Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Łagodne położeniowe zawroty głowy a nerwica lękowa


Leaf

Rekomendowane odpowiedzi

Od lutego 2009 roku (28 roku życia) cierpię na tzw *łagodne (napadowe) położeniowe zawroty głowy (z ang. BPPV). Słowo *łagodne* brzmi w przypadku tego schorzenia niemal ironicznie, ponieważ atak BPPV, zwłaszcza pierwszy nie ma w sobie nic łagodnego. Niektózy zapewne wiedzą, z czym to się je - gwałtowny napad zawrotów głowy (tzw *prawdziwych*, czyli razem ze złudzeniem ruchu ciała lub otoczenia i oczopląsem) po nagłej zmianie pozycji głowy, często przetoczeniem jej z boku na bok podczas leżenia na wznak. Mnie trafiło akurat jak spałam i trzymało 5 dni. Akurat tak się złożyło, że byłam wówczas niewątpliwie odwodniona, wyprana z magnezu (potrafiłam w tamtych czasach przez kilka dni z rzędu pić niemal tylko kawę, wodę przyjmując w ostateczności). Byłam również świeżo po kłótni z ówczesnym narzeczonym, więc i zdenerwowana. Położyłam się spać, jak zwykle na wznak, przespałam jakąś godzinę i BUM! Nie poszłam wtedy do lekarza, ponieważ zostałam poinformowana przez moją matkę, że ona też to miewa, za pierwszym razem też miała akurat 28 lat, a lekarze tak ją wymęczyli - to był jeszcze PRL - że ciągle wywoływali jej kolejne zawroty i ciągnęło się to przez miesiąc. Po czym nikt nie ustalił co to, dostała tabletki na rozszerzenie naczyń krwionośnych i cześć pracy, rodacy. Przeszło samo. Mnie też, zresztą, choć koszmar był to nieziemski. Ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, co to. Drugi atak przyszedł, kiedy mieszkałam w Wielkiej Brytanii, cierpiąc na strasznego doła z racji tęsknoty za domem. Nie przypuszczałam, wyjeżdżając, że dół będzie tak gigantyczny. W dodatku mieliśmy z narzeczonym potworne kłopoty ze znalezieniem pracy. Dodatkowo zaczęłam unikać ludzi, bałam się wychodzić, rozmawiać. Znam język, więc nie do końca to było problemem, raczej obcość miejsca i mnogość kultur. Dodatkowo również ponownie, z racji nieskorygowanych przyzwyczajeń żywieniowych, byłam odwodniona i z niedoborami magnezu. Męczyło mnie to niemal miesiąc, do tego doszły inne, dziwne dolegliwości: nieożność zasypiania, nawet w *bezpiecznej* pozycji - słyszalny i wyczuwalny puls, drętwienie i poczucie pustki a jednocześnie nadmiernego ciężaru w głowie, dreszcze, zimne poty, gorąco. Przez konieczność zachowania jednej pozycji podczas snu, zaczęły mnie boleć plecy i drętwieć kark. Z samymi zawrotami mogłam po pewnym czasie funkcjonować w pionie, ale noce były koszmarne. Nie wytrzymałam i pojechałam wtedy do Polski, do rodziny i przyjaciół. Zmniejszyło się poczucie zagrożenia, zrelaksowałam się, już wtedy co nieco poczytałam na sieci i przypuszczałam, że to BPPV, ale poszłam też do neurologa, który potwierdził przypuszczenie, stwierdził na pewno niedobory wody i magnezu (oczywiście) ale na wszelki wypadek dał skierowanie na rezonans magnetyczny, który oczywiście wypadł doskonale. No to piłam wodę, jadłam magnez i rzeczy zawierające magnez. Zawroty głowy niemal całkiem ustąpiły podczas pobytu w Polsce. Zostałam w Anglii jeszcze tylko rok i wróciłam do domu na stałe. Kolejny większy atak pojawił się po powrocie, ale szybko okazało się, że mam dużo bezpiecznych pozycji, więc samo przeszło, nawet nie wiem, kiedy, bo całkowicie unikałam pozycji powodujących zawroty. Do tej pory kojarzyłam stany drętwienia i ciężaru w głowie oraz tego okropnego pulsu jako objawy towarzyszące BPPV, więc