Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Czy mam nerwicę serca?


Gość Katarzyna

Rekomendowane odpowiedzi

Mam 30lat ,od 5 lat sie mecze i walka z tym jest ciezka zaden przypadek tu z wyzej podanych nie jest mi obcy w tej chwili mam tylko uciski na klatke piersiowa i tak na walone w glowie ze ho ho ale trzymam sie jakos, od niedawna zaczalem chodzic na akupunkture i powiem wam ze jesli traficie na kogos kto naprawde sie na tym zna to jest to do zaleczenia, jako nerwica oczywiscie, mogl bym tu napisac wam ile badan i roznych rzeczy mam porobionych ile kasy na to poszlo i dopiero teraz wiem co to jest. ale oczywiscie xanax do tej pory nosze w kieszeni jak tylko wychodze z domu. Pozdrawiam i czymajcie sie bedziemy zyli jeszcze duuuuzo lat:)
Odnośnik do komentarza
witam wszystkich nerwusów ! Moja choroba objawiła się jakieś 2-3 miesiące temu. Miałem już 3 poważne ataki których nie potrafiłem opanować i trafiłem do szpitala. Za każdym razem lekarze stwierdzali że jest wszystko wporzo. A ostatnim razem jak prosiłem na ostrym dyżurze o relanium to potraktowali mnie u nas w Grodzisku Maz jak jakiegos narkomana. Za każdym razem mowili zebym zrobił badania i się tak nie denerwował, Badania, poza tymi na tarczyce wyszły dobrze, Echo, Ekg, z sercem ok, Na tarczyce endokrynolog przepisała euthyrox 25 raz dziennie i mam dojsc do normy bo podobno mam małą niedoczynnosc, Ogolnie to objawy mam te same co wszyscy, przeszywające bóle koło serca, w mostku, kołatanie serca, lęki przed smiercia, Pojawia sie to moze nir tak nagle ale to jest bardzo roznie. Staram sie wyczuwac moment i wtedy biore XANAX i przechodzi, Najbezpieczniej czuje sie w domu. nigdy nie nialem tu zadnego ataku, Najgorzej jest w samochodzie kiedy jestem w dluzszej trasie i daleko od aglomeracji miejskich (tam gdzie wiem że nie ma szpitala) Wtedy mnie bierze --- staje na poboczu, wychodze z auta, biegam krzycze i jakos przechdzi samo. Chyba wybiore sie do psychiatry, poniewaz ta nerwica ma podloze ktorego nie potrafie zwalczyc,Moze on mi w tym pomoze.... POzdrawiam wszystkich !!! 3 majcie sie
Odnośnik do komentarza
Mam 16 lat. Juz od kilku miesiecy mam tak ze mam takie dni ,odziny, ze nie moge powietrza nabrac do konca,przy głebszym oddechu boli mnie w klatce piersiowej po prawej stronie,mocny bol czuje.Tak mi ciezko powietrze przechodzi dzisiaj tak mam cały dzien,nawet teraz ;/ Nie raz czuje jak mi kołacze serce;/
Odnośnik do komentarza
witam drodzy ja mam 27 lat problemy z sercem zaczely sie gdy mialem 20 lat wtedy mialem niedobor magnezu i potasu o czym lekarz robiacy badanie pan bielowek ze stalowej woli mi nie powiedzial.dopiero kolejny lekarz po sprawdzeniu karty stwierdzil ze musze brac preparaty magnezowe i potasowe pomoglo ale dopiero po 2 latach brania .od niedawna mam podobne problemy czasami wydaje mi sie ze umieram.dodam ze regularnie trenuje na silowni i uprawiam sporty walki. z takimi lekami walcze codziennie musze powtorzyc badania dla pewnosci
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich! Obecnie mam 50 lat i doskonale wiem o czym piszecie. Przeżywałam w młodosci dokładnie to samo: lęk, duszności, kołatanie serca, drętwienie kończyn. Myślałam, że nigdy się tego nie pozbędę. Ale jakoś dzięki Bogu większości nieprzyjemnych objawów się pozbyłam. Przeważnie radziłam sobie sama - brałam witaminę B-complex, polewałam zimną wodą stopy i ręce aż do ramion, chodziłam boso po kamykach. Ziółka piję jeszcze czasem do tej pory - Nervinum (jeżeli nie mogłam zasnąć)albo głóg (wzmacnia serce). Obecnie nie mogłabym żyć bez magnezu. Mnie naprawdę to pomogło.
Odnośnik do komentarza
dzien dobry moja dziewczyna ma takie objawy i tez miala robione wszysktie badania i wszystko w normie jest jak najbardziej zdrowa dziewczyna( 28 lat) ale jest... strasznym zlosnikiem i stad te same objawy ze zdrowkiem co u powyzszych osob( nagle kolatanie serca, zlanie potem itd . duzo relaksu i jak najmniej stresu. pozdrawiam wszystkich i zycze zdrowka,
