Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Czy to nerwica? Depresja?


delicja94

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Jestem Daniel mam 22 lata i podejrzewam u siebie nerwicę lękową (a bardziej jestem jej prawie pewny). Piszę tutaj bo już nie mam z kim o tym porozmawiać każdy mówi mi że sobie wmawiam, i nie chce mnie słuchać bo ciągle gadam to samo. Mam nadzieję że znajdzie się chociaż garstka ludzi która mnie wysłucha i odpowie mi na to co za chwilę napisze. Moje problemy zaczęły się w wieku 19stu lat. Grałem wtedy jako dj w klubie co piątek i sobote (było to moje marzenie). Czasami piątek sobota i niedziela, a w tygodniu chodziłem do szkoły (ostatnia klasa liceum i miałem zdawać w tym roku maturę). Na początku mi się podobało, nie powiem że zdarzało mi się nadużywać alkoholu i papierosów. Po pół roku takiej pracy strasznie mnie to zmęczyło/znudziło i zacząłem mieć problemy z wytrzymaniem do godz. 5 rano (bo do tej grałem). O godz. 2 już miałem stanowczo dość, mój ogarnizm domagał się snu i odpoczynku. W końcu zdecydowałem że muszę z tym skończyć i zwolniłem się z tego klubu, ponieważ za każdym razem pod koniec jak musiałem tam jechać (musiałem bo nie było nikogo innego kto mógłby mnie zastąpić nawet jakby coś mi się stało) to czułem już tak ogromną niechęć i praktycznie rozpacz że znowu całą noc muszę tam stać i djować. Zostały mi ostatnie 3 imprezy prawie pod rząd, i sylwester. Gdy obudziłem się rano w sylwestra z myślą że znowu muszę tam jechać, poczułem się bardzo dziwnie. Serce zaczęło mi walić jak szalone (jak nigdy przedtem) po prostu zacząłem je czuć bez sprawdzania pulsu palcami, gdy wstałem na nogi zaczęło robić mi się słabo (tak słabo że myślałem że zemdleje, a nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się nawet omdleć). Zawsze byłem bardzo zdrowy i pełny energii. Dodam że w tym okresie zacząłęm bardzo szybko tyć. Przerażony poleciałem resztkami sił na dwór po moją mamę bo wyszła akurat z domu. Ona również wystraszyła się co się dzieje, siadła ze mną na spokojnie i pytała co się dzieje. Zmierzyła mi ciśnienie - 150 / 97 (jakoś tak) Wtedy non stop cały się trząsłem i miałęm uczucie jakbym miał zemdleć. Pojechaliśmy na przychodnie - tam zrobili mi EKG i zbadali ciśnienie. O dziwo miałem ciśnienie w normie czyli 120/70 lub 80 nie pamiętam. Zrobili mi EKG i wszystko wyszło dobrze. Pani Doktor stwierdziła że się *przepracowuję* i żebym wyluzował. Dostałem tylko jakieś tabletki na szybkie bicie serca żeby to uspokoić. Pojechałem ostatni raz do tego klubu, grałem na siedząco. Nie wypiłem kropli alkoholu ani nie zapaliłem papierosa. O godzinie 1 lub 2 zacząłem się czuć słabo, ale tym razem tak jakbym dostał ogromnej gorączki i nie miałem siły nawet mixować. Zawołałem kolege który grał za mnie, a ja siedziałem i tylko wybierałem utwory. Jakoś udało mi się dotrwać do rana, i pojechać do domu. Po powrocie do domu objawy ustąpiły na kilka miesięcy, życie wróciło do normy. Ogólnie dalej mocno imprezowałem z przyjaciółmi, no i paliłem papierosy. Zacząłęm dość szybko tyć w zastraszającym tempie, zawsze byłem *wieszakiem* a zacząłem przybierać postawę mężczyzny (nie powiem