Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Ablacja przez dr. Koźluka


Gość Aldona

Rekomendowane odpowiedzi

Mialem trzy ablacje na Banacha i tak to sprawili ze odeslali mnie z popalonym sercem ze trzeba bylo robic operacje zastawek a mpozna sie bylo obejsc bez tego wszystkiego. Trafilem .do Anina ale juz z nienadajacym sie sercem Dzieki Dr Kozlukowi A Teraz po dojsciu do wprawy ma klinike na Kaczej,Nie wierzcie w cuda.......czlowiek Chory poddaje sie wszystkiemu, wierzac ze akurat jemu sie uda. Moze I tak jest. ale zalecam odpowiednich fachowcow . a tacy sa w Aninie...np .Doc, Hryniewiecki.
Odnośnik do komentarza
Pikawa wnioskuję, że dawno miałeś te ablacje (napisałeś: * A Teraz po dojsciu do wprawy ma klinike *), czemu winisz Dr. Koźluka, Jego ekipę, czy AM? Możesz bardziej merytorycznie i po kolei? Ludzie potrzebują dobrej wiedzy o różnych ośrodkach i lekarzach, ale generalizowanie może zaszkodzić, i nie tyle reputacji kliniki czy lekarza, ale potencjalnym pacjentom, których się odstrasz lub namawia. Anin to miejsce bardzo miłych lekarzy, świetnych kardiologów. Ale miałem sposobność poznać Dr. Koźluka, i nie widziałem różnicy jakościowej itp. Leżałem tylko w Aniine, zaznaczam. Na AM ( jeszcze? ) nie. Jak będziesz miał czas, powinieneś napisać więcej - mniej emocji, więcej faktów. Dzięki i pozdr
Odnośnik do komentarza
To Twoje prywatne zdanie Na uszkodzenie moze sie składac wiele czynników Moze jak gówno w przereblu skakałes na stole albo co... Ekipa dr Kozluka to najlepszy zespół do walki z arytmia A to co piszesz mam głeboko w dupie i nie zdziwie sie jakbyś był prowokacja konkurencji!!!
Odnośnik do komentarza
Ja miałam zabieg ablacji 1,5 roku temu na Kaczej przez zespół dr Koźluka. Robił to dr Marek Kiliszek pod okiem Koźluka. Zrobili to bosko. 15 sierpnia minęły dwa{2} lat od częstoskurczu. Czuję się BOSKO. Dzięki. KOŻLUK I KILISZEK TO WSPANIAŁY ZESPÓŁ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Odnośnik do komentarza
Gość bezinteresowny
Tak, w Warszawie, polecam:-) Dr Edward Koźluk: Centrum Medyczne WUM ul.Banacha 1a blok F. Zapisy telefoniczne 22-5991801 do -03. Profil kliniczny: diagnostyka i leczenie zaburzeń rytmu serca (szczególnie metodą ablacji) diagnostyka i leczenie zasłabnięć i omdleń. Być może także gdzieś jeszcze, ale tego nie wiem. O ile mnie pamięć nie zawodzi w środowe popołudnia. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Fred.20.09.2010 witam migaczy .żyłem z tym *zjawiskiem*8 lat. przed zabiegiem w grudniu 2009migałem 2x dz. Po zabiegu ablacji wykonanym przez zespół dr Kożluka w klinice na Banacha w stolicy czuję się znakomicie.Mam 64l dziękuję i pozdrawiaM ZESPÓŁ DR. KOŻLUKA
Odnośnik do komentarza

Właśnie jestem dzień po ablacji robionej w Józefowie.Dr .Kożluk to firmuje ale robią inni ,młodzi lekarze b.sprawni technicznie .Mimo to było to potworne przeżycie to wielokrotne pobudzanie serca dla mnie było nie do zniesienia pomimo leków uspokajających i p-bólowych.Gwarancja że nie będzie nawrotów 85%.Gdybym wiedziała jak to wygląda nigdy bym sie nie zdecydowała.

Odnośnik do komentarza

Witam ja miałam ablacje robioną 25 lipca 2011r też pracuje fizycznie i po dwóch tygodniach wróciłam już do pracy.Nie szalałam z początku za bardzo ale mogłam sobie na to pozwolić bo nie musiałam pracować na akord .Dodam jeszcze że ablacje zniosłam całkiem nieźle też miałam robioną w Józefowie przez dr Koźluka.Wczoraj byłam u kardiologa na badaniu kontrolnym z EKG i Holterem i jest całkiem nieźle oby tak dalej.Pozdrawiam wszystkich

Odnośnik do komentarza
Gość sercowiec13

Witam towarzystwo, właśnie czekam na ablację do Anina już drugi rok i wydaje mi się , że to coś za długo jest. Dlatego rozważam pomysł , żeby udać się właśnie do dr. Koźluka. Może by było szybciej , bo najgorsze jest , że słyszę te zaburzenia bo mam sztuczną zastawkę. Z tego co doczytałem do na Banacha czeka się około 2 miesiące. Jak szanowne towarzystwo uważa, da się tak szybciej dostać na Banacha.