Odnośnik do komentarza
Witam! Ja mam 18 lat. Bule w klatce piersiowej,kołatanie serca i duszności odczuwam od jakiegoś roku. Zaczęło się kiedy miałam zjazd po grzybach halucynogennych. Czułam wtedy,że umieram. Obraz i dźwięki brzmiały jak zacięta płyta-myślałam,że mózg przestaje działać i że mam jakieś ostatnie odruchy. To było straszne. Od tamtej pory boję się zażywać jakiekolwiek narkotyki. Nawet trawę, którą kiedyś uwielbiałam palić, bo mnie rozluźniała, otwierała mi umysł teraz omijam szerokim łukiem. Dodatkowym faktem który pogorszył moje samopoczucie był fakt, że dowiedziałam się o zdradzie mojego ukochanego. To mnie tak przybiło,że popadłam w depresję i pogłębiłam swoją nerwicę. Zaczęłam się obawiać o moje życie. Napady lęku powodowała jaka kolwiek wzmianka o sercu. Wystarczył jakiś program, rysunek co kolwiek. Zaczęłam bać się ciemności, najgorzej się czułam nocą(kiedyś noc była porą mojej największej aktywności),nie mogłam spać. Pewnego razu poczułam się naprawdę źle. Poszłam więc zdesperowana do lekarza. Ale okazało się że pierwsza wolna wizyta u psychologa jest za kilka miesięcy. Jak to usłyszałam chciało mi się płakać. Poprosiłam więc o wizytę u lekarza pierwszego kontaktu( wtedy jeszcze dziecięcego, bo miałam 17 lat) Powiedziałam mu co mi dolega i poprosiłam o jakieś środki uspakajające. Niestety lekarka powiedziała mi, że nie może mi czegoś takiego przepisać. Wyszłam z gabinetu z płaczem . Brak jakiej kolwiek pomocy tak mnie dobił że stałam przed przychodnia i płakałam. Nie mogłam się uspokoić. W takim stanie poszłam po ostatnią deskę ratunku do mojej starej szkoły. Pracowała tam Pani psycholog z którą byłam zaprzyjaźniona, bo kiedy kończyłam szkołe i przechodziłam do następnej okazywał się że ona tem też pracuje. Często przez to na siebie wpadałyśmy i gadałyśmy co u nas nawzajem słychać. Lubiłam ją i miałam do niej zaufanie więc byłam pewna że mi pomoże. Niestety okazało się,że Pani Ela już w tej szkole nie pracuje. To było okropne. Czułam,że warjuje a tu nie ma żadnej pomocy. Nikogo z kim mogę porozmawiać i kto mi pomoże. W tej szkole była psycholog, ale nie chciałam z nią zbyt rozmawiać(zamknęłam się w sobie i płakałam). Pomogła mi się jednak uspokoić załatwiając mi numer tel do Pani Eli. Pech chciał,że nie mogłyśmy się do niej dodzwonić. Wyobraźcie sobie co czułam...w mojej głowie był prawdziwy chaos,poczucie, że zwariuję z tym nic nie zrobi. Wróciłam do domu i zadzwoniłam do mamy. powiedziałam jej co sie dzieje i poprosiłam, żeby ze mną pojechała do psychiatryka. Nie zgodziła się( bo jej się nie chciałao dupy ruszyć z działki). Powiedziałam, że sama pojadę i już tam zostanę, bo bzikuję. Już nie pamiętam jak do tego doszło,że w końcu ze mną pojechała. Pamiętam, tylko,że zrobiła mi awanturę w taksówce,że muj stan umysłu to moja wina bo nie zachowywałam się ujmijmy to grzecznie. I że to przez muj styl żysia. Ja jej na to że gdyby mnie pilnowała a nie olewała to bym teraz była normalna.... Prawda jest taka, że mama dała mi za dużo luzu i łykała każdy kit. A przedewszystkim nie pilnowała co i z kim robię i nie poiświęcała mi uwagi. A ja jako głupie nastoletnie (14l) dziecko, wydawało mi się, że jestem dorosła. Nie zastanawiałam się nad konsekwencjami. Ważni byli znajomi i spędzany z nimi czas. Dlaczego? Bo oni BYLI PRZY MNIE i interesowali się mną. W szpitalu psychiatrycznym nie zabardzo chcieli mnie przyjąć. Błagałam ich o rozmowe z jakimkolwiek psychiatrą. W końcu moja matka się wydarła na gościa że jak mi nie pomogą to ja wyskoczę z okna albo co a ona wtedy ich zabije. Wyobraźcie sobie,że poskutkowało. Pani Psychiatrze(która wydała mi się odpychająca przez dystans jaki zachowywała)opowiedziałam trochę o moim życiu, o relacjach z matką i o ciężkim dzieciństwie.I różne takie co tam robiłam( powiedziałam wszystko o chłopaku, o eksperymentowaniu z narkotykami).A przede wszystkim o moim samopoczuciu i lękach. Spisał coś tam, wydrukowała. Przepisała mi psychotropy. Stwierdziła u mnie depresję z lękami