podobało mi się to). Następna sytuacja wydarzyła się pół roku później dokładnie w dzień kiedy miałem odebrać wyniki z matury. Wiedziałem że strasznie marnie mi poszło i nie byłem pewny czy wgl. zdałem tą maturę. Dzień wcześniej byłem na piwie w pubie z moim przyjacielem. Rano gdy wstałem, wypiłem kawę (od czasu do czasu lubiałem wypić kawę dla smaku) i usiadłem na komputer. Bałem się jechać odebrać te wyniki bo wiedziałem że nie zdam. Nagle poczułem ścisk w klatce piersiowej, duszności, i zawroty głowy, i znowu to samo. Okropny lęk że myślałem że zemdleję. W takim stanie pojechałem odebrać te wyniki. To jest taki stan odrealnienia, ktoś może do Ciebie mówić ale Ty tylko przytakujesz bo masz tak zajętą głowę tysiącem myśli na sekunde. Gdy odebrałem wyniki okazało się że jednak nie zdałem. No i trudno - poprawię. Niestety objawy dalej nie ustąpiły. W ten dzień miałem jechać z kolegą grać imprezę osiemnastkową ponieważ zaczelismy grac prywatne imprezy, i zaczęło mnie przerażać jak w takim stanie mam jechać z nim grać, nosić sprzęt i wgl. wytrzymać całą noc. No ale nie poddawałem się - pojechałem. W aucie myślałem że zemdleję jechałem cały czas z otwartym oknem. Gdy zacząłęm nosić sprzęt poczułem się o wiele lepiej. Trochę ruchu fizycznego. No i potem jakoś całą imprezę dawałem radę lęk przeszedł ale czułem że moje serce chce wyskoczyć. Bardzo szybki puls, i duże ciśnienie. Gdy wróciłem do domu po imprezie, położyłem się, zasnąłem - i moje problemy się skończyły. Na bardzo długo. Od tamtego momentu zacząłem notorycznie sprawdzać puls serca czy to na szyi czy na ręce. Wpadłem w taką manie czy oby wszystko jest ok. No ale czułem się dobrze. Miałem trochę może słabszą kondycję niż wcześniej ale tłumaczyłem to tym że bardzo dużo spędzam czasu przy komputerze, jeżdżę wszędzie samochodem, jem fastfoody i do tego pale papierosy a ruchu zero (nigdy nie lubiałem wfu jak byłem mały). Zacząłem tyć jak już wcześniej pisałem ale pasowało mi to bo wyglądałem od razu lepiej, i ciuchy od razu lepiej na mnie leżały. Chociaż dziwiło mnie to bo jak byłem młodszy przed 18stka to mogłem jeść wszystko w ogromnych ilościach i ani 1 kg nie przybywało. Przestałem mieć problemy ze zdrowiem, poznałem dziewczynę z którą jestem do dziś (3 lata minęły). I tak sobie żyłem, a moje problemy powróciły w Czerwcu tego roku. Pewnego dnia bardzo bolała mnie głowa, więc wziałem IBUM i przestało, aczkolwiek byłem bardzo podnenerwowany wszystkim nie wiem czemu. Wybieraliśmy się z dziewczyną na imprezę do znajomych na podwórko, a właściwie jej znajomych - ja znałem tam może z 1 lub 2 osoby, a było ich trochę. No i to uważam za mój największy błąd jaki zrobiłem. Wysiadłem z auta bardzo nerwowy, całą drogę byłem nerwowy. Otworzyłem sobie piwko, wypiłem 2 łyki, po czym towarzystwo które tam siedziało zaprosiło mnie żebym pociągnął sobie buszka marichuany. Ja chcąc nawiązać znajomości - zapaliłem. Wziąłem bardzo malutkiego buszka. I zaczął się koszmar. W momencie od nich odszedłem bo zacząłem się czuć dziwnie. Nagle jak szedłem czułem się jakbym miał nogi z waty, zaczęło mi się kręcić w głowie, miałem wrażenie że się przewracam. Popadłem w taką panikę jakiej