Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Lęki nerwice obsesje WYLECZALNE !


Gość Adam Optymista

Rekomendowane odpowiedzi

Zdam wam relacje co dzieje się od ostatniego wpisu :) Zawroty minęły, po leku sirdalud miałam niepożądane działania(pojechałam na sor, bo ten lek mocno zmiękcza mięśnie i est wrażenie jakby się nie oddychało- więc panika była) i odłożyłam go, biorę cloranxene (1,5) tabletki na dobę i czuję się o niebo lepiej, do tego Biofenac przeciwbólowo i przeciwzapalnie, ale jutro idę zrobić rtg kręgosłupa szyjnego aby wykluczyć zwyrodnienie(bo wciąż czuję ucisk dziwny) i ewentualnie wybrać się na masaże rozluźniające. Oczywiście napady paniki nadal są choć są znacznie mniejsze przez lek, ale też zmieniłam nastawienie od kiedy zaczęłam czytać wasze wpisy, bo dodają mi siły i odwagi by stawiać czoło moim lękom :) Jak jest kołatanie to siadam wygodnie, biorę 10 wdechow głębokich nosem i 10 wydechów ustami( nie węcej!, bo nie wolno) regukluję oddech i żyję dalj :)Bartosz dziękuję i Tobie życzę rownież dużo zdrówka :) Ciągle powtarzam sobie w głowie, że skoro nadal oddycham, widzę, czuję i myślę, a przeszłam już wiele gorszych momentów i nic mi się nie stało to na pewno nic się nie wydarzy, a jedyne ograniczenia i lęki jakie istnieją- istnieją tylko w mojej wyobraźni. Wyniki hemo mam dobre, minerały też, jeszcze tylko kardiolog, bo puls przed cloranxenem nawet miałam 55, a to troszkę za malo- choć słyszałam, że wyczynowcy taki mają i to norma, a ja należałam zawsze do tych bardzo aktywnych więc nic groźnego pewnie się nie dzieje tylko się upewnię aby rozwiać wątpliwości i wygrać ze strachem irracjonalnym :) Jak to dobrze, że nie jestem z tym problemem sama i rozumiecie to. Dziękuję i pozdrawiam:)

Odnośnik do komentarza

Witam Cię Bartku i całą resztę u mnie wporządku nie oddnotowałem ostatnio żadnego ataku jestem prawie na prostej :) prawie dlatego ze tez nękają mnie natręctwa(obsesje) ale co ciekawe tylko na etapie złośliwych myśli nie przeradzających się dalej w atak zadnych uderzen ciepła i paniki bardziej irytacja samą myślą i zmęczenie jej naporem miałem tą faze już wczesniej wiec rozpoznaje calą sytuacje jako duzy krok naprzód może to zabrzmi dziwnie ale ciesze się że już wczesniej to przechodziłem bo teraz łatwiej interpretowac i rozpoznawac mi problemy :) cały czas zażywam lek setaloft w dawce 100mg dziennie samopoczucie na plus zdecydowanie ! Nie sądziłem że jeszcze ktoś się tu pojawi i przestałem zaglądać a jednak forum przetrwało ciesze się że wzajemna wymiana zdań i przeżyć pomaga wam w oddnajdywaniu się na codzień każdy post wraz z wizytą tutaj czytam dokładnie niczego nie pomijam więc jeżeli ktoś ma ochotę dzielić się swoimi problemami nawet niech nie pyta tylko wali śmiało jestem przekonany że nie tylko ja wszystko czytam ale wszyscy nawzajem :) Marcin chętnie wysłuchamy Twojej historii każda bowiem mimo tego samego fundamentu (lęku) jest czymś wyjątkowym i zróżnicowanym a ilość lęków jest zależna od naszej wyobrazni to troche tak jak z ewolucją z czasem powstaja nowe gatunki i wciąż musimy je aktualizowac tak samo jest z lekami kazdy nowy moze pomóc komuś innemu kto myśli że **takiego czegoś to nikt nie ma nie wyjde z tego** a może się okazać że właśnie ktoś też to ma i to zupełnie normalne :) Powiem wam że ciężko być człowiekiem (istotą inteligentną) ponieważ dar myślenia jest w pewnym sensie też obciążeniem ze względu na niekończące się możliwości których naraz nie jesteśmy wstanie zrozumieć i wyjaśnić ale powiem wam też że jak zauwazyliście wasze nasze i wogóle wszystkie problemy lękowe zaczeły się w pewnym okresie naszego życia chodzi o to że nie towarzyszą nam od urodzenia więc jeżeli wcześniej życie toczyło się normalnie to oczywisty i logiczny znak że nadal może tak być nie z takimi problemami ludzkość sobie radziła nasz umysł musi znalesc równowage czasem z pomocą lekarza czasem bez czasem z pomocą farmakologi czasem bez czasem trwa to krócej czasem dłuzej aczkolwiek zawsze dązymy do tego własciwego dla nas stanu i jest procesem naturalnym ze wkoncu wrocimy do rownowagi jednak trzeba cierpliwosci czasu a niekiedy pomocy leków czy lekarzy najważniejsze jest to by nie zamykać problemu w głowie tylko rozlać go wokół siebie by inni pomogli ścierać nam to czego sami zetrzeć do końca nie możemy nerwica jest wyleczalna i CHUJ ! :D ja to miałem wyszedłem z tego po czasie na wlasne zyczenie znowu wrocilo powoli z tego wychodze i niech to bedzie sygnał przypieczętowujący na dobre fakt iż da się z tym żyć i z czasem wyjść!!