napadowymi i nerwicę. Próbowała porozmawiać z moją matką ale ta nie chciała. Już nie mówiąc o tym ,że lekarka wyczuła od niej alkohol. Pewnie swoje sobie pomyślała. Miałam brać leki przez co najmniej pół roku i przez 2 lata chodzić kilka razy w tyg do psychologa. Sprawa z psychologiem okazała się trudna bo już wtedy byłam w trakcie przeprowadzki za granicę do tego chuja co mnie zdradził(nadal z nim jestem)Bo postanowiłam dać mu szansę. Nigdy nie zapomną tego co zrobiła ani mu nie wybaczę. Prawda jest taka że jestem od niego psychicznie uzależniona. I choć zdaję sobie z tego sprawę to nie potrafię go zostawić. Leki brałam do póki mi się nie skończyły, czyli przez jakieś 2 mies. Czułam się po nich lepiej. CITABAX.- wyczytałam w ulotce, że w początkowym okresie w warunkach klinicznych ludzie popełniali samobójstwa. Ja na szczęście niczego takiego nie próbowałam zrobić po tych lekach. Choć muszę przyznać że w różnych momentach mojego życia myślałam o tym żeby się zabić i nawet sobie wyobrażałam różne sytuację. Wracając do działania leku- czułam się stopniowo trochę lepiej. Miałam miesięczną przerwę w braniu leków ale potem znów kupiłam dwa opakowania( oczywiście na receptę). Leki działały- przestałam się bac ciemnych miejsc,choć nadal wieczorami paliła się kilka świeczek, dla rozjaśnienia mroku w pokoju. Chętniej też wychodziłam do ludzi. To że mam leki dodało mi pewności siebie i jakimś dziwnym sposobem nauczyło odrobinę panować nad lękiem. Obecnie już od dłuższego czasu nie biorę leków. Choć czasem żałuję. Staram się jakoś sobie radzić z moimi lękami. Kiedy mi się coś dzieje to powtarzam sobie że to tylko sobie wmawiam. Jednak czasem bywa gorzej. Szczególnie kiedy kłócę się z chłopakiem. Ostanio nie układa nam się zbyt bosko i co raz częściej żałuję że tu jestem- tak daleko od bezpiecznego otoczenia i w dodatku za granicą. Nie mam tu z kim porozmawiać, a chłopak mnie nie rozumie. Dla niego jakieś lęki czy depresja to jakiś abstrakcja...Ale siedzę tu bo nie chce się przyznać przed mama do porażki i powiedzieć jej ze miała racje. Nie chcę jej psuć planów które zdążyła już sobie ułożyć ze swoim partnerem. Wiem, że on był by na mnie zły gdybym znów im zepsuła swoją obecnością ich świat. Czasami czuję się strasznie i chce mi się płakać. Ale brnę co dzień do przodu, wzięłam sobie nawet psa aby nie czuć się tak samotna. Niestety stał się kolejnym powodem do kłótni z NIM. Ale przynajmniej moja sunia mnie kocha.. Mam poczucie, że marnuję swój czas. Ale powtarzam siebie, że byle do skończenia szkoły. Że jak do tego czasu się między nami nie ułoży to go w końcu zostawię. Ciężko mi bo nastawiłam się,że będziemy razem do końca życia i że przezwyciężę wszelkie trudności, bo wiadomo ze związek to nie tylko mile chwile. To odwlekanie tego niemiłego końca moich złudzeć co do miłości do grobowej deski daje mi jakąś ochronę. Wszytko to takie skomplikowane i nienormalne. Ja nie jestem normalna i życie ze mna nie jest łatwe. Samej z sobą jest mi czasem ciężko. Ale staram się jakoś przeżyć i ostatnio przykładam wiele wysiłku aby się tak wszystkim nie przejmować. Staram się nabrać większego dystansu do NIEGO i do siebie. Rozpisałam się ale nie mam komu o tym opowiedzieć zresztą i tak nikomu nie będzie się chciało tego czytać więc co mi tam. Na koniec powiem tylko tyle, że mam nadzieję, że moja ofiara i mój trud nie pujdą na marne i że kiedyś nie będę żałowała straconego tu czasu. I że nie ominie mnie prawdziwe szczęście....
Odnośnik do komentarza
U mnie nieleczona alergia skończyła się właśnie takimi powikłaniami. Na szczęście żyje, ale z alergii wpadłem w poważniejsze schorzenie – astmę. Systematycznie biorę od lekarza receptę na monkastę i wyszedłem na prostą. Do tego raz do roku odwiedzam jakieś sanatorium i tam inhalacje i inne zabiegi, które rzeczywiście pomagają mi lepiej funkcjonować. Ostatnio doszły właśnie problemy z sercem, ale tutaj to lekarz zastosował zupełnie dodatkową terapię innymi lekami.
Odnośnik do komentarza