w życiu nie miałem. Siły zaczęły mi odchodzić. Do tego bałem się żeby nikt tego nie zobaczył bo trochę wstyd. Poszedłem zawołać swoją dziewczynę żeby stanęła ze mną na boku bo miałem wrażenie że dzielą mnie sekundy od zemdlenia. Poszliśmy za bramę aby nikt nas nie widział i mówię jej co się dzieje. Serce poczułem że wali mi okropnie prawie jak z karabinu maszynowego, cały się trzęsłem i czułem pieczenie za mostkiem i kłócie - byłem przekonany że zaraz będzie ze mną koniec. Dziewczyna mi powiedziała że to była czysta trawka bez żadnego syfu, no i wziąłem maciupeńkiego buszka który nie powinien mi wyrządzić takich szkód. Ona stwierdziła że sobie wmawiam, a ja ledwo stałem na nogach i chciałem już dzwonić po pogotowie. Czułem się jakbym umierał - na prawdę. Czułem się tylko spokojniejszy jak stałem z nią za tą cholerną bramą, zdala od jej znajomych bo bałem się że ktoś mnie zobaczy w takim stanie. W końcu jakoś udało mi się chociaż troszkę uspokoić i stwierdziłem że napije się wódki i niech dzieje się co chce. Po wypiciu kilku kieliszków zauważyłem znaczną poprawę. Poczułem się lepiej, puścił mnie stres. Więc piłem dalej aby mieć coś z tej imprezy. Czułem się rewelacyjnie i zacząłem się bawić z ludźmi. Dodam że wtedy nie paliłem już papierosów od kilku tygodni, zastąpiłem je papierosem elektronicznym bo chciałem rzucić palenie. Na drugi dzień na kacu, gdy wstałem poczułem że znowu kręci mi się w głowie. Wtedy się przestraszyłem że przecież to już nie od maryśki skoro jest drugi dzień minęło dużo godzin a mi dalej kręci się w głowie. Cały dzień spędziłem nie kontaktując się prawie z nikim, przeleżałem. Gdy usnąłem czułem się ok, 5 minut po obudzeniu również czułem się ok, i zaczynało się ponownie. Jakoś wróciliśmy do domu. Dwa kolejne dni czułem się dobrze, a trzeciego dnia kiedy byłem w pracy - to wróciło. Wtedy już wgl. się poschizowałem o co chodzi - brak powodów do stresu, a mi że tak powiem odpierdziela serducho, i najgorsze były te zawroty głowy - strasznie to przerażało. Zrobiłem się strasznie przewrażliwiony na temat swojego zdrowia. Przeczytałem cały internet o tym, badałem co chwile serce. Dostałem kołotania serca, zalany cały potem, uspokoiłem się. Pojechałem na mieszkanie gdzie byłem sam, i znowu zaczęło mi się to dziać. Gdy się położyłem czułem się jakbym tonął na tym łóżku i odpływał. Rozpłakałem się nie wiem czemu byłem w takiej panice, zadzwoniłem do mojej matki bo już z nią nie mieszkałem (zamieszkałem z dziewczyną) żeby przyjechała po mnie bo znowu mi się to dzieje, i uczucie jakbym miał zawał. W końcu podjechała moja dziewczyna i dotarłem do mojej miejscowości. Od razu pojechaliśmy do szpitala. Ciśnienie miałem 150, 160/98. Czułem ciągłe ukłucie za mostkiem. Na izbie przyjęć stwierdzili że nie jestem jakimś tragicznym przypadkiem i kazali mi czekać w kolejce. Po 2 godzinach czekania zachciało mi się spać i pojechaliśmy do domu (wypisałem się na własne życzenie). Najgorsza była ta walka umysłu z tym aby nie odlatywać i zachować trzeźwe myslenie, żeby nie panikować, bo cała reszta ciała podpowiadała mi abym panikował. Położyłem się i nie mogłem zasnąć, dalej uczucie uścisku w klatce