Odnośnik do komentarza

Wiecie co...biore ten cloranxen, czasami mam takie dni, że budzę się i mam dużo energii, uśmiecham się i mam duuużo siły, poźniej tracę zapał i gasnę ...i znów czuję się jak wrak człowieka, mam natrętne myśli, że jestem chora, że jestem dosłownie *psychiczna*, że mogę mieć jakieś niekontrolowane zachowania, że nie wytrzymam natłoku tych myśli, że zwariowałam, że ten cloranxen mi już nie pomaga, że jak go odstawię to będzie źle...do neurologa idę za 2 dni i nie mogę się doczekać diagnozy, bo na zdjęciu rtg odc kręgosłupa szyjnego, w opisie napisane jest: Nieznaczne spłycenie lordozy szyjnej, niewielka rotacja trzonów kręgów w osi długiej w górnym odc kregosłupa szyjnego, dyskretne zaostrzenie gorno tylnych krawędzi trzonów kręgów. Wysokośc kręg,ów i szerokość przestrzeni międzykręgowych zachowana. Zawroty głowy mi minęły, ale nie wiem czy to dlatego, że już 2 tygodnie biorę cloranxen czy Biofenac(przeciwbólowy i przeciwzapalny), nie mdli mnie już, w głowie szumi mniej i już w uszach nie piszczy, potylica nie boli- ogólnie poprawa jak cholera! Napisałam wiadomość do mojego neurologa i wysłałam mailem zdjęcie rtg, bo cza na wizytę znalazł dopiero na środę więc prosił o taka informacje droga mailowa.Mój neurolog na to, że na zdjeciu sa drobne zmiany, a głowny powod tych objawow to nerwy i to w 99%. Ja natomiast wyczytałam, że przy spłyconej lordozie głownymi objawami są: zawroty głowy, drętwienia(a mi drętwiała dziwnie szczęka), oczopląs i inne, a ja włąsnie to wszystko miałam...i bądź tu mądry..teraz już nic nie wiem, ale biegam na basen i rozciągam się jak tylko mogę, bo chaiałabym odzyskać dawną soprawność. Mam nadzieję, że was nie zanudzam, ale pewnie wiecie jaką ulgę przynosi wypisanie tutaj wszystkiego co nas trapi.Kontaktowałam się też z moim kolegą, ktory robi specjalizacje z reumatologii...oczywiście powiedział *Kaśka odłóż ten cloranxen, bo to diazepin i możeszsię uzależnić* ...Boże juz ama nie wiem co robić. Jedno jest pewne...oprócz tego kręgosłupa coś się jeszcze dzieje w mojej głowie...tak bardzo chciałabym dostac jakies lekarstwo dla mojej duszy, a z reszta w zyciu na pewno sobie poradzę. Najgorsze jest to, że nie wiem już sama czy mam nerwicę, czy depresje.Jestem też po operacji tarczycy, hormony też pewie robią swoje, ale do kolatanek serca i innych objawów jestem już tak przyzwyczajona i oswojona, że chociaz tego się nie boję :) W ciągu ostatnich 2 lat miałąm mnostwo stresu. Czy ja jestem wariatka czy wy też macie takie mieszane myśli na swój temat?

Odnośnik do komentarza

Moim zdaniem powinnaś udać się do psychologa odbyć rozmowę i podzielić się tym czym dzielisz się tutaj. Neurolog zrobił już swoje teraz czas zająć się sferą psychiczną, która może być niestabilna, a jestem prawie pewny, że to stany lękowe, zaburzenie z grupy nerwic itp. Od razu mówię nie przejmuj się to nie jest śmiertelne zaburzenie i cała masa ludzi z tym żyje lub też ma to już za sobą. Chodzi o to by rozpoznać i interweniować jak najszybciej, ponieważ nieleczone stany lękowe podobnie jak depresje (jedno z drugim ma sporo wspólnego) nasilają się, a pózniej trudniej z nimi walczyć. Idąc do specjalisty nic nie tracisz, a możesz jedynie zyskać np: rady, diagnozę, ewentualne leczenie. Obecnie istnieją już leki, które sam też biorę nie powodują spustoszenia w organizmie, a przede wszystkim nie uzależniają, więc warto przemyśleć leczenie farmakologiczne, które z całą pewnością ułatwia walkę z nerwicą, stwierdzam to na podstawie własnego przypadku. Objawy o których wspomniałaś są bardzo typowe właśnie do stanów lękowych, powiem więcej sam też każdy z tych objawów miałem, wręcz miałem identyczne wrażenie, że zwariowałem, stracę kontrole nad umysłem i zrobię komuś krzywdę, że już z tego nie wyjdę i że jestem w czarnej dupie za przeproszeniem hehe tyle, że ja miałem cały szereg jeszcze różniejszych lęków prócz tych, które wymieniłaś, a z czasem doszły jeszcze takie odczucia jak derealizacja i depersonalizacja, obsesje. SPOKOJNIE może brzmi strasznie ale naprawdę to wyleczalne, wariat nie wie o tym, że jest wariatem, uważa się za zdrowego, natomiast my świetnie wychwytujemy nasze dolegliwości dodatkowo mogąc je opisać, więc NIE ZWARIOWAŁAŚ i ja też nie :) (przynajmniej tak mi się wydaję hehehe) Życzę powodzenia i zachęcam do dalszych rozmów :) pozdrawiam Adam.