Witam, Ja od dwóch miesięcy mam to samo : przyśpieszone tętno, dławienie w gardle, ból w klatce piersiowej, ból w plecach, serce mi skacze. W styczniu zmarła mi babcia i się zaczęło lęk, paniczny strach przed śmiercią... masakra. Mam męża i dwójkę dzieci, żadnych stresów do tej pory, mam pracę , mąż pracuje dobrze zarabia. Żadnych kłopotów finansowych a tu nagle diagnoza nerwica, depresja. Skąd ??? Doktor przepisał mi afoban. Zaczęłam brać po 1 tabletce na dobę , niby lepiej się czułam. Ale rewelacji nie ma dalej mam doła.Wyniki wszystkie bardzo dobre a ja czuję się źle. Po miesiącu kupiłam drugie opakowanie. Teraz biorę po pół tabletki bo boję się że się uzależnię. Mam wrażenie że już jestem uzależniona. Próbuję odstawić ale jak tylko nie wezmę dusi mnie w klatce piersiowej i muszę wieczorem wziąć pół tabletki. Próbowałam kupić sobie ziołowe tabletki bez recepty valerin max ale wtedy dopiero miałam ucisk w klatce piersiowej. Jestem osobą spokojną , raczej zawsze wszystko wstrzymuję i duszę w sobie. Tak było od zawsze nikomu nie potrafiłam odmówić , odszczeknąć i nigdy się nie kłóciłam. Zawsze zaczynałam płakać i na tym się kończyło. Zapisałam się na masaże i od poniedziałku zaczynam mam nadzieję że mi pomogą. Niewiem co robić ???? Okropna ta nerwica!!!!