piersiowej. Pojechaliśmy do 24h przychodni gdzie zmiezyła mi ciśnienie, dała mi jakieś tabletki ziołowe, i wstrzykneli w dupe ketonal aby mnie nie bolało. Jakoś zasnąłem. No i tak to się toczy do dziś. Następnego dnia byłem u lekarza rodzinnego który wysłał mnie na badania krwi. Wyszedł mi tylko podwyższony cholesterol ( w sumie bardzo podwyższony bo 270 ), ale to tyle reszta wyników ok. Dała mi skierowanie do kardiologa. Cały czas żyłem z tym w głowie i nie mogłem przestawać o tym myśleć. Cały czas przy najbliższej okazji wspominało mi się to. Zacząłem z tego wszystkiego znowu palić bo pomyslałem że to może skutki rzucania palenia bo znajomy miał takie akcje że odczuwał *zawał* jak odstawił papierosy. U kardiologa zrobili mi ekg, zmierzyli ciśnienie, babka wysłuchała mnie co miałem jej do powiedzenia, i zrobiła USG serca (pierwszy raz widziałem swoje serce na monitorze). Stwierdziła że mam bardzo zdrowe serce, i że się stresuje nie potrzebnie. Na cholesterol nieprzepisała mi nic powiedziała że te tabletki tylko pogarszają i kazała zmienić tryb zycia więcej zdrowego jedzenia i przede wszystkim RUCHU, i broń boże nie palić. Po tej wizycie poczułem się lepiej - wróciłem na mieszkanie z taką pewnością że jestem zdrowy i na prawdę czułem się rewelacyjnie. Spokój miałem przez miesiąc, byliśmy wtedy na mazurach na wakacjach itp. Jednak cały czas miałem podwyższone ciśnienie 130/140 z pulsem dochodzącym do 120, ale się przezwyczaiłem. Dalej paliłem papierosy. Po powrocie zaczęły mi znowu dziać się podobne tego typu rzeczy ale już potrafiłem je bardziej kontrolować. Przeszkadza mi bardzo jak leże i zasypiam to słysze całe serce jak pracuje, czuje jak rusza ono moim całym ciałem, a najgorsze jest to że jak się wsłuchuje to ono potrafi się zatrzymać, ominąć jedno uderzenie i leci dalej. Czuje wtedy takie dziwne coś w żołądku, takie śmieszne nieprzyjemne uczucie. Ataków paniki takich ostrych już nie mam. Bardziej nazwał bym to lękiem. Zauważyłem że po odstawieniu palenia, albo chociaż ograniczeniu (pale teraz 1 papierosa na dzień), objawy znacznie ustąpiły. Po zapaleniu papierosa znowu mam przyspieszone bicie serca i jestem bardzo nerwowy i lęk wraca, prawie za każdym razem, czasami po godzinie lub dwóch ale wraca. Zaczęły mi marznąć stopy i dłonie ale głównie stopy gdy siedzę, do takiego stopnia że lekko bolą (taki dyskomfort) ale wystarczy że troche pochodzę i robią się spowrotem ciepłe. Wszystkie takie fizyczne objawy które teraz odczuwam przypominają mi o tym i włączają stres i lęk, ale nie w takim stopniu jak wcześniej. Nauczyłem się to tłumić. Zazwyczaj staram się czymś siebie zająć, zająć myśli. W dniu obecnym kiedy to piszę miałem znowu malutki atak ale zacząłem pisać ten długi tekst i mi przeszło kompletnie. Dodam że pogorszył mi się wzrok od początku moich przygód. Z daleka gdy jest coś słabiej oświetlone przestałem widzieć tak mega ostro jak wcześniej detale. Na przykład napisy na znakach czy cos, z daleka. Jak jest słońce widzę wszystko. Dziś miałem akcje siedziałem w pracy i było ok, ni z tąd ni z owąt zacząłem się stresować. Zaczęło mnie kłuć w klatce piersiowej i to zaczęło się napędzać (przerwałem to pisząc ten tekst i myśląc co mam napisać). Kłucie w klatce i duszno, no i to zatrzymywanie się serca i ruszanie znowu. Przeraża mnie to cały czas chociaż BAARDZO powoli przestaje mi to tak przeszkadzać, i im mniej o tym myśle tym lepiej się czuje, ale codziennie znajdzie się coś co mi o tym przypomni. Czasami rano wstaje i wgl. o tym nie myślę i jest ok, a czasami wstanę i zastanawiam się *Czy dobrze się czuje?