Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Migotanie przedsionków - ablacja


Gość Markobe

Rekomendowane odpowiedzi

Nie chcę zauroczyć, ale bije w miarę przyzwoicie w tempie 55-60 max. Są sekundowe wstawki ale nie wiem już czego. Teraz czeka mnie wizyta u endokrynologa, bo chyba przy tym Flecainid-zie obudziła się tarczyca. Mam bardzo słabą kondycję fizyczną. Przez te bóle w piersiach i w ogóle całego torsu, żołądka i in. opadłam z sił, prawie się poddałam. Jutro mijają trzy m-ce od ablacji i postanowiłam się wziąć za siebie. Brakuje mi trochę wsparcia ze strony rodziny. Oni nie mają wyobrażenia o mojej chorobie. dla nich to tylko nerwica. ALE MAM WAS. Pozdrawiam serdecznie z mojej Ziemi Lubuskiej, dzisiaj lekko deszczowej (mżaweczka - jakże potrzebna).
Odnośnik do komentarza
Gość czytelnikTJ
Witam! Jestem już w domu po urlopie. Po raz pierwszy od czasu kiedy dostałem pierwszego migotania, chodziłem - co prawda po niskich - ale jednak górach. Jestem dwa miesiące po ablacji i muszę powiedzieć, że jestem pozytywnie *zaskoczony*. Serce chodziło mi w zasadzie bez zarzutu tylko drobne bardzo rzadkie potknięcia. Żadnych sensacji ani w czasie ani po wysiłku. Jedyne co mi dalej dokucza ale też mniej, to co jakiś czas mam kilka dni kiedy wieczorem skacze mi ciśnienie. Teraz też miałem 3 takie dni. To co pisze Dana o zrozumieniu u najbliższej rodziny jest bardzo ważne. Spotkałem się z tym wielokrotnie, że ludzie nie mają pojęcia co to jest migotanie i dopytują się o co właściwie chodzi i czy ja wtedy coś czuję - fajne co? Potrafią zrozumieć co to jest zawał, ale jakieś tam migotanie. Faktycznie są pacjenci którzy nawet nie wiedzą, że mają migotanie, ale ja każdy napad przeżywałem bardzo ciężko. Szczęśliwie cały czas miałem wsparcie ze strony żony. Naprawdę wiele mi pomogła w tych trudnych chwilach i to jest nie do przecenienia. Pozdrawiam wiernych czytelników forum. Niestety nie zostało nas już wiele ze starego grona, a szkoda.
Odnośnik do komentarza
Pewnie czytelnikow jest wiecej niz piszacych ha ha. Od czasu do czasu zagladam na forum i bardzo sie ciesze ze udalo sie *Czytelnikowi* mysle, ze mozna juz tak powiedziec, Dana ( odpukac) czuje sie znacznie lepiej. Sa to kolejne dowody na to ze warto sie *ablowac*. NIe nie ja nikogo nie namawiam, kazdy musi podjac samodzielna decyzje, ale jak ma wiecej opinii to jest mu latwiej. Ja przypomne , ze moja mialem robiona przeszlo dwa lata temu. W tym czasie mialem pewnie trzy krotkie ataki i czasmi serce sie *potyka* ale po ablacji pracuje i zyje normalnie co nie bylo juz mozliwe przed. Mnie rowniez bardzo pomogla malzonka i cala rodzinka. Jest to bardzo wazne miec wsparcie wsrod najblizszych. Troche sie martwie o corke bo ma dolegliwosci sercowe. Sprawdzilem jej tetno podczas zlego samopoczucia i niestety co jakis czas zdarzalo sie tzw *wypadanie*. Pojechalem zrobic EKG ale serducho juz sie uspokoilo i tetno bylo miarowe i EKG oczywiscie ok. Mam nadzieje ze to tylko chwilowe, spowodowane szkolnym stresem a nie choroba odziedziczona po ojcu. Pozdrawiam wszystkich *migaczy* tych bylych i obecnych oraz ich rodziny.