nic dziwnego, że kiedy pojawiły się same z siebie, zaczęłam się martwić czy nie dojdą do tego też znajome zawroty. Ku mojemu zdziwieniu nie przyszły - niewielki plus. Ale znów miałam kłopoty ze spaniem. Piłam melisę, zasypiałam nad ranem i jakoś powoli przeszło. (Lekarzy wtedy nie odwiedzałam z racji braku ubezpieczenia i pieniędzy.) Następny atak BPPV pojawił się w maju 2014 - spowodowałam go sobie sama. Leżałam czując lekki niepokój w głowie, który przeszedł. Potem nagle zaszła potrzeba zamknięcia okna i z lewego boku ostro przekręciłam się nie tylko na prawy, co wręcz dookoła i na brzuch, żeby się podeprzeć i sięgnąć klamki w oknie. Nie wiem, czemu zrobiłam ten piruet, ale jakoś mi tak wyszło. No i poleciałam. Ale wiedziałam z czym to jeść, poznałam już ideę manewru Epley*a (choć nie do końca umiałam go dobrze zrobić), więc uznałam - co tam. Przejdzie. I aktycznie - było lekko, mogłam chodzić. Potem miałam jeszcze lekkie nawroty, *ciągnięcie* w głowie, delikatny oczopląs przy niewłaściwych pozycjach głowy, ale ogólnie szło ku lepszemu. Z początku zdziwiona stwierdziłam, że dodatkowych objawów (nagła *trema*, puls, lekko-ciężka głowa) nie mam. Co mnie tylko ucieszyło. Zawroty przeszły, ale pilnowałam się, zeby nie robić żadnych zdradliwych ruchów. Zdenerwował mnie około listopada jeden z delikatnych nawrotów - w dodatku uświadomiłam sobie, że od maja śpię tylko w dwóch pozycjach, plecy zaczynają protestować, ciągle się pilnuję i nie byłam tak naprawdę w pełni zrelaksowana ani razu przez pół roku. Od tej pory non stop boję się, że trafi mnie BPPV. Boję się, więc się denerwuję, jestem spięta, więc denerwuję się coraz bardziej. Zaburzenia snu, połączone z ciągnięciem w głowie, pustką, zagubieniem. I ciągle czekam na duży zawrót głowy. Dodam jeszcze, że jestem notorycznie rozczarowana swoim życiem zawodowym, miewam napady autonienawiści (kiedyś z samookaleczaniem, dziś już nie), bywam histeryczna, mój PMS to trzecia wojna światowa, mam problemy na tle seksualnym, jestem na wiecznej diecie, ciągle jestem dla siebie za gruba (fakt, że szczupła nie jestem, ale też nie wyglądam jak wieloryb, nie otyła a z pewną nadwagą), mam napady rozpaczy i agresji z wyzwiskami pod własnym adresem, prowokuję kłótnie z bliskimi, unikam towarzystwa i jakiejkolwiek odpowiedzialności, tudzież dziecięcy lęk przed ciemnością i potworami nigdy mi nie minął. Czyli dobrze ze mną nie jest. Obecnie staram się przezwyciężyć agresję i stany dystymiczne i wiem już, że mam nerwicę lękową. Nie poddaję się terapii, ciężko mi się przemóc, ponieważ mam złe doświadczenia z terapeutami, w psychoterapię generalnie nie wierzę, próby podjęcia terapii pogarszały stany nerwicowe, więc próbuję z innej strony (może i ten upór jest objawem chorobowym?) Z kolei na leki nie chcę iść, bo nader łatwo się uzależniam. Ale BPPV czyli położeniowe zawroty głowy też mam. Czy to możliwe, że ciągnięcie w głowie jest spowodowane autosugestią, lękiem przed wystąpieniem zarówno prawdziwych zawrotów, jak i napadu nerwicowego, co napędza moją nerwicę dodatkowo i powoduje wrażenie podobne do tego poprzedzającego BPPV? Czy w zawrotach nerwicowych możliwy jest oczopląs? Czy jest to stricte element *zawrotów prawdziwych*? Chciałabym wiedzieć, czy mogę sobie niektóre z tych *ciągnięć* i braku równowagi tłumaczyć objawami na tle nerwowym, to by mnie, paradoksalnie, uspokoiło, bo chyba bardziej boję się BPPV, niż nerwicy. Samonapędzające się błędne koło...

