życie i jego wybór, i żaden lekarz nie pomoże bo za niego nie zacznie ćwiczyć! Jeśli powiecie lekarzowi szczerze że tylko leży i nic nie robi, to lekarz wam także odpowie szczerze, że nie ma poprawy i nie będzie jeśli człowiek nie próbuje się ruszać, Ciągłe leżenie prowadzi to rozwoju hipotonii ortostatycznej, stąd każe wstanie na nogi będzie powodować że będzie mu słabo i zemdleje w końcu, aby temu zapobiegać musi się pionizować, i chodzić po mieszkaniu, a potem po dworze jeśli nie chce reszty życia spędzić na leżąco

Odnośnik do komentarza

Nic nie da, mądrze piszesz, choć przyznam, że ostro i trochę przykro mi się zrobiło. Ojciec mieszka tylko z żoną, a mama jest typową osobą współuzależnioną. Dba o niego, choćby nie wiem, co robił. Nie dociera do niej, że swoją postawą robi mu krzywdę. Jak matka, która żywi dziecko samymi słodyczami, żeby tylko nie płakało. Oni oboje są w ogóle ludźmi bardzo biernymi z postawą *nie da się* :/ Ojciec codziennie wychodzi z mamą na krótki spacer, ale po chwili wracają, *bo mu słabo*. Nie ma mowy o ćwiczeniach, rehabilitacji itd. Ma w domu taki aparat z kulkami do ćwiczenia oddechu, ale nie trenuje na nim, bo raz spróbował i *nie da się, nie wychodzi, nic z tego nie będzie, to za trudne*. Ja mam już swoje lata, urodziłam dwoje dzieci i doskonale wiem, że czasem boli, ale trzeba się przemóc i działać! Uprawiam sport i nie marudzę, że to trudne i jest ciężko, bo wiem, że robię to dla siebie, dla swojego zdrowia i sprawności. No nic, wkrótce czeka tatę wizyta u neurologa - może on postawi sprawę na ostrzu noża. Choć widzę, że ojciec ma nadzieję na rozwiązanie pt. *Tak, jest pan chory, dolega panu to i to, proszę brać to i to, a będzie lepiej samo, bez wysiłku i zmiany trybu życia* :(

Odnośnik do komentarza

Lili witam i pozdrawiam , Dobrze pisze NIC NIE DA , z takimi ludżmi jak Twoi rodzice Trzeba ostro i stanowczo , inaczej nie będzie reakcji , jeżeli wybieracie się do neurologa , idż z rodzicami i powiedz całą prawdę , nimi trzeba ostro potrząsnąć może lekarz wysili się i da reprymędę rodzicom i naświetli im , że taka postawa tylko szkodzi zdrowiu . Bezruch zabija , nie pomaga i nie leczy .

Odnośnik do komentarza

Elu, Ty to wiesz i ja to wiem... Mówiłam im dziś, czego się tu dowiedziałam, ale reakcja na tego typu informacje jest zawsze dwojaka: albo *dobrze, dobrze*, a i tak robią swoje, albo *tak, ale...*, czyli *nie da sie*. Mam nadzieję, że lekarz nimi potrzasnie. Ja mam dwójkę małych dzieci, w tym jedno przy piersi jeszcze, a nie mam ich z kim zostawić (odległość!), żeby pojechać z nimi do dr. Zresztą i tak by się pewnie na to nie zgodzili - *nie, bo nie*. W związku z alkoholizmem ojca mówiłam mamie o grupach dla wspoluzaleznionych w AA, ale tego też nie zaakceptowała, bo *ona nie pije*. No, nie pije, ale wspomaga ojca w piciu swoją biernoscia i ulatwianiem mu trwania w nalogu. Ech, nie przetlumaczysz... Tyle mojego, co Wam się tutaj wypisalam. Czyli mówicie, ze to nie choroba żadna, tylko brak rehabilitacji po prostu...?

Odnośnik do komentarza

Tak brak ruch i brak wiary , chęci aby się rehabilitować doprowadza do takiego stanu , widzę że jesteś wspaniałą córką , troszczysz się o rodziców , może ktoś z otoczenia rodziców by odwiedzał ich i naprowadził na odpowiedni tor , w sprawie ich podejścia do całej sytuacji , czy może w tej miejscowości działa jakieś stowarzyszenie , emerytów lub rencistów albo niepełnosprawnych , kontakt z taką organizacją poza rządową wiele by w niósł w ich życie , z czasem by się przekonali do rehabilitacji .

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×