Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Migotanie przedsionków - ablacja


Gość Markobe

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Piotr I

Witam Wszystkich i pozdrawiam. Pan Doktor Zembala niestety nie odezwał się, ale bardzo serdecznie Jego również pozdrwaiam i liczę, że może jeszcze napisze coś mądrego. Kochani, moje życie narazie bez zmian: sport na MAX*a. Wczoraj *sieknąłem * 26 kilometrów rowerem, a dzisij idę na *kosza*. Muszę wam jednak coś ciekawego powiedzieć. Poza tym forum i *NET-em* w wersji polsko - jężycznej wszedłem na strony anglo - języczne i znalzałem bardzo ciekawe rzeczy. W Szwajcarii jest już wdrażana nowa matoda umiarawiania, inna niż ablacja, podobno rewelacyjene wyniki w walce z migotaniem przedsionków. Metoda była bardzo szeroko opisana ale w języku medycznym - angielskim, co dla mnie - prawnika było *czarną magią*. Metoda jest matodą zewnętrzną (chyba trochę podoba do kardiowersii) - niestety w nawale informacji zgubiłem *link*. Na *AF* cierpi podobno co trzeci były sportowiec zawodowy - wyczynowiec, np. byli koszykarze NBA - Clide Drexler, Horace Grant, sprinterzy, fudboliści. Ta wiadomość pozwala na częściowe wyjaśnienie skąd to *dziadostwo* u mnie. Z informacji, które tam wyczytałem wynika, iz *AF* nigdy, labo w bardzo niewielkim odsetku przypadków i to dotyczącym ludzi starszych, nie jest przyczyną samoistną śmierci. Tą przyczyną są komplikacje towarzyszące *AF* tj.: zakrzepy, zatorowości itd. W zdecydowanej wiekszości poblikacji, co było dla mnie wilkim zaskoczeniem, metodą preferowaną przy migotaniu przedsiopnków jest jego utrwalanie, albowiem ablacja jest skuteczna jedynie w 30 % i ma charkter *temporalny*. Po tej lekturze oraz po głębokim zastanowieniu, z ablacji na razie definitywnie rezygnuję. Czy wrócę do tematu? Zobaczę wtedy, jak nie da mi to normalnie żyć. Normalnie żyć - to dla mnie - aktywnego 40 - latka, brak możliwości uprawinania sportu 4 ray w tygodniu. Na marginesie powiem tylko tyle, że moi koledzy, jak powiedziałem im o moich problemach z sercem, to gromko rykneli śmiechem i powiedzieli, że jak nie chce mi się już grać albo Żona ma dosyć moich popołudniowych wyjść i dała mi w końcu *szlaban*, to żebym im to wprost powiedział i nie ściemniał ze zdrowiem. Forum będę obserwował, a jak coś ciekawego *wyguglam* lub o czymś się dowiem przy okazji wizyt za granicą - to napiszę. Głowy i serca do góry. Pozdrawiam. Piotr I.

Odnośnik do komentarza

Super Piotrze PIERWSZY( z szacunku do Ciebie), jesteś lepszy od niejednego lekarza , dzięki za informacje, ja też jestem dowodem na to ,że z tym można żyć tak jak i mój Tata.Moja wiedza z tego tematu , a którym się interesuję jest tylko z naszego internetu( i oczywiście po konsultacjach z kardiologami) , każda inna wiedza jest mi bardzo przydatna. Póki co też nie rozważam ablacji ponieważ uważam ,ze jest bardziej szkodliwa niż to migotanie .Tacie się samo utrwaliło nawet nie wiadomo kiedy i tez nie odczuwał żadnego dyskomfortu z tego powodu a jak dowiedział się o tym bo się trochę żle poczuł chyba z przepracowania bo to było w czasie wybuchu Czernobyla ( taką miał pracę) i lekarz powiedział mu o tym migotaniu i co ma z tym zrobić a tenże medyk powiedział NIC . Piotrze jeszcze raz dzięki i serdecznie pozdrawiam też migająca-DA SIĘ Z TYM ŻYĆ