Odnośnik do komentarza

Adam, no jestem pod wrażeniem :) Możesz mi to pisać każdego dnia?:) hehe żartuje oczywiście. Dziękuję za cierpliwość, zrozumienie i za to, że nie krytykujecie mojej paniki jak to zwykli robić ludzie tacy jak np mój Szwagier pragmattyk, którego racje są zawsze *naj* a osoby, które cechuje irracjonalny lęk nazywa nienormalnymi....w domu Rodzinnym przestałam opowiadać o tym co się ze mną dzieje, bo Rodziców nie chcę martwić i robię dobrą minę doi złej gry, a Siostra ma swoje perfekcyjne życie i Rodzinę w związku z czym nie chciałabym jej tego zakłocać. Mam dobrych znajomych, którym o tym powiedziałam i oni to rozumieją, ale gdy słyszę *weź się za siebie i jesteś zdrowa* mam wrażenie, że chcieliby abym z długoletnią chorobą wygrała w kilka minut...no tak...gdy ludzie na mnie patrzą widzą mądrą, zabawną, kulturalną, atrakcyjną, wyrużniającą się urodą, zadbaną, pedantyczną, dobrze ubraną Dziewczynę, która nie ma żadnych kompleksów, bo tak wielokrotnie mi odpowiadano na moje lęki, a tak naprawdę w srodku jest zupełnie inna osoba, przelękniona, zakompleksiona i baaaardzo się boję :( To dopiero początek mojej walki, ale obiecuję, że będzie lepiej. Jutro neurolog...dam znać :) Spokojnej nocy wam życzę ;) Adam- szczególne podziękowania- pomogłeś mi bardzo.

Odnośnik do komentarza

Witaj Adamie! cudownie jest czytać tak pocieszające rzeczy o jakich piszesz. Ja też mam wiele doświadczeń z lękiem to okropne zaburzenie wiele lat temu doprowadziło mnie do depresji. Dopiero po pół roku mordęki dowiedziałam się że to się leczy. Dostałam leki przeciwdepresyjne Alvente 75 i pomogło po pewnym czasie próbowałam sobie przypomnieć uczucie tego strasznego lęku i nie potrafiłam byłam prze szczęśliwa. Po dwóch latach brania leków i korzystania z terapii analitycznej można było odstawić leki. Jakiś czas było ok ale po kilku latach pojawiła się nerwica natrętnych myśli i lęki. Zaczełam brać Paxtin znowu nastała poprawa i tak kilka razy aż zaszłam w ciążę musiałam dla bezpieczeństwa odstawić leki. Jakiś czas wytrzymywałam następnie w 6 miesiącu musiałam wrócić do leków brałam Asentre niestety w ciąży lek nie zadziałał po porodzie zwiększono mi dawkę i w miarę zwiększania było coraz gorzej aż musiałam odstawić ten lek i przejść na Vanaflctine minęło 4 tygodnie w czasie których było lepiej lub gorzej następnie zwiększono mi dawkę od kilku dni i dziś znów wróciła poranna bezsenność. Jestem załamana wciąż mam nadzieję że leki w końcu zadziałają ale nakręcam się że co będzie jak nie zadziałają że tym razem się nie uda. To wywołuje we mnie jeszcze większy lęk po prostu błędne koło. Jak przeczytałam że ludziom udaje się z tego wyjść to ogarnia mnie uczucie otuch ale nie na długo zaraz potem znów załamka.

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich,czytam różne fora związane z nerwicą już prawie rok.Szukam jakiegos złotego srodka na wyjście z tego dziadostwa.Nie moge brac leków,bo mam uczulenie(wcześniej tego nie miałam,ponoć to też wynik nerwicy).Wiem,że to wszystko siedzi w mojej głowie,ale nie radzę sobie.W domu to tak jak Ty Kasiu,przestałam o tym gadać,bo słyszałam weź się w garść(niecierpię tego powiedzenia).Teraz chodzę na terapię,ale jest srednio.Walczę,chcę żyć normalnie,mieć siłę i znowu śmiać sie od ucha do ucha.Życzę wszystkim wytrwałości w dążeniu do zdrowia,:)