Odnośnik do komentarza

Witam ponownie, jestem już po krioablacji przeprowadzonej przez dr Koźluka w Sensor Cliniq w Warszawie. żyję :)!!! strach był wielki, ale miał też i wielkie oczy. tak więc, mój zabieg zaczął się o godz 17, trwał coś ponad 3,5 godziny. bolało i to niezbyt jedynie znieczulenie w pachwinę, potem zaś nawet dobrze nie zorientowałam się, kiedy asystent doktora dotarł już do mojego serca. nieprzyjemne były wywoływane często częstoskurcze w celu wyznaczenia tzw kriomapy a potem zamrożenia niedobrych komórek, ale dało się przeżyć, uciązliwe i to bardzo leżeie bez ruchu w czasie zabiegu i następnie 12 godzin po nim leżenie na plecach. jestem 2 dni po zabiegu, nie mam częstoskurczy, ale jakby *czuję serce*, że bije, może dlatego, że bardziej się na nim skupiam. Sensor Clinq - czysta, ciepła, dobre posiłki, miłe panie pielęgniarki :) Dr Koźluk - super fachowiec, widać, że wie, co robi, dr Dariusz Rodkiewicz - też fantastyczny, pogodny i sprawnie wszedł mi do serca :) niestety nie pamiętam ze stresu nazwiska Pani Pielęgniarki asystującej przy zabiegu, Ania prawdopodobnie, ale opiekunka pacjenta super, czyta w myślach, drapie w nosek, kontroluje samopoczucie itp. BARDZO DZIĘKUJĘ CAŁEMU ZESPOŁOWI :)

Odnośnik do komentarza
Gość Pacjentmiedzynarodowy

Już 15 lat po kilku zabiegach ujścia żył płucnych w Aninie u dr. Koźluka. A miałem też w Milano u prof Carlo Pappone i we Francja Bordeaux u prof. Haisseger . I udało się ,na tamte czasy to były bardzo nowatorskie zabiegi czyli byłem królikiem doświadczalnym. Suma sumarum udało się nie zażywam żadnych lekarstw od tamtego czasu. Praca zawodowa podróże itd ... J.Sz.

Odnośnik do komentarza
Gość Dorota 072016

Miałam robioną ablację 5 dni temu w Józefowie przez dok Kożluka i dok.Rodkiewicza(super lekarz) pielęgniarka Pani Ania (bardzo uczynna na każde zawołanie).Cały zabieg nic przyjemnego najgorsze przecięcie tętnicy w pachwinie i wywoływanie częstoskurczu,cały zabieg trwał 2 godz.Powoli dochodzę do siebie raz lepiej ,raz jakby przyśpieszało serce.Trzeba ograniczać chodzenie wszystko stopniowo jednak to zabieg w ingerencje serca.Na zabieg czekałam tygodnie .Dziękuje dla całego zespołu.Pozdrawiam .

Odnośnik do komentarza
Gość Tadek Tadek

Jestem po zabiegu w Józefowie ,6 dobę, w zasadzie dopiero dzisiaj doszedłem do siebie. Cały zabieg to 3 godzinny bolesny koszmar, pierwsze godziny po rowniez źle zaniosłem, ucisk w pachwinie i potworny ból głowy nie pozwoliły zmrozyc oka przez całą noc. Rano, zacząłem widzieć podwójnie po czym straciłem świadomość, na kilka godzin prawdopodobnie przez udar mózgu. Obecnie gorączka 39stopni i na przemian odczucie zimna i goraca a to koszulkę zdejmuje mokrą jak z wody.Bol głowy trochę zmalał ale nadal ciężko skupić się na zwykłych codziennych sprawach. Wielkie podziękowania dla prof. Koźluka, ciesze się że trafiłem pod jego zespol, myślę że gdyby przejął zabieg 2 godziny wcześniej to wszystko potoczyło by się lagodniej. Pewnie jestem jeszcze zbyt świeżo *po*ale dzisiaj zrezygnowałbym z tego zabiegu.