Odnośnik do komentarza
Gość Patrycja21

Witam. Ja mam 21 lat i od 5 lat choruje na to serducho...8 lat temu straciłam brata i jednosczesnie tate.Strasznie przezywalam ich smierc i nawet do tego czasu ciagle mysle o nich...Mam straszne objawy:Bol serca i słaby oddech...Bol glowy i słabe mdlenia...Czasami nie moge złapac powietrza...Raz mialam tak ze scisnelo mnie serce a jak chcialam wstac to zakrecilo mi sie w glowie i dostalam nogi jak z waty...Jak usiadlam to mi przeszlo ale znowu jak chcialam wstac i isc obudzic mame to znowu zawroty glowy...Po godzinie czasu przeszlo...Bole byly co dwa lub trzy dni w tygodniu...Teraz natomiast mam tak ze co 5minut mnie strasznie boli serce...Ciagle sie martwie itd...Mam życie w napieciu...Mialam dwa razy robiony EKG i lekarz mowil ze mam szmery w sercu...Teraz 7Lipca mam na USG ale czekam juz pol roku a gdzie tu kolejne pol roku mam czekac? :( Strasznie sie boje bo nie wiem co mi jest...Za kazdym razem co boli mnie serce jeszcze bardziej panikuje...Wspomne ze od roku spożywam leki BELLERGOT ale to nic mi nie daje :( Pomocy !!!

Odnośnik do komentarza

Witam! Mam 21 lat a nerwice juz prawie od 2. W przeciwienstwie do niektorych z was, ja wiem co u mnie wywolalo nerwice sercowa, ataki paniki. W ostatnim czasie czuje sie coraz to gorzej. Dosc czesto *przeskakuje* mi serce, czuje, ze mam potwyzszony puls, ale tez ciagle jestem spieta, zestresowana, wystraszona. Nic sie nie dzieje a od rana towrzyszy mi to napiecie, ciagle sie wszystkim i wszystkimi przejmuje. Wiem, ze powinnam cos zmienic, bo praktycznie wiekszosc czasu siedze w domu, ale gdy mam ochote gdzies wyjsc, cos zrobic, to wtedy automatycznie sie zle czuje. Takie bledne kolo. Wiem, ze powinnam wziasc sie w garsc, znalezc prace, jakies zajecia, sport, myslec pozytywniej, ale niestety nie moge sie przelamac. Chociaz tak bardzo bym chciala! Chyba za duzo mysle o nerwicy, o moim sercu i o tym, co inni o mnie sadza/mysla. Jedynym pozytywnym osiagnieciem w otatni czasie jest to, ze nie pale juz od tygodniai mam nadzieje, ze nie siegne tak szybko po papierosa. Naprawde nie wiem juz jak mam sie zmotywowac, do czegokolwiek. Czuje, ze stres niszczy kazda komorke mojego ciala, a najbardziej narazone jest na to serce. Jak nauczyc sie panowac nad stresem, nerwami? Co zrobic?