* Nie wiem co to ma na rzeczy samo mi się tak myśli. Sprawdzam swój stan czy czuje się dziś dobrze czy źle, i jak o tym pomyślę to zazwyczaj czuje się źle. Przeszkadza mi to strasznie bo gdzieś dalej jechać czy zrobić coś nowego to się boje tego że znowu mi się zacznie tak dziać i zaczynam się stresować. Mam wrażenie że jedno napędza drugie, chociaż często mam takie ukłucia, albo kołotania nawet gdy o tym nie pomyśle ale BARDZO rzadko. Gdy o tym pomyślę praktycznie zawsze coś mnie ukłuje. Dodam że kiedyś wiele lat temu jak zaczynałem liceum miałem anginę ropną, dwa razy z rzędu. Znam jaki to jest zapach z gardła i po tylu latach znowu go czuje. Śmierdzi mi z buzi jak oddycham, nawet po umyciu zębów, i cały czas mnie coś smyra w krtani że chce mi się co chwile kaszleć. Najgorzej jest jak kichnę, to jest taki bardzo nieprzyjemny zapach. Mam wrażenie że dalej mam jakieś bakterie po tej anginie ale tyle lat potrafiły by przetrwać? Brałem wtedy antybiotyk dwa razy z czego ostatniego nie dokończyłem. No i cały czas mam świadomość przez to że NA BANK na coś jestem chory i przez to świruje i rzeczywiście jestem chory. Nie wiem już co robić najchętniej znowu wybrał bym się ale tym razem prywatnie do kardiologa i innych lekarzy zrobić sobie badania czy na pewno jestme zdrowy bo znowu w to wątpie. Podziwiam wszystkich którzy to przeczytali ale musiałem to z siebie w końcu wylać. Boje się że kiedyś moje serce po prostu stanie i wszystko co jest stracę i umrę, a ja chcę ŻYĆ. Straciłem ambicję, kreatywność, żyje tylko dniem dzisiejszym i nie myślę o przyszłosci. Kiedyś miałem marzenia i ambicje które spełniałem, a teraz nic mi się nie chce. Siedzę i gram w gry, i chodzę do pracy gdzie również siedzę przy komputerze. Z dziewczyną mamy teraz dietę, odstawiliśmy całkowicie smarzenie, nie jemy wieprzowiny, śmietany i wszystkich tłustych rzeczy, za miesiąc pójde sobie zrobić badania czy ten cholesterol spadł. Ostatnia rzecz która mi się przypomina to zaczęło mi dokuczać ruszanie nogami. Non stop szybko ruszam nogami, albo stopą, albo ręką - taka nadpobudliwość, nerwy. Robię to prawie zawsze jak siedzę. Również często mam samoistne skurcze mięśni, takie tiki nerwowe, np. widzę nagle i czuje jak mi pulsuje mięsień na ramieniu tak szybko w losowym tempie, jak go dotkne to przestanie. Wiem że to może być z niedoboru magnezu ale brałem magnez w tabletkach ten co przepisują B1, brałem również Bibloc 3,5 g zeby troche uspokoić serce, ale po odstawieniu tych tabletek czuje się trochę lepiej. Nie wiem już co robić i czy na prawdę jestem na coś chory czy jestem w pełni zdrów tylko psychicznie wpadam w depresje i stres i to wszystko wywołuje objawy fizyczne. Proszę odpiszcie i poradźcie mi coś.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×