Odnośnik do komentarza

Kasia o rany, poczułem wielką satysfakcję, ciesze się, że mogłem pomóc i dziękuję. Dobrze, że masz z kim o tym pogadać, to ważny element kuracji, kontakt z przedstawicielami tego samego gatunku zawsze sprzyjał psychice. Nigdy nie zostawiaj swoich problemów zamkniętych na kluczyk, niepotrzebnie się gromadzą i nasilają, a przecież przyjazń, przynajmniej ta szczera polega na wzajemnym, bezwarunkowym wsparciu. Wracając do ludzi... wiecie... nie zdają sobie sprawy z problemu, bo ich to nie dotyczy, poza tym znaczna większość ludzi ma wszystko i wszystkich w dupie, nie oszukujmy się. Na ich usprawiedliwienie przemawia jedynie fakt, że nasz stan zdrowemu człowiekowi jest trudno zrozumieć, ale oczywiście jakkolwiek by nie było, należy się więcej empatii, czasem odrobina zaangażowania pozwala zrozumieć nawet te najtrudniejsze problemy. Pamiętaj, bądz cierpliwa, nie oczekuj natychmiastowego ukojenia, wiem, że to potężne wyzwanie, by tak się nastawić, ale warto być cierpliwym, po każdym upadku można wstać i tak do skutku ciągle i ciągle i ciągle aż przejdzie, a przejdzie na pewno :) Zdaj relacje od neuro i będziemy myśleć w jaki sposób wyprowadzić Twój umysł na prostą. Pozdrawiam powrotu do zdrowia!!

Odnośnik do komentarza

LaLa witaj, bardzo się cieszę nawet nie wiecie ile radości dały mi wasze słowa :) Czytając Twojego posta muszę Ci powiedzieć, że jesteś w dobrej sytuacji! Przede wszystkim wiesz na czym stoisz, jesteś już po diagnozie, rozpoznajesz swoje lęki i doskonale wiesz jak smakuje zwycięstwo, uczucie radości i pozbycia się lęku. Tak jak w każdym przypadku, lęk wprowadza naszą świadomość w błąd, wydaje nam się, że coś jest nie tak mimo, że jest ok, zapominamy o racjonalności, wszystkie lęki niech będą dla Ciebie lekcjami, tak je traktuj, bo przecież każdy lęk po pewnym czasie ustępuje czego miałaś zresztą okazje doświadczyć, więc wiesz już na 100%, że to możliwe! Każda lekcja jest nauką oswajania umysłu do lęku, który dzięki temu z czasem mija. Ja w pewnym momencie też czułem taki lęk (co będzie jak tabletki nie pomogą? co będzie jak się pogorszy zamiast pomóc? co ja wtedy zrobię jak to już ostatnia deska ratunku? co mi wtedy będzie mogło pomóc?) ale chcemy czy nie, leki działają, być może musisz zmienić go na inny, ale to już zostawiam Twojemu specjaliście. Pamiętaj, że wszystkie leki działają po mniej więcej 2-4 tygodniach i zazwyczaj ten okres jest jeszcze gorszy niż przed stosowaniem, jednak nie powinno to nas zniechęcać bo gdy dopamina się przyswoi, to nie ma szans, żeby nie poczuć różnicy, a przecież jest kwestią indywidualną działanie leku, niektórzy na efekt terapeutyczny czekają nawet do kilku miesięcy, wszystko zależy od organizmu i poziomu zaawansowania zaburzenia. Bądz wytrwała i przypominaj sobie te dobre chwile, wtedy gdy nie mogłaś przypomnieć sobie swoich lęków! Żyj, opiekuj się dzieckiem, ćwicz, oddychaj, rozmawiaj, rób to wszystko ze świadomością, że nie jesteś z tym sama i jest to na 100% wyleczalne! Sama widzisz, że za 1 razem potrzebowałaś dwóch lat, teraz pójdzie jak z górki, ja jestem tu dla was i tak długo jak będę miał dostęp do internetu tak długo będę czuwał :) Pozdrawiam i jestem !

Odnośnik do komentarza

Maggda! Jako pierwszy krok, powinnaś znowu się otworzyć, jeżeli Twoi znajomi w ten sposób podchodzą do sprawy, to powiem Ci jedno... kiepscy z nich znajomi :P Na szczęście zawsze tutaj możesz porozmawiać i wylewać z siebie tą gorszą stronę życia. Złotym środkiem na nerwice jesteśmy my sami i nasze podejście, lęki nie towarzyszą nam od zawsze, więc stan normalności nie jest niczym nadzwyczajnym, po prostu potrzebujemy czasu, jedni mniej, drudzy więcej, a według mnie najskuteczniejszym sposobem radzenia sobie z lękami jest pełna ich akceptacja, pogodzenie się z ich obecnością, nie przeciwstawianie się im na siłę, bo to powoduje efekt odwrotny, za wszelką cenę trzeba chociaż próbować, uznać je za coś normalnego, co musi nam na razie towarzyszyć, przypominanie sobie, że te nasze lęki nie są grozne, jedynie grozne nam się wydają, bo ile to już razy mieliśmy atak? ile to już razy zaprzątaliśmy sobie głowę pytaniem CO JAKBY? ile razy czuliśmy się przerażeni i bezsilni? i co? żyjemy!!! Sami sobie na co dzień udawadniamy, że są niegrozne, więc niech płyną sobie przez naszą głowę, dajmy im swobodę poruszania się po naszych myślach i racjonalnie tłumaczmy sobie w duchu, że nie ma podstaw by się tego bać (to prędzej czy pózniej ustąpi zawsze tak miałem/miałam) Oczywiście sport, rozmowa, praca, wszystko to co może nam umilić czas wskazane. Proponowałbym także dodatkowe, szczegółowe badania, być może jest jakiś lek na który nie jesteś uczulona :) Pozdrawiam i jestem, POWODZENIA ! ! !