Odnośnik do komentarza
Gość Wawianka

Witaj,przeczytałam Twoją wypowiedź uważnie ponieważ sama cierpię na BPPV od prawie 6 lat.Przez 4 lata byłam spokojną osobą,pełną optymizmu,teraz natomiast choroba skutecznie zabrała mi pozytywne uczucia,odczucia,jestem bardzo nerwowa,rozdrażniona,płaczliwa.Mam gorsze rokowania od Ciebie,ponieważ moje BPPV jest obustronne,rzadki przypadek ale się zdarza.Subiektywne odczucia są różne myślę,że każdy chory na to ma inne ale wymienię moje,uczucie zapadania,uczucie jakby po silnym uderzeniu w tył głowy i to dosłownie co kilka sekund,problemy z równowagą,problemy ze wzrokiem to znaczy obraz czasami ucieka,lub jest niewyraźny,podłoga ucieka spod nóg,problemy w większym tłumie ludzi,w sklepach,problem z obserwacją pojazdów w ruchu,problem z patrzeniem na różne wzory np.kafelki lub na dywanie,czasami szum w uszach,boleści głowy,uczucie ściągania,uczucie jakby głowa ważyła tonę,mogę tak długo wymieniać ale poprzestanę na tym.Dodatkowo ja odkąd choruję nigdy nie miałam dnia żeby nie czuć dyskomfortu,codziennie przez 24 godziny na dobę mam problemy zawrotami.Jestem pod stałą opieką lekarzy,mam robione manewry,miałam kilka mocniejszych ataków i szczerze mówiąc jestem wykończona psychicznie.Czytam w necie wszystko co dot.tej choroby,należę do grupy wsparcia i marzę o tym,żeby ten koszmar się zakończył.Nigdy nie życzyłam nikomu źle,ale tej osobie która nadała nazwę *łagodne*,przydałoby się żeby potrzymało Jego/Ją tak z tydzień czasu myślę,że słowo łagodne zniknęło by z nazwy.Sumując możesz mieć wiele objawów połączonych z tą chorobą,najlepiej żeby Cię zbadał dobry otolaryngolog który przede wszystkim zna się na BPPV,bo z tego co przeszłam to już wiem,że wiele lekarzy nie ma bladego pojęcia o tym schorzeniu lub tylko *liznęło* coś na ten temat. Życzę Ci powrotu do zdrowia,aha polecam branie vitD,magnezu,picie wody i imbirem,troszkę pomagają.

Odnośnik do komentarza

Dziękuję bardzo za odpowiedź. Faktycznie, nie zazdroszczę. Moje BPPV jest różne, czasem jest na jedną, czasem na drugą stronę. Nigdy jednak nie jest mocne na obie. Zreszta szczegóły mi umykają, bo nigdy nikt mnie porządnie nie zbadał, chyba będę musiała się tym zająć. Ale prawdą jest, że to taka choroba-fantom. Z tego, co wiem, możliwe jest operacyjne *zablokowanie* feralnych kanalików, do których przesypują się cząsteczki, ale operacja łączy się z ryzykiem uszkodzenia słuchu, zresztą nie wiem, czy w ogóle się ją wykonuje w naszym pięknym kraju. Ale Twój przypadek brzmi troche jak sytuacja ekstremalna. U mnie ataki per se nie są bardzo częste, ale martwi mnie to dzikie poczucie odrealnienia, kiedy leżę na wznak. Wcześniej mijało, teraz nie mija. Zmartwiłaś mnie trochę, bo po tym, co napisałaś, mogę przypuszczać, że to po prostu objawy związane z BPPV. Inna rzecz, że wszystkie kobiety u mnie w rodzinie to mają. Jeśli to może być dziedziczne, to może wynikać z jakiejś wady budowy ucha środkowego. Faktycznie, postaram się znów połazić po lekarzach. Gorzej, że wszyscy zdają się albo mało wiedzieć, albo bagatelizować sprawę. Czas chyba znaleźć dobrego specjalistę. Ech. Życzę z całego serca poprawy sytuacji, bo to jest jakiś koszmar. Niby nie jest niebezpieczne, ale w cięższych formach nie idzie z tym żyć. Powodzenia i trzymam kciuki! P.S. Też zauważyłam, że magnez i woda pomagają (gdzieś wyczytałam, że przy dobrze nawodnionym organizmie jest mniejsza szansa na *uciekanie* otolitów. Ale na vit D i imbir nie wpadłam. Dzięki!

Odnośnik do komentarza
Gość Wawianka

Witaj ponownie fajnie,że odpisałaś:) Wracając do tematu dowiadywałam się o operację sprawa wygląda tak,że jeśli masz zaatakowany jeden kanał i w jednym uchu to mogą Ci zaproponować przecięcie nerwu,wtedy do mózgu nie będą wysyłane sygnały związane z zawrotami..ale to nie jest gwarancja,że BPPV nie rozwinie się w pozostałych kanałach.Poza tym z tego co czytałam operacja ta metodą taką jak Ty opisałaś,wiąże się nie tylko z zagrożeniem utraty słuchu ale również z gorszymi konsekwencjami np.chodzenia jak robot,lub krokiem marynarza,lub nawet pogorszenie choroby.Jesli masz konto na Facebook,są tam grupy ludzi chorych na BPPV,co prawda są to strony zagraniczne ale jesli znasz język angielski to się dogadasz,a jesli nie to jakiś translator może pomóc:)W każdym razie można wiele się dowiedzieć o metodach leczenia zza granicą,o nowościach itd,itp..wiesz,że istnieje krzesło tzw.Omniax..wbij na youtube,podobno daje bardzo dobre rezultaty w leczeniu.Ja już o nim myślałam i wysłałam zapytanie do firmy kiedy i czy będzie w Polsce,bo nawet jesli nie to w innym kraju ale w miarę blisko Polski.Na dzień dzisiejszy walczę o rentę,musiałam zlikwidować moją działalność..choróbsko totalnie rozłożyło na łopatki moje życie...ale cóż trzeba dalej żyć:)Serdeczności dla Ciebie...aha na tym forum na FB wyczytałam,że podejrzewają,że choroba jednak może być dziedziczna,jednak u mnie w rodzinie nikt jej nie ma,trafiło tylko na mnie:)