Odnośnik do komentarza
Gość serducho
Witam, jestem nowa na forum. Sporo tu Waszych postów, ale nie doszukałam się informacji na temat migotania - co to właściwie jest? Ja cierpię na częstoskurcz, prawdopodobnie będę musiała poddać się ablacji, chyba, że wybiorę leczenie farmakologiczne. Skazywanie się na zażywanie lekarstw przez całe życie raczej mi się nie uśmiecha, choć zabiegu też się boję. Czy ten zabieg przeprowadza się przy znieczuleniu miejscowym, czy to boli? Ktoś miał już może taki zabieg w Krakowie? Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Witam ! Ja 15.05 przeszłam ablacje w SCCS w Zabrzu z powodu trzepotania przedsionków z okresowym przewodzeniem do 230/min. Na dzień dzisiejszy czuję się dobrze chociaż są momenty ,że serce bije mi za wolno (40/min) i wtedy kręci mi się w głowie .Dzisiaj byłam u lekarza i na wszelki wypadek dał mi leki na przyspieszenie :)) Mam tylko nadzieję , że nie będzie tak w kółko ,ze będą mi zwalniać ablacja a przyspieszać lekami :))))) Na kolejną ablacje chyba bym się nie zgodziła. POZDRAWIAM WSZYSTKICH.
Odnośnik do komentarza
Do Aśki 29. Jak często i jakie długie miałaś ataki ? W jaki sposób odzyskiwałaś miarowość ? Skuteczność ablacji trzepotania wynosi 100 % . Tak więc jesteś na dobrej drodze do normalnego funkcjonowania. Teraz masz trudny okres bo na pewno serducho jeszcze fika koziołki ale rekonwalescencja musi potrwać. Pozdrawiam. P.S. Ja miałam już 3 ablacje i czekam na 4.
Odnośnik do komentarza
Gość Eluzyna
A ja mam już wyznaczony termin 2 ablacji!! Będzie to zabieg po uprzednim odstawieniu amiodaronu, juz sie boję. Dana dlaczego musisz mieć 4 zabieg skoro wcześniej pisałaś, że migotań już nie masz no i tętno się unormowało? Na wsparcie bliskich to raczej nie licz, no chyba żebyś miała taką troskliwą żonę jaką ma czytelnik haha, no niestety to kobiety są empatyczne i gotowe do poświęceń. Tak więc musimy być silne i liczyć przeważnie na siebie! Radzę poprawić kondycję przez coraz dłuższe spacery, nie musisz się przecież zbytnio męczyć, na mnie chodzenie ma wręcz uzdrawiający wpływ. Do Czytelnika- niedowiarka: ciesze się, że pozbyłeś się w końcu koszmaru, a jakie leki obecnie przyjmujesz? Pozdrawiam wszystkich migaczy, tych co piszą i tych co tylko czytają.
Odnośnik do komentarza
Gość czytelnik TJ
Do Eluzyny! Czy to źle, że żona mnie rozumiała i w miarę możliwości pomagała? No chyba tak to powinno wyglądać w obie zresztą strony. W szpitalu w Aninie miałem okazję widzieć zarówno troskliwe żony jak i mężów, a także innych członków rodzin. Ja wspomniałem o żonie ponieważ inni członkowie mojej rodziny ze mną nie mieszkają, a więc nie mieli okazji widzieć jaka to frajda mieć napad migotania, ale to nie znaczy, że się moją chorobą nie interesowali. Nie będę dalej brnął w ten temat bo faktycznie w różnych rodzinach różnie bywa. Natomiast jeśli chodzi o leki to nadal utrzymuję te co wcześniej oprócz polfenonu, który stosuję doraźnie w razie arytmii i w bardzo małej dawce. Nie mogę skonsultować dawkowania leków z lekarzem ponieważ wizytę kontrolną mam dopiero 16 lipca i w żaden sposób nie mogę uzyskać wcześniejszego terminu. Do czasu upłynięcia 3 miesięcy nie będę robił dalszych samowolnych eksperymentów. Strach przed migotaniem powstrzymuje mnie na razie skutecznie od większych eksperymentów szczególnie kiedy serce się nagle zatelepie.