Odnośnik do komentarza

Witajcie dobrzy Ludzie :) Byłam wczoraj u Neurologa na NFZ- wredna Pani, ale dała skierowanie na tk głowy, w dniu jutrzejszym ide na wizytę do mojego Neuro prywatnie. Kontaktowałam się z nim tel i powiedział, że on naprawdę u mnie przyczyn neurologicznych nie widzi, a przede wszystkim zauważa te nerwicowo- lękowo- depresyjne, ale dla pewności trzeba zrobic tk, które zrobię dopiero 8 marca- paradoksalnie sprawię sobie to w dzień kobiet :P W/w wredna Pani Nie spojrzała nawet na moje rtg kregosłupa szyjnego gdzie jest spłycenie lordozy szyjnej, bo powiedziała, że to nie daje tych objawów- ciekawe, bo czytałam art o tym i pewna Pani pisała, że przy spłyconej lordozie są zawroty w głowie, piszczenie, szum w uszach i inne, które mam ja, ale ok zobaczymy tk, bo może to moja panika, a oni mają rację. Boję się tego okropnie...znacie pewnie to uczucie, ale nastawiam się pozytywnie i nie dam się temu cholerstwu. Mam też powoli odkładać cloranxen, który biorę od 11 stycznia- to już 2 i pół tygodnia, a można go przyjmować wg zaleceń max 4 tygodnie. Bardzo was proszę poradźcie jak sobie poradzić ze strachem przed odłożeniem tego silnie uzależniającego leku? gdy rano przyjmuję jedną tabletkę 5mg to około 17 godz czuję jak mnie bierze dziwny lęk, bo tabletka puszcza i mam wrażenie jakby karuzela w głowie się znow zaczynała, strach przed powrotem zawrotów 24 na dobę totanie mnie rozwala na łopatki, bo pamiętam, że one mnie nie opuszczały od 6 do 14 stycznia, dopiero gdy ten lek zaczął działać to wtedy poczułam ulgę, a gdy jeszcze dołożyli mi do tego biofenac to już w ogole przestała mnie boleć potylica i skronie...przyjemne skojarzenie z ulgą jaką niesie ten lek sprawia, że lęk przed odstawianiem go się we mnie potęguje :( Pomóżcie coś proszę i poradźcie. Zaznaczam, że już roznych lęków na tle swojego zdrowia zaznałam, ale z kołataniem, kluchą w gardle, budzeniem się w nocy i łapczywe łapanie tchu też i nauczyłam się nie panikować i z tym wygrywać, ale te zawroty są straszne :(

Odnośnik do komentarza

Kasiu spokojnie, wiem o co chodzi, to normalne, że odłożenie leku wywołuje w Tobie strach, ponieważ w pewnym stopniu działał pozytywnie na Twój umysł i jest on teraz przez niego kojarzony jako podpora, którą będziesz musiała odstawić. Zapewniam Cię jednak, że są dużo bardziej efektywne i skuteczne leki w walce z nerwicą, a ich głównym atutem jest fakt, że nie uzależniają, co za tym idzie można je brać do skutku. Wybierz się do psychologa lub bezpośrednio do psychiatry, na pewno zaproponuje Ci odpowiednią kurację. Ja biorę lek o nazwie setaloft 100mg jego zamiennikiem jest np asertin jeden i drugi lek jest bardzo chwalony. W pierwszym okresie lęki mogą się nasilić, ale za to gdy lek już osiągnie okres terapeutyczny o niebo lepiej się poczujesz i będziesz miała dodatkowy zasób sił na oswajanie nerwicy. Żyjemy w 21 wieku, leków jest na pęczki, więc i dla Ciebie na pewno znajdzie się środek pomocniczy, poza tym zawsze możemy porozmawiać i wspólnie przyjąć na klatę Twój strach. Farmakologia bowiem nie jest jedyną metodą powrotu do stabilności umysłu ona ma nam tylko ułatwić wyjście na prostą! Teraz wez głęboki wdech i przemyśl moją propozycje, bo naprawdę warto odwiedzić specjalistę. Czuwam i jestem pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza

Kasiu spokojnie, wiem o co chodzi, to normalne, że odłożenie leku wywołuje w Tobie strach, ponieważ w pewnym stopniu działał pozytywnie na Twój umysł i jest on teraz przez niego kojarzony jako podpora, którą będziesz musiała odstawić. Zapewniam Cię jednak, że są dużo bardziej efektywne i skuteczne leki w walce z nerwicą, a ich głównym atutem jest fakt, że nie uzależniają, co za tym idzie można je brać do skutku. Wybierz się do psychologa lub bezpośrednio do psychiatry, na pewno zaproponuje Ci odpowiednią kurację. Ja biorę lek o nazwie setaloft 100mg jego zamiennikiem jest np asertin jeden i drugi lek jest bardzo chwalony. W pierwszym okresie lęki mogą się nasilić, ale za to gdy lek już osiągnie okres terapeutyczny o niebo lepiej się poczujesz i będziesz miała dodatkowy zasób sił na oswajanie nerwicy. Żyjemy w 21 wieku, leków jest na pęczki, więc i dla Ciebie na pewno znajdzie się środek pomocniczy, poza tym zawsze możemy porozmawiać i wspólnie przyjąć na klatę Twój strach. Farmakologia bowiem nie jest jedyną metodą powrotu do stabilności umysłu ona ma nam tylko ułatwić wyjście na prostą! Teraz wez głęboki wdech i przemyśl moją propozycje, bo naprawdę warto odwiedzić specjalistę. Czuwam i jestem pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza