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny, to jest niesamowite, jak wielka jest ignorancja wśród lekarzy w przypadkach ewidentnych do rozpoznania. Miałam dokładnie przypadek opisywany przez was. Byłam przerażona, tym bardziej, że byłam kilka tygodni po operacji kręgosłupa lędźwiowego i jeszcze słabo się ruszałam. Telefonicznie zostałam skierowana na SOR, bo oprócz tego okropnego wirowania miałam wymioty a potem nudności i było podejrzenie zapalenia błędnika. Na SORze przeszłam przez internistę, neurologa i laryngologa. Zrobiono mi tomografię, opis: wylewu i zatoru nie stwierdzono, zero jakiejkolwiek innej informacji. Badanie przez laryngologa było kuriozalne. Ponieważ po operacji nie wolno mi było jeszcze siedzieć, leżałam na kozetce na korytarzu pełnym ludzi. I pani doktor w takich warunkach wykonała badanie. Na stojąco sprawdzała oczopląs, którego oczywiście nie było, bo w pionie nie miałam zawrotów głowy. Mimo, że mówiłam, że są tylko przy zmianie pozycji pani doktor nie przywiązała do tego żadnej wagi i w rozpoznaniu napisała: brak oczopląsu, więc to nie błędnik. Reasumując: w głowie nic nie stwierdzono, zapalenia błędnika też nie, dostałam skierowanie do neurologa, od niego na badanie tętnic szyjnych, które nie wykazało zmian, więc diagnoza: to na pewno od kręgosłupa szyjnego, w którym też mam zmiany. Dla mnie nie było to logiczne, bo wtedy zawroty powinny pojawiać się również w pionie, a były tylko przy zmianie pozycji na leżąco. Ale pani neurolog wyczerpała swoje możliwości pomocy. Pozostał Dr Google. Nie było łatwo. Tysiące ludzi na forach opisujących dolegliwości w prawie identyczny sposób i prawie zero odpowiedzi. W końcu odpowiedziała dziewczyna, która wyjechała do Szwecji, nazwała dolegliwość Łagodne :) Położeniowe Zawroty Głowy, stwierdzając, że jest to bardzo powszechna dolegliwość, że w Szwecji każdy lekarz wie co to jest i wykonanie często jednego zabiegu eliminuje problem albo go radykalnie zmniejsza. I dopiero wpisując dokładne określenie trafiłam na informacje bardziej merytoryczne (ale też typu bla bla bla i wręcz wprowadzające w błąd). To jest link do opisu problemu: https://hipokrates2012.wordpress.com/2014/03/22/polozeniowe-zawroty-glowy/ ale trafiłam też na artykuł medyczny, który dokładnie opisuje objawy, testy i tzw. manewry. Niestety nie zapisałam linku, ale tytuł brzmi Rehabilitacja zawrotów głowy i zaburzeń równowagi Pani dr. Magdaleny Józefowicz-Korczyńskiej. Wszystko tam jest opisane. Wyposażona w wiedzę udałam się do laryngologa, ale chciałam kolejnej Pani Doktor z tytułem doktora dać szansę właściwego rozpoznania. Pani doktor zajrzała do ucha, stwierdziła, że jest wszystko w porządku, spojrzała na opis z SOR i próbowała odesłać do neurologa. Wtedy powiedziałam, że czytałam na temat ŁPZG i czy może sprawdzić, czy to nie jest ten przypadek. No i okazało się, że to może być to, ale pani doktor nie może tego sprawdzić, bo badania wykonują tylko poradnie przyszpitalne, gdzie jak się potem okazało terminy są trzymiesięczne, a jak chciałam zrobić prywatnie, to okazało się, że aparat jest zepsuty :). Na szczęście jedna z rejestratorek podała mi kontakt do laryngologa, która kiedyś wykonywała takie badania w szpitalu a teraz pracuje w przychodni. I był to pierwszy lekarz z ośmiu, przez których przeszłam, która wiedziała o czym mówię. Posadziła mnie na leżance, zrobiła test, bez żadnej aparatury, oczopląs był, że aż hej, wykonała manewr, niezbyt gwałtownie, ze względu na kręgosłup, powiedziała, jak mam spać przez tydzień i przestałam bać się położyć do łóżka. Nie ustąpiło to w 100 %, ale teraz, gdybym nie znała tematu, pewnie nie zwróciłabym na to uwagi. Reasumując: dolegliwość, która dotyka co czwartą osobę jest kompletnie nie znana lekarzom, odsyłają nas jeden do drugiego, a na koniec mówią, to pewnie od kręgosłupa. I koniec, cierp pacjencie, my swoją kasę za każdą wizytę wzięliśmy. Jeśli ktoś chce otrzymać tekst artykułu, o którym wspomniałam, niech poda adres email, chętnie wyślę. Ja prowadzę akcję uświadamiającą wśród lekarzy, wcisnęłam wydrukowany artykuł lekarzowi rodzinnemu (tu pozytywny odbiór, z podziękowaniem), rehabilitantowi, który specjalizuje się w zawrotach głowy, i który pojęcia nie miał o temacie, a moje próby mówienia o otolitach najpierw skomentował, że przecież wapń jest wszędzie, ale w końcu chyba przeczytał i nawet się trochę zainteresował, neurolożce, laryngolożce (na siłę, bo przecież oni wiedzą ..) I tak już pierwszy lekarz na podstawie opisu powinien wiedzieć do jakiego kolejnego lekarza mnie skierować, a ten po prostu wykonać test samodzielnie albo w pracowni, potwierdzić przypuszczenie i wykonać zabieg. A każdy z nas plącze się od lekarza do lekarza, cierpi niepotrzebnie, wydaje kasę własną (najczęściej) lub naszą wspólną (NFZ), zabiera miejsce w kolejkach innym oczekującym. A lekarze mają się dobrze, zarobki dzisiaj mają bardzo dobre (podobno nawet 2 tys. za dyżur), ale olewają nas jak dawniej, bo wszystkiemu jest winny system. Nie gódźmy się na to.