Odnośnik do komentarza

Do przebiegu samego badania elektrofizjologicznego nie można się przyczepić. Sprawnie wprowadzono elektrody po znieczuleniu miejscowym i wkłuciu. Ból czuć tylko podczas znieczulania - podobny w odczuciu do bólu przy znieczulaniu zęba, lecz w innym miejscu. Taki rozpierający. Na skórze przyklejone są elektrody do kardiowersji w razie potrzeby oraz elektrody do EKG, na ręce mankiet do mierzenia ciśnienia i pulsoxymetr. W czasie trwania sekwencji nie można mówić, chyba, że coś się zacznie dziać. 2 razy zabolało podczas wprowadzania pierwszej, najgrubszej elektrody (grubość około 3 mm). Potem niestety ta elektroda uwierała za mostkiem (poziom bólu 2 w skali od 0 do 10). Badanie trwało około 1.5 godziny od momentu wprowadzenia elektrod do ich wyciągnięcia i zabezpieczenia rany na nodze. Podczas badania słyszeć można określenia typu 460 na 30, 0.3 miliwolta, *barszczyk*, to nic innego jak parametry stymulacji i próby wywołania rytmów, które nam dokuczają. Po tym nastąpią nieprzyjemne w odczuciu rytmy serca, każdy inaczej odczuwany. Pamiętajcie, że doktora możecie prosić o chwilę przerwy po dłuższych wyczerpujących sekwencjach - na pewno ją zrobi, gdy tylko nie zafałszuje to wyniku badania. Rozpoczętą sekwencję trzeba wytrzymać do końca. Najdłuższa u mnie była 1-minutowa (dokładnie 60 sekund). Uwieranie elektrody też trzeba wytrzymać do czasu jej przesunięcia lub usunięcia z organizmu. Ablacja podłoża arytmii u mnie się nie odbyła z powodu, że dokuczliwy okresowo rytm został znaleziony blisko ważnej drogi przewodzenia pobudzeń w sercu. Próba jej usunięcia przy tej ilości pobudzeń którą mam byłaby niebezpieczna - groziłoby to stymulatorem. Ilość nie pozwalała na dokładne (co do milimetra) zlokalizowanie ogniska pobudzeń. Lekarz oczywiście poinformował o tym w trakcie zabiegu - o dużym ryzyku i czy chcę dalej kontynuować godząc się na ryzyko wszczepienia stymulatora. Ponieważ życie ze stymulatorem (mogłabym stracić kondycję, wielokrotne nacięcia celem wmiany baterii, możliwość rozwoju infekcji od samego stymulatora) - powiedziałam, że nie, poczym nastąpiła obserwacja elektrokardiogramu na monitorze i wyciągnięcie elektrod, zdjęcie materiałów zabezpieczających pole zabiegowe (fragment uda), zabezpieczenie rany i odwiezienie na tzw. ERkę, czyli obserwację. Ta część przebiegła profesjonalnie. dr Koźluk oraz jego cała asysta (kilka osób) postąpiła w pełni profesjonalnie, zgodnie z wiedzą i najważniejszym prawem medycyny *przede wszystkim nie szkodzić*. Dzięki badaniu wiem, że nie grożą mi niebezpieczne arytmie to znaczy takie, które prowadzą do śmierci. Mogę rozważyć zabieg ponowny, gdy będzie po jakimś czasie więcej tych pobudzeń - tzn. kilka tysięcy na dobę lub będą złożone zaburzenia rytmu (tzw. salwy). Na monitorach widać między innymi: • morfologię serca i pozycję wprowadzonych elektrod - dzięki skopii RTG. • elektrokardiogram 12-odprowadzeniowy - prawdopodobnie z *przesuwem papieru* 100mm/s - tak więc wszystko co tam widzicie będzie szersze niż to co macie na papierze. • na kolejnym monitorze widać m.in. punkty stymulacji i odpowiedź serca na stymulację - tu lekarz dokonuje postawienia diagnozy i wstępnego określenia skąd biorą się problemy sercowe. Poniższe nie dotyczy już ekipy ablacyjnej - lecz samej opieki prez oddział OIOK po zabiegu. To do czego niestety muszę się przyczepić to dalsza opieka w Warszawie, szpital na Banacha, na OIOK oraz treść wypisu. Próbowano mi tam zmienić lek kardiologiczny na inny, niestety bez sukcesu (to można zrozumieć - jest to normalny przypadek, że czasem jest pogorszenie, czasem coś nie ujawni się w badaniu itp.). Podano kilka dawek w ciągu doby, jedyne co uzyskano to to, że dostałam 3 razy częstoskurczu nadkomorowego z wąskimi zespołami QRS (prawdopodobnie AVNRT - takiego jakiego napady miewałam raz na kilka miesięcy w ciągu dnia na starym