Boże jak Cię czytam to się czuję jakbym miała Anioła stróża...uffff, a właśnie wróciłam z mszy, ponieważ w Poznaniu, a tu zamieszkuje odbywają się raz w miesiącu Msze uzdrawiające- są o tyle specyficzne, że jest na nich mega kapela, ludzie śpiewają, wspólnie się modlą i tańczą. Księża są młodzi, wyluzowani, żyją skromnie i są meeega społecznikami, którzy aktywnie działają i pomagają Ludziom. W tych mszach zwłaszcza uczestniczą baaardzo chorzy Ludzie, w różnym wieku, ale jak się na nich popatrze gdy się modlą- ba nawet płaczą to myślę sobie *Kaśka oni mają gorzej* i aż mi się serce kraje. Jestem osobą wierząca, ale nie ślepo, nie latam jak mocher codziennie, bo mam indywidualne podejście do wiary i modlitwy i wierzę Kościół jako wspólnota, a nie instytucja w związku z czym chodzę tam i działa to na mnie kojąco. Polecam. Resi dziękuję i kolejnym razem wspomnę tam myślami o Tobie w podziękowaniu za wsparcie.

Odnośnik do komentarza

Hehe niestety aniołem to ja nie jestem, ale postaram się pomóc :) Fajna sprawa, przynajmniej coś się dzieje na rzecz ludzi, a nie na rzecz pieniędzy, przeznaczanych pózniej na ogromne plebanio-pałace i bóg wie co jeszcze. Nie wiedziałem, że u nas takie ala amerykańskie msze się odbywają z tańcami i śpiewami, bardzo ciekawe, jestem zaskoczony. Rozumiem i powiem więcej, paradoksalnie ich cierpienie i problemy mogą podnieść Cię nieco na duchu, przynajmniej ja tak mam, ale nie dlatego, że cieszy mnie jakakolwiek ludzka krzywda, tylko właśnie myśl, że ja i moje problemy nie są końcem świata i nie tylko ja muszę uporać się z nie zawsze sprzyjającym losem. Co do wiary, trudno mi się określić, jedno jest pewne, chcę wierzyć i jestem przekonany, że coś prócz tego tutaj na ziemi nas czego, tylko nie wiem co i w jakiej postaci. Naturalnie chciałbym, żeby to był ten nasz wymarzony bóg, ciepły, miłosierny, bezgranicznie dobry i bliski każdemu z nas. Szkoda, że na prawdę musimy czekać całe życie... Pomódl się za wszystkich ludzi, tych żyjących jak i tych nie żyjących, tych dobrych jak i tych złych.

Odnośnik do komentarza

Madzia w życiu wierzy się w Ludzi, którzy wierzą w nas! My w Ciebie wierzymy i z całą pewnością na tym forum znajdziesz pomoc jak i mnie się to udało, bo są tu Ludzie wyrozumiali i życzliwi, sami to przeszli. Resi ma ogromną wiedzę oraz dar przekazywania jej i faszerowania człowieka pozytywną energią :) Jakby się dał to ja go sobie do domu wezmę, bo potrafi mnie otrząsnąćz głupich natręctw i dodać odwagi w walce :P Jak się uda to może zgodzi się na pełnienie dyżuru na przemian u mnie i u Ciebie hihi oczywiscie żart. Abstrahując wypisz co Cię męczy, bo gdy ja to zrobiłam tu na forum to polowa ze mnie zeszła, zaufaj terapeucie, a jak coś Cię w nim drażni lub nie pasuje bądź nie spełnia Twoich potrzeb powiedz mu o tym i opisz delikatnie uczucie tego, że czujesz, że terapia średnio pomaga. Jestem przekonana, że jeśli jest ambitny to Ci wytłumaczy, że wymaga to długiej pracy i czasu aby przyniosło efekty, a także coś może zmodyfikuje i będzie Cię prowadził bardziej dynamicznie. Pomyśl natomiast co by było gdybyś nie chodziła na terapie? byłoby gorzej, a tak przynajmniej masz poczucie bezpieczeństwa :) Ja też niedługo idę na terapie, którą kiedyś sama zaniedbałam. A czy możesz się chociaż wspomagać lekami ziołowymi? 3 maj się cieplutko, bo i tak jesteś dzielna i dajesz radę :)