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich. Chciałbym odnieść się do tego co napisał Piotr I. Ablacja nie jest metodą umiarawiania tylko leczenia AF choć często w trakcie zabiegu dochodzi do umiarowienia. Druga sprawa to jej skuteczność. Jeśli wpiszesz w google AF ablation na pierwszym miejscu pojawi się strona z ośrodka Illinois. Oni podają, że skuteczność jest 70-80%. Oczywiście każdy ośrodek naukowy robi własne badania, że jest to stosunkowo młoda metoda te badania nie są prowadzone długo kilka lat. Wracając do Ciebie to jaki miałbyś powód poddania się ablacji? Jeden czy dwa ataki. Myślę, że nikt w takim przypadku nie myśli o ablacji. Ja zdecydowałem się gdy nie działały leki a migotanie wykluczało mnie z normalnego życia również uprawiania sportu. Oczywiście na AF się nie umiera ale czy zna ktoś kogoś kto umarł na cukrzycę a jakie spustoszenie robi w organizmie to każdy wie. Oczywiście każdy z nas musi sam decydować o sobie. Ja powiem: ablacja tak ale gdy jest to konieczne. Pozdrawiam serdecznie uciekam na halę pograć, miłego weekendu.

Odnośnik do komentarza

Tomlon, odniosę ja się też do Twojego pisania ,cukrzyca robi rzeczywiście spustoszenie w organizmie a i można na nią bezpośrednio umrzeć, a migotanie przedsionków nie robi spustoszenia w organizmie chyba ,że w głowie( psychice) i dlatego jeżeli komuś to przeszkadza (mnie nie , ale to nie znaczy ,że jestem zadowolona z tego) to powinien leczyć to u innego lekarza niż kardiolog.

Odnośnik do komentarza

Wielkie dzieki Piotrze!!!.Jezeli jeszcze cos ciekawgo znajdziesz na ten temat nawet w wersji ang. daj znac. A moze pamietasz jaki osrodek w Szwajcarii, albo chociaz miasto? Tomlon -skutecznosc 70-80% ale liczona kiedy, 10lat od zabiegu, 15 lat, rok, czy miesiac? Pierwaszy zabieg zrobiono dopiero w 1987 r.Gdzie sa osoby z poczatkow tego forum, ktore poddaly sie ablacji. No i co u nich. Miga czy nie miga,Mnie kardiolog mowil, ze do utrwalonego migotania serce sie przyzwyczaja, a poza tym bije tak delikatnie, ze nie czuc wcale, ze bije nierowno. Najgorsze w migotaniu, wg mojego kardiologa, sa napady,wtedy wpadamy w panike. Ciagle sie zastanawiam, jak kiedys leczono migotanie.

Odnośnik do komentarza

Moniu droga, naprawdę wcale a to wiem bo mój Tata to ma i nikt go nie leczył i dalej nie leczy bo migotanie nie da się wyleczyć ani lekami ani ablacją dotychczas .Tata nie czuł ani napadowego migotania ani utrwalonego i dlatego praktycznie nie wiadomo kiedy się utrwaliło( samoistnie), ja natomiast mam napadowe i to nierówne bicie serca czuję ale jak już nie raz pisałam przyzwyczaiłam się do tego.Pozdrawiam i dobranoc.