Odnośnik do komentarza
W dniu 8.10.2007 o 22:46, Gość Monia napisał:

Kochani! Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, że znalazłam tę stronę. Zwykle nie zaglądam na fora mailowe gdyż wydawało mi się, iż odwiedzają je tylko takie osoby, które nie mają niczego ciekawego do powiedzenia i piszą tylko dlatego, że mają dużo wolnego czasu. Dzisiejszego dnia zmieniłam zdanie. Dziękuję Wam za to serdecznie 😘 A w jaki sposób trafiłam na tę stronę? Otóż dwa tygodnie temu przyszedł do mnie do domu bioenergoterapeuta. Znajoma mi go poleciła. W trakcie jednej z naszych rozmów wygadałam jej, że ciągle jestem chora, biorę coraz to lepsze antybiotyki, organizm mi się osłabia a efekty z tego są znikome. Znajoma po wysłuchaniu poleciła mi owego bioenergoterapeutę. Otóż co... Pan do mnie przyjechał, wymasował mi stopy, sprawdził cały organizm, uleczył i wyszedł. Po jego wizycie czułam sie świetnie. Po godzinie zachciało mi się spać, więc się położyłam. Na godzinkę. Po godzinie wstałam i czułam jakby wszystkie siły odpłynęły z mojego ciała. Czułam, że kręci mi się w głowie, nie mogłam otworzyć szeroko oczu... Istny koszmar. Oddychać też nie mogłam. Wezwaliśmy pogotowie. Dali mi zastrzyki na uśmierzenie bólu i na uspokojenie. spałam od 20 do 12 następnego dnia. Przez cały kolejny dzień piłam neospazminę a przez następne 3 byłam na urlopie (muszę tutaj nadmienić, iż we wrześniu tego roku rozpoczęłam pracę w bardzo dobrze działającej szkole podstawowej- DOBRZE DZIAŁAJĄCA: dająca dobre wyniki uczniów, wymagająca wobec uczniów jak i nauczycięli). Po trzech dniach wszystko się uciszyło. Wróciłam do pracy, moje dzieciaki z klasy przywitały mnie bardzo gorąco, przygotowały dla mnie mnóstwo prezentów, rysunków, serduszek, cukierków i batoników. Było mi bardzo miło. O całym zajściu z tym kołataniem serca, omdleniem i zaburzeniach wzroku zupełnie zapomniałam. Do czasu...... W zeszły piątek (czyli 2 tygodnie po pierwszym zajściu) niepokojące objawy powróciły. Kładłam się właśnie do łóżka kiedy to nagle zrobiło mi się gorąco. Pomyślałam, że coś jest nie tak. Od razu pomyślałam o tym bioenergoterapeucie (znajoma mówiła, iż może on wysyłam energię na odległość). Przestraszyłam się, że wyczuł, że źle się czuję i postanowił mnie *doładować*. Natychmiast do niego zadzwoniłam i prawie, że wykrzyczałam aby żadnej energii mi nie przesyłał, że dzięki niemu mam te całe problemy z sercem. Mężczyzna spokojnym głosem odpowiedział, że on niczego nie przesyłał, i że pomaga tylko tym, którzy jego pomocy potrzebują. Rozmowę zakończyliśmy. Ale niepokojące i dokuczliwe objawy nadal istniały... Wręcz nasilały się. Cóż było robić. Zmierzyłam sobie ciśnienie: 140/100 puls 120!!!! Koszmar ( w moim przypadku oczywiście- zawsze miałam dużo niższe). I co? Zadzwoniłam na pogotowie. Pani od razu mnie zapytała czy leczę się na nerwicę. Otóż z pełnym wyrafinowaniem (pomimo złego samopoczucia) wyśmiałam ją. Powiedziałam, że oczywiście że nie. Kobieta zebrała dane i odłożyła słuchawkę. Na pogotowie czekałam 1 1/2 godziny. Po przyjeździe lekarz stwierdził, iż problemy z oddychaniem mogą być spowodowane infekcją górnych dróg oddechowych. Przepisał antybiotyk (drugi w przeciągu 2 miesięcy). Zapytany przeze mnie o przyczynę dolegliwości z sercem odpowiedział, że problem polega nie w sercu ale popukał się w głowę. Odniosłam wrażenie, iż mówi mi, że jestem psychiczna. Cóż... Dali mi hydroxizinę na uspokojenie, wypłakałam się w rękaw mamy i poszłam spać. Rano obudziałm się zdrowa. Tak przynajmniej mi się wydawało... Napady duszności i podwyższony puls powtórzyły się następnego dnia (czyli przedwczoraj). Dzisiejszy dzień wyglądał inaczej. Pojechałam do pracy. Wszystko było dobrze do momentu śniadania kiedy to musiałam usiąść. Napad znowu się powtórzył. Serce biło w piesi jak młot, uczucie raz zimna, raz gorąca i przepływająca szybko w rzyłach krew. KOSZMAR. Zostawiłam dzieci z koleżanką na stołówce i weszłam do siebie do klasy. Wzięłam Hydroxizinę (tabletkę na uspokojenie) i po jakimś czasie wszystko się uspokoiło. Prawdopodobnie do czasu. Po szkole pojechałam na badania. USG tarczycy niczego nie wykazało, EKG serca też nie. Jutro jadę na badanie moczu i krwi. Jeżeli to niczego nie wykarze to albo jestem w ciąży albo choruję na nerwicę. Wydaje mi się, iż to drugie jest bardziej prawdopodobne. Jeszcze godzinę temu nie chciałam się do tego przyznać... A teraz... Po tym co przeczytałam od Was wnioskuję iż mamy podobne objawy. Więc może to nerwica???? Jutro sprawdzimy. Ale jeżeli wyniki znowu niczego nie wykarzą? cóż... Będzie trzeba szukać pomocy u psychoterapeuty. Trudno. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i zlikwidować problem. Kochani! Jeszcze raz serdecznie wam dziękuję. Dodaliście mi wiele otuchy. Miło, że jest na świecie ktoś kto odczuwa coś takiego samego jak ja. A co najważniejsze: żyje, pracuje, uczy się... normalnie funkcjonuje. Jeszcze raz serdecznie Wam dziękuję. Pozdrawiam i życzę dużo zdrowia Monia
 