Odnośnik do komentarza

Uwielbiam Was!!!Osobisty terapeuta w domu,super:)A co mnie męczy ?długa lista:zaczęło się od omdleń i totalnego braku sił,później tachykardia,bóle brzucha,mroczki przed oczami,do czasu do czasu mam błyski w oczach,a ostatnio jeszcze klucha w gardle i ten strach.Zawsze przy tym zadaję sobie pytanie,czy to na pewno nerwica?Ale zaraz po tym sama sobie odpowiadam ,tak to jest nerwica i ona nic nie zrobi.Boję się być sama,duże lepiej się czuję jak ktos przy mnie jest.Teraz jest mi lżej,bo mam Was.Wiecie co mnie jeszcze męczy?Zawsze to ja byłam wsparciem dla rodziny,znajomych,a dziś ja go bardzo potrzebuję,czuję jakbym zawiodła:(Jeśli chodzi o leki łykam witaminki i oczywiście mam przy sobie walused.Kasiu masz rację ,nerwica nas nie zabija,a są ludzie ,którzy naprawdę są bardzo chorz i cierpią.Jestem pewna,że wyjdziemy z tego.Jeszcze raz bardzo Wam dziekuję za wszystko:)pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Hej wam :) Adamie widzisz...mogłbyś kokosy zbić na nerwicy. Z mankamentu zrobić atut i stworzyć własną Klinikę z niekonwencjalnymi metodami leczenia nerwicowców bądź ratowania z Kobiet z opresji;P Branie na pewno byś miał, my z Madzią zadbamy o marketing i rejestracje;) Madzia ja też zawsze wątpię przy każdym psychosomatycznym objawie w to, że mam nerwicę :P jak stała mi klucha w gardle to pobiegłam na usg szyi, miałam guzy na płacie tarczycy, przed operacją lekarz powiedział mi, że nie są one na pewno przyczyną ucisku i po operacji się powtórzą te kluchy i taki sam dyskomfort w przełyku...jak mówił tak było więc udałam się na bardzo ekskluzywną wizytę do kliniki laryngologicznej gdzie kamerką Pani doktor oglądała moje gardło, przełyk i jeszcze dalej- zapewniła mnie, że tam nic nie ma i kluche mam do dzisiaj, ale znalazłam fajny patencik...mianowicie wsiadam w autko i jade gdzies w pola tam gdzie nie ma ludzi, czasem byłam spacerkiem- rozglądam się czy nikogo nie ma i dre koparę ile wlezie- krzyczę z całych sił, czasami z emocji aż się popłakałam, ale po powrocie do domu zeszło ze mnie momentalnie. Wyładowałam sie, wypłakałam i zmęczyłam :P Nie pij mocnej kawy, bo pobudza ona stany nerwowe- ja zamieniłam na Inkę i jakos się przyzwyczaiłam, ba nawet wieczorkiem zeby nie podjadać zamulam się nią, bo wtedy mam poczucie sytości :P

Odnośnik do komentarza

Madzia, a robiłaś tk głowy kiedyś? Na ewentualne duszności polecam oddychanie w papierową torebkę, a na kołatania 10 wdechow nosem i 10 wydechow ustami leżąc w wygodnej pozycji- nie wiecej aby nie hiperwentylować sie. A wiesz...ja także zawsze wszystkim pomagałam i pomagam, mam w sobie duuuużo empatii oraz współczucia i jestem troskliwa. Rodzina myśli, że moje zawroty głowy spowodowane są ze spłyceniem lordozy szyjnej i wiedzą tylko, że czekam na TK głowy, oczywiście bardzo się martwią, ale jestem przekonana, że gdybym im powiedziała, że mam na 100% silną nerwicę to napierw nasluchałabym się *weź się za siebie, nie można tak, nie możesz być taka nerwowa* już to znam. Jedynie moja Siostra jest trochę wtajemniczona i MNIE ROZUMIE, ALE TEŻ JEJ NIE CHCĘ MARTWIĆ I OPOWIADAM TYLKO TO CO MUSZĘ LUB MOGĘ. Mam natomiast wsparcie w partnerze i to mocne, bo sam przeszedł trochę z depresja choć on nigdy nie miał objawów lękowych, ale pomaga mi. Pochwalę się wam, że dziś miałam próbny dzień w nowej pracy i jakoś dałam radę, złażę Adamie z dawki ( dzisiaj rano 3/4 tabletki, a wieczorem 1/4. Na 18:30 lecę do Neuro to napiszę wam jak było. W jakim wieku w ogole jesteście? a mam niedlugo 29.

Odnośnik do komentarza

3 lata temu miałam rezonans,bo bardzo bolała mnie głowa,okazało się,że to bóle napięciowe i tak sobie myslę,że to były pierwsze symptony nerwicy.Teraz byłam raz u neurologa,czułam niedosyt po badaniu,ale odpuściłam dalsze szukanie lekarza.Pozostałam przy pani psycholog .Kasiu świetnie ,że poszłas do pracy,ja niestety siedzę w domu.Psycholożka doradziła mi zaczynać pracę do4 godz,dziennie.pytanie, gdzie znaleźć taka pracę,śmieję się,że jestem wymagająca ,jak Ferdek Kiepski:)Ja mam 35 lat i ciągle szukam pomyslu na siebie.Do tej pory poświęcałam się dzieciom,a teraz radzą sobie świetnie same.Ten biznes na nerwicy-może szybciej byśmy wyszli z choroby:).Cenię sobie każdą Waszą radę.teraz chciałabym pozbyć się kluchy,ale będę miała problem ze znalezieniem miejsca na wykrzyczenie się.Kasiu,dobrze ,ze masz na kogo liczyć,mój mąż potrzebował czasu żeby zrozumieć ,że jestem chora.Początki były trudne,nie pojmował tego.Dziś jest ok,tylko ,że pracuje na wyjeździe i właściwie widzimy się tylko w niedzielę,bardzo mi go brakuje.W każdym razie staram się nie dołować i uczę się szukać w każdej sytuacji pozytywnych stron.:)