Odnośnik do komentarza

Wg statystyk nam wszystkim rośnie,a ludziom się żyje dostatniej, każda operacja jest udana i nie może być inaczej bo płatnik nie da kasy , wzrost powszechnej szczęśliwości potwierdzi spis powszechny. Dr prof. .AZ wspominał o ablacji hybrydowej jako nowej metodzie .Arytmia, czyli zaburzenia rytmu serca, nie jest chorobą sama w sobie, lecz objawem różnych czynnościowych lub organicznych zmian w sercu, albo zaburzeń ogólnoustrojowych. Do arytmii może prowadzić: miażdżyca naczyń wieńcowych z wszystkimi jej konsekwencjami (np. zawałem serca, niewydolnością krążenia itd.), zapalenie mięśnia sercowego, wady zastawkowe, pierwotne choroby mięśnia serca (tzw. kardiomiopatie), nadciśnienie tętnicze, ale także zaburzenia gospodarki mineralnej (niedobór potasu, magnezu, wapnia lub podwyższony poziom tych pierwiastków we krwi i płynach ustrojowych), nadczynność tarczycy, gorączka, różne substancje chemiczne, w tym wiele leków, a nawet wzmożone napięcie nerwowe wywołane stresem. Entuzjastom ablacji przypomnę to o czym pisał dr O.K też z Zabrza ,, odległość drogi szybkiej (tej co ma zostać) i drogi wolnej (tej co ma być zablowana) w małym sercu może mieć kilka milimetrów. Zabieg musi być wykonany niezwykle precyzyjnie. A przecież serce cały czas się rusza, bo bije. Czasem jeszcze pacjent zrobi głęboki wdech, zakaszle itp. Na dodatek nawet przy spełnieniu wszystkich zasad bezpieczeństwa ... więc zgodnie z piśmiennictwem medycznym pomimo spełnienia wszystkich zasad bezpieczeństwa u niektórych ludzi mówiąc w przybliżeniu obie drogi leżą tak blisko siebie, że blok się robi. Tych dróg przecież nie widać! Wszystko odbywa się na zasadzie analizy ekg, obrazu rtg serca i doświadczenia... To po prostu trudne. Wg niektórych najtrudniejsze w kardiologii ...jeżeli po ablacji migotania przedsionków utrzymują się napady arytmii (a arytmia ta jest niestety najtrudniejsza do skutecznego usunięcia ablacją) i napady przebiegają z pogorszeniem samopoczucia to wydaje się, że trzeba kontynuować leczenie lekami. U niektórych ludzi zupełnie dobrą opcja staje się dopuszczenie do utrwalenia migotania przedsionków - objawy arytmii ustępują po jakimś czasie. Można też zaplanować kolejny zabieg. Ale strategia leczenia zależy od wielu spraw, m. in. wieku, budowy serca, wydolności chorego itp.,, . Pozdrawiam i życzę ciepłej, słonecznej niedzieli.

Odnośnik do komentarza

To ja też przyłączę się do dyskusji bo ręce opadają. Tak jak wcześniej pisałam mąż miał ablację 3.03.11 ponieważ rok wcześniej wykryto przypadkiem arytmię, jak ją wykryto przygotowano go do kardiowersji(leki przeciwzakrzepowe) po kardiowersji było dobrze ok kilku dni. A u Ciebie Piotrze nadal ok? potem arytmia wróciła. Po 2 tyg Holterze okazało się,że 50 % jest migotanie + trzepotanie a 50% serce pracuje dobrze i lekarz skierował go na ablację.Po ablcji było ok tylko kilka dni. Tzn pomiar pulsu i rytm serca był prawidłowy czyli ok 70 puls i idealnie równiotkie bicie serca. Potem puls mierzony wiele razy dziennie ok 110 i serce raz wolno raz super szybko! Po ok 7 tyg miał zrobić znowu Holtera i udać się na wizytę do lekarza. Holter tym razem 24 godz wyszedł idealnie - bo jak pisałam we wczesniejszych postach na ten jeden raz serce się uspokoiło a jak tylko zdjął kableki od nowa wróciło ;-)). Lekarz, który wykonywał ablację niestety nie miał czasu nas przyjąć więc znalazłm innego elektrofizjologa.No i tutaj szok - okazało się, ze w męża przypadku ablacja była niepotrzebna co prawda trzepotanie ustało ale likwidacja trzepotania to ponoć pikus i było wyzwolone przez migotanie, poza tym stwierdził, ze mąż jest zdrowy(bo Holter ok) a mąż mówi ze nie!!! bo ma cały czas migotanie i oczywiście po podłączeniu EKG wyszły ślicznie migotki.Powtarzam,że mąż ma teraz migotanie 24 g/dobe i tego nie czuje.Lekarz stwierdził, że ablacja jest tak naprawdę mało skuteczna i tylko w przypadkach wzorcowych - a mąż niby do takich nie nalezy ponieważ nikt nie wie dlaczego ma arytmię (zdrowy , młody) daje tylko ok 70% i to w najlepszych ośrodkach na świecie!!! I nie powinno się robić ablacji jezeli nie zna się przyczyny arytmii bo to i tak nic nie da! A poprzedni lekarz tłumaczył,że przyczyn arytmii może być tysiące! Zapisał mu Biosatol i skierował na rezonans przedsionka lewego i dopiero wtedy może coś wiecej będzie wiadomo, ponieważ może byc np uszkodzenie serca po jakiejs grypie np.? Wg mnie kazdy przypadek jest inny i trzeba idywidualnie do każdego podejsc a nie sztampowo! Moja sasiądka starsza Pani miala napadowe migotanie puls przekraczał 200 i mdlała a po ablacji wszystko jest super a było to 6 lat temu.Może należymy do pokolenia zestresowanego i dlatego takie kłopoty ze sercem?