Odnośnik do komentarza
Gość Wawianka

Witaj DGK,zgadzam się z Tobą,że ignorancja lekarzy jest porażająca.Naprawdę to 90 parę procent otolaryngologów,nie ma bladego pojęcia o tej chorobie.Teraz, odkąd walczę o rentę,dodatkowo się przekonałam jak mało znają realia tej choroby,lekarze orzecznicy.Za każdym razem,zaglądają mi w gardło,nos i każą powtarzać słowa wypowiadane przez nich szeptem.A mnie szlag trafia,bo ja nie zmagam się z chorobą słuchu,który przy BPPV można mieć doskonały.Poza tym jeszcze jedno,tzw.próby położeniowe,nie zawsze pokazują oczopląs,nie raz zdarzyło mi się przed manewrem mieć próbę położeniową i oczy nawet nie drgnęły a w trakcie manewru momentalnie dostawałam oczopląsu.Pozdrawiam serdecznie:)

Odnośnik do komentarza

Witam, Chciałam napisać,że ŁPZG dotknęły mnie 9.05.2015 r wieczorem kładąc się do łóżka świat zawirował i tak się zaczęło ale to tak,że pojawiły się wymioty,niemożność przekręcenia głowy oraz totalny strach co to jest !!!! Trafiłam na SOR gdzie oczywiście Pan neurolog stwierdził,że to nie ma nic wspólnego z błędnikiem.Wyszła mi anemia( hemoglobina 8) więc wszyscy zrzucili to na anemię mówiąc,że zawroty głowy przejdą jak wybiorę żelazo. Oczywiście tydzień spędziłam w łóżku bo zawroty były ale już mniejsze gdy się przekręcałam ale tak jakby na jedną stronę. Piłam pokrzywę i brałam żelazo bo przecież to z anemii i było lepiej ale uczucie ciągłej niestabilności pozostało tylko te zawroty przy położeniu się czy przekręcaniu były mniejsze. I tak do 4 czerwca gdzie kładąc się do łózka wszystko wróciło od nowa. I dla mnie to był początek koszmaru bo przecież biorę żelazo,piję pokrzywę i leczę się już miesiąc to dlaczego zaczyna mi się od nowa !!!! Nie mogłam uwierzyć. I dokładnie nie mogłam się przychylać do przodu 9 do tyłu jakoś było oki),nie mogłam się kłaść na poduszkę i przekręcać głową a jak chodziłam i zrobiłam gwałtowny zwrot to wszystko mi uciekało. I dokładnie przeczytałam ten sam artykuł w internecie co DGK ( wcześniej mnóstwo poszukiwań po necie co mi może być)i dokładnie dziewczyna z Szwecji opisała identyczny przypadek co ja mam. Mój lekarz rodzinny ciągle podkreślał,że nie mam problemów z błędnikiem,nie byłam u żadnego laryngologa sama wywnioskowałam,ze to mam . Spróbowałam sama ten manewr repozycyjny i miałam oczopląs jak nic i przeszło mi ale taka lekka niestabilność mi została ale tak się da żyć,czasami mi tak przechodzi,że zapominam,że miałam takie coś i znów świat jest piękny. ale teraz niedawno jakieś 4 dni temu szłam sobie nie odczuwając żadnych dolegliwości i świat mi się usunął spod nóg i znów strach,że to wróciło !!! Cały czas robię te manewry od czerwca. Czuję dużą poprawę ale czasami nie do końca czuję się dobrze ( pozostaje niestabilność). Proszę powiedz mi DGK albo napisz na maila : mmartucha26@gmail.com jak śpisz bo piszesz,że lekarz powiedział Ci jak masz spać i napisz mi proszę czy uczucie niestabilności zostało ??? Mam pytanie czy lekarz mówił,że to może nawracać??? Będę wdzięczna za każdą odpowiedź. Dziękuję z góry