Odnośnik do komentarza

Droga Magdo szczerze Ci współczuję, bo wiem jak to jest gdy facet jest w delegacji- mój kiedyś wyjeżdzał częściej, teraz to się zmieniło, bo ma jedną pracę i wyjeżdża na 1 nocleg co drugi tydzien, a przez resztę czasu mam go w domu- choć czasami zdarza się wyjazd raz na kwartał dodatkowo na max 2 doby. Czuję się wtedy cholernie samotna i boję się być sama w dumu, zrywałam się w nocy, wisiałam z nim na telefonie, a teraz zapraszam koeżankę na nockę- ona nie ma faceta ani dzieci, to typ wyzwolonej Singielki, ale mimo róznic jesteśmy dobrymi kumpelkami, jak wpada plotkujemy, oglądamy komedie, śmiejemy się i obgadujemy facetów oraz obżerami sie naprzemiennie słodyczami i innymi słonymi zakąskami :P Nie wiem co bym bez niej zrobiła. Niedługo natomiast, bo w kwietniu wyprowadzamy się z Poznania do Wrocławia, a tam nie będzie już kumpelki singilki, ktora do mnie wleci i będzie mi tam trochę ciężko, ale jakoś dam radę. Hmmm..pocieszając Cię uważam, że jesteś szczęściarą, bo masz dzieciaczki, to ogromna motywacja do życia i tego aby być dla nich zdrową :) a mam 29 lat, połowę tarczycy po tej opercji i nawet bałabym się teraz zajść w ciążę przez tą nerwicę :( Czasami czuję się trochę mniej wartościowa przez to, ale mam nadzieję, że przejdzie mi o i kiedyś też doświadczę macierzyństwa. Abstrahując ode mnie- to dobrze, że Twój mąż pojął co Ci dolega i z czym sie zmagasz, bo mąż mojej znajomej gdy słyszał, że boi się być sama w domu i ze boi sie omdlenia itp. mowił jej, że jest panikarą, że jest nienormalna, był chłodny i robił wszystko aby spędzać w domu jak najmniej czasu, bo urodziło im się dziecko z zespołem downa i z tym faktem nie mógł się chyba pogodzić, bo rozpieścili dziecko i przysięgam to pierwsze dziecko z tym zespołem, które jest tak niegrzeczne i złośliwe, że superniania by chyba uciekła- mały istny szatan. Gdy ją odwiedzałam, bo prosiła mnie aby z nią trochę posiedzieć w pierwsszych dniach zażywania antydepresantów to jej dziecko tak mnie umęczyło, biło i niszczyło moje osobiste rzeczy gdy zapominałam chować torebkę- nie wspomnę już o tym jak zdemolowany jest ten nowy dom, który niedawno wybudowali. Jak uwielbiam dzieci, nawet te chore i dzieci także lubią mnie- tak to dziecko jest takie, że nie da się go polubić i nie znam czlowieka, który by tego z naszego otoczenia nie potwierdził.Tak jej na wszystko pozwalali i chcieli dziecko zrobić na siłę zdrowe, że teraz nie radzą sobie z nią, a moja znajoma popadła w silną depresję. Mężuś wymykał się z domku i siedział w firmie do poźna, a ona się męczyła, bo mała dawała w kość. Opisałam tą historię, bo czasami dobrze poczytać, że ktoś ma gorszą sytuacje i wtedy zdajemy sobie sprawę, że jek on daje radę to ja też dam. Nie chodzi o satysfakcję, bo wspołczujemy tylko o fakt, że czasami w nerwach czy rozżaleniu zapominamy cieszyć się z tego co mamy, a za co inni oddaliby wiele. Jak mnie dopada lęk, że mam objawy nerwicowe myślę o ludziach chorych i ograniczonych ruchowo- myślę wtey Boże ja tu narzekam, a oni woleliby mieć tą nerwicę. Z upośledzeń się nie wychodzi- z nerwicy tak!! wyjdziemy na prostą Madzia. Sama też się boję o siebie, bo tk głowy mam dopiero 8 marca i dziś neurolog potwierdził mi, że stawia u mnie na nerwicę, ale gdy go zapytałam czy jest aż tak pewien, że nie mam guza, naczyniaka lub innego dziadostwa w głowie nie dał mi gwarancji, a ja tak bardzo pragnęłam to usłyszeć... Przepisano mi polvertic na zawrotu głowy, ale mam zejść z cloranxen przez kolejne kilka dni do zera, zaobserwować czy mi się bez niego kręci i wtedy ewentualnie wziąć ten lek. Na samą myśl o tym badaniu i oczekiwaniu na wyniki mam ochotę zwymiotować z nerwów. Boże staram się nie zwariować i będę silna, a jeśli wszystko będzie ok to obiecuję wam tu wszystkim obecnym, że wezmę się za siebie ostro

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×