Odnośnik do komentarza
Do Eluzyny. Holtera miałam robionego 1 m-c i 2 m-ce po ablacji No i najpierw ujawniły się skurcze dodatkowe i napadowe częstoskurcze a na drugim zapisie jakby utrwalający się częstoskurcz bądź spowolnione trzepotanie. Dr Kożluk jak to zobaczył to od razu stwierdził, że ujawniły się nowe żródła arytmii i zapisał w kolejkę jako pilne. Obecnie odpukać, już 13 dzień mam w miarę stabilne tętno. Czyżby po odstawieniu Isoptinu ??? Teraz zaczynam eksperymentować ze zmiejszeniem dawki wieczornej leku p/arytm. FLECAINID. Ale za to zwiększłam *spożycie* ziołowych leków uspokajających. Ale teraz zaczynają się kłopoty ze wzrokiem. Żegnajcie romamse (książkowe). Czytelniku , my ci *zazdrościmy żony* . Serdeczne pozdrowienia dla niej. Ja już niczego nie odmienię, muszę być twarda. Pa.
Odnośnik do komentarza
Gość Eluzyna
Do Czytelnika! Chyba niewłaściwie odczytałeś moje intencje, bo cóż wspanialszego może człowieka spotkać jak zrozumienie i troska najbliższych ale nikt poza tobą nie wie co dokładnie odczuwasz i nie może cię od tego uwolnić. Poza tym sytuacje bywają diametralnie różne, bo inaczej jest gdy migotania występują codziennie i trwają po kilka godzin, a funkcjonować trzeba normalnie, albo dopadają cie w nocy gdy wszyscy śpią, więc ich nie budzisz tylko bierzesz leki i czekasz, bo wiesz, że migotanie w końcu przejdzie. Wtedy najbliżsi przyzwyczajają się i z czasem obojętnieją, no bo w końcu nic się złego nie stało. Nie wiem jak często Ty miałeś napady, podejrzewam, że nie codziennie, a przy tym jeśli mieszkasz tylko z żona to oczywiste, że razem to przeżywaliście. Jasne, że nie możesz sam zmieniać lub odstawiać leków, bo ja mam z tym złe doświadczenie, choć ponoć odstawienie przeze mnie amiodaronu w swoim czasie nie było błędem! No i te terminy wizyt lekarskich, na które trzeba czekać miesiącami tez mnie denerwują.
Odnośnik do komentarza
Gość zona czytelnika
Do Dany I Eluzyny, dziekuję za miłe slowa pod moim adresem! Rzeczywiscie doprawdy tylko Wy, którzy przechodzicie migotania wiecie co się naprawdę czuje, żaden obserwator, chocby i najbardziej wrażliwy nie wejdzie*w skórę* migacza.Niemniej napady wyglądały nieraz dramatycznie i muszę przyznac,ze strach mi równo biegł po plecach i cisnienie rosło z tego powodu znacząco.Czytelnik miewał napady bardzo róznie, bywało i co dwa dni, bywało raz na tydzień i nigdy nie było gwarancji,ze nie bedziemy musieli wzywać karetki bądz jechać samemu do szpitala.Szczęsliwie nie miał nigdy kardiowersji, ale migotania trwały nieraz wiele godzin i były gwałtowne. Teraz to się zmieniło, oby, oby...pozdrawiam migaczy
Odnośnik do komentarza
Moi Mili Migacze! Prawie na bieżąco śledzę Wasze zmagania z FA, razem z Wami przeżywam kolejne ataki, Wasze nocne i dzienne strachy, jestem myślami z Waszymi Rodzinami, które stają się swoistymi grupami wsparcia, stale trzymam kciuki za wszystkich, którzy decydują się na ablację.Nie odzywam się zbyt często, mimo , że to ja założyłem po mojej ablacji tę stronę po to abysmy w chwilach zwątpienia , a czasem nawet zwyłej rozpaczy mogli się wzajemnie podpierać psychicznie.Nie odzywam sie zbyt często, podobnie jak Tomasz, bo po prostu ablacja dała mi nowe życie, choć może to brzmieć nieco wzniośle, ale tak jest naprawdę.Żyję zwyczajnie, jężdżę na nartach( na wysokości nawet powyżej 3000mnpm, pływam, podróżuję( również samolotami), a także ciężko pracuję po kilkanascie godzin dziennie.W zasadzie wydaje mi się czasami, że migotanie to był kilkuletni, straszny sen. Dana, Czytelnik. Minia, Tomek i wiele, wiele innych osób zmagających się z FA stały mi się bliskie,wszystkim którzy niestety dołaczają do Naszego grona migaczy życzę z całego serca odwagi, wytrwałości i rozsądnie podjętej decyzji o ablacji. W lipcu miną 2 lata od mojej ablacji i nadal będę się upierał, że czas , w którym nie decydowałem się na ablacje, był zdecydowanie czasem straconym. Nie warto wchłaniać całej tablicy Mendelejewa i truć organizmu np. Amiodarone, który i tak w końcu nie działa. Decydujcie się na ablację!Pozdrawiam wszystkich starych forumowiczów , a takze nowych.