Odnośnik do komentarza

Marta 35,mam dla Ciebie taką małą rade,nigdy nie rób sama manewrów,bo możesz sobie bardzo zaszkodzić.Po pierwsze,nie masz postawionej diagnozy,po drugie,jesli to faktycznie BPPV czyliłagodne położeniowe zawroty głowy,to nie wiesz które masz zaatakowane kanały,po trzecie,ponieważ ja walczę z tą chorobą od 2009 roku i mam zdiagnozowaną w obu uszach,to równiez staram się uzyskać jak nawięcej informacji o tej chorobie ( w polskich pismach medycznych piszą bardzo mało i w sumie mało wartościowe informacje),a chcę Ci nadmienić,że np.w USA są kliniki zajmujące się tylko BPPV i lekarze wprost mówią,że nie można samemu wykonywac manewrów.Natomiast nasi lekarze zachęcają do takiej samowolki,bo chyba chcą mieć pacjenta z głowy.Jesli masz konto na Facebook,jest tam stworzona grupa zamknieta,ludzi chorych na BPPV z całego świata,warto do Nich dołączyć.Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

@wawianka Mysle, ze z ta samowolka to troche przesadzasz, wiekszej krzywdy juz chyba sobie nie mozna zrobic. Ja mieszkam i lecze sie w NIemczech. Na diagnoze czekalam 2 lata. Przeszlam wielu specjalistow, mialam skany mozgu, kregoslupa, terapie farmakologiczna ze skierowania neurologa, ktora wywolala u mnie stany lekowe i halucynacje i tak naprawde zdjagnozowal mnie Dr. Google. Do ostatniego laryngologa poszlam tylko w celu potwierdzenia moich przypuszczen, i po testach BPPV zostalo potwierdzone. Leczenie: **prosze wykonywac cwieczenia w domu. Sprobowac raz na jedno ucho raz na drugie**. Na szczescie zero lekow. Co do tego jak sie czuje, to niestety dolaczam do grona walczacych o normalne funkcjonowanie. Staram sie o tym nie myslec, ale jak tylko zostaje sama w domu, to sobie poplakuje i pytam **dlaczego ja?**. Najgorsze jest to, ze ten stan najbardziej dokucza w wolnym czasie. Prace mam bardzo statyczna, bo siedze przy biurku i w biurze zdarzylo mi sie dopiero 2 razy dostac zawrotow. Niestety oba w ciagu ostatnich miesiecy, wiec stan sie troche nasila. W weekendy mam epizody praktycznie zawsze, z roznymi objawami. Boli najbardziej to, ze to jak to wplywa na nasze zycie jest zupelnie pomijane. Moja lekarz domowa przez wiele miesiecy sugerowala, ze powinnnam sie wyciszyc, odstresowac, pewnie podejrzewala u mnie nerwice-a ja jestem/bylam ostoja spokoju, usmiechnieta i radosna. Dopiero jak doczolgalam sie do niej tego dnia, kiedy zawroty nie ustepowaly, dostalam skierowanie do specjalisty. Co znaczy **zyc normalnie**? Mysle, ze ciagly stres poglebia nasz stan, ale umiejetnosc pelnego odstresowania to jest jakis wyzszy level przy tym schorzeniu. Probowalam jogi, ale wiecie same, ze kazdy obrot glowy, pochylenie sie etc. moze skutkowac naglym epizodem. Proba opanowania sytuacji przy 20 wlepiajacych sie w ciebie osobach malo zachecajaca. Jak ktos ma jakies sugestie, metody relaksacji, prosze o rady. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam, Doskonale to wszystko rozumiem. Mnie tylko to przeraża ze ludzie tyle lat to maja. Ja myślałam ze jak po paru miesiącach mi trochę przeszło to ze bedzie ku lepszemu. Śle w grudniu 2015 roku wróciło tylko trochę mniejsze były te zawroty głowy i ten lek ktory sie przy tym pojawia jest niebywałe powalający na nogi. I znów zaczęłam ćwiczyć i pare razy dziennie wykonywałam te ćwiczenia i pomogło. Wierze ze mi to bedzie pomagać. I poszłam do otolaryngologia prywatnie i opowiedziałam mu to wszystko i bez badania swierdzil ze mam ŁPZG. powiedział ze muszę powoli robic ruchy głową. Pan był bardzo miły powiedział od razu ze nie ma na to leków. I powiedział tez ze jeśli mam zawroty to mam robic te ćwiczenia ktore mi pomagają. Skoro pomagają to mam je robic. I tak sie wszystko kręci. Nie ma dnia i godziny abym o tym co mam nie myslala. Jak tylko mam gdzieś iść myśle czy to mi sie nie przytrafi. I tak ciagle. Tez wiele razy myśle czemu mi sie to przytrafiło. A ta niestabilność która temu towarzyszy tez jest tak stresująca i powodująca lęk ze to trudno sobie wyobrazic. Jak leżę w łożku to czuje ze to nie jest tak jak powinno być.