leku). W epikryzie z wypisu brak informacji o próbie zamiany leku, złym samopoczuciu po nim, tachykardii, niemożności podjęcia wysiłku, mimo, że swoje spostrzeżenia przekazywałam pielęgniarkom oraz lekarzowi dyżurnemu. W epikryzie powinna być zgodnie z jej definicją: • wywiad lekarski (brakowało wpisu o epizodzie złożonego rytmu komorowego z holtera - mimo, że w karcie do zgody na ablację podłoża arytmii wpisałam tą informację, okazałam wynik badania holterowskiego oraz to podpisałam, podałam też to przy przyjęciu do szpitala), • badania przedmiotowego (brak uwag), • badań dodatkowych (brak uwag: jest informacja o badaniu elektrofizjologicznym), • leczenia (brak informacji o zmianie leku, brak informacji o tym co się po tym działo), • oraz zalecenia dalszego postępowania, dotyczące modyfikacji stylu życia np. zalecenia dietetyczne, dalszego postępowania medycznego np. kontrolne badania lekarskie lub laboratoryjne, dalszego leczenia (tu nie mam zastrzeżeń - są te informacje). To co można zarzucić pielęgniarkom/lekarzom dyżurnym (ciężko odróżnić kto jest kto, gdy wejdzie lekarz bez stetoskopu i fartuch innego koloru niż biały) - nieumiejętność zmierzenia odcinka PQ (lub PR przy braku załamka Q), gdy ten ukryty jest w załamku poprzedzającym T lub nawet go wyprzedza. Rachunek tu jest prosty - 1 kratka elektrokardiogramu 25mm/s to 40mm, zaś odległość nie powinna przekraczać 5 kratek (200ms). Przy rytmie niższym niż 120/min oznacza to, że przy braku innych nieprawidłowości w EKG załamek ten nie powinien nigdy się ukryć, gdy odcinek PQ/PR nie przekroczy 200ms. Przekazano mi informację, że nie przekroczyłam 200mm (co było niewiedzą, nieprawdą lub pomyłką przy liczeniu/pomiarze - tego się nie dowiem). Uspokajano, że blok AV I stopnia powinien być nazywany wg obecnej wiedzy tylko wydłużeniem odcinka PQ/PR. Co z tego jeżeli właśnie przed częstoskurczami, które mi dokuczały miałam to samo uczucie dziwnego pulsowania i dławienia w szyi, które też wystąpiły przy tym wydłużeniu (oraz w rejestracji holterowskiej z tą samą dolegliwością) i jakiś czas po tym dławieniu miałam częstoskurcz w szpitalu. Pomylono też przekazująć mi informację bradykardię z tachykardią, mówiąc, że to nic strasznego. Od kiedy przy bradykardii kardiomonitor pokazuje 125/min? Czy oni myślą, że każdy pacjent, który do nich trafia jest kompletnym laikiem??? Złożyłam reklamację do kierownika - zobaczę czy przyznają się do błędu i wydadzą zapis z kardiomonitora z chwil przyspieszenia rytmu - do analizy kardiologa celem modyfikacji leczenia, by usunąć problem napadowego częstoskurczu oraz czy poprawią wypis ze szpitala, tak by zawierał pełną informację o czasowej zmianie leku, złożonym rytmie komorowym w holterze i przebiegu leczenia (w tym przypadku chwilowym pogorszeniu na czas zmiany leku) - przecież to ważna informacja dla lekarza prowadzącego! Dam znać jak rozpatrzyli reklamację. PS. Ulotek dla pacjenta też nie mają, bo je wyrzucają. Zgodnie z prawem pacjent w trakcie podawania leku ma prawo otrzymać oryginalną ulotkę do przeczytania - być może zapomniał coś podać, może ma uczulenie na substancję dodatkową lub inne przeciwwskazania. KONIECZNIE PROŚCIE O ORYGINALNĄ ULOTKĘ, GDY WAM COŚ PODAJĄ, MACIE DO TEGO PRAWO, A ONI MAJĄ OBOWIĄZEK WAM JĄ OKAZAĆ DO PRZECZYTANIA - zweryfikujcie też czy opis tabletki zgadza się z tym co dostaliście do wzięcia - czy jest to ulotka od tego leku i czy nie pomylono leków, co się rzadko, ale zdarza. Przed wizytą w szpitalu koniecznie zapoznajcie się z ustawą *Ustawa z dnia 6 listopada 2008 r. o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta* Dz.U. 2009 nr 52 poz. 417 - konieczna lektura od deski do deski - przed planowanym zabiegiem szpitalnym lub póki jesteście zdrowi. Mogę się założyć, że minimum 90% pacjentów nie zna wszystkich swoich praw.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×