Odnośnik do komentarza
witaj arkobe ciesze sie ze u Ciebie jest dobrze ja tez bym zgrzeszyla ze jest zle, nie mam codziennych atakow, teraz nawet dwa miesiace przerwy, pojawiaja sie ale krotkotrwale,gorzej znosze bol przy dusznicy bolesnej, no i tu tylko leki, w srode mam wizyte kontrolna u kardiologa to zobacze co dr zadecyduje jakie zleci badania, lub nic nie zleci kryzys,pozdrawiam wszystkich migaczy
Odnośnik do komentarza
Czesc.dzis jest moj pierwszy dzien na tym forum i nie bardzo jeszcze wiem jak to wszystko dziala.minelo 3 tygodnie po albacji podczas zabiegu okazalo sie ze mam powazna arytmie a wczesniej nie zdawalam sobie z tego sprawy,meczylam sie wiele lat ale ostatnie 2 lata przezylam duzo stresu i sie nasililo.jeden czestoskorcz ten najsilniejszy zostal wypalony,po wyjsciu ze szpitala bylam strasznie oslabiona i po kilku dniach meczyly mnie ataki lekkie i krotkotrwale ale bardzo czeste nawet przez bekniecie raczej wymuszone.od roku biore tabletki Bisohexal wczesniej jedna a teraz polowe,mieszkam w hollandi i kardiolog przepisal mi kolejna dawke lekow pod nazwa Tambocor nie wiem jak brzmi w przetlumaczeniu na Polski i chcialabym sie dowiedziec czy ktos w gole ten lek przyjmuje i jak sie po nim czuje?,to jest moja 5 tabletka ktora wzielam i czuje sie po niej dziwnie i moje serducho tez dziwnie pracuje
Odnośnik do komentarza
Do Kalusi. Ja biorę Tambocor (FLECAINID) od 18 lutego br. tj. od ablacji dwa razy dziennie po 50 mg. Natomiast Bisohexal 5 mg zaczęłam brać w miejsce Isoptinu od ponad dwóch tygodni. I faktycznie zauważyłam, że Bisohexal 5 jest jakby za dużą dawką, więc zmniejszyłam do połowy raz dziennie ( za wiedzą lekarza ). Dwa tygodnie miałam na prawdę spokój aż się pochwaliłam na forum i jakby za karę złapało mnie póżnym wieczorem w sobotę i trzymało 11 godzin. Pomimo tego staram się jednak zmniejszać dawkę wieczorną FLECAINIDU. Moje wiadomości na temat TOMBOCOR-u to : - silny lek antyarytmiczny (dużo silniejszy od Rytmonormu). - działa proarytmicznie czyli wywołuje arytmie (trzeba starannie dobrać dawkę) - do zastosowania na zdrowym mięśniu secowym, - jednocześnie nie stosować innych leków antyarytmicznych - nie figuruje na Polskiej Liście Leków czyli nie ma go w obrocie Arkobe i inni zdrowi. Częściej odzywajcie się. Każda informacja jest ważna i w ogóle musicie nas, jeszcze nie naprawionych całkowicie, motywować do walki z secowym haosem. Serdecznie pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Do Dana.dziekuje za informacje moj kardiolog przepisal mi po albacji Tambocor 100mg i musze czekac co dalej bo dopiero 15 lipca mam kolejna wizyte oczywiscie jest drugi zabieg brany pod uwage,narazie 13 dni nie mam wiekszych atakow ale czasem zwikeszony rytm nieregolarny,wystraszylam sie bo napisalas ze ten lek wywoluje arytmie a w moim przypadku to chyba nie powinno tak byc.bisohexal zalecili brac polowke dziennie on raczej zaniza cisnienie i czuje sie oslabiona.mam jeszcze pytanko czy po albacji miesliscie problemy z oddychaniem i czuliscie sie strasznie przemeczeni ze nie mogliscie chodzic?moj zabieg trwal 5 godzin,a o wypalaniu nic nie wspomne zeby nie straszyc.buziaki
Odnośnik do komentarza