Odnośnik do komentarza

Po przeczytaniu opisów stwierdzam, że mam podobne objawy. W pionie jest prawie wszystko w porządku, natomiast w pozycji leżącej zaczyna się kręcić, wirować do mdłości, robi się słabo, niedobrze, muszę się podpierać, do tego ból głowy. Biorę vestibo i jakoś funkcjonuję, nie chodzę na czworakach. Mam skierowanie na rezonans, ale nie wiem czy dam radę w poziomie zrobić to badanie. Jak wykonać takie badanie?

Odnośnik do komentarza

Witam na forum, chciałabym wrócić do wątku BPPV. U mnie zdiagnozowano 8 lat temu, Po operacji ortopedycznej i prawie rocznym unieruchomieniu rozpoczęłam intensywną rehabilitację i wtedy dostałam pierwszego ataku. Leczenie było głównie farmakologiczne, manewry, przez ok. 2 lata witamina B1. Miałam spokój, do następnej operacji. Jestem 1,5 miesiąca po kolejnej operacji ortopedycznej, unieruchomiona w pozycji leżącej, rzadko wstaję. Dzisiaj pierwszy raz wyszłam na dłuższy spacer i dzieje się coś dziwnego. Uczucie pełności w uszach głównie w jednym i w głowie, zawroty głowy, jakby pulsujące zatkanie ucha od wewnątrz, zwiększenie ciśnienia w głowie. Porównywalne do objawów podczas jazdy windą do góry lub autobusem w górach. Nie ma wirowania przed oczami i przy zmianie pozycji na leżącą. To jest cały czas gdy stoję lub leżę. Ogarnia mnie panika, są święta, nie dostanę się do laryngologa, a zresztą mało kto zna się na ŁPZZ. Czy choroba Meniera (nie wiem czy tak się pisze) to to samo? A może to zakrzepica i zagraża udar? Ciśnienie mam ok. 105-110/65-70. (wiek niemłody)

Odnośnik do komentarza

Do poprzedniego maila dodam jeszcze, że jestem podczas intensywnej i długotrwałej antybiotykoterapii, bo może te zaburzenia mają z tym związek. Wewnątrz ciała mam włożone wkładki z gentamycyną i oprócz tego już piąty tydzień przyjmuję po 1000 mg amoksycyliny. 8 lat temu miałam tę samą operację i terapię. Może ta choroba ma jakiś z tym związek?