Odnośnik do komentarza

Nie chcę być okrutna dla lekarzy bo większość z nich są wielkimi ludzmi ,którzy ratują nam życie oraz poprawiają zdrowie aby lepiej żyć. Nina , ja uważam ,ze nie jesteśmy pokoleniem bardziej zestresowanym , co mają powiedzieć Ci , którzy przeżyli wojnę a i nie raz obóz koncentracyjny i żyją, coraz mniej ale żyją , tak jak mój Tata(86l.) z migotaniem dziesiąt lat bez leczenia no bo nie było przyczyny ( badania wszystkie ok., tak jak u i mnie), moja teściowa też całe życie borykała się z rożnymi arytmiami ( zmarła mając 93l., nie na żaden wylew ani zawał serca) i bym mogła jeszcze kilka osób wymieć co mieli arytmie a długo żyli w czasach bardzo niespokojnych jakim była wojna a po wojnie tez nie było za wesoło bo i nie jednemu głóg zaglądał w oczy a to wszystko przecież są sytuacje stresogenne. Dlatego ja ciągle sobie powtarzam ,że pomimo arytmii przy braku patologii i innych chorób, które by powodowały osłabienie serca nie poddam się ablacji bo można sobie czasami zaszkodzić a nie pomóc i wpędzić się dopiero w chorobę.

Odnośnik do komentarza

Niser, powtarzasz sie. Poza tym wiadomo, ze powodów migotania jest mnstwo, no i co, w kazdym przypadku ablacja? Dalej nie wiem, jak dawniej leczono miogotanie(że nie leczono to wiemy tylko od Zdrowej) Nina, glowny powod wg mnie migotek to przy zdrowym sercu stres. Gdzies te emocje musza sie magazynowac.Jestem prawie w 100 proc. pewna, że u mnie stres jest powodem migotania. Mam zrobione dosłownie wszystkie badania krwi, moczu, hormonów, żył, USG wszystkiego, echo, wysilkowe itd itd, i nic, wszystko OK.

Odnośnik do komentarza

Ja też uważam,że stres ale ja się stresuję i jest ok a mąż nie;-)Ja denerwuję się bardzo bo jak długo można życ z pulsem ponad 100????Mąż nie czuje tego ale widzę,że szybciej się męczy i odkąd dowiedział się o arytmii to ze sportem też ostrożnie, bo jakby podświadomie czegoś się boi. I teraz pytam sie a dlaczego wcześniej nie dostał skierowania na rezonans przedsionka tylko teraz?? jakie badania można zrobic? Krew ok, usg ok echo ok? To co jeszcze?? Czy musimy odwiedzić wielu lekarzy żeby ktos na cos wpadł jeszcze?Mąż jest po 30 więc serce mu się wykończy szybko ;-(

Odnośnik do komentarza

Nina ja tu czegoś nie rozumiem , to męża ablowali i nie zrobili podstawowych badań takich jak USG serca a po co rezonans przedsionka( to jest musztarda po obiedzie). Z wysokim pulsem tez można długo żyć , Mama mojej koleżanki miała zawsze wysoki puls i dożyła sędziwego wieku( 92l.) będąc do końca życia sprawną osobą( jak na swój wiek).

