Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Proszę o pomoc, jak żyć z nerwicą?


Gość Luna329

Rekomendowane odpowiedzi

Moi Drodzy, zacznę od tego, że będę niezmiernie wdzięczna każdemu kto zechce przeczytać mój wpis i na niego odpowiedzieć. Jako dziecko wychowywałam się w rodzinie patologicznej, moi rodzice byli alkoholikami, w domu była przemoc, awantury . . . Od 13 roku życia wychowywałam się w rodzinie zastępczej. W wieku 18 lat wyprowadziłam się , pracowałam , uczyłam się , sama się utrzymywałam. Z rodzicami miałam kontakt, wybaczyłam im. Co prawda zawsze miałam niską samoocenę, brak pewności siebie, ale nigdy nie miałam depresji, jakby na przekór wszystkiemu cieszyłam się życiem jak mało kto. Wszystko zmieniło się rok temu kiedy zmarł mój tata, miał nowotwór. Wydawało mi się , że wszystko się jakoś ułoży i faktycznie zaskakująco szybko pozbierałam się po jego śmierci . Natomiast już 2-3 miesiące po zaczął się koszmar. Ciągle myślę o chorobach, o tym że ja też pewnie umrę na raka, chociaż ten nowotwór nie jest dziedziczny. Jak oszalała chodzę po lekarzach. Miałam robioną morfologię , lekarz stwierdził że wszystko jest dobrze, natomiast miałam podwyższone lekko OB oraz CRP ( bylam wtedy przeziębiona więc pewnie to była przyczyna ) i nie daje mi to spokoju. Pomimo że wyniki widziało 3 lekarzy to ja nadal mam w głowie myśl, że to pewnie jakiś nowotwór a nie przeziębienie. Teraz znów wyczułam u siebie za uchem powiększony węzeł i mam czarne myśli, że to pewnie rak. Gdy wstaję rano z łóżka nie chce mi się nic, mam ochotę płakać. Myślę o moim mężu, że pewnie zostawię go samego i umrę. Wcześniej miałam taki etap, że nic niepokojącego nie działo się u mnie więc z kolei miałam obsesję na punkcie jego zdrowia, bezpieczeństwa. Mam tragiczne wahania nastrojów. Ciągle coś mnie boli. I to są pobolewanie nagłe w różnych miejscach ciała.Czasami mam wrażenie że podświadomie sama je u siebie wywołuję. Czy ktoś z Was miał podobnie? Jak sobie z tym radzić?Ciągle boję się że nie dożyję np przyszłych wakacji i gdy np słyszę że ktoś coś planuje to chce mi się płakać :(