Do Kalusi. Każdy z nas ablację odreagowuje na swój sposób. Ja do kazdej ablacji (trzy) przystępowałam w strasznym stanie psychicznym i fizycznym, ale po zabiegu oprucz bólu w klatce piersiowej reszta w miarę. Dla przykładu podam, że tez miałam zabieg trwający 5 godz.w W-wie na Banacha i po trzech dobach jechałam do domu samodzielnie (450 km PKP). Jednakże kłopoty z oddychaniem i zmęczenie odczuwam bardzo przy beta-blokerach. Obecnie muszę brać bisohexal (na obniżenie tętna) i nawet po 5 mg źle się czuję. Czy Tambocor przepisał ci kardiolpg który robił ablację ? Bo mi tak ,tylko że 2 x 50 mg z zaleceniem ciągłej kontroli EKG. Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Do Dana.wczesniej pisalam ze mieszkam w Holandii a moj kardiolog na zabieg wyslal mnie do Belgi,po wyjsciu ze szpitala dostalam papiery ktore mialam przekazac lekarzowi i na tej podstawie przepisal mi (Tambocor),ale za nim dostalam recepte mialam zalozony holter bo jednak sie pojawily ataki,jak zmiejszylam dawke do polowki(bisohexal)te lekkie napady sie nie pojawily, nie wiem od czego to zalezy,przyjmuje Tambocor a nadal czuje sie oslabiona i to srece nieregolarnie pracuje.od stycznia jestem na chorobowym i pewnie jeszcze tak zostanie do kolejnego zabiegu.czy wiesz jakie musza byc odstepy miedzy albacja? pozdrawiam .papa
Odnośnik do komentarza
Gość czytelnik TJ
Do wszystkich! Witam czy ktoś coś wie na temat kuki? Ostatni jej wpis jest na stronie 19 sprzed roku, 2 dni po drugiej ablacji, a potem nic. Jest to o tyle dziwne, że przedtem dość intensywnie udzielała się na forum. To samo dotyczy np dystansa i kozara. Nawet jeśli nie mają ochoty się już wpisywać to szkoda, że tego nie napisali. Ja ze swej strony mogę powiedzieć, że dopóki na forum funkcjonują starzy bywalcy, będę się co jakiś czas odzywał niezależnie od samopoczucia. No chyba, że mi się już odechce to wtedy się odmelduję. U mnie nadal ok. Robię teraz próby z alkoholem. Oczywiście bardzo ostrożne typu 1 kieliszek wina czy lampka koniaku, ale przed drugą ablacją nawet kropla alkoholu wywoływała u mnie skoki ciśnienia i migotanie - teraz nic. Potem spróbuję to samo z kawą - teraz piję tylko bezkofeinową. Kawa działała na mnie gorzej niż alkohol dlatego próby z nią zostawiam sobie na później. Pozdrawiam wszystkich!
Odnośnik do komentarza
Do Czytelnika TJ. Bardzo się cieszę, że już normalnie żyjesz. I dziękuję, że nie opuszczasz forum. bo to byłaby niepowetowana strata dla takich jak ja. Jak z lekami ? A co do kawy, to ja piłam i piję codziennie jednego szatana (w godzinnach rannych tj. około 1-1,5 godz. po wzięciu tabletek) natomiast nawet pusta butelka po alkoholu mnie odrzuca nie mówiąc o zapachu. Nawet na weselu syna 4 lata temu nie wypiłam kieliszka szampana, ale chyba muszę zacząć trenować bo w październiku mam wesele chrześnicy i muszę być w formie.. Dzisiaj pogoda jest już znacznie lepsza, nie pada i przebija się nieśmiało słoneczko. A co do mojego seducha, to raczej nie miga tylko arytmia, skurcze dodatkowe i lekki częstoskurcz, który potem stabilizuje się na tętno 140-145 . Taki atak tak samo się kończy jak zaczyna tj. spada tętno na 100-110 na parę godzin i potem wskakuje na 60. Ostatni atak trwał 42 godz. Pojedyńczych epizodów nie liczę choć czasami mnie przerażają. 16 czerwca mam Holtera. to będzie akurat 4 m-ce po ablacji. Zobaczymy. Pozdrawiam serdecznie.
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×