Odnośnik do komentarza

Witam Jak widac spac nie moge ale dzirki temu trafilam na ten watek. Wczoraj cos szperalam nt blednika i trafilam na te lagodne ... stwierdzilam ze u mnie lagodne nie sa wiec nie zagladalam a tu prosze. Zaczelo sie we wt o 5 rano. Obudzilam sue nie wiem czemu poruszylam glowa i jazda byla. Potrm podnioslam sie to samo. Przeszlo. Zmowu polozylam sie i znowu swiat wirowal i tak caly dzien. Najgorzej przy lezeniu na wznak. W dzien w pionie bylo w miare chociaz czulam sie niepewnie. W nocy zmiwu jazdy ale uwazalam zeby nie wykonywac szybkich ruchow. W pionie bylo nawet ok ale pod wieczor juz nie bo sciagalo na prawo. Robilam te proby palec nos i wychodza ok. Robilam probe stojac ze zlacxobymi stopami i zamknietymi oczami i niby jesli to bkednik to powinno przewracac a jesli mozdzek to chwiac to mnie bardziej chwieje chociaz nie powiem zeby mocno wuec ta proba moze tez bez znaczenia jest. A zaczelo sie zapaleniem gardla w ub tyg. Juz wtedy w nocy w pionie mnie poviagnelo ale nic takiego wiec powiedzmy chcialam zapomniec. Zapalenie gardla minelo ale zaczal bolec jeden migdal. Zero objawow poza mocnym bolem.w pn juz prawie nie bolalo a we wt zaczely sie zawroty. Teraz cos tam pobolewa drugi migdal. Lekarz nic nie stwierdzil i dal skierowanie do laryng. Terminy dlugie wiec ide w pt prywatnie. Zapytacie czemu nie poszlam wczesniej po antyb np- rok temu mialam podobne bole mogdalkow dostalam antyb i nie wiem czy on pomogl czy samo przeszlo bo po kuracji bol wrocil i po kilku dniach minal na dobre wiec stwierdzilam ze tym razem to wirusowka. Co do zawrotiw - 3 lata temu zlapaly mnie podczas jazdy autrm bylo mocne 2 ataki ale minely. W pozycji kezacej bylo ok ake 2 tyg chodzikam jak pijana z oczoplasem. Lekarz stwierdzil przrmeczenie albo nerwice. W ost wakacje po intensywnych cwiczeniach tez byl atak w pionie trwalo chwile zatkalo sie najpierw ucho tak jak te 3lata temu zawszs prawe ucho i przeszlo bez sladu. Z 15 lat temu mialam epizody zawrotow ale wtefy intensywmie idchudzalam sie i cukier byl niski. Laryn i okista stwierdzili lekki oczoplas a neurolog migrene wmawiala jak mowilam ze nikt nie chorowal na to to stwierdzila nerwice. Nerwicy nabawilam die przsz lekarzy i jch leczenie ale to oddzielny temat. Generalnie przy nwrwicy nie byliby zawrotow wywolywanych zmiana pozycjj czy przekrecamiem sue z boku na bok. Od 2 dni oprocz zawrotiw mam mdlisci raz wymiotowalam. W sumie nie wiem na co licze bo chcialabym zeby to przeszlo i zebym mogla w cholere zapomniec o tym. Dodam ze id grudnia nam probkemy z nolem plecow wyszla skolioza w odc piersiowym. Boke byly tak silne ze tylko opioidy pomigaly. Mam nadzieje ze lekarz mnie w pt zbada dokladnie. U was badanie blednika wyszlo dobrze czy byly jakies nieprawidlowosci?

Odnośnik do komentarza

Ja z tym cholerstwem męczę się od sierpnia 2009 roku.Zaczęło się tak jak u większości z Was nagle i niespodziewanie. Kiedy chciałam rano wstać nagle świat zaczął wirować. To była niedziela dobrze,ze mąż był w domu,bo ja się tak przeraziłam bo nie wiedziałam co się dzieje.Męczę się już z tym tyle lat.Najgorzej jest jak kładę się do łóżka. Muszę wpierw położyć się na boku,odczekać te kilkanaście sekund ucisku w głowie po,którym zaczyna się zawrót.Kiedy trochę zelz3je przewracam się na plecy, ale w ten sposób, że głowa leży na poduszce sztywno,a ja przekręcam delikatnie cialo.I śpię cały czas na plecach.plecach.Bylam u kilku neurologii, miałam kilka rezonansów głowy, które oczywiście nic nie wykazały. Potem maraton po innych lekarzach.Leżałam w szpitalu,gdzie stwierdzono ŁPZG.Miałam robionych kilka manewrów,ale niewiele pomogły. I tak się męczę.

Odnośnik do komentarza

Witam, ok 3 lat temu trafiła do mnie pacjentka z ww. Przyprowadził jà mąż. Sama nie mogła chodzić. Była po wielu terapiach manualnych i ułożeniowych(specjalny fotel). Było tylko gorzej. Nie pomagały też ćwiczenia. Po pracy na odc. szyjnym (mięśnie, więzadła),zaczeła nawet prowadzić samochód. Pełnia szczęścia. Dolegliwości mineły w 80%. Teraz wszystko powróciło. MASAKRA. Jestem fizjo

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×