Odnośnik do komentarza
Gość NAWROCONA

Czytając takie wpisy mam ochotę pomóc Wam, wytłumaczyć, że to wszystko spokojnie można pokonać, a wiara w to zależy tylko od Was. TYLKO OD WAS SAMYCH!!! Mnie się udało. Cierpiałam kiedyś z powodu nerwicy lękowej, miałam wszystkie możliwe objawy *nieuleczalnych* chorób. Czułam się fatalnie, nie mogłam normalnie zająć się dzieckiem, miałam napady lęku, które ciężko mi było kontrolować. NAPISZĘ W WIELKIM SKRÓCIE, a kto zechce wiedzieć więcej niech śmiało pyta. Tak więc pewnego razu, w noc wigilijną zeszłego roku przyszedł do mnie Jezus (wiem, wiem jak to brzmi i co teraz możecie sobie pomyśleć, ale tak właśnie było), miałam atak lęku w nocy, już po wigilii i pasterce, poszłam spać z mężem i córeczką, a byłam już w drugiej ciąży (urodziłam drugą córeczkę 19 kwietnia tego roku). Dopadł mnie znów ten lęk, jak zwykle zrobiło mi się niedobrze, cała mokra, serce wali jak oszalałe, w głowie ścisk i ni z gruszki ni z pietruszki zaczęłam wypowiadać słowa: *dziękuję Ci za uzdrowienie, dziękuję Ci za uzdrowienie* i nagle coś się we mnie stało, NIE POTRAFIĘ TEGO WYTŁUMACZYĆ PROSTYM SŁOWAMI ZEBYŚCIE MOGLI MNIE NAJLEPIEJ JAK TO MOŻLIWE ODEBRAĆ.., w moim sercu coś się podgrzewało, coś jakby rosło, nagle w jednej sekundzie zrozumiałam, ze to Bóg mnie uzdrowił, zaczęłam płakać, dziękować, przepraszać, cieszyć się, TO BYŁO FANTASTYCZNE UCZUCIE, w pełni świadomie przeżywane przeze mnie. Zrozumiałam jakby w jednej sekundzie istotę życia, mój Pan, mój Bóg przyszedł mnie pocieszyć i pokazał mi jak bardzo mnie kocha.. nie prosiłam Go o to, nie modliłam się wcześniej, nie mogłam w sumie przed tym wydarzeniem powiedzieć świadomie *wierzę w Ciebie mój Boże* Zrozumiałam jak wielkie jest Jego miłosierdzie, teraz gdy o tym piszę to ściska mnie w gardle, bo przypominam to sobie. Jezus powiedział do mnie, a Jego głos wychodził z mojego wnętrza: *przestań analizować, żyj, oddychaj* - i od tamtej chwili wszystko się u mnie zmieniło... Zrozumiałam bardzo wiele.. Uwierzcie mi tego nie da się opisać w kilku zdaniach.. Ja jestem rozwiedziona, miałam już męża i poroniłam z nim 3 dzieci. Było niefajnie, rozstaliśmy się. Poznałam moją obecną miłość, po tygodniu znajomości przeprowadził się do mojego miasta, zostawiając wszystko za sobą. Urodziła się nam córeczka pierwsza, wzięliśmy ślub cywilny, i teraz mamy drugą córcię. Kocham Go bardzo mocno. W chwili, gdy rozmawiałam z Jezusem, przeprosiłam Go za moje grzechy, za to, że zachowywałam się nieodpowiedzialnie, ponosiłam jakby winę za rozpad tamtego małżeństwa, bo nie kochałam tego mężczyzny, to była smarkata decyzja z mojej strony, mniejsza o to... Przyznałam się do tego wtedy, i powiedziałam też, ze bardzo kocham mojego obecnego męża, chcę z nim dzielić swoje życie, On jest wspaniały, rozumie mnie a ja Jego, kochamy się i wtedy Jezus jakby zaczął malować na moich oczach serce i za chwilę po prawej stronie tego serca ukazały się dwa gołębie zbliżające do siebie dzioby, pomyślałam wtedy dosłownie: * i jeszcze to....* no i rozpłakałam się... Odczytują to jakby pobłogosławienie naszego związku. To było wspaniałe. Od tamtej pory wszystko się zmieniło na lepsze. NIE BOJĘ SIĘ CHYBA NICZEGO :) Wiem, ze każda dobra droga zaprowadzi mnie do Jezusa i to jest najwspanialsze... Kiedyś nawet poczułam się tak smutno z tego powodu, że to spotkanie z Jezusem moze być dopiero później, że jeszcze wiele lat upłynie :) Kochani, zamiast czytać wpisy na temat nerwicy, poczytajcie Pismo Święte, zobaczcie filmiki jak inni się nawrócili, jak zostali uleczeni. Nie zaręczajcie się myślami, myślcie o tym jak wspaniale będzie trwać przy Jego boku, czując Jego wielką miłość do nas. ON JEST DROGĄ, PRAWDĄ I ŻYCIEM. Przyjmij tą krótką wiadomość.. *PRZESTAŃ ANALIZOWAĆ, ŻYJ, ODDYCHAJ* !!! Trzeba zrozumieć jeszcze (tak mi kiedyś powieział moj kochany mąż) że moje lęki brały się poniekąd z egoizmu, no bo tak bałam się o siebie, że coś mi się stanie, później o niego, czyli, ze zostanę bez ukochanej osoby itd. A SZCZĘŚCIE JEST NIEZALEŻNE OD ŻADNEJ OSOBY, BYNAJMNIEJ NIE POWINNO BYĆ.. Tak myślą ludzie oświeceni, świadomi. Ja jestem szczęśliwa mając rodzinę, ale podstawowym szczęściem jest miłość od Boga i do Boga, i świadomość, że mogę mieć co zapragnę, mój Bóg chce żebym była szczęśliwa a czy to będzie tu czy tam.. to już zależy od Niego, tak jak wszystko inne.. Wtedy też tej nocy w Wigilię odłam swoje życie Jezusowi, powiedziałam że należę od teraz do Niego i niech się dzieje tylko Jego wola.. Pamiętajcie, że święty (czyli każdy kto wierzy w Stwórcę) kocha Boga i życia mu nie szkoda, kocha bliźniego jak siebie samego, każda nawrócona jest zadowolona, każdy święty chodzi uśmiechnięty.. (to tekst z arki noego, proste i trafne w sedno). Jeżeli teraz cierpisz. Padnij przed Jezusem na kolana, oddaj mu swoje troski, złe myśli, cierpienie. On Cie przytuli do serca, nie bój się, nie odtrąci Cie, On Cie bardzo kocha i chce żebyś szedł/szła za Nim.. Nie bójcie się, nie lękajcie się, porzućcie to... *A kiedy już to, co zniszczalne, przyodzieje się w niezniszczalność, a to, co śmiertelne, przyodzieje się w nieśmiertelność, wtedy sprawdzą się słowa, które zostały napisane: Zwycięstwo pochłonęło śmierć. Gdzież jest, o śmierci, twoje zwycięstwo? Gdzież jest, o śmierci, twój oścień? Ościeniem zaś śmierci jest grzech, a siłą grzechu Prawo. Bogu niech będą dzięki za to, że dał nam odnieść zwycięstwo przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa*. (1 Kor 15,54-57) „Kto we Mnie wierzy, to choćby umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki”. (J 11,25n) Chwała wielka i dzięki za to wszystko co dla nas zrobił i robi nasz Bóg, Jezus Chrystus. Ja każdego dnia teraz dziękuję za uzdrowienie, za Jego miłość i czuję bliskość Jego. Poczujcie to też i Wy!!!!! Nie potrzebujecie terapii psychologicznych ani żadnych innych!!!! Nie jesteście chorzy!!!! JESTEŚCIE SAMOTNI !!! ZAGUBIENI... Tak jak ja kiedyś byłam.. Chcę do Was przemówić i dać świadectwo miłości Jezusa, chcę żebyście to też poczuli. Chcę żebyście przestali natychmiast walczyć ze sobą samym. OTWÓRZCIE SWOJE SERCE JEZUSOWI, ODDAJCIE MU SIEBIE, A ON UZDROWI WASZE SERCA I DUSZE. Amen. Stać Was na to. Możecie wszystko! Pamiętajcie! :) :) :) Ja już zmykam do łóżeczka, dobrej nocki :)

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×