Odnośnik do komentarza

Mąż miał przed ablacją badania: USG- ok, krew ok, hormony traczycy - ok, echo ok, badanie przeprzełykowe ok. Teraz dostał na rezonans a ja się pytam co jeszcze można sprawdzić bo niestety lekarz sam z siebie jakoś nie powie ;-(Nie wiem dlaczego wczesniej o rezonansie nikt nie wspomnial a czemu dopiero teraz? Nie wiem.

Odnośnik do komentarza

Monia 54 i Nina2 rozumie wasze rozgoryczenie i współczuję mężowi niny2, sam przez to przechodziłem a nie wiadomo co przede mną. Moich kilka pobytów w szpitalu było zupełnie niepotrzebnych, nie przyniosło żadnej poprawy w różnych schorzeniach, ale zawsze w wypisie było że leczono skutecznie. Tak wygląda leczenie w naszym kraju, żadnym pocieszeniem jest fakt, że medycy podobnie traktują własnych kolegów po fachu. Wykonano mi Echo: niewielkiego stopnia niedomykalność zast. mitralnej (wypadanie płatków)i zastawki trójdzielnej. Dr powiedział że to może być też powodem szarpania serca,które się tłucze kiedy chce, po lekach się uspokaja lub nie, próbuję z tym żyć .Na drugą ablację się nie śpieszę.

Odnośnik do komentarza

Z jednym wszyscy się zgodzą każdy z nas jest inny i pomimo tej samej choroby podejście musi być indywidualne. Nina2 nie poddawaj się i szukaj dobrego specjalisty. Wiem, że nie jest to łatwe i czasami brakuje siły i nie tylko.... ale cóż mamy ważniejszego niż zdrowie. Twój mąż jest młodym człowiekiem i nie wolno się poddawać i nie leczyć tego. Niestety czasami AF nie ma przyczyny tzw samoistne(albo jeszcze nikt jej nie odkrył). Pewnie , że stres ma wpływ tak jak na cały organizm. U jednego bedzie powodował schorzenia u innego nie. Pozdrawiam wszystkich

Odnośnik do komentarza

Zapomniałem Monia54 jestem winien Ci odpowiedź na Twoje pytanie. Ośrodek który cytowałem w temacie skuteczności ablacji przy AF przyjął osoby za wyleczone które nie miały migotań przez 5 lat. Czy nasze ośrodki mają taką skuteczność to już nie wiem. Niemniej Pan Dr Oskar na sąsiednim wątku podaje takie same %. Jeśli chodzi o osoby wyleczone bo ablacji dlaczego tu nie zaglądają? Hm tak do końca to nie wiem ale może to tak jakby szukać osób zdrowych w przychodni lekarskiej. podobnie było ze mną przyznaję się bez bicia. Po ablacji przez 2,5 roku nie zaglądałem na forum(czułem się wyleczony albo zaleczony jak kto woli) gdy ataki powróciły znów tu zaglądam i muszę powiedzieć , że wszystkie opinie są cenne nawet te z którymi się nie zgadzam. Jeszcze raz pozdrawiam i życzę rytmu w serduszkach.