Boze chron przed takimi nauczycielami. I co to za dziwo”wykarze”??? Chyba pokarze taka sila pedagogiczna...

Odnośnik do komentarza
Gość xawery39@gazeta.pl

Objawy nerwicy są bardzo męczące. Są to na ogół utrwalone skutki stresów doznanych we wczesnym dzieciństwie i dziedziczone kulturowo . W naszej polskiej populacji jest przewaga choleryków i melancholików i ci pierwsi są przyczyną cierpień tych drugich .

Odnośnik do komentarza

Dla osób które tu trafią. Ja miałam podobne objawy. Później zaczęły do tego dochodzić objawu udaru mózgu. Mnóstwo różnych szpitali, badań, specjalistów.... wykluczali choroby.... wysłali do psychiatry.... on wykluczył nerwicę.

Zaczęłam czytać artykuły naukowe międzynarodowych zespołów specjalistów. Dokopałam się do artykułu, w którym kobieta miała problem z wchłanianiem magnezu ze krwi do komórek. Z badań krwi poziom był w normie, ale organizm dawał objawy poważnego niedoboru (chociaż skurczy łydek nie miała, podobnie jak ja). Zaczęłam brać sporą dawkę magnezu... ludzie. Koszmar trwający 1.5 roku skończył się po tych kilku dniach. Po miesiącu zrobiłam badanie poziomu magnezu we krwi, żeby nie przesadzić, a tam podobny... Czyli organizm ten "nadmiar" cały pochłaniał. Po kolejnym miesiącu udało mi się dostać do profesora hematologa... Powiedział, żebym powtórzyła badanie poziomu D3 (robiła 1 takie badanie i wyszło w miarę w normie). Okazało się, że mam bardzo poważny niedobór. Jak mi wytłumaczył, witamina D3 odpowiada za przyswajanie między innymi magnezu przez organizm. Ten wynik, który wyszedł mi w normie mógł być po prostu błędny... Dbajcie o siebie i nie dajcie się zbywać... mnie pogotowie 3 razy zabrało z domu/pracy z podejrzeniem udaru mózgu (nie mogłam nic powiedzieć, bełkotałam, drętwienie jednej strony ciała), arytmia serca, kołatanie, omdlenia, utrata świadomości..... okazało się, że za wszystko odpowiadał niedobór D3.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×