Odnośnik do komentarza

Parodia polega na tym,że leczymy się w dobrym ośrodku, mieszkamy w dużym mieście i mąż przed ablacją był u bardzo dobrego specjalisty polecanego zresztą na tym serwisie przez innego elektrofizjologa.Po pierwszej kardiowersji brał Polfenon ale on nic nie pomagał więc stwierdzili,że jest oporny na leczenie farmakologiczne.Teraz po ablacji ma przepisany Biosatol. Teraz to jest już 3 elektrofizjolog u ktorego byl i każdy inaczej mówi a najśmieszniejsze jest to że oni razem pracują bo tylko w jednym ośrodku są u nas wykonywane ablacje.Dwóch pierwszych,że ablacja, ten trzeci ,że najpierw przyczyna a potem może ewentualnie... Nie wspomnę,że miał wykonane wszystkie możliwe badania w kierunku Borelizoy bo ten pierwszy stwierdził,że to może być przyczyna skoro wad serca nie ma. Ten 3 teraz z kolei twierdzi,że musi być uszkodzenie serca np po jakiejś grypie i niby dlatego ten rezonans. Ale oni wszyscy mechanicznie i jak człowiek sam z siebie o coś się nie zapyta to wszyscy podchodzą rutynowo ;-( Zapoznanie z chorobą męża a nazbierało się tego troche - wykresy EKG (a minęły 2 lata) trwało 10 sec więc jak tutaj wymagać indywidualnego traktowania?? A wizyta słono kosztuje ;-(

Odnośnik do komentarza

Kochani dlatego ciągle upieram się przy swoim ,że migotanie przedsionków gdy nie ma patologii i innych chorób ,które mogłyby osłabiać serce nie czyni spustoszenia( dowodem na to są osoby z utrwalanym migotaniem przedsionków, nie tylko mój Tata, którym sercem wcale się inie uszkodziło i mają dobrą wydolność) a ablacja wykonana też przy braku patologii może spowodować uszkodzenie serca czy inne arytmie( bloki) i na to są dowody tak więc coraz bardziej jestem przekonana o słuszności mojej decyzji.

Odnośnik do komentarza

Mówienie ludziom ,że arytmia może być od nie wyleczonej grypy to jest dla mnie jakiś nie powiem ,że śmieszny powód( kto nie miał grypy i prawie wszyscy nie do końca ją leczą, z katarem chodzi przecież prawie każdy człowiek), jest to dziwny dla mnie powód arytmii, lekarze się już niestety gubią bo chcą na siłę wyleczyć z migotania a na to niestety jeszcze nic nie wynależli ani leku ani zabiegu tylko co niektórym wydaje się ,że to można wyleczyć a tak nie jest a kasa duża leci bo coraz więcej ludzi to ma , ja myślę ,że przedtem też to mieli tylko nie było aparatury ,która by to umiała zdiagnozować.

Odnośnik do komentarza
Gość superNowa

Kochani, ja jestem po 2 ablacjach z powodu migotania i trzepotania przedsionków. Ostatnia ablacja była 1,5 roku temu. jestem osobą młodą, serce zdrowe, a arytmia uniemożliwiała mi normalne życie. Polfenon i bisocard nie działały, nawet w końskich dawkach. Po ablacjach jest o niebo lepiej. Serca nie pracuje idealnie, ale nie da siętego porównac do okresu przed ablacjami. Mogę normalnie pracować, jeżdzic na rowqerze, chodzic po górach. Nawet dla tych 1.5 roku warto było poddac się alacji. Nie mogęsobie wyobrazić że ktos może miec migotania i ich nie czuć. Mnie wyłączało to z normalnego funkcjonowania, myślałąm że umrę albo przynajmniej zemdleję za moment. U mnie przyczyna arytmi jest nieznana, badania ok, echo serca ok, arytmia nie wiadomo skąd. Niespodziewane ataki doprowadziły mnie niestety do nerwicy lękowej, ataków paniki, które faktycznie atak wywoływały. Wiadomo, wielki stres nasila wszelkie choroby. Na szczęści to łatwo się leczy farmakologicznie :) Aczkolwiek, wizyta u psychiatry jest nieunikniona. Reasumując, ja jestem wielką fanką ablacji, bo dzięki nim mogę normalnie żyć. Zrozumie to tylko ten, kto miał atkai migotek codziennie, czasami kilka razy dziennie. Życze zdrowia wszystkim i podjęciach najlepszych